Kamma

!
Empirycznie nie jestem w Twojej sytuacji, wiec nie bede sie wymadrzal,ze mam racje. To sa moje przemyslenia. Tez mam pewne problemy, ktore probuja mi zamydlic radosc i przezywanie swiat Bozego Narodenia. Jednak to jest "nic" przy Twoich.
Bede tu takze cytowal slowa osob, ktore juz na ten temat sie wypowiedzialy (mam nadzieje,ze sie nie obraza

). Wynika to z tego,ze niekiedy do nas trafia bardziej to,co mowi to samo kilka osob niz jedna. Wg mnie:
1) Modlitwa. Kazdy ma prawo sie modlic. Wszyscy sa godni modlitwy. Takze uwazam,ze potęga modlitwy jest niedoceniona. Nie wiem na ile modlitwy innych osob w mojej intencji pomogly mi(i tego sie nigdy w tym zyciu nie dowiem),ale "otworzyly mi sie oczy" na pewne sprawy,co oczywiscie nie oznacza jednoznacznie,ze jestem dobrym katolikiem. Jestem jednak przekonany,ze dzieki tym modlitwom mam wieksze szanse zostac zbawiony. Czy wykorzystam to, to juz inna kwestia. To,ze niektore osoby w czasach mojej totalnej "ozieblosci religijnej" sie za mnie modlily to wiem. Nie prosilem sie o to, wrecz mnie to irytowalo. Prawie 10 lat zycia "na luzie" (szkola srednia, prawie cale studia). To chyba dlugi okres? Poza tym ile bylo takich "anonimowych" ludzi, ktorzy choc chwilke pomodlily sie za mnie, tego nie wiem. Modlitwa na pewno nigdy nie zaszkodzi

!
2) To co jotka napisala:
Ty chcesz ratować dom i już wydaje się, że nie masz sił. I nic dziwnego - można na siebie wziąć swoje problemy czy problemy dzieci. Ale NIE MOZNA WZIAC NA SIEBIE W CALOSCI (to wg mnie wazne

!) problemów męża, jego matki, swojej matki i całej rodziny wokół, bo one są nierozwiązywalne z założenia. Klucz do nich posiadają oni sami, nie Ty.
3) Znowu slowa Jotki z ktorymi absolutnie sie zgadzam
"Nie jesteś ani im winna, ani nie jesteś w stanie tego naprawić za nich (...)
Ale całego świata i całej rodziny nie naprawisz - to może tylko Bóg"
Nie ma obwiniaj sie skoro nie jestes winna. To Cie tylko psychicznie jeszcze bardziej bedzie wykanczac. Nie mozna popadac w skrajnosci
5) To co teraz powiem WYDAJE sie latwe,ale wiem po swoim przykladzie,ze nie jest. Postaraj sie nabrac na czas swiat dystansu do wszelkiego rodzaju problemow. Na ile bedziesz potrafila zrob tak. Mi to pomaga bardzo. Skupic swoje mysli maksymalnie na "przezywaniu" Bozego Narodzenia. Nie podlamywac sie jakimis ewentualnymi niepowodzenia tuz przed swietami, nie myslec o "tych" sprawach wtedy.
6) Nie wiem cz Ci to w ogole pomoze,ale poczytaj o Hiobie-pomimo tylu nieszczesc patrz jaka w ostatecznosci otrzymal nagrode
Koniec mojego "wymadrzania sie"

Bardzo bym chcial,zeby wszelkie sprawy Ci sie wyjasnily. Trzymaj sie,bede pamietal o Tobie. Pozdrawiam