Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N lis 23, 2025 10:26



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 10 ] 
 CZY W TE ŚWIĘTA ZDARZY SIĘ CUD??? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Śr sie 10, 2005 18:42
Posty: 10
Post CZY W TE ŚWIĘTA ZDARZY SIĘ CUD???
Mam 25,wkrótce 26 lat. Mam męża. Ale nie mam dziecka. Dziecka,którego pragniemy ponad wszystko...Na które czekamy od dawien dawna... A ono nie chce do nas przyjść. Dokładnie 2 grudnia ubiegłego roku dowiedzieliśmy się,że nie możemy mieć dzieci. I jakież to były smutne...okropne święta,kiedy każdy cieszył się z narodzenia Dziecięcia Bożego...a my opłakiwaliśmy nasze plany...marzenia.... pragnienia.Długo się wahałam.bo przecież wierzę.bo przecież kościół zabrania. możecie mnie potępić,wielu już takich było,co to mówili:nie możecie mieć własnych dzieci to opróżnijcie domy dziecka.... jakież to okrutne :( I liczę,że w te święta zdarzy się cud. Podchodzimy do zabiegu inseminacji. To będzie prawdopodobnie 25.12.2005. Ufam,że Nowonarodzone Dziecię nie odmówi mi tej łaski...Jeśli ktoś choć troszkę mnie rozumie ,pomodli się o nasz mały cud....


Śr gru 14, 2005 22:50
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sie 28, 2005 9:57
Posty: 172
Post 
gorliwą modlitwę chętnie ofiaruję.

Polecam poprosić równierz o wstawiennictwo św. Joanne Molla:
(tekst wklejony z jednego z serwisów)



28 kwietnia 1994 r. Ojciec Święty Jan Paweł II beatyfikował Joanne Berettę Mollę, żonę i matkę, która oddała własne życie, aby mogło urodzić się jej czwarte dziecko.

Joanna Beretta Molla została kanonizowana przez Jana Pawła II w Rzymie 16 maja 2004 roku, a od 11 lutego 2005 można nawiedzać i modlić się przed relikwiami w naszej kaplicy.



Urodziła się w Magencie, niedaleko Mediolanu, w 1922 r. jako dwunaste z trzynaściorga dzieci Alberta i Marii. Dom, w którym wzrastała, dał jej prawdziwie doświadczyć miłości Boga i miłości człowieka. Codzienna Msza Święta z matką, wspólny różaniec wyznaczały kierunek rozwoju jej serca. Było to serce Bogu oddane i Jemu chcące służyć. W 1942 r. Gianna rozpoczęła studia medyczne. W tym samym roku - w odstępie zaledwie czterech miesięcy - straciła matkę i ojca. Był to trudny czas dla niej i rodzeństwa, ale żywa wiara i zaufanie Bogu nie pozwoliły na pogrążenie się w rozpaczy. W czasie studiów podjęła intensywną pracę w szeregach Akcji Katolickiej. Do dziś zachowały się jej notatki z tego okresu, z których uderza ogromna dojrzałość wiary i odpowiedzialność za każde słowo wypowiadane w katechezach dla dziewcząt.

Przez cały ten okres życia Gianna nosiła w sobie pragnienie zostania misjonarką. Dwóch braci i siostra wybrali drogę zakonnego powołania i szczerym zamiarem błogosławionej było do nich dołączyć, ale stan zdrowia jej na to nie pozwalał. W 1951 r. po raz pierwszy zobaczyła inżyniera Piotra Mollę. Było to przypadkowe spotkanie, ale w 1954 r. spotkali się znowu. Od tego czasu byli już nie rozłączni. Żyjąc w ogromnym zachwycie sobą, w zauroczeniu, ale i w przyjaźni snuli plany założenia rodziny otwartej na Boga i Jemu uległej.

Na dziesięć dni przed ślubem Gianna pisała do Piotra: "Chciałabym, aby nasza nowa rodzina mogła się stać jakby wieczernikiem zjednoczonym wokół Jezusa." To zażyłość z Bogiem dyktowała jej sercu takie pragnienie. Chciała w rodzinie i przez rodzinę doświadczyć pełni obcowania z Bogiem. Chciała w małżeństwie zakosztować tajemnicy udziału Boga w jednoczeniu się dwóch ludzi. Wiedziała, że bez Niego żadnej jedności nie zbudują. 24 września 1955 r. Gianna i Piotr zostali małżeństwem - pogodnym, szczęśliwym i wiodącym zwyczajne życie. Oboje zapracowani, oboje rzetelni i uczciwi. Bardzo lubili razem spędzać czas, chodzili po górach, jeździli na nartach. Chętnie wybierali się na koncerty i teatralne przedstawienia. Gianna uwielbiała modę, przeglądała nowe żurnale. Była podobno niezwykle elegancką i zadbaną kobietą. Prowadziła samochód, a to w tamtych czasach nie było wśród kobiet bardzo powszechne.

Oboje małżonkowie bardzo pragnęli mieć dużą gromadkę dzieci. Rok po ślubie, w 1956 r. urodził się Pierluigi. W 1957 r. przyszła na świat Maria Zita. Dwa lata później urodziła się Laura - wymodlona przez Giannę siostrzyczka dla małej Marii. W 1962 r. miało urodzić się kolejne dziecko. I choć każda z poprzednich ciąż nie była w swym przebiegu najłatwiejsza, Gianna była przyzwyczajona do pewnych trudności, to jednak teraz sytuacja okazała się być niezwykle groźną. Na macicy utworzył się pewien rodzaj włókniaka, który zagrażał rozwijającemu się dziecku i życiu matki. Gianna wiedziała, zwłaszcza jako lekarz, że stan jest poważny, że jej życiu zagraża niebezpieczeństwo, ale od pierwszych chwil tych trudności stanowczo domagała się ratowania życia dziecka za wszelką cenę. Nie pozwalała na żadne kompromisy. Był to trudny czas dla niej, dla męża i całej rodziny. I choć operacja usunięcia włókniaka powiodła się, dziecko mogło rosnąć, to jednak stan zdrowia matki nie pozostawiał cienia wątpliwości: nad Gianną wisiał pewnego rodzaju wyrok. Przez cały ten trudny czas gorąco się modlono, aby Pan Bóg zechciał ocalić zarówno matkę, jak i dziecko, ale w ogromie swej miłości Pan Bóg zdecydował inaczej. 20 kwietnia 1962 r. w Wielki Piątek Gianna przyjechała do szpitala. Nazajutrz rano urodziła zdrową, piękną córeczkę, ale sama rozpoczęła agonię. Nie było ratunku. Pomimo ogromnych starań lekarzy, pomimo bólu i morza łez najbliższych, zwłaszcza ukochanego Piotra, 28 kwietnia zmarła. Miała zaledwie 40 lat. Tylko siedem lat była żoną. Pozostawiła męża i czworo małych dzieci.

Mąż, rodzina, przyjaciele, ale też pacjenci, którym służyła, zapamiętali Ją jako niezwykłej delikatności i dobroci kobietę. Pełną wewnętrznego spokoju i piękna, serdeczności i ciepła. To żona i matka, którą Pan Bóg uzdolnił do oddania własnego życia za życie dziecka i tym samym włączył Ją w tajemnicę paschalną Chrystusa.

Kanonizacja Gianny właśnie w maju, który jest szczególnym miesiącem dla wszystkich mam, to prezent, ale i zachęta, wskazanie, by korzystać z jej modlitewnego orędownictwa. Wszystkie mamy będące w stanie błogosławionym, te, które wciąż czekają na poczęcie dziecka i te, które walczą o jego życie, mogą z ogromną ufnością powierzać swoje troski błogosławionej. Ja sama mam do niej szczególne nabożeństwo i pewność, że dzięki jej orędownictwu żyje mój mały synek. Całą ciążę powierzyłam jej opiece, ale kiedy w szóstym miesiącu zaczęły przedwcześnie odchodzić wody płodowe, prośby o uratowanie dziecka kierowane do Gianny już nie ustawały. Chłopczyk urodził się jako ośmiomiesięczny wcześniak. Trzy pierwsze tygodnie życia spędził w inkubatorze walcząc z zapaleniem płuc. Urodził się w Niedzielę Wielkanocną 20 kwietnia, a więc w dniu, w którym bł. Gianna przyjechała do szpitala, by oddać swoje życie. Dziś mały Krzyś ma już rok, a ja jestem jego szczęśliwą mamą. Patrzę na niego i myślę o Gianne...


jak i do św. Elżbiety, którą Pan obdarzył potomstwem w późnym wieku, choć wszyscy uważali ja za bezpłodną.

_________________
dziekujemy, że nas wybrałeś, abysmy stali przed Tobą i Tobie słuzyli


Cz gru 15, 2005 0:07
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22
Posty: 1845
Post 
Chciałabym, żeby się spełniły wasze marzenia, niech się stanie cud.
Szczerze życzę wam tego.

_________________
Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego, jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Mk12,33


Cz gru 15, 2005 11:41
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz gru 01, 2005 0:17
Posty: 9
Post 
Czasami jak czytam opinie typowych katolikow to nie moge sie oprzec wrazeniu ze to jeden z niewielu typow sadystow . No ludzie jak mozna powiedziec do drugiego czlowieka "nie możecie mieć własnych dzieci to opróżnijcie domy dziecka" . Kazdy ma prawo do wlasnego dziecka , jaki Bog ma prawo dyktowac takie warkunki ,koszmar . Odbywajac praktyke tez spotkalem sie z takimi 'filozficznymi' tekstami i nagle nas wszystkich oswiecilo " jaki ten Bog kochany " . Mam nadzieje ze wszystki zakonczy sie szczesliwie ,walcz o swoje szczescie .

_________________
Pracownik ONZ , Specjalista ratownik i pediatra. Otwarty i mily , z zamilowania przesmiewca


Cz gru 15, 2005 19:46
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 13, 2004 4:57
Posty: 441
Post 
Módl się, może pojedź na jakąś pielgrzymkę prosząc o dar nowego życia. Kto wie może Pan Bóg udzieli Ci tej łaski. Życzę Ci tego całym sercem

_________________
Obrazek


Cz gru 15, 2005 19:58
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Pt lip 11, 2003 18:46
Posty: 677
Post 
Kochana Izo - u nas we wspólnocie Pan już kilka małżeństw, które nie mogły spłodzić potomka uratował i cieszą się , dziś kilkoma pociechami. . Więc nie upadaj na Duchu i miej wiarę - Bo Pan może wszystko. A uczyni to na bazie "Naszej Wiary" - więc ufaj i módl się. Dobrze jest też ofiarować moditwę w nocy, post , czy jałmużnę.

_________________
Bardzo mało modli się ten, co przywykł modlić się tylko wtedy, gdy klęczy
św. Jan Kasjan


Cz gru 15, 2005 21:03
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz gru 01, 2005 0:17
Posty: 9
Post 
rownie dobrze mozesz zaczac skakac przez ognisko . wojtek37 poniosla wyobraznia . wybaczcie nie moglem sie powstrzymac

_________________
Pracownik ONZ , Specjalista ratownik i pediatra. Otwarty i mily , z zamilowania przesmiewca


Cz gru 15, 2005 22:29
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sie 10, 2005 18:42
Posty: 10
Post 
wiecie..z jednej strony nie mogę sie doczekać.... a z drugiej boje się, że sie nie uda...a wtedy chyba oszaleję z bólu...... dzięki,że nie potępiacie mnie...i dzięki za wsparcie....


Pt gru 16, 2005 18:47
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22
Posty: 1845
Post 
Każde szczęście jest następstwem bólu, przetrwasz, zobaczysz, bądź silna. Módl się i proś Boga o potomstwo.
Znam parę, która walczyła z podobnym problemem 10 lat. Doczekali się!!!
I wy doczekacie, ale ty daj nam znac, że będzie dobrze, a w to wierzę.
izka24@ w tobie nadzieja, nie ważny ból, ale to szczęście, jakie was potem spotka! To będzie radośc!!! W Y T R W A J C I E !!!

_________________
Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego, jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Mk12,33


Pt gru 16, 2005 21:09
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sie 10, 2005 18:42
Posty: 10
Post 
wierzcie mi,że pewnie poruszyłam już całe niebo i obrzydłam wszyskim ukochanym Świętym...tak długo się modlę i składam ofiary... nawet zaznajomiłam się z paskiem Śiętego Dominika.... Jak widać nie jesteśmy zbyt cierpliwi i postanowiliśmy sami zawalczyć o swoje szczęście. I wiecie co...w całym tym zamęcie mam jednak nadzieję, że Bóg da mi tę łaskę macierzyństwa...


So gru 17, 2005 16:55
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 10 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL