Autor |
Wiadomość |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
Hm, Książę, zastanawia mnie czy można mówić o miłości, skoro człowiek wybiera ze względu na własne dobro? Przecież miłość nie szuka swego, a sam napisałeś, że ta dziewczyna w wyborze kierowała się swoim dobrem a nie Twoim - czy można więc powiedzieć, że Cię kochała? Właśnie to jest dla mnie istotną kwestią w tym temacie - cenienie własnego dobra ponad dobro "kochanej" osoby i opuszczanie jej ze względu na nie. Dla mnie to nie brzmi jak miłość - na pewno nie ta, o której pisał św. Paweł.
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
So sie 06, 2005 8:31 |
|
|
|
 |
Awa
Dołączył(a): Pt sie 05, 2005 12:10 Posty: 1239
|
 A może ta dziewczyna ma rację?
Ja ją rozumiem -może dlatego ,ze jestem dziewczyną?Jest takie obiegowe stwierdzenie ,ze kobiety szukające meża podświadomie sprawdzają czy nadaje się on na ojca.I może w odczuciu tej dziewczyny autor pytania nie nadawał się do tej roli? Miała prawo tak czuc. Może być też tak ,iz nie kochała go a to był pretekst.Zabrakło jej odwagi a może nie chciała go ranic? Wydaje mi się ,że istnieje kategoria mężczyzn tzw,Piotruś Pan "wiecznie dziecinny,rozrywkowy,nie myslacy poważnie o zyciu.Taki ,,model "wg. mnie też nie jest dobrym materiałem na meża -chyba że się chce niańczyc dzieci i męża.
Dużo tego ,,może,"ponieważ z tym materiałem na meza to różnie bywa.
Wszystko zalezy od szycia?
|
So sie 06, 2005 16:16 |
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
A czy kobiety nie czują pragnienia kształtowania tego materiału? Coś nie pasuje i już jest skreślony? Nie tak dawno na tym forum czytałem opowieść o księciu który zakochał się w dziewczynie, ale nie chciał aby go wybrała ze względu na jego bogactwo, dlatego przebrał się za ogrodnika i wstąpił do niej na służbie. Dziewczyna okropnie go traktowała, poniżała go, zniszczyła różę którą wyhodował i chciał jej dać w prezencie, ale książe był cierpliwy - jego miłość dodawała mu sił i w ciągu kilku lat zmieniła serce dziewczyny - wtedy już kobiety - która przezwyciężyła swoje wady, pokochała księcia i żyli razem długo i szczęśliwie. To tylko baśń, ale jest w niej przekazana prawda o tym jaka jest miłość - czy kobiety nie są zdolne do takiego poświęcenia? Czy widząc wady w jakimś człowieku (oczywiście musi też mieć zalety - bez totalnego masochizmu  ) nie mogą stwierdzić, że chcą zmienić go aby mógł być szczęśliwy, aby nauczył się prawdziwej miłości, odpowiedzialności i stał dobrym mężem?
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
So sie 06, 2005 18:25 |
|
|
|
 |
Awa
Dołączył(a): Pt sie 05, 2005 12:10 Posty: 1239
|
Incognito zgodziłabym sie z twoją wypowiedzią pod jednym warunkiem-że dziewczyna go kocha.W innym przypadku to naprawdę byłby masochizm.Jesteśmy w stanie zaakceptować czyjeś wady ,jeśli tego kogoś kochamy.Inaczej to bez sensu owo ksztaltowanie materiału.Miłość to chyba jednak nie tylko poświęcenie.Wybór męża to szczególny wybór na całe życie i jesli nie ma milosci to te wady beda drażnic.Nawet gdyby wybranek nie wiem jak usilnie nad nimi pracował.
Jeszce jedna refleksja.Załózmy , ze dziewczyna ksztaltuje ten swoj material na meza pracuje nad nim i oto pojawia sie ktos ,,uksztaltowany "taki ,jak go sobie wymarzyla ,co wtedy?
Chyba lepiej wiec nie dawac tzw.falszywej nadziei i powiedziec chłopakowi uczciwie ,że powinni sie rozstac.
|
N sie 07, 2005 12:56 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Coz, najwieszy z tym ambaras, zeby dwoje chcialo naraz. To chyba jasne. I czasem dochodzimy w zyciu do wnioskow, ze osoba, z ktora jestesmy nie jest ta jedyna. I od tego momentu zycie staje sie bardziej uciazliwe.
I czasem trzeba zadac sobie pytanie: czy lepiej rozejsc sie teraz i nie przekreslac tych wspanialych chwil, ktore nas laczyly? Czy moze pomeczyc sie, a za jakis czas rozejsc sie z gorycza i nienawiscia w sercu?
Ja wybralem pierwszy wariant, dzieki temu z moja byla ciage ze soba rozmawiamy, przyjaznimy sie, pomagamy sobie. Ona zrozumiala moja decyzje, teraz przyznaje mi racje. Dzieki temu ciagle mozemy powspominac "stare czasy" siedzac w knajpie ze znajomymi, mozemy smiac sie ze starych sytuacji, kiedy bylismy razem. Nie musimy sie unikac ani stawiac znajomym wyboru: on czy ona, do ktorego dochodzi czesto w sytuacji burzliwego rozstania.
Crosis
|
N sie 07, 2005 13:01 |
|
|
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
Awo, oczywiście zgodzę się, że miłość jest tu warunkiem  Miłość jest wyborem, a żeby dokonać go trzeba pewnego poznania osoby, niemniej jeśli już się zdecyduje to nie ma odwrotu. Jeśli jedna osoba mówi drugiej, że rezygnuje z niej bo nie spełnia kryteriów, to nie kochała jej nigdy.
Co do Twojego pytania - myślę, że jeśli kocha tą osobę, którą kształtuje, to powinna przy niej zostać, powinna być wierna miłości którą ma w sobie. Kochamy ludzi takimi jakimi są, razem z cechami które uważamy za wady. Możemy nad nimi pracować, ale nigdy nie stworzymy ideału, nie ma też się co łudzić że jesteśmy w stanie spotkać ideał - to tylko pozory, a "w praniu" zawsze coś wyjdzie  Jeśli ktoś rezygnuje z jednej osoby na rzecz innej gdyż ta druga jest bliższa ideałowi wybierającego, to jak taka osoba może zdecydować się na małżeństwo i przysiąc miłość do końca życia? Przecież zawsze jest prawdopodobieństwo, że spotkamy kogoś bliższego naszemu ideałowi - ale miłość zobowiązuje. Właściwie jeśli się kogoś kocha, to takie zrezygnowanie na rzecz lepszego nie wchodzi w grę. Miłości trzeba się uczyć już przed ślubem, a ona zobowiązuje. W końcu nie kochamy dla siebie, ale dla drugiego człowieka aby oddać się mu całkowicie. 
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
N sie 07, 2005 15:10 |
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
Ksiaze napisał(a): Widzisz, to jest bardziej skomplikowane jak sie Tobie wydaje.
Pewnie tak, chociaż i tak wydaje mi sie niezmiernie skomplikowane. Ksiaze napisał(a): Ja raz porzadnie oberwalem od zycia, ale nie wiem czy bylbym sprawiedliwym, gdybym wciaz zywil uraze do niej, poniewaz nie miala na tyle odpowiedzialnosci. Zranila. Odeszla. Ona po prostu wybrala lepszego meza i ojca, przy ktorym czulaby sie bardziej szczesliwa. W trakcie wyboru kochala mnie bardzo. Co o tym powiesz? Czy zrobila odpowiedzialnie czy nie?
Nie mogę tego ocenić. Zresztą od początku tej dyskusji chciałem jedynie wykazać, że nie można do tak skompilkowanych problemów przykładać prostych schematów i szufladkować na dobrych i złych (albo odpowiedzialnych i nieodpowiedzialnych) na podstawie krótkich postów jednej ze stron.
|
Wt sie 23, 2005 16:16 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|