Myślę, że przyczyną były same relacje dwór- wieś. Jedne lepsze- inne gorsze. Dwór dawał pracę, ale też wymagał, czasem płacił uczciwie, czasem nie zwłaszcza, jeżeli właściciel miał długi.
Polacy Lachy)to byli "pany", chłopi byli narodowości ukraińskiej, więc i tu o niechęć nie było trudno.

Interesująco owe relacje opisuje zapomniana dziś Rodziewiczówna. Są one prawdziwe, bo sama była właścicielką ziemską i dobrą gospodynią. Odziedziczywszy majątek z długami, doprowadziła go do kwitnącego stanu. Za to umiejętności gospodarowania zupełnie nie posiadał jej brat.

Zapalnikiem była czerwona propagitka. Polecam Pożogę

Nie macie racji.
Przede wszystkim Polska niemal zawsze miała na pieńku ze wszystkimi sąsiadami. Wyjątkiem w tym są Węgry, z którymi łączyła nas unie personalna.
Z Ukrainą czyli Rusią mamy przerąbane od czasów Chmielnickiego i Rady perejasławskiej. Kiedy to Kozacy zostali wydymani przez Buturlina reprezentującego Aleksego I.

To był XVII wiek. Mam wrażenie, że mówimy o mordowaniu Polaków na wschodzie, które miało miejsce w czasie II wojny albo tuż przed.

Tak, wtedy narodziła się tradycja: Lachów rizat'.
Czy obie strony dążą do pojednania? Zrozumienia? Ktoś śpiewał, że do tańca trzeba dwojga.

Myślę, że żadna ze stron do tego nie dąży. Aby się pojednać należałoby "stanąć w prawdzie", czyli odkryć wszystko. Dobre chęci miał prezydent Duda, ale już zakończył kadencję. Pan Zełenski, cóż, był bardzo uprzejmy mając nóż na gardle. Z drugiej strony- potomkowie banderowców są tuż, za jego plecami, czyli znacznie bliżej, niż my, Polacy.
Sympatyzując z Polakami mógłby narazić się swoim.