Przeżyłam śmierć kliniczną ale nie wiem po co
| Autor |
Wiadomość |
|
Nektariusz
Dołączył(a): Wt lis 23, 2004 16:10 Posty: 552
|
Co do Twojej relacji, to porównując ją z tym, co mówił mi kolega, to on więcej doświadczył, ale też dłużej był nieprzytomny. Jego doświadczenia były też nieco inne, ale w sumie można znaleźć miedzy waszymi relacjami pewien punkt wspólny. Mówisz o powtarzaniu grzechów, które popełniłaś za życia. Może to jeszcze nie było piekło, w pełnym tego słowa znaczeniu ? Widzisz, ja akurat jestem prawosławny i ten mój kolega także. Prawosławie mówiąc o stanie duszy po śmierci mówi zaś o tzw, mytarstwach, które czekają duszę po odłączeniu się od ciała.
Polega to na tym, iż w drodze do nieba dusza napotyka tzw. straże diabelskie. Jest ich dwadzieścia, a każda odpowiada innej grupie grzechów. Np. pierwsza ze straży, jeśli dobrze pamiętam, to mytarstwo języka. Diabły wytykają wtedy człowiekowi wszystkie te grzechy, które popełnił swoją mową. Przy czym nie wytykają człowiekowi oczywiście tych grzechów, które wyznał on wcześniej na spowiedzi. Nie chcąc oddać duszy w ręce diabłów, aniołowie, jak gdyby dla przeciwwagi, przedstawiają listę dobrych uczynków człowieka, by przechylić szalę na swoją korzyść. Jeśli szala się przechyli w kierunku złych uczynków to dusza zostaje porwana do piekła, jeśli zaś na korzyść dobrych, to przechodzi przez daną straż i idzie do następnej itd., aż zostanie pokonanych wszystkich dwadzieścia straży. Po przejściu pomyślnie wszystkich straży dusza trafia do nieba.
Tyle mówi teoria. Mój znajomy, jak mówił, przechodził też przez owe mytarstwa. Mówił np. że widział jak przez jedno z mytarstw przechodzili ludzie uzależnieni za życia od alkocholu. Podobno pili alkochol i nie mogli ugasić pragnienia i tak wkółko i wciąż to powtarzali i cierpieli za ten grzech, który wytknął im diabeł. Tak najwidoczniej wyglądało w praktyce wytykanie grzechów człowiekowi przez daną straż diabelską. Może właśnie coś podobnego przeżywałaś także Ty ?
_________________ http://www.ksiega-starcow.blogspot.com http://www.orthphoto.net
|
| Śr lis 30, 2005 21:49 |
|
|
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
A może była to pokusa z dopustu Boga, aby Cię sprawdzić. Może właśnie o to chodzi, abyś nie budowała sobie na podstawie tamtych wizji zbyt pewnych idei eschatologicznych. Widzisz, to co pisał Nektariusz, to tylko pewne po ludzku stworzone opisy nieopisywalnego. Ja byłbym ostrożniejszy raczej skupił się bardziej na Bogu i Miłości, niż na mytarstwach, kształcie duszy i szczegółach stanów eschatologicznych. Pamiętaj, wielu Ojców mówiło, że nawet bardzo pobożne wizje mogą być dla człowieka pokusą.
|
| Śr lis 30, 2005 22:00 |
|
 |
|
buscador
Dołączył(a): Pn gru 15, 2003 23:13 Posty: 1790
|
Gay, to nie jest do końca tak jak piszesz, jak każdy sceptyk traktujesz problem wybiórczo (przytaczasz jedynie to co akurat potwierdza Twoje tezy), oczywiście w tego typu sytuacjach występują także i zwykłe halucynacje czy gra wyobraźni, ale to o czym wspomina elwusia i jej przeżycia są jak najbardziej autentyczne i prawdziwe.
A przekonał mnie do tego pewien fakt.
Jakiś czas temu rozmawiałem z pewną panią profesor (nie będę podawał nazwiska), wykładowcą psychologii na Uniwersytecie Śląskim. Prowadziła ona tam pewien ciekawy eksperyment z exterioryzacją, chodzi tu o cofanie się myślami wstecz w kontrolowanej hipnozie, i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego (w końcu takich badań obecnie prowadzi się wiele) gdyby nie fakt, że exterioryzacji poddawani byli ludzie niewidomi od urodzenia, niewidomi dla tego aby wykluczyć, że ich wspomnienia były sugerowane wcześniej widzianymi obrazami. I co się okazało? Gdy cofała ich pamięcią w czasy aż do wczesnego dzieciństwa wszystkie wypowiedzi były zwyczajne - przewidywalne a więc czarne, fenomenem dopiero okazało się gdy prof. cofała ich wspomnienia do czasów przedurodzeniowych,. Nagle okazało się, że ci ludzie "widzą" i to w szczegółach i kolorach. Trzeba było słyszeć (słuchałem kasetę) ich radość a zarazem zdziwienie i zaskoczenie (reakcje były spontaniczne i autentyczne), trzeba tu dodać, że pytania były podchwytliwe i tak skonstruowane aby wykluczyć wszelką możliwość fantazjowania.
Po co to wspominam? Bo wspomnienia w czasie exterioryzacji można porównać do wspomnień w śmierci klinicznej, są tej samej natury. Bo jeśli jedne są bardzo prawdopodobne to drugie także.
_________________ Nie wierzę w Boga którego istnienia można by dowieść
|
| Śr lis 30, 2005 22:31 |
|
|
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Buscador. Po pierwsze, eksterioryzacja to zjawisko wyjścia z ciała (OOBE. Ecsternum to chyba z łąciny "zewnętrzny"). Po drugie, co znaczy "czasy przedurodzeniowe. Chodzi o to, że przypominała sobie wcześniejsze wcielenia? Takie coś pod hipnozą nazywa się regresing.
|
| Cz gru 01, 2005 14:23 |
|
 |
|
elwusia
Dołączył(a): Wt lis 29, 2005 7:20 Posty: 8
|
Dowiedziałam się, że grzech który planujemy w myśli ale nierealizujemy bo tak nakazuje np. Wiara, to i tak po śmierci jest równoznaczny z grzechem popełnionym.
Np. powtarzałam grzech nieczystości chociaż nigdy go nie popełniłam za życia ale często chciałam i było tuż tuż przed jego zrobieniem.
I to jest najgorsze.
_________________ Przeżyłam śmierć kliniczną i ostrzegam Was przed piekłem, którego doświadczyłam. Potwierdzam wizję piekła Siostry Faustyny Kowalskiej.
|
| Cz gru 01, 2005 14:58 |
|
|
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
elwusia napisał(a): Dowiedziałam się, że grzech który planujemy w myśli ale nierealizujemy bo tak nakazuje np. Wiara, to i tak po śmierci jest równoznaczny z grzechem popełnionym.
Np. powtarzałam grzech nieczystości chociaż nigdy go nie popełniłam za życia ale często chciałam i było tuż tuż przed jego zrobieniem. I to jest najgorsze.
Nie mam zdania, na tak ani na nie, czy widzialas pieklo czy nie.Ponoc niektorzy co przezyli smierc kliniczna nic nie widzieli. Nic nie mowie na ten temat, bo nic na ten temat nie wiem. Jednak Twoj ostatni post mnie zaciekawil. Owszem mozna popelnic grzech jak sie mowi "mysla, mowa, uczynkiem i zaniedbaniem". Jednak nie zgodze sie z tym,ze grzech ktory planujemy ale nierealizujemy jest rownoznaczny z grzechem popelnionym. Jesli masz mozliwosc uczynienia tego grzechu a nie zrobisz go to jest to lagodzaca okolicznosc. Z tego co mi w pamieci zostalo to tylko jest rownoznacznie brany wtedy, gdy chcesz a nie mozesz z przyczyn niezaleznych od Ciebie np. chcesz popelnic grzech cudzolostwa z "tirowka",ale nie masz pieniedzy itp Natomiast w innych wypadkach (jesli dobrze kojarze przypadkowa dawna rozmowy z ksiedzem) nie mozna postawic znaku rownosci. Moglas,ale nie zrobilas... Moze zle zintepretowalem slowa ksiedza (ktore chyba slyszalem mimochodem dawno temu i niezbyt temu sie przysluchiwalem)... Poza tym jesli chodzi o grzechy ciezkie (bo rozumie,ze ten grzech kwalifikowal sie do tej kategorii) to czy nie jest czasem tak,ze trzeba go uczynic W PELNI SWIADOMIE i DOBROWOLNIE ? Jesli nie bylas swiadomo,iz myslenie o tym ze myslenie o tym jest grzechem to chyba cos tu nie tak.Nie jest spelniony warunek grzechu ciezkiego/ Wydaje mi sie,ze kazdy czlowiek cos tam kiedys pomysli czesto mimowolnie,ale tym mysleniem nie uswiadamia sobie,ze jest to zle. Niekiedy po czasie nachodzi go refleksja,ze zle postapil.Ale czy byl swiadomy wtedy tego? Watpie. Tak mi sie wydaje. Zreszta czesci mysli nad np nieczystoscia czlowiek nie jest wstanie powstrzymac-same go nachodza, choc tego nie chce, glownie w fazie dojrzewania. Czlowiek ma ograniczona zdolnosc koncentracji. Zwlaszcza w nocy lub rankiem jak jeszcze sie nie wybudzi. Nie ma tej pelnej swiadomosci wtedy. Badzo bym prosil o opinie ksiedza (najlepiej kilku ksiezy) w tej sprawie.
|
| Cz gru 01, 2005 20:46 |
|
 |
|
Awa
Dołączył(a): Pt sie 05, 2005 12:10 Posty: 1239
|
Hm...zastanowila mnie ta rownosc gzrechow popełnionych mysla i uczynkiem.niby z obu trzeba sie spowiadac ale zeby rowna była wina?
to jaki sens mialoby zwalczanie pokusy ?wszak pokusa to mysl.
z gory bylibysmy skazanina porazke ,bo mysli pzrychodza czytego chcemy czy nie.
|
| Cz gru 01, 2005 20:59 |
|
 |
|
Irbisol
Dołączył(a): Cz gru 02, 2004 19:24 Posty: 858
|
Chaota napisał(a): Ale kazdy ma swoje zdanie na ten temat, niekoniecznie zgadzające się z moim.
Twoje zdanie to spekulacje.
Mnie nadal interesuje czy Duch Święty objawia się w chwili śmierci (oczywiście klinicznej - żeby można było wysłuchać relacji) w postaci kogoś w kogo umierający wierzył. Można to pytanie rozszerzyć - czy niebo dla Indianina wygląda jak Kraina Wiecznych Łowów? Być może wrażenia tego Indianina są inne niż chrześcijanina i również zgodne z jego wiarą?
_________________ Z definicji Boga jest On "bytem koniecznym" więc zdanie że Byt konieczny nie istnieje jest absurdalne logicznie.
Bez duszy człowiek jest tylko zwierzęciem i jego zabicie nie różni się niczym od zabicia świni na szynkę.
|
| Pt gru 02, 2005 8:46 |
|
 |
|
elwusia
Dołączył(a): Wt lis 29, 2005 7:20 Posty: 8
|
Jeżeli grzech nieczystości popełniony myślą i popełniony czynem różnią się od siebie "stopniem ciężkości" to dlaczego ja cierpaiłam w tym "cholernym" piekle za coś, czego nigdy nie zrobiłam a tylko sobie o tym marzyłam?
Też mi sprawiedliwość.
Zastanawia mnie też to, czy czasem człowiek sam się za bardzo nie oskarża i nie potępia po śmierci za swoje małe przewiniątka.
Jeżeli ja tak ohydnie cierpiałam to jak cierpieć będzie prostytutka?
Jezeli tak samo to cos tu jest nie tak.
Po tej śmierci klinicznej jednego jestem pewna: przed śmiercią muszę się wyspowiadać że zgrzeszyłam wszystkimi grzechami głównymi, żeby po śmierci nikt mi niczego nie zarzucił, bo to piekiełko było odrażające.
_________________ Przeżyłam śmierć kliniczną i ostrzegam Was przed piekłem, którego doświadczyłam. Potwierdzam wizję piekła Siostry Faustyny Kowalskiej.
|
| Pt gru 02, 2005 15:11 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
A pomyślałaś, że te wizje mogły być Ci podsuniętę, przez jakieś złe byty aby zasiać wątpliwości i złamać Twoją wiarę?
|
| Pt gru 02, 2005 17:32 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Chaota napisał(a): A pomyślałaś, że te wizje mogły być Ci podsuniętę, przez jakieś złe byty aby zasiać wątpliwości i złamać Twoją wiarę?
Niby jak:>? Zastanawiajac sie nad grzechami "wizje" te moga przyblizyc czlowieka do Boga,a nie oddalic. Czlowiek zanim popelni "ten" grzech dwa razy wiecej sie zastanowi niz wczesniej zanim to uczyni
|
| Pt gru 02, 2005 23:34 |
|
 |
|
buscador
Dołączył(a): Pn gru 15, 2003 23:13 Posty: 1790
|
Dziękuję Chaota za sprostowanie, rzeczywiście chodzi o regresing a nie exterioryzację, przepraszam za oczywistą pomyłkę, a to że niewidomi "widzieli" to oczywiście były ich wspomnienia - obrazy z poprzednich wcieleń, zresztą było to główne założenie tego doświadczenia i udowodnienie, że jednak reinkarnacja istnieje, a dedykowałem to tym którzy nie wierzą w żadne istnienie po śmierci i wszystko by chcieli tłumaczyć grą wyobraźni i halucynacjami, jeśli chce się poznać problem dogłębnie trzeba do niego podejść całościowo (holistycznie) a nie wybiórczo.
Irbisol jeśli chodzi o tą Krainę Wiecznych Łowów to rzeczywiście może być tak jak piszesz, no bo jeśli np. Muzułmanin ma być szczęśliwy w swoim raju to jakim prawem ma trafić do katolickiego nieba bez hurys i ukochanego Allach
W świecie duchowym to my jesteśmy kreatorami naszej rzeczywistości, tworzymy sobie "niebo" na miarę własnych pragnień i oczekiwań.
A jest to możliwe dla tego iż "materia" z której zbudowany jest świat duchowy jest bardzo "plastyczna" i podatna na naszą wolę (myśli). Dla tego niebiańska rzeczywistość może być taka jaką sami sobie wykreujemy.
Elwusiu myślę że tu nie tyle chodzi o to czy grzech był lekki czy ciężki, czy go popełniłaś czy tylko pomyślałaś czy kara była zbyt surowa czy też nie, ale raczej o oczyszczenie się z pewnych negatywnych skłonności które siedzą w każdym człowieku i nie pozwalają mu doświadczyć pełni nieba - do nieba się nie idzie tylko zdobywa jego świadomość w czym przeszkadzają właśnie te złe skłonności "grzechy", tych grzechów notabene tam nikt Ci nie liczy ale to one są głowiną przeszkodą w poznaniu nieba w sobie.
Wszystko co tam przeżyłaś było faktycznym obrazem stanu Twojej duszy, było to swego rodzaju lustro w którym mogłaś sie przejrzeć i coś zmienić
_________________ Nie wierzę w Boga którego istnienia można by dowieść
|
| So gru 03, 2005 1:35 |
|
 |
|
Mechatron
Dołączył(a): Cz gru 18, 2003 23:09 Posty: 199
|
Po przeczytaniu większości postów w tym wątku można odnieść wrażenie, że wiara w Chrystusa niczego nie zmienia w kwestii naszego zbawienia. Jeśli jest tak, jak piszecie, to można spokojnie wyrzucić cały NT i zająć się wypełnianiem uczynków Prawa, żeby diabli się nas po śmierci nie czepiali.
Czyżby Chrystus umarł i zmartwychwstał niepotrzebnie?
|
| Śr gru 07, 2005 0:12 |
|
 |
|
buscador
Dołączył(a): Pn gru 15, 2003 23:13 Posty: 1790
|
Spokojnie Mechatron, NT oraz cała Biblia na pewno są potrzebne i pewnie długo jeszcze będą. Twoje oburzenie zasadza się na tym iż odczytujesz PŚ tradycyjnie, a więc najbardziej zewnętrznie – literalnie, wprost tak jak jest to napisane. Tymczasem wszelkie pisma natchnione (nie tylko PŚ) pełne są symboli (porównań, paraleli, alegorii) i nie da się ich odczytywać wprost – rozumieć tak jak leci.
Jak domyślam się chodzi Ci o rozumienie takich pojęć jak: zbawienie i ofiara.
Spróbuję Ci to wytłumaczyć jak ja to rozumiem, oczywiście sprawa nie jest łatwa ani prosta a na pewno na oddzielny wątek.
Zacznę może od pojęcia ofiary.
Istotnym celem albo raczej sensem każdej ofiary jest zubożenie się o coś rezygnacja z czegoś na rzecz czegoś większego – nadrzędnego, w sensie ezoterycznym ofiara to rezygnacja z wartości zewnętrznych (materialnych) „…nie samym chlebem żyje człowiek…” na korzyść wartości duchowych, a dokładniej na rzecz rozwoju duchowego – poznawanie i odkrywanie Boga w sobie, chodzi tutaj oczywiście o hierarchię wartości. Jezus udowodnił że nawet poświęcenie własnego życia – ciała fizycznego (w sytuacjach ekstremalnych) jest warte ofiary „…nie ma większej miłości nad tej gdy ktoś oddaje życie za nieprzyjaciół swoich…” Uważam, że Jezus nie musiał poświęcać swojego życia, w każdym razie nie było takiej wyższej konieczności, wszelkie próby tłumaczenia jej jako koniecznej w odniesieniu do paradygmatów boskich wydają się być pozbawione sensu. Nie będę się tutaj rozwodził dlaczego? Chyba, że kogoś to interesuje.
Zastanawiasz się pewnie gdzie tu miejsce na zbawienie? Tak jak wspomniałem wyżej najwyższym i nadrzędnym celem człowieka jest ewolucja duchowa czyli poznawanie Boga w sobie. Według mnie zbawienie to nie jednorazowy akt ofiarny Jezusa, ale długotrwały proces wzrostu duchowego. Najważniejszą rolą Jezusa na ziemi było wskazanie właściwej drogi oraz środków, aby ten cel osiągnąć. A od czego się mamy zbawić? Od samych siebie, od własnej głupoty ignorancji, zaślepienia, od traktowania rzeczy materialnych jako wartości samej w sobie, od tego wszystkiego co nie pozwala nam poznać Boga.
Pewnie teraz się zastanawiasz (w kontekście mojej wypowiedzi) czy Jezus był Bogiem czy tylko jakimś kolejnym prorokiem , ależ jak najbardziej tak, jest Bogiem a zarazem człowiekiem, tylko że nabiera to sensu wtedy gdy zrozumiesz, że Świat jako taki nie został stworzony z niczego (tak jak się to tradycyjnie rozumie) ale raczej wyłonił się z Boga – Absolutu, w takim rozumieniu wszelka rzeczywistość jest albo Bogiem albo jego emanacją zewnętrzną, inaczej mówiąc Świat był by wtedy jego własnym ciałem, na tej zasadzie wszystko może być równocześnie jednym jak i drugim, (np. ja i moje ciało to organiczna i nierozdzielna jedność) „...aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno…”
Przyznasz chyba jak dziwne i niejednoznaczne są symbole we wszelkich pismach ezoterycznych a w dodatku da się je interpretować na wiele sposobów. Wszystkie prawdy duchowe ezoteryczne są wielowymiarowe, bo świat jako całość także jest wielowymiarowy, natomiast nasze postrzeganie rzeczywistości jest ograniczone jedynie do trzech wymiarów, dlatego musimy póki co zadowolić się namiastkami prawdy, prawami uproszczonymi (alegoriami) dostosowanymi do ograniczonej percepcji człowieka .
Miało być krótko i zwięźle, ale pewnie wyszło inaczej…

_________________ Nie wierzę w Boga którego istnienia można by dowieść
|
| Cz gru 08, 2005 14:42 |
|
 |
|
Mechatron
Dołączył(a): Cz gru 18, 2003 23:09 Posty: 199
|
Na poczatku korekta:
"Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich."
(J 15:13, BT)
Może i odczytuje Słowo literalnie, choć chyba nie tak całkiem do końca, skoro niekiedy korzystam z kilku tłumaczeń jednocześnie.
W najprostszych słowach: zbawieni jesteśmy przez wiarę, a nie przez wypełnianie uczynków Prawa. Można się spierać o sens słowa 'wiara' zastosowanego w greckim tekście. Dla jednych to jednorazowy intelektualny akt, dla innych całe życie wypełnione wiernością Slowu.
Wątpię jednak, czy życie łotra z prawej strony Chrystusowego krzyża było wypełnione wiernością Słowu. W jego przypadku było to uznanie swojej grzeszności i bezpośrednie zwrócenie się z wiarą do Jezusa. I to wystarczyło, aby był zbawionym.
|
| Pt gru 09, 2005 0:04 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|