Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So sie 09, 2025 8:51



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 112 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następna strona
 Czy nauka moralna Kościoła ewoluowała? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
Spidy napisał(a):
mateola napisał(a):
Wklejam jeszcze raz moje pytanie:
Jak wiele osób na tym forum chcę się dowiedziec, dlaczego wg KK moralne jest unikanie ciąży za pomocą npr a za pomocą innych metod (konkretnie gumka, seks oralny, masturbacja) już nie.

Dwa wymiary moralności:

1. Samo unikanie ciąży - jest moralne tylko wtedy, gdy istnieją "słuszne powody dla wprowadzenia przerw między kolejnymi urodzeniami dzieci" (HV - więcej cytowała mateola). Jest niemoralne jeśli takich powodów brak, nawet gdy stosuje się NPR.


Naturalnie - a te powody moga być różnej natury: i finansowej i zdrowotnej w wymiarze fizycznym i psychicznym, itd... tylko, czy gdyby te powody nie istniały, ludzie w ogóle ograniczali płodność?
Spidy napisał(a):
2. Metody.

a) sztuczne (np. prezerwatywa) - niemoralne, ponieważ...

Takie rozszerzenie zakresu metod "panowania nad światem" zagraża osobie ludzkiej, dla której właściwa jest, i pozostaje, metoda "samo-pano-wania", ona bowiem odpowiada zasadniczej konstytucji osoby. Ona to właśnie jest metodą "naturalną" Rozszerzenie metod "sztucznych" narusza natomiast konstytutywny wymiar osoby, pozbawia człowieka właściwej mu podmiotowości działania, a czyni go przedmiotem manipulacji.
Jan Paweł II, "Mężczyzną i niewiastą stworzył ich..." Tom 4. Sakrament, Rozdz. 3 Prawo życia dał im Bóg w dziedzictwo
http://www.kbroszko.dominikanie.pl/min_t4_3.htm

b) naturalne (okresowa wstrzemięźliwość) - moralnie dobre, zgodne z naturą człowieka.
Należy tu też dodać, że nauka Kościoła nie potępia pieszczot w akcie małżeńskim, ale jasno mówi, co tym pełnym aktem zjednoczenia jest.
Więcej tutaj:
http://forum.wiara.pl/viewtopic.php?p=196072&highlight=#196072

Widzisz... ja wiem, co mówi nauka Kościoła na ten temat, znam zasady. Chciałabym je jeszcze zrozumieć, bo zakładam (naiwnie?), że ich twórcy chcieli mojego dobra. A tłumaczenie, z jakim sie do tej pory spotkłam, nie brzmi przekonująco. Nie dociera do mnie - może nie jestem wystarczająco mądra, oczytana? Ale czy nawet wtedy nie mam prawa do wyjaśnienia na takim poziomie, żeby to do mnie dotarło?
Prawdopodobnie dzieje sie tak dlatego, że zasady tworzą duchowni (z założenia teoretycy), a ja jestem praktykiem (długoletnim...) i najzwyczajniej w świecie ta teoria nie sprawdza sie w moim zyciu. Ktoś na innym podforum porównał tę sytuację do książki kucharskiej, napisanej przez osobę, której z założenia nie wolno dotknąc patelni :-) (Ja bym napisała, że w ogóle wejść do kuchni ;-) )
Moje wątpliwości nei są odosobnione. Wiele kochających sie, dobrych małżeństw katolickich ma podobne problemy, choć najczęsciej ludzie po prostu robią swoje, ignorując zasady, które nie przystają do życia. Coś tu nie pasuje: "albo dajcie nowe klocki, albo zmieńcie ten obrazek..." jak śwpiewał Młynarski.

Nawiązując do Twojej wypowiedzi: mnie najbardziej w tym momencie interesuje, dlaczego w każdej dziedzinie można rozszerzać "panowanie nad światem" i nie grozi to naruszaniem "konstruktywnego wymiaru osoby", natomiast w kwestii seksualnosći katolik jest tak drastycznie ograniczony - może jedynie obserwować, bo inaczej coś mu zagraża.
Co do podmiotowości działania, o którą autor pisze - to trudno mi sobie wyobrazić, że np. kochająca żona trzymając członek swojego męża obcuje z przedmiotem, do którego doczepiony jest jej mąż... podczas, gdy w innej sytuacji, gdy ten członek jest w jej pochwie, obcuje już z całą osobą... przecież to niedorzeczność... człowiek jest znacznei bardziej skomplikowany... a seksualność nie sprowadza sie do tego, gdzie mężczyzna kończy. Czy naprawdę obecność spermy w pochwie jest gwarantem wielopłaszczynowego rozwoju jednostki, rodziny i społeczeństwa?

Jestem wciąż pod wrażeniem pięknej encykliki "Deus Caritas Est", gdzie jej autor przyznaje, że w chrześcijaństwie zawsze były tendencje przeciwne cielesności. Uważam, że cały czas takie myślenie pokutuje w całym Kościele: od hierarchów, po niektórych wyznawców. Jest tam (w DCE) piękny opis harmonii miłości wstępującej (eros) i zstęujące (agape), które wzajemnie dopełnaija się i uzupełniają - tworząc pełnie, tak, jak pełnię tworza cieleność i duchowość istoty ludzkiej. To głęboko humanistyczne podejście rzuca zupełnie inne światło na ludzką seksualność... nie ukrywam, że ten dokument był jedną z przyczyn, dla których odwiedzam różne miejsca i próbuję rozmawiac...

Drogi Spidy, tylko błagam, nie odbieraj tego emocjonalnie - ja chętnie podyskutuję, o ile masz chęć, ale na normalnych zasadach :-) tj, bez argumentów ad personam i obrażania rozmówcy...


Śr paź 11, 2006 8:31
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
KrzysiekFZ napisał(a):
Nalezaloby wiec porowna a/k do noza. Nikt o zdrowych zmyslach nie da noza do reki dziecku- ktore prawie napewno zrobi sobie nim krzywde, ale kazdy pelnoletni moze zakupic noz w sklepie- pytanie do czego go uzyje. Moze nim pokroic chleb, ale moze i pozbawic kogos zycia. Mysle ze jest to trafniejsza metafora.

Podoba mi sie przykład z nożem. Nóż to narzędzie samo w sobie obojętne moralnie - nie jest ani dobry, ani zły. To człowiek nadaje mu moralny kontekst poprzez swoje intencje.
To, że nóż może zranić albo nawet zabić, nie powoduje zakazu jego używania.


Śr paź 11, 2006 8:53
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
mateola napisał(a):
Prawdopodobnie dzieje sie tak dlatego, że zasady tworzą duchowni (z założenia teoretycy), a ja jestem praktykiem (długoletnim...) i najzwyczajniej w świecie ta teoria nie sprawdza sie w moim zyciu.


Właśnie. W tym momecnie trzeba by powiedzieć samemu sobie: tak, jestem wariatem, to co widzę i czuje nie istnieje, wszystko tylko mi się wydaje. Tak naprawdę to traktuję przedmiotowo małżonka, mam na celu wyłącznie zaspakajanie własnych potrzeb i najchętniej pożarłbym własne dzieci. Dopiero NPR może mnie z tego wyzwolić.

mateola napisał(a):
Podoba mi sie przykład z nożem. Nóż to narzędzie samo w sobie obojętne moralnie - nie jest ani dobry, ani zły. To człowiek nadaje mu moralny kontekst poprzez swoje intencje.
To, że nóż może zranić albo nawet zabić, nie powoduje zakazu jego używania.


Dobra, niech będzie nóż ;-) Zresztą, o ile mnie pamięć nie myli, ten przykład był już podawany w licznych wątkach o a-k/NPR.


Śr paź 11, 2006 9:30
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 15, 2005 17:06
Posty: 968
Post 
Mateola, nie będę się wymądrzał, bo nie jestem wieloletnim praktykiem (raptem trzyipółtygodniowym :D ). Więc napiszę tylko tyle, co wiem lub przeczuwam.

mateola napisał(a):
te powody moga być różnej natury: i finansowej i zdrowotnej w wymiarze fizycznym i psychicznym, itd... tylko, czy gdyby te powody nie istniały, ludzie w ogóle ograniczali(by) płodność?

Niestety, część ludzi chyba tak. Dlatego, że poczucie bogactwa (finansowego) jest względne dla wielu ludzi.
Na przykład zawsze można powiedzieć, że nie stać nas na remont pokoju dla dziecka (obecnie to naprawdę spory wydatek), a przecież musi maleństwu być dobrze. Jeden człowiek będzie z tego powodu odkładał jeszcze 2 lata decyzję o poczęciu dziecka, inny tylko kupi łóżeczko i wstawi je do własnego pokoju.

Świat "konsumpcyjny" przekonuje nas, że jest tyle wspaniałości do kupienia, że często tracimy wyczucie, co jest naprawdę niezbędne do godnego życia.

Dlatego warto znać rodziny (choćby z parafii), które żyją na różnej stopie dobrobytu, żeby jakoś własne bogactwa materialne zobiektywizować. Albo przypomnieć sobie Świętą Rodzinę w Betlejem. :)

mateola napisał(a):
dlaczego w każdej dziedzinie można rozszerzać "panowanie nad światem" i nie grozi to naruszaniem "konstruktywnego wymiaru osoby", natomiast w kwestii seksualnosći katolik jest tak drastycznie ograniczony - może jedynie obserwować, bo inaczej coś mu zagraża.
Nie w każdej dziedzinie, nie tam, gdzie narusza to jakikolwiek z boskich (nadanych przez Boga) "wymiarów osoby". A konstruktywny wymiar, to taki, który uzdalnia nas do tworzenia czegoś nowego, wartościowego. W przypadku płciowości, będzie to nowe życie. W przypadku rozumu, będzie to np. nowy, wartościowy wynalazek.

Znów zobaczmy, co oferuje nam świat: seksualność oderwaną od przekazywania życia. Piszesz, że katolik może być w łóżku jedynie obserwatorem. Ale jest wręcz przeciwnie! Właśnie ma uczestniczyć, a nie obserwować! Dla dobra małżeństwa i dzieci, jeśli zostaną powołane do życia. Czyli dla dobra rodziny.

Poza tym naprawdę nie wiem, gdzie są te "drastyczne ograniczenia". Może taki odbiór wskazówek Kościoła to efekt przekonania, że księża nie wiedzą nic o pożyciu małżeńskim? A konfesjonał? A tysiące małżeństw w poradniach rodzinnych? I przy tym ich dystans do sprawy, który umożliwia trzeźwy ogląd problemów?

Cytuj:
Co do podmiotowości działania, o którą autor pisze - to trudno mi sobie wyobrazić, że np. kochająca żona trzymając członek swojego męża obcuje z przedmiotem, do którego doczepiony jest jej mąż... podczas, gdy w innej sytuacji, gdy ten członek jest w jej pochwie, obcuje już z całą osobą...
Nie z "całą osobą" (skąd to sformułowanie?), a w sposób pełny. Jeśli czytałaś "Deus caritas est" to wiesz, że Bóg przemienia swoją mocą miłość eros w agape. Czy dla małżeństwa może być piękniejszy moment na ten cud? Przyjmowanie i obdarowywanie, czułość i odpowiedzialność...

Cytuj:
tłumaczenie, z jakim sie do tej pory spotkłam, nie brzmi przekonująco. Nie dociera do mnie - może nie jestem wystarczająco mądra, oczytana? Ale czy nawet wtedy nie mam prawa do wyjaśnienia na takim poziomie, żeby to do mnie dotarło?
Po to jest to forum. :)

_________________
Nie smuć się zaraz z nieszczęść na świecie, bo nie znasz dobra zamierzonego w wyrokach Bożych, które one niosą z sobą dla wiecznej radości wybranych. (św. Jan od Krzyża)


Śr paź 11, 2006 10:27
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
Spidy napisał(a):
Mateola, nie będę się wymądrzał, bo nie jestem wieloletnim praktykiem (raptem trzyipółtygodniowym :D ). Więc napiszę tylko tyle, co wiem lub przeczuwam.

No to gratulacje! Przyjmij moje naserdeczneijsze życzenia :-)

Spidy napisał(a):
Niestety, część ludzi chyba tak. Dlatego, że poczucie bogactwa (finansowego) jest względne dla wielu ludzi.
Na przykład zawsze można powiedzieć, że nie stać nas na remont pokoju dla dziecka (obecnie to naprawdę spory wydatek), a przecież musi maleństwu być dobrze. Jeden człowiek będzie z tego powodu odkładał jeszcze 2 lata decyzję o poczęciu dziecka, inny tylko kupi łóżeczko i wstawi je do własnego pokoju.

Ale te kwestie należy zostawić samemu małżeństwu - ja nie miałabym odwagi oceniać, kto kieruje sie słusznymi powodami, a kto nie, tym bardziej, że żaden postronny obserwator nie wie naprawdę, jak wygląda sytuacja w danej rodzinie... to w ogóle jest bardzo względne.

Spidy napisał(a):
mateola napisał(a):
dlaczego w każdej dziedzinie można rozszerzać "panowanie nad światem" i nie grozi to naruszaniem "konstruktywnego wymiaru osoby", natomiast w kwestii seksualnosći katolik jest tak drastycznie ograniczony - może jedynie obserwować, bo inaczej coś mu zagraża.
Nie w każdej dziedzinie, nie tam, gdzie narusza to jakikolwiek z boskich (nadanych przez Boga) "wymiarów osoby". A konstruktywny wymiar, to taki, który uzdalnia nas do tworzenia czegoś nowego, wartościowego. W przypadku płciowości, będzie to nowe życie. W przypadku rozumu, będzie to np. nowy, wartościowy wynalazek.

Nie moge sie zgodzić, że w sferze seksualnosći jedynie nowe życie jest taką wartością. Współżycie samo w sobie jest przecież cenne, bo jest podwaliną jednosci małżeństwa, służy tworzeniu klimatu, w którym wzrastać będą dzieci... wzbogacaniu nas samych i zwyczajnej radości życia, o czym jako trzyipółtygodniowy praktyk miałeś okazje sie przekonać :-) (
Spidy napisał(a):
Znów zobaczmy, co oferuje nam świat: seksualność oderwaną od przekazywania życia.

Spidy, sama natura oferuje nam seksualność bez płodności (niepłodne fazy cyklu u kobiety). Czasem natura działa wręcz antykoncepcyjnie, bo sama wie, że w danym czasie poczęcie nie jest wskazane: po porodzie, w przemenopauzie, w czasie choroby itd. nie ma owulacji, a nawt jeśli jest, to faza lutealna jest tak krótka, że ewentuala zygota ginie. Ja nei sugeruję w tym miejscu pigułek ani spiralek, tylko zwracam uwagę, że to niejest wymysł człowieka naszych czasów...
Spidy napisał(a):
Piszesz, że katolik może być w łóżku jedynie obserwatorem. Ale jest wręcz przeciwnie! Właśnie ma uczestniczyć, a nie obserwować! Dla dobra małżeństwa i dzieci, jeśli zostaną powołane do życia. Czyli dla dobra rodziny.

Tu sie nei dogadaliśmy - obserwatorem, bo jedyne, co możemy w ramach planowania rodziny to obserwacja cyklu i nagięcie do niego całego życia, co okazuje sie bardzo wymowne, gdy na świecie są już dzieci.

Spidy napisał(a):
Poza tym naprawdę nie wiem, gdzie są te "drastyczne ograniczenia".

Nie chodzi mi rzecz jasna o 10-20to dniowe okresy wstrzemięźliwości w normalnych cyklach, bo tyle to chyba każdy wytrzyma. Ale okres poporodowy, okres przewlekłej choroby, okres premenopauzy... tu mamy czasami kilka miesiecy sytuacji, w której współżycie jest zawieszone, a na nic iinnego KK nie pozwala. Albo sytuacja skrajna, gdy jedno ma chorobę przenoszoną droga płciową lub staje sie niezdolne do współżycia.
Spidy napisał(a):
Może taki odbiór wskazówek Kościoła to efekt przekonania, że księża nie wiedzą nic o pożyciu małżeńskim? A konfesjonał? A tysiące małżeństw w poradniach rodzinnych? I przy tym ich dystans do sprawy, który umożliwia trzeźwy ogląd problemów?

Nie przeczę, że coś wiedzą, ale nie mają bezpośrednich doświadczeń. Skoro nie przemawia do Ciebie książka kucharska, to może kodeks drogowy stworzony przez ludzi, którzy nigdy nie jeździli samochodami...
Spidy napisał(a):
Nie z "całą osobą" (skąd to sformułowanie?), a w sposób pełny.

Skąd? Z zarzutu przedmiotowego traktowania współmałżonka podczas from seksu innych od "sperma w pochwie". Skoro żona traktuje męża przedmiotowo, to obcuje z przedmiotem...

Spidy napisał(a):
Jeśli czytałaś "Deus caritas est" to wiesz, że Bóg przemienia swoją mocą miłość eros w agape. Czy dla małżeństwa może być piękniejszy moment na ten cud? Przyjmowanie i obdarowywanie, czułość i odpowiedzialność...


Czytałam, zwróciłam uwagę na to, że współistnieją na tym samym poziomie. Eros przechodzi w agape o tyle, że jest w małżeństwie pierwszy, ale potem nie ginie gdzieś w niebycie, bo jest równie istotny jak agape, czego i Tobie życzę :-)


Śr paź 11, 2006 18:52
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 15, 2005 17:06
Posty: 968
Post 
Żeby nie cytować już tyle, to streszczę... Względność poziomu warunków bytowych istnieje, owszem, i dlatego podlega osądowi sumienia (a nawet dwóch sumień :) ). Myślę, że tu się zgadzamy.

Nie pisałem, że jedynie nowe życie jest wartością w sferze seksualności. Myślę, że tu też się zgadzamy. Zaakcentowałem jedynie, że nie wolno wartości nowego życia wyłączyć z aktu małżeńskiego.

To, że natura daje kobiecie czas niepłodny, nie znaczy, że naturalnie ją ubezpładania. A do takiej wizji kobiety (i mężczyzny), jak pisałem, przekonuje nas świat. A to nie ma nic wspólnego z naturą, która cała składa się z cyklów (pory roku, dzień i noc, kwitnienie i owocowanie).
Oczywiście są "zawirowania" i w przyrodzie, i w płodności kobiety. Ale czy jak w wyniku majowych przymrozków wymarznie ziarno, to znaczy, że natura zadziałała antykoncepcyjnie? Zbyt daleko idący wniosek, mateola.

Nie odpowiem Ci przekonywająco nt. długich okresów "zawieszonego współżycia", bo mam zbyt krótki staż. Ale wiem, że warto uważnie wsłuchować się w to, co mówi na ten temat Kościół. I tak wracamy do "Deus caritas est"...
mateola napisał(a):
Czytałam, zwróciłam uwagę na to, że współistnieją na tym samym poziomie. Eros przechodzi w agape o tyle, że jest w małżeństwie pierwszy, ale potem nie ginie gdzieś w niebycie, bo jest równie istotny jak agape

Obawiam się, że nie o to chodziło Benedyktowi XVI. Dokładnie jest tak:

Kocha jednak nie sama dusza, ani nie samo ciało: kocha, człowiek, osoba, która kocha jako stworzenie jednostkowe, złożone z ciała i duszy. Jedynie wówczas, kiedy obydwa wymiary stapiają się naprawdę w jedną całość, człowiek staje się w pełni sobą. Tylko w ten sposób miłość – eros – może dojrzewać, osiągając swoją prawdziwą wielkość.

Jak widzisz to nie eros i agape współistnieją na tym samym poziomie. To ciało i dusza są równe w miłowaniu - może tu się pomyliłaś?
Dalej BXVI wyjaśnia:

Owszem eros pragnie unieść nas "w ekstazie" w kierunku Boskości, prowadząc nas poza nas samych lecz właśnie dlatego wymaga ascezy, wyrzeczeń, oczyszczeń i uzdrowień.

Współistnieją - na pewno. Miłość eros, też jest dobra (o ile nie staje się bożkiem), ale w małżeństwie ma prowadzić do agape. Wtedy można powiedzieć, że te dwa oblicza miłości się stapiają.

Ideał to miłość Boga do nas, a parafrazując BXVI, Bóg gdy kocha nas miłością eros, to jest ona w pełni... agape.

Nigdy nie oderwiemy się jako ludzie od miłości eros, ale kierunek jest na agape. Wracając do tematu - nigdy nie będzie nam łatwo zachować wstrzemięźliwość (bez względu na cel), ale starania muszą być wciąż w tym kierunku - miłości wiecznej (ze względu na cel :D ).

Pozdrawiam

_________________
Nie smuć się zaraz z nieszczęść na świecie, bo nie znasz dobra zamierzonego w wyrokach Bożych, które one niosą z sobą dla wiecznej radości wybranych. (św. Jan od Krzyża)


Pt paź 13, 2006 8:35
Zobacz profil
Post 
KrzysiekFZ napisał(a):

Problem w tym, ze MSWiA nie zabrania zakupu broni, lecz reguluje, kto moze ja nabyc. Moga ja posiadac ludzie, ktorzy spelnia szereg warunkow.
Czy malzonkowie, po odpowiednim przeszkoleniu (np. na temat ktore pigulki sa wczesnoporonne) nie mogliby uzyskac "zezwolenia na bron"?
Zreszta porownanie na bron jest nieco niefortunne- pigulki hormonalne moga leczyc, a prezerwatywa moze byc jedynym zabezpieczeniem dla kobiety, ktora jest wykorzystywana przez meza- a trudno znalezc "dobroczynne" zastosowanie dla broni palnej- nawet jezeli zostaje ona uzyta w obronie wlasnej, wtedy moze komus odebrac zycie.


"Zezwolenie na posiadanie broni" tego rodzaju jak opisujesz, Krzysztofie, Kościół mógłby wydać tylko i wyłącznie w wypadku gdyby zaistniała realna konieczność obrony koniecznej.
W przypadku antykoncepcji takiej, jaka jest dziś - oznaczałoby to uznanie przez Kościół, że dziecko jest "wrogiem" człowieka którego można zamordować wg. własnego uznania - a na to Kościół nigdy nie pójdzie gdyż przeczyłby własnej roli powierzonej mu przez Chrystusa.
Stosowanie antykoncepcji jako środka pozwalającego na oderwanie od funkcji prokreacyjnej, godzącej w godność człowieka i stawianie seksu jako metody "relaksu" w oderwaniu od odpowiedzialności za to, co się robi (więcej w temacie NPR a antykoncepcja) - na to również Kościół nigdy nie przystanie.
Może jedynie dopuścić stosowanie nieporonnych środków antykoncepcyjnych w tych nielicznych przypadkach gdzie nie ma możliwości zastosowania metod naturalnych lub ich stosowanie może utrudnić właściwe pożycie małżeńskie (jak np. w przypadku małżonków z których jedno zarażone jest HIV)
Stosowanie środków hormonalnych jako leku jest jak najbardziej wskazane.

Do jutra ;)


Pt paź 13, 2006 17:51
Post 
Tak na wszelki wypadek - podaję linki do właściwych wypowiedzi:
viewtopic.php?p=196919#196919
viewtopic.php?p=196906#196906


Pt paź 13, 2006 17:55

Dołączył(a): Pn kwi 10, 2006 19:27
Posty: 176
Post 
ddv163 napisał(a):
"Zezwolenie na posiadanie broni" tego rodzaju jak opisujesz, Krzysztofie, Kościół mógłby wydać tylko i wyłącznie w wypadku gdyby zaistniała realna konieczność obrony koniecznej.

Uzyskanie zezwolenia na bron palna w Polsce przez przecietnego obywatela graniczy z cudem, zas ci, ktorzy ja posiadaja boja sie jej uzyc- wystarczy sobie przypomniec jak ciagna sie sprawy, gdzie np. policjant postrzelil bandyte probujacego go przejechac.
W Irlandii kady farmer ma prawo do posiadania broni dlugiej a w USA kazdy dorosly, niekarany obywatel ma szanse zakupic bron.
Podobnie jest ze stosunkiem poszczegolnych duchownych do a/k.
ddv163 napisał(a):
W przypadku antykoncepcji takiej, jaka jest dziś - oznaczałoby to uznanie przez Kościół, że dziecko jest "wrogiem" człowieka którego można zamordować wg. własnego uznania - a na to Kościół nigdy nie pójdzie gdyż przeczyłby własnej roli powierzonej mu przez Chrystusa.

