Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N sie 24, 2025 20:20



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 22 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
 Małżeństwo - trudna decyzja... 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pn gru 12, 2005 7:56
Posty: 37
Post Małżeństwo - trudna decyzja...
Witam :-)

Chciałabym zadać pytanie, na które, jak mi wiadomo, nie ma odpowiedzi...

Jak mieć pewność, że on to ten jedyny i czy już czas na małżeństwo?


Jestem zaręczona od półtora roku i planujemy ślub na wrzesień 2006... Jednak jestem tego coraz mniej pewna - zwłaszcza w tych gorszych chwilach [kłótnie ;-)]. Wiem, że na naszym "etapie związkowym" [czyli: coraz trudniej jest nam zachować czystość] musimy podjąć decyzje - ślub, albo rozstanie. Jesteśmy razem już 4 lata i myśle, że nie ma na co czekać. Jednak ja z dnia na dzień jestem coraz mniej pewna tej decyzji...

Mimo, że mam 22 lata jestem jeszcze mało odpowiedzialna, nerwowa, wybuchowa... potrafie w miejscu publicznym, pokłócić się z zupełnie obcą osoba... Nie mówię już o bliskich :( Staram "się naprawić" jak tylko się da, ale jest to bardzo trudne i uciążliwe dla bliskich. Poza tym - mój związek zaczyna mi coraz mniej odpowiadać. Kocham go bardzo, ale mam wrażenie, że on zaczyna ode mnie uciekać. Zaprzecza, ale wyraźnie poświęcił się pracy i wkłada w nią najwięcej czasu i energii o mnie coraz częściej zapominajac.

Nie chcę omawiać tu konkretnie mojego przypadku ;-) tylko chciałabym poznać Wasze zdanie odnośnie podejmowania tej decyzji.


Pn gru 12, 2005 9:14
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21
Posty: 2617
Post Re: Małżeństwo - trudna decyzja...
małej_wiary napisał(a):
Jak mieć pewność, że on to ten jedyny i czy już czas na małżeństwo?

Musicie sobie zadać pytanie czy to co jest między Wami to miłość, czy może tylko zakochanie. Ważne jest także to czy potraficie prowadzić szczery dialog i mówić wszystko o sobie - to jest absolutne minimum. Polecam Wam gorąco książkę Johna Powella "Jak kochać i być kochanym". Nie ustawiajcie sobie granicy czasowej, w miłości nie trzeba zwlekać, ale pośpiech też nie jest dobry :wink:

_________________
Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj


Pn gru 12, 2005 9:23
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn gru 12, 2005 7:56
Posty: 37
Post 
Bardzo chętnie przeczytam książke. Masz może ją w e-booku? ;-)

Szczery dialog, miłość - zdecydowanie tak. Wątpliwości jednam wywodzą się z mojego nieudolnego charakteru, który może zniszczyć każde szczęście i każdą miłość... Dlatego zastanawiam się nad swoją odpowiedzialnością do podjęcia tej decyzji no i jakby ne było nad kandydatem... Miłość nie jest wynikiem równania - trudno ją określić. Wyznaczenie granicy: "czy to już nie miłość?" w połączeniu z moim trudnym charakterem i osłabieniem czułości - może narobić niezłego mętliku w sercu... :( przynajmniej moim... kocham - tak czuję. Ale czy w takim razie nie powinnam być lepsza dla niego i dla innych? Ale czy w takim razie nie powinnam otrzymywać więcej uczucia z jego strony?


Pn gru 12, 2005 9:36
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21
Posty: 2617
Post 
Nie można mówić "kocham bo tak czuję" :? Jeśli będziesz opierać związek na uczuciach, to w końcu się załamie, bo prędzej czy później nadejdą złe chwile. Człowiek kocha bo tak postanawia, dochodzi do zrozumienia dlaczego ten drugi człowiek jest dla niego najważniejszy na świecie oraz czemu pragnie jego szczęścia i rozwoju - wtedy to jest miłość, której nic nie zniszczy. No ale to nie ja Ci powinienem mówić takie rzeczy tylko Twój narzeczony Tobie, albo Ty jemu. Mam nadzieję, że książka tutaj pomoże, niestety nie mam jej w postaci elektronicznej, ale jest powszechnie dostępna i kosztuje kilkanaście złotych, więc jej zakup nie powinien być problemem :-)

_________________
Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj


Pn gru 12, 2005 10:49
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn gru 12, 2005 7:56
Posty: 37
Post 
"Człowiek kocha bo tak postanawia"?

Rozmawiać na forum o miłości się nie da... tak jak Ciebie uraziło moje stwierdzenie: "kocham bo tak czuję" tak dla mnie nie do przyjecia jest Twoje... Mam nadzieje [tylko prosze, nie łap mnie teraz za słowa ;-)], że nasza miłość jest prawdziwa... przez te 4 lata pokonalismy już wiele trudności. Co nie zmienia faktu, że jestem osobą nieodpowiedzialna i być może niezdolna do założenia rodziny...


Pn gru 12, 2005 11:02
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 15, 2005 17:06
Posty: 968
Post 
Droga malej_wiary!

Zadałaś sobie kluczowe i piękne pytanie:
Cytuj:
Ale czy w takim razie nie powinnam być lepsza dla niego i dla innych?
Już zadanie sobie tego pytania jest początkiem Twojej odpowiedzialności. I to jest piękne (moim zdaniem :) ) i chyba tych wątpliwości nie można się bać, tylko próbować coś z nich wyłuskać o Waszej relacji, a przede wszystkim o Tobie samej.

Kiedyś byłem w podobnej sytuacji "trudnych charakterów"... Usłyszałem wtedy ważne zdanie - miłość to nie targowisko.
To nie jest jakaś wymiana na zasadzie: jak Ty mi będziesz dawał tyle tego, to ja wtedy będę Ci dawała tyle tamtego.

Miłość jest bezwarunkowa. Żeby ją zadeklarować do końca życia, jako taką właśnie, trzeba poznać i swoje, i lubego/lubej oczekiwania wobec małżeństwa, wobec małżonka. Niektórzy twierdzą, że to, co zabija młode małżeństwa, to oczekiwania właśnie. Ale ja nie wierzę, że można podjąć tę decyzję, bez żadnych oczekiwań. Trzeba je po prostu znać.

Z przeciwnych oczekiwań chyba biorą się kłótnie. Tak sobie dumam... Sygnał - coś mi nie pasuje. Wyjście - albo uczymy się kłócić (z szacunkiem i... miłością), albo rozstajemy się w pokoju, póki nie jest za późno.

Ale spokojnie, spokojnie... Łatwe to nie jest dla nikogo (chyba że ktoś zupełnie zlewa i udaje że żyje). Ks. Orzechowski (przygotowuje narzeczonych we Wrocławiu) powiada: "Jak się z nią jeszcze nigdy nie pokłóciłeś, to zabraniam ci się żenić!".

Przykład: czego oczekujesz po telefonie komórkowym? czego on oczekuje po telefonie komórkowym? - zapytaj :D
Albo obejrzyj skecz młodego Stuhra z Opolskiej Nocy Kabaretowej :D

Pozdrawiam serdecznie i trzymam za Was kciuki :)

_________________
Nie smuć się zaraz z nieszczęść na świecie, bo nie znasz dobra zamierzonego w wyrokach Bożych, które one niosą z sobą dla wiecznej radości wybranych. (św. Jan od Krzyża)


Pn gru 12, 2005 11:04
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21
Posty: 2617
Post 
Nie, wcale nie uraziło mnie Twoje stwierdzenie :-) Po prostu mnie trochę zmartwiło, bo bardzo wiele razy przekonałem się że utożsamianie przez ludzi miłości z uczuciami prowadzi tylko do kłopotów. Nie oceniam Waszego związku, bo nie mam prawa, podobnie nie ocenia John Powell w swojej książce, on tylko daje rady o których przekonałem się, że są dobre, mądre i przedstawiają prawdę o miłości.

_________________
Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj


Pn gru 12, 2005 11:06
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt lis 23, 2004 16:10
Posty: 552
Post 
Mam wielu przyjaciół, którzy w ciągu ostatniego roku powychodzili za mąż, tudzież się pożenili. Nie znam ani jednego przypadku, w którym obie strony nie żywiłyby przed ślubem jakichkolwiek obaw. Każdy w jakimś stopniu się bał. Przede wszystkim czegoś zupełnie nowego. Człowiek sobie żyje spokojnie, wiedzie beztroskie życie studenckie, a tu nagle ma zostać mężem, żoną ???? Taka odpowiedzialność ??? To tak z dnia na dzień ??? A może lepiej jeszcze poczekać ??? Uwierz mi jednak, że te obawy nie znikną. Odciągniesz je tylko w czasie, ale one i tak pozostaną. Jak będziesz miała nawet 26 lat to i tak będziesz sobie myślała - "to już, zaraz ? ja jeszcze jestem taka nie odpowiedzialna !". Przykładem jest moja koleżanka, która z mężem chodziła przez 6 lat. Mając 25 lat, pracę, stabilną sytuację mieszkaniową i narzeczonego, który był naprawdę dobrym i czułym człowiekiem i też miał pracę, bała się ślubu jak mało kto ! Widać było jak przeraża ją ta myśl, że niedługo ma zostać żoną. Z jednej strony bardzo tego chciała i naprawdę kochała bardzo swego narzeczonego, ale, paradoksalnie, bardzo się bała ślubu. Po ślubie jednak, kamień spadł jej z serca :) Jest szczęśliwa. Przyzwyczaiła się do nowej sytuacji. Wiadomo, że zapewne jak to w życiu i jej zdarząją się różne nieporozumienia czy kłótnie, ale ogólnie to jest bardzo szczęśliwa w małżeństwie :-D

Podobnie było i z innymi moimi znajomymi. Jak się okazało, faceci też się bali. Potem po ślubie mówili, że chcociaż obawy były, to jednak nie jest tak jak im się wydawało. Żona nie zaczęła wcale ganiać z wałkiem i mieć pretensje o wszystko :D Różnica, w stosunku do narzeczeństwa okazała się być jedynie taka, że teraz mieszka się razem.

Prawda zatem jest taka, że boi się każdy. A im bliżej tego wielkiego wydarzenia tym paradoksalniej strach się zwiększa i przychodzą do głowy rózne wątpliwości. Trzeba jednak to w sobie zwalczyć i nie poddać się takim myślom. Wiadomo, że im większa miłość tym większe pokusy, bo przecież szatan nienawidzi miłości i zawsze stara się wyrządzić człowiekowi jak największą szkodę. Tak więc, jeśli będą nachodzić Cie wątpliwości to im bardziej będą się stawały natarczywe, tym bardziej powinien to być dla Ciebie dowód o sile i prawdziwości łączącego was uczucia. Patrząc na sposób w jaki piszesz o swoim związku jestem absolutnie przekonany, że się kochacie.

Piszesz, że "kocham go bardzo, ale mam wrażenie, że on zaczyna ode mnie uciekać. Zaprzecza, ale wyraźnie poświęcił się pracy i wkłada w nią najwięcej czasu i energii o mnie coraz częściej zapominajac". To nic innego jak standardowa pokusa. Człowiek coś sam sobie zakłada, a potem mu się wydaje że wszystkie możliwe okolicznośc i i wydarzenia to potwierdzają. Tak naprawdę na pewno jest inaczej, ale jak człowiek coś sobie wmówi to potem ciężko mu jest zrozumieć, że w rzeczywistości jest dokładnie na odwrót. Co ciekawe ludzie przejawiają tendencje do wmawiania sobie rzeczy negatywnych.

Moim zdaniem najwięcej szkody wizerunkowi prawdziwej miłości czynią hollywoodzkie filmy, w których to zakochuje sie w sobie dwoje ludzi, a ich miłość z miejsca jest idealna. Bez kłótni, bez wątpliwości, bez problemów. Wszystko jest idealne i doskonałe. Taka miłość jest oczywiście możliwa, ale nigdy nie jest dana odgórnie, za darmo. Na to trzeba sobie zapracować. Przede wszystkim pracować nad sobą. Człowiek jednak naogląda się filmów, naczyta książek i porówna ten wizerunek idyllicznej miłości ze swoim własym związkiem i zaczyna mieć wątpliwości, bo przecież jego związek nie jest taki jak ten na ekranie. A to wszystko to hollywodzka bzdura, bo takiej miłości nikt nie dostaje za darmo, od razu na starcie. Na to się ciężko pracuje, aż w końcu rzeczywiście taki stan sie osiąga. Twoja walka z watpliwościami, z myślami które Cię nachodzą to jest własnie część Twojej pracy.

Droga małej wiary, pociesz się tym, że nie jesteś jedyną osobą, która ma tego typu problemy. Walcz z myślami, nie poddawaj się ! Będzie dobrze :) Jestem tego pewien ;)

_________________
http://www.ksiega-starcow.blogspot.com
http://www.orthphoto.net


Pn gru 12, 2005 13:15
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lut 10, 2005 1:37
Posty: 589
Post Re: Małżeństwo - trudna decyzja...
Dobrym "testem" może być zadanie sobie pytania:

Czy nasze kłótnie nas do siebie zbliżają czy oddalają od siebie?

Bo idealnie powinno być tak, że każda różnica poglądów daje nam okazję do poznania siebie, do stwierdzenia, "ach, tak, mimo, że w tym się różnimy, to jesteśmy razem". Jeśli odwrotnie - "w tym się różnimy, czy warto więc być razem?" - jest problem.

Dla mnie miłość to warunek konieczny małżeństwa - ale nie wystarczający! Musi być też chęć podążania wspólną drogą, wspólna wizja przyszłości. Nawet takie marzenia jak "domek z ogródkiem" są istotne - i lepiej się w takich sytuacjach zgdzadzać. Jeśli jedna osoba chce osiągnąć sukces zawodowy, a druga myśli tylko, żeby mieć po studiach jakąś robotę (bo "nie ma pracy i w ogóle jest do kitu w tym kraju") -- to jest bardzo poważna różnica. I groźba, że po paru latach małżeństwa drogi małżonków zaczną się rozchodzić...

Wracając z ogólnych rozważań do Twojego przypadku. To że Twój chłopak się "oddala" jest jak najbardziej naturalne i opisane w psychologii. :) Są po prostu momenty, gdy my faceci potrzebujemy odrobiny dystansu.

O dwóch rzeczach możesz z nim porozmawiać:
1. czy macie wspólną wizję przyszłości?
2. czy macie oboje chęć poświęcenia i oddania się drugiej osobie. W sumie o tym trzeba nie tylko rozmawiać, ale i to realizować. Przyniesienie śniadania do łóżka, czekanie w deszczu bo twój autobus się spóźnia, tolerowanie moich fochów przez całe popołudnie -- to powie wiecej niż deklaracje i prezenty. Jeśli chłopak nie lubi sytuacji gdy kobieta ma PMS i jest rozdrażniona -- to czy wytrzyma, gdy kiedyś będzie musiał się nią opiekować w czasie trudnej ciąży czy choroby?

Jeśli stwierdzicie "tak", będziecie mieli wspaniałe małżeństwo. Nie zwlekajcie z nim. Życzę powodzenia! ;-)


Pn gru 12, 2005 13:19
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lut 10, 2005 1:37
Posty: 589
Post 
Pięknie to napisałeś Nektariuszu. :)

Holywood wywrócił nam, współczesnym ludziom niestety w głowie. Miłość to nie jest uczucie! Miłość to efekt uczucia czyli działanie. Ten kto kocha, nie mówi, że kocha, tylko kocha - robi to, co kochający powinien robić.

Nie wiem czy to pasujący przykład, ale czy Jezus w swoich naukach powtarzał uczniom: "Kocham was, tak was kocham, że nawet sobie nie wyobrażacie, uczucie miłości do was rozpala moje wnętrze". Nie, mówił:

Jn 15:12-13 To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. (BT)

Za deklaracją musi iść czyn.


Pn gru 12, 2005 13:26
Zobacz profil
Post 
Ja ze swojej strony polecam niewielką książkę dr Wandy Półtawskiej pt. "By rodzina była Bogiem silna..."
oraz artykuł ks. M. Dziewieckiego pt."Boży zamysł względem małżeństwa i rodziny".
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TA ... amysl.html


Pn gru 12, 2005 16:19

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post Re: Małżeństwo - trudna decyzja...
małej_wiary napisał(a):
Jak mieć pewność, że on to ten jedyny i czy już czas na małżeństwo?


Gdybyśmy wiedzieli nie byłoby wiary, gdybyśmy mieli pewność nie byłoby małżeństwa. Niepewność, ryzyko jest wpisane w małżeństwo tak jak np. w rosyjską ruletkę ;-)

Powodzenia :)
SC


Pn gru 12, 2005 18:29
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn gru 12, 2005 7:56
Posty: 37
Post 
jeden dzien na forum i tyle milych, madrych slow :D

wlasnie napisalam sobie streszczenie tej rozmowy [i tej o sposobac hzachowania czystosci przedmalzenskiej tez] - jakby list do mojego narzeczonego... to bedzie wstep do powaznej rozmowy, ktora pewnie odbedzie sie w czwartek - jak wroci z daleeeeka :-)

dziekuje wam bardzo.

Na codzien nie przebywam z ludzmi wierzacymi i chyba dlatego moja wiara tez oslabla. Dlatego te rozmowy z Wami sa dla mnie takie cenne...


Wt gru 13, 2005 13:48
Zobacz profil
Post 
Oddam tu głos sławnej Jadwidze Zamoyskiej, niech jej słowa zmuszą do refleksji.

"Młodzi częstokroć z nadzwyczaj lekkomyślnością się zaręczają, a nie mniej lekkomyślnie w czasie zaręczyn się zachowują. Zaręczyny nie upoważniają do lekkomyślnego zachowania się: one nie zawsze doprowadzają do ślubu, a choćby do niego doprowadziły, to szacunek, stracony przed ślubem, po ślubie nie wraca, a wraz z nim przepada zaufanie, przepada i szczęście.
Jeżeli "sakrament małżeństwa wielkim jest", to, dlatego, ze błogosławieństwo Boże mu towarzyszy; ale jakże się spodziewać tego błogosławieństwa, jeżeli lekkomyślnością, to jest obraza Bożą, prawo do błogosławieństwa się traci?
Celem małżeństwa są dzieci, zatem dzieci na myśli mięć trzeba w wyborze czy to męża czy żony. Niechże panny, jeżeli się nawet nie boja własnego szczęścia narazić, wychodząc za ma za ludzi niegodnych, pamiętają, jak straszna krzywdę dzieciom swoim wyrządzają, dając im ojca bezbożnika, gracza, pijaka, rozpustnika, pozbawionego zdrowia, jak i dobrej sławy. A mężczyzna, czy może dzieci bardziej pokrzywdzić, jak dając im matkę płocha, próżną, schorzałą, niezdolna szacunku wzbudzić lub obowiązkom podołać?
Świętość małżeństwa głównie polega na jego tak wzniosłym celu. Matki, zanim córki za maż wydadzą, powinny się przekonać, czy one cel ten rozumieją; czy maja cnoty do macierzyństwa potrzebne i dość męstwa, by to ciężkie brzemię znosić, bo w przeciwnym razie rodzice powinni raczej córki swoje odwodzić od małżeństwa, które stanie się dla nich źródłem grzechu i zmartwienia.
Rodzice powinni dzieci - synów i córki, zawczasu uczyć, ze szczęście w małżeństwie nie pochodzi z zaspokojenia próżności, chciwości, chwilowej skłonności. Szukanie szczęścia dla szczęścia najczęściej prowadzi do gorzkich zawodów. Prawdziwe stałe szczęście jedynie dać mogą: spokojne sumienie, wiernie spełnione obowiązki; szczęście to już w tym życiu przystępne jest doczesnym zadatkiem szczęścia wiecznego. Szczęście zwykle ucieka od tych, którzy za nim gonią, a idzie do tych, którzy drugim je dają, szczególnie, gdy to czynią w zakresie obowiązków swego stanu.
W małżeństwie potrzeba dachu i chleba, potrzeba zdrowia i cnoty; kto wchodzi w stan małżeński, zanim te warunki w dostatecznej mierze zdobędzie, "Pana Boga kusi".
Małżeństwo jest sakramentem i zarazem kontraktem, może się przyczynić do szczęścia doczesnego i do wiecznego, ale tez może pozbawić jednego i drugiego; dlatego tez nie trzeba w związek małżeński wchodzić, nie zabezpieczywszy sobie warunków potrzebnych tak do życia doczesnego, jak i do życia wiecznego.
Rzeczą rodziców nauczyć i synów i córki o celu i obowiązkach małżeńskiego życia, o zaletach obu stronom potrzebnych, ażeby małżonkowie po bożemu odpowiedzieli swojemu zadaniu..."


Wt gru 13, 2005 18:22
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 13, 2004 4:57
Posty: 441
Post 
Czy to ten jeden jedyny musisz sobie odpowiedzieć sama, posłuchaj się swojego sumienia, porozmawiaj z narzeczonym jakk najbardziej szczerze, nie wstydź się własnch uczuć-mów otwarcie, bez niedomówień. Powiedz czego oczekujesz od niego i czego on od Ciebie.Pozwól mu także się wypowiedzieć i słuchaj.Oczywiście wszystko to powinno odbywać się w atmoswerze rozmodlenia, człowiek powinien być darem dla 2 osoby (sama wiem,bo od niedawna jestem żoną :D ), człowiek musi się niejako wyniszczyć dla 2 osoby, zmienić się, zostawić swój egoizm. Jak wiesz przed zawarciem związku małżeńskiego organizowane są różne spotkania dla narzeczonych-kurs przedmałżeński, rekolekcje itd. Może warto byś wybrała się na takie ze swoim narzeczonym.

_________________
Obrazek


Śr gru 14, 2005 13:56
Zobacz profil WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 22 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL