
Re: "Brain rot” czyli jak bezboleśnie stracić wiarę
Witold33 napisał(a):
Czemu jednak człowiek, który prawidłowo podszedł do rozważań o naukach KK, dał umysłowi szansę dotarcia do prawdy, a mimo to umysł jego ich do wierzenia nie przyjął, miałby być widziany przez sprawiedliwego i mądrego Boga jako gorszy, na zbawienie nie zasługujący
Czy aby na pewno dał umysłowi szansę dotarcia do prawdy? Czy w tym szukaniu był naprawdę otwarty na przyjęcie prawdy? Szczery? Czy potrafił być tak samo sceptyczny do argumentów "za" jak i "przeciw"? Serio, serio, serio? Czy kontrargumenty (czyli argumenty przeciwne) nie były mu tak przypadkiem (jednak) bliższe, z różnych powodów?
Cytuj:
w przeciwieństwie do tych, co infantylnie " nie widzieli a uwierzyli" jak to mówi Pismo.
Wiara opiera się na zawierzeniu (tak, "mało maślane") mimo niewiedzy. Nigdy nikt, tu na Ziemi nie jest w stanie poznać w pełni Boga, to tak jak z matematyczną nieskończonością. Poznanie (policzenie) 100^100^100^100^100 (potęgi potęgi) nawet w 1% nie zbliży nas do nieskończoności - nadal to będzie na etapie "nie widzieli, a uwierzyli" (to tylko pewna, nieudolna analogia)
Jeśli masz żonę, to wierzysz jej że jest Ci wierna, prawda? Nie śledzisz jej, nie podsłuchujesz a wierzysz. Jakbyś zaczął śledzić, to mimo "negatywnej" obserwacji nigdy nie będziesz wszystkiego o niej wiedział... (następna analogia)