Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N sie 17, 2025 23:57



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 3 ] 
 Z wierszy o Jezusie i o mnie 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pt paź 27, 2006 10:41
Posty: 93
Post Z wierszy o Jezusie i o mnie
Jestem niechcianym bratem Jezusa

Jestem niechcianym bratem Jezusa
Gdy On nauczał Ja pisałem wiersze
Aniołów wyganiałem płoszyli
moje myśli gubiące pióra
Urywane z parapetów w serce nieba
tam tylko sięgał mój wzrok
Do tej pory nie wiem czy to przez belki czy przez źdźbła
Nie mogłem przebić się przez błękit

Nie byłem na żadnej wieczerzy
Nawet na ostatniej siedziałem w mroku
Ucztując rześkie wieczory z Bogiem
To dlatego wypisano mnie z pism
W echach lasu zostałem rozlany
Niegodne utrwalać coś co umiera

Nie niosłem krzyża
Jestem za słaby nawet na swój
Wolę uciekać za nocami
Gonić przed świtem
Kosztować gwiazd gdy łzy zgęstnieją
Nie niosłem krzyża
Nie powiesiłem się na drzewie
Ja od narodzin w pasji umieram

Tomasz(gdy zgasną światła)

Cierpię na chroniczną bezsenność
To pewne
Szukam ran i nie znajduję
Szukam rysów twarzy w lustrze
Kiedyś były zęby
Przegryzały się nawzajem z ustami
teraz są wyraźniej niż zwykle ich braki
Kiedyś traciłem twarz
Tuszowałem makijażem niedoskonałości
I znowu w taniec
aż przewrócił mnie a upaść nie mogłem
Spadałem tylko i wznosiłem się nie wiedząc o tym

Nie ma już niczego pewnego prócz pożądania
Szukam ran zostały same neurotyczne
Żadnych punktów zaczepienia w pustce

Jestem bezpańskimi śladami na piasku
A dogorywam powoli w poszukiwaniach właściciela
nie chcę być bezpański
Jestem psem bez obroży
Nieswojo się czuję bez łańcucha
Bez wyznaczonych miejsc gdzie można przebywać

Są też noce kiedy śpię
Granica moich snów i zmęczenia
Dzięki niej jeszcze pamiętam że szukam

Letargika

Gdybyś nie był tak perfekcyjnie wykonany z martwego drewna
Do granic czyichś możliwości
Gdybyś się opamiętał chociaż na parę minut trwania
Ale Ty w każdej sekundzie podtrzymujesz letarg

Gdybyś nie był tak precyzyjnie wyciosany z nadmiaru emocji
Może mógłbym
Oczywiście nie od razu
Najpierw zdobywałbyś zaufanie
Potem utrzymywał
Czasami zdradzał żebym nie popadł w kompleksy
Ale tylko przypadkiem(jestem typem dystyngowanego neurotyka)

Może mógłbym Ci opowiedzieć
Jak bezwiednie pożerają mnie tryby maszyny
Tryb dzienny nocny poranny (wieczorny)
Palilibyśmy setkami papierosy do świtu
Rozmawiając o życiu pisząc setki listów z ziemi
Jak umierać z honorem w powolnym uścisku
Nierdzewiejących nigdy od krwi kół żelaznych

Usypiają mi kości mięśnie zawsze napięte
Gdybyś nie był tak perfekcyjnie wykonany z martwego drewna
Może byłbyś doskonały
A tak zostali mi Oni
Sprzedajemy się cesarzowi na sąd
Występujemy w imieniu drżenia rąk
Kłamstw półprawd i niepewności
Zanim dopiję gorzką kawę w oczekiwaniu
Noc nas powiesi za zdradę

Do Tyberiusza

Dobre wieści Tyberiuszu
Dzisiaj wydali mi swojego króla
Choć podejrzewam że oszukują
(taka ich natura, nawet mięśnie i kości oszczędzają)
i przywiedli mi wyschniętego żebraka

Pytam go: Ty żeś król?
A on chyba mając obraz swojej postury
wobec insygniów moich zbrukanych na twarzy
Zaczyna ręce załamywać

Tłum gnuśny wzbiera
Na własnego króla podnoszą pięści!
Krzycząc że tyś ich jedynym władcą
Kłamcy
Wieprze

Ale zapytam jeszcze raz dzisiejszego dnia
Quid est veritas?
Nawet on choć się prawdą zasłaniał
Odpowiedzieć nie potrafił

I gdy gwiazdy pogasną w męczarniach naszych oczu
Palce przegniją od odciskania rysów twarzy
A zjawi się ktoś przywykły do obrzydzenia i mnie osądzi
Znowu spytam o to samo
Choć jestem pewien że spłonę
Na niego przejdzie klątwa
Jemu wykoli resztki snu z oczodołów

Judyta

Nikt tak nie całował jak Judyta
Mówiła: Bóg nie żyje
Szczególnie wieczorami
Zawieszony na czas skrytych myśli
Lecz Ja boję się skrycie że to myśmy go zabili
Że każdy następny pocałunek zdradzał coraz bardziej jego nieistnienie

Poczułem się jeszcze gorzej
Jakbym jej płacił co noc
Przez co dawałem więcej by nie sprawiać przykrości(sobie)
Bardziej martwy Bóg być nie może

Dopiero pewnego poranka
Ujrzałem jak leżymy nieprzytomni
Powieszeni na własnej nagości

Nikt tak nie całował jak Judyta
Nawet gdy była już kompletnie martwa
Rozebrana do śmierci


Ciało i krew

To moje ciało i krew leżą tam
Między oczami patrzącymi jak biegnę
Konsumuj do woli Ja uciekam
W przepoconej koszuli tam leżą moje ciało i krew
W ustach nieruchomych

To moje oczy wycieńczone patrzą jak biegnę
To moje nieruchome usta dotykają beznamiętnie
Moje ściany są moim ciałem
Moje ciało moją krwią
Więc Ja uciekać muszę

Tyle miałem ciała i krwi
Aż nie wiedziałem wieczorami czy jestem
Teraz nawet nie wiem czy biegnę ze strachem
Czy to mój wzrok ucieka po czyichś ścianach

Fetor śmierci
na ulicach w bezpańskim gwiazdozbiorze
Nasze wspólne ciało i krew
Fetowane wieczorami jako wybawienie
Nasze wspólne życie i śmierć

Stoję zawsze parę przecznic dalej od zachodzącego księżyca
Moje ciało i krew zawsze idą
Ja zawsze chcę uciekać
Ale wyzbywam się tak bardzo że nie mam już czym

Dreszcze
Industrialne dreszcze
Z par oczu do pojedynczych między mrugnięciami
przekazywane
Zagubiły Hiobów Tomaszów
Jezusa nawet gubią w mieście
Porosłym ponad drapacze strachem i nadzieją
Tak pewną jak ulotną

Zagubienie to takie uczucie
Chwilowe zdemaskowanie swojego bezruchu
Bycie Abrahamem i Izaakiem jednocześnie
I zawsze nikim ważnym w setkach lamp i ulic
Gorsze jest jedynie odnalezienie
Skandalicznie skandowane z ust skierowanych w ręce młodsze

Szyderstwo i powaga
Toż to tonu ostrza nie zmienia ani rytmu trąb Jerycha
których echo niesie gdzieś nostalgicznie z nicości donikąd
Chowam się więc gdzie popadnie
Najchętniej zaś parę kroków przed
niestreszczalnym pięknem

_________________
The Vampires Are Coming


Wt sty 27, 2009 12:30
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 27, 2007 15:17
Posty: 1233
Lokalizacja: Nowy Sącz
Post 
Bardzo ładne wiersze. Szczególnie ten pierwszy mnie ujął, choć nie rozumiem skąd taki tytuł...

_________________
"Nauka robi 95 kroków. Pozostałe 5 trzeba przejść na klęczkach."
Zenon Ziółkowski

http://blog.wiara.pl/nomines/ zapraszam :)


Śr sty 28, 2009 19:13
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt gru 23, 2003 0:41
Posty: 4103
Post 
memento napisał(a):
Empatyzm
Wstęp

Stało się. Powiedzieli, że jestem robotem. Moje uczucia to tylko programy. Programy piszą ten tekst. Programy w obawie przed mrokiem, chcącym wedrzeć się z samego serca nocy do pokoju, zasuwają zasłony potęgując jeszcze strach i niemoc. Programy piszą ten tekst i patrzą sobie ze zdziwieniem na dłonie. Rozglądają się szaleńczo po wielkim Krakowie szukając punktów oparcia w najwyższych piętrach i zwracają wzrok na małe drzewko posadzone by zaspokoić podstawowe pragnienia. Zaczęli też pokazywać mi prawdę. Prawdę za prawdą, Boga zaczęli odzierać z szat! Na moich oczach i nie mogłem się sprzeciwić. Zacząłem wtedy uciekać i gonić jednocześnie ocierając się o dusze przodków, ale nigdy nie wnikając w nie. One tylko przyspieszały pęd od prawdy do prawdy, od rozpaczy do szaleństwa, od szaleństwa do szczęścia, od szczęścia do... domu? Dom musi mieć fundamenty to na czym stanąłem w szaleńczej wściekłości waliło się z cała furią na głowę odsłaniając niebo. Dzień za dniem. Zmieniała się pogoda, chmury powracały i oddalały się. Aż w końcu wyszedłem i zacząłem iść spokojnie tam skąd przybyłem, oglądając ślady zniszczenia. Czy istnieje coś pewnego? Ja sam tylko pewny jestem i moje wybory. Wyobraź sobie, że stworzyłeś maszynę. Maszynę myślącą. Stajesz przed nią i pytasz: "Co zrobimy dzisiaj mój przyjacielu? Masz na coś szczególną ochotę?" Maszyna sprawdzi wszystko co do niej wpisałeś i odpowie: "Mam ochotę porozmawiać o Bogu". Usiądziesz z nią wieczorem przy świeczce i zaczniesz rozmawiać, wkładając w tą rozmowę całe ciepło jakie posiadasz i otrzymasz nad ranem odpowiedź: "Dziękuję, teraz już wiem, że Bóg istnieje na 50%, a na 50% Go nie ma". Czy maszyny mogą mieć wolną wolę? Czy mogą mieć emocje? Nie ma takiej możliwości. Nasz charakter kształtuje się wraz z doświadczeniem. Maszyny mogą się uczyć, mogą wyciągać wnioski na podstawie połowicznych danych, ale czy są świadome jaki jest cel? Wyobraź sobie, że maszyna wygra z Tobą w szachy, czy chciała wygrać i cieszy się tym zwycięstwem? Nie, miała tylko takie zadanie. Powiedz do maszyny: "Deszcz rozmazał na mojej twarzy wspomnienia". Nigdy nie dostaniesz odpowiedzi...
Podeszli do mnie i rozrysowali moje ciało białą kredą na czarnych tablicach. Powiedziałem, że widzę cień ich skrzydeł smutnie sięgających ziemi. Odpowiedzieli, że kiedyś byli aniołami, ale przystosowali się. Okazało się, że po Ziemi trzeba stawiać pewne kroki, nie wolno lecieć ku chmurom, bo tam nic nie ma prócz pytań. Znaleźli niepodważalne prawdy. Pokazali mi, że nie mam uczuć, to tylko pozostałości po epoce kiedy ludzie musieli reagować na świat. Nie wynikają z mojej woli, ale to ona im podlega. Miałem spytać czy nie lepiej usiąść i czekać aż wahadło odmierzy mój czas i popchnie dalej wielki mechanizm, ale zdałem sobie sprawę, że co bym nie zrobił będzie to tylko nieświadome reakcja przekazana z genami. Zaprotestowałem sobie, gdyż cały czas widziałem te cienie na ziemi, wielkich rozłożystych skrzydeł, które tylko czekają na impuls. Oni brnęli dalej pokazywali, jak zmienia się świat. Nigdy jednak nie widzieli różnicy między zmianą, a rozwojem. Przystosowaniem do świata, a niezłomną wolą by rozrzucić przez okno kwiaty do przypadkowych przechodniów. Obdarzyć ich zerwanym życiem, pięknem arcydzieła, które nawet po śmierci roznosi swój zapach doskonałości.


Panie Darwinie
Spotykamy się w piątki i rozmyślamy
Najpierw on przychodzi rozrywając wspomnienia
Proponuje wódkę i papierosy
Później przychodzą następni replikanci
Replikujemy się wieczorem do upadłego
Przeplatając świat przekleństwami
Nieszczerymi uśmiechami i szczerą potrzebą

Przychodzę sam do domu
Zmęczony tą nieustającą replikacją myśli
I ewolucją poglądów na temat ten sam

Gdy nastaje noc nie mogę zasnąć
Boję się że nie przetrwam
Że ktoś zmaże moje słowa
Jako nieudane zaprzeczenie postępu
Że ktoś umrze za daleko
Tak że nie będę mógł mu pomóc

Chciałbym tu kończąc przeprosić pana
Za wiersze i obrazy
Za te niepraktyczne nocne zmazy krwi na oczach
Za wybieganie szaleństwem poza czas


Z pogardą zaczęli mnie wskazywać swoimi prostymi palcami. Twierdząc, że już nie muszę wierzyć w Boga. Teraz otrzymałem pewność. Otóż zbadali świat i wyznaczyli jego granice w przestrzeni i czasie. Odnaleźli początek początków, Wielki Wybuch. A gdy spytałem kto go rozpoczął, usłyszałem o wzorach, wykresach i danych. Czy to początek? Czy tylko kolejny ślepy punkt w czasie, nie mogący ogarnąć całości? Gdy już dobiegną do kolejnego muru co powie o nas przyszłe pokolenia? Złożą nas do jednego grobu jak przeciwstawne siły i rozpoczną nową walkę.


Użądliła mnie ta wasza perwersja
Ta kolaboracja uczuć nieokiełznanych
Chcę tańczyć nagi i pijany
I kopać w wasze twarze
Za parę lat usłyszę o niezwykłości
Nonszalancji
Ignorancji wartości
Kiedy Ja mam lepsze i nietrwalsze
Jak wszechświat zachłyśnięte własną gamą barw
Chaos chaos rządzi kto zdąży zmieniać ten spokojem

Poczuj mnie szukaj biegnij
Przyjrzyj mi się dobrze przesiąknij
Skocz w rozpacz zanurz się po pachy

Tą orgią zakończymy razem płacz
Orgią świateł kolorów
Za duże oczy za małe serce
Wytnij oczy a zrozumiesz siebie
Tchnienie Cię dotknie wtedy
Niepostrzeżenie
I zamieni w grymaśny posąg
Postawiony na barowym stoliku

Otwórz drzwi nikt już nie puka
Otwórz okna wpuść świeżość
A o poranku wyruszy kawaleria
Na skraj poznania i dalej w zamysłach
A zamysły się rozproszą gdy dojdą do muru
Wytnij wtedy oczy i idź dalej
Ja już byłem podaję dłoń
Prowadź teraz Ty na inne obszary

I głód przyjdzie wielki
Nie wyrośnie nic na prawdzie czystej
Prócz łez krwistych i kolejnych podróżników
Więc bierz w kieszeń chleb i ucztuj
A gdy i jego zabraknie
Słońce zajdzie zostawiając nas samych
Wyciągnę serce i nakarmię Cię po kawałku
Twoje zostanie na później
Odrośnie w bólu powiększając łaknienie

Ostatni dreszcz przebiegnie przez ciało
Sznur pęknie i zwali na ziemię trupa
Łamiąc nogi co nie znały drogi
Przyjrzyj się przepalonym skrzydłom
Spójrz na swe ramiona
Przesiąknij gniewem nieludzkim
Leć leć na wyzwanie kawalerzystom
Trąby Jerycha już brzmią donośnie
W tyle lat ile budowali
W tyle zaśnie sen o fortecy niezdobytej
I żal tylko że w masowym grobie spoczną
Ciała pokonanych ślepi wędrownicy i skrzydła Twoje


Możesz sobie wyobrazić jak się czuję? Wierzę, że to potrafisz i to jest twoją siłą. Nie jest potęgą myśl i poglądy na temat świata. Jeśli potrafisz ogarnąć mnie swoją duszą i zaakceptować bez wydawania sądów, bez poczucia wyższości, bez prób tłumaczenia świata na swój sposób jesteś jedyny, który to na Ziemi potrafi. Jesteś człowiekiem.

_________________
Mądremu tłumaczyć nie trzeba, głupi i tak nie zrozumie.


Cz sty 29, 2009 11:35
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 3 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL