Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Śr sie 13, 2025 20:56



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 75 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5  Następna strona
 Pokusy w czasie modlitwy 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Cytuj:
Nie umiem znaleźć tej granicy - czym się dzielić, czym nie.
Nie mam pokory, choć się o nią modlę.
Nie wiem, co to znaczy gardzić sobą.



Spidy - wydaje mi sie, ze trzeba prosic Pana o dar rozeznania - czym sie dzielić z bliźnimi, a co zostawic dla siebie i Boga. Ja należę do Odnowy w Duchu Świętym. Jak wiesz w Odnowie jest cos takiego jak mówienie świadectwa, czyli jakas osoba dzieli sie ze wspólnotą tym co Bóg dokonał w jej zyciu. Wydaje mi się, że jesli świadectwo jest "dobrze" przekazane (tzn. osoba nie chwali się, nie koncentruje się na sobie tylko na Panu i Jego łasce) to w porzadku ("Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie." Mt 5; 14-16 ) Chodzi o to, aby wszelka chwała przypadła Panu Bogu. Tak więc mozna wiele mówić o Bogu i mieć wielka pokorę. Lecz wszystko we właściwym czasie i we właściwym porządku.

Co to znaczy gardzić sobą? To słowo jest ostre - moim zdaniem - nie przywiązywać do swojego "ja" wielkiego znaczenia, umieć zrezygnowac z własnych planów, umiec przyjąć jakieś upokorzenie.




Cytuj:
jeszcze jedno - nie mam pewności, czy dzielenie się pokusami na modlitwie jest rzeczą roztropną (czy od tego nie jest kierownictwo duchowe?).


Myslę, ze mozna sie dzielić i wzajemnie budować. Z pewnościa jednak kierownictwo duchowe jest najlepszym miejscem na rozpatrywanie tego typu problemów.

Pozdrawiam

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Pn lis 21, 2005 8:53
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57
Posty: 2184
Post 
Ogromnie sie ciesze ze ten temat tak sie ladnie rozwija.

Mieszku nie jestem odpowiednia osoba by Ci dawac sposoby wygrania z pokusami na modlitwie, do tego trzeba byc doswiadczonym wojownikiem Bozym. Trzeba miec w swym doswiadczeniu wiele pokus ktorym sie uleglo, ale tez trzeba wiele razy wygrac walka z pokusa. Zatem raczej bym polecil ci kogos bardziej doswiadczonego, jam barbarzynca, stawiam dopiero pierwsze kroki na drodze modlitwy, ucze sie tej walki. Jestem tez czesto nieostrozny gdy juz staje do boju, i czesto dostaje ciosy w te same miejsca.
Poza tym nie ma "metody" ktora gwarantuje zwyciestwo, gdyz to nie zalezy od rzeczy zewnetrznych ktore mozemy zrobic, jesli by tak bylo to wystarczyby wszytkim chrzescianom nakazac to i wszyscy by wzrastali w wierze.
Kazdy jest inny, z kazdym inaczej Pan prowadzi, czy chce prowadzic dialog. Kazdy czlowiek ma inna historie zyciowa przez ktora Pan Bog przemawia, dlatego jest potrzebne indywidualne prowadzenie przez kogos bardziej doswiadczonego, lub bardziej oswieconego.

Ja moge tylko stwierdzic ze te pokusy sa ze soba polaczone, wiec walka z nimi tez. Wydaje mi sie ze gdy bedziesz sie staral, bardziej blagal o to Pana Boga, by caly czas na modlitwie pamietac ze stajesz przed Bogiem to i relacja miedzy dwiema osobami bedzie wzrastala. Tez ostatnia pokusa ktora zostala przeze mnie przytoczona moze rzucic troche swiatla, czyli nie tylko czytanie i dyskutowanie Pisma Swietego, ale przede wszytkim sluchanie. Swiety Pawel mowi ze wiara rodzi sie z przepowiadania.

Charyton Z Valamo pisze zeby caly czas pozostawac z mysla w sercu przed Bogiem.

Swiety Jan Klimak zrwaca uwage na to zeby poza modlitwa pamietac o modlitwie i nie robic nic co potem by moglo przeszkadzac na modlitwie.

Jeszcze na koniec tylko dodam ze stara zasada w Kosciele mowi ze modlitwie musi towarzyszyc post i jalmuzna.

Ale jak mowilem wczesniej najlepiej poszukac jakiegos bardziej doswiadczonego czlowieka, ja moge cos wiedziec teoretycznie, poszukaj kogos kto ma doswiadczenie tego.


Pn lis 21, 2005 11:06
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57
Posty: 2184
Post 
Drogi Spidy!
Mysle ze dzielenie sie pokus na modlitwie jest bardzo dobre, gdyz pokazuje pulapki szatana, ogalaca jego perfidne podstepy by nas odlaczyc od zrodla relacji z Bogiem jakim jest modlitwa.
Duzo gorzej jest udawac ze wszystko w porzadku.
Czesto tez przez ujawienie jakies pokusy zwycieza sie ja, gdyz sila podszepty diabelskiego czesto lezy w tajemniczosci, w nieujawnianiu, (albo przez strach, albo przez wstyd, albo przez pyche, kazdego inaczej diabel mota bysmy nie ujawniali pokus). Najlepiej te pokusy ujawniac przez kims kto moze nas poprowadzic na drodze wzrostu duchowego, ujawnianie ich tutaj na forum moze pomoc przez to ze sami sobie lepiej uswiadamy gdzie lezy nasz problem i wtedy latwiej szukac odpowiedzi, czasami moze znajdzie sie ktos kto przezyl i moze doradzic, nawet na pw. Ale tez moze pomoc innym osob ktore maja podobne pokusy i nawet o tym nie do konca wiedza.

Co do Twojego problemu to wydajemi sie ze nie mozna tak doslownie odnosic pism sw Jana od Krzyza do sytlacji innej osoby. Oczywiscie jesli sie myle prosze o nie zwaracanie uwagi na ten tekst, a moderacje o wyciecie tego fragmentu. Sw Jan byl wielkim mistykiem i nie mi dyskutowac z takim tytanem duchowym, pozwole sobie jednak cos powiedziec, nie zeym dyskutowal z czyms co on pisze, ale ze sposobem odbierania tego.
Na przyklad pisze o czulostkowosci, pisma sw Teresy od Dzieciatka Jezus sa tez pelne takiej pieszczotliwosci o watpie zeby nie miala prawdziwego daru modlitwy, bylo to modne w jej czasach, nalezalo do tamtejszej kultury i sposobu mowienia o Bogu. Podejrzewam tez gdyby sw Jan mowil o modlitwie sw Tereski, nie powiedzial by ze jest nie szczera.
I tak wydaje mi sie ze nie chodzi o to zeby gardzic darami Bozymi, bo tak by mozna bylo rozumiec Twoje tlumaczenie tego tekstu, nie chodzi chyba o pomniejszanie wagi tego co Pan Bog nam daje doswiadczyc w czasie modlitwy, bo wlasnie to jest pokusa szatana, bysmy uwazali dary Boze za nic nie warte.
Wydaje mi sie ze chodzi o myslenie o duszy ltora otrzymuje ten dar, czyli by nie uwazac ze sie jest godnym tego daru, ze sie na niego zaslurzylo.

Albo lepiej mysle ze sie odnosi do tego zeby nie myslec ze sie dostalo najlepszy dar, zeby w ten sposob pokazywac ze dary jakie Pan Bog daje innym sa gorsze, mniej wartosciowe ( i w nastepstwie maja mnie podziwiac gdyz dostalem lepszy dar od innych). Swiety Pawel mowi ze wszytko sluzy do wzajemnego wzrastania, dla wspolnego dobra. Nie do wywyszania sie nad innymi. Obie wyzej przedstawione sytlacje wynikaja bowiem z pychy, ktora jest wrogiem modlitwy.
I w tym znaczeniu mysle ze jest dobrze uwazac taki dar za cos dobrego, swietego, wspanialego, ale wlasnie nie lepszego od innych, nie bardziej swietego, nie bardziej doskonalego. Mysle ze jest dobrze ze dzielisz sie tez darami Bozymi dla wspolnej edyfikacji. Ale tez Pan Bog daje wiele darow jak kochanek, jak zakochany, a w takiej relacji czesto jest dobra pewna tajemnica, przeciez nie opowiada sie wszytkim co sobie szepcza kochankowie w czasie randki. Ale oczywiscie nie chodzi o to by to ukrywac, dobrze by bylo to powiedziec kierownikowi duchowemu by mogl rozeznac czy to pochodzi od Boga.


Pn lis 21, 2005 11:31
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 15, 2005 17:06
Posty: 968
Post 
Dziękuję, za odpowiedzi Moria i wikingu!

Trzymając się zasady forum, by wypowiadać się, gdy ma się coś do powiedzenia (dodania) - zamilknę (i potrawię).


(ciche Ps.) Ostatnio chorowałem i nie musiałem wstawać rano do pracy. I dzień, i wieczór mogłem więc poświęcać na czytanie i komentowanie (wolę słowo "dzielenie") na forum. Wieczór wydłużał się sporo, ale "przecież nie mogę zostawić tego wątku bez odpowiedzi!" Piszę bardzo długo. Tak przechodząc od wątku do wątku ostatniej nocy o godz. 3 Spidy przeszukiwał z benedyktyńską dokładnością Google, by znaleźć wizerunek artysty deathmetalowego w płaszczu. Teraz to nawet zabawne jest.
Chwały Bożej w tych Googlach, przyznacie, nie szukałem :?
Czasem wystarczy wyświetlić dowolnego posta angua i przeczytać podpis. A czasem nie wystarczy.

_________________
Nie smuć się zaraz z nieszczęść na świecie, bo nie znasz dobra zamierzonego w wyrokach Bożych, które one niosą z sobą dla wiecznej radości wybranych. (św. Jan od Krzyża)


Pn lis 21, 2005 13:37
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Cytuj:
Co do Twojego problemu to wydajemi sie ze nie mozna tak doslownie odnosic pism sw Jana od Krzyza do sytlacji innej osoby. Oczywiscie jesli sie myle prosze o nie zwaracanie uwagi na ten tekst, a moderacje o wyciecie tego fragmentu. Sw Jan byl wielkim mistykiem i nie mi dyskutowac z takim tytanem duchowym, pozwole sobie jednak cos powiedziec, nie zeym dyskutowal z czyms co on pisze, ale ze sposobem odbierania tego.
Na przyklad pisze o czulostkowosci, pisma sw Teresy od Dzieciatka Jezus sa tez pelne takiej pieszczotliwosci o watpie zeby nie miala prawdziwego daru modlitwy, bylo to modne w jej czasach, nalezalo do tamtejszej kultury i sposobu mowienia o Bogu. Podejrzewam tez gdyby sw Jan mowil o modlitwie sw Tereski, nie powiedzial by ze jest nie szczera.


Oczywiście Jan od Krzyża pisał o konkretnym przypadku - prawdopodobnie poproszono go o ocenę przeżyć modlitewnych konkretnej zakonnicy. Trzeba też uwzględnić kontekst historyczny - było to ponad 400 lat temu. W tamtych czasach rozpowszechniona była pobożność dewocyjna - ludzie wierzyli bezkrytycznie w różne "objawienia", przywiązywali się do różnych obrazków z wizerunkami świętych, czy też twierdzili że modlitwa na jednym różańcu jest "mocniejsza" od odprawianej na innym itp.
Stąd mistyka Jana od Krzyża jest wymagająca, dlatego twierdzi on np. że najlepszą drogą do zjednoczenia z Bogiem jest wiara. Polecam jednak jego podejście, jest trudne - ale pewne i bezpieczne.
Św. Teresa od Dzieciątka Jezus jest zapewne równie wielkim autorytetem w dziedzinie modlitwy. Przecież oboje są Doktorami Kościoła.

Pozdrawiam

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Pn lis 21, 2005 14:11
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 15, 2005 17:06
Posty: 968
Post 
To ja jeszcze pozwolę sobie zaprosić do szacownego grona św. Teresę z Avila (też Doktor Kościoła jak wiecie). Ze św. Janem od Krzyża znała się osobiście, więc się nie kłócą :)

W kontekście walki duchowej miała ona kiedyś powiedzieć:

"Ja i Jezus - to większość"

Pozdrawiam

_________________
Nie smuć się zaraz z nieszczęść na świecie, bo nie znasz dobra zamierzonego w wyrokach Bożych, które one niosą z sobą dla wiecznej radości wybranych. (św. Jan od Krzyża)


Pn lis 21, 2005 14:26
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57
Posty: 2184
Post 
Pozwole sobie powrocic do tego co napisali madrzejsi ode mnie.
Kolejna pokusa to:

Uciekanie od czlowieczenstwa Chrystusa

Ta pokusa pod pretekstem modlitwy ktora ma byc za kazdym razem wzioslejsza i mniej zalezna od porsrednictwa i pomocy fizycznej (co jest czesciowo prawda, ale jest dlugi proces, wlasnie na tym polegaja czesto pokusy diabla ze czesto nam przedstawia jakas pokuse jako sposob walki z inna), namawia modlacego sie by opuscil jakiekolwiek wspomnienie czy relacje z czlowieczenstwem Jezusa z Nazaretu.
Pokusa nam mowi ze modlac sie musimy stac sie bardziej konteplatywni, dojsc do doswiadczenia wylacznie duchowego i wejsc w jednosc milosna Trojcy Swietej, i ze czlowieczenstwo Chrystusa moze byc tu tylko przeszkoda.

Jest to pokusa przeciwna doswiadczeniu Kosciola oraz wielkich mistykow. Doswiadczenie pokazuje ze nikt z nich, bedac nawet wielkimi koneplatylami Boga, mieli niestana relacje z czlowieczenstwem Jezusa, z fragmentami z jego zycia z ewangelii, i przede wszytkim z jego meka i smiercia. Historia nas uczy ze formy dekadencji i dewiacji odpowiedaja formom falszywego mistycyzmu. Formy te odrzucaja relacje z Jezusem historycznym, i w nastepstwie tego tez z posrednictwem Kosciola. Z drugiej strony historia nam pokazuje ze wielkie ruchy reformy zycia chrzescianskiego opieraly sie na ponownym odkryciu czlowieczenstwa Chrystusa i nasladowania go poprzez ewangelie, np. ojcowie pustyni, sw Bernard, sw Franciszek z Asyzu, sw Ignacy Yojola, sw Jan od Krzyza, sw Teresa od Jezusa itd...

Jako tradycja dogmatyczna, wielcy mistrzowie ducha przypominaja nam nieustanie, ze mamy wejscie do tajemnicy Boga jedynie przez czlowieczenstwo Jezusa. Tez przypominaja nam ze modlitwa chrzescianska wciela nas w modlitwe Jezusa, w jego czlowieczenstwie. I ze Jezus z Nazaretu nie jest jednym z wielu posrednikow, z ktorego mozemy zrezygnowac w kazdym momencie, ale ze On jest "miejscem doswiadczenia Boga" dla nas. Analogicznie mozna to samo powiedziec o Kosciele, czyli mistycznym ciele Chrystusa.

Ta pokusa prowadzi do wielu odchylow w zyciu chrzescianskim: Falszywy mistycyzm ktora alienuje modlitwe i praktyke duchowa, odzielaja ja od zycia: przestaje byc nasladowaniem Chrystusa, i stopniowo modlitwa staje sie iluzja.
Ten Demon nas pcha bysmy zapomnieli o Wcielenie Boga, od momentu ktorgo modlitwa i cale zycie religijne musza sie zakorzeniac w tym Wcieleniu. Ta mzoliwosc zakorzenie sie w Jego Wcielenie w Jego Czlowieczenstwo jest dawana kazdemu, niezaleznie od poziomu duchowego czy mistycznego.

To jest jedyna droga i jedyny model autetyczny doswiadczenia Boga.


Pn lis 21, 2005 15:35
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 15, 2005 17:06
Posty: 968
Post 
Cytuj:
Pokusa nam mowi ze modlac sie musimy stac sie bardziej konteplatywni, dojsc do doswiadczenia wylacznie duchowego


Może dlatego właśnie tak często mówi się o wielkim znaczeniu kontemplacji ran Chrystusa? To jest ciężka, ale chyba najbezpieczniejsza kontemplacja. Każdy wie jak wygląda rana, jak smakuje ból. Tak kontemplując nie odleci się chyba w jakiegoś czystego ducha bez skazy...

Może belki we własnym oku nie widzę, ale przypomina mi się jednak pewne zdarzenie, które i Wam przypomnę.

Pamiętacie jak w Polsce wchodziła do kin "Pasja"? Oglądałem komentarz polskiej elity intelektualnej, który był transmitowany w TVP. W rolach głównych pamiętam ks. Bonieckiego z Tyg. Powszechnego, Agnieszkę Holland i jakiegoś przedstawiciela gminy żydowskiej.
Pominę komentarze p. Holland oraz owego przedstawiciela (po co sobie szargać nerwy?). Natomiast byłem zadziwiony stanowiskiem osoby duchownej! Ks. Boniecki twierdził lub sugerował, że pokazywać takie rzeczy jest niestosowne, niepotrzebne i nie sprzyja...
Tymczasem, moim zdaniem, Mel Gibson pokazał właśnie człowieczeństwo Chrystusa.

On w czasie swojej Drogi płakał, krwawił, krzyczał, puchł...
Ta pokusa zapomnienia o realności Jezusa-człowieka jest w świecie i w każdym z nas. Sam pamiętam jak jeszcze nie tak dawno ze skrywaną pogardą czytałem eksklamacje św. Faustyny, która czuła rany Jezusa.

_________________
Nie smuć się zaraz z nieszczęść na świecie, bo nie znasz dobra zamierzonego w wyrokach Bożych, które one niosą z sobą dla wiecznej radości wybranych. (św. Jan od Krzyża)


Pn lis 21, 2005 16:20
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 17, 2005 18:30
Posty: 268
Lokalizacja: Gdańsk
Post 
Ludzie bardzo nie lubią przyznawać się - nawet przed sobą - że są grzeszni i niedoskonali. Ponadto, często nie lubią brać odpowiedzialności za swoje zachowania (myśli to też zachowania). I dlatego często szukają poza sobą źródła kosmatych myśli. A są one zupełnie naturalne. Występują one również u muzułmanów i buddystów. A im szatan chyba nie ma powodu przeszkadzać w modlitwie czy medytacji.

_________________
Obrazek
Błogosławiony jesteś Panie, Boże ojców naszych,*
pełen chwały i wywyższony na wieki.
Dn 3,52


Pn lis 21, 2005 17:18
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Św. Teresa z Avila o pokusie szukania innej drogi niż najświętsze Człowieczeństwo Jezusa Chrystusa. "Księga życia" - fragment:



"Jasno to widzę i później jeszcze tego doznałam, że nie inaczej służba nasza może podobać się Bogu i (s.293) nie inaczej Bóg postanowił użyczać nam wielkich łask, jak tylko przez ręce tego najświętszego Człowieczeństwa, w którym, jak sam to oznajmia w boskiej wielmożności swojej, dobrze sobie upodobał. Po niezliczone razy przekonałam się o tym z własnego doświadczenia i z własnych ust Pańskich to słyszałam. Poznałam jasno, że przez tę bramę potrzeba nam wchodzić, jeśli chcemy, aby Boski Majestat Jego objawił nam wielkie tajemnice swoje.

7. Niechże więc wasza miłość nie szuka innej drogi, chociażbyś już stanął na szczycie bogomyślności; tą drogą idzie się bezpiecznie. Pan nasz sam jest tym, przez którego wszystkie dobra nam przychodzą; On sam cię nauczy, na Jego życie się zapatruj, to jest wzór najlepszy. Czegóż jeszcze może nam nie dostawać, gdy mamy przy boku takiego wiernego Przyjaciela, który nas nie opuści w pracach i utrapieniach naszych, jak to czynią przyjaciele światowi? Szczęśliwy, kto prawdziwie Go miłuje i zawsze Go ma przy sobie! Wspomnijmy na chwalebnego Pawła świętego, z którego ust nigdy, rzekłbyś, nie schodziło Imię Jezus, tak je miał głęboko zapisane w sercu. Od czasu jak zrozumiałam tę prawdę, pilnie rozważałam życie wielu Świętych wysoce bogomyślnych, a żaden z nich nie szedł inną drogą; tak św. Franciszek, noszący na sobie znaki pięciu ran Chrystusowych; tak św. Antoni, rozmiłowany w Dzieciątku Jezus; tak św. Bernard, lubujący się w rozważaniu Człowieczeństwa świętego; tak św. Katarzyna ze Sieny... i wielu innych, których wasza miłość zna ode mnie lepiej.

8. Zapewne, że to odwracanie wyobraźni od wszelkiego dobra zmysłom przystępnego musi być rzeczą dobrą, skoro mężowie tak wysoce duchowni je zalecają, ale do tego, zdaniem moim, potrzeba duszy bardzo już wysoko posuniętej w doskonałości; dopóki kto do tego szczytu nie dojdzie, rzecz jasna, że musi szukać Stworzyciela za pomocą stworzeń. Wszystko to zależy od stopnia i rodzaju łaski, jaką Pan daje każdej duszy osobno i w to nie wchodzę. To jedno tylko chciałam wykazać, że najświętszego Człowieczeństwa Chrystusowego (s.294) nie powinno się żadną miarą poczytywać za przeszkodę do kontemplacji. Dla należnego wytłumaczenia tej prawdy pragnęłabym umieć wyrazić się jak najjaśniej.

9. Gdy Bogu się podoba zawiesić wszystkie władze duszy, jak to czyni na wyłożonych wyżej stopniach modlitwy, wtedy rzecz jasna, że obecność tego świętego Człowieczeństwa, choćbyśmy nie chcieli, od nas się usuwa. W takim razie nie masz w tym nic złego i owszem, szczęśliwa taka utrata, skutkiem której tym rozkoszniej cieszymy się tym, cośmy na pozór stracili. Wówczas bowiem dusza cała przykłada się do miłowania Tego, którego rozum mozolnie poznać usiłował, miłuje to, czego nie zrozumiała i cieszy się tym, czym by tak doskonale cieszyć się nie mogła, gdyby nie była poniosła tej straty, z której, jak mówiłam, większy tylko dla niej zysk wynika. Ale byśmy sami, rozmyślnie i samowolnie chcieli oswoić się z takim opuszczeniem i nie starali się z wszystkich sił swoich zawsze — a dałby Bóg, by to mogło być zawsze — mieć obecne przed oczyma duszy to przenajświętsze Człowieczeństwo, to mówię, nie jest, zdaniem moim, rzeczą dobrą. Byłoby to, że użyję pospolitego wyrażenia, zawieszeniem duszy w powietrzu, bo nie miałaby wówczas na czym się oprzeć, jakkolwiek by jej się zdawało, że jest wysoko uduchowioną i pełną Boga. Niezmiernie wiele na tym zależy, byśmy, póki żyjemy w tym ludzkim ciele, mieli przed oczyma Chrystusa Pana w ludzkiej postaci Jego. Ten jest właśnie drugi z dwóch powodów, o których mówiłam na początku. Pierwszym, jak już objaśniłam, jest pewien brak pokory, że dusza chce się wznieść wysoko pierwej niż Pan ją sam podniesie, nie chce poprzestać na rozmyślaniu o rzeczy tak drogiej, jaką jest święte Człowieczeństwo i chce być Marią, choć jeszcze nie pracowała z Martą. Gdy Pan zechce aby nią była, chociażby zaraz od pierwszego dnia, nie ma obawy, ale niedobrze, gdy sami siebie zapraszamy, jak o tym zdaje mi się, na innym miejscu mówiłam. Ten mały brak pokory, ten pyłek na pozór nic nie znaczący, wielką przecie szkodę wyrządza duszy, pragnącej postąpić w kontemplacji. (s.295)"

źródło:
http://www.pkrd.org.pl/duch/mistyka/tw/ks-z/ks-z-06.htm

Pozdrawiam

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Pn lis 21, 2005 18:26
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57
Posty: 2184
Post 
Kyllyan napisał(a):
Ludzie bardzo nie lubią przyznawać się - nawet przed sobą - że są grzeszni i niedoskonali. Ponadto, często nie lubią brać odpowiedzialności za swoje zachowania (myśli to też zachowania). I dlatego często szukają poza sobą źródła kosmatych myśli.

Masz racje, to nasz najwiekszy problem ze nie chcemy sie przyznac przed soba ze jestesmy grzesnikami. Wszyscy w mniejszym czy wiekszym stopniu mamy ten problem.
Niewatpliwie masz tez racje ze zle mysli wychodza z serca czlowieka, Jezus Chrystus mowi ze z serca biora sie wszytkie zdrady, kradzieze i morderstwa.
Ale czesto te mysli sa podsuwane przez obce duchy, nasza odpowiedzialna jest czy je przyjmujemy, czy gosimy te planace pociski czy pozwolimy by zapaly nasze pragnienia. Masz tez racje ze diabel nie musi sie w to angazowac, gdyz jak mowia ojcowie pustyni diabel atakuje ludzi ktorzy juz maja pewne doswiadczenie duchowe, nie poczatkujacych. Takie pragnienia nadaje nam podsuwa nam nasze cialo.

Kyllyan napisał(a):
A są one zupełnie naturalne. Występują one również u muzułmanów i buddystów. A im szatan chyba nie ma powodu przeszkadzać w modlitwie czy medytacji.

Wystepuja u kazdego czlowieka ktory chce sie wzbic ponad swa cielesnosc, u kazdego czlowieka ktory wchodzi na droge poszukiwan duchowych.
Muzumanie wierza mniej wiecej w tego samego Boga, i choc nie traktuja go tak bardzo osobowo, to jednak wrog jest ten sam, i tak samo kusi muzumanow gdy ci zaczyna sie zarliwiej modlic. Szczegolnie wtedy gdy sie zbliza do mistycyzmu, kilku mistykow muzumanskich nawiazalo osobisty kontakt z Bogiem, za co zreszta zostali scieci przez innych muzumanow, gdyz za bardzo to "tracilo" chrzescianstwem.
Ale kazdy czlowiek modlacy sie i jakos sie odnosi do Boga, wiadomo przeciez ze nie ma innych Bogow, wiec kazdy czlowiek podczas modlitwyu zwraca sie do jednego Boga, choc go inaczej nazywa. Nie mowie ze to wszytko jedno w co sie wierzy, gdyz nigdzie Pan Bog nie rozlal swych lask tak bardzo jak w chrzescianstwie, ale kazdy czlowiek jest stworzony na obraz Boga, wiec ma w sobie to podobienstwo do Boga, i kazdy czlowiek czuje jakos potrzebe duchowosci i kontaktu ze Stworca (choc czesto jest to bardzo, bardzo ukryte). I bog kocha kazdego czlowieka takze kazdemu daje mozliwosc sie do niego przyblizyc, niezaleznie od wyznawanej religii. I wlasnie tej bliskosci czlowieka z Bogiem diabel nienawidzi wiec przeszkadza w modlitwie takze muzumanow, budystom i wszytkim innym. W ziazku z tym ze kazdy ma cialo, wiec kazdy w modlitwie musi tez zwalczyc pokusy jakie przychodza od ciala.


Cz lis 24, 2005 10:39
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57
Posty: 2184
Post 
Nastepna pokusa to

Stawianie wiecej na ilosc niz na jakosc

Ten demon oszukuje wszytkich. Oczywiste jest ze modlitwa wymaga i ilosci i odpowiedniej jakosci.

Ilosc: trzeba poswiecic czas, momenty gdy sie wylacznie poswieca modlitwie, i ilosc czasu poswiecany modlitwie jest dobrym wskaznikiem zycia duchowego.

Jakosc: odnosi sie do glebi modlitwy i do doswiadczenia Boga na niej. Ukazuje milosc i zaufanie do Boga jaka sie w nia wklada, to tez wlacza wolnosc i i cale zycia modlacego sie.

Modlitwa staje sie coraz bardziej wartosciowa i sie rozwija nie przez zwiekszenie ilosci ale poglebienie jakosci. Wiecej jest warta modlitwa krotsza ale dobrej jakosci, niz mnozenie czasu spedzane go na modlitwie przecietnej, powierzchownej i odmawianej z obowiazku.

Pokusa polega na pomyleniu prawdziwego rozwoju modlitwy z powiekszaniem jej czasowym. W ten sposob zycie chrzescianskie w nas tez sie nie rozwija. To tlumaczy czemu czesto ludzie ktorzy sie modla i mnoza praktyki modlitewne, nie zmieniaja sie w zyciu praktycznym i pozostaja w powaznych grzechach. Lepiej by zrobili nie akumulujac tylu modlitw ( w niektorych przypadkach to mnozenie praktyk tworzy pewien rytualizm), ale wiecej uwagi poswiecac momentom modlitwy ktore juz posiadaja, kilka czy wiele, najwazniejsze to glebokie doswiadczenie Boga.

Jak mozna odkryc ze w modlitwie staje sie wazna jakosc? Gdy modlitwa wewnetrzna przedluza sie poza czas molditwy okreslony czasem. To sie nazywa "duch modlitwy". Cel modlitwy chrzescianskiej, nie lezy w czasie modlitwy, ale w duchu modlitwy, w zyciu modlitwa. A to nie osiaga sie przez mnozenie samego czasu modlitewnego, ale przez jakosc ktora jej nadajemy.


Wt lis 29, 2005 10:40
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 19, 2003 8:14
Posty: 487
Post 
Moria napisał:
Cytuj:
Jak wiesz w Odnowie jest cos takiego jak mówienie świadectwa, czyli jakas osoba dzieli sie ze wspólnotą tym co Bóg dokonał w jej zyciu. Wydaje mi się, że jesli świadectwo jest "dobrze" przekazane (tzn. osoba nie chwali się, nie koncentruje się na sobie tylko na Panu i Jego łasce) to w porzadku


Moria – słusznie piszesz, ale trzeba pamiętać również o tym:

„Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie” [Mt 6,1]

„Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie”. [Mt 6 5-7]

Święty Jan od Krzyża pouczał tak:

„ co do obrzędów dotyczących modlitwy i pobożności, niech nie szukają innych niż te, których sam Chrystus nauczył. Widzimy zaś jasno z ewangelii, że gdy uczniowie prosili Go, aby ich nauczył modlitwy, On który wiedział dobrze co czynić należy, by nas wysłuchał Ojciec niebieski gdyż znał dobrze Jego naturę, nauczył ich tylko siedem próśb Modlitwy Pańskiej. Nie dodał nic więcej, gdyż w tej modlitwie zawierają się wszystkie nasze potrzeby tak duchowe jak i doczesne. Owszem w innym miejscu zalecił Zbawiciel, aby przy modlitwie nie używać wielu słów, gdyż Ojciec nasz niebieski wie dobrze czego nam trzeba”

„Nie nauczył nas mnogich próśb, lecz polecił byśmy często gorliwie i usilnie powtarzali te, które SA zawarte w Modlitwie Pańskiej. Tam bowiem jest zawarte wszystko, co dotyczy Woli Bożej i naszego pożytku”

Święty Franciszek Salezy poleca by: „postawić się w obecności Bożej”.

Należy mieć świadomość że modlitwa jest spotkaniem „naszego ja z boskim Ty” Romano Guardini

Mistrz Eckhart pisze o modlitwie:

„Najpotężniejszą modlitwą, władną niemal osiągnąć wszystkie rzeczy, i najgodniejszym dziełem są te, które wypływają z uwolnionego umysłu. Im bardziej jest on wolny, tym potężniejszą, godniejszą pożyteczniejszą, chwalebniejszą i doskonalszą jest modlitwa i dzieło.”

Uwolnienie umysłu jest przygotowaniem do modlitwy – trzeba zatem znaleźć odpowiednie miejsce, czas i zanim zacznie się modlitwę należy się <wyciszyć>.

Mistrz Eckhart poleca – „Trzeba modlić się tak usilnie, by ku modlitwie tej kierowały się wszystkie członki i siły człowieka, zarówno jego oczy, jak i uszy, usta, serce i wszystkie zmysły: i nie wolno w niej ustawać, zanim nie odczujemy, że pragniemy zjednoczyć się z Tym, którego obecności jesteśmy świadomi i do którego się modlimy, bo to jest Bóg”

pozdrawiam:)

_________________
Bóg zna Twoją przeszłość, ofiaruj mu teraźniejszość a On zatroszczy się o twoją przyszłość.


Wt lis 29, 2005 11:47
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Zamieszczam ciekawy tekst dotyczacy modlitwy prośby:



Cechy modlitwy ucznia Chrystusowego
Jerzy Gogola OCD


Krótki urywek Ewangelii według św. Łukasza o człowieku, który nocą idzie do przyjaciela, by pożyczyć od niego trzy chleby (Łk 11, 5-8; 9-13), może stać się źródłem poznania istotnych cech modlitwy ucznia Chrystusowego. Mamy tu do czynienia z nauczaniem o modlitwie natrętnej, ufnej i skutecznej.

Modlitwa natrętna i ufna

Omawiana przypowieść została zinterpretowana na dwa sposoby, pozornie różne. Jedni widzą w niej nauczanie o modlitwie natrętnej; inni natomiast widzą tu nauczanie o modlitwie pełnej ufności. Różnica w interpretacji zależy od tego, czy skupiamy się głównie na dramatycznej sytuacji proszącego, czy też uwzględniamy przymioty osoby przyjaciela, który wysłuchuje prośby. Łatwo zauważyć, że te dwie interpretacje wzajemnie się uzupełniają.

Modlitwa natrętna

Z punktu widzenia sytuacji ubóstwa osoby proszącej mamy tu do czynienia z modlitwą natrętną, a nawet zuchwałą. Ta interpretacja częściej pojawia się u różnych autorów i w samej Ewangelii, gdzie występuje tytuł: „Przypowieść o natrętnym przyjacielu”. Akcent pada najpierw na okoliczności, w jakich modli się przyjaciel: jest noc, więc pora niestosowna do jakichkolwiek odwiedzin, a on znajduje się w potrzebie. Sytuacja własnego ubóstwa każe mu przełamać nawet zasady dobrego wychowania i roztropności. Obudzony ojciec rodziny, aby uniknąć przedłużania tego nocnego niepokoju, ustępuje i daje chleb. Być może ten przykład nie bardzo nas przekonuje, bo ostatecznie te kilka godzin można wytrzymać bez jedzenia. Należy go potraktować symbolicznie, ponieważ chodzi tu o duchową naukę. Jezus konkluduje tę przypowieść tak: „Mówię wam, chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje” (Łk 11, 8].

Jezus zwraca uwagę na fakt, że człowiek znajdujący się w jakiejś ważnej potrzebie, zdolny jest odsunąć na bok wszelkie ludzkie względy, pozwala sobie nawet na nietakt, byle otrzymać to, co potrzebuje. Tę cechę ludzkiej natury każe wykorzystać do modlitwy. W przypowieści niewątpliwie znajdziemy zaproszenie do natręctwa wobec Boga: trzeba przezwyciężyć nieśmiałość, nie dać się zablokować źle pojętej bojaźni religijnej, ośmielić się prosić w sposób, jaki wśród ludzi uchodzi za nietaktowny. Modlący się ma zresztą pamiętać, że modli się do Boga, którego można niepokoić, bo On, Dobry Ojciec nie uważa natarczywej modlitwy za natręctwo: jeżeli ludzie nie wahają się być natrętni względem siebie, byle otrzymać to, czego potrzebują, to o ile bardziej modlący się do Boga! Natręctwo znajduje swoje usprawiedliwienie w sytuacji ubóstwa człowieka wobec Boga. Jeżeli wszystko, co jest nam potrzebne do życia duchowego, musimy otrzymać od Boga, to jedynym środkiem do tego celu jest prośba. Ubogi musi prosić, jeżeli nie chce umrzeć z głodu.

Pewna korekta dotyczy także postawy zuchwałości: przypowieść nie uczy zuchwalstwa zmierzającego wprost do zmiany woli Boga, by stała się wola modlącego się; chodzi o zuchwałość wypływającą z wiary, że Ojciec oczekuje od niego takiej natarczywości na modlitwie. Wstępnie możemy wskazać na podwójne źródło natarczywości na modlitwie: nasze radykalne ubóstwo i zachętę Jezusa do natręctwa.

Modlitwa ufna
Lektura przypowieści z punktu widzenia przymiotów przyjaciela każe wskazać na jeszcze jeden motyw natręctwa: przyjaźń. Gdyby nie wiara w miłość przyjaciela, nie byłoby odwagi niepokoić go nocą. Ten motyw znajduje się także u źródła innej jeszcze istotnej cechy modlitwy ewangelicznej, jaką jest ufność. „Ktoś z was mając przyjaciela […] Przyjacielu, użycz mi trzy chleby” (11, 5). To założenie, że mamy prosić przyjaciela, jest podstawowe w przypowieści.

Uczeń Chrystusowy ma zwracać się na modlitwie do Boga właśnie jak do Przyjaciela, stąd powód do ufności, poufałości i wiary, że zostanie wysłuchany. W Bogu mamy przyjaciela zawsze gotowego nas przyjąć. Skoro już potrzebujący przyjaciel udaje się w środku nocy do ojca rodziny, nie zważając na to, że przeszkadza, to z całą pewnością dlatego, że liczy na jego zrozumienie i dobroć. Jeżeli w stosunkach między ludźmi racje przyjaźni biorą górę nad wszelkimi innymi racjami, to o ile bardziej tak jest w stosunku do Boga. Bóg będąc naszym Ojcem, jest jednocześnie Przyjacielem, do którego możemy uciekać się w każdej potrzebie, nie zważając na porę roku i dnia. Ta druga interpretacja opiera się na wartości przyjaźni, która przypisana Bogu wyraża jego doskonałość. Cały zresztą kontekst tego nauczania (Łk 11, 1–13) opiera się na relacji syna do Ojca. Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze! O ileż bardziej Ojciec wasz niebieski… Zatem to zaufanie przyjaciela do drugiego człowieka jest figurą zaufania, jakie należy mieć do Boga, kiedy stajemy do modlitwy.

Przypowieść ma na celu, jak się wydaje, przede wszystkim pouczenie o ufności dziecka względem Ojca. Sprawą niejako drugorzędną jest fakt, że ta ufność czasami może posunąć się aż do zuchwałości. Skoro przyjaciel sąsiad jest gotów dać, ile proszący potrzebuje, a nawet więcej, to tym bardziej Bóg, który w swojej dobroci zawsze daje więcej, niż człowiek prosi. Poza tym Bóg nigdy nie śpi, a nawet nas budzi, byśmy mu przedstawiali nasze prośby (św. Augustyn).

Modlitwa niezawodnie wysłuchana

Nauczanie zawarte u Łukasza 11, 9–13 idzie po linii drugiej interpretacji. Mistrz zaprasza uczniów do modlitwy z niezachwianą pewnością, że zostaną wysłuchani. Ta pewność ma swoje źródło w tym, że Bóg jest Ojcem dla tych, którzy się do Niego zwracają, a jako Ojciec chce wysłuchać próśb swoich dzieci.

„Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą (Łk 11, 9–10).

Jest tu najpierw Jezusowe zaproszenie: macie w Bogu Przyjaciela, a więc proście! Następnie zapewnienie: Kto szuka, znajduje! W życiu nie zawsze się to sprawdza, ale na modlitwie tak. Podkreślona jest więc najpierw moc modlitwy zanoszonej do Boga z ufnością. Bóg zawsze wysłuchuje modlitwy swoich dzieci i odpowiada na ich prośby według własnej mądrości i dobroci.

Istotnym warunkiem wysłuchania prośby ucznia jest troska o poznanie i wypełnianie woli Ojca, a nie własnej. Mamy to dobitnie podkreślone w Modlitwie Pańskiej: „bądź wola Twoja”. Zanim Jezus pouczył o modlitwie, nawoływał do nawrócenia. Pojawia się jednak wątpliwość, czy takie zastrzeżenie jest konieczne w omawianym przypadku.

W przypowieści nie stawia się żadnych warunków: „Proście a otrzymacie”! Nie trzeba stawiać żadnych warunków, jeżeli jest to prawdziwa i szczera modlitwa, a więc akt, w którym uczeń rzeczywiście rozmawia z Bogiem, wznosząc do Niego swoją duszę i przedstawiając prośbę jako wyraz swojej wiary i zdania się na Jego wolę. Warunki skutecznej prośby zawarte są już w naturze autentycznej modlitwy. Uczeń Chrystusowy, poruszony pobożnością i potrzebą czegoś, mówi do Boga: daj mi to, co chcesz mi dać, ponieważ wiesz lepiej ode mnie, czego potrzebuję i jesteś zawsze gotów dać mi to, co lepsze. Właśnie w takich słowach tkwi moc modlitwy błagalnej skierowanej do Boga. Musimy zrozumieć, że Bóg nie jest od zaspokajania naszych zachcianek i rzeczywistych potrzeb, On doskonale wie, czego nam potrzeba. On może, ale nie musi spełniać naszych warunków, bo nie jest narzędziem człowieka.

Kościół apostolski zdawał sobie doskonale sprawę, że w tej prośbie: „Proście, a będzie wam dane” chodzi o prawdziwą modlitwę, bez jakichkolwiek egoistycznych celów. Św. Jakub napisał: „Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz” (Jk 4, 3). Przedstawianie Bogu swojej prośby, żeby móc zaspokoić własne żądze jest aktem tylko pozornie religijnym, gdyż są tutaj pominięte racje wiary. Jest to tylko jednostronne mówienie Bogu: daj mi to, co chcę; to, co ja uważam za dobre dla mnie. Język wiary wymaga natomiast, by mówić: daj mi to, co Ty chcesz, co Ty uważasz za dobre dla mnie!

Z pewnością ta obiecana skuteczność modlitwy nie dotyczy prośby egoistycznej. Bo egoista nie przylgnął do tajemnicy Boga żywego. Jego prośba ma charakter pogański. Boga traktuje się jak narzędzie człowieka. Żąda się od Boga „daj mi”, ale się nie rozmawia z Nim. Jezus uznaje absolutną skuteczność modlitwy prawdziwej, która wypływa z żywej wiary. Efektywność naszej modlitwy zależy od wiary: „Niech ci się stanie jak uwierzyłeś”. Bardzo dobitnie tłumaczy to św. Jan: „Ufność, którą w Nim pokładamy, polega na przekonaniu, że wysłuchuje On wszystkich naszych próśb zgodnych z Jego wolą” (1 J 5, 14).

Prosić z wiarą na modlitwie, czy prosić zgodnie z wolą Bożą, to jest jedno i to samo. Fakt, że ktoś się modli, przedstawiając Bogu prośbę, która wyraża jego wiarę w Boga i jego przylgnięcie do tajemnicy Bożej woli, już jest świadectwem, że prośba została przez Boga przyjęta i przynosi owoc.

Problem. Często mamy wrażenie, że chociaż modliliśmy się rzeczywiście, to znaczy z wiarą i przylgnięciem do woli Bożej, nasza prośba pozostała bezowocna, stąd natarczywe pytanie: jak rozumieć zapewnienie w Ewangelii: „Proście a otrzymacie, kto prosi otrzymuje”? To doświadczenie milczenia Boga jest obecne jeszcze w Psalmach. „Boże mój, wołam do Ciebie we dnie, a nie odpowiadasz, wołam w nocy, a nie znajduję odpocznienia” (Ps 22, 3). To samo bardzo często wierzący powtarza i dzisiaj. Modli się, woła, a Bóg nie daje mu znaku zauważalnego, że wysłuchał. Często jest pokusa odmówienia temu ewangelicznemu posłannictwu praktycznego znaczenia.

Odpowiedź. Przede wszystkim nie należy mieszać rzeczywistości nadprzyrodzonej z wrażeniami, jakie odnosi człowiek; po drugie, człowiek może nie zauważać tego, co naprawdę Bóg w nim dokonuje. Zatem, nawet jeżeli nie ma odczuwalnych dla zmysłów znaków, że Bóg wysłuchał, trzeba wierzyć, że Bóg wysłuchał i modlitwa zaczyna przynosić owoc. Dobro o jakie prosiliśmy Boga już otrzymaliśmy, chociaż niekoniecznie w taki sposób, w jaki sobie wyobrażaliśmy i oczekiwaliśmy, ale Bóg w swojej mądrości i dobroci wiedział lepiej jak spełnić naszą prośbę.

Oznacza to, że może istnieć różnica pomiędzy tym, o co człowiek prosi Boga w sposób konkretny, a dobrem, którego Bóg udziela modlącemu się. Ta różnica tłumaczy doświadczenie niejako bezużyteczności modlitwy błagalnej.

Kiedy przedstawiamy Bogu nasze prośby, to właśnie głos naszej wiary dociera do Boga w formie modlitwy i ten głos zostaje przez Boga przyjęty. Głos wiary jest ciągle ten sam: Daj to, co chcesz dać. Zawsze otrzymujemy, jednakże otrzymujemy to, o co prosi nasza wiara. Tę pozorną nieskuteczność modlitwy błagalnej można wytłumaczyć na różne sposoby. Tradycyjną odpowiedź dał św. Augustyn:

– Bóg wystawia modlącego się na próbę, zapraszając go do modlitwy jeszcze bardziej intensywnej. W Bożej szkole wierzący modląc się, uświadamia sobie, o co należy prosić. Dzięki tej prośbie już otrzymuje ogromne dobro. Wzrasta bowiem zażyłość z Bogiem, a ona już jest wielkim darem.

– Bóg może nam nie dać dobrych rzeczy o które prosimy, ponieważ zamierza dać nam lepsze dobro, o którym może nie myśleliśmy, ale Bóg je widział w naszej modlitwie. Konkretny przykład czytamy u św. Pawła, który prosi o uwolnienie go z jakiegoś ucisku, a Pan odpowiada: „Wystarczy ci mojej łaski” (2 Kor 12, 7–10). Otrzymał dokładnie to, co jest mu konieczne do jego działalności apostolskiej, czyli łaskę Pana.

Widzimy, że modlący się otrzymał i nie otrzymał, w zależności od punktu widzenia. Nie otrzymał dobra, o które wyraźnie prosił, ale otrzymał dar, o którym nie myślał, a który w głębi tej prośby był zawarty. Nasze prośby, jeżeli wypływają z żywej wiary, jeżeli są wyrazem autentycznej modlitwy, idą w parze z Bożym zamysłem względem nas. Konkretna nasza prośba może jednak nie oddawać właściwie tego zamiaru.

Jezus odwołuje się do naturalnej dobroci ziemskiego ojca, by wpoić uczniom wiarę w dobroć Ojca niebieskiego. Byłoby rzeczą przeciwną naturze myśleć, że ojciec może zawieść oczekiwania dziecka, odmawiając mu dóbr koniecznych do życia. Ojcowskie uczucie jest gwarancją wysłuchania próśb syna. Jeżeli to jest prawdą w stosunkach ludzkich, to tym bardziej w kontekście modlitwy.

Pewność, że będziemy wysłuchani, dotyczy każdej dobrej rzeczy, ale według myśli Bożej są one dobre o tyle, o ile pokrywają się z celem Chrystusowej łaski. Zestawienie tego samego nauczania w wersji św. Mateusza i św. Łukasza ubogaci naszą interpretację. Mateusz zapisał: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da to, co dobre, tym, którzy Go proszą” (Mt 7, 11). Natomiast św. Łukasz: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11, 13). Można to rozumieć tak: największym darem dla nas jest wzrost dobra w sercu, którego źródłem jest Duch Święty. Zatem dobrem są te rzeczy, które pomnażają w nas miłość i pozwalają bardziej zjednoczyć się z Bogiem.

źródło:
http://www.karmel.pl/lektorium/teksty/tekst4.html

Pozdrawiam

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Pt gru 02, 2005 10:09
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 15, 2005 17:06
Posty: 968
Post 
Moria!

Wspaniały artykuł! :) Warto do tego słowa linkować forumowiczów, którzy przez doświadczenia swojego życia zwątpili w skuteczność modlitwy (później - zwątpili w modlitwę, później - w Boga :( )

A On rzeczywiście tak działa! Modlisz się z całego serca i... jakbyś walił głową w mur! :sciana: Więc walisz głową mocniej i mocniej... I nagle po x latach, w jednej chwili czujesz, że Ktoś kładzie rękę na Twoim ramieniu.
- Hej, Przyjacielu Mój... Tutaj jestem. :glaszcze:

:jupi:

Wierzę, że cierpliwym Bóg daje wszystko :)
To może dobrze modlić się o cierpliwość, a później o resztę?

Pozdrawiam :)

_________________
Nie smuć się zaraz z nieszczęść na świecie, bo nie znasz dobra zamierzonego w wyrokach Bożych, które one niosą z sobą dla wiecznej radości wybranych. (św. Jan od Krzyża)


Pt gru 02, 2005 10:48
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 75 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL