Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz maja 23, 2024 20:55



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 6 ] 
 Brak wsparcia rodziny w wyznawaniu wiary 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 26, 2012 17:42
Posty: 1
Post Brak wsparcia rodziny w wyznawaniu wiary
Często bywa tak, że dopiero w pewnym momencie naszego życia odkrywamy Chrystusa. Zaczynamy się prawdziwie napracać. Rozumieć czym tak naprawdę jest wiara. Wówczas bardzo ważna jest rola najbliższej rodziny. Co zrobić, jeśli jednak uznaje ona, że przesadzamy> Jak poradzić sobie z niezrozumieniem? Ten problem dotyczy głównie młodzieży. Jako osoby niepełnoletnie same do końca nie mogą o sobie decydować. Rodzice widząc, że ich dziecko się gwałtownie zmienia, nie pojmując tego, zaczynają zabraniać pewnych rzeczy. Spotkań ewangelizacyjnych, wyjazdów na różne spotkania. Modlatwa jest nadzieją, ale w umysłach młodych ludzi toczy się prawdziwa walka. Pokory, posłuszeństwa i zarazem gniewu. Ciężko jest sobie poradzić w takiej sytuacji...


So lut 04, 2012 20:49
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47
Posty: 12979
Post Re: Brak wsparcia rodziny w wyznawaniu wiary
Warto zaproponować rodzicom żeby sami się przekonali jak wyglądają takie spotkania, jeśli problem dotyczy wspólnoty w której syn/córka się udzielają. To z tych konwencjonalnych rozwiązań.

_________________
Pozdrawiam
WIST


So lut 04, 2012 20:58
Zobacz profil
Post Re: Brak wsparcia rodziny w wyznawaniu wiary
Nie mam pojęcia. Naprawdę nie wiem. Moja mama do dzisiaj wyrzuca mi ironicznym tonem to, co powiedziałam jej kilka lat temu, w najgłębszym zaufaniu nt. moich przeżyć religijnych na rekolekcjach oazowych. Zresztą, już jak byłam w podstawówce i chodziłam na grupę dla dzieci, to też przy każdej okazji było "Tak się zachowuejsz?! to po co do kościoła biegasz?" Miałam problem z grzechem nieczystości i generalnie sporo zawirowań, rodzice o tym nie mieli pojęcia, ale oczywiście z mojej spowiedzi (czasem cotygodniowej) też szydzili. A jak już ośmieszyła mnie mama przy mojej nauczycielce od matmy (rozmowa zeszła jakoś na temat religii i mama coś tam rzuciła o oazie) to było już dno. Na szczęście nauczycielka byłą bardzo wierząca i po prostu zmieniła temat.
Nie wiem czy na to jest rada. Ja to ignorowałam, chociaż raniło bardzo mocno i cierpiałam w milczeniu.
Dzisiaj mam 20lat a mama dalej zadaje pytania w stylu: czemu nie poszłaś do komunii? 2tyg temu byłaś u spowiedzi! Czym tak nagrzeszyłaś? oraz Czemu tak długo się spowiadałaś?

Życze wytrwałości.


So lut 04, 2012 22:00
Post Re: Brak wsparcia rodziny w wyznawaniu wiary
Musisz brać pod uwagę, że nie wszyscy są chrześcijanami. Obok nas funkcjonują także inne wyznania i musisz to uszanować, choć są to nawet rodzice, czy rodzeństwo. Spokojnie buduj swoją wiarę i szukaj wsparcia u ludzi mających silną wiarę w Boga. Na pewno Ci nie odmówią. Zasady religii chrześcijańskiej nie wymagają fizycznej walki. Cierpienie jest najsilniejszym bodźcem do zastanawiania się nad sensem życia.


N lut 05, 2012 12:38
Post Re: Brak wsparcia rodziny w wyznawaniu wiary
U mnie to samo np. mówię że trzeba się nawrócić do Boga to zawsze mówią że przecież my jesteśmy nawróceni chodzimy do kościoła itd. samo chodzenie do kościoła nie zapewni nieba.


N lut 05, 2012 12:41
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post Re: Brak wsparcia rodziny w wyznawaniu wiary
Gdy jeszcze jako nastolatek chciałem iść do wspólnoty, to też były wątpliwości rodziców. Zapewne były spowodowane jakimiś złymi skojarzeniami (z sektami) i obrazem takich wspólnot w mediach/społeczeństwie. Ale wszystko dobrze się skończyło - poszedłem i od tej wspólnoty wtedy zaczęła się moja przygoda z wiarą na poważnie. Myślę, że z rodzicami w takich sprawach (jak wspólnota) trzeba delikatnie - zapewnienia, może zaproponować, że na próbę się pójdzie, powiedzieć, że w razie czego można porozmawiać z księdzem opiekującym się taką wspólnotą.

Myślę, że często w kwestii duchowości (i nie tylko) sprzeciw rodziców może być spowodowany troską połączoną z lękiem przed nieznanym (lub nieprzewidywalnym). Wierzą na swój sposób w Boga ale gdy zauważają dużą intensywność działania w kwestii wiary, coś nowego, to nie wiedzą co z tym zrobić. Chcieliby panować nad jego dobrym rozwojem, kontrolować go, aby pokierować w odpowiednim kierunku. Tymczasem nawrócenie, wiara to są siły, które są po części nieprzewidywalne, nad którymi nie da się w innym człowieku prosto zapanować. A łatwiej wychowywać dziecko, gdy się panuje i kontroluje nad zmianami w nim zachodzącymi. Nie zawsze jednak się da i się powinno.

Oczywiście nie chcę tutaj uogólniać na wszystkich rodziców, to tylko taka myśl. Ale to dotyczy nie tylko relacji rodzic - dziecko. Czytałem ostatnio wynik badań religijności w Polsce. Był w nich punkt dotyczący skłonności do przemyśleń spraw wiary, zastanawiania się nad nimi. Zaskakujące było to, że naprawdę mało osób jest skłonnych do takich przemyśleń (nawet wśród deklarujących się jako osoby wierzące). Jak więc takie osoby mają wiedzieć jak reagować coś, czego nie znają?


Co do relacji z rodzicami, gdy ma się 20 lat i więcej. Wtedy już powinny one dążyć (jeśli jeszcze takie nie są) do relacji partnerskich, równorzędnych i odchodzić od typowych "rodzic-małe dziecko". Relacje równorzędne to takie, w którym m.in. ma się takie same prawo powiedzieć co się uważa lub wymagać czegoś od drugiego człowieka (czegoś, do czego ma się prawo). Oczywiście to nie jest prosta sprawa. Wydaje mi się, że najczęściej to właśnie rozmowa, bardziej niż znoszenie obecnego stanu rzeczy, wymaga wytrwałości i odwagi (a także delikatności, empatii i zrozumienia) a to znoszenie, choć niewygodne i raniące, pozwala nam nie podejmować dużych kroków, przed którymi czujemy strach. Naturalnie nie mówię o sytuacji, w której już się robiło taki krok.

Można w takim przypadku zrobić eksperyment myślowy - zadać sobie pytanie "co powinienem zrobić w takim przypadku?" i wtedy wybrać to co jest bardziej racjonalne (a nie łatwiejsze). Tym pytaniem byłoby: "co powinienem zrobić w przypadku, gdy rodzic pyta o coś, co jest zbyt osobiste lub raniące? Porozmawiać na ten temat czy zignorować i przetrzymać taką sytuację?". Zapewne rozum podpowie, że ta pierwsza opcja jest lepsza, mimo że trudniejsza i prowadząca do czegoś, co może być konfrontacją, co jest dla nas emocjonalnie niewygodne. Wtedy pozostaje przeprowadzić delikatną rozmowę (w której nie będzie oskarżeń ani obwiniania, ale mówienie o swoich uczuciach - np. "czuję się zraniony, źle, gdy o to pytasz") lub spróbować przynajmniej po prostu powiedzieć - "mamo, czy moglibyśmy na ten temat nie rozmawiać już więcej?" / "mamo, czy mogłabyś nie pytać o tak osobiste, intymne sprawy?". Jeśli następnym razem mimo to zacznie się temat, to tylko powiedzieć "mamo, rozmawialiśmy ostatnio o tym". A jeśli nie stać nas na to, to zastosować metodę "zdartej płyty" - pytać łagodnie, ale konsekwentnie i do skutku aż do znudzenia: "Dlaczego o to pytasz?", "Do czego zmierzasz?".

Tak jak pisałem - ta druga część dotyczy osób, które są dorosłe, a mimo to traktowane jak niedorosłe. W przypadku bardzo młodych osób to tak nie działa. I doskonale zdaję sobie sprawę z własnego doświadczenia, że łatwo jest tak pisać, a trudno zrobić. Ale myślę, że warto spróbować i uczyć się wyznaczać granice. Sam się tego uczę, a mam już prawie 26 lat i podwójny zestaw rodziców do "rozpracowania" ;) (rodzice + teściowie).

_________________
Piotr Milewski


N lut 05, 2012 13:55
Zobacz profil WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 6 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL