Dlaczego pożegnałem Kościół
Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Dlaczego pożegnałem Kościół
A ja myślę że to nie jest aż taka bzdura, bo załóżmy że spytam Cię skąd masz to przekonanie że Bóg nie istnieje, co odpowiesz? Bo tutaj nasuwa się myśl że odpowiedz, jakakolwiek by była zawiła czy prosta, w jakiekolwiek słowa byłaby ubrana będzie sprowadzać się do czegoś w stylu - nie istnieje bo go nie ma, bo nie widzę/nie doświadczam, bo tak... etc...
Bo zarówno wiara w Boga jak i niewiara w Boga opiera sie przede wszystkim na osobistym doświadczeniu.
|
Cz gru 11, 2014 20:08 |
|
|
|
 |
Acro
Dołączył(a): N paź 04, 2009 17:07 Posty: 4195
|
 Re: Dlaczego pożegnałem Kościół
Alus napisał(a): Połowę owe 10% niewierzących stanowią Chińczycy, gdzie z woli władz obowiązuje ateizm państwowy.
Wtedy niewierzący stanowili by 1/3 ludzkości... Nie. Buddyści nie wierzą w żadnego Boga, a jest ich kilkaset milionów. W USA niewierzacy to 10% społeczeństwa. Bardzo róznie wygląda to w różnych krajach, ale ateizm nie jest taki rzadki, jakbyś tego chciała i to tego z roku na rok, generalnie ze wzrostem edukacji, upowszechnia się. Cytuj: Nie każdy musi się znać na logice - sam tego dowidzisz - bo niewiara w Boga też jest wiarą w nieistnienie Boga., bo też nikt, nigdy, empirycznie nie dowiódł nieistnienia Boga. Boże.... Bożenko! Po pierwsze - taka jest praktyka nauki. To będzie dla Ciebie trudne, ale skup się. W nauce przyjmuje się roboczo, ze względów praktycznych, że dopóki nie udowodnisz istnienia bytu, to go nie ma. Nie odwrotnie. O wiele, wiele, wiele łatwiej udowodnić istnienie czegoś, niż nieistnienie. Poza tym - bytów istniejących jest ograniczona ilość, nieistniejących - nieskończona. Więc uznanie nieistnienia Boga jest tak samo logiczne, jak uznanie nieistnienia smoków - choć, naturalnie, można w obu przypadkach się mylić. Po drugie - czysto pragmatyczna sprawa. Istnieje niezerowe prawdopodobieństwo istnienia wszystkiego. Gdyby więc ściśle się tego trzymać, należałoby mówić o wierze w przypadku absolutnie wszystkiego. Czy o papieżu powiesz: "wierzę, że nie jest seryjnym zabójcą" mimo że nie masz dowodów, że nie jest? Pewno nie. No więc my tak robimy, konsekwentnie, też w przypadku Boga albo smoków. Po trzecie - logicznie rzecz biorąc, zdanie "nie wierzę w X "nie znaczy tego samego co zdanie "wierzę w nieX". Tego pewnie nie zrozumiesz, to naprawdę trudne. Ale pomyśl, czy zdanie "jem jabłko" znaczy to samo co "jem niejabłko". Czy oba zdania są prawdziwe, gdy niczego nie jesz? Po czwarte - i znowu wychodzi, że wierzący ze swoją wiarą czują się gorsi, więc próbują na siłę także ateistów w wiarę ubrać.  Po piąte - nijak nie wiadomo, jak, nawet jeśli niewiara w bogów jest wiarą w ich nieistnienie, dowodzi to mojego braku logiki. Wygląda to raczej na spazm frustracji (patrz "po czwarte").
_________________ Religia to para kul potrzebnych jedynie tym, którzy mają słabe nogi (Denis Diderot)
|
Cz gru 11, 2014 20:24 |
|
 |
Acro
Dołączył(a): N paź 04, 2009 17:07 Posty: 4195
|
 Re: Dlaczego pożegnałem Kościół
equuleuss napisał(a): A ja myślę że to nie jest aż taka bzdura, bo załóżmy że spytam Cię skąd masz to przekonanie że Bóg nie istnieje, co odpowiesz? Bo tutaj nasuwa się myśl że odpowiedz, jakakolwiek by była zawiła czy prosta, w jakiekolwiek słowa byłaby ubrana będzie sprowadzać się do czegoś w stylu - nie istnieje bo go nie ma, bo nie widzę/nie doświadczam, bo tak... etc...
Bo zarówno wiara w Boga jak i niewiara w Boga opiera sie przede wszystkim na osobistym doświadczeniu. To, ze papież nie jest mordercą, to też tylko sprawa Twojego osobistego przekonania?
_________________ Religia to para kul potrzebnych jedynie tym, którzy mają słabe nogi (Denis Diderot)
|
Cz gru 11, 2014 20:25 |
|
|
|
 |
Acro
Dołączył(a): N paź 04, 2009 17:07 Posty: 4195
|
 Re: Dlaczego pożegnałem Kościół
_________________ Religia to para kul potrzebnych jedynie tym, którzy mają słabe nogi (Denis Diderot)
|
Cz gru 11, 2014 20:34 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Dlaczego pożegnałem Kościół
Cytuj: To, ze papież nie jest mordercą, to też tylko sprawa Twojego osobistego przekonania? Nie pisałem o przekonaniu, ale o doświadczeniu. Jest różnica pomiędzy jednym a drugim.
|
Pt gru 12, 2014 4:13 |
|
|
|
 |
JedenPost
Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17 Posty: 11383
|
 Re: Dlaczego pożegnałem Kościół
equuleuss napisał(a): A ja myślę że to nie jest aż taka bzdura, bo załóżmy że spytam Cię skąd masz to przekonanie że Bóg nie istnieje, co odpowiesz? Nie mam takiego przekonania. Nie przekonują mnie (dotyczące kwestii istnienia Boga) argumenty wierzących i nie przekonują mnie argumenty ateistów. Nie mam pojęcia czy Bóg istnieje czy nie. Jak zatem widać: niewiara w istnienie Boga nie jest tożsama z wiarą w Jego nieistnienie.
_________________ Lubię Starego czasem, to też sprawia że się wystrzegam otwartej z nim wojny Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.
|
Pt gru 12, 2014 4:58 |
|
 |
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
 Re: Dlaczego pożegnałem Kościół
Prawdziwie_nieprawdziwy napisał(a): Potwór nie jest ograniczony, może dowolnie manipulować rzeczywistością. Rozmawianie z kimś nieistniejącym to nie manipulacja rzeczywistością. No chyba, że auto-manipulacja.. No właśnie. Nawet tego właściwie nie mogę wiedzieć. Rozmowa o tym, że kiedyś "przestanę istnieć" prowadzi wyłącznie do tego typu sprzeczności. Cytuj: Podobno katolicy mówią, że ich "Bóg" jest niepojęty rozumem, a z powodzeniem powstaje niezliczona ilość dzieł o nim. Co jedynie oznacza, że nie we wszystkim jest niepojęty. Cytuj: Tutaj mamy zagadnienie naprawdę niepojęte rozumem, czyżby to znaczyło, że jest tym prawdziwym? A dlaczego miałoby znaczyć? Cytuj: Nadaję życiu cel, a nie sens. Nad sensem życia wielu już rozważało i skończyło się to niepowodzeniem, natomiast cel swojego życia nawet taki zwykły Janusz mógłby podać. To tylko takie gadanie. Podasz przykład takiego "nadania życiu celu"? Na przykład - Janusz mówi: "moim celem życia jest mieć własny traktor!". No i po paru latach Janusz się dorobił i se kupił traktor. I co, zrealizował cel życia? Już może umierać? Cytuj: Jeżeli porównam nasz układ słoneczny do atomu, to planety są elektronami, a słońce jądrem. No to każdy z nas jest elementem budującym elektron. Elektrony same w sobie nie mają znaczenia, dopiero ich liczba ma wpływ co to za atom jest. Nie będę udawał, że interesuje się tym zagadnieniem w chemii i fizyce, ale wydaje mi się, że typowy elektron jest identyczny do każdego innego elektronu, więc budowę ma taką samą. Nie ważne więc czy "Ja" tworzę ten elektron czy ktoś inny, efekt zawsze będzie taki sam. To znaczy? Jaki efekt? Zupełnie nie rozumiem tej analogii. I co to wobec tego znaczy, że twoje życie ma wartość "dla ciebie"? Kto to jest ten tajemniczy "ty" dla którego z jakiegoś nieodgadnionego powodu wartość ma coś, co obiektywnie jest bezwartościowe i nie ma żadnego znaczenia?
_________________ I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)
|
Pt gru 12, 2014 7:20 |
|
 |
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
 Re: Dlaczego pożegnałem Kościół
JedenPost napisał(a): Jak zatem widać: niewiara w istnienie Boga nie jest tożsama z wiarą w Jego nieistnienie. A uważasz się za ateistę? Chyba nie, skoro piszesz, że "nie przekonują cię argumenty ateistów". Acro napisał(a): W nauce przyjmuje się roboczo, ze względów praktycznych, że dopóki nie udowodnisz istnienia bytu, to go nie ma. Nie odwrotnie. Bzdura. W ten sposób nauka nie mogłaby w ogóle funkcjonować. W nauce zakłada się nawet istnienie bytów, których udowodnienie jest (przynajmniej współcześnie) w ogóle niemożliwe - ale są potrzebne dla spójności teorii, które dzięki temu można rozwijać, nie czekając bezczynnie na dowód, który może się pojawi (jak już się będzie dało go uzyskać), a może nie (i wtedy będziemy myśleć, co dalej z tą teorią).
_________________ I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)
|
Pt gru 12, 2014 7:28 |
|
 |
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
 Re: Dlaczego pożegnałem Kościół
Nie chciało mi się czytać całości, ale ten tekst dotyczy bardziej tego, czy ateizm jest jakąś formą religii. Nie, nie jest, ale nie o to chodzi, kiedy się mówi, że ateiści "wierzą" (nie moja wina, że ateiści zwykli kojarzyć słowo "wiara" wyłącznie z religią, a najlepiej jeszcze katolicką - miesza im się to notorycznie i dokumentnie).
_________________ I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)
|
Pt gru 12, 2014 7:49 |
|
 |
JedenPost
Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17 Posty: 11383
|
 Re: Dlaczego pożegnałem Kościół
Johnny99 napisał(a): JedenPost napisał(a): Jak zatem widać: niewiara w istnienie Boga nie jest tożsama z wiarą w Jego nieistnienie. A uważasz się za ateistę? Chyba nie, skoro piszesz, że "nie przekonują cię argumenty ateistów". Pewnie, że nie. Sporo razy o tym pisałem.
_________________ Lubię Starego czasem, to też sprawia że się wystrzegam otwartej z nim wojny Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.
|
Pt gru 12, 2014 7:52 |
|
 |
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
 Re: Dlaczego pożegnałem Kościół
No więc właśnie. Wiele razy to pisałem - można nie wierzyć w istnienie Boga, jednocześnie nie wierząc w jego nieistnienie (nie przyjmować żadnego z tych stanowisk), ale to nie jest ateizm. Tylko o to mi chodzi. Ateista to nie jest ktoś, kto nie przyjmuje stanowiska, że Bóg nie istnieje. Ateista to właśnie ktoś, kto je przyjmuje.
_________________ I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)
|
Pt gru 12, 2014 7:55 |
|
 |
JedenPost
Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17 Posty: 11383
|
 Re: Dlaczego pożegnałem Kościół
W tym wypadku chodziło konkretnie o odniesienie się do posta Alus, która dokonała takiego utożsamienia, o jakim wyżej pisze.
_________________ Lubię Starego czasem, to też sprawia że się wystrzegam otwartej z nim wojny Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.
|
Pt gru 12, 2014 8:01 |
|
 |
proteom
Dołączył(a): Cz sty 22, 2009 8:40 Posty: 2202
|
 Re: Dlaczego pożegnałem Kościół
JedenPost napisał(a): Nie mam takiego przekonania. Nie przekonują mnie (dotyczące kwestii istnienia Boga) argumenty wierzących i nie przekonują mnie argumenty ateistów. Nie mam pojęcia czy Bóg istnieje czy nie. Jak zatem widać: niewiara w istnienie Boga nie jest tożsama z wiarą w Jego nieistnienie. Co sądzisz o takim argumencie, za istnieniem Boga, który jest Nieskończoną Miłością? viewtopic.php?f=27&t=35507W tym konkretnym i realnym doświadczeniu określona Osoba, odkryła przede mną, co to znaczy: być Bogiem? W tym konkretnym i realnym doświadczeniu, określona Osoba, którą postrzegałem jako Jezusa z Obrazu św. Faustyny dała mi się poznać, jako Ktoś, kto wypełnia mnie swoją Nieskończoną i Nieuwarunkowaną Miłością, aż po krańce kosmosu. To ważne w prawidłowym rozumieniu tego spotkania: ta Osoba jest z jednej strony: immanentna i transcendentna: http://www.teologia.pl/m_k/zag02c-13.htmCytuj: Przez odmienność swojego bytu Bóg całkowicie różni się od wszystkich stworzeń, przekracza je swoim rodzajem istnienia i bytu. Przez to jest transcendentny, a więc przekraczający wszystko: stworzenia, świat, historię. Przekracza wszystko, bo jest samą [b]Miłością i Prawdą, stworzenia zaś miłością nie są; przekracza wszystko, bo jest pełnią bytu; przekracza wszystko, co jest przygodne i niekonieczne.
Pomimo swojej odrębności i inności Bóg jest (immanentny, bo jest) blisko nas, jest w bytach stworzonych. W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (por. Dz 17,28). On przenika wszystkie byty stworzone swoim poznaniem, swoją wszechmocą powołującą je do istnienia. W jakiś trudny do zrozumienia dla nas sposób jest też wszędzie obecny przez swoją istotę. Bóg jest więc, jak określa filozofia, immanentny w odniesieniu do bytów stworzonych. Ta immanencja i bliskość Boga przejawia się w stałym towarzyszeniem nam w naszym życiu.[/b]
|
Pt gru 12, 2014 11:12 |
|
 |
Prawdziwie_nieprawdziwy
Dołączył(a): So sty 04, 2014 22:42 Posty: 396
|
 Re: Dlaczego pożegnałem Kościół
Cytuj: Rozmawianie z kimś nieistniejącym to nie manipulacja rzeczywistością. No chyba, że auto-manipulacja.. Potwór nie jest ograniczony jedną rzeczywistością. On jest nie tylko tu i teraz, ale również w każdym miejscu i czasie. Cytuj: No właśnie. Nawet tego właściwie nie mogę wiedzieć. Rozmowa o tym, że kiedyś "przestanę istnieć" prowadzi wyłącznie do tego typu sprzeczności. Ale jaka sprzeczność, już raz nie istniałeś. Po prostu powrócisz do nieistnienia. Cytuj: Co jedynie oznacza, że nie we wszystkim jest niepojęty. Albo jest on fałszywym bogiem. Kim może być twój "Bóg" jeżeli pojąć go można ludzkim umysłem, nasz Potwór oczekuje od nas prostych rzeczy, ale sam jest niepojęty. Cytuj: A dlaczego miałoby znaczyć?  Ponieważ nie jesteśmy idealni więc nie powinniśmy w żaden sposób pojmować istoty Idealnego. Cytuj: To tylko takie gadanie. Podasz przykład takiego "nadania życiu celu"?
Na przykład - Janusz mówi: "moim celem życia jest mieć własny traktor!". No i po paru latach Janusz się dorobił i se kupił traktor. I co, zrealizował cel życia? Już może umierać? Jeżeli traktor był celem pana Janusza to już może umierać. To nie będzie miało znaczenia czy umrze za chwilę, czy za 200 lat. Pan Janusz jest już spełniony życiowo i umierając nie będzie miał czego żałować, wszystko co chciał osiągnął. Cytuj: To znaczy? Jaki efekt? Zupełnie nie rozumiem tej analogii.
I co to wobec tego znaczy, że twoje życie ma wartość "dla ciebie"? Kto to jest ten tajemniczy "ty" dla którego z jakiegoś nieodgadnionego powodu wartość ma coś, co obiektywnie jest bezwartościowe i nie ma żadnego znaczenia? Efekt jest taki, że bez względu na to czy uważamy swoje życie za istotne czy też nie, świat nie będzie tym zainteresowany.
|
Pt gru 12, 2014 11:24 |
|
 |
JedenPost
Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17 Posty: 11383
|
 Re: Dlaczego pożegnałem Kościół
proteom napisał(a): Co sądzisz o takim argumencie, za istnieniem Boga, który jest Nieskończoną Miłością? viewtopic.php?f=27&t=35507Sadzę, że piszesz tam o swoich doświadczeniach, głównie emocjach. Dobrze dla Ciebie, niewiele z tego wynika dla mnie.
_________________ Lubię Starego czasem, to też sprawia że się wystrzegam otwartej z nim wojny Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.
|
Pt gru 12, 2014 11:29 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|