W tym cały problem. Ktoś ma odgadnąć moje potrzeby i moje wizje na życie, a potem ma je zrealizować, bo... mnie samemu się jakoś nie chce i w ogóle cierpię na chorobę sierocą i czekam na kogoś, kto mnie uszczęśliwi. Sam zaś nic nie zrobię, żeby było lepiej, bo od tego nie jestem ja, ale władza. Niech politycy segregują moje śmieci, niech dadzą mi pieniądze, niech kupią mi mieszkanie, niech zapiszą mnie do lekarza i kupią mi leki...

To wszystko brzmi tak, jakby Tusk w ogóle nie miał wpływu na to, co się teraz dzieje w kraju i na to, że PiS wygrało wybory w 2015, czy też na to, że Duda miał tak wyśmienitą konkurencję w wyborach prezydenckich w postaci analfabety, którego jedyną zaletą było nie stanowienie konkurencji dla Tuska. I tak dalej. Błędy Tuska, które w efekcie miały jakiś wpływ na wygraną w cuglach przez PiS można wyliczać bez końca. Raz przyjął odpowiedzialność za sytuację w Polsce i teraz - w aspekcie moralnym - już się z niej nie wykręci. Tak samo, jak nie można zdjąć z siebie odpowiedzialności np. za dziecko. Czy nawet za psa. Po prostu są takie rzeczy, za które gdy raz przyjmie się odpowiedzialność poprzez swoje czyny, wtedy w mniejszym lub większym stopniu pozostaje się za nie odpowiedzialnym już zawsze.

I jeśli teraz Duda znowu wygra, bo przecież Schetyna też nie wystawi mocnego kandydata, który później mógłby stanowić dla niego zagrożenie (tak panicznie boi się utraty potencjalnej władzy, że ostatecznie straci wszystko - bo oni wszyscy są w gruncie rzeczy tacy sami) to w znacznej mierze będzie też jeszcze zasługą Tuska. Jakby na to nie spojrzeć, przez zaniechanie będzie miał na to w pełni świadomy wpływ.


Dopóki Ciebie nie poznałem, myślałem, że bezmózgowie to stan permanentny, a nie napadowy.

Oczywiście możesz sobie rzygać, ale ja bym polecał jednak trzepnąć się w łeb, bo jest większa szansa, że pomoże. Nie wiem, czyje Ty posty czytasz, ale mnie Tusk obchodzi proporcjonalnie tyle, ile jego obchodzi ten kraj. Pisałem, co o nim myślę wiele razy. Pisałem choćby to, że na prezydenta obecnie nadaje się on dlatego, ponieważ prezydent, w przeciwieństwie do premiera, posiada bardzo mało realnej władzy, posiadając głównie funkcje reprezentatywne.

Ale obecnie najważniejszym wydarzeniem dla Polski są nadchodzące wybory prezydenckie. A w tym kontekście, oczywiście, interesuje mnie kandydat, który ma największe szanse na zwycięstwo. Nie taki, który "chyba wygra", jak dobrze pójdzie, czy też "łaskawie dostanie szansę" pod warunkiem, że nie zagrozi Schetynie, ale taki, który wygra niemal na pewno, jeśli tylko się przyłoży.

Mam nadzieję, że teraz jest jasne, czego oczekuję i nie będę musiał za jakiś czas od nowa takich rzeczy tłumaczyć, jakby nie były oczywiste.

Tak Tusk jak i Kaczyński w tamtym okresie prowadzili podobną politykę kadrową. Wycinali wszystkich którzy mogliby zagrozić pozycji. I tak poleciał Rokita, Gilowska, Płażyński i zapewne wielu innych. Na stanowisko ministra np. sportu powołał osobę która nie wiedziała jak działa liga piłkarska. Kaczyński nie był wtedy u władzy dlatego też wycinał tych którzy mu zagrażali. Hoffman poleciał, Ziobro i kilku jeszcze. Faktycznie Kaczyński doprowadzał do przesilenia w partii i wystąpienia elementów niepewnych. Kaczyński trochę wcześniej się ocknął i trochę ma ludzi którzy na czymś tam się znają. Tusk zostawił partię praktycznie bez przywódcy i z konfliktami wewnętrznymi i czyhającym Schetyną. Efekty możemy obserwować do dzisiaj. Brak lidera i partia w rozsypce przegrywająca po kolei każde wybory.
Duda wygra te wybory. Pytanie tylko czy uda się to w 1 turze czy raczej będzie dogrywka. Ja stawiam że będzie dogrywka. PO nie ma mocnego kandydata, przecież Kidawa to jakiś żart. Kosiniak-Kamysz no jeszcze może powalczyć ale wieś jest teraz proPiS a nie proPSL. Wszystko zależy od frekwencji ale raczej elektorat Dudy pójdzie bo pewnie będzie negatywna mobilizacja.

Kosiniak w drugiej turze mógłby powalczyć, w pierwszej jest bez szans.

Pewne jest jedynie, że po nocy przychodzi dzień, do maja 2020r, gdy suweren dostanie oberwie po kieszeni i zrozumie, że żaden PiS, PO, czy inna partia nic mu nie da, nie zabierając mu wcześniej, czy później jego kasy, żaden wynik nie jest przesądzony.

W maju beda widoczne pierwsze skutki Brexitu. W Wielkiej Brytanii wybrano partie klamcy, ktory (jak i polski premier) nie ma skrupulow, zeby obiecywac gruszki na wierzbie i mimo tego wygrywa.
Ludzie widac wola klamce, ktory im cuda wianki obieca i dka tego ululania beda "zapi...alac za miske ryzu". Morawiecki to wie, bo inaczej by nie zrobil kariery w banku. Sterowanie ludzmi to wiedza.
A wiekszosc ludzi chce byc sterowana.
Alternatywa jest wstanie z kanapy i porzucenie wxgody, ciepelka i dobrego mniemania o sobie. No i wydanie sie na oplucie przez krytykantow.

W Niemczech skonczylo sie to totalna katastrofa. W Polsce ruina postepuje powoli i dotyka jednostek: tu renciscie zabraknie na jedzenie (a 4 lata temu nie brakowalo), tam umrze ktos na korytarzu szpitala, w kolejce na SOR, albo w kolejce na wazna operacje... Ale przeciez na gorze "kraj kwitnie". W TVP tylko dobre wiesci.

Co do kandydata na prezydenta: naprawde mozna w,brac Holownie. Ukraina pokazala, ze mozna. No i Holownia przynajmniej nie wybrzydza tylko na innych kandydatow. Sam podjal sie tej niewdziecznej roli.

Pytaniem jest, kim powinien byc prezydent RP i co soba reprezentowac.

Duda juz pokazal, ze do tej roli nie tylko nie ma kwalifikacji, ale takze niczego soe nie nauczyl. Mimo tego, ze "ciagle sie uczy".
Kto ma kwalifikacje na prezydenta RP?

A Kael jak zwykle w swoim matrixie.
Większego kłamstwa nie czytałem odnośnie rencistów. BO za poprzednich rządów to oni żyli w mleku i miodzie.

Anglicy wybrali kogoś kto im zagwarantuje to co chcieli czyli wyjście z UE. Mieli dość eurokratów z Brukseli i powiedzieli dość. Ja im się nie dziwie bo patrząc na ich różne ciekawe pomysły to tez jestem za wyjściem z UE.

A co ma wybór prezydenta do Morawieckiego wie tylko Kael.

No wlasnie: Jockey nie wie i dlatego wybierze Dude.
A rencisci nigdy nie zyli w mleku i miodzie, ale teraz na pewno nie zyja lepiej. Mi znani - zyja gorzej.

No ale niby skąd Kael może mieć pojęcie jak żyje się polskim emerytom

No tak, Kael żyje w innej galaktyce, to skąd niby ma wiedzieć jak żyje jej rodzina, krewni i znajomi w Polsce.
Pecunia non olet - choćby od obrzydliwych eurokratów

A Alus udaje ze nie wie co to próba statystyczna.
Emeryci i renciści maja wciąż ciężko. PiS nie zrobił niczego systemowego. Ale to co pisała Kael to jedna wielka manipulacja. Wynikało z niej ze kiedyś się żyło lepiej. No chyba ze Kael ma na myśli funkcjonariuszy którym obcięto przywileje to ma racje taki Mazgula biedaczek musi przeżyć za 2000 i nie jest w stanie. A ofiary jego działań mówię o SB musza żyć za najniższa rentę.

Kael to prorok bo ona już wie na kogo zagłosuje Jockey chociaż Jockey jeszcze nie podjął decyzji. A na kogo ja zagłosuje to nie interes Kael. Zawsze można zostać w domu jak się nie jest przekonanym do kandydatów wystawionych.

Trudno dorównać manipulacji, jaką Ty uskuteczniasz.
W 2015r schab, karczek kupowało sie po 12-14 zł, aktualnie po 18-21 zł.
Owoce wielokrotnie droższe, ceny nabiału systematycznie idą w górę, podobnie jak wiele lekarstw - których często brakuje, albo zmniejszona ilość w opakowaniu w dawnej cenie. Środki chemiczne droższe o ok 20-30%. Już nie wymieniam czynszu, cen odzieży.
A renty i emerytury przez 4 lata zwiększyły się 6-8%.

Taka ciekawostka:
cena "koszyka Dudy" wzrosła od 2015 roku o 25% (bez rabatu karty lojalnościowej: 36%)

Dla najbiedniejszych najważniejsza jest cena żywności i energii (za którą w przeliczeniu na jednostki płacą najwięcej ze względu na koszty stałe, a małe zużycie). Spadek cen markowych ubrań i butów, czy elektroniki ich niewiele obchodzi. Stąd u biedniejszych jest duza rozbieżność pomiędzy inflacja liczona wg GUSowskiego koszyka, a ich własnego portfela.

U emerytów i rencistów pokaźną kwotę wydawaną co miesiąc stanowią leki.
Niby wielu cena nie jest podnoszona, ale stosowany jest myk - Kalipoz Prolongatum przyjmuję co drugi dzień. Duże opakowanie 60 tabletek po refundacji kosztuje ok 4 zł. Ostatnio brak w aptekach dużych opakowań, dostępne na receptę, ale nie refundowane są opakowania po 30 tabletek w cenie 7,49 zł/szt, wychodzi za 60 szt 14, 92 zł. Czyli 10 zł więcej...niby niewiele, ale przez rok wydam ok 30-40 zł więcej.
I już nie chodzi o same pieniądze, ale o oszustwo w biały dzień.

Ale na czym to oszustwo ma polegać?