Autor |
Wiadomość |
Spidy
Dołączył(a): Wt lis 15, 2005 17:06 Posty: 968
|
I jeszcze słowo o Słowie...
św. Łukasz 11,5-6 napisał(a): Dalej mówił do nich: "Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: >>Przyjacielu, użycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przyszedł do mnie z drogi, a nie mam, co mu podać<<
Dla mnie to jest takie drugie dno w historii natrętnego przyjaciela. Był natrętny ze względu na swojego przyjaciela-wędrowca! Może sam też był głodny, ale wyraźnie przychodzi, bo chce podać chleb przede wszystkim drugiemu. "Zanosi jego prośbę" Jezusowi.
Daleki jestem od stwierdzenia na tej podstawie, że modlitwa za siebie jest mniej ważna. Ale z radością przypuszczam, że modlitwa wstawiennicza bardzo się Bogu podoba
Więc Was o nią proszę  równie natrętnie
Spidy
_________________ Nie smuć się zaraz z nieszczęść na świecie, bo nie znasz dobra zamierzonego w wyrokach Bożych, które one niosą z sobą dla wiecznej radości wybranych. (św. Jan od Krzyża)
|
Pt gru 02, 2005 11:07 |
|
|
|
 |
Moria
Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12 Posty: 2721
|
To jeszcze poczytajmy o pokusie łakomstwa duchowego i srodkach zaradczych:
http://www.karmel.pl/lektorium/teksty/tekst2.html
Pozdrawiam
_________________ Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog: http://ojcowiewiary.blogspot.com/
|
Pn gru 05, 2005 21:14 |
|
 |
fido<><
Dołączył(a): Śr paź 12, 2005 7:36 Posty: 2
|
 Pokusy w modlitwie
Dzięki za temat.Myślałam,że tylko mnie to dopada<chyba trochę egoistycznie  >.Właściwie pojawiły się one jakiś rok temu-spowodowane pewną sytuacją życiową.Była tylko jedna a jakże mocno zapisała się w moim umyśle, psychice.Nasilają się szczególnie na mszy św.podczas podniesienia.Ale wtedy jeszcze bardziej gorliwie się modlę by być w łączności tylko z Bogiem.Wiem, że Bóg jest jedynym uzrowicielem-więc liczę na niego.... 
_________________ Krzyże w życiu pełnią podobną rolę jak krzyżyki w muzyce: podwyższają...
Ludvig van Beethoven
|
Cz gru 15, 2005 21:33 |
|
|
|
 |
wiking
Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57 Posty: 2184
|
Nastepna pokusa o ktorej mozna przeczytac w wyzej wymienionej ksiazce to:
Ucieczka od momentow i okresow mocniejszych, bardziej natezonych.
Ten demon tez niszczy modlitwe bardziej przez stopniowe oslabienie niz przez calkowite zdlawienie.
Pokusa ta wywodzi sie ze sposobu wartosciowania modlitwy, dazy ona do tego by zmiejszyc wage roznych momentow modlitwy. Rezultat jaki sie otrzyma to zupelny zanik ducha modlitwy, gdyz modlitwa wymaga szkieletu, struktury czasowej, z chwilami przeznaczonymi tylko na modlitwe.
Pokusa ta niszczy takze krotkie chwile przeznaczone tylko na modlitwe, gdyz wpierw sie odrzuca, czy skraca jak najbardziej momenty dluzsze, i stopniowe tez te krotsze odpadaja. Pokusa ta chce nas odciagnac od modlitwy naterzonej i trawajacej jakis okreslony minimalny czas. Takie zycie modlitewne jest bardzo kruche, gdyz zycie modlitwe opiera sie wlasnie na przeznaczaniu na modlitwe czasu "mocniejszejszego", czyli natezonej modlitwy ktora sie przeciaga w czasie. To tak jak chciec sie odrzywiac jedzac tylko jakies ciasteczko lub owoc od czasu do czasu, stroniac od jedzienia "mocniejszego" przynajmniej raz dziennie. Osoba ktora nie je choc raz dziennie po jakims czasie staje sie anemiczna.
W podobny sposob osoba, ktora ukruca czas modlitwy staje sie duchowym anemikiem, anemicznosc ta ukazuje sie tez w anemicznosci apostolskiej. Dochodzi sie do stanu w ktorym nie jest sie w stanie ani rozwijac sie duchowo, ani przezwyciezyc kryzys wiary i rozne pokusy przychodze w zyciu.Mozemy powiedziec ze kazda osoba jest powolana do pewnego minimum czasowego przebywania na modlitwie, jesli sie jest systemacznie ponizej tej ilosci minimalnej, jesli sie taki stan przedluza wystarczajaco, to anemicznosc duchowo jest pewna.
Rozszerzenie tej pokusy to nie dostrzeganie "mocniejszych" momentow w roku liturgicznym, tak jak adwent, okres swiateczny, wielki post, czas wielkanocny. Jest to podobne podejscie tylko widziane na przestrzeni roku liturgicznego.
|
Wt gru 20, 2005 11:53 |
|
 |
wiking
Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57 Posty: 2184
|
Kolejna pokusa to:
Odzielac modlitwe od zycia
Ten demon, odzielajac praktyke modlitewna od praktyki wiernosci w zyciu na codzien, zabiera modlitwie jej wymiar typowo chrzescianski. Wprowadza w duchowosc lekki dualizm. Przemienia modlitwe w ryt wykonywany dla samego siebie, bez zadnej relacji z wiernoscia ewangelii, jaka modlacy sie mial wczesniej i niepozwalajac sie rozwijac na przyslosc.
Fundamentem modlitwy chrzescianskiej jest bowiem niepodzielnosc zycia osoby modlacej sie przed modlitwa i po modlitwie. Przed modlitwa, gdyz by modlitwa miala w sobie glebie i jakosc, nie wystarczy krotkie przygotowania sie przed modlitwa, co jest prawie bez znaczenia, ale zalezy od wiernosci z ktora sie staralo wypelnic wole Pana Boga.
W modlitwie, w jej glebi, spotyka sie to co sie szukalo. Jesli nie szukalo Boga, nie spotka sie go na modlitwie. Jesli ktos szukal samego siebie, na modlitwie spotka samego siebie. Jesli ktos chodzil za innymi bozkami czy idolami, na modlitwie bedzie nadal w obecnosci tych bozkow. Spotkanie sie z Bogiem na modlitwie zaklada ze sie Go spotyka trez poza modlitwa.
To straszna iluzja gdy sie chce zastapic oddanie sie Bogu w zyciu, ktore jest najlepszym przygotowaniem do modlitwy, ktora zaklada wyrzeczenie sie, przygotowaniem bezposrednim do modlitwy lub technikami koncentracji. To ostatnie jest bardzo dobre gdy jest poprzedzone zyciem.
Mozna powiedziec ze kazdy sie modli tak jak zyl.
Ale tez prawde jest stwierdzenie odwrocone ze sie zyje tak jak sie modli. To znaczy ze prawdziwa modlitwa chrzescianska wplywa na wiernosc w zyciu. Nie jest mozliwe by modlitwa stawa sie glebsza, czyli gdy sie w nia wklada swoja istote, swoja wole i wolnosci spotkania z Bogiem, bez tego by cale zycie stawalo sie coraz bardziej zgodne z wola Boza.
Pokusa ta czyni modlitwe i zycie plaskimi, a duchowosc przemienia w serie niekonsekwentych wydarzen.
Czyli w postych slowach nie da sie zyc w grzechu i zeby ten fakt nie mial wplywu na modlitwe i modlitwa zeby nie miala wplywu na nasze grzechy. Jesli ktos ma problemy z modlitwa moze trzeba sie wyspowiadac. I gdy ktos ma pokusy trzeba wicej sie modlic, by wiernosc ewangelii byla wieksza.
|
Wt sty 17, 2006 14:23 |
|
|
|
 |
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
Tak ogólnie - wydaje mi się, że nie tylko w kontekście modlitwy, oddzielanie (a raczej próby oddzielania) w życiu sfer do których dostęp i głos ma Bóg, a takich które należą tylko do mnie i On nie ma nic do powiedzenia - do niczego nie prowadzi. Taka schizofrenia.
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
Wt sty 17, 2006 20:51 |
|
 |
Moria
Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12 Posty: 2721
|
O roztargnieniach i oschłościach w czasie modlitwy:
http://www.karmel.pl/modlitwa/walka/walka8.html
Pozdrawiam
_________________ Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog: http://ojcowiewiary.blogspot.com/
|
Cz sty 19, 2006 10:49 |
|
 |
wiking
Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57 Posty: 2184
|
Następna pokusa to :
Oddzielić modlitwę od dobra innych osób
To jest demon modlitwy indiwidualistycznej, kiedy to myli się modlitwę osobistą z modlitwą indywidualistyczną. Modlitwa chrześciańska nigdy nie jest indiwidualistyczna, jest zakorzeniona w potrzebach świata, innych ludzi i króletwa Chrystusowego.
Chrześcianin nigdy nie modli się tylko za siebie, o własne dobre i własną sadysfakcję, co i tak się otrzymuje w każdym przypadku. Modli się też jako przedstawiciel swych braci i sióstr, szczególnie tych co się nie modlą a tego potrzebują. Modli się w solidaryzując z sytłacją ludzi. To jest jeszcze bardziej narzucające się kiedy się odnosi do osób, za które modlący się jest w jakiś sposób odpowiedzialny: jego konkretny ”bliźni”.
Dlatego modlitwa ma zawsze wymiar solidarności apostolskiej. Ta pokusa wprowadza modlącego się w nową formę dualizmu: stara się odłaczyć modlącego się od poslugi i od apostolatu, co jest sposobem na odłaczenie od życia.
Naturalność apostolska modlitwy chrześciańskiej, oznacza z jednej strony, że modlitwa uwalnia serce do miłości i po do posługi apostolskiej i upodabnia do uczuć Chrystusa apostoła. Z drugiej strony, oznacza że, modlitwa która nas wciela w modlitwę Jezusa, który niesustanie wstawia się za ludzmi, ma skuteczność wstawieniczą w błogosławieństwie naszym bliźnim i w rozszerzaniu się królestwa Bożego w człowieczeństwie.
|
Pn cze 09, 2008 22:59 |
|
 |
wiking
Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57 Posty: 2184
|
Nie modlić się gdyż się jest niegodnym
Ten demon jest jednym z najczęściej spotykanych. W odpowiednich momentach kusi osoby z najprzeróżniejszych poziomów duchowych, choć bardziej "początkujących".
To na czym to pokusa się opiera, to wyraźna różnica między majestatem Bożym i naszą ograniczonością, grzechami i biedą ludzką modlącego się. Nie czuję się on godny mieć udział przez modlitwę w tym majestacie. Jeśli ktoś idzie w złym kierunku, to modlitwa wydaje się hipokryzją, albo przynajmniej pustym gestem. Nie ma sensu jej podejmować, gdy jest jej niegodnym, przez to że to prowadzi do podwójnego życia.
Pokusa ta jest lekko oszukańcza, i to pod logicznym wytłumaczeniem: uczynić się wiernijszym i prawdziwszym zanim się stanie do modlitwy. To jest skrzywienie samej modlitwy, ktOra nie jest tylko dla dobrych i "godnych", ale dla wszystkich wierzących, choć najbardziej przeciętnych. Nie jest doświadczeniem naszej wyższości moralnej, ale doświadczenie darmowej miłości i zbawczego miłosierdzia Bożego. To co jest najgorsze, to jest skrzywienie obrazu czy idei Boga, gdyż Bóg nie stawia warunków żeby kochać, wręcz przeciwnie, Bożą radością jest miłość i uzdrawianie biedy ludzkiej.
Pokusa ta jest poważna i całościowa. Zakłada niedoświadczenie Boga i brak zaufania do Niego. I coraz bardziej oddala modlącego się od Boga. Pokusa ta jest śmiertelna: prowadzi do całkowitego zostawienia modlitwy, a ona jest dokładnie jedynym środkiem, który i zaraz i w przyszłości, może uzdrowić rany i poprowadzić do życia bardziej prawdziwego. Odciąć modlitwę, systematycznie i pod jakkolwiek pozorem, oznacza odejść stawiając siebie poza miłością i łaską uzdrawiającą Jezusa.
Paranoja chrześciańska polega na tym, że im większa jest świadomość naszej niegodności, tym większe powinno być pragnienie modlitwy i uciekanie się do niej.
|
Wt cze 10, 2008 12:00 |
|
 |
prilek1
Dołączył(a): Pn lip 14, 2008 13:45 Posty: 9
|
Pewien człowiek przyszedł do jakiegoś przepełnionego wiarą człowieka i powiedział, że w czasie modlitwy ma myśli bluźniercze, a mianowicie na myśl mu przychodzi naga kobieta i nie może się skupić na modlitwie. Spytał się co zrobić. Ten mu odpowiedział, że należy podziwiać kształty tejże kobiety, ale nie w kontekście erotycznym, ale jako stworzenie boże. Stworzenie na obraz i podobieństwo Boga. A jeżeli chodzi o przeklinanie, to pomódl się może do Boga, aby w czasie rozmowy z Nim nie przerywał mu szatan. Nie daj się wsłuchiwać w te bzdury. Ja sam tak nieraz mam.
Przecież to normalne, że szatan będzie chciał nas zwieść na manowce, ale jeszcze tym silniej odmawiaj różaniec, bo on jest skuteczną walką na zło i daje zbawienie. Amen
|
Pn lip 14, 2008 17:48 |
|
 |
a.R.E.k.
Dołączył(a): N maja 20, 2007 8:57 Posty: 937
|
wiking napisał(a): Mowia: nie masz checi - nie modl si. Coz to za przewrotne i cielesne medrkowania! Przestan sie tylko modlic, a calkiem odstapisz od modlitwy. Cialo tylko na to czeka.
A ja myślę, że to nasz rozum nam to mówi. Jak się nie ma ochoty, to po co się modlić? Modlitwa powinna być przejemnością, obcowaniem z bóstwem, a nie paplaniną od niechcenia. Należy znaleźć taką formę modlitwy, jaka nam się podoba.
|
Śr lip 16, 2008 20:26 |
|
 |
wiking
Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57 Posty: 2184
|
a.R.E.k. napisał(a): A ja myślę, że to nasz rozum nam to mówi. Jak się nie ma ochoty, to po co się modlić? Modlitwa powinna być przejemnością, obcowaniem z bóstwem, a nie paplaniną od niechcenia. Należy znaleźć taką formę modlitwy, jaka nam się podoba.
Witam poruszyłeś tutaj cztery różne pokusy pojawiące się na modlitwie.
Pierwsza, to że mamy słuchać przede wszystkim naszego rozumu, często jest bardzo ograniczony. Rozum sam z siebie jest głupi, to co się do niego włorzy tym operuję. Jęsli włorzysz przekonanie że modlitwa jest niepotrzebna, to będzie ci to cały powtarzał, a nawet znajdywał argumenty na to.
Cała tradycja chrześciańska mówi też o tym że diabeł często nam podsyła myśli i trzeba je badać. Raczej kiedy mamy takie myśli to nam je podsuwa ten który nie chce naszej modlitwy.
Poza tym chyba atorytet Pisma Świętego jest większy od naszego rozumu, a Paweł jasno mówi żebyśmy się modli nieustannie.
Druga pokusa to urządzanie naszego życia duchowego na podstawie ochoty. Czy do szkoły zawsze idziesz z ochotą?, czy zawsze śpisz i jesz z ochotą? Czy leki przyjmujesz z ochotą? Co to jest za kategoria duchowa - ochota?
To małe dzieci funkcionują na zasadzie chce mi się nie chce mi się. I fatalnie jest gdy rodzice pozwalają by takie zachowanie pozostawało na całe życie.
Modlitwa jest walką, do walki prawie nikt nie ma ochoty. Modlitwa jest rozmową i każda rozmowa wymaga wysiłku byśmy wysłuchali drugą osobę, a nie tylko przedstawiali swoje zdanie. Już to też jest walką, bo często trzeba się wysilić żeby opowiedzieć tak by druga osoba zrozumiała.
Trzecia pokusa to idealizacja modlitwy.
Modlitwa powinna być...
Jest wiele książek na temat jaka powinna być. Ale prawie nigdy taka nie jest. Często dobrze bo najwięcej idealnych opisów modlitwy jest romatyczną, przesłodzoną papką. Już przebywanie z inna osobą ludzką nie jest wiecznym patrzeniem sobie w oczy, a co dopiero z osobą boską, która jest zupełnie inna od nas. Która nas zaprasza do nieustannego wzrastania w miłości i zrozumieniu. Osoby, która nienawidzi grzechu który w nas jest i na modlitwie nam go często pokazuje. Nikt nie ma przyjemności w ogładaniu swoich wad i braków, a jeśli modlitwa jest prawdziwa to trzeba się też z nimi zmierzyć.
Poza tym kto mówi że taka powinna być? W czyim imieniu tak mówi?
Czwarta pokusa to szykanie idealnej formy modlitwy. Oczywiście nie może paplaniną od niechcenia. Ale jeśli posłuchać dwójkę zakochanych, to nie ma tam dużo logiki ani często głębi, wtedy się właśnie często papla, chociaż żadne z nich nie chciałoby z tego zrezygnowac.
Trzeba walczyć aby nadać sens słowom które się wypowiada, a nie wywiadać tylko te słowo, które już się sprawdziły w naszym życiu.
Przepraszam, za tą moją wstawkę. Nie jestem żadnym espertem od modlitwy, ja tu tylko nieudalnie tłumaczę te wspaniałą książkę tego mistrza hiszpańskiego. Ale chciałem tylko wprowadzić trochę w praktykę to co już przerabiane było jako pokusy na modlitwie.
|
Wt wrz 02, 2008 12:39 |
|
 |
wiking
Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57 Posty: 2184
|
Zniechęcenie
Ten demon namawia do zaprzestania modlitwy przez zniechęcenia w obliczu trudności, którymi otacza modlitwę. Na ironię te trudności są całkowicie normalne na modlitwie.
Pokusa ta, to perfekcionizm, który rozlał się na życie modlitewne. Myśli się że modlitwa będzie bardziej doskonała, jeśli warunki są doskonałe i że możemy mieć ”doświadczenie doskonałości” po ludzku. W związku z tym że takie doświadczenie jest niemożliwe w warunkach ziemskich, demon nas pcha by zostawić to co dobre, na rzecz hipotetycznie lepszego.
Są tacy co się zniechęcają dlatego że rozkojarzenia trwają dłużej niż momenty koncetracji w Bogu, zapominając też że rozkojarzenia są normalne, a nawet zwiększają się w wielu okresach życia modlitewnego przez zmęczenie, osłość itd... To samo trzeba przypomniej tym co się zniechęcają dlatego że ich pochłaniające zmartwienia ich nie opuszczają na modlitwie. Są tacy co się zniechęcają poprzez osłość albo nudę którą przeżywają na modlitwie, i nie nabierają odwagi przypominając sobie wartość dojrzewania w wierze, do której taka modlitwa prowadzi. Modlitwa ta daje też duże zasługi pochodzące z wytrałości na modlitwie z miłości do Boga a nie z przyjemności jakiej dostarcza modlitwa.
Jest też wiele osób, które się zniechęcają przez kruchość albo brak zewnętrznych warunków do modlitwy. Tak jak złe samopoczucie fizyczne, gorąco czy zimno, miejsce mało odpowiednie na modlitwę, hałasy zewnętrzne, przerywania i nade wszystko nie móc się modlić w tych momentach dnia, kiedy by się chciało. Pojawia się pokusa zostawienia modlitwy z pretekstem by zaczekać na lepsze warunki, co nie zawsze leży w naszych rękach. Sposób na tego demona jest zawsze ten sam: trwać zdeterminowani na modlitwie, jakiekolwiek by były konkretne warunki zewnętrzne i węwnętrzne, bez znięchęcania się.
Modlitwa ostudzona, nudna, w halaśliwym miejscu, nie w czasie, zaspiając, jest zawsze dobrą modlitwą jeśli tylko jest odmawiana z dobrą wolą i z pokorą. Więc osoba modląca się która się zniechęca trudnościami i brakami, których doświadcza na modlitwie, jest osobą której bark pokory. W tym przypadku pokusy te stają się zagrożeniem.
Chyba niedościgniętym ideałem w walce z brakiem takiej doskonałości na modlitwie może być postać jednego mnicha, brata Wawrzyńca (w świecie Mikołaja Hermana), który to nie chciał nawet przyjmować darów na modlitwie, nie chłiach pocieszenia, przyjemności itd, bo to nie było samym Bogiem, a on nie chciał nic poza przebywaniem z Bogiem.
|
Wt wrz 02, 2008 16:10 |
|
 |
wiking
Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57 Posty: 2184
|
Mierzyć efektowność modlitwy doświadczeniem
Ten demon też, jak poprzedni prowadzi do zniechęcenia. Ale kusi na inne sposoby. To co ma mają wspólnego te różne sposoby to przekonać nas że prawdziwa wartość modlitwy wynika z doświadczenia, jakie się ma na modlitwie a nie z działania Boga w czasie modlitwy. Jest to działanie i efektywność, które uciekają doświadczeniu.
W pierwszym przypadku, nasze doświadczenia nam mówi, opierając się na naszej codziennej modlitwie, że nie ma większych zmian w naszych wadach. Osoba modląca nie jest w stanie pozbyć się napadów swojego temperamentu, swojej niecierpliwości, swojej impulsywności i niektórych głeboko zakorzeniowych nawyków. Pokusa namawia taka osobę do myślenia, że jej modlitwa nic nie daje, że jest tylko stratą czasu.
W drugim przypadku, mamy doświadczenie, że często rzeczy o które prosimy nie wydarzają się: by sytłacja rodzinna się uporządkowała, by wyzdrowieć z jakiejś choroby, by przyjaciel się nawrócił, powodzenie jakiegoś programu duszpasterskiego... Więc osoba modląca zaczyna sobie stawiać pytanie: po co się modlić? Wygląda na to że wszystko jest takie samo niezależnie od tego czy się modlimy czy nie.
W trzecim przypadku, mamy doświadczenie naszej niekompetencji jako modlących się. Modltiwa, która odmawiamy pozostawia nas niezadowolonymi: rozproszaliśmy się, nie pogłębialiśmy modlitwy, itd. Czasami nam się wydaję za czały czas jesteśmy początkujący, ociężali i nieformowalni, że nie nauczyliśmy się naprawdę modlić. Dopytujemy się wieć czy to ma sens trwać na takiej modlitwie.
We wszystkich przypadkach wyzwalająca odpowiedź jest ta sama: rzeczywista efektywność modlitwy nie mierzy się tym co doświadczamy na modlitwie, albo owocami jakie widzimy. Skuteczność modlitwy pochodzi z tego, co Bóg robi w nas, głęboko na dnie duszy; tam gdzie jest zakorzeniona nasza wolność i nasza wiara, nadzieja i miłość. Podczas tych chwil, które – niedoskonale – przeznaczamy na modlitwę. Ze swej natury to działanie Boże nie daje się ani zmierzyć ani doświadczyć patrząc na owoce psychologiczne albo praktyczne. Praca Boga w osobie modlącej się jest dużo głębsza i dużo bardziej długotrwała niż to wszystko.
Co do pierwszego przypadku, musimy jasno powiedzieć że to pokusa, oszustwo, myśleć że modlitwa nie zmienia nas na lepsze. Oczywiście że zmienia. Ale ta zmiana jest przede wszystkim radykalna. To znaczy, że powiększa wiara, nadzieję i miłość; i jednocześnie zmiejsza egoizm. Wolność coraz bardziej się dopasowuje do pełnienia woli Chrystusa. W jednym słowie modlitwa nas ubiera w Chrystusa. To wszystko, powoli, wyraża się w zmianie zachowania, w zewnętrznych wadach i charakterze; to wszystko jest oczyszczane. Lecz to wymaga czasu i osoba modląca się nie może być niecierpliwa. Modlitwa bowiem zmienia sam korzeń naszego jestestwa, fundament, nie zaczyna od ram czy od ścian. Nawet jest wiele braków zewnętrznych i psychologicznych, które trwa bardzo długo, albo nie znikają całkowicie. Bogu się nie spieszy by zabrać je osobie modlącej się, by pomóc żyć w pokorze i niedowierzaniu sobie. Bogu nie zależy na doskonałości zewnetrznej ale na utożsamieniu się naszemu z Chrystusem. W tym modlitwa jest zawsze skuteczna.
Co do drugiego przypadku, trzeba by powiedzieć coś podobnego. Głębokie owoce modlitwy nie dają się udowodnić. Jeśli coś jest dobre dla nas lub dla innych, Bóg daje to o co prosimy, ale w swoim czasie i na swój sposób, nie w naszym. Bóg zawsze odpowiada, ale naogół nie czyni cudów, ani nam nie daje wszystkiego o co prosimy. Nie zawsze bowiem prosimy o to co lepsze dla nas i dla innych. Często prosimy o jedną rzecz a Bóg nam daje inną i lepszą, choć my tego nie spostrzegamy. W jakimkolwiek przypadku prawie nigdy nie odpowiada nam od natychmiast. Jeszcze raz powtórzmy, rezultaty modlitwy wyrażają się w tym co jest konieczne, esencialne: aby wszystko prowadziło do tego byśmy się odziali w Chrystusa.
W trzecim przypadku, ”osoba niekompetętnie się modląca” musi wiedzieć, że to co myśli o swojej modlitwie i przeciętnym doświadczeniu jej, nie wpływa na dzieło wyzwolenia, jakie Bóg dokonuje w głębi duszy. To wszystko wymyka się wszelkiej weryfikacji psychologicznej. ”Osoba niekompetętnie modlącą się” musi z pokorą wytrwać, bez ”mierzenia” modlitwy, ufając w działanie Boga, i tego co On robi w głębi tej osoby.
|
Wt wrz 09, 2008 0:20 |
|
 |
wiking
Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57 Posty: 2184
|
Nie dawać uczuciowości jej prawdziwego miejsca.
Ten demon wypacza miejsce przenaczone dla uczuciowości na różne sposoby, które wszystkie prowadzą do zatrzymania wzrostu modlitwy. Pokusa ta przedstawia się przede wszystkim na dwa sposoby.
Pierwsze to przeceniać uczuciowość. W tym przypadku, myśli się że modlitwa jest dobra kiedy się odczuwa, przywiązanie, oddanie, pocieszenie prawie namacalne itd. I że modlitwa jest zła kiedy nie ma wyżej wymienionych cech a nawet się odczuwa osłchość, ciemność i znudzenie. Z tego się bierze tendecja do koncentrowania się na tym się daje odczuć, aż do odstawienia modlitwy kiedy nie daje gratyfikacji i innych uczuć. Jest się gotowym towarzyczyć Chrystusowi w chwale góry Tabor, ale nie w oschłości i agonii ogrodu Getsemani.
Ta pokusa zapomina że sednem modlitwy jest jest doświadczenie wiary, nadzieji i miłości, cnót, których się ani nie odczuwa ani nie muszą się ukazywać w sferze uczuciowej. Wiara, nadzieja i miłość działają tak samo w pocieszeniu jak w osłości, i żaden stan nie jest lepszy od pozostałych. Dlatego opierać się na uczuciowości i odchodzić od modlitwy w oschłości nie ma sensu, tym bardziej że to nie od nas zależy czy mamy uczuciowość czy też oschłość. Przecieniać uczuciowość oddalamy się od tego ca jest najważniejsze: motywacja wiary i głębokie oddanie się w miłości zawierzającej.
Druga pokusa to na odwrót, gardzić uczuciowością i nie robić z niej żadnego urzytku. Bierzę się z myślenia że skoro jest drugorzędna i jest niebezpiecznie naniej się zbytnio opierać to znaczy że jest szkodliwa. Ale tak nie jest. Uczuciowość, choć nie jest stałą częścią modlitwy, ma jednak swoje miejsce. Odrzucać ją prowadzi do pokusy aniołowości, gdyż modląc się robimy to jako istoty obdarowane uczuciami i afektami. Gdy więc one się pojawiają w czasie modlitwy, trzeba się na nich wesprzeć w naszym poszukiwaniu przyjaźni z Jezusem. Nie żeby zostać w tym co przyjemne i w stanie pocieszenia, ale żeby pogłebić nasze oddanie się w wierze, nadzieji i miłości. Więcej jeszcze, nie wolno zapomnieć że niektóre temperamenty i wszystkie osoby w niektórych momentach swego życia mogą dobrze wykorzystać włsane odczucia i własną uczuciowość.
Zbierając to do kupy, mamy być wolni jeśli chodzi o uczuciowość; ani się na niej całkowicie nie opierać, ani też nie gardzić nią. Ostatecznie jej obecność na modlitwie jest uzależniona od pedagogiki Bożej. Czasami nam ją daje, by wesprzeć nas i pomóc naszej kruchości; czasami ją zabiera, by nam pomóc dojrzewać w modlitwie i oczyszczać ją, oraz by wzmóc naszą wiarę, nadzieję i miłość do Boga.
|
So wrz 13, 2008 0:43 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|