Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn paź 27, 2025 2:19



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 367 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17 ... 25  Następna strona
 O seksie 
Autor Wiadomość
Post Re: O seksie
I jeszcze jedno - uważam, że trud wychowania, leczenia, kształcenia dzieci jest tak ogromny (mam 2 dzieci) i pochłania tak dużo czasu, że wcale się nie dziwię, że ludzie poprzestają na jednym dziecku. Kiedy kobieta chce wrócić do pracy zawodowej, to 1 dziecko to maximum jak dla mnie.


Cz sty 19, 2012 11:13
Post Re: O seksie
I jeszcze coś - dziecko powinno się mieć jeżeli SIĘ PRAGNIE TEGO DZIECKA. Jaki jest sens powoływania na świat dziecka wbrew swoim pragnieniom "bo rzekomo trzeba mieć więcej niż jedno"? Jeśli małżonkowie stwierdzają jedno czy dwoje dzieci które mamy to dla nas maximum możliwości finansowych, lokalowych, wychowawczych bo tak właśnie czują - to mają NPR i III fazę i uważam że wszystko jest zgodnie z nauką KK.
Nikt nie pisze, że trzeba mieć więcej niż jedno dziecko, KK też tego nikomu nie nakazuje.


Cz sty 19, 2012 11:21
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 19, 2005 15:25
Posty: 581
Post Re: O seksie
ikm napisał(a):
zielona napisał(a):
Nie można powiedzieć, że jeśli ktoś, kto ma dużo pieniędzy, ma tylko jedno dziecko, to jest ok, bo to sprawa między nim a Bogiem. Zgadzam się, że my w to nie powinniśmy wnikać, bo to faktycznie między nim a Bogiem jest i każdy przypadek jest inny, ale kiedy już przyjdzie do tego "sam na sam z Bogiem", może się okazać, że wcale nie było ok. Dlatego powinniśmy patrzeć na siebie i uwrażliwiać swoje sumienia


A dlaczego chcesz się wtrącać w sumienia innym ludziom? To nie jest w porządku, bo zaczynasz/próbujesz oceniać a to nie jest chrześcijańskie.


A przeczytałaś to, co napisałam bezpośrednio przed Twoim wytłuszczeniem? Jak mi postawisz przed nosem bogate małżeństwo z jednym dzieckiem, to ja Ci nie powiem czy oni powinni mieć dzieci więcej, czy nie. ja się nie chcę wtrącać w ich sumienie - bo być może nie powinni, być może właśnie taka jest ich droga. Ale być powinni. Ja tego nie wiem, wie to tylko Bóg. To ich zadanie, żeby odczytać, czego od nich chce Bóg. Generalnie jako chrześcijanie powinniśmy uzależniać nasze wybory od woli Boga, a nie od tego, co my byśmy chcieli. Ty napisałaś, że jeśli mają jedno czy dwoje dzieci, to jest ok - a to moim zdaniem jest generalizacja i to daleko posunięta - bo to może być ok, ale równie dobrze może nie być ok. Dokumenty Kościoła zachęcają do roztropności i wielkoduszności w dawaniu życia. A czy konkretne małżeństwo w planowaniu rodziny starało się postępować zgodnie z wolą Bożą czy ze swoją własną - to już On będzie rozstrzygał. Ja tylko mówię, ze nie wszystko, co sobie sami wymyślimy koniecznie musi być najlepsze.

A co do tego zw. z miłością i szeroko pojętym wykształceniem - też trochę odnoszę do woli Boga. Wierzę, że On zbudował świat na miłości, tzn. że miłość jest w nim najważniejsza, że ona jest fundamentem. Są ludzie niewykształceni, ale szczęśliwi, są też bogaci, wykształceni, obyci a samotni i nieszczęśliwi. Podkreślam - nie żeby w tym było coś złego, ale też nie tutaj tkwi istota szczęścia. I jeśli stać mnie na hojność w miłości, to nawet jeśli będzie nam na tyle finansowo trudno, że moje dzieci nie pójdą na studia, to i tak dam im lepszy start w życie, niż gdyby było na odwrót.
I jeszcze raz, żeby było jasne - jedno nie wyklucza drugiego, ale miłość jest ważniejsza.


Cz sty 19, 2012 12:56
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 12, 2011 11:19
Posty: 154
Post Re: O seksie
słuchajcie moi drodzy, bardzo szanuję Was i Wasze posty, jednak nie chciałbym aby admin zamknął temat, a chwilowo nie rozmawiamy na temat :)

także nie obraźcie się że spróbuję sprowadzić dyskusję na temat NPR, gdzie jestem z każdą chwilą coraz pewniejszy, że za NPR stoi kosmaty :twisted:

fajny artykuł znalazłem:

---------------

Carey J. Winters

Naturalne planowanie rodziny – „katolicka antykoncepcja”? (część 1)

„Grzechem jest również «zachowywanie ostrożności»” (kard. Józef Mindszenty).

To było naprawdę nieuniknione – pokolenie opanowane obsesją seksu i zdominowane przez technologię wynalazło w końcu skomputeryzowany system antykoncepcji. Wprowadzany przez firmę Unilever osobisty, skomputeryzowany system antykoncepcji – wedle zamieszczonej w Internecie reklamy – nie wymaga zażywania żadnych środków farmakologicznych, jest skuteczny w 93–95% i …akceptowany przez Kościół. „Nowe urządzenie do kontroli urodzeń posiada akceptację Kościoła” – ogłasza Dane Hamilton w artykule opublikowanym na łamach „Bloomberg Business News”.

„Jestem pewien, że Kościół mógłby to zaaprobować” – powiedział ks. Kieran Tomasz Conry (obecnie biskup diecezjalny Arundel i Brighton – uwaga redakcji „Rodziny Katolickiej”), rzecznik prasowy katolickiego episkopatu Anglii i Walii. Kościół, jak powiedział, sprzeciwia się stosowaniu środków, które naruszają naturalny cykl rozrodczy, choć – wbrew temu co się powszechnie uważa – nie sprzeciwia się planowaniu rodziny w obrębie małżeństw. Również życzliwie powitali pojawienie się nowego produktu zwolennicy kontroli urodzeń.

Urządzenie kieszonkowych rozmiarów wykorzystuje dane pochodzące od tysięcy kobiet oraz analizuje informację chemiczną z przeprowadzanych osobiście codziennych badań moczu. „Dzięki analizie hormonalnej – wyjaśnia Hamilton – urządzenie to podpowiada kobietom, kiedy mogą bezpiecznie współżyć bez ryzyka zajścia w ciążę”.

Dlaczego Kościół aprobuje stosowanie metody o wyraźnie antykoncepcyjnej intencji, wbrew XIX wiekom katolickiego nauczania? W jaki sposób Kościół, który zawsze uważał kontrolę narodzin za grzech sprzeczny z prawem naturalnym, stał się jednym z propagatorów naturalnej antykoncepcji?

Szatański plan

Wściekłość szatana, jak wyjaśnia Solangia Hertz, wywołuje przede wszystkim połączenie w poczęciu ludzkim elementu materialnego i duchowego: „(…) to nie tylko sposób, w jaki dokonało się wcielenie Syna Bożego, ale również sposób przymnażania nowych członków Mistycznego Ciała Chrystusa, w tym kapłanów, od których zależy Jego obecność w Eucharystii. Ponieważ przekazywanie życia jest tym elementem obrazu i podobieństwa Bożego, którego nie znajdujemy u aniołów, (…) było ono od samego początku przedmiotem nienawiści szatana zarówno do Boga, jak i do człowieka” (Horses and Mules, „The Remnant”, 15 stycznia 1997).

Szatan jest doskonale świadomy, że najłatwiejszym sposobem na „uwolnienie” świata od katolicyzmu jest stopniowe uszczuplanie liczby katolików. Solangia Hertz pisze dalej: „(…) «ohydą spustoszenia» jest antykoncepcja (…) zwłaszcza praktykowana przez Jego [Boga] własny lud pod nazwą «naturalnego planowania rodziny». (…) Zaplanowana, by niszczyć dusze i ciała w świętym źródle życia, jakim jest chrześcijańska rodzina, antykoncepcja okazuje się zwieńczeniem i dopełnieniem starej herezji «władcy tego świata», od której wywodzą się wszystkie herezje chrześcijaństwa. Za jej pomocą Lucyfer ma nadzieję zniszczyć Kościół taki, jaki zawsze znaliśmy” (Beyond Politics. A Meta-Historical View, The Remnant Press 2003, s. 200).

Antykoncepcja, aborcja i dzieciobójstwo były na przestrzeni wieków związane z czarną magią, której główną cechą jest manipulowanie prawem naturalnym dla osobistych celów. Znawcy Nowego Testamentu łączą greckie słowo pharmakeia (w znaczeniach biblijnych ‘farmacja’, ‘trucicielstwo’, ‘magia’; metaforycznie również ‘zwiedzenie bałwochwalstwem’) z kontrolą urodzeń, zwracając uwagę, że odnosi się ono do sporządzania trucizn dla sekretnych celów. Hertz pisze, że bulla papieża Innocentego VIII o czarnoksięstwie, Summis desiderantes affectibus, „promulgowana w roku 1484 i niezwykle aktualna w czasach posoborowych, (…) wymienia zwłaszcza zapobieganie prokreacji jako poważne przestępstwo wyznawców czarnej magii” (Horses and Mules, op. cit.).

Antykoncepcja – to nic nowego…

Według ks. Saundersa „badania antropologiczne ukazują, że już w starożytności istniały środki sztucznej kontroli urodzin. Medyczne papirusy opisują różne metody antykoncepcyjne stosowane 2700 lat przed Chrystusem, a w Egipcie w roku 1850 przed Chr. Soranos (98–139 po Chr.), grecki lekarz z Efezu, opisał 17 medycznie dopuszczalnych metod antykoncepcji. Również aborcja i dzieciobójstwo nie były odosobnionymi praktykami w Cesarstwie Rzymskim” (The History of Contraception Teachings, „Arlington Catholic Herald”, 2 listopada 1995).

Hertz wyjaśnia, że również wiedza kobiet na temat okresów niepłodnych była szeroko rozpowszechniona w czasach biblijnych: „Przepisy prawa mojżeszowego potwierdzały istnienie praktyki [naturalnej antykoncepcji] poprzez jej potępienie, wyraźnie zakazując stosunków seksualnych w tych [bezpłodnych] okresach. Część spuścizny po chaldejsko-babilońskim gnostycyzmie (…) była przekazywana poza Kościołem z pokolenia na pokolenie za pośrednictwem Talmudu i innych apokryficznych źródeł żydowskich. Sprawy te nie mogły też być obce kabalistycznym uczonym w prawie, którzy stworzyli wielką herezję, systematycznie przedkładając Talmud nad Torę, a których Zbawiciel przestrzegał: «Oto wam zostanie dom wasz pusty» (Mt 23, 38).

Przeniknąwszy do manichejczyków, a od nich do katarów, albigensów, waldensów, jansenistów i innych duchowych spadkobierców heretyckiego judaizmu, przez wieki [naturalna antykoncepcja] nie znajdowała dostępu do głównego nurtu wiernych” (Beyond Politics, op. cit., s. 201).

Z pewnością metoda ta nie była nieznana Ojcom Kościoła – św. Augustyn wymienia „naturalną antykoncepcję” wśród błędów manichejczyków. Była ona jednak obca chrześcijaństwu przez ponad 1900 lat. Chrześcijańskie nauczanie pozostawało jednomyślne w sprawie antykoncepcji – nie było w tej kwestii żadnych wątpliwości i pytań. Pogląd ten podzielali również protestanci. Luter nauczał, że grzech Onana był większy niż cudzołóstwo czy kazirodztwo, posługując się tym ustępem jako punktem wyjściowym dla potępienia wszelkich form antykoncepcji, Kalwin nazywał ją „potwornością”.

Nauczanie Kościoła: To Bóg otwiera i zamyka łono kobiety

W czasach biblijnych dzieci były uważane przez naród wybrany za błogosławieństwo, lud ten rozumiał również, że to Bóg otwiera i zamyka łono kobiety. Izaak, św. Jan Chrzciciel, Najświętsza Maryja Panna i sam Zbawiciel poczęci byli w szczególnych okolicznościach. Istoty ludzkie mogły współpracować przy prokreacji, jednak to Bóg był dawcą życia. Dotknięci bezpłodnością modlili się o położenie kresu ich hańbie, a obdarzeni licznym potomstwem wysławiali Boga za Jego hojność.

Prawo mojżeszowe (Pwt 25, 5–10) wymagało, by w przypadku śmierci starszego brata kolejny pod względem starszeństwa poślubiał wdowę po nim dla zachowania ciągłości rodu. Księga Rodzaju opowiada historię Onana, który idąc za nakazem prawa, poślubił Tamar, wdowę po swym zmarłym bracie. „On wiedząc, że się nie jemu synowie rodzić mieli, gdy wchodził do żony brata swego, wypuszczał nasienie na ziemię, aby się dzieci imienia brata jego nie rodziły. I z tej przyczyny zabił go Pan, bo czynił rzecz obrzydliwą” (Rdz 38, 9–10).

Tobiasz i Sara

Publikowany w odcinkach artykuł Solangii Hertz Horses and Mules (‘Konie i muły’) odwoływał się do historii z Księgi Tobiasza, wiążąc ją z katolicką teologią małżeństwa. Po wskazaniu, że do czasów tryumfu modernizmu księga ta była uważana za historyczną, S. Hertz zauważa, iż „podobnie jak w przypadku całego Pisma św. możliwa jest jej interpretacja alegoryczna i trzeba z niej wyciągnąć wnioski. (…) [Jest to] historia rodziny zranionej przez rajski upadek (…) podążającej przechodzącą przez wrogie terytoria drogą ku odkupieniu” („The Remnant”, 15 stycznia 1997).

Młody Tobiasz, wywodzący się z rodziny deportowanej do Niniwy, odbywa podróż do domu swego krewnego w towarzystwie archanioła Rafała (którego imię oznacza ‘Bóg uzdrawia’). Sara, córka jego krewniaka, opętana jest przez demona Asmodeusza, który uśmiercił siedmiu jej mężów podczas nocy poślubnych. Archanioł poucza Tobiasza, by poślubił Sarę, a następnie spędził trzy kolejne noce na wspólnej z nią modlitwie. „Lecz po trzeciej nocy weźmiesz pannę z bojaźnią Pańską, bardziej przejęty pragnieniem dziatek, niźli lubością, żebyś w potomstwie Abrahamowym dostąpił błogosławieństwa w synach” (Tb 6, 22).

Archanioł oświeca też Tobiasza co do prawdziwej kondycji małżeństwa w społeczeństwie ludzkim po grzechu pierwszych rodziców, w którym bez Bożej pomocy ludzie zostają wydani na pastwę diabła: „Ci bowiem, którzy w małżeństwo tak wstępują, że Boga od siebie i ze serca swego wyrzucają, a swej lubości tak zadośćczynią, jak koń i muł, które rozumu nie mają, nad tymi czart ma moc” (Tb 6, 17).

„Metafora wybrana przez anielską inteligencję znakomicie stosuje się do osób wypaczających cel małżeństwa w ciągu całej historii rodzaju ludzkiego, nade wszystko jednak do ludzi będących wytworami współczesnej edukacji seksualnej. Nawet bardzo ograniczona znajomość zachowania ogierów potwierdza ich niezwykle silny popęd płciowy, tak silny, że oznacza to konieczność ich kastracji w przypadku, gdy mają służyć jako zwykłe wierzchowce. A trudno o bardziej stosownego kompana dla ogiera niż muł. Niezależnie od płci to aroganckie, zmysłowe stworzenie (…) uważane jest za bezpłodne. (…) Te dwa stworzenia «bezrozumne» w znakomity sposób się więc uzupełniają, wyobrażając nieograniczoną żądzę połączoną z beztroską bezpłodnością (…).

Księga Tobiasza ukazuje jedyne możliwe remedium na zdegenerowaną mentalność antykoncepcyjną, wskazując, że poszukiwanie przyjemności zmysłowych przy równoczesnym unikaniu potomstwa – nawet w małżeństwie – oznacza stosowanie się do szatańskiego planu.

Asmodeusz – wódz sił skierowanych przeciwko życiu – jest promotorem wszelkich praktyk antykoncepcyjnych, jakie widział świat. Za przyzwoleniem Boga działa, by karać występnych i oczyszczać wybranych, atakuje życie u samego jego źródła, wykorzystując ukryte pragnienia i intencje potencjalnych rodziców. Jako swą ulubioną broń wykorzystuje ich wzajemne pożądanie, odziedziczone po pierwszych rodzicach, skrywając je pod pozorami «odpowiedzialnego rodzicielstwa». (…) Siły zła toczące walkę z chrześcijańskim małżeństwem nie mogą zostać unicestwione, gdyż są one nieśmiertelne i duchowe, działają też za Bożym przyzwoleniem – ich starania mogą jednak zostać udaremnione, jeśli będzie się postępować zgodnie z radą św. Rafała Archanioła.

