Dlatego, że deklaratywna większość tak chce.
Wedle zasad demokracji.

Myślę, że gdyby spytać większość czy chce dodatkowe, darmowe zajęcia z wfu czy angielskiego, to większość też by chciała. I co? Państwo powinno to zafundować?

Mylisz się - zdecydowana większośc wybierze religię.
Jedni z racji wiary, inni cedujący wychowanie dziecka na szkołę, z wygody.
Angielskiego uczą sie aktualnie wszystkie dzieci od zerówki, a od w-fu większość się miga.

Po pierwsze, ja nie mówię o angielskim ZAMIAST religii, tylko o DODATKOWYCH zajęciach, niezależnych od religii. Angielskiego, faktycznie, uczą się wszystkie dzieci, ale bardzo wiele z nich (u nas większość) chodzi na dodatkowe zajęci z tego przedmiotu. Nie wiem naturalnie jak jest w skali kraju, ale jeśli większość rodziców by chciała posyłać dzieci na dodatkowe lekcje angielskiego czy też wfu (większość to się może miga w starszych klasach, dzieciaki z podstawówki raczej wf uwielbiają), to czy Państwo powinno za to płacić?

Sam piszesz dodatkowe....a co z tymi, którzy nie zechcą skorzystać z dodatkowych?....czy szkoła powinna tworzyć segregację?
Z w-fem bywa różnie - wiele szkół nadal nie ma odpowiednich warunków - sal gimnastycznych, boisk.
Orliki nie załatwiły sprawy.

Przecież szkoła tworzy segregację na zajęciach religii, bo są to zajęcia nieobowiązkowe i dodatkowe, więc o co Ci chodzi?

Korzysta z nich 95-98% uczniów - raczej trudno mówić o "dodatkowych".

Nie wiem skąd masz takie dane??? Liczby są zdecydowanie mniejsze. W mojej szkole (podstawowej) jest to poniżej 90%. To po pierwsze. Po drugie, dodatkowość nie jest warunkowane odsetkiem uczestników. Są to zajęcia nieobowiązkowe, a więc dodatkowe. To po drugie. Po trzecie, nie wiem ilu uczniów w skali kraju korzysta z dodatkowych lekcji angielskiego, ale chyba rozumiesz, że gdyby były one darmowe i pomiędzy innymi lekcjami, to zapewne korzystałoby z nich nie mniej uczniów niż z lekcji religii? Czy może zaprzeczysz? No więc, pytam po raz kolejny: czy Państwo powinno płacić za organizację dodatkowych lekcji angielskiego czy wfu, gdyby WIĘKSZOŚĆ rodziców/uczniów wyraziła takie życzenie?

Gdyby Jajko miał pojęcie o matematyce toby nie "sądził", ale by wiedział, czy zadanie jest podchwytliwe (nie jest) i jakie dodatkowe dane byłyby potrzebne, żeby je rozwiązać, gdyby było. No i oczywiście by rozwiązał

Wniosek - jajko nie ma pojęcia o matematyce, dokładnie tak, jak napisał pilaster, a jak widać w życiu ta ignorancja niespecjalnie Jajko przeszkadza.

QED



Czy klasa jajko spełnia warunki potrzebne do bycia próbką losową? A nawet gdyby spełniała, to jaka by musiała być ta większosć, żeby nie można było odrzucić hipotezy (przy poziomie ufności 95%) że większosć wszystkich uczniów w Polsce również tak sie zachowuje i ma takie same preferencje?

Gdyby na lekcje religii nie było społecznego zapotrzebowania, to w szkołach prywatnych religii by nie było. Niestety dla humanistów, religia jest we wszystkich szkołach prywatnych i wszedzie też są zatrudnienie katecheci. Co za niespodzianka - za wynagrodzeniem

BTW nadal nie dowiedzieliśmy się w jaki sposób "etyka" nauczana w szkole uzasadnia, dlaczego nalezy przestrzegać norm moralnych.

Takie niereligijne, naukowe uzasadnienie oczywiscie istnieje, ale nie jest właśnie przedmiotem zainteresowania szkolnych nauczycieli tego przedmiotu. I nic dziwnego. Jest na tyle skomplikowane, ze za jego odkrycie przyznano nagrodę Nobla . Żaden z filozów nie jest w stanie go pojąć na tyle, żeby móc przekazać uczniom.

Powtórzę: chętnie poznam prawidłowe rozwiązanie.

Ale po co Jajko taka wiedza?

W pierwszym wypadku (losowanie ze zwracaniem) - 14%
W drugim (bez zwracania) - 14,1%

Róznica jest mała, bo populacja jest duża (N=1000) dla N = 100 rośnie do 2,5%

Tak czy owak brak owej wiedzy w niczym Jajku w życiu nie przeszkadza. Nie jest to jednak argument, żeby nie uczyć matematyki

I dowiemy sie wreszcie czegoś na temat niereligijnych uzasadnień moralności, czy nie?

Aaa, to takie rozwiązanie to ja znam i jest ono trywialne, ale wydaje mi się niepoprawne, bo ono nie odpowiada na postawione w zadaniu pytanie! Aby udowodnić, że wiem jak uzyskać Twoje rozwiązanie zamieszczam wzory poniżej:

14% to 1-(990/1000)^15
14,1% to 1-(990!/975!)/(1000!/985!)

To są odpowiedzi na pytanie: jakie jest prawdopodobieństwo niewylosowania pod rząd 15 kul czerwonych spośród 1000 kul, wśród których znajduje się 10 kul innego niż czerwony koloru. Wydaje mi się, że to nie jest dokładnie to samo co prawdopodobieństwo, że wśród 1000 czerwonych kul znajduje się nie więcej niż 10 kul innego koloru! No chyba, że moje wzory tylko przypadkiem dają dobre rozwiązanie, ale w ogólności są do bani...


Odpowiedzi na pytania o etykę i moralność będą po zakończeniu dyskusji o matematyce.

No i prawidłowo.

Po co się było tak krygować?




A co to w takim razie jest? Jedynym "podchwytliwym" elementem zadania, było to że zostało sformułowane inaczej niz zwykle w podręcznikach




Prosze o odpowiedzi.

Jakie jest wobec tego prawdopodobieństwo, że w tym samym zadaniu wśród 1000 kul jest nie 10, ale 0 (zero) kul innego koloru?

Z jakiego zakresu kolorów mogą być kule w urnie - 2, 16, 256, 16 milionów?
Tego pilaster nie podał, a jeśli zadanie nie jest podchwytliwe, to jak pilaster obliczył to prawdopodobieństwo
mając do dyspozycji tylko te dane, które sam podał?
Zwykle zadania w podręcznikach nie zawierają błędów (nie trzeba niczego dowymyśliwać z pamięci),
i podają, że kule mogą mieć 1 spośród (najczęściej) 2 kolorów.