|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 13 ] |
|
Odpowiedzialność za rozwód?
Autor |
Wiadomość |
TOMASZ32
Dołączył(a): Śr lip 20, 2005 20:30 Posty: 469
|
 Odpowiedzialność za rozwód?
Jest to dziwny temat, ale bardzo ważny dla człowieka, który jest katolikiem i pragnie opierać swoje zycie na Bogu.
Zacznę może od sytuacji znajomego, który jest rozwiedziony, ale nie z tego powodu,że chciał, lecz z tego, że żona chciała od niego odejść i chciała rozwodu. Mógłby jej nie dać, ale czy by to coś zmieniło, jak by chciała to by i tak odeszła. Ważne jest jednak to, że ten człowiek wie, że nie był w porządku ale chciał się zmienić i rzeczywiście mu sie to udało. Jest we wspólnocie, jeździ na pielgrzymki. Tylko co z tego? Nie może w pełni uczestniczyć w życiu kościoła (chodzi o dalszą drogę we wspólnocie), właśnie z powodu rozwodu, którego nie chciał, nawet sam pragnąłby to zmienić, by żona wróciła do niego. Co taki człowiek ma zrobić? Pragnie dobra, ale to nie od niego tylko zależy. Co ma zrobić po za modlitwą? Czy powinien dalej z tego powodu cierpieć? Czy może powinien pozostać jako rozwiedziony, tak jak zaleca Kościół? Co wy możecie doradzic w takiej sytuacji?
Zachęcam do dyskusji, tym bardziej, że może się to stać formą pomocy dla takiego człowieka i wielu innych.
Pozdrawiam
_________________
Tomasz32 -->ADONAJ ELOHENU ADONAJ EHAD
|
Pn sie 29, 2005 19:57 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Ujme to tak: do czasu az nie bede wiedzial, co ten czlowiek zrobil, ze zona od niego odeszla, to nie mam prawa sie wypowiedziec w tym temacie.
Crosis
|
Pn sie 29, 2005 20:03 |
|
 |
TOMASZ32
Dołączył(a): Śr lip 20, 2005 20:30 Posty: 469
|
Napewno jej nie zdradzał, mógł to być raczej alkohol z tego co mi wiadomo. Czy to wystarczy byś mógł się wypowiedzieć?
To nie ważne co on robił, ważne jest, czy ma z tego powodu cierpieć?
Pozdrawiam
_________________
Tomasz32 -->ADONAJ ELOHENU ADONAJ EHAD
|
Pn sie 29, 2005 23:33 |
|
|
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
Cytuj: To nie ważne co on robił, ważne jest, czy ma z tego powodu cierpieć?
hmm, i uważasz ze my będziemy znali odpowiedź na to pytanie? to pytanie o wolę Pana Boga odnośnie danego człowieka - i o konsekwencje korzystania przez niego z własnej wolności - kiedyś i teraz
_________________ Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]
|
Wt sie 30, 2005 6:48 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cytuj: Nie może w pełni uczestniczyć w życiu kościoła (chodzi o dalszą drogę we wspólnocie)
Tego nie rozumiem. Wspólnota wyklucza rozwiedzionych, czy jak? Dlaczego?
Bo jeśli nie żyje w nowym związku, to może przyjmować Sakramenty...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Wt sie 30, 2005 7:06 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
jo_tka napisala prawde. A zona widocznie miala powod zeby od niego odejsc. Trzeba pic piwo, ktorego sie nawarzylo - jesli mial zone i nie potrafil jej uszanowac, to odeszla. I miala racje. Natomiast teraz ma wrocic, bo on nie moze zalozyc nowego zwiazku? Bez sensu.
Madry Polak po szkodzie.
Crosis
|
Wt sie 30, 2005 10:44 |
|
 |
dakota
Dołączył(a): Pt kwi 15, 2005 15:36 Posty: 100
|
Tutaj sprawa jest dość prosta: rzeczywiście, dopóki nie będzie w związku z inną kobietą, może przyjmowac wszystkie sakramenty. Komplikacja zachodzi wtedy, gdy - mając kobietę - cudzołoży i wtedy nie dostanie rozgrzeszenia, co wyklucza mozliwość przystępowania do Eucharystii. Istnieje też mozliwość wszczęcia procedury o stwierdzenie nieważności małżeństwa, jeśli istnieją ku temu podstawy.
|
Wt sie 30, 2005 17:04 |
|
 |
Krzysztofft
Dołączył(a): Cz sie 23, 2007 18:15 Posty: 3
|
Ja mam podobną sytuacje i dlatego też mam kilka pytań do tego tematu.
Ja ponoć też byłem ten gorszy w naszym małżeństwie. Gdy żona wyrzuciła mnie z domu wtedy zrozumiałem, że jest dla mnie wszystkim co miałem i kogo kochałem. Postanowiłem się poprawić zmienić i dać jej wszystko byle ją odzyskać. Ona od samego początku, gdy mnie zostawiła unikała rozmów na ten temat. Minął już prawie rok i nic się nie zmieniło.
Ona twierdzi, że wybrała życie w samotności i już mnie nie kocha i nie chce się godzić.
Dużo myślałem przez ten rok na temat wiary i kościoła, dlaczego mnie to spotkało i szukam odpowiedzi na takie pytania?
Czy wybór życia w samotności bez drugiej osoby jest grzechem?
Jak to się ma do przysięgi małżeńskiej?
Czy ja mam się usunąć jej życia?
Moja miłość do niej prawie wygasła, nie mam już siły prosić ją o danie mi szansy.
Czy jak przestanę ją kochać to będzie to grzech?
W obecnej chwili w modlitwie proszę boga o pomoc w rozwiązaniu moich problemów i wskazanie właściwej drogi w dalszym życiu.
Pozdrawiam
|
Cz sie 23, 2007 20:52 |
|
 |
stern
Dołączył(a): Pt lut 03, 2006 18:03 Posty: 680
|
Krzysztofft napisał(a): Czy wybór życia w samotności bez drugiej osoby jest grzechem?
nie Krzysztofft napisał(a): Jak to się ma do przysięgi małżeńskiej?
jeśli żona nie chce żyć z Tobą, to nic z tym nie zrobisz. To wspólna decyzja Krzysztofft napisał(a): Czy ja mam się usunąć jej życia?
To jest sprawa między Wami. Nikt Ci chyba nie odpowie jednoznacznie Krzysztofft napisał(a): Moja miłość do niej prawie wygasła, nie mam już siły prosić ją o danie mi szansy. Czy jak przestanę ją kochać to będzie to grzech?
nie sądzę, aby był to grzech z uwagi jak wyżej. Praw kanoniczne zna instytucję "separacji od łoża i stołu". Krzysztofft napisał(a): W obecnej chwili w modlitwie proszę boga o pomoc w rozwiązaniu moich problemów i wskazanie właściwej drogi w dalszym życiu. Pozdrawiam
Próbowaliście terapii (wspólnej lub osobnej)?
Może coś jest do uratowania, bo Tobie zależy - jak się zdaje, a żonie pewnie też lekko nie jest z tym co zaszło.
Nawet jeśli nie doprowadzi do powrotu do siebie, to może pomoże pogodzić się z krzywdami.
|
Cz sie 23, 2007 21:38 |
|
 |
Krzysztofft
Dołączył(a): Cz sie 23, 2007 18:15 Posty: 3
|
Nie wiem o jakiej terapii mówisz i gdzie szukać pomocy, a psychicznie to czuje się kiepsko. Kiedyś myślałem żeby iść do lekarza – dostałem jakieś leki na depresje i uspokajające.
Później myślałem o rozmowie z księdzem - ale odwagi brak, ostatnio myślałem o forum no i udało się.
Dziękuje za szybką odpowiedź.
Powiem szczerze, że spodziewałem się innych odpowiedzi.
Myślałem, że jak ślubuję to do śmierci.
„jeśli żona nie chce żyć z Tobą, to nic z tym nie zrobisz. To wspólna decyzja” – to jej decyzja ja na to się nie zgadzałem.
Pozdrawiam
|
Cz sie 23, 2007 22:01 |
|
 |
stern
Dołączył(a): Pt lut 03, 2006 18:03 Posty: 680
|
Krzysztofft napisał(a): Nie wiem o jakiej terapii mówisz i gdzie szukać pomocy, a psychicznie to czuje się kiepsko.
Wyobrażam sobie że uosobieniem szczęścia to raczej nie jesteś. Mówiłem o zwyczajnym psychologu ze zwyczajnej poradni. konkretnej nie polecę, ale może (jeśli chciałbyś skorzystać) popytasz wśród znajomych. Krzysztofft napisał(a): Kiedyś myślałem żeby iść do lekarza – dostałem jakieś leki na depresje i uspokajające.
Ech psychiatrzy. Oni tylko o tabletkach myslą  Krzysztofft napisał(a): Później myślałem o rozmowie z księdzem - ale odwagi brak, ostatnio myślałem o forum no i udało się.
Rozmowa jest wazna, ale nie liczyłbym specjalnie na fora (niczego nie ujmując temu). Nawet jeśli poczujesz się lepiej bo się wygadasz, to i tak masz duże szanse, że rany się będą jątrzyć. Ale to Ty będziesz wiedział najlepiej. Krzysztofft napisał(a): Myślałem, że jak ślubuję to do śmierci.
Bo ślubujesz do śmierci (dlatego nie ma rozwodów), ale Krzysztofft napisał(a): „jeśli żona nie chce żyć z Tobą, to nic z tym nie zrobisz. To wspólna decyzja” – to jej decyzja ja na to się nie zgadzałem.
Pewien ksiądz rzekłbył, że miłość to uczucie i decyzja. Decyzja, że chcesz być z kimś·
Jeśli któraś ze stron nie chce, to ta druga nic nie zrobi. I na takie sytuacje mamy separację.
W ten sposób pomimo braku faktycznego wspólnego zycia cały czas jesteście małżeństwem w oczach Kościoła.
I masz rację - "wspólna" to ze słowo. Chodziło mi o to, że i Ty i żona musicie chcieć. Inaczej się nie da.
|
Cz sie 23, 2007 22:10 |
|
 |
Krzysztofft
Dołączył(a): Cz sie 23, 2007 18:15 Posty: 3
|
Rozumiem to, że muszą chcieć dwie osoby i jak jedna nie chce to nic na to się nie poradzi.
Ślubuje miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że nie opuszczę aż do śmierci
To jak to się ma do separacji – ja rozumuje to jako opuszczenie jednej osoby przez drugą czyli złamanie przysięgi małżeńskiej?
Pozdrawiam
|
Cz sie 23, 2007 22:49 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Separacja jest czasem konieczna np. w przypadku przemocy- chociażby ze względu na dobro dzieci...
W przypadku separacji można trwać przy kimś duchowo poprzez modlitwę i wierność- nie jest to więc do końca złamanie przysięgi- jeżeli oczywiście separacja jest uzasadniona....
Polecam stronę wspólnoty trudnych małżeństw "Sychar"
http://www.sychar.alleluja.pl/
|
So sie 25, 2007 17:59 |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 13 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|