//pogrubienie mojeAleż tego już dokonano i ogłasza się to jako chwalebne świadectwo wiary:
viewtopic.php?p=576048#p576048
(Gloria Polo - trafiona przez piorun stała u bram piekła)

To nawet morderca skazany na 25 lat więzienia może wyjść na wolność wcześniej za dobre sprawowanie. A dla Jezusa -wyrok zapadł i koniec
To chyba nasze ziemskie świeckie sądy mają więcej zrozumienia dla ludzkich słabości, występków i głupoty.

Nijak nie umiem uwierzyć w te rewelacje, i proponuję aby na taki spacer do piekła zabrać jednak Dawkinsa, chyba byłoby to bardziej opłacalne z punktu widzenia Bożego Miłosierdzia.

Jest to tylko odwzorowanie na praktycznym przykładzie nauki chrześcijańskiej - Dobrej Nowiny.

Dobra Nowina że HEJ !

A no właśnie - wieczne piekło. Sorki bardzo, ale nawet ja który jestem tylko ograniczonym człowiekiem z różnymi przywarami i wadami, nie byłbym w stanie nikogo, absolutnie nikogo skazać na coś takiego... (nawet gdyby ten ktoś dopuścił się złych czynów).
Trzeba mieć w sobie niewyobrażalnie dużo nienawiści, żeby posyłać ludzi do piekła na wieczne męki...
To niedorzeczne karać kogolwiek wiecznym potępienie, jeśli nawet przez większość swego życia czynił zło. Bunt przeciwko Bogu rodzi się we mnie, gdy słyszę o wiecznym piekle.

I wiem jedno - Bóg tak nie jest. To nauka katolicka wykoślawiła jego obraz. Poprzez straszenie wiecznym piekłem, łatwo można ludzi kontrolować i dyscyplinować, zwłaszcza kiedyś.

Tą paranoje można by jakoś zrozumieć gdyby KK nauczał, że Bóg nie jest taki dobry jak byśmy chcieli, albo że nie jest wszechmogący. Czyli gra z szatanem o ludzkie dusze, ale nie ma nad nim władzy. Szatan jest niezależny i zły, a nad Bogiem nie ma władzy, tak jak Bóg nad nim. Ale na szczęście Bóg jest dobry(dla równowagi) i pragnie przyciągnąć do siebie(uchronić przed szatanem i jego piekłem) jak najwięcej ludzi, a za dusze tych którzy się przed nim ukorzą wydał na mękę syna swojego Jezusa Chrystusa, jako okup dla lubującego się w cierpieniu diabła.
To wersja bardziej dla mnie logiczna, ale Bóg w niej nie jest wszechmogący. O drugiej nie będę pisał, bo osobiście bardziej miły mi jest kochający, choć niewszechwładny Bóg Ojciec.

A tu dla równowagi inna opinia
Elbrus, o tych rzekomych nagraniach ten facet też wspomina.

Miliony cierpiących wieczne tortury w piekle i wszechmogący miłosierny Bóg - niech mi jakiś matematyk udowodni że jest to logiczne i możliwe. Oczywiście znaczenie słów wszechmoc i miłosierdzie rozumiemy po naszemu, ziemiańsku

Hej Gargamel piszesz do rzeczy. Szacun! Jest jeszcze inne rozwiązanie tego paradoksu jak mi się zdaje (tego o czym piszesz - wszechmoc i miłosierdzie kontra wieczne tortury w piekle)...

Dawaj

To jest inna tradycja religijna, ale uważam że bardziej sensowana. Mianowicie w buddyzmie również uznaje się istnienia piekła (nie tylko piekła, jeszcze są inne możliwości - według tradycyjnych pism około trzydziestu kilku...).
No więc buddyjskie piekło jest równie dokuczliwe jak katolickie lecz z następującymi różnicami:
1. W piekle odradzają się ci którzy nagromadzili bardzo złą karmmę, a więc np mordercy, gwałciciele słowem ludzie przepojeni nienawiścią;
2. Piekło nie jest miejscem fizycznym, to stan. Można to przyrównać do koszmaru, z którego nie można się obudzić i który na nowo powraca;
3. Piekło to emenacja umysłów przepełnionych nienawiścią, złością, wstydem, strachem...
4. A co najważniejsze nie trwa wiecznie! Może trwać bardzo, bardzo długo, licząc w ziemskich latach nawet miliony lat.
5. Buddyjskie piekło jest również wielopoziomowe. Poziomy mniej piekielne są nie aż takstraszne ale dokuczliwe... Na niższy poziomach jest znacznie gorzej, gdyż (i tu jest pewien myk), do tego dochodzi iluzoryczna świadomość istot które się odrodziły na niższych poziomach piekielnych, że stan ten będzie trwał wiecznie!
6. Z piekła można się wydostać ale jest to bardzo trudne. Wydostać się z niższych poziomów jest znacznie trudniej, gdyż istoty te myślą że będą tam zawsze (choć wcale tak nie jest), dlatego mają mało zdolności aby okazywać współczucie innym, które to w sytuacji piekła jest na wagę złota! Dzięki temu można "awansować" w górę.

Tak to w skrócie wygląda buddyjskie piekło .

Na Buddyzmie się nie znam, ale z tego co o nim wiem, to przesłanie jego jest łatwiejsze do strawienia niż doktryna katolicka.

Jaki jest sens kary, jeżeli ma ona trwać wiecznie, i wyglądać jak sen wariata po obejrzeniu horroru ?
I co ciekawe, już za samo wątpienie w istnienie wiecznego piekła, można ponoć trafić do tego piekła Paranoja i obłęd jakiś, i czemu niby jakaś tam pani skądś tam, otrzymuje łaskę i przychodzi po nią Jezus i prowadza ją po piekle. Ludzie Wcześniej napisałem; jeżeli Bóg chcę uzyskać lepszy efekt, to niech nawróci Dawkinsa. Da to ludziom do myślenia, o ile nie stwierdzą u Dawkinsa ewidentnej choroby psychicznej

Idea wiecznego piekła nie ma żadnego sensu jako kara, ma sens natomiast jako groźba...
Istotą kary jest to, że w trakcie jej odbywania uznamy że coś się źle zrobiło i będzie się chciało zadośćuczynić. W wizji piekła w tej książce są przykłady potępieńców, którzy żałują za swoje zło i chcą je naprawić, ale już nie mogą... I tu dochodzimy do paradoksu.

Czy można przez to rozumieć, że jeśli ktoś wierzy w wieczne piekło,
to będzie mu tym trudniej się z niego wydostać, im bardziej w to wierzył na ziemi?

Tyle tylko, że piekło nie jest karą, ale dobrowolnym wyborem każdego, który tam trafia.
Ludzie w pełni władz umysłowych, gdy zdają sobie sprawę, że mogą sobie zafundować dramat, starają się ze wszystkich sił uniknąć tego.
Wszystkie religie, etyka, głoszą Nie czyń drugiemu co tobie nie miłe.....tyle i aż tyle.
Człowiek który to odrzuca, postępuje jak ćma.....a później ma żal do ognia....

A co boisz się?

Tak na poważnie to wydaje mi się, że to akurat może nie mieć znaczenia. Jak napisałem stan przebywania w piekle według nauk buddyjskich jest jak śnienie koszmaru, który nie chce się skończyć i wciąż zaczyna się od nowa.
Na wyższych poziomach piekielnych, istoty tam przebywające mają świadomość, że ich męki się skończą jeśli tylko wytrwale będą pracować, pokutować, czy co tam jeszcze.
Im niższy poziom tym bardziej ta świadomość się zaciera u istot, tak że w końcu myślą, że tak będzie cały czas. I w tu jest pies pogrzebany. O ile na wyższych poziomach można mieć motywację do wytrwałej pracy, o tyle na niższy tej motywacji brakuje... (po co się strać skoro tak cały czas ma być.). Im więc niżej tym ciężej się wydostać.
Nie ma znaczenia czy wierzyłeś w wieczne piekło, ma natomiast znaczenie czy popełniłeś ciężkie przewinienie kammiczne skutkujące odrodzeniem w niższych piekłach (morderstwa, gwałty, podżeganie do nienawiści itd).

Proszę nie mantrować tymi samymi nieprawdami:

a wam, uciśnionym, dać ulgę wraz z nami, gdy z nieba objawi się Pan Jezus z aniołami swojej potęgi w płomienistym ogniu,
wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa.
Jako karę poniosą oni wieczną zagładę [z dala] od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego
(2 Tesaloniczan 1:7-9)