| Autor |
Wiadomość |
|
liquid
Dołączył(a): Cz mar 13, 2008 6:47 Posty: 110
|
aniaja napisał(a): liquid, Skoro unikacie także innych form bliskości to jak wogole wygląda wasze wspólne życie. Ania
Wygląda znośnie, choć ktoś mógłby powiedzieć, że jest niepełne. Też mamy taką świadomość.
Moje zachowanie nieco różni się od zachowania twojego męża, ponieważ nie nalegam na stosowanie ak. Byłoby to oszukiwanie nauki KK. Skoro KK tak postanowił, to cóż ja na to mogę, nie mam wyjścia. Wyraźnie jest powiedziane, że małżonek traci prawo do współżycia, jeśli nie jest możliwe wychowanie kolejnego dziecka.
Nie ukrywam, że jestem dość zakłopotany, reagując chłodno na zaloty żony. Na razie żona śpi osobno w pokoju chłopców z najmłodszym, który jeszcze się budzi w nocy. Nie wiem, jak to będzie, gdy przestanie wymagać bliskości żony w nocy, i zniknie powód, dla którego udało mi się przekonać żonę do spania oddzielnie. Pewnie będę częściej zakłopotany...
Poza tym przy pewnej ilości dzieci, dzieci, które czują się blisko związane z rodzicami i nie opuszczają ich aż nie pójdą same spać  , nie jest zbyt stosowne oddawanie się czułościom.
W istocie, nie szukam też okazji ze względów, o których mowa w tym wątku.
W kwestii, czy zdarza się, że "zaczynam i kończę", odpowiem, że tak, jeśli odczuwam, że nie potrafię normalnie funkcjonować. Wobec jednak tego, że ak prowadzi dwie osoby do grzechu, a tak tylko jedną, mogę powiedzieć, że biorę to na siebie. Jasna sprawa, że moralnie nie jest to obojętne i wcale siebie nie rozgrzeszam z tego. Jednakże innego wyjścia nie znalazłem.
|
| Pt lis 21, 2008 23:42 |
|
|
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
aniaja napisał(a): A co do decyzji o zaprzestaniu współżycia i odzzielnym spaniu to on taką decyzję podjął, a nie ja. Mnie to boli i nie wiek kto w takiej sytuacji tu cierpi. Nie trzeba być wróżką - oboje cierpicie... Ale to Ty zaczęłaś szukać jakiegoś rozwiązania tu na forum, więc do Ciebie kierujemy swoje uwagi. liquid napisał(a): Skoro KK naucza między innymi poprzez podawanie w swoich dokumentach czyny dobre i złe, nie zezwalając jednak na swobodne interpretacje, a KK trzeba słuchać, to będę uważał, że albo wymaga heroizmu, albo czegoś jeszcze nie dopowiedział. Kościół naucza, że ciężar grzechu zależy od trzech czynników: materii czynu , stopnia dobrowolności i świadomości. Ksiądz w konfesjonale może Ci powiedzieć jedynie to, że w przypadku VI przykazania materia jest zawsze ciężka. Wobec tego każdy grzech w tej dziedzinie, popełniony z pełną świadomością i w pełni dobrowolnie - będzie ciężki. Natomiast nie może za Ciebie określić, jaki faktycznie był stopień dobrowolnosci i świadomości w Twoim konkretnym przypadku. Tym bardziej nie znajdziesz tego w dokumentach, które mają wymiar uniwersalny.
_________________ "Kochaj bliźniego jak siebie" - a jak kochasz siebie?
|
| So lis 22, 2008 9:14 |
|
 |
|
asiaq_s
Dołączył(a): So lis 01, 2008 12:14 Posty: 12
|
A propos wypowiedzi autorki dyskusji
"Co ja poradzę, że ma chyba jakieś probelmy z hamowaniem się jak sie zbyt nakręci przy pieszotach, do tego stopnia ze tak jak pisałam "dokańczał sam tzn. doprowadzał sie do wytrysku." No a co się stanie jesli znowu nie bedę pewna i mu "ulegne".[/i][/b][u]
Kobieto  , poczytaj trochę o seksualności mężczyzn i nie dziw się tam gdzie nie ma się czym dziwić. Rzeczywiście już lepiej, żeby mąż spał osobno - chłopina się mniej męczy.
Zastanawia mnie - i tu poproszę o uświadomienie - czy od strony moralnej to co dzieje się w sypialni państwa (pieszczoty, wycofanie się kobiety i samotny finał męża) nie podlega przypadkiem podobnemu wartościowaniu jak seks z prezerwatywą.
|
| So lis 22, 2008 19:40 |
|
|
|
 |
|
czeresniowa
Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25 Posty: 731
|
asiaq_s napisał(a): Zastanawia mnie - i tu poproszę o uświadomienie - czy od strony moralnej to co dzieje się w sypialni państwa (pieszczoty, wycofanie się kobiety i samotny finał męża) nie podlega przypadkiem podobnemu wartościowaniu jak seks z prezerwatywą.
Bądź co bądź:
* niespójna postawa wobec współżycia
* jakby nie było - masturbacja
Jak już grzeszyć to chociaż jakoś kreatywnie i odpowiednio do wieku. Sorry za tą wypowiedź, nawet nie traktuję tego w kategoriach "co większe a co mniejsze zło", tylko już jakoś tak zupełnie przyziemnie...
_________________ Prof. dr hab. Joanna Senyszyn: "Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica." http://powiedz-nie.c0.pl/
|
| So lis 22, 2008 21:30 |
|
 |
|
Krzysztof_J
Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08 Posty: 928
|
liquid napisał(a): Poza tym przy pewnej ilości dzieci, dzieci, które czują się blisko związane z rodzicami i nie opuszczają ich aż nie pójdą same spać  , nie jest zbyt stosowne oddawanie się czułościom.  Aleś wypalił Skąd Ci to przyszło do głowy? Naprawdę sam (jako ojciec "czwóreczki") bym na to nie wpadł. liquid napisał(a): W kwestii, czy zdarza się, że "zaczynam i kończę", odpowiem, że tak, jeśli odczuwam, że nie potrafię normalnie funkcjonować. ...Jasna sprawa, że moralnie nie jest to obojętne i wcale siebie nie rozgrzeszam z tego. Jednakże innego wyjścia nie znalazłem. Nie mogę sie powstrzymać i powtórzę za czereśniową: Cytuj: Jak już grzeszyć to chociaż jakoś kreatywnie i odpowiednio do wieku.
|
| Pn lis 24, 2008 8:40 |
|
|
|
 |
|
kobo
Dołączył(a): Pt cze 22, 2007 4:40 Posty: 16
|
Cóż... Śledzę ten wątek od początku i jestem coraz bardziej przerażony waszą postawą. Nie daję wam więcej niż 2 lata. Albo mąż odejdzie, albo znajdzie sobie cichą partnerkę na boku. Ty jednak pozostaniesz nieskazitelna! Bo Ty przecież nie zmienisz swojej postawy i na ołtarzu swoich poglądów spalisz całą rodzinę. Nie ważne jest to, że cierpicie, nie ważne jest to, że przysporzycie zgorszenia dzieciom i otoczeniu, nie ważne jest to, że dzieci będą żyły z ogromną raną przez całe życie.
Są rzeczy ważne i ważniejsze. Zawsze ważniejsza jest rodzina, ważniejszy jest człowiek, niż kazuistyczne przepisy.
Pozdrawiam serdecznie.
|
| Pn lis 24, 2008 10:46 |
|
 |
|
liquid
Dołączył(a): Cz mar 13, 2008 6:47 Posty: 110
|
kobo, wydaje się, że skoro KK podał jedne przepisy do stosowania, to albo poda inne również do stosowania, albo te pierwsze należy stosować. Chyba że powie, że przepisów, które podał, nie należy stosować.
W ramach tej nauki raczej nie ma innego wyjścia i takie sytuacje, jak Ani i moja są i będą z pewnością częstsze.
Patrzcie: jeśli chodzi o sformułowanie zasad, od razu sięgamy po przepisy KK, a jak są problemy w wyniku ich stosowania, to: poradnie, o. Knotz, zmiękczanie odpowiedzialności poprzez doszukiwanie się a to nieświadomości, a to braku dobrowolności.
Trudno przypuścić, że gdy małżonkowie są blisko siebie całkiem świadomie, to nieświadomie może dojść do takich czy innych zalotów, a te kończą się różnie.
Obawiam się, że wiele wypowiedzi prowadzi wprost lub nie wprost do stwierdzenia: albo nauka KK albo szczęśliwe małżeństwo, jeśli mówimy o świadomym regulowaniu liczby poczęć i to w sposób tak pewny, jak to tylko możliwe na obecnym poziomie wiedzy.
|
| Pn lis 24, 2008 19:56 |
|
 |
|
kobo
Dołączył(a): Pt cze 22, 2007 4:40 Posty: 16
|
Przepisy, przepisy. Drogi Liqidzie, czy chrześcijaństwo to religia przeisów - czy też religia miłości? Warto rozważyć co bardziej spodoba się Panu: przestrzeganie przepisów, czy praktykowanie miłości ( nie tylko jako seks). Czy bardziej będziesz Mu się podobał jako ten który stosuje przepisy czy jako ten który kocha?
A swoją drogą powiedz czy lubisz na swojej drodze życia napotykać służbistów skrupulatnie przestrzegających przepisów? To są zazwyczaj bardzo nieprzyjemne typy - prawda? Chcecie być takimi służbistami we własnych małżeństwach?
Tacy służbiści za czasów Jezusa zwani byli faryzeuszami. Czy Jezus podziwiał ich skrupulatne wypełnianie przepisów?
Dłuższe unikanie siebie - to wodzenie małżonka na pokuszenie - do zła niewyobrażalnie wiekszego od tego, którego chcecie uniknąć teraz - do zdrady, zniszczenia małżeństwa, rozbicia rodziny, a w konsekwencji kolejnych cierpień niczemu niewinnych dzieci.
Aniaja, Liqid, nie myślcie tylko o przepisach ale o ludziach których właśnie On- Bóg Miłości a nie przepisów - postawił na Waszej drodze, i którzy są w pewien sposób waszym zadaniem.
Koniec wymądrzania się. Pozdrawiam!
Proponuję przedyskutować sprawę z mądrym kapłanem
|
| Pn lis 24, 2008 21:25 |
|
 |
|
liquid
Dołączył(a): Cz mar 13, 2008 6:47 Posty: 110
|
To brzmi bardzo pięknie i jest mi niezwykle bliskie. Co z tego, jeśli KK nie jest tego samego zdania? Mam stworzyć własne zasady wiary?
Oczywiście, chciałbym się kochać ze swoją żoną w każdym momencie, w którym mamy na to ochotę, bez konieczności zastanawiania się, czy pocznie się w wyniku tego nowy człowiek. KK nie daje takiej zgody. Co więcej, zabiera prawo do współżycia, jeśli rodzina nie ma możliwości wychowania kolejnego dziecka. (A jak "odkrył" Krzysztof_J, mam już 4).
Co z tego, że absolutnie zgadzam się ze wszystkimi twoimi słowami, skoro KK mówi co innego, a władza KK jest wielka, gdyż cokolwiek zwiąże na ziemi, będzie związane w niebie. Mam dokonać apostazji?
|
| Pn lis 24, 2008 22:01 |
|
 |
|
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
liquid napisał(a): Oczywiście, chciałbym się kochać ze swoją żoną w każdym momencie, w którym mamy na to ochotę, bez konieczności zastanawiania się, czy pocznie się w wyniku tego nowy człowiek. KK nie daje takiej zgody.
Trochę się zapędziłeś... Stosując sztuczną a/k, w szczególności barierową (prezerwatywy), tez musisz zastanawiać się, czy pocznie się w wyniku tego nowy człowiek. Prawdopodobieństwo takiego zdarzenia może być większe czy mniejsze, ale żadna metoda antykoncepcji nie oferuje 100% skuteczności (pomijam jakieś drastyczne formy typu sterylizacja czy metody wczesnoporonne).
|
| Pn lis 24, 2008 22:39 |
|
 |
|
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
kobo napisał(a): Przepisy, przepisy. Drogi Liqidzie, czy chrześcijaństwo to religia przeisów - czy też religia miłości? Warto rozważyć co bardziej spodoba się Panu: przestrzeganie przepisów, czy praktykowanie miłości ( nie tylko jako seks). Czy bardziej będziesz Mu się podobał jako ten który stosuje przepisy czy jako ten który kocha? Sztuczne, demagogiczne i fałszywe przeciwstawienie dwóch rzeczywistości, które są jednym. Bóg mówi: kto mnie miłuje, będzie przestrzegał moich przykazań. Wiara jest miłością do Boga. Nie ma czegoś takiego jak nieortodoksyjna miłość. Nie ma czegoś takiego jak nieortodoksyjna wierność. Bo nie da się być wiernym tylko "prawie we wszystkim". kobo napisał(a): Dłuższe unikanie siebie - to wodzenie małżonka na pokuszenie - do zła niewyobrażalnie wiekszego od tego, którego chcecie uniknąć teraz - do zdrady, zniszczenia małżeństwa, rozbicia rodziny, a w konsekwencji kolejnych cierpień niczemu niewinnych dzieci.
Demagogia.
_________________ Piotr Milewski
|
| Pn lis 24, 2008 23:31 |
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
liquid napisał(a): kobo, wydaje się, że skoro KK podał jedne przepisy do stosowania, to albo poda inne również do stosowania, albo te pierwsze należy stosować. Chyba że powie, że przepisów, które podał, nie należy stosować. Na przestrzeganiu przepisów polegało życie Żydów. Mieli ich bardzo dużo, na każdą okoliczność życiową. Sprawiedliwym był ten, kto je znał i przestrzegał. Patrzyli na miłość przez przepisy. Jezus rozumiał to inaczej.
Moralność katolicka to nie może być minimalistyczne przestrzeganie przykazań: "to mi pozwolono, a tamtego nie", bo chodzi o wiele więcej. My mamy dążyć do rozwoju, mamy stawać się lepszymi, mamy pracować nad sobą, a w kontekście tej dyskusji - nad wspólnym dobrem, którym jest nasze małżeństwo. Jeśli skupiamy się jedynie na realizowaniu przykazań, to trochę tak, jakbyśmy zakopali w ziemi powierzony nam talent, co jak pamiętamy, źle się dla sługi skończyło. Ci, którzy pomnożyli majątek, puszczając go w obrót, co przecież jest ryzykowne - zostali nagrodzeni.
Jeśli jednak potrzebujesz tych przepisów, to co masz przeciw tym, które podaje Ksawery Knotz? Piszesz: Kościół to, Kościół tamto... Kościół, czyli kto? Czy Twoim zdaniem "Szansa spotkania" to obszar poza Kościołem?
_________________ "Kochaj bliźniego jak siebie" - a jak kochasz siebie?
|
| Wt lis 25, 2008 7:32 |
|
 |
|
Krzysztof_J
Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08 Posty: 928
|
liquid napisał(a): Oczywiście, chciałbym się kochać ze swoją żoną w każdym momencie, w którym mamy na to ochotę, bez konieczności zastanawiania się, czy pocznie się w wyniku tego nowy człowiek. A teraz to już popadasz ze skarajności w skrajność  . Moim zdaniem pomiędzy kochać ze swoją żoną w każdym momencie, w którym mamy na to ochotę, bez konieczności zastanawiania się, czy pocznie się w wyniku tego nowy człowiek a nie kochac się w ogóle jest potężne spektrum postępowania - miejsce dla wiekszości małżeństw (by nie powiedzieć: katolickich  ). liquid napisał(a): Co więcej, zabiera prawo do współżycia, jeśli rodzina nie ma możliwości wychowania kolejnego dziecka. (A jak "odkrył" Krzysztof_J, mam już 4). Dwie przeinterpretacje: 1. Myslę, że chodzi o prawo do odmowy współżycia a nie o odmowę prawa współżycia (było o tym juz kiedyś w innym wątku). 2. Pisałem, że to ja jestem ojcem czwóreczki  . liquid napisał(a): 1. ...wydaje się, że skoro KK podał jedne przepisy do stosowania, to albo poda inne również do stosowania, albo te pierwsze należy stosować. Chyba że powie, że przepisów, które podał, nie należy stosować...jeśli chodzi o sformułowanie zasad, od razu sięgamy po przepisy KK, a jak są problemy w wyniku ich stosowania, to: poradnie, o. Knotz, zmiękczanie odpowiedzialności poprzez doszukiwanie się a to nieświadomości, a to braku dobrowolności. 2. W ramach tej nauki raczej nie ma innego wyjścia i takie sytuacje, jak Ani i moja są i będą z pewnością częstsze.
1. A widzisz. Piszesz o zmiękczaniu odpowiedzialności w tonie potępiającym. Jednocześnie, jak sie zdaje, przechodzisz do porządku dziennego nad stosowaniem "wentyla bezpieczeństwa". Nie oceniam tego w tej chwili. Jednakowoż sobą dajesz dowód na to, że w dosyć młodym wieku całkowite odstąpienie od współżycia jest czyms nienaturalnym i po prostu nie da się praktykować całkowitej wstrzemięźliwości (nota bene: "odstąpienie od współżycia" i "wstrzemięźliwość" nie potraktowałem jako synonimy).
I na sam koniec: Liquidzie zastanawiam się czego oczekujesz od KK. Masz, jak się zdaje, żal o brak akceptacji dla sztucznej ak. Z drugiej strony oczekujesz 100%-owej skuteczności. Więc? Sterylizacja?
|
| Wt lis 25, 2008 8:24 |
|
 |
|
kobo
Dołączył(a): Pt cze 22, 2007 4:40 Posty: 16
|
A ja, głupi myślałem, że naszą miłość do Boga okazujemy miłując ludzi, których postawił na naszej drodze. Bo skoro sam Jezus powiedział, że cokolwiek uczyniliście jednemu z nich - mineście uczynili...
No ale skoro to demagogia...
/.../ Uwagi prywatne - za pośrednictwem PW mateola
Wiara jest miłością Boga? I szatan wierzy i co z tego?
Czy Ty naprawdę nie dostrzegasz jak bardzo zagrożone są związki Aniaja i Liqida???
Sztuczne, bo oderwane od życia wydają się Twoje tezy... Jakoś dziwnie jestem przekonany, że w sprawach małżeństwa jesteś tylko teoretykiem.
Na koniec polecam wszystkim - jak już któryś z przedmówców - przeczytanie wątku niejakiego Raybana:
http://www.naturalnemetody.fora.pl/inne ... ,1268.html
Zaczynało się tak, jak u Aniaja. Tyle, że finał już znamy - niestety - smutny...
|
| Wt lis 25, 2008 8:36 |
|
 |
|
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
kobo napisał(a): A ja, głupi myślałem, że naszą miłość do Boga okazujemy miłując ludzi, których postawił na naszej drodze.
Dalej przeciwstawiasz w sztuczny sposób dwie sprawy, które są jednym. Jeżeli kochamy Boga to zarówno okazujemy to miłując ludzi jak i przestrzegając przykazań. O obydwu rzeczach mówił Jezus, więc nie wiem gdzie widzisz sprzeczność. W słowach Jezusa nie ma sprzeczności.
_________________ Piotr Milewski
|
| Wt lis 25, 2008 10:22 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|