No dobrze – udało mi się w końcu przeczytać ostatnie cztery strony dyskusji...
Cytuj:
Zastanów się, do czego potrzebny ci jest właściwie dekalog ... Oczywiste prawdy jakie zawiera są wbudowane w zasady postępowania choćby najbardziej lichej z grup społecznych na świecie. Inaczej współżycie było by po prostu niemożliwe ... Przykazanie miłości jest puste, bo nie można nikomu kazać kochać innego człowieka, nawet sobie samemu. A szacunek to inna sprawa.
Zgadzam się, że każda grupa społeczna ma swoje zasady. Niemniej nie każda na świecie akceptuje wszystkie które wymienia dekalog. Można się spierać, na jakim fundamencie wyrosła kultura zachodnioeuropejska – można łączyć pierwiastki wielu kultur i do nich się odwoływać, ale jednak to właśnie chrześcijaństwo przyniosło zasady, na których opiera się prawo europejskie... I możesz mówić – zasady ogólnoludzkie, było wcześniej... Naprawdę?
Nie zabijaj? Nikogo? Przeciwnika? Wroga?
Nie cudzołóż? A dlaczego? Bo kogoś krzywdzę? Ale przecież mam dążyć do zaspokojenia swoich potrzeb, a jemu/jej i tak jest z tym źle... Nie znasz tych argumentów? „Nie można żyć nikogo nie raniąc.” „Dlaczego ma moje dobro ustąpić przed czyimś?”
Nie kradnij? On ma dużo, jemu nie ubędzie. A ja potrzebuję aby żyć. „Kodeks moralny” dawnych złodziei – nie okradam sierot, wdów, biedaków, dzieci... Popatrz – kto go teraz stosuje? Ja muszę zaspokoić swoje potrzeby, one są najważniejsze...
Ciągle mylisz – miłość, Pug.
Miłość to nie uczucie i nie emocja. Miłość to sposób życia – to pragnienie dobra drugiej osoby. Żadna emocja nie spełni warunków – miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie pamięta złego, (...) wszystko przetrzyma. Gubię fragmenty, to z pamięci. Emocja przypływa i odpływa...
Twierdzisz że nie można tak kochać? I tak i nie, Pug. Nie – bo nikt nie znajdzie w sobie tyle siły by w którymś momencie nie powiedzieć dość, nie zacząć bronić siebie... A jednak – daje się. A jednak można znaleźć – nie w sobie – będę twierdzić że w Bogu – zdolność przebaczenia. Tego, którego nie lubisz. I wcale Ci się nie dziwię. Bo czasem to brzmi jak „No, jestem lepsza, więc Ci wybaczę” i tak jest odbierane – pewnie również często niesłusznie... Nikt tego nie lubi. Ale zupełnie czym innym są słowa – to co zrobiłeś/łaś było dla mnie dotkliwe, wybacz jeśli moje postępowanie czymkolwiek cię uraziło, ja Ci przebaczam – swój ból. W sensie – przechodzę ponad nim, nie chcę, by moje postępowanie wobec ciebie było przez niego zdeterminowane. Czy takie – przebaczenie – też odrzucisz? Czy takie też Cię – obraża?
Niedopuszczalne jest dla Ciebie zakazywanie czegokolwiek "dla twojego własnego dobra". A ktoś Ci – zakazuje? Dla Twojego dobra? „O swoim własnym "dobrze" decyduję tylko i wyłącznie ja.” Zgadza się. Tylko Ty. I tylko ty ponosisz za ten wybór odpowiedzialność.
Znasz to zdanie – „wszystko można, ale nie wszystko przynosi korzyść” ? To z listów Św Pawłą. Nikt Ci niczego nie zakazuje, Pug. Bo nie ma środków przymusu. Może co najwyżej mówić – uważam że tak robić nie należy – a prawa do takich słów nikomu odebrać nie możesz. To prawo do – wolności słowa.
Cytuj:
Jeżeli przekonasz kogoś, że to co robi jest "złe", a to coś jest nieusuwalną częścią jego natury (wiesz, że on to będzie nadal robił), to posiadasz nad nim władzę "przebaczania". To najpodlejszy sposób manipulacji jaki mogę sobie wyobrazić.
Echhh... Pug, znasz jakąkolwiek grupę, kierującą się swoimi – spójnymi – zasadami, w której pozwolą Ci uczestniczyć na Twoich własnych – sprzecznych? Jeśli mienisz się człowiekiem wierzącym, jeśli twierdzisz że przynależysz do Kościoła Katolickiego (nie Ty, mówię ogólnie) – to stosuj się do zasad. Jeśli nie chcesz – Twoja wola, ale nie miej pretensji, że zostajesz z boku... I że jeśli chcesz wrócić, to musisz się zastosować do pewnych zasad – powrotu...
Człowieka nie da się wytresować – kazać mu zapomnieć o części siebie. Człowiek powinien siebie poznać i zaakceptować razem ze swoimi ciemnymi stronami. Co nie oznacza że ma tym ciemnym stronom ulegać.
Jeśli ktoś ma skłonności pedofilskie, to przez to nie przestaje być człowiekiem. I jest tak samo godny miłości jak każdy inny. Same skłonności nie stanowią jeszcze żadnej winy, Pug. Ale chyba zgodzisz się, że nie wolno mu tym skłonnościom ulegać? Że musi nad nimi zapanować? Nawet jeśli twierdzi że stanowią one „nieusuwalną część jego natury”? Człowiek od tego ma rozum i wolną wolę, by nad popędami móc zapanować...