Nauczanie Kościoła — papieskie i patrystyczne

Jak pisze Solangia Hertz, do roku 1930 „zdeklarowani katolicy powszechnie akceptowali to, że głównym celem małżeństwa jest zrodzenie i wychowanie potomstwa, któremu to celowi podporządkowane musi być leczenie pożądliwości, przyjemność małżonków czy ubogacanie ich osobowości, które to cele przedstawiane były w najlepszym razie jako skutki uboczne” (Beyond Politics, s. 211). Święty Augustyn utrzymywał, że „bezprawny i występny jest nawet stosunek z prawowitą małżonką, jeśli zapobiega się przy tym poczęciu potomstwa” (cyt. za: J. Fellows, Radical Faith: John Paul II and the Transitional Church, „The Remnant” 15 listopada 1997). Pius XI przytaczał słowa tego świętego w swej encyklice Casti connubii, wyjaśniając dalej, że „ktokolwiek użyje małżeństwa w ten sposób, by umyślnie udaremnić naturalną siłę rozrodczą, łamie prawo Boże oraz prawo przyrodzone i obciąża sumienie swoje grzechem ciężkim”.

Święty Augustyn w dziele O obyczajach Kościoła katolickiego i obyczajach manichejczyków pisze: „Czy to nie wy zwykliście napominać nas, byśmy uważali na czas po miesięcznym oczyszczeniu, gdy kobieta najłatwiej może począć, byśmy powstrzymywali się w tym czasie od stosunków, żeby dusza nie połączyła się z ciałem? Wynika z tego, że uważacie, iż celem małżeństwa nie jest rodzenie potomstwa, lecz leczenie pożądliwości. Małżeństwo, jak głoszą same tablice małżeńskie, łączy mężczyznę i kobietę dla zrodzenia dzieci. Ktokolwiek twierdzi, że poczęcie dzieci jest większym złem niż stosunek, który zapobiega celowi małżeństwa, sprawia, że kobieta nie jest już żoną, a nierządnicą, która po otrzymaniu podarków łączy się z mężczyzną, by zaspokoić jego pożądliwość. Jeśli jest żona, jest i małżeństwo. Nie ma jednak małżeństwa tam, gdzie zapobiega się macierzyństwu, gdyż w takim przypadku nie ma i żony”.

Między uznaniem głównego celu małżeństwa a zakazem antykoncepcji istnieje ścisły związek. Jeszcze w latach 30. XX wieku dla katolików nie do pomyślenia był zarówno rozwód, jak i rozmyślne ubezpładnianie aktu małżeńskiego tak, by służył jedynie przyjemności małżonków. Hertz zauważa, że „gdy św. Tomasz z Akwinu nauczał w Sumie, iż akt małżeński, którego celem jest pożądliwość, jest zawsze grzeszny, potwierdzał w ten sposób jedynie stałe nauczanie Kościoła” (Horses and Mules, „The Remnant” 15 stycznia 1997). Autorka dowodzi tego, cytując nie tylko św. Tomasza, ale i św. Augus¬tyna, św. Hieronima i św. Grzegorza Wielkiego. Ich opinie w tej kwestii są całkowicie zgodne. Zasadniczym celem małżeństwa jest zrodzenie potomstwa, a stosunki podejmowane w tym celu lub dla wywiązania się z obowiązków małżeńskich nie pociągają za sobą winy. Jednak stosunki podejmowane jedynie dla zaspokojenia pożądliwości, nawet między prawnie poślubionymi małżonkami, są grzechem powszednim. Bł. Innocenty XI potwierdził tę tradycyjną doktrynę, formalnie potępiając opinię, że akt małżeński podejmowany jedynie dla zaspokojenia przyjemności może być wolny od grzechu (Denz 1159).

Demoniczna ofensywa

Do lat 30. XX wieku nie tylko wszystkie wyznania chrześcijańskie nauczały zgodnie, że antykoncepcja jest złem. Nie aprobował jej nawet świat świecki. Państwowy zakaz sprzedaży środków antykoncepcyjnych nie był dziełem katolickich ustawodawców. Dopiero podczas zorganizowanej w 1930 r. konferencji w Lambeth anglikanie — pierwsza spośród denominacji chrześcijańskich — zmienili swe stanowisko w kwestii antykoncepcji (poprzednio potępili kontrolę urodzeń w latach 1908 i 1920). Anglikańscy „biskupi” uchwalili rezolucję, która zezwalała na kontrolę urodzeń w przypadkach rodzin „odczuwających wyraźnie moralny obowiązek częściowego lub całkowitego ograniczenia liczby potomstwa”. „Główną i nasuwającą się samoistnie” metodą było „całkowite powstrzymywanie się od pożycia (…) prowadząc życie oparte na dyscyplinie i samokontroli, przy pomocy Ducha Świętego”, miały być jednak dozwolone również inne, sztuczne metody.

Wedle Jerzego Sim Johnsona: „«The Washington Post» był równie oburzony jak Pius XI. Większości chrześcijan wydawało się czymś oczywistym, że rozmyślne hamowanie życiodajnej funkcji płci jest poważnym nieuporządkowaniem” (Contraception, Why Not?). Katoliccy teologowie sprzeciwiali się anulowaniu przez państwa praw zakazujących sprzedaży środków antykoncepcyjnych jeszcze na początku lat 60. W 1962 r. pismo „America” wyraziło sprzeciw wobec wydawaniu pieniędzy podatników na kontrolę urodzeń, a rok później skrytykowało ostro sprzedaż pigułki antykoncepcyjnej doktora Rocka.

Anna Roche Muggeridge zauważa, że w 1963 r. jezuici Jan Ford oraz Gerald Kelly pisali w powszechnie używanym podręczniku teologicznym Contemporary Moral Theology: „Kościół jest tak nieubłagany w nauczaniu, że antykoncepcja jest aktem wewnętrznie złym, iż jakakolwiek zasadnicza zmiana w tym nauczaniu nie jest możliwa. Nauczanie to ma character nieodwołalny” (The Desolate City: Revolution in the Catholic Church, s. 77–78).

Muggeridge pisze dalej: „W latach 60. większość katolików (…) uznawała nauczanie Kościoła w kwestii etyki seksualnej, podobnie jak we wszystkich innych kwestiach moralnych, ze względu na wyznawaną wiarę w autorytet Kościoła. A przekonanie o prawdziwości tej nauki zobowiązywało ich do posłuszeństwa. Katolicy akceptowali doktrynę Kościoła, podchodząc do trudnego nauczania o małżeństwie z różnym stopniem heroizmu. Będąc grzesznikami, prawdopodobnie naruszali je tak samo często, jak inne naturalne prawa moralne. Jednak nawet wówczas, gdy byli im całkowicie nieposłuszni, nadal akceptowali kompetencję Kościoła do nauczania w tych kwestiach. Nieposłuszni katolicy, wiedząc, że nie mają silnego postanowienia poprawy, nie przystępowali do sakramentów aż do momentu, gdy wskutek [odzyskania] łaski lub innych okoliczności mogli ponownie przystąpić do Komunii św.” (Desolate City, s. 105).

Propagowanie sztucznej antykoncepcji. Atak na autorytet Kościoła

Muggeridge zauważa, że „wierność nauczaniu Kościoła na temat małżeństwa zanikła bardzo szybko, począwszy od roku 1963. Pierwszego ważnego wyłomu na froncie teologicznym dokonał Edward Schillebeeckx, który w holenderskim tygodniku katolickim dowodził, iż otwartość na prokreację odnosi się raczej do całego trwania małżeństwa, niż do każdorazowego aktu” (Desolate City, s. 78). Zarówno on sam jak i inni teologowie modernistyczni uważali pigułkę antykoncepcyjną za moralnie dopuszczalną i lobbowali za zmianą w nauczaniu Kościoła w tej kwestii.

Skandal na Uniwersytecie Notre Dame

Kluczową rolę w ataku na nauczanie Kościoła odegrał ks. Teodor M. Hesburgh, rektor Uniwersytetu Notre Dame i dyrektor Rady Stosunków Międzynarodowych. Michał Jones pisał o tajnych spotkaniach ks. Hesburgha z Radą ds. Zaludnienia (The Population Council), założoną przez Fundację Rockefellera w celu podkopywania stanowiska Kościoła w kwestii antykoncepcji („Ethnic Cleansing, Philadelphia Style”, Culture Wars, s. 78). Fundacja Rockefellera, która finansuje aktywnie na całym świecie „kontrolę populacji” oraz aborcję, odwdzięczyła się później ks. Hesburghowi prezesurą w radzie naukowej.

Celem tych zabiegów było, co jest również intencją szatana, zmniejszenie liczby katolików. Badanie przeprowadzone w czasie wojny przez Jana Deweya w polskiej społeczności Filadelfii udowodniły (…), że katolicyzm i zasady masońskie były traktowane jako nie do pogodzenia. W zespole Deweya pracowali bracia Blanshard, a opracowany przez nich raport końcowy głosił, iż „sprawdzianem wartości każdej instytucji czy społeczności jest to, (…) do jakiego stopnia umożliwia ona absolutną wolność rozwoju i w jakim stopniu zachęca do niej swych członków”. Jak stwierdził Jones, polski katolicyzm zawiódł. „Jest to świat, który nie jest naszym światem, świat, w którym niezależny krytycyzm i bezinteresowna nauka musza pozostać nieznane, świat, w którym wciąż pokutują prymitywne wyobrażenia i fantazje rodem ze średniowiecza” („Jour¬nal of American History”, czerwiec 1997, s. 105–106; cyt. za Jonesem). Katolickie dzielnice robotnicze dawały liczne powołania kapłańskie, miały też silną reprezentację polityczną, a powojenny wzrost populacji groził wzrostem wpływów katolickich. Na tym właśnie polegał „problem katolicki” — a rozwiązaniem była antykoncepcja.

Komisja ds. Kontroli Urodzeń

Papież Jan XXIII (Anioł Roncalli) mianował trzech naukowców i trzech teologów do watykańskiej komisji ustanowionej w 1963 r. dla zajęcia się kwestią nowej pigułki antykoncepcyjnej. Ksiądz prałat Jerzy Kelly zauważa, że „grupa ta działała bez żadnych wytycznych, co było dość niezwykłe, biorąc pod uwagę ważność problemu” (Keeping the Church Catholic with John Paul II, s. 31). Papież Roncalli zmarł, nim komisja zebrała się na swej pierwszej sesji.

W 1964 r. Paweł VI (Jan Chrzciciel Montini) mianował do wspomnianej komisji 46 nowych członków. „W kwietniu 1964 r. znany niemiecki redemptorysta i peritus (‘ekspert’) soborowy o. Bernard Häring zwrócił się do komisji o zarzucenie argumentacji opartej na prawie naturalnym, na której opierało się zasadniczo nauczanie Kościoła w kwestii antykoncepcji. (…) Wpływowy korespondent dziennika „Time” na II Soborze Watykańskim Robert Kaiser określił interwencję o. Häringa jako «punkt zwrotny w pracy komisji». Od tego czasu w dyskusji komisji dotyczącej małżeństwa akcent został przesunięty z wymiaru obiektywnego, społecznego i wiecznego na subiektywny, osobisty i doczesny” (Desolate City, s. 79).

Równocześnie podczas trzeciej sesji soboru rewizjonistyczna teologia ojców Häringa i Schillebeeckxa stała się przedmiotem obrad w dyskusji nad wizją małżeństwa w dokumencie Gaudium et spes. Kardynałowie Leger i Suenens argumentowali na rzecz nowego rozumienia małżeństwa, które czyniłoby uprawnionym akty małżeńskie bez odniesienia do prokreacji — co stanowiłoby zignorowanie orzeczenia Innocentego XI. Domagano się odejścia od hierarchicznego uporządkowania celów małżeństwa.

Na początku 1966 r. papież Montini poszerzył skład komisji o siedmiu kardynałów i dziewięciu biskupów, wśród których znajdował się bp Karol Wojtyła. Ostateczne głosowanie dało wynik 64 do 4 na korzyść zniesienia zakazu antykoncepcji. Większość argumentowała, że „w umysłowości współczesnego człowieka dokonała się pewna zmiana. Stworzony przez Boga i obdarzony wolnością oraz odpowiedzialnością, czuje się bardziej zgodny ze swą rozumną naturą, gdy dla osiągnięcia celów instytucji małżeństwa posługuje się swą wiedzą do ingerencji w biologiczny proces natury, niż gdyby pozostawił to przypadkowi” (cyt. za: Kelly, s. 43). Większość członków komisji starała się też usprawiedliwić swe stanowisko okolicznością, że to, co obecnie nazywamy naturalnym planowaniem rodziny, jest po prostu inną formą antykoncepcji, ponieważ intencja jest taka sama.

Przez pięć lat, które upłynęły od utworzenia wspomnianej komisji do ogłoszenia encykliki Humanæ vitæ, opinia publiczna była urabiana przez zdeklarowanych teologów modernistycznych i rzekome przecieki z prac komisji. Uniwersytet Notre Dame kontynuował swą kampanię podkopywania katolickiego nauczania, a kardynał Suenens i ojciec Häring udali się do Stanów, agitując na rzecz zmian. Wedle słów księdza prałata Kelly’ego: „Skoro tylko ujawniono wyniki [prac komisji], skutek ich był natychmiastowy i trojaki:

• Zrodziły się wątpliwości co do wiarygodności Urzędu Nauczycielskiego Kościoła;

• Opinie naukowe niezależne od Magisterium uzyskały status nauki katolickiej i wsparcie hierarchów;

• W powszechnej opinii wzmocniło się przekonanie o roli sumienia jako ostatecznego arbitra odnośnie do tego, co jest słuszne, a co nie”.

Badania przeprowadzone przez „Newsweek” w 1967 r. wykazały, że 73% katolików w USA było przychylnie nastawionych do możliwych zmian w kwestii antykoncepcji.

Nagroda za odstępstwo

Według Jonesa, to właśnie Hesburgh zaaranżował audiencję Nelsona Rockefellera u Pawła VI, podczas której ten pierwszy zaofiarował się, że napisze dla papieża encyklikę o kontroli urodzeń. Co prawda propozycja nie została przyjęta, nie zniechęciło to jednak rzeczników regulacji urodzeń z otoczenia Rockefellera do podejmowania kolejnych prób ingerencji w decyzje Stolicy Apostolskiej. Jones ujawnia, że socjolog Donald Barrett starał się u Population Council, organizacji promującej antykoncepcję i aborcję, o 500 tys. dolarów subwencji dla Uniwersytetu Notre Dame. Jego prośba została przekazana Fundacji Forda, która natychmiast przyznała dotację, podczas gdy Barrett i Noonan zastanawiali się nad zwróceniem się o wsparcie do obradującej w Rzymie Komisji ds. Kontroli Urodzeń! Należąca do Christian Family Movement Patrycja Crowley, będąca równocześnie członkiem tej komisji od samego początku jej istnienia, należała do kontestatorów Humanæ vitæ — za co spotkał ją awans w postaci nominacji na organizatora sympozjów finansowanych przez Rockefellera we Włoszech.

Bunt i jego konsekwencje

W encyklice Humanæ vitæ Paweł VI „powtarzał niezmienne nauczanie [przeciwne sztucznej antykoncepcji], zyskując nienawiść dysydentów; jednak przez samo to, że nie starał się wzmocnić rangi tego nauczania i przywołać do porządku wpływowych biskupów, którzy publicznie je kwestionowali, zasłużył sobie równocześnie na nieufność ze strony sporej jeszcze liczby posłusznych katolików, którzy skądinąd występowali w jego obronie” (The Desolate City, s. 83). Sama encyklika jest wewnętrznie niespójna, a dzięki niej rewolucjoniści wzmocnili swoje pozycje w wyniku zakwestionowania hierarchicznego porządku celów małżeństwa. Gdy Paweł VI ogłosił tę encyklikę, „miał nadzieję, że wywoła ona «ożywioną dyskusję». Jeśli jednak antykoncepcja stoi, jak twierdzi Humanæ vitæ, w sprzeczności «zarówno z planem Bożym, według którego małżeństwo zostało ustanowione, jak i z wolą Pierwszego Twórcy ludzkiego życia», to nad czym tu jeszcze debatować? W encyklice papież stwierdził, że urząd nauczycielski Kościoła wykonuje władzę powierzoną mu przez Chrystusa, by interpretować w sposób autentyczny i autorytatywny nie tylko Ewangelię, ale również naturalne prawo moralne. Równocześnie jednak mający zabrać głos podczas konferencji prasowej rzecznik Watykanu został poinstruowany, by na pytanie o rangę doktrynalną Humanæ vitæ odpowiedzieć, że encyklika ta nie miała stać się nauczaniem nieomylnym” (ibid., s. 84). W ten sposób sam papież otworzył drogę do wyniszczającej wojny o antykoncepcję w łonie Kościoła.

Humanæ vitæ została ogłoszona w lipcu 1968 r. i natychmiast spotkała się ze zorganizowanym oporem. Ksiądz Karol Curran zebrał 87 podpisów pod protestem zgłoszonym już następnego dnia (był tam również podpis jego mentora, o. Bernarda Häringa).

Według Muggeridge’a, rewolucjoniści posłużyli się pretekstem antykoncepcji, żeby wprowadzić do katolickiego światopoglądu protestancki element prywatnego osądu — podkopując przez to władzę nauczycielską Kościoła w każdej innej kwestii. Już podczas pierwszej konferencji prasowej dysydenci skrytykowali Pawła VI, stwierdzając, że „encyklika zakłada, iż Kościół jest tożsamy z hierarchią. (…) Demonstruje ona [ponadto] ograniczone i pozytywistyczne wyobrażenie o władzy papieskiej, na co wskazuje odrzucenie poglądu większości, zaprezentowanego przez komisję powołaną do zbadania tej kwestii”. Oświadczenie kończyło się stwierdzeniem: „Jako teologowie rzymskokatoliccy, świadomi naszych obowiązków i ograniczeń, wnosimy, by małżonkowie mogli w odpowiedzialny sposób i wedle swego sumienia decydować, czy sztuczna antykoncepcja w pewnych okolicznościach jest dozwolona lub wręcz konieczna dla zachowania i rozwijania wartości i świętości małżeństwa” (ibid., s. 87).

Jak zauważa Muggeridge, ci katolicy, którzy zaakceptowali stanowisko dysydenckich teologów wobec antykoncepcji, czuli się dzięki nim „usprawiedliwieni, wdając się w romans z rewolucyjną ideologią” (ibid., s. 80). Procent amerykańskich katoliczek, które uległy tej pokusie, był znaczący. Liczba stosujących kontrolę urodzeń zwiększyła się z 30% w 1955 r. do 53% w 1968 r. Muggeridge przytacza wyniki badań przeprowadzonych przez Andrzeja Greeleya, wedle których w latach 1963 – 1974 sprzeciw wobec antykoncepcji osłabł z 52% do 13%.

Promowanie „naturalnej antykoncepcji”: atak na cel małżeństwa

Jednakże pewna liczba katolików, mimo nieustannego podburzania ze strony teologów apostatów, pozostała niechętna wobec stanowiącej odstępstwo od stanowiska Rzymu sztucznej antykoncepcji. Ci lojalni wierni byli gotowi ponosić ofiary, jakich wymagał od nich Kościół. W stosunku do tych katolików Asmodeusz miał inny plan: naturalne planowanie rodziny (NPR).

Według tradycyjnego nauczania Kościoła (zob. deklaracja Świętego Oficjum zatwierdzona przez Piusa XII, AAS 36 [1944], s. 103) za główny cel małżeństwa uznawano zrodzenie i wychowanie potomstwa, a wzajemna pomoc małżonków i uśmierzenie pożądliwości należały do celów drugorzędnych. Dopóki nauczanie Kościoła dotyczące celów małżeństwa pozostawało nienaruszone, dopóty naturalne planowanie rodziny — posiadające wyraźnie antykoncepcyjną intencję — było co najmniej podejrzane. Po to, by w dobrej katolickiej rodzinie zaszczepić naturalną antykoncepcję, konieczna była zmiana nauczania Kościoła.

Śledząc dalszy rozwój wydarzeń można zaobserwować, że odejściu od traktowania prokreacji jako głównego celu małżeństwa towarzyszy dramatyczny wzrost akceptacji naturalnej antykoncepcji. W ciągu zaledwie kilku dziesięcioleci pozbawiona zahamowań, wyraźnie antykoncepcyjna w swej intencji praktyka starła z siebie odwieczne znamię grzechu — zaczęto ją nawet uważać za przejaw cnoty.

„Miłość i odpowiedzialność”

W artykule publikowanym w kolejnych numerach „The Remnant” Fellows przedstawił proces stopniowego przesuwania akcentów w nauce dotyczącej celów małżeństwa, aż do opublikowanej w 1960 r. książki bp. Karola Wojtyły Miłość i odpowiedzialność. „Choć bp Wojtyła uznawał znaczenie prokreacji w małżeństwie, skupiał się jednak przede wszystkim na tym, co obecnie bywa nazywane «aspektem jednoczącym» — relacjach seksualnych między mężem a żoną. (…) Książka bp. Wojtyły jest pełna rozważań nad «zaspokojeniem seksualnym niezadowolonych żon, które udają orgazm» i «fundamentalnym znaczeniem upewnienia się, czy parter szczytował». (…) Wojtyła dołączył do książki również kilka tabel ilustrujących płodność kobiety, wraz z wyjaśnieniami i opisem «układu żeńskich narządów płciowych»” (Radical Faith, „The Remnant”, 15 listopada 1997).

Według Fellowsa „nie wiadomo, czy bp Wojtyła rzeczywiście miał intencję zrównania rangi pożycia seksualnego między małżonkami z danym przez Boga nakazem prokreacji, taki był jednak praktyczny wniosek płynący z Miłości i odpowiedzialności. (…) Zainteresowanie biskupa stosunkiem małżeńskim, przy równoczesnym lekceważeniu głównego celu, czyli prokreacji, było reminiscencją poglądów pewnych teologów, potępionych przez Piusa XII za nauczanie, iż «drugorzędne cele małżeństwa nie są podporządkowane celowi głównemu, ale mają równe mu znaczenie i są od niego niezależne»” (ibid.).

Nauczanie encyklik i dokumentów soboru

Encyklina Casti connubii stanowi doskonały probierz, wedle którego można oceniać różne dewiacje doktrynalne. Pius XI potwierdził w niej niezmienne Magisterium dotyczące zarówno głównego celu małżeństwa, jak i „wewnętrznie grzesznej” natury rozmyślnego odbierania mu skuteczności.

W alokucji do włoskich położnych Pius XII potwierdził tradycyjne nauczanie, że prokreacja jest głównym celem małżeństwa. Równocześnie poczynił koncesję na rzecz „trudnych przypadków”, nie szczędząc przy tym jednak złowieszczych ostrzeżeń dotyczących sytuacji, w których warunki moralnej dopuszczalności NPR byłyby naruszane.

Abp Karol Wojtyła odegrał znaczącą rolę w opracowywaniu szkicu Gaudium et spes. Michał Davies nazwał ten dokument „przygnębiającą mieszanką chrześcijaństwa i humanistycznej utopii”. Biskup Wojtyła już jako Jan Paweł II poczuwał się do wdzięczności wobec liberalnych teologów, takich jak o. Iwon Congar OP i ks. Henryk de Lubac SI, którzy — jak zauważył Fellows — zostali „publicznie skarceni przez Piusa XII za głoszenie modernistycznych poglądów. W rezultacie Vaticanum II de Lubac i Congar zostali zrehabilitowani. Dzięki wspólnej z bp. Wojtyłą pracy nad Gaudium et spes niewykazujący najmniejszej skruchy teologowie zostali po latach, gdy biskup stał się papieżem, wynagrodzeni kapeluszami kardynalskimi”.

W Gaudium et spes wyrażono pochwałę prokreacji, stwierdzono jednak równocześnie, że „małżeństwo nie jest ustanowione jedynie dla rodzenia potomstwa”. Gaudium et spes „pod przykrywką przemawiania językiem duszpasterskim rozmyślnie przemilcza nauczanie Kościoła, że prokreacja jest głównym celem małżeństwa, a miłość małżeńska jedynie celem drugorzędnym. Uczyniono to, «by w sposób szczególny uwypuklić jednoczący aspekt małżeństwa»” (ibid.).

Sztuczna antykoncepcja nie została wyraźnie potępiona, dokument czyni również zawoalowaną aluzję do naturalnego planowania rodziny. Prerogatywy dotyczące prokreacji zostały odebrane Bogu i przekazane małżonkom: „Pogląd ten winni małżonkowie ustalać ostatecznie wobec Boga” (§ 50). Gaudium et spes stwierdzała, że „wedle niemal zgodnego zapatrywania wierzących i niewierzących wszystkie rzeczy, które są na ziemi, należy skierować ku człowiekowi, stanowiącemu ich ośrodek i szczyt” (§ 12).

Fellows zauważa, że „ewolucja nowinek wprowadzanych w Gaudium et spes (przedstawianie prokreacji i miłości małżeńskiej jako równorzędnych celów) znajduje kontynuację w Humanæ vitæ. (…) Wśród biografów Wojtyły istnieje zgoda co do tego, że jego wpływ na ostateczny kształt tego dokumentu — zarówno jako konsultanta, jak też jako współautora — był znaczący. Dowód na to można odnaleźć w metodzie zastosowanej przez autorów Humanæ vitæ, użytej już uprzednio przez bp. Wojtyłę w książce Miłość i odpowiedzialność. Wspomniana metoda polega na tym, by napomykać jedynie ogólnikowo o «poważnych powodach» koniecznych do usprawiedliwienia NPR, przy równoczesnym podkreślaniu (…) człowieczeństwa męża i żony oraz tego, jak naturalne planowanie rodziny jest istotne dla podtrzymania więzi małżeńskiej” (ibid.).

Oficjalnym debiutem naturalnego planowania rodziny była właśnie encyklika. Fellows zauważa, że „słuszne powody” przytaczane w Humanæ vitæ jako usprawiedliwienie dla stosowania NPR „są tradycyjnymi drugorzędnymi celami małżeństwa, co do których Pius XI i Pius XII (oraz wszyscy poprzedzający ich papieże) podkreślali, że muszą pozostać podporządkowane głównemu celowi, jakim jest prokreacja. Poprzez zręczne parafrazy i układ tekstu autorzy Humanæ vitæ zdają się sugerować, że Pius XII traktował «świadczenie sobie wzajemnej miłości» i «dochowywanie przyrzeczonej wzajemnej wierności» jako usprawiedliwienie dla stosowania NPR. Pius XII nigdy tego nie nauczał, kard. Wojtyła natomiast — owszem. Nadal to czyni”.

Podczas gdy większość świata katolickiego wyrażała ubolewanie z powodu powtórzenia w Humanæ vitæ tradycyjnego potępienia sztucznej antykoncepcji, zaledwie kilku bystrych obserwatorów dostrzegło rewolucję wyrażoną w przesunięciu akcentów. Noonan z Uniwersytetu Notre Dame dowodził, że gdy zinterpretuje się ją właściwie, encyklika ta zawiera de facto papieską aprobatę wobec antykoncepcji, wyrażoną poprzez nadanie równej wartości celom małżeństwa. „Jest jasne — pisał — że nie każdy akt musi być otwarty na przekazywanie życia”. Noonan zrezygnował już z argumentów prawa naturalnego na rzecz bardziej subiektywnego, inspirowanego Maritainem, personalizmu.

Kolejnym rewolucyjnym krokiem była adhortacja Familiaris consortio, która nie wspominała już nawet o potrzebie istnienia „poważnych powodów” do stosowania NPR. Zamiast tego wzywała wszystkich do „szerszego, bardziej zdecydowanego i systematycznego wysiłku idącego w kierunku poznania, oceny i stosowania naturalnych metod regulacji płodności”. Jest to zwrot o 180 stopni: obecnie NPR jest traktowane jako postawa „moralnie nakazana, (…) nie zaś coś, co jest dozwolone w wyjątkowych okolicznościach, ale czymś koniecznym i obowiązkowym” — przynajmniej według o. Władysława Skrzydlewskiego OP, teologa i rzecznika Papieskiej Rady ds. Rodziny (za: Fellows, „The Remant” z 15 stycznia 1998). Rezultat? — Spróbujcie dziś znaleźć diecezjalny kurs przedmałżeński bez elementów NPR. "


Cz sty 19, 2012 13:12
Zobacz profil
Post Re: O seksie
Wiesz co, poczytaj sobie Encyklikę Human Vitae oraz wiele dzieł JPII, może Ci się coś rozjaśni, inaczej ta dyskusja NIE MA SENSU.


Cz sty 19, 2012 13:21
Post Re: O seksie
[quote="Rzymian_8_13"]słuchajcie moi drodzy, bardzo szanuję Was i Wasze posty, jednak nie chciałbym aby admin zamknął temat, a chwilowo nie rozmawiamy na temat :)

także nie obraźcie się że spróbuję sprowadzić dyskusję na temat NPR, gdzie jestem z każdą chwilą coraz pewniejszy, że za NPR stoi kosmaty :twisted:

A może Ty z Bractwa Św. Piusa? Bo artykuł by na to wskazywał :lol: Tym bardziej ta dyskusja nie ma sensu.


Cz sty 19, 2012 13:23
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 12, 2011 11:19
Posty: 154
Post Re: O seksie
ikm napisał(a):
Rzymian_8_13 napisał(a):

A może Ty z Bractwa Św. Piusa? .


nie mam nawet pojęcia co to jest :)


Cz sty 19, 2012 13:38
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 12, 2011 11:19
Posty: 154
Post Re: O seksie
no i ostatnia, wyjaśniająca wszystko wiadomość :)

Odpowiedzi na tezy zwolenników NPR

1. „Naturalne planowanie rodziny" jest zgodne z naturą.

Nie ma nic naturalnego w rozmyślnym oddzielaniu aktu od jego pierwotnego celu. Ojciec Maria Benedykt Lavaud OP pisał: „Nie sposób dostrzec dostosowania do natury w czymś, co jest w istocie zabiegiem niweczącym naturę” (za: Dvorak, s. 48). Jak wyjaśniał Roman Amerio: „Skutkiem antykoncepcji jest rozdział pomiędzy tym, czego chce natura, a tym, czego chce człowiek, albo też posługując się starym lecz precyzyjnym rozróżnieniem, pomiędzy finis operis a finis operantis. (…) Jeśli (…) wola interweniuje w celu oderwania funkcji fizjologicznej od jej celu dla osiągnięcia przyjemności, odrzucając równocześnie naturalny rezultat tej funkcji, dopuszczający się tego człowiek popełnia grzech” (Iota unum, s. 664–665).

Dvorak wykłada to prościej: „Istnieje zasada etyczna, wedle której używanie rzeczy w celu sprzecznym z jej naturalnym przeznaczeniem, stanowi nadużycie lub wypaczenie”. Zauważa też, ze kontrola narodzeń wymaga premedytacji, planowania i pełnej zgody woli. „Pierwsze przykazanie Dekalogu łamane jest już przy założeniu premedytacji — ponieważ małżonkowie uzurpują sobie władzę nad życiodajnymi siłami, która należy do samego tylko Boga” (ibid.). Planowanie odrzuca Bożą Opatrzność. Warunki te są spełnione niezależnie od tego, czy małżonkowie inwestują w lateks, czy też wykorzystują naturalny cykl płodności.

Życie zwierzęce, zauważa Dvorak, zgodnie z prawem naturalnym instynktownie dąży do reprodukcji — ponieważ zwierzętom brak zarówno inteligencji jak i wolnej woli, by się jej przeciwstawić, ich natura nie pozwala na współżycie podczas okresów niepłodnych. Hertz rozwija tę myśl: „Staczając się poniżej moralności zwierząt gospodarskich, która zgodnie z ustanowionym przez Boga prawem przyciąga do siebie samce i samice gotowe do współżycia, reanimowana niedawno stara praktyka (NPR) odwraca w istocie prawo natury sprawiając, że samice w okresach tych wycofują się z pożycia” (Horses and Mules, „The Remnant”, 31 stycznia 1997).

Orędownicy NPR poprzez słowo „naturalne” rozumieją w istocie, że ich metoda jest „ascetyczna”, nie wymaga stosowania ciał obcych czy środków chemicznych. Federation of Feminist Women’s Health Centres i Fertility Awarness Network zalecają NPR w tym jedynie celu, by unikać szkodliwych skutków ubocznych, jakie niesie za sobą sztuczna kontrola urodzeń. Nie mają żadnych skrupułów co do zalecania aborcji jako środka dodatkowego — w przypadku niepowodzenia NPR.

2. NPR jest otwarte na życie.

Argument ten jest wytrwale powtarzany przez orędowników NPR, którzy jednak nie wyjaśniają, jak metoda antykoncepcyjna o „skuteczności” 98% może być uważana za „otwartą”. Planowanie, pomiary temperatury i badanie śluzu wykonuje się właśnie po to, by akt był jałowy. Komentarze prof. Hallegersa odnośnie do metody naturalnego cyklu płodności odnoszą się równie dobrze do będącego w istocie jej odmianą NPR: „Gdy nie ma jajeczek do zapłodnienia, akt jest zamknięty na reprodukcję” („Look”, 19 grudnia 1968).

Zwolennicy NPR utrzymują, że wyrazem ich „otwarcia na życie” jest gotowość na przyjęcie dzieci poczętych w przypadku, gdy metoda ta zawiedzie. Zwolennicy antykoncepcji słusznie jednak podnoszą argument, że gotowość taką mogą wykazywać również ludzie, którzy przypadkowo stają się rodzicami pomimo stosowania lateksowych „zabezpieczeń”, tak więc argument ten ani nie uprawomocnia NPR, ani nie sprawia, że różni się ono zasadniczo od wszelkich innych metod antykoncepcyjnych. Słowa Piusa XII wypowiedziane w przemówieniu do położnych powinny raz na zawsze zamknąć usta tym, którzy usiłują posługiwać się tym argumentem: „Sam fakt, że małżonkowie nie naruszają natury aktu prokreacji, a nawet są gotowi przyjąć i wychować dziecko, które pomimo ich środków ostrożności mogłoby się narodzić, nie jest sam w sobie gwarancją prawości ich intencji ani moralności ich motywów”.

Niekoniecznie trzeba popełnić grzech co do środków, by zgrzeszyć poprzez celowe wypaczanie zamierzonego celu aktu małżeńskiego. „Grzechem jest (…) — powiedział kard. Mindszenty — być «zbyt ostrożnym», usiłować rozmyślnie uniknąć ciąży — gdyż wszystkie prawa pociągają za sobą obowiązki. Ci, którzy usiłują uniknąć odpowiedzialności poczęcia dziecka, zmieniają sanktuarium małżeństwa w jaskinię zbójców. Współmałżonkowie stają się [wówczas] wspólnikami w grzechu” (za: Dvorak, s. 12).

3. NPR wzmacnia małżeństwo.

Według Pro-Life Encyclopedia, książki wydanej przez American Life League, NPR wzmacnia małżeństwo, ponieważ wskutek stosowania tej metody „wzrasta szacunek męża wobec płodności żony”. Artykuł ten nie wyjaśnia jednak, w jaki sposób fascynacja mechanicznymi aspektami współżycia czy analiza zbliżeń małżeńskich podczas grupowej dyskusji miałaby sprzyjać owemu szacunkowi. Kardynał Jan Wright zaobserwował, że „rozdzielenie rozrodczości od miłości pozwala mężczyźnie zmienić swą żonę w nałożnicę do czasu, aż nie wygaśnie jej zdolność do zaspokajania jego pożądliwości” (za: Dvorak, s. 7). Święty Augustyn doszedł do tego samego wniosku 1600 lat wcześniej.

Ta sama encyklopedia stwierdza, że NPR „pozwala małżonkom w równej mierze dzielić odpowiedzialność za to, czy chcą mieć dziecko, czy też czerpać jedynie satysfakcję ze współżycia”. I o to tak naprawdę chodzi. Decyzja o tym, czy nowa istota ludzka ma być zrodzona jest prerogatywą Boga, a nie wyrazem odpowiedzialności, którą powinni „w równej mierze dzielić” małżonkowie.

Małżeństwo wzmacniane jest poprzez współpracę z łaską. „Nie ma takich okoliczności — pisał Pius XII — w których mąż i żona nie mogliby, umacniani przez Bożą łaskę, wypełniać wiernie swych obowiązków i zachować w małżeństwie nieskalaną czystość (…). Niech nikt nie będzie tak nierozważny by twierdzić, co Ojcowie Soboru wyklęli, tj. że są nakazy Boże niemożliwe do spełnienia dla sprawiedliwego. Bóg nie prosi o rzeczy niemożliwe, ale przez swe święte przykazania poucza was byście czynili to, do czego jesteście zdolni, byście prosili o to, czego nie potraficie, by mógł udzielić wam swej pomocy”. Według słów kard. Mindszentyego Bóg nigdy, przenigdy, nie będzie błogosławił stadłu, w którym małżonkowie unikać będą odpowiedzialności poczęcia.

4. NPR wymaga samozaparcia.

Ubolewając nad obecną tendencją do przedkładania łatwych rozwiązań nad trudne, szybkości nad to, co wymaga czasu, orędownicy NPR przypisują swej metodzie antykoncepcji wartość polegającą na tym, że wymaga ona rzekomo wysiłku. Twierdzenie to jest jednak nielogiczne: poświęcenie 20 godzin na naukę nie jest samo w sobie aktem cnoty. Chcący osiągnąć sukces rabusie bankowi muszą nauczyć się planować znacznie bardziej drobiazgowo niż uczestnicy kursów NPR. Przeprowadzenie rewolucji komunistycznej w Rosji zabrało całe lata.

W twierdzeniu o ascetyzmie związanym z NPR kryje się prawdziwie szatańskie oszustwo: prawdziwy ascetyzm w małżeństwie polega na podporządkowaniu się Bożej woli w powoływaniu do życia tych dzieci, które Bogu spodoba się stworzyć, pomimo towarzyszących temu trudności. „Nie mówmy o «cnotliwej wstrzemięźliwości» — pisze ks. Calkins — Jest to odwracanie uwagi od istoty rzeczy. Ludziom, którzy posługują się cyklem płodności nie chodzi w pierwszym rzędzie o wstrzemięźliwość. Starają się oni uniknąć poczęcia”.

Tobiaszowi powiedziano, by zachował wstrzemięźliwość przez trzy dni po zawarciu małżeństwa, (…) nie był to jednak czas wstrzemięźliwości mający na celu unikniecie poczęcia! Kościół pozytywnie oceniał zawsze wstrzemięźliwość podkreślającą rolę Boga w małżeństwie, a nie wstrzemięźliwość uzurpująca sobie Jego rolę! Ta uprawniona wstrzemięźliwość, o której pisze św. Paweł, ma wyższy motyw — modlitwę. Solangia Hertz zauważa, że „w roku 1911 ostatni cesarz Świętego Cesarstwa Rzymskiego, Karol Habsburg, (…) rozpoczął swe małżeństwo z cesarzową Zytą (…) od odbycia z nią rekolekcji, argumentując, że «teraz musimy pomagać sobie nawzajem dostać się do nieba»” (Horses and Mules, „The Remnant”, styczeń 1997). Dvorak wskazuje, że małżonkom, którzy byli do tego zdolni, zalecano powstrzymywanie się od współżycia podczas Adwentu i Wielkiego Postu, jako akt pokuty lub przygotowanie [do świąt].

5. NPR sprzyja odpowiedzialnemu rodzicielstwu.

Argument, że dzieci powinny być poczynane jedynie wówczas, gdy rodzina czy planeta są w stanie je bez problemu wyżywić, był pośrednio wysuwany przez raport Pill Commission — i w dalszym ciągu jest jednym z podstawowych argumentów używanych przez orędowników NPR. Dowodzą oni, iż Bóg oczekuje od nas, że wykorzystywać będziemy dany nam przez Niego rozum do kontrolowania procesu biologicznego w celu osiągnięcia optymalnych rezultatów. Pyszałkowate przekonanie o odpowiedzialności za zadanie, które do nas nie należy, było podstawą grzechu pierworodnego. „To ja powinienem podejmować decyzję o tym, kto jest moim Panem”. Jak zauważył Amerio, takie przekonanie wypływa z „wiary, że człowiek sam sobą rządzi (…) [że] jest on celem, dla którego istnieje świat i że sprawowanie kontroli nad sprawami tego świata jest prawdziwym zadaniem wyznaczonym rodzajowi ludzkiemu” (Iota unum, s. 473).

Sama używana przez Jana Pawła II fraza „odpowiedzialne rodzicielstwo” ukuta została przez organizację Planned Parenthood w celu promowania ideologii antykoncepcyjnej. Jak pisze Hertz, antykoncepcja jest „formą metafizycznego morderstwa w tym rozumieniu, że pozbawia ono konkretne dziecko samego jego istnienia, przeszkadzając w stworzeniu jego duszy. (…) [Ludzie], którzy zapewniają, że ich intencją jest jedynie «robienie dogodnych odstępów» pomiędzy narodzinami [kolejnych dzieci] (…) twierdzą w istocie, że jedno dziecko jest tak samo dobre jak każde inne, zakładając że pojawi się we właściwym czasie” (Beyond Politics, s. 204). Hertz cytuje słowa Roberta Ruffa, autora książki Aborting Planned Parenthood: „80% (…) aborcji wykonywanych jest przez kobiety, które twierdziły, że chciałyby mieć więcej dzieci, ale jeszcze nie teraz. (…) Bez akceptacji zjawiska planowania rodziny, pojęcia takie jak niechciana ciąża, niechciane dziecko i aborcja po prostu by nie istniały. (…) Aborcja nie jest nieuniknionym skutkiem błędu w planowaniu rodziny, przeciwnie, jest ona nieuniknionym skutkiem akceptacji mentalności planowania rodziny”.

Odpowiedzialność, której wymaga się od ludzi, polega na dostosowaniu w sposób dobrowolny swej woli do woli Stwórcy. Konsekwencje odmowy są straszliwe. Jak powiedział św. Jan Vianney ciężarnej matce licznej rodziny: „Odwagi! (…) Gdybyś tylko znała kobiety, które trafią do piekła, ponieważ nie wydały na ten świat dzieci, które powinny były urodzić” (za: Dvorak, s. 33).

6. Papież powiedział, że powinniśmy stosować NPR.

Encykliki papieskie mają wartość doktrynalną wówczas, gdy pozostają w zgodzie z Tradycją Kościoła. Dvorak wskazuje, że taką właśnie encykliką jest Castii connubii. Mówi nam ona, jak to czynili wcześniej Ojcowie i Doktorzy Kościoła, że „ktokolwiek użyje małżeństwa w ten sposób, by umyślnie udaremnić naturalną siłę rozrodczą, łamie prawo Boże oraz prawo przyrodzone i obciąża sumienie swoim grzechem ciężkim”. Humanæ vitæ wprowadza jednak i aprobuje nowinkę w postaci NPR. Ponieważ nauczanie tych dwóch encyklik pozostaje ze sobą w sprzeczności, jedna z nich musi się mylić — oczywiście ta, która nie pozostaje w zgodzie z Tradycją Kościoła. Wedle zaś nieomylnego nauczania I Soboru Watykańskiego „Duch Święty nie został przyobiecany następcom Piotra, aby ci za jego natchnieniem tworzyli nowe doktryny, ale aby dzięki Jego asystencji mogli zachować nienaruszenie i wykładać wiernie objawienie, czyli depozyt wiary przekazany przez Apostołów” (Enchiridion symbolorum, 1836).


Cz sty 19, 2012 13:59
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07
Posty: 8229
Post Re: O seksie
Rzymian_8_13 napisał(a):
ikm napisał(a):
A może Ty z Bractwa Św. Piusa?

nie mam nawet pojęcia co to jest :)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bractwo_Kapłańskie_Świętego_Piusa_X
ikm napisał(a):
Bo artykuł by na to wskazywał :lol:
http://pl.wikipedia.org/wiki/The_Remnant

Poniżej inny tekst autorstwa Carey J. Winters:
http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=4263&Itemid=46
(Narcyzm, "prawa człowieka", a sakralizacja seksu)

_________________
The first to plead is adjudged to be upright,
until the next comes and cross-examines him.

(Proverbs 18:17)

Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna.
(Weatherby Swann)

Ciemny lut to skupi.
(Bardzo Wielki Elektronik)


Cz sty 19, 2012 14:07
Zobacz profil
Post Re: O seksie
w 100% zgadzam się z artykułem nt. odpowiedzi na tezy zwolennikow NPR.
to antykoncepcja jak każda inna tylk otroche trudniejsza w stosowaniu a dorabianie do niej katolickiej otoczki jest moim zdaniem totlnie bez sensu i zupełnie nieprzekonywujące.

NIEMNIEJ JEDNAK skąd to myślenie, że jeżeli się stosuje antykoncepcje/stosuje NPR to "mąż bedzie Cię miał jak nałożnicę na każde swoje zawłowanie". Ekhem... BARDZO bardzo czekam na dzień, w którym wszyscy zrozumieją, że kobieta to też istota seksualna: lubi seks, chce się kochać (często) i chętnie przejmuje inicjatywe. Wkurza mnie robienie z kobiet bezwolnych istot, które "oddają się" mężczyźnie.


Cz sty 19, 2012 14:37
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36
Posty: 2041
Post Re: O seksie
może będe złośliwa (tak podsumowując) ale jeśli nie umiem sama nawet zmienić koła w samochodzie, nie biorę udziału w dyskusji na temat technicznych szczegółów silników tak? Bo nie mam o tym pojęcia i żadnego doświadczenia w temacie. Za to kupując samochód chętnie wezmę pod uwagę opinię doświadczonego mechanika.
Ja bym chciała cię zapytać, Rzymianin. Jakie masz doświadczenia w temacie budowania jedności małżeństwa, ile masz dzieci, ile planujesz, jak planujesz i czy bez problemu radzisz sobie z trudami ich utrzymania i wychowania, itp? Bo jeśli jeszcze nie masz żadnych doświadczeń w tych kwestiach to trochę się zbyt autorytarnie wypowiadasz. Z całym szacunkiem.
Ikm trochę mnie rozbawiło twoje zdanie że jeśli kobieta chce wrócić do pracy to max jedno dziecko :) U mnie w pracy wszystkie dziewczyny mają 2 lub 3 , poza najmłodszą kolezanka która ma dwulatka i planuje drugie (uwierz mi nie w każdej pracy szef jest potworem i zwalnia kobiety dzień po macierzyńskim). Mam znajomą która ma 5 dzieci i prowadzi sporą już w tej chwili firmę która zbudowała od podstaw. Ja akurat żyję w takim środowisku gdzie praktycznie prawie wszystkie kobiety pracują (mam dwie znajome które są w domu w tej chwili i dziesiątki takich które pracują)i w zasadzie jak tak policzę to na palcach jednej ręki mogę policzyć mamy jedynaków, a one też w większości planują drugie. Ale może tu na oszołomskim południu życie jakies prostsze jest.......

_________________
Ania


Cz sty 19, 2012 18:51
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 12, 2011 11:19
Posty: 154
Post Re: O seksie
kropeczka_ns napisał(a):
Ja bym chciała cię zapytać, Rzymianin. Jakie masz doświadczenia w temacie budowania jedności małżeństwa, .


doświadczenia ojcowskiego i mężowskiego nie mam, ale czy np. aktor musi kogoś zabić, żeby wcielić się w rolę mordercy ? :)


Cz sty 19, 2012 18:57
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 12, 2011 11:19
Posty: 154
Post Re: O seksie
Margaret_ka napisał(a):
w 100% zgadzam się z artykułem nt. odpowiedzi na tezy zwolennikow NPR.
to antykoncepcja jak każda inna tylk otroche trudniejsza w stosowaniu a dorabianie do niej katolickiej otoczki jest moim zdaniem totlnie bez sensu i zupełnie nieprzekonywujące.


:jupi:

no nareszcie ktoś to stwierdził :) trzeba było ponad 200 postów napisać, ale w końcu to stwierdzenie padło :)


Cz sty 19, 2012 19:00
Zobacz profil
Post Re: O seksie
zgodziłam się tylko w tej kwestii, dalej uważam, że seks dla przyjemności jest ok.


Cz sty 19, 2012 19:11
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36
Posty: 2041
Post Re: O seksie
Rzymianin to jak ty sobie wyobrażasz swoje małżeństwo? Opcja A- przy dobrej płodności twojej i twoje żony macie kilkanaścioro dzieci. Więc musisz :1. zdobyć super płatny zawód, najlepiej od razu dyrektora banku żeby taką dużą rodzine utrzymać, zbudować wielki dom, kupić ze trzy vany i zatrudnić osoby które będą tą piętnastkę dzieci zawozić do i ze szkoły i na inne takie :) 2. znaleźć dziewczynę która to zaakcpetuje i wytrzyma zdrowotnie i psychicznie. Opcja B- nie decydujesz się na piętnastkę dzieci tylko planujecie zależnie od sytuacji jak większość małzeństw dwoje- troje- no może nawet czworo dzieci co oznacza że w waszym całym długim życiu aż do menopauzy żony koło 50 tki macie zaleznie od tego jak szybko zajdzie w ciąże powiedzmy 3- 4 razy po 1 do kilku miesięcy na seks. I tyle. Przy tym ty jesteś zakładam normalnym facetem, widzisz swoją żonę w bieliźnie i bez, i całymi latami powstrzymujesz swoje naturalne potrzeby i vice versa. No więc uwierz nam, mężatkom kupę lat po ślubie że to jest paranoja. Uwierz, bo my wiemy, bo jesteśmy od lat mężatkami.
Margeretka mam rozumiec że dla ciebie np wkłądka powodująca co miesiąc wczesne poronienie i NPR są takie same pod względem etycznym? Takiego poglądu jeszcze nie słyszałam.

_________________
Ania


Cz sty 19, 2012 19:17
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 367 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17 ... 25  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL