Ach, bo ty byś chciała jakąś inną materię, bez elektronów? Taką na kiecki? Obawiam się, że ta też zawiera elektrony. Chociaż na metkach nie ostrzegają.

Nie. Nie zrozumiałeś. Chce zobaczyć jak z czystej energii powstaje kamień, robaczek, grudka ziemi czy cokolwiek innego.

Takie żałosne manipulacje to zostaw dla kolegów spod trzepaka. Nie napisałem, że w niczym. Napisałem wyraźnie, że w przestrzeni, więc nie zgrywaj głupka.

Ach, to! A ja chcę zobaczyć, jak Pan Bóg tu, na moich oczach stwarza kamień, robaczka, czy cokolwiek innego. Z niczego. I żeby było pewne, że to Bóg, oczywiście.

Krótka piłka: wiadomo, że w przestrzeni samoistnie powstają cząstki. To udowodniono. Dzieje się tak przez cały czas, miliardy cząstek. Natomiast nie ma ani jednego dowodu, ani jednej obserwacji, żeby jakąś, jedną jedniutką cząstkę stworzył Bóg.

Bądź poważny. Jakoś ten świat musiał powstać, a na pytanie "jak" (w jaki sposób) odpowiada nauka a nie religia.
Samoistnie czyli jak? Z niczego coś? Hokus-pokus? Pstrykniecie palcami? Tylko skąd się wzięły te palce Ustalilismy, że energia istniała zawsze, więc jak z energii, której nie widac, powstało cokolwiek co widać.

No i odpowiada. To ty domagasz się od nauki pokazania dowodów w postaci idiotycznych zdarzeń w rodzaju samoistnego powstania kamienia albo robaczka (sic!) z samej energii. Idiotycznych, ponieważ tłumaczono ci, że wykazano, iż cząstki takie jak elektron (którego nie widać gołym okiem) powstają bez niczyjego udziału z energii próżni. A elektrony są cząstkami składowymi atomów (których nie widać gołym okiem). Zaś z atomów zbudowane są większe "cosie", molekuły (których nie widać gołym okiem), a z grup molekuł kamyki, robaczki, grudki ziemi. Które widać gołym okiem, ale nie powstały przecież na samym początku wszechświata, od razu w Wielkim Wybuchu, o czym wie chyba każde ogarnięte dziecko szkolne. A pisałaś o sobie, że nie jesteś tłukiem...

Tak, własnie tak, domagam się dowodów, bo nauka nie istnieje dla nauki, a po to, aby cokolwiek tworzyć z tego co zbadała. To, co tu na razie przedstawiacie to nauka dla nauki.
Mam jeszcze jedno idiotyczne pytanie: skoro molekuł nie widać, to jak z tych niewidzialnych molekuł powstają widzialne robaczki, kamyczki itp.?

No cóż...
Fakty mówią same za siebie. Skoro dorosła osoba, po szkołach, gdzie uczyła się o atomach, molekułach i całej reszcie, nie rozumie, w jaki sposób z niewidocznych gołym okiem elementów powstają grupy elementów, a z nich kolejne większe i tak dalej, aż kolejne stają się tak duże, że widać je gołym okiem, to taka osoba jest tłukiem.

Tako orzekł ten, co rozumie, ale pojąć nie może Mało tego, zawalił cała stronę na forum dowodami!!!! Widzialnymi dowodami!!!! A ja, nie dość, że jestem tłukiem, to w dodatku ślepym.

No jak to w jaki?
Robaczki to sklejaja razem.

Super. Jak działa klej?


Indukcyjnych czy dedukcyjnych?


Nauka istnieje po to, żeby zaspokajać ciekawość naukowców, czyli owszem, dla nauki per se. To o co chodzi tutaj Małgosi, to jest technika.

Czyli sztuka dla sztuki. No ale skoro wiedza na temat tego co się działo we wszechświecie nie wpływa w żaden sposób na życie ludzi. To po cóż innego badano by te zjawiska? Z tym że to najczęściej zwykli obywatele za to płacą. Tak jak w przypadku np. LHC

I dlatego o tym się nie mówi głośno. Bo potem wychodzą tłuki-nieuki, osobliwie powiązane z jakąś agresywną religią, i domagają się pieniędzy na otwieram wino ze swoją dziewczyną.

Tymczasem z tego, co napisała Małgoś wynika, że np. Eulerowi te dwieście lat temu należało obciąć fundusze i precz pogonić z Piotrogrodu, bo za te pieniądze, potrzebne przecież na armie dokonujące rozbiorów, zaspokajał swoją ciekawość poznawczą i badał, jak się jedna liczba ma do drugiej, z czego pożytku nie było literalnie żadnego – nawet wsi potiomkinowskiej nie dało się za to wystawić. A że w efekcie my, te dwieście lat później, nie mielibyśmy w Internetach żadnych narzędzi kryptograficznych, bo technicy nie mieliby z czego ich stworzyć, to już Quinquego obchodzi tyle, co rzeczy spuszczane w szalecie.

Tak, poniekąd był taki na początku. Akcereratory sa wykorzystywane m.in. do symulowania warunków panujących na początku WW.



Nie moja wina, że nie czytasz postów.



Trdycyjnie nie masz pojęcie o czym mówisz. Poświęć 20 minut: O tym jak CERN życia ratuje - czyli po co nam wielka nauka? a nieco zmienisz ten stan rzeczy.

Co to znaczy poniekąd był? Był czy nie było? Jeśli był, to skąd się wziął, skoro była tylko czysta energia? I raczej nie akcererator , a akcelerator, panie naukowcu od siedmiu boleści.

Ja czytam i niczego takiego nie zauważyłam. Chyba, że też nie rozumiem pojęcia "model"
-----------------------------------------------

Udam, że nie widzę chamstwa.

Czy ja gdziekolwiek wspomniałam o funduszach? Najwyraźniej wiesz lepiej, co autor miał na mysli
A na marginesie: dłuższego zdania nie umiałeś zbudować? Nie, żebym nie umiała przeczytać, ale ... przemilczę.