Zapominasz, że ten Kościół od chwili powstania, wedle planów Boga miał być "Powszechny" - z greckiego "KATHOLIKOS".
Czyli Kościół chrześcijański skupiający wyznawców Chrystusa, przy czym jedynie Katolicki zachował rdzeń nazwy sprzed wieków, prawosławny i protestancki to kwestia późniejszych wieków.


.
Jeśli to są jedynie mity, to i piekło jest jedynie mitem, zatem czemu Cię tak intryguje istnienie piekła?



Ergo - lubię czytać Twoje posty, ale niestety Ty sam odpychasz od zainteresowania nimi, pisząc takie głupawe sarkazmy jak powyżej

Ja napisałem o Konfucjuszu, nie o Korei. Cytuj, Aluś, uważnie.

Przepraszam, skoncentrowałam się na ostatnim zdaniu - Twoim - cofam moją wypowiedź, która nie dotyczy Twojego wpisu.
A Konfucjusz uczył, ze z nazwy wynika co tworzy istotę rzeczy do której ta nazwa sie odnosi - czyli nie nazwa decyduje, bowiem wiele rzeczy posiada wiele różnych nazw, często różnie pojmowanych.

Popadasz czasem w skrajności czytając moje posty, stwierdziłam że ktoś, kto nie doświadczy takiego Boga, jakiego mu przedstawiano, a wobec którego miało się pewne oczekiwania, po prostu będzie rozczarowany. Nie oznacza to, że skoro podmiot doświadczający uzyskał wynik negatywny, dowodzi to fałszu obrazu Boga, którego mu przedstawiano, chyba że jest solipsystą, ale to inny temat do rozmowy. Może po prostu nie zna siebie, ma źle uformowane sumienie, szuka Boga zgodnego ze swoimi wyobrażeniami, a nie próbuje go poznać, i tak dalej, możliwości jest wiele, dlatego upraszczanie, że jak komuś nie wyszło, to znaczy że inni błądzą jest odwróceniem uwagi z własnego Ja i przeniesieniem winy na zewnątrz. Jeżeli zapiszę się na dowolny kurs np. chińskiego, gdzie nie będzie mi szło, zatem wciąż będę zmieniać ośrodki szkoleniowe, gdzie efekty nauki również będą słabe, będzie to dowodzić, że nauczyciele nie potrafią uczyć?

Dlatego istotą miednicy jest to, że wykonano ją z miedzi. A nie na przykład z ocynkowanej blachy stalowej albo z plastiku. Zaś istotą samochodu jest to, że sam chodzi. A nie jeździ.

Przeczytaj jeszcze raz to, co napisałeś w poprzednim poście, a dopiero później wypisuj podobne bzdury.



I to dalej nie zmienia w niczym faktu, że Kościół zachodni nie włączył do credo wyraz "filioque" bo tak mu się umyśliło.

Alus, piekło? Po prostu interesuję się technikami psychomanipulacji.

Religie są fascynujące od strony psychogii, polityki, teorii memów i ewolucji.

Akruk, zgadzam się, że nazwa nazwą a prawda prawdą.

Czyli poza manipulacją nie dostrzegasz nic ponadto w religiach.
A nie zakładasz, że jesteś sama manipulowana przez kręgi i środowiska, wrogie Bogu i religiom?

Ło matko! Co za bałagan! Gdzieś coś Ci dzwoni, ale nie wiesz, w którym kościele. Sabelianie oczywiście wierzyli, że Ojciec i Syn są tej samej natury. Bo szli jeszcze dalej twierdząc, że Ojciec i Syn są tą samą osobą. Natomiast pryscylianizm to religia gnostycka, dualistyczna. Pomysł, że Duch Święty pochodzi od demiurga obala koncepcje gnostyckie bez konieczności odwoływania się do Filioque.

Filioque zostało wprowadzone przeciwko arianizmowi. Nurtowi teologicznemu, który utrzymał się znacznie dłużej na Zachodzie, niż na Wschodzie.

Czyli jednak protestanci przedstawiają prawdziwy obraz Boga, który codziennie pomaga? To czemu podmiot doświadczający uzyskuje wynik negatywny? Bo Bóg bierze pod uwagę wyznanie podmiotu i jak podmiot jest katolikiem a ma obraz Boga protestanckiego to wyjdzie wynik negatywny? A jak jest protestantem danej denominacji to wynik będzie pozytywny?

Jeżeli zapiszą mnie na kurs chińskiego, gdzie nauczyciele zamiast na ideogramach skupiają się na wpajaniu, że wszystkie inne kursy to badziew, bo oni nie mają licencji od chińskiej Partii Komunistycznej, a my mamy, to po dwudziestu latach bez żadnych postępów w kaligrafii mogę mieć uzasadnione pretensje do takiej szkoły, czy nie mogę? A jeśli rzeczonej licencji na oczy nie widziałem, to mogę mówić o oszustwie z ich strony, czy nie?

Ergo- świetne porównanie.

Wyniki w nauce chińskiego zależą od samego zainteresowanego i dopasowania metody nauczania do jego potrzeb, zdolności i systemu przyswajania wiedzy.
Nie ma uniwersalnej metody nauki dla każdego, a wciskanie, że tylko jedna szkoła dobrze uczy to po prostu megalomania. Jak komuś zależy to nauczy się i bez szkoły, po swojemu. Żadna szkoła chińskiego nie ma monopolu na ten język i to niezależnie od domniemanych akredytacji.

Nie ma monopolu, bo też język chiński nie stanowi monolitu jak inne, np Polski, hiszpański.
Język chiński podzielony jest na grupy dialektów: mandaryńskie, wu, min, yue. Dzielone na podgrupy.
Kuzyn studiuje japonistykę, z licencjatem j. chińskiego, mieszka w akademiku w pokoju z chińczykiem, i dopiero ten kolega najbardziej przybliża mu j. chiński.

Myślisz zero-jedynkowo, stąd brak zrozumienia o czym piszę. Co znaczy prawdziwy obraz Boga?
Jeżeli katolik i protestant posiadają głęboką relację z Bogiem, idąc przez życie z spokojem wewnętrznym, pokładając w Nim ufność, to kto ma ten prawdziwy obraz Boga?


Można mieć pretensje do całego świata, że nie wyszło, a można wziąć się na odwagę i przyjrzeć się sobie. Jeżeli oskarżam świat, że jest zły, to czy logiczny jest wniosek, że taki jest, bo ja tak widzę, a wszyscy którzy uważają inaczej, wierzą w bajki i mity?


Czytaj ze zrozumieniem, napisałam wyraźnie, że:
Jeżeli zapiszę się na dowolny kurs np. chińskiego, gdzie nie będzie mi szło, zatem wciąż będę zmieniać ośrodki szkoleniowe, gdzie efekty nauki również będą słabe, będzie to dowodzić, że nauczyciele nie potrafią uczyć?
Nie jest mowa o jednej szkole, ale o tym, że wciąż zmieniam szkoły, bo mi nie wychodzi nauka tego języka. A kolega od razu daje się ponieść wyobraźni i odpowiada nie na temat, doszukując się oszustwa ze strony nauczycieli języka. Można w każdej sytuacji doszukiwać się złej woli, podstępu, zła, działania na szkodę itp., ale nie widzę podstaw do takiego nastawienia, gdyż drugi człowiek nie jest nam wrogiem i wypadałoby dać mu pewien kredyt zaufania, zamiast snuć dramatyczne wizje, że pewnie jest zły, coś przede mną zataił, a ja o tym nie wiem.

Zgoda, przeciwko arianizmowi. Myślę, że jednak warto dodać, ze względu na Tobiasa, który gotów znowu z tego wysnuć jakieś androny, w jakim sensie je "wprowadzono przeciwko arianizmowi".

W Toledo dodano je do credo w celu zwiększenia różnic pomiędzy wyznaniem ariańskim a tzw. ortodoksyjnym (dosł.: prawowiernym, nazywanym tak obecnie, ponieważ ono wygrało . Nie zaś w celu zdefiniowania dogmatycznych różnic, bez którego arianizm byłby równie uprawniony. Ponieważ takie dogmatyczne rozróżnienie powstało o wiele, wiele wcześniej i było doskonale znane. Credo nicejsko-konstantynopolitańskie, Szanowny Tobiasie, stanowi rozbudowaną, zmodyfikowaną wersję creda nicejskiego. Około 250 lat przed trzecim synodem w Toledo, na którym dopisano "filioque", cesarz Konstantyn wobec narastającego sporu między zwolennikami poglądów Ariusza a jego przeciwnikami zwołał do Nicei zjazd biskupów cesarstwa, który jako "komisja specjalistów" miał dokonać uzgodnienia stanowisk lub rozstrzygnięcia na rzecz jednej ze stron. Efektem było powstanie m.in. creda nicejskiego, które samo w sobie formułuje prawowierną wiarę w sposób odróżniający ją od arianizmu, wręcz zawiera końcową formułę potępiającą zacytowane tezy ariańskie. Podstawowy podział w tej kwestii był podziałem pomiędzy arian a nicejczyków, zaś późniejsze różnice stanowisk pomiędzy nicejczykami, dalsze spory chrystologiczne, które zaskutkowały kolejnym credem, nicejsko-konstantynopolitańskim, tego podziału nie zmieniły.

Prawdą jest zatem, że "filioque" dostało wprowadzone przeciwko arianom, taktycznie, ale prawdą jest także, że w ogóle nie było potrzeby wprowadzania go w tym celu.