Jak to?

No po prostu regularne modlitwy, uczestnictwo w nabożeństwach (nie tylko niedzielnych), lektura tekstów (Biblii, gazet etc.), spowiedzi etc. nie doprowadziły mnie do "osobistego" spotkania z Bogiem/Jezusem.

Obecnie jest lepiej ? (zmieniłeś metody?) czy też porzuciłeś cel spotkania z Bogiem?

Tak, zmieniłem podejście na - powiedzmy - "unaukowione".

Mozolnie odrzucam narzucone mi poglądy religijne i szukam samego siebie. Przebudowuję swój światopogląd i widzę, że dzięki temu wyzwoleniu mam szansę stanąć w prawdzie z samym sobą, a przez to uzyskać spokój ducha i szczęscie.

Jako katolik, czy osoba próbująca wypełniać katolickie zasady, nie czułem się szczęśliwy. Nigdy w 100% nie brałem tych zasad za właściwe. Niektóre dogmaty od dawna budziły mój sprzeciw.

Oczywiście nikt niczego nie obalił bo w waszych wynurzeniach nie ma ciągłości logicznej

Odnaleźć się możesz jedynie w Bogu. Nie w praktykach religijnych, nie w katolickich zasadach.
Nie marnuj też czasu na próbę samozbawienia poprzez psychologiczne metody. One z pewnością Ciebie nie zaspokoją.
Cokolwiek by się działo bądź szczery ze samym sobą. Bogu się to podoba

Ja po trzydziestu latach bycia dość pobożnym katolikiem doszedłem do przekonania o bezsensowności życia. Kiedy jednak zdałem sobie sprawę z tego, że użalanie się nad sobą nic nie daje, w akcie desperacji postawiłem na Jezusa, nie wiedząc co tak naprawdę się wydarzy.

Próbuję, ale to zawsze trwa.
Nie mam też pewności, czy ostatecznie odnajdę w sobie głęboką wiarę w Boga.

Tutaj musze przyznać ci rację! afilatelista nie obalił chrześcijańskiego Boga, rzuciłem okiem na pierwszą stronę tego tematu, i tam afilatelista nie mówi o którego Boga się pyta, tak samo nie podał jakie Bóg ma cechy, nie powiedział co te cechy oznaczają, więc niestety, ale podał tak mało informacji, że nie da się z tym nic zrobić.



No dobra będę cie polepszał, żadne zwierzę nigdy i nigdzie w żadnych męczarniach nie zginęło, bo przecież Bóg jest dobry, nie pozwoliłby na coś takiego.



Nigdy nie byłem zwolennikiem tego rodzaju praktyk, bo modlitwą się nie najem, modlitwa nie zapewni mi zbawienia, nie zapewni mi niczego, no może poza tym, że stracę na to trochę czasu, a przecież tego czasu nie mam za dużo, nie mogę go marnować na jakieś nierozsądne rzeczy, nikt mi tych lat przeznaczonych na modlitwę, nigdy nie odda.

Pamiętaj o tym by nie próbować wierzyć. Sprawcą i dokończycielem wiary jest bowiem Chrystus. Bez Niego ani rusz.
Nie próbuj też kochać, zanim sam nie przyjmiesz Bożej miłości.
A kiedy nadejdzie dzień zbawienia, to sam stwierdzisz że twoje życie jakby zaczęło się od nowa.
Zostawiam Cię ze słowem : "Z całego serca Panu zaufaj i nie polegaj na własnym rozumie".

Obaliłem istnienie boga który:
a) jest wszechmogący i
b) jest wszechwiedzący i
c) pragnie dobra.
Jeśli wasz Bóg/bóg nie spełnia któregoś z tych kryteriów to faktycznie nie obaliłem. Ale mogę w sumie lekko zmodyfikować żeby obalić szersze spektrum bogów
1. Istnieje bóg który:
a) ma moc by zapobiec niepotrzebnemu cierpieniu na ziemi.
b) wie o niepotrzebnym cierpieniu na ziemi.
c) nie chce żeby ludzie niepotrzebnie cierpieli.
2. Niepotrzebne cierpienie istnieje.
Dwa zdania są sprzeczne. Drugie jest prawdziwe (np. ludzie ginący w pożarze) więc, albo Bóg nie wie że ludzie niepotrzebnie cierpią, albo nie potrafi temu zapobiec, albo go to nie obchodzi, albo w ogóle nie istnieje. Którą opcję wybieracie?

Nie szantażuj mnie emocjonalnie.
Kochają też ateiści, jak i wyznawcy innych religii.

Jak do tej pory wszystko - złe i dobre - co mnie w życiu spotkało było efektem - mniej lub bardziej świadomego - korzystania z rozumu. Mojego własnego, ale też innych ludzi z mojego otoczenia.

Nie mam innych doświadczeń. Wszystkie moje praktyki religijne, myśli, emocje z tym związane zostały w mojej głowie. Ewentualnie w głowach ludzi, którzy mi jakoś przy tym towarzyszyli. Chociaż co do tego mam poważne wątpliwości, bo ludzie zapominają.

Mógłbyś podać przykłady cierpienia, które uważasz za potrzebne?

1. W którym miejscu to czynię?
2. Skąd wiesz?

1. W tym: "Nie próbuj też kochać, zanim sam nie przyjmiesz Bożej miłości".
2. Bo nie jestem ślepy, głuchy i głupi? Rozglądnij się dookoła. Rusz głową.

Teraz już trochę lepiej, wszystko jest bardziej zrozumiałem, no ale niczego nie obaliłeś, bo nie istnieje względem ludzi, coś takiego jak niepotrzebne cierpienie, był grzech pierworodny, który obejmuje każdego człowieka, i z tego powodu każdy człowiek musi cierpieć.



Nic nie obaliłeś, przecież dla ktoś kto leci w rakiecie z bardzo dużą prędkością, czas będzie płynął normalnie i rakieta będzie dla niego wyglądać normalnie.