Ddv, rozmawiamy o antykoncepcji, a nie o aborcji.
Ale skoro sam podjales temat mordowania dzieci, to odpowiedz mi prosze na pytanie:
Dlaczego Kosciol zezwala na palenie papierosow ?
Bardzo czesto w swoich pstach przekonujesz jak to KK zaciekle broni prawa do zycia kazdego czlowieka od poczecia az po smierc naturalna, dlaczego wiec nie zakaze palenia tytoniu?
Przeprowadzono juz wiele badan ktore jednoznacznie wykazaly szkodliwosc (i to na wiele sposobow) tego nalogu- jest to niszczenie wlasnego, a czasami rowniez i cudzego zycia. Co wiec palacze robia w KK? O ile jeszcze alkohol w niektorych przypadkach bywa praktycznie nieszkodliwy (lampka wina do kolacji, czy kufel piwa przy pieczonej kielbasie) to kazdy papieros wprowadza setki toksycznych substancji i zwiazkow do organizmu. Jest to wyrazne lamanie przykazania "nie zabijaj" , i doprawdy ciezko mi zrozumiec, czemu KK to toleruje?
Tyle sie mowi o kampanii reklamowej oraz wielkim biznesie jaki stoi za a/k- ale zobacz na przemysl tytoniowy- to dopiero potentaci! Zapytaj kogokolwiek ile srodkow a/k zna, a potem zadaj mu pytanie ile marek papierosow jest w stanie wymienic- i kto ma agresywna reklame?


ddv163 napisał(a):
Stosowanie antykoncepcji jako środka pozwalającego na oderwanie od funkcji prokreacyjnej, godzącej w godność człowieka i stawianie seksu jako metody "relaksu" w oderwaniu od odpowiedzialności za to, co się robi (więcej w temacie NPR a antykoncepcja) - na to również Kościół nigdy nie przystanie.


Tak samo mozna zastosowac i NPR.
I bedzie to tym bardziej perfidne, ze przy spelnieniu koniecznych warunkow skutecznosc obranej metody moze wynosic nawet 0,2 podczas gdy przezerwatywa ma ~3.
W jaki sposob a/k godzi w godnosc czlowieka? To zalezy od samego czlowieka, a nie od metody ktora on wybierze- zobacz ile nieporozumien wywoluje stosowanie NPR w malzenstwach, gdzie tylko jedna ze stron akceptuje te metode. W takim zwiazku nietrudno o frustracje i uprzedmiotowienie. Mimo tego NPR jest dozwolone.
Oczywiscie sa rodziny, gdzie NPR takiego traktowania nie wywoluje- wrecz przeciwnie, ale czy to oznacza, ze malzonkowie stosujacy np. prezerwatywy nie moga stworzyc udanej rodziny?

Poniewaz ten watek dotyczy ewolucji nauki KK wspomne o paleniu tytoniu, tu nic sie nie zmienilo- dalej mozna zatruwac siebie i innych.


Pt paź 13, 2006 21:51
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
Spidy napisał(a):
Nie pisałem, że jedynie nowe życie jest wartością w sferze seksualności. Myślę, że tu też się zgadzamy. Zaakcentowałem jedynie, że nie wolno wartości nowego życia wyłączyć z aktu małżeńskiego.


To jest inny problem: to płodność bez seksu. My mówimy o seksie bez płodności w małżeństwie, które akurat teraz nie planuje dzieci.
Spidy napisał(a):
To, że natura daje kobiecie czas niepłodny, nie znaczy, że naturalnie ją ubezpładania.


Moim zdaneim to właśnie to oznacza: "naturalne ubezpłodnienie" – takie okresy to faza III, ciąża, okres poporodowy i okres po menopauzie. Kobieta jest wtedy w naturalny sposób niepłodna.
Dlaczego nie można naśladować natury w tej dziedzinie? Np. kobieta, która urodziła dziecko ale nie karmi (z różnych powodów – i płodnośc w związku z tym powoli powraca) nie ma prawa do naśladowania naturalnego okresu bezpłodności za pomocą jakiejś antykoncepcji? Jest skazana na perturbacje z pojawiajacym się i ginącym śluzem - i w praktyce skazana (i jej mąż) na długotrwałą wstrzemięźliwośc.

Spidy napisał(a):
Nie odpowiem Ci przekonywająco nt. długich okresów "zawieszonego współżycia", bo mam zbyt krótki staż. Ale wiem, że warto uważnie wsłuchować się w to, co mówi na ten temat Kościół.

Ja, w przeciwieństwie, do Ciebie i Kościoła takie okresy przeżyłam. Dlatego mam na ten temat swoje zdanie…
Zresztą… piszesz „słuchać Kościoła”… ale ja też tworzę ten Kościół. Wszyscy wyznawcy tworzą Kościół, a ten jest w drodze:

Cytuj:
Czy nie uważasz, że w Kościele za mało się mówi o konieczności rozwoju miłości małżeńskiej?
Dla nas, kaznodziejów, życie małżeńskie jest terenem obcym. Możemy idealizować bądź brutalizować małżeńską rzeczywistość. Albo przedstawiamy małżonków jako aniołów, albo sprowadzamy na poziom biologii i popędów. Ja wiem, że ornitolog nie musi latać, a chirurg nie musi dać sobie uciąć ręki. Pięknie, tylko te metafory zawodzą w odniesieniu do życia małżeńskiego i rodzinnego. Myślę, że tu się niewiele zmieni, dopóki teologię będą uprawiać jedynie ludzie żyjący w celibacie. Dopiero gdy przyjdą teologowie świeccy, zacznie się coś zmieniać, zaczniemy inaczej patrzeć na człowieka. Odarliśmy cielesność człowieka z piękna, głosząc, że współżycie wymaga usprawiedliwienia, choćby przez to, że powinno być nastawione włącznie na przekazanie życia. To słuszna skądinąd perspektywa, bo rzeczywiście seks oderwany od płodności staje się zaprzeczeniem siebie samego, jednak seks jest najpierw darem dla małżonków jako sposób budowania wspólnoty miłości, a więc również właściwego środowiska dla dziecka, dla potomstwa.
Chodzi o nową duchowość i celibatu, i życia małżeńskiego. Nie można podtrzymywać mitu, że wartość życia chrześcijańskiego polega na odseparowaniu od świata i zajęciu się Panem Bogiem, tak jakby wcielenie Syna Bożego nigdy nie miało miejsca i jakby Kościół nie był ciałem Zmartwychwstałego, a jedynie jeszcze jedną instytucją pozwalającą kaście kapłańskiej, jak to ktoś powiedział, spokojnie przejadać nieuświadomioną hojność wiernych. Dopóki słowo Kościół nie będzie nam się kojarzyło ze wszystkimi ochrzczonymi, a tylko z klerem, nic nie zrozumiemy z Kościoła. Jesteśmy po to, by mu służyć. Mówi się, że trzeba dać więcej miejsca świeckim w Kościele. Ale zaraz... Kto tu komu daje miejsce? To świeccy nam dają miejsce. Najczęściej jest tak, że dopuszczamy do różnych funkcji w Kościele tylko takich świeckich, którzy mówią głosem kapłanów — świeccy mają wnosić swoje niepowtarzalne doświadczenie i widzenie Boga żyjącego w dzisiejszym świecie. Przychodzi też czas, żeby zastanowić się nad pluralizmem poglądów, pluralizmem upoważnionym, gdyż w Kościele pojmowanym jako wspólnota wiary i miłości w wielu sprawach ważnych dla człowieka nie ma jednego stanowiska. Gdy np. mówimy o etyce seksualnej, nie mogę zbyt łatwo odrzucić nauczania papieskiego, ale nie mogę zbyt łatwo odrzucić argumentacji reszty Kościoła. Znam prywatne zdanie wielu biskupów i teologów i wiem też, że część dzisiejszego nauczania jest uwarunkowana historycznie. http://www.mateusz.pl/wdrodze/nr346/01-wdr.htm


Spidy napisał(a):
Obawiam się, że nie o to chodziło Benedyktowi XVI. Dokładnie jest tak:

Kocha jednak nie sama dusza, ani nie samo ciało: kocha, człowiek, osoba, która kocha jako stworzenie jednostkowe, złożone z ciała i duszy. Jedynie wówczas, kiedy obydwa wymiary stapiają się naprawdę w jedną całość, człowiek staje się w pełni sobą. Tylko w ten sposób miłość – eros – może dojrzewać, osiągając swoją prawdziwą wielkość.


Jest inaczej. Papież przestrzega nas przed skrajnościami i podkreśla równą wagę erosu i agape:

.
Cytuj:
Nasze refleksje o istocie miłości, początkowo raczej filozoficzne, przywiodły nas, przez dynamikę wewnętrzną, aż do wiary biblijnej. Na początku zostało postawione zagadnienie, czy różne, a nawet przeciwstawne znaczenia słowa miłość mają na myśli jakąś głęboką jedność, czy raczej powinny pozostawać rozdzielone. Przede wszystkim jednak wynikła kwestia, czy przesłanie o miłości ogłoszone nam przez Pismo Święte i Tradycję Kościoła miałoby coś wspólnego z powszechnym doświadczeniem ludzkiej miłości, czy wręcz przeciwstawiałoby się jemu. W tym względzie natrafiliśmy na dwa fundamentalne słowa: eros jako określenie miłości « ziemskiej » i agape jako wyrażenie oznaczające miłość opartą na wierze i przez nią kształtowaną. Obydwa pojęcia są często przeciwstawiane jako miłość « wstępująca » i miłość « zstępująca ». Są także inne podobne klasyfikacje, jak na przykład rozróżnienie pomiędzy miłością posesywną i miłością ofiarną (amor concupiscentiae — amor benevolentiae), do którego czasami bywa dołączona jeszcze miłość interesowna.
W dyskusji filozoficznej i teologicznej te rozróżnienia często były zradykalizowane aż do autentycznego przeciwstawienia: typowo chrześcijańską byłaby miłość zstępująca, ofiarna, właśnie agape; kultura zaś niechrześcijańska, przede wszystkim grecka, charakteryzowałaby się miłością wstępującą, pożądliwą i posesywną, czyli erosem. Chcąc doprowadzić do ostateczności to przeciwstawienie, istota chrześcijaństwa byłaby oderwana od podstawowych relacji życiowych ludzkiego istnienia i stanowiłaby dla siebie odrębny świat, który mógłby być uważany jako godny podziwu, ale całkowicie odcięty od całości ludzkiej egzystencji. W rzeczywistości eros i agape — miłość wstępująca i miłość zstępująca — nie dają się nigdy całkowicie oddzielić jedna od drugiej. Im bardziej obydwie, niewątpliwie w różnych wymiarach, znajdują właściwą jedność w jedynej rzeczywistości miłości, tym bardziej spełnia się prawdziwa natura miłości w ogóle. Także jeżeli eros początkowo jest przede wszystkim pożądający, wstępujący — fascynacja ze względu na wielką obietnicę szczęścia — w zbliżeniu się potem do drugiej osoby będzie stawiał coraz mniej pytań o siebie samego, będzie coraz bardziej szukał szczęścia drugiej osoby, będzie się o nią coraz bardziej troszczył, będzie się poświęcał i pragnął « być dla » niej. W ten sposób włącza się w niego moment agape; w przeciwnym razie eros upada i traci swoją własną naturę. Z drugiej strony, człowiek nie może żyć wyłącznie w miłości oblatywnej, zstępującej. Nie może zawsze tylko dawać, musi także otrzymywać. Kto chce ofiarować miłość, sam musi ją otrzymać w darze. Oczywiście, człowiek może — jak mówi nam Chrystus — stać się źródłem, z którego wypływają rzeki żywej wody . Lecz aby stać się takim źródłem, sam musi pić wciąż na nowo z tego pierwszego, oryginalnego źródła, którym jest Jezus Chrystus, z którego przebitego Serca wypływa miłość samego Boga (por. J 19, 34).

Pozdrawiam
_________________


So paź 14, 2006 9:09
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn kwi 10, 2006 19:27
Posty: 176
Post 
SweetChild napisał(a):
Cały problem w tym, że ten zakaz antykoncepcji nie jest sprzeczny z Biblią. Nie znajduje w niej mocnego uzasadnienia, ale też nie jest jawnie z nią sprzeczny. Po prostu wyższy w hierarchi ustawodawca nie uregulował sprawy precyzyjnie i pozostawił pole do popisu dla instancji niższego szczebla.


Tak uwazasz? To nic tylko czekac jak nam zabronia jesc czekolady, jezdzic na rowerze czy grac w pilke - przeciez zakazanie ktorejs z tych czynnosci nie jest sprzeczne z Biblia, a umocowanie w niej rownie mizerne co i a/k sie znajdzie.
Co do precyzyjnych regulacji - dlaczego w przypadku kazdego innego przykazania mamy sie kierowac wlasnym sumieniem przy ocenie grzechu a akurat w 6 wszystko zostalo "uregulowane"?


So paź 14, 2006 9:48
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
W kwestii naturalnego ubezpłodnienia dopowiem jeszcze:
Czytałam na innym forum wpis młodej mamy, która z nieznanych dla mnie przyczyn chciała jak najszybciej po porodzie zajśc ponownie w ciążę. "Niestety", karmiła... płodność nie wracała... Pani zastanawiała sie, czy przerwać karmienie kilkumiesiecznego niemowlęcia, by okres naturalnego ubezpłodnienia minął i mogło sie począc kolejne dziecko.

Karmienei piersią w sposób naturalny ubezpładnia... W końcu natura dobrze wie, że zajście w ciążę w kilka miesięcy po porodzie to nie jest dobry pomysł...
Dlaczego nie wolno nam naśladowac tego pomysłu, kiedy kobieta nie może karmić?
Czy naprawdę liczy sie tu jedynie techniczna relacja tego , co sztuczne, a co niesztuczne" w dochodzeniu do tego samego skutku? Czy to nie za duże uproszczenie?
Ilustruje to znany na pewno fragment: http://www.mateusz.pl/wdrodze/nr346/01-wdr.htm
Cytuj:
Przywiozłem ze sobą zapis znamiennej dyskusji sprzed 10 lat między kardynałem Franzem Königiem a kardynałem Josephem Ratzingerem na temat, który poruszamy. Chciałbym, żebyś przeczytał jej fragment:

RATZINGER: W historii nauczania Kościoła miały miejsce — co trzeba powiedzieć — decyzje, które wydawano w majestacie autorytetu Kościoła, ale zarazem przy nadużyciu tego autorytetu. (...) Regułą postępowania w przyszłości musi być dla Kościoła dokładne ostrożne wyważenie, jak daleko można się posunąć, nie tracąc z oczu rozmaitych pewników. (...)
KÖNIG: Ale to, co powiedziałeś o ostrożności jako regule w postępowaniu Kościoła, powinno odnosić się także do tematu regulacji urodzin. W tej sprawie wmanewrowano się przecież w ślepy zaułek, głównie z powodu rozróżnienia, kwestionowanego także przez medycynę, na metody „sztuczne” i „naturalne”; tak jakby również pod względem moralnym wszystko sprowadzało się do spłatania figla naturze! W dzisiejszym świecie, w którym rozpowszechniają się takie zjawiska jak seksizm (oznaczający dominację jednej, silniejszej płci męskiej nad drugą) i promiskuityzm (styl częstej zmiany partnera bez uczuciowego związku), nauczanie Kościoła powinno wziąć za cel humanizację w małżeństwie i rodzinie.
RATZINGER: Argumentacja Kościoła w tej kwestii była na pewno dotąd zbyt często abstrakcyjna, wywodziła się z założeń filozoficznych, metafizyki i sens nauczania pozostawał dla wielu niezrozumiały. Co innego rozumie pod pojęciem „natura” lekarz, co innego metafizyk, a jeszcze inne znaczenie ma to słowo w języku codziennym. (...)
KÖNIG: Powstaje wrażenie, jakby katolicka teologia moralna obracała się wyłącznie wokół tych tematów, do tego jeszcze z owym irytującym rozróżnieniem na „sztuczne” i „naturalne” metody zapobiegania ciąży. Bardzo wielu ludzi nabiera przy tym przekonania, że regulacja urodzin graniczy z aborcją. W ten sposób ryzykuje się utratę wiarygodności w tym, co z moralnego punktu widzenia najistotniejsze.
RATZINGER: Terminologia „sztuczne — naturalne” wywołuje niewątpliwie nieporozumienia i kieruje cały problem na niewłaściwie tory.


So paź 14, 2006 9:51
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
KrzysiekFZ napisał(a):
SweetChild napisał(a):
Cały problem w tym, że ten zakaz antykoncepcji nie jest sprzeczny z Biblią. Nie znajduje w niej mocnego uzasadnienia, ale też nie jest jawnie z nią sprzeczny. Po prostu wyższy w hierarchi ustawodawca nie uregulował sprawy precyzyjnie i pozostawił pole do popisu dla instancji niższego szczebla.


Tak uwazasz? To nic tylko czekac jak nam zabronia jesc czekolady, jezdzic na rowerze czy grac w pilke - przeciez zakazanie ktorejs z tych czynnosci nie jest sprzeczne z Biblia, a umocowanie w niej rownie mizerne co i a/k sie znajdzie.
Co do precyzyjnych regulacji - dlaczego w przypadku kazdego innego przykazania mamy sie kierowac wlasnym sumieniem przy ocenie grzechu a akurat w 6 wszystko zostalo "uregulowane"?


Też sie zastanawiam, dlaczego akurat szóste przykazanie jest tak "grzechorodne". A co do grzechu...: http://www.mateusz.pl/wdrodze/nr378/06-wdr.htm

Cytuj:
Problem grzechu śmiertelnego staje się szczególnie palący w odniesieniu do ludzkiej seksualności. Żyjemy w czasach rozpasanej erotyzacji życia. Ale być może jest to w pewnej mierze reakcja na przeciwną skrajność, a mianowicie na demonizowanie wszystkiego, co związane z seksem. W swoim czasie istniała koncepcja grzechu śmiertelnego ex toto genere suo (w każdym swym rozmiarze), według której w niektórych dziedzinach ilościowo drobny wymiar sprawy nie chroni przed grzechem śmiertelnym. Taką dziedziną miała być seksualność. Otóż dość precyzyjnie brzmiące VI przykazanie (Nie cudzołóż!) rozciągano na wszelkie przejawy nieporządku (czy też po prostu trudności) w sferze seksualnej, które z kolei ex toto genere suo uważano za grzech śmiertelny. Efekt jest taki, że chociaż Pan Jezus nic nie mówił o masturbacji i antykoncepcji, a bardzo dużo nauczał np. o przebaczeniu, to w konfesjonałach oraz na katolickich portalach rozmawia się dużo więcej o masturbacji i antykoncepcji niż o przebaczeniu. Ciekawe, że o masturbacji (onanizmie) w ogóle nie mówi się w Biblii. Historia Onana bowiem (Rdz 38,1nn) dotyczy stosunku przerywanego będącego wynikiem niechęci do wypełnienia prawa tzw. lewiratu, a nie masturbacji. Do powstania pewnej obsesji na tle ludzkiej seksualności przyczynił się św. Augustyn, który wśród złych skłonności, które zapanowały nad człowiekiem po grzechu pierworodnym, na pierwszym miejscu wymienia pożądanie seksualne. Co gorsza, przekazywanie grzechu pierworodnego dziecku Augustyn łączy z fizycznym aktem płciowym rodziców, a szczególnie z towarzyszącymi temu aktowi cielesnymi emocjami 2 Nic dziwnego, że tego rodzaju teorie zaowocowały pełnym podejrzeń myśleniem o seksualności i doszukiwaniem się w niej diabelskich zapachów.

W dyskusji o grzechu śmiertelnym ważnym wątkiem jest relacja pomiędzy prawem Bożym a prawem kościelnym. Chodzi przede wszystkim o to, czy Kościół ma prawo ustanawiać dyscyplinę (niewynikającą z przykazań Bożych) pod sankcją grzechu ciężkiego. Jeszcze nie tak dawno złamanie nakazanego postu było uważane za bardzo poważny grzech: „Zdaniem moralistów, post [jakościowy] obowiązuje pod grzechem ciężkim, chyba że spożyje ktoś niedużą ilość zakazanych potraw i napojów. Zdaniem Noldina, spożycie ponad 60 gramów mięsa jest z całą pewnością grzechem ciężkim” 3 Tego rodzaju poglądy dziś raczej śmieszą, ale problem pozostaje. W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: „Wierni są zobowiązani do uczestnictwa w Eucharystii w dni nakazane […]. Ci, którzy dobrowolnie zaniedbują ten obowiązek, popełniają grzech ciężki” (nr 2181). Uczestnictwo we mszy świętej w dni nakazane nie jest jednak przykazaniem Bożym, lecz przykazaniem kościelnym. Oczywiście, Kościół ma prawo ustanawiać dyscyplinę i regulować postępowanie wiernych, ale czy pod sankcją grzechu ciężkiego? Wybitny moralista Bernhard Häring stwierdza: „Jestem zdania, że Kościół nigdy nie powinien nakładać żadnego pochodzącego od człowieka prawa pod groźbą grzechu śmiertelnego, co jest równoznaczne z groźbą wiecznego potępienia. Dlatego tak mi się wydaje, że nie potrafię wyobrazić sobie jakiegokolwiek pozytywnego prawa, które wprost nie wynika z Ewangelii ani nie wiąże się z naturalnym prawem wypisanym w sercu ludzkim i stąd nieodkrytym przez wspólnie dzielone doświadczenie i wspólną refleksję, a które mogłoby być tak ważne, że byłoby proporcjonalne do groźby kary wiecznej”


So paź 14, 2006 9:54
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn kwi 10, 2006 19:27
Posty: 176
Post 
mateola napisał(a):

Cytuj:
Problem grzechu śmiertelnego staje się szczególnie palący w odniesieniu do ludzkiej seksualności. Żyjemy w czasach rozpasanej erotyzacji życia. Ale być może jest to w pewnej mierze reakcja na przeciwną skrajność, a mianowicie na demonizowanie wszystkiego, co związane z seksem. W swoim czasie istniała koncepcja grzechu śmiertelnego ex toto genere suo (w każdym swym rozmiarze), według której w niektórych dziedzinach ilościowo drobny wymiar sprawy nie chroni przed grzechem śmiertelnym. Taką dziedziną miała być seksualność. Otóż dość precyzyjnie brzmiące VI przykazanie (Nie cudzołóż!) rozciągano na wszelkie przejawy nieporządku (czy też po prostu trudności) w sferze seksualnej, które z kolei ex toto genere suo uważano za grzech śmiertelny. Efekt jest taki, że chociaż Pan Jezus nic nie mówił o masturbacji i antykoncepcji, a bardzo dużo nauczał np. o przebaczeniu, to w konfesjonałach oraz na katolickich portalach rozmawia się dużo więcej o masturbacji i antykoncepcji niż o przebaczeniu.

Nic dodac, nic ujac :czytaj:
Mnie zastanawia cos innego- KK tworza ludzie, ktorzy jak wiadomo bywaja omylni- czyz czasem oni nie skazuja milionow wiernych zaocznie na smierc (dusza kogos kto umrze w stanie grzechu ciezkiego trafia do piekla) zbyt pochopnie?


So paź 14, 2006 11:20
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
KrzysiekFZ napisał(a):
SweetChild napisał(a):
Cały problem w tym, że ten zakaz antykoncepcji nie jest sprzeczny z Biblią. Nie znajduje w niej mocnego uzasadnienia, ale też nie jest jawnie z nią sprzeczny. Po prostu wyższy w hierarchi ustawodawca nie uregulował sprawy precyzyjnie i pozostawił pole do popisu dla instancji niższego szczebla.


Tak uwazasz? To nic tylko czekac jak nam zabronia jesc czekolady, jezdzic na rowerze czy grac w pilke - przeciez zakazanie ktorejs z tych czynnosci nie jest sprzeczne z Biblia, a umocowanie w niej rownie mizerne co i a/k sie znajdzie.


Już nam zabraniają jedzenia czekolady w czasie postów ścisłych (a jak nie czekolady, to z pewnością mięsa). Tego też nie ma w Biblii. Albo urządzania zabaw hucznych w czasie zakazanym.

KrzysiekFZ napisał(a):
Co do precyzyjnych regulacji - dlaczego w przypadku kazdego innego przykazania mamy sie kierowac wlasnym sumieniem przy ocenie grzechu a akurat w 6 wszystko zostalo "uregulowane"?


Sumienie to jedyna szansa na bezpośredni przekaz od Boga, mapa dana na tę ziemską wędrówkę od samego Ojca. Reszta to zewnętrzne drogowskazy, które powinny pomagać nam odczytać tę mapę. A jeśli drogowskaz przeczy mapie, to albo został żle ustawiony (omyłkowo lub celowo), albo źle czytamy mapę. Ja w tej sytuacji jednak wolę polegać na mapie.


So paź 14, 2006 22:00
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 112 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL