słuchajcie moi drodzy, bardzo szanuję Was i Wasze posty, jednak nie chciałbym aby admin zamknął temat, a chwilowo nie rozmawiamy na temat
także nie obraźcie się że spróbuję sprowadzić dyskusję na temat NPR, gdzie jestem z każdą chwilą coraz pewniejszy, że za NPR stoi kosmaty
fajny artykuł znalazłem:
---------------
Carey J. Winters
Naturalne planowanie rodziny – „katolicka antykoncepcja”? (część 1)
„Grzechem jest również «zachowywanie ostrożności»” (kard. Józef Mindszenty).
To było naprawdę nieuniknione – pokolenie opanowane obsesją seksu i zdominowane przez technologię wynalazło w końcu skomputeryzowany system antykoncepcji. Wprowadzany przez firmę Unilever osobisty, skomputeryzowany system antykoncepcji – wedle zamieszczonej w Internecie reklamy – nie wymaga zażywania żadnych środków farmakologicznych, jest skuteczny w 93–95% i …akceptowany przez Kościół. „Nowe urządzenie do kontroli urodzeń posiada akceptację Kościoła” – ogłasza Dane Hamilton w artykule opublikowanym na łamach „Bloomberg Business News”.
„Jestem pewien, że Kościół mógłby to zaaprobować” – powiedział ks. Kieran Tomasz Conry (obecnie biskup diecezjalny Arundel i Brighton – uwaga redakcji „Rodziny Katolickiej”), rzecznik prasowy katolickiego episkopatu Anglii i Walii. Kościół, jak powiedział, sprzeciwia się stosowaniu środków, które naruszają naturalny cykl rozrodczy, choć – wbrew temu co się powszechnie uważa – nie sprzeciwia się planowaniu rodziny w obrębie małżeństw. Również życzliwie powitali pojawienie się nowego produktu zwolennicy kontroli urodzeń.
Urządzenie kieszonkowych rozmiarów wykorzystuje dane pochodzące od tysięcy kobiet oraz analizuje informację chemiczną z przeprowadzanych osobiście codziennych badań moczu. „Dzięki analizie hormonalnej – wyjaśnia Hamilton – urządzenie to podpowiada kobietom, kiedy mogą bezpiecznie współżyć bez ryzyka zajścia w ciążę”.
Dlaczego Kościół aprobuje stosowanie metody o wyraźnie antykoncepcyjnej intencji, wbrew XIX wiekom katolickiego nauczania? W jaki sposób Kościół, który zawsze uważał kontrolę narodzin za grzech sprzeczny z prawem naturalnym, stał się jednym z propagatorów naturalnej antykoncepcji?
Szatański planWściekłość szatana, jak wyjaśnia Solangia Hertz, wywołuje przede wszystkim połączenie w poczęciu ludzkim elementu materialnego i duchowego: „(…) to nie tylko sposób, w jaki dokonało się wcielenie Syna Bożego, ale również sposób przymnażania nowych członków Mistycznego Ciała Chrystusa, w tym kapłanów, od których zależy Jego obecność w Eucharystii. Ponieważ przekazywanie życia jest tym elementem obrazu i podobieństwa Bożego, którego nie znajdujemy u aniołów, (…) było ono od samego początku przedmiotem nienawiści szatana zarówno do Boga, jak i do człowieka” (Horses and Mules, „The Remnant”, 15 stycznia 1997).
Szatan jest doskonale świadomy, że najłatwiejszym sposobem na „uwolnienie” świata od katolicyzmu jest stopniowe uszczuplanie liczby katolików. Solangia Hertz pisze dalej: „(…) «ohydą spustoszenia» jest antykoncepcja (…) zwłaszcza praktykowana przez Jego [Boga] własny lud pod nazwą «naturalnego planowania rodziny». (…) Zaplanowana, by niszczyć dusze i ciała w świętym źródle życia, jakim jest chrześcijańska rodzina, antykoncepcja okazuje się zwieńczeniem i dopełnieniem starej herezji «władcy tego świata», od której wywodzą się wszystkie herezje chrześcijaństwa. Za jej pomocą Lucyfer ma nadzieję zniszczyć Kościół taki, jaki zawsze znaliśmy” (Beyond Politics. A Meta-Historical View, The Remnant Press 2003, s. 200).
Antykoncepcja, aborcja i dzieciobójstwo były na przestrzeni wieków związane z czarną magią, której główną cechą jest manipulowanie prawem naturalnym dla osobistych celów. Znawcy Nowego Testamentu łączą greckie słowo pharmakeia (w znaczeniach biblijnych ‘farmacja’, ‘trucicielstwo’, ‘magia’; metaforycznie również ‘zwiedzenie bałwochwalstwem’) z kontrolą urodzeń, zwracając uwagę, że odnosi się ono do sporządzania trucizn dla sekretnych celów. Hertz pisze, że bulla papieża Innocentego VIII o czarnoksięstwie, Summis desiderantes affectibus, „promulgowana w roku 1484 i niezwykle aktualna w czasach posoborowych, (…) wymienia zwłaszcza zapobieganie prokreacji jako poważne przestępstwo wyznawców czarnej magii” (Horses and Mules, op. cit.).
Antykoncepcja – to nic nowego…Według ks. Saundersa „badania antropologiczne ukazują, że już w starożytności istniały środki sztucznej kontroli urodzin. Medyczne papirusy opisują różne metody antykoncepcyjne stosowane 2700 lat przed Chrystusem, a w Egipcie w roku 1850 przed Chr. Soranos (98–139 po Chr.), grecki lekarz z Efezu, opisał 17 medycznie dopuszczalnych metod antykoncepcji. Również aborcja i dzieciobójstwo nie były odosobnionymi praktykami w Cesarstwie Rzymskim” (The History of Contraception Teachings, „Arlington Catholic Herald”, 2 listopada 1995).
Hertz wyjaśnia, że również wiedza kobiet na temat okresów niepłodnych była szeroko rozpowszechniona w czasach biblijnych: „Przepisy prawa mojżeszowego potwierdzały istnienie praktyki [naturalnej antykoncepcji] poprzez jej potępienie, wyraźnie zakazując stosunków seksualnych w tych [bezpłodnych] okresach. Część spuścizny po chaldejsko-babilońskim gnostycyzmie (…) była przekazywana poza Kościołem z pokolenia na pokolenie za pośrednictwem Talmudu i innych apokryficznych źródeł żydowskich. Sprawy te nie mogły też być obce kabalistycznym uczonym w prawie, którzy stworzyli wielką herezję, systematycznie przedkładając Talmud nad Torę, a których Zbawiciel przestrzegał: «Oto wam zostanie dom wasz pusty» (Mt 23, 38).
Przeniknąwszy do manichejczyków, a od nich do katarów, albigensów, waldensów, jansenistów i innych duchowych spadkobierców heretyckiego judaizmu, przez wieki [naturalna antykoncepcja] nie znajdowała dostępu do głównego nurtu wiernych” (Beyond Politics, op. cit., s. 201).
Z pewnością metoda ta nie była nieznana Ojcom Kościoła – św. Augustyn wymienia „naturalną antykoncepcję” wśród błędów manichejczyków. Była ona jednak obca chrześcijaństwu przez ponad 1900 lat. Chrześcijańskie nauczanie pozostawało jednomyślne w sprawie antykoncepcji – nie było w tej kwestii żadnych wątpliwości i pytań. Pogląd ten podzielali również protestanci. Luter nauczał, że grzech Onana był większy niż cudzołóstwo czy kazirodztwo, posługując się tym ustępem jako punktem wyjściowym dla potępienia wszelkich form antykoncepcji, Kalwin nazywał ją „potwornością”.
Nauczanie Kościoła: To Bóg otwiera i zamyka łono kobietyW czasach biblijnych dzieci były uważane przez naród wybrany za błogosławieństwo, lud ten rozumiał również, że to Bóg otwiera i zamyka łono kobiety. Izaak, św. Jan Chrzciciel, Najświętsza Maryja Panna i sam Zbawiciel poczęci byli w szczególnych okolicznościach. Istoty ludzkie mogły współpracować przy prokreacji, jednak to Bóg był dawcą życia. Dotknięci bezpłodnością modlili się o położenie kresu ich hańbie, a obdarzeni licznym potomstwem wysławiali Boga za Jego hojność.
Prawo mojżeszowe (Pwt 25, 5–10) wymagało, by w przypadku śmierci starszego brata kolejny pod względem starszeństwa poślubiał wdowę po nim dla zachowania ciągłości rodu. Księga Rodzaju opowiada historię Onana, który idąc za nakazem prawa, poślubił Tamar, wdowę po swym zmarłym bracie. „On wiedząc, że się nie jemu synowie rodzić mieli, gdy wchodził do żony brata swego, wypuszczał nasienie na ziemię, aby się dzieci imienia brata jego nie rodziły. I z tej przyczyny zabił go Pan, bo czynił rzecz obrzydliwą” (Rdz 38, 9–10).
Tobiasz i SaraPublikowany w odcinkach artykuł Solangii Hertz Horses and Mules (‘Konie i muły’) odwoływał się do historii z Księgi Tobiasza, wiążąc ją z katolicką teologią małżeństwa. Po wskazaniu, że do czasów tryumfu modernizmu księga ta była uważana za historyczną, S. Hertz zauważa, iż „podobnie jak w przypadku całego Pisma św. możliwa jest jej interpretacja alegoryczna i trzeba z niej wyciągnąć wnioski. (…) [Jest to] historia rodziny zranionej przez rajski upadek (…) podążającej przechodzącą przez wrogie terytoria drogą ku odkupieniu” („The Remnant”, 15 stycznia 1997).
Młody Tobiasz, wywodzący się z rodziny deportowanej do Niniwy, odbywa podróż do domu swego krewnego w towarzystwie archanioła Rafała (którego imię oznacza ‘Bóg uzdrawia’). Sara, córka jego krewniaka, opętana jest przez demona Asmodeusza, który uśmiercił siedmiu jej mężów podczas nocy poślubnych. Archanioł poucza Tobiasza, by poślubił Sarę, a następnie spędził trzy kolejne noce na wspólnej z nią modlitwie. „Lecz po trzeciej nocy weźmiesz pannę z bojaźnią Pańską, bardziej przejęty pragnieniem dziatek, niźli lubością, żebyś w potomstwie Abrahamowym dostąpił błogosławieństwa w synach” (Tb 6, 22).
Archanioł oświeca też Tobiasza co do prawdziwej kondycji małżeństwa w społeczeństwie ludzkim po grzechu pierwszych rodziców, w którym bez Bożej pomocy ludzie zostają wydani na pastwę diabła: „Ci bowiem, którzy w małżeństwo tak wstępują, że Boga od siebie i ze serca swego wyrzucają, a swej lubości tak zadośćczynią, jak koń i muł, które rozumu nie mają, nad tymi czart ma moc” (Tb 6, 17).
„Metafora wybrana przez anielską inteligencję znakomicie stosuje się do osób wypaczających cel małżeństwa w ciągu całej historii rodzaju ludzkiego, nade wszystko jednak do ludzi będących wytworami współczesnej edukacji seksualnej. Nawet bardzo ograniczona znajomość zachowania ogierów potwierdza ich niezwykle silny popęd płciowy, tak silny, że oznacza to konieczność ich kastracji w przypadku, gdy mają służyć jako zwykłe wierzchowce. A trudno o bardziej stosownego kompana dla ogiera niż muł. Niezależnie od płci to aroganckie, zmysłowe stworzenie (…) uważane jest za bezpłodne. (…) Te dwa stworzenia «bezrozumne» w znakomity sposób się więc uzupełniają, wyobrażając nieograniczoną żądzę połączoną z beztroską bezpłodnością (…).
Księga Tobiasza ukazuje jedyne możliwe remedium na zdegenerowaną mentalność antykoncepcyjną, wskazując, że poszukiwanie przyjemności zmysłowych przy równoczesnym unikaniu potomstwa – nawet w małżeństwie – oznacza stosowanie się do szatańskiego planu.
Asmodeusz – wódz sił skierowanych przeciwko życiu – jest promotorem wszelkich praktyk antykoncepcyjnych, jakie widział świat. Za przyzwoleniem Boga działa, by karać występnych i oczyszczać wybranych, atakuje życie u samego jego źródła, wykorzystując ukryte pragnienia i intencje potencjalnych rodziców. Jako swą ulubioną broń wykorzystuje ich wzajemne pożądanie, odziedziczone po pierwszych rodzicach, skrywając je pod pozorami «odpowiedzialnego rodzicielstwa». (…) Siły zła toczące walkę z chrześcijańskim małżeństwem nie mogą zostać unicestwione, gdyż są one nieśmiertelne i duchowe, działają też za Bożym przyzwoleniem – ich starania mogą jednak zostać udaremnione, jeśli będzie się postępować zgodnie z radą św. Rafała Archanioła.
Nauczanie Kościoła — papieskie i patrystyczneJak pisze Solangia Hertz, do roku 1930 „zdeklarowani katolicy powszechnie akceptowali to, że głównym celem małżeństwa jest zrodzenie i wychowanie potomstwa, któremu to celowi podporządkowane musi być leczenie pożądliwości, przyjemność małżonków czy ubogacanie ich osobowości, które to cele przedstawiane były w najlepszym razie jako skutki uboczne” (Beyond Politics, s. 211). Święty Augustyn utrzymywał, że „bezprawny i występny jest nawet stosunek z prawowitą małżonką, jeśli zapobiega się przy tym poczęciu potomstwa” (cyt. za: J. Fellows, Radical Faith: John Paul II and the Transitional Church, „The Remnant” 15 listopada 1997). Pius XI przytaczał słowa tego świętego w swej encyklice Casti connubii, wyjaśniając dalej, że „ktokolwiek użyje małżeństwa w ten sposób, by umyślnie udaremnić naturalną siłę rozrodczą, łamie prawo Boże oraz prawo przyrodzone i obciąża sumienie swoje grzechem ciężkim”.
Święty Augustyn w dziele O obyczajach Kościoła katolickiego i obyczajach manichejczyków pisze: „Czy to nie wy zwykliście napominać nas, byśmy uważali na czas po miesięcznym oczyszczeniu, gdy kobieta najłatwiej może począć, byśmy powstrzymywali się w tym czasie od stosunków, żeby dusza nie połączyła się z ciałem? Wynika z tego, że uważacie, iż celem małżeństwa nie jest rodzenie potomstwa, lecz leczenie pożądliwości. Małżeństwo, jak głoszą same tablice małżeńskie, łączy mężczyznę i kobietę dla zrodzenia dzieci. Ktokolwiek twierdzi, że poczęcie dzieci jest większym złem niż stosunek, który zapobiega celowi małżeństwa, sprawia, że kobieta nie jest już żoną, a nierządnicą, która po otrzymaniu podarków łączy się z mężczyzną, by zaspokoić jego pożądliwość. Jeśli jest żona, jest i małżeństwo. Nie ma jednak małżeństwa tam, gdzie zapobiega się macierzyństwu, gdyż w takim przypadku nie ma i żony”.
Między uznaniem głównego celu małżeństwa a zakazem antykoncepcji istnieje ścisły związek. Jeszcze w latach 30. XX wieku dla katolików nie do pomyślenia był zarówno rozwód, jak i rozmyślne ubezpładnianie aktu małżeńskiego tak, by służył jedynie przyjemności małżonków. Hertz zauważa, że „gdy św. Tomasz z Akwinu nauczał w Sumie, iż akt małżeński, którego celem jest pożądliwość, jest zawsze grzeszny, potwierdzał w ten sposób jedynie stałe nauczanie Kościoła” (Horses and Mules, „The Remnant” 15 stycznia 1997). Autorka dowodzi tego, cytując nie tylko św. Tomasza, ale i św. Augus¬tyna, św. Hieronima i św. Grzegorza Wielkiego. Ich opinie w tej kwestii są całkowicie zgodne. Zasadniczym celem małżeństwa jest zrodzenie potomstwa, a stosunki podejmowane w tym celu lub dla wywiązania się z obowiązków małżeńskich nie pociągają za sobą winy. Jednak stosunki podejmowane jedynie dla zaspokojenia pożądliwości, nawet między prawnie poślubionymi małżonkami, są grzechem powszednim. Bł. Innocenty XI potwierdził tę tradycyjną doktrynę, formalnie potępiając opinię, że akt małżeński podejmowany jedynie dla zaspokojenia przyjemności może być wolny od grzechu (Denz 1159).
Demoniczna ofensywaDo lat 30. XX wieku nie tylko wszystkie wyznania chrześcijańskie nauczały zgodnie, że antykoncepcja jest złem. Nie aprobował jej nawet świat świecki. Państwowy zakaz sprzedaży środków antykoncepcyjnych nie był dziełem katolickich ustawodawców. Dopiero podczas zorganizowanej w 1930 r. konferencji w Lambeth anglikanie — pierwsza spośród denominacji chrześcijańskich — zmienili swe stanowisko w kwestii antykoncepcji (poprzednio potępili kontrolę urodzeń w latach 1908 i 1920). Anglikańscy „biskupi” uchwalili rezolucję, która zezwalała na kontrolę urodzeń w przypadkach rodzin „odczuwających wyraźnie moralny obowiązek częściowego lub całkowitego ograniczenia liczby potomstwa”. „Główną i nasuwającą się samoistnie” metodą było „całkowite powstrzymywanie się od pożycia (…) prowadząc życie oparte na dyscyplinie i samokontroli, przy pomocy Ducha Świętego”, miały być jednak dozwolone również inne, sztuczne metody.
Wedle Jerzego Sim Johnsona: „«The Washington Post» był równie oburzony jak Pius XI. Większości chrześcijan wydawało się czymś oczywistym, że rozmyślne hamowanie życiodajnej funkcji płci jest poważnym nieuporządkowaniem” (Contraception, Why Not?). Katoliccy teologowie sprzeciwiali się anulowaniu przez państwa praw zakazujących sprzedaży środków antykoncepcyjnych jeszcze na początku lat 60. W 1962 r. pismo „America” wyraziło sprzeciw wobec wydawaniu pieniędzy podatników na kontrolę urodzeń, a rok później skrytykowało ostro sprzedaż pigułki antykoncepcyjnej doktora Rocka.
Anna Roche Muggeridge zauważa, że w 1963 r. jezuici Jan Ford oraz Gerald Kelly pisali w powszechnie używanym podręczniku teologicznym Contemporary Moral Theology: „Kościół jest tak nieubłagany w nauczaniu, że antykoncepcja jest aktem wewnętrznie złym, iż jakakolwiek zasadnicza zmiana w tym nauczaniu nie jest możliwa. Nauczanie to ma character nieodwołalny” (The Desolate City: Revolution in the Catholic Church, s. 77–78).
Muggeridge pisze dalej: „W latach 60. większość katolików (…) uznawała nauczanie Kościoła w kwestii etyki seksualnej, podobnie jak we wszystkich innych kwestiach moralnych, ze względu na wyznawaną wiarę w autorytet Kościoła. A przekonanie o prawdziwości tej nauki zobowiązywało ich do posłuszeństwa. Katolicy akceptowali doktrynę Kościoła, podchodząc do trudnego nauczania o małżeństwie z różnym stopniem heroizmu. Będąc grzesznikami, prawdopodobnie naruszali je tak samo często, jak inne naturalne prawa moralne. Jednak nawet wówczas, gdy byli im całkowicie nieposłuszni, nadal akceptowali kompetencję Kościoła do nauczania w tych kwestiach. Nieposłuszni katolicy, wiedząc, że nie mają silnego postanowienia poprawy, nie przystępowali do sakramentów aż do momentu, gdy wskutek [odzyskania] łaski lub innych okoliczności mogli ponownie przystąpić do Komunii św.” (Desolate City, s. 105).
Propagowanie sztucznej antykoncepcji. Atak na autorytet KościołaMuggeridge zauważa, że „wierność nauczaniu Kościoła na temat małżeństwa zanikła bardzo szybko, począwszy od roku 1963. Pierwszego ważnego wyłomu na froncie teologicznym dokonał Edward Schillebeeckx, który w holenderskim tygodniku katolickim dowodził, iż otwartość na prokreację odnosi się raczej do całego trwania małżeństwa, niż do każdorazowego aktu” (Desolate City, s. 78). Zarówno on sam jak i inni teologowie modernistyczni uważali pigułkę antykoncepcyjną za moralnie dopuszczalną i lobbowali za zmianą w nauczaniu Kościoła w tej kwestii.
Skandal na Uniwersytecie Notre Dame Kluczową rolę w ataku na nauczanie Kościoła odegrał ks. Teodor M. Hesburgh, rektor Uniwersytetu Notre Dame i dyrektor Rady Stosunków Międzynarodowych. Michał Jones pisał o tajnych spotkaniach ks. Hesburgha z Radą ds. Zaludnienia (The Population Council), założoną przez Fundację Rockefellera w celu podkopywania stanowiska Kościoła w kwestii antykoncepcji („Ethnic Cleansing, Philadelphia Style”, Culture Wars, s. 78). Fundacja Rockefellera, która finansuje aktywnie na całym świecie „kontrolę populacji” oraz aborcję, odwdzięczyła się później ks. Hesburghowi prezesurą w radzie naukowej.
Celem tych zabiegów było, co jest również intencją szatana, zmniejszenie liczby katolików. Badanie przeprowadzone w czasie wojny przez Jana Deweya w polskiej społeczności Filadelfii udowodniły (…), że katolicyzm i zasady masońskie były traktowane jako nie do pogodzenia. W zespole Deweya pracowali bracia Blanshard, a opracowany przez nich raport końcowy głosił, iż „sprawdzianem wartości każdej instytucji czy społeczności jest to, (…) do jakiego stopnia umożliwia ona absolutną wolność rozwoju i w jakim stopniu zachęca do niej swych członków”. Jak stwierdził Jones, polski katolicyzm zawiódł. „Jest to świat, który nie jest naszym światem, świat, w którym niezależny krytycyzm i bezinteresowna nauka musza pozostać nieznane, świat, w którym wciąż pokutują prymitywne wyobrażenia i fantazje rodem ze średniowiecza” („Jour¬nal of American History”, czerwiec 1997, s. 105–106; cyt. za Jonesem). Katolickie dzielnice robotnicze dawały liczne powołania kapłańskie, miały też silną reprezentację polityczną, a powojenny wzrost populacji groził wzrostem wpływów katolickich. Na tym właśnie polegał „problem katolicki” — a rozwiązaniem była antykoncepcja.
Komisja ds. Kontroli UrodzeńPapież Jan XXIII (Anioł Roncalli) mianował trzech naukowców i trzech teologów do watykańskiej komisji ustanowionej w 1963 r. dla zajęcia się kwestią nowej pigułki antykoncepcyjnej. Ksiądz prałat Jerzy Kelly zauważa, że „grupa ta działała bez żadnych wytycznych, co było dość niezwykłe, biorąc pod uwagę ważność problemu” (Keeping the Church Catholic with John Paul II, s. 31). Papież Roncalli zmarł, nim komisja zebrała się na swej pierwszej sesji.
W 1964 r. Paweł VI (Jan Chrzciciel Montini) mianował do wspomnianej komisji 46 nowych członków. „W kwietniu 1964 r. znany niemiecki redemptorysta i peritus (‘ekspert’) soborowy o. Bernard Häring zwrócił się do komisji o zarzucenie argumentacji opartej na prawie naturalnym, na której opierało się zasadniczo nauczanie Kościoła w kwestii antykoncepcji. (…) Wpływowy korespondent dziennika „Time” na II Soborze Watykańskim Robert Kaiser określił interwencję o. Häringa jako «punkt zwrotny w pracy komisji». Od tego czasu w dyskusji komisji dotyczącej małżeństwa akcent został przesunięty z wymiaru obiektywnego, społecznego i wiecznego na subiektywny, osobisty i doczesny” (Desolate City, s. 79).
Równocześnie podczas trzeciej sesji soboru rewizjonistyczna teologia ojców Häringa i Schillebeeckxa stała się przedmiotem obrad w dyskusji nad wizją małżeństwa w dokumencie Gaudium et spes. Kardynałowie Leger i Suenens argumentowali na rzecz nowego rozumienia małżeństwa, które czyniłoby uprawnionym akty małżeńskie bez odniesienia do prokreacji — co stanowiłoby zignorowanie orzeczenia Innocentego XI. Domagano się odejścia od hierarchicznego uporządkowania celów małżeństwa.
Na początku 1966 r. papież Montini poszerzył skład komisji o siedmiu kardynałów i dziewięciu biskupów, wśród których znajdował się bp Karol Wojtyła. Ostateczne głosowanie dało wynik 64 do 4 na korzyść zniesienia zakazu antykoncepcji. Większość argumentowała, że „w umysłowości współczesnego człowieka dokonała się pewna zmiana. Stworzony przez Boga i obdarzony wolnością oraz odpowiedzialnością, czuje się bardziej zgodny ze swą rozumną naturą, gdy dla osiągnięcia celów instytucji małżeństwa posługuje się swą wiedzą do ingerencji w biologiczny proces natury, niż gdyby pozostawił to przypadkowi” (cyt. za: Kelly, s. 43). Większość członków komisji starała się też usprawiedliwić swe stanowisko okolicznością, że to, co obecnie nazywamy naturalnym planowaniem rodziny, jest po prostu inną formą antykoncepcji, ponieważ intencja jest taka sama.
Przez pięć lat, które upłynęły od utworzenia wspomnianej komisji do ogłoszenia encykliki Humanæ vitæ, opinia publiczna była urabiana przez zdeklarowanych teologów modernistycznych i rzekome przecieki z prac komisji. Uniwersytet Notre Dame kontynuował swą kampanię podkopywania katolickiego nauczania, a kardynał Suenens i ojciec Häring udali się do Stanów, agitując na rzecz zmian. Wedle słów księdza prałata Kelly’ego: „Skoro tylko ujawniono wyniki [prac komisji], skutek ich był natychmiastowy i trojaki:
• Zrodziły się wątpliwości co do wiarygodności Urzędu Nauczycielskiego Kościoła;
• Opinie naukowe niezależne od Magisterium uzyskały status nauki katolickiej i wsparcie hierarchów;
• W powszechnej opinii wzmocniło się przekonanie o roli sumienia jako ostatecznego arbitra odnośnie do tego, co jest słuszne, a co nie”.
Badania przeprowadzone przez „Newsweek” w 1967 r. wykazały, że 73% katolików w USA było przychylnie nastawionych do możliwych zmian w kwestii antykoncepcji.
Nagroda za odstępstwoWedług Jonesa, to właśnie Hesburgh zaaranżował audiencję Nelsona Rockefellera u Pawła VI, podczas której ten pierwszy zaofiarował się, że napisze dla papieża encyklikę o kontroli urodzeń. Co prawda propozycja nie została przyjęta, nie zniechęciło to jednak rzeczników regulacji urodzeń z otoczenia Rockefellera do podejmowania kolejnych prób ingerencji w decyzje Stolicy Apostolskiej. Jones ujawnia, że socjolog Donald Barrett starał się u Population Council, organizacji promującej antykoncepcję i aborcję, o 500 tys. dolarów subwencji dla Uniwersytetu Notre Dame. Jego prośba została przekazana Fundacji Forda, która natychmiast przyznała dotację, podczas gdy Barrett i Noonan zastanawiali się nad zwróceniem się o wsparcie do obradującej w Rzymie Komisji ds. Kontroli Urodzeń! Należąca do Christian Family Movement Patrycja Crowley, będąca równocześnie członkiem tej komisji od samego początku jej istnienia, należała do kontestatorów Humanæ vitæ — za co spotkał ją awans w postaci nominacji na organizatora sympozjów finansowanych przez Rockefellera we Włoszech.
Bunt i jego konsekwencjeW encyklice Humanæ vitæ Paweł VI „powtarzał niezmienne nauczanie [przeciwne sztucznej antykoncepcji], zyskując nienawiść dysydentów; jednak przez samo to, że nie starał się wzmocnić rangi tego nauczania i przywołać do porządku wpływowych biskupów, którzy publicznie je kwestionowali, zasłużył sobie równocześnie na nieufność ze strony sporej jeszcze liczby posłusznych katolików, którzy skądinąd występowali w jego obronie” (The Desolate City, s. 83). Sama encyklika jest wewnętrznie niespójna, a dzięki niej rewolucjoniści wzmocnili swoje pozycje w wyniku zakwestionowania hierarchicznego porządku celów małżeństwa. Gdy Paweł VI ogłosił tę encyklikę, „miał nadzieję, że wywoła ona «ożywioną dyskusję». Jeśli jednak antykoncepcja stoi, jak twierdzi Humanæ vitæ, w sprzeczności «zarówno z planem Bożym, według którego małżeństwo zostało ustanowione, jak i z wolą Pierwszego Twórcy ludzkiego życia», to nad czym tu jeszcze debatować? W encyklice papież stwierdził, że urząd nauczycielski Kościoła wykonuje władzę powierzoną mu przez Chrystusa, by interpretować w sposób autentyczny i autorytatywny nie tylko Ewangelię, ale również naturalne prawo moralne. Równocześnie jednak mający zabrać głos podczas konferencji prasowej rzecznik Watykanu został poinstruowany, by na pytanie o rangę doktrynalną Humanæ vitæ odpowiedzieć, że encyklika ta nie miała stać się nauczaniem nieomylnym” (ibid., s. 84). W ten sposób sam papież otworzył drogę do wyniszczającej wojny o antykoncepcję w łonie Kościoła.
Humanæ vitæ została ogłoszona w lipcu 1968 r. i natychmiast spotkała się ze zorganizowanym oporem. Ksiądz Karol Curran zebrał 87 podpisów pod protestem zgłoszonym już następnego dnia (był tam również podpis jego mentora, o. Bernarda Häringa).
Według Muggeridge’a, rewolucjoniści posłużyli się pretekstem antykoncepcji, żeby wprowadzić do katolickiego światopoglądu protestancki element prywatnego osądu — podkopując przez to władzę nauczycielską Kościoła w każdej innej kwestii. Już podczas pierwszej konferencji prasowej dysydenci skrytykowali Pawła VI, stwierdzając, że „encyklika zakłada, iż Kościół jest tożsamy z hierarchią. (…) Demonstruje ona [ponadto] ograniczone i pozytywistyczne wyobrażenie o władzy papieskiej, na co wskazuje odrzucenie poglądu większości, zaprezentowanego przez komisję powołaną do zbadania tej kwestii”. Oświadczenie kończyło się stwierdzeniem: „Jako teologowie rzymskokatoliccy, świadomi naszych obowiązków i ograniczeń, wnosimy, by małżonkowie mogli w odpowiedzialny sposób i wedle swego sumienia decydować, czy sztuczna antykoncepcja w pewnych okolicznościach jest dozwolona lub wręcz konieczna dla zachowania i rozwijania wartości i świętości małżeństwa” (ibid., s. 87).
Jak zauważa Muggeridge, ci katolicy, którzy zaakceptowali stanowisko dysydenckich teologów wobec antykoncepcji, czuli się dzięki nim „usprawiedliwieni, wdając się w romans z rewolucyjną ideologią” (ibid., s. 80). Procent amerykańskich katoliczek, które uległy tej pokusie, był znaczący. Liczba stosujących kontrolę urodzeń zwiększyła się z 30% w 1955 r. do 53% w 1968 r. Muggeridge przytacza wyniki badań przeprowadzonych przez Andrzeja Greeleya, wedle których w latach 1963 – 1974 sprzeciw wobec antykoncepcji osłabł z 52% do 13%.
Promowanie „naturalnej antykoncepcji”: atak na cel małżeństwaJednakże pewna liczba katolików, mimo nieustannego podburzania ze strony teologów apostatów, pozostała niechętna wobec stanowiącej odstępstwo od stanowiska Rzymu sztucznej antykoncepcji. Ci lojalni wierni byli gotowi ponosić ofiary, jakich wymagał od nich Kościół. W stosunku do tych katolików Asmodeusz miał inny plan: naturalne planowanie rodziny (NPR).
Według tradycyjnego nauczania Kościoła (zob. deklaracja Świętego Oficjum zatwierdzona przez Piusa XII, AAS 36 [1944], s. 103) za główny cel małżeństwa uznawano zrodzenie i wychowanie potomstwa, a wzajemna pomoc małżonków i uśmierzenie pożądliwości należały do celów drugorzędnych. Dopóki nauczanie Kościoła dotyczące celów małżeństwa pozostawało nienaruszone, dopóty naturalne planowanie rodziny — posiadające wyraźnie antykoncepcyjną intencję — było co najmniej podejrzane. Po to, by w dobrej katolickiej rodzinie zaszczepić naturalną antykoncepcję, konieczna była zmiana nauczania Kościoła.
Śledząc dalszy rozwój wydarzeń można zaobserwować, że odejściu od traktowania prokreacji jako głównego celu małżeństwa towarzyszy dramatyczny wzrost akceptacji naturalnej antykoncepcji. W ciągu zaledwie kilku dziesięcioleci pozbawiona zahamowań, wyraźnie antykoncepcyjna w swej intencji praktyka starła z siebie odwieczne znamię grzechu — zaczęto ją nawet uważać za przejaw cnoty.
„Miłość i odpowiedzialność”W artykule publikowanym w kolejnych numerach „The Remnant” Fellows przedstawił proces stopniowego przesuwania akcentów w nauce dotyczącej celów małżeństwa, aż do opublikowanej w 1960 r. książki bp. Karola Wojtyły Miłość i odpowiedzialność. „Choć bp Wojtyła uznawał znaczenie prokreacji w małżeństwie, skupiał się jednak przede wszystkim na tym, co obecnie bywa nazywane «aspektem jednoczącym» — relacjach seksualnych między mężem a żoną. (…) Książka bp. Wojtyły jest pełna rozważań nad «zaspokojeniem seksualnym niezadowolonych żon, które udają orgazm» i «fundamentalnym znaczeniem upewnienia się, czy parter szczytował». (…) Wojtyła dołączył do książki również kilka tabel ilustrujących płodność kobiety, wraz z wyjaśnieniami i opisem «układu żeńskich narządów płciowych»” (Radical Faith, „The Remnant”, 15 listopada 1997).
Według Fellowsa „nie wiadomo, czy bp Wojtyła rzeczywiście miał intencję zrównania rangi pożycia seksualnego między małżonkami z danym przez Boga nakazem prokreacji, taki był jednak praktyczny wniosek płynący z Miłości i odpowiedzialności. (…) Zainteresowanie biskupa stosunkiem małżeńskim, przy równoczesnym lekceważeniu głównego celu, czyli prokreacji, było reminiscencją poglądów pewnych teologów, potępionych przez Piusa XII za nauczanie, iż «drugorzędne cele małżeństwa nie są podporządkowane celowi głównemu, ale mają równe mu znaczenie i są od niego niezależne»” (ibid.).
Nauczanie encyklik i dokumentów soboruEncyklina Casti connubii stanowi doskonały probierz, wedle którego można oceniać różne dewiacje doktrynalne. Pius XI potwierdził w niej niezmienne Magisterium dotyczące zarówno głównego celu małżeństwa, jak i „wewnętrznie grzesznej” natury rozmyślnego odbierania mu skuteczności.
W alokucji do włoskich położnych Pius XII potwierdził tradycyjne nauczanie, że prokreacja jest głównym celem małżeństwa. Równocześnie poczynił koncesję na rzecz „trudnych przypadków”, nie szczędząc przy tym jednak złowieszczych ostrzeżeń dotyczących sytuacji, w których warunki moralnej dopuszczalności NPR byłyby naruszane.
Abp Karol Wojtyła odegrał znaczącą rolę w opracowywaniu szkicu Gaudium et spes. Michał Davies nazwał ten dokument „przygnębiającą mieszanką chrześcijaństwa i humanistycznej utopii”. Biskup Wojtyła już jako Jan Paweł II poczuwał się do wdzięczności wobec liberalnych teologów, takich jak o. Iwon Congar OP i ks. Henryk de Lubac SI, którzy — jak zauważył Fellows — zostali „publicznie skarceni przez Piusa XII za głoszenie modernistycznych poglądów. W rezultacie Vaticanum II de Lubac i Congar zostali zrehabilitowani. Dzięki wspólnej z bp. Wojtyłą pracy nad Gaudium et spes niewykazujący najmniejszej skruchy teologowie zostali po latach, gdy biskup stał się papieżem, wynagrodzeni kapeluszami kardynalskimi”.
W Gaudium et spes wyrażono pochwałę prokreacji, stwierdzono jednak równocześnie, że „małżeństwo nie jest ustanowione jedynie dla rodzenia potomstwa”. Gaudium et spes „pod przykrywką przemawiania językiem duszpasterskim rozmyślnie przemilcza nauczanie Kościoła, że prokreacja jest głównym celem małżeństwa, a miłość małżeńska jedynie celem drugorzędnym. Uczyniono to, «by w sposób szczególny uwypuklić jednoczący aspekt małżeństwa»” (ibid.).
Sztuczna antykoncepcja nie została wyraźnie potępiona, dokument czyni również zawoalowaną aluzję do naturalnego planowania rodziny. Prerogatywy dotyczące prokreacji zostały odebrane Bogu i przekazane małżonkom: „Pogląd ten winni małżonkowie ustalać ostatecznie wobec Boga” (§ 50). Gaudium et spes stwierdzała, że „wedle niemal zgodnego zapatrywania wierzących i niewierzących wszystkie rzeczy, które są na ziemi, należy skierować ku człowiekowi, stanowiącemu ich ośrodek i szczyt” (§ 12).
Fellows zauważa, że „ewolucja nowinek wprowadzanych w Gaudium et spes (przedstawianie prokreacji i miłości małżeńskiej jako równorzędnych celów) znajduje kontynuację w Humanæ vitæ. (…) Wśród biografów Wojtyły istnieje zgoda co do tego, że jego wpływ na ostateczny kształt tego dokumentu — zarówno jako konsultanta, jak też jako współautora — był znaczący. Dowód na to można odnaleźć w metodzie zastosowanej przez autorów Humanæ vitæ, użytej już uprzednio przez bp. Wojtyłę w książce Miłość i odpowiedzialność. Wspomniana metoda polega na tym, by napomykać jedynie ogólnikowo o «poważnych powodach» koniecznych do usprawiedliwienia NPR, przy równoczesnym podkreślaniu (…) człowieczeństwa męża i żony oraz tego, jak naturalne planowanie rodziny jest istotne dla podtrzymania więzi małżeńskiej” (ibid.).
Oficjalnym debiutem naturalnego planowania rodziny była właśnie encyklika. Fellows zauważa, że „słuszne powody” przytaczane w Humanæ vitæ jako usprawiedliwienie dla stosowania NPR „są tradycyjnymi drugorzędnymi celami małżeństwa, co do których Pius XI i Pius XII (oraz wszyscy poprzedzający ich papieże) podkreślali, że muszą pozostać podporządkowane głównemu celowi, jakim jest prokreacja. Poprzez zręczne parafrazy i układ tekstu autorzy Humanæ vitæ zdają się sugerować, że Pius XII traktował «świadczenie sobie wzajemnej miłości» i «dochowywanie przyrzeczonej wzajemnej wierności» jako usprawiedliwienie dla stosowania NPR. Pius XII nigdy tego nie nauczał, kard. Wojtyła natomiast — owszem. Nadal to czyni”.
Podczas gdy większość świata katolickiego wyrażała ubolewanie z powodu powtórzenia w Humanæ vitæ tradycyjnego potępienia sztucznej antykoncepcji, zaledwie kilku bystrych obserwatorów dostrzegło rewolucję wyrażoną w przesunięciu akcentów. Noonan z Uniwersytetu Notre Dame dowodził, że gdy zinterpretuje się ją właściwie, encyklika ta zawiera de facto papieską aprobatę wobec antykoncepcji, wyrażoną poprzez nadanie równej wartości celom małżeństwa. „Jest jasne — pisał — że nie każdy akt musi być otwarty na przekazywanie życia”. Noonan zrezygnował już z argumentów prawa naturalnego na rzecz bardziej subiektywnego, inspirowanego Maritainem, personalizmu.
Kolejnym rewolucyjnym krokiem była adhortacja Familiaris consortio, która nie wspominała już nawet o potrzebie istnienia „poważnych powodów” do stosowania NPR. Zamiast tego wzywała wszystkich do „szerszego, bardziej zdecydowanego i systematycznego wysiłku idącego w kierunku poznania, oceny i stosowania naturalnych metod regulacji płodności”. Jest to zwrot o 180 stopni: obecnie NPR jest traktowane jako postawa „moralnie nakazana, (…) nie zaś coś, co jest dozwolone w wyjątkowych okolicznościach, ale czymś koniecznym i obowiązkowym” — przynajmniej według o. Władysława Skrzydlewskiego OP, teologa i rzecznika Papieskiej Rady ds. Rodziny (za: Fellows, „The Remant” z 15 stycznia 1998). Rezultat? — Spróbujcie dziś znaleźć diecezjalny kurs przedmałżeński bez elementów NPR. "