Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn sie 11, 2025 14:10



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 852 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18 ... 57  Następna strona
 Piękne teksty 
Autor Wiadomość
Post 
Hymn na cześć uśmiechu
ułożony przez św. Joannę Beretta Mollla.

Uśmiechaj się do Boga, od którego każdy dar pochodzi.
Uśmiechaj się do Boga Ojca w modlitwach coraz bardziej doskonałych.
Uśmiechaj się do Ducha Św.
Uśmiechaj się do Jezusa idąc na Mszę Św., do Komunii Św., podczas nawiedzenia.
Uśmiechaj się do tego, który uosabia Chrystusa - Ojca Św., wyznając wiarę.
Uśmiechaj się do Najświętszej Maryji Panny - wzoru, do którego mamy dostosować nasze życie, tak aby ten, kto patrzy na nas, mógł żyć lepiej i po Bożemu myśleć.
Uśmiechaj się do Anioła Stróża, dlatego, że został nam dany przez Boga, aby nas zaprowadzić do raju.
Uśmiechaj się do rodziców, braci i sióstr, nawet wtedy, kiedy nakładają nam obowiązki, które sprzeciwiają się naszej pysze, ponieważ mamy być iskrami radości.
Uśmiechaj się zawsze przebaczając zniewagi.
Uśmiechaj się do wszystkich, których Pan posyła do nas w ciągu dnia.

Świat poszukuje radości, ale jej nie odnajduje, ponieważ jest oddalony od Boga. My zrozumiawszy, że radość pochodzi od Jezusa, z Jezusem w sercu niesiemy radość. On będzie siłą, która nam pomaga.


Śr gru 28, 2005 16:34
Post 
Gdy Chrystus po stromych uliczkach,
Po zaplutym, zszarganym szlaku
Wlókł belkę poprzeczna
- Rzymianin poganiał Go biczem
I śmiał się kapłan w orszaku
Z korony, co czoło kaleczy.

Widzę nieraz, jak stopy na kamieniach zdziera,
Jak w śmiertelnym wysileniu
Jeszcze dźwiga, nie umiera,
Jak zapłakany, brudny, litościwe ręce
- Twarz ocierają Mu szarą jak ziemia.
Ręce trzymające ubroczoną chustę,
Strzęp – nędzny jak serce żywe.

A moje serce, a nasze serca- puste.

K.Iłakowiczówna


Pt gru 30, 2005 17:39
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 12, 2005 20:33
Posty: 40
Post 
Uwielbiam cię, siano wonne, bo nie znajduję w tobie
dumy dojrzałych kłosów.
Uwielbiam cię, siano wonne, któreś tuliło w sobie
Dziecinę bosą.
Uwielbiam cię, drzewo surowe, bo nie znajduję skargi
w twoich opadłych liściach.
Uwielbiam cię, drzewo surowe, boś kryło Jego barki
w krwawych okiściach.

Uwielbiam cię, blade światło pszennego chleba,
w którym wieczność na chwilę zamieszka,
podpływając do naszego brzegu
tajemną ścieżką.

Karol Wojtyła

_________________
Nienasycony jednym dniem stworzenia,
coraz większej pożądam nicości,
aby serce nakłonić do tchnienia
Twojej Miłości.


So gru 31, 2005 22:48
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 12, 2005 20:33
Posty: 40
Post 
Miłość mi wszystko wyjaśniła,
Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość,
gdziekolwiek by przebywała.

A że się stałem równiną dla cichego otwartą przepływu,
w którym nie ma nic z fali huczącej, nie opartej o tęczowe pnie,
ale wiele jest z fali kojącej, która światło w głębinach odkrywa
i tą światłością po liściach nie osrebrzonych tchnie.

Więc w tej ciszy ukryty ja - liść,
oswobodzony od wiatru,
już się nie troskam o żaden z upadających dni,
gdy wiem, że wszystkie upadną.
:)

Karol Wojtyła

_________________
Nienasycony jednym dniem stworzenia,
coraz większej pożądam nicości,
aby serce nakłonić do tchnienia
Twojej Miłości.


So gru 31, 2005 22:53
Zobacz profil
Post 
Maryjo, Królowo Polski!
Jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam!
Kłamstwo!
Bo Ty wiesz dobrze, Panno Święta,
Ze ja tylko tak zasnuwam
gestem i słowem...
bo wcale z Tobą nie jestem,
rzadko o Tobie pamiętam, tak mało czuwam,
wciąż myślą grzęznę w drobiazgach,
raz tu, raz tam.
W głowie czcza, pusta miazga,
przyziemność, ciemność, pustka...
Nie ja...
Ty jesteś ze mną...
Ty nigdy nie opuszczasz...
Podniosłaś ciężar, który tłoczył...
Ocierasz łzy...
To nie ja...
To Ty
na straży stoisz blisko.
Ja tylko patrzę w Twoje oczy..
Nic nie pamiętam...
nie jestem...
nie czuje...
Ale Ty, Pani, wszystko wiesz...
Ty wiesz, że Cię miłuję,
pomimo wszystko...

S.M. Klara od Pani Jazłowieckiej


Wt sty 03, 2006 21:53

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2005 10:43
Posty: 219
Lokalizacja: Słupsk
Post 
:) dzis przeczytałam piękny wiersz..pozwolicie że Wam przetoczę :)


Aniele Mój....

W cieni mrocznej dolinie,
W jasny dzień i noc ciemną.
Gdy wiara w sercu zginie,
Aniele mój bądź ze mną.

W momencie niepewności,
W czas, gdy utracę wszystko.
Gdy ból w sercu zagości,
Aniele mój bądź blisko.

W płomieni krwawym żarze,
W duszy niemocy godzinie.
Gdy życie trwogą karze,
Aniele mój stój przy mnie.

W zwątpienia niemej chwili,
W czas, gdy wyrocznią mrok.
Gdy smierć po mnie się schyli,
Aniele mój stój o krok.


Wt sty 03, 2006 22:08
Zobacz profil
Post 
Nocą, kiedy oglądam obraz

Kiedy patrzę na Ciebie w błękitnych blaskach zimno płonących brylantów
- jak ciepła jest Twoja brunatna twarz i dłonie
- jesteś ciemna i piękna
Twarz Twoja ziemia pszeniczna i skórka wiejskiego chleba
nie pachniesz kadzidłem lecz woskiem i miodem
po wyjęciu z ołtarza widać w bocznym świetle wgłębienia i bruzdy
-jesteś ziemią kaleczoną przez wojny poznaczaną przez czas
tarczą która wzięła na siebie ciosy
-oglądana z góry i z bliska przypominasz zarys ojczyzny
w ultrafiolecie świecisz zielono jak ozimina
jak łąka w kwietniu
tajemnico radosna bolesna i chwalebna
teraźniejszości nasza przeszłości
bizantyjska andegaweńska opolska jagiellońska polska
w pokoju i w wojnach
między wschodem a zachodem jak słońce
pociemniałaś od naszych modlitw
nieruchoma
słuchasz uważnie
przez kraj i rozproszenie nasze idziesz wytrwale
przyczyno naszej wierności
gwiazdo zaranna
światło ostatnie
ziemio która rodzi niebo
owoc
Twojego żywota
Nasze Życie
Jezus

Ks. Janusz St. Pasierb


Pt sty 06, 2006 0:14
Post 
Zdejmij płaszcz, Panie,
Jeszcze tunikę.
Nie będą Ci potrzebne.
Skazany umiera nago.
W blasku dnia.
Chociaż szata przylgnęła do zaschniętych ran,
Trzeba ją zdjąć. Teraz dobrze.
Opadło z Ciebie wszystko,
Jak liście ścięte pierwszym przymrozkiem.
W wąziutkich strugach krwi
Upływało z Ciebie życie.
Odarto Cię ze wszystkiego.
I z tym Ci do twarzy.
Zostało najcenniejsze - prawda.


N sty 08, 2006 17:10

Dołączył(a): Cz gru 22, 2005 12:46
Posty: 96
Post 
Pewna kobieta utrzymywała, że ukazał jej się Bóg. Poszła zatem poradzić się do swojego biskupa. Dobry biskup powiedział jej:
- Droga pani, być może pani wierzy w iluzję! Musi pani zrozumieć, że jestem biskupem diecezji i mam możliwość oceny, czy te wizje są prawdziwe, czy fałszywe.
- Oczywiście, Ekscelencjo.
- Taka jest moja odpowiedzialność i mój obowiązek.
- Wiem, Ekscelencjo.
- Zatem, droga pani, zrobi pani tak, jak przykażę.
- Zrobię, Ekscelencjo.
- Gdy następnym razem Bóg się pani objawi, jak to pani utrzymuje, podda Go pani próbie, aby wiedzieć, czy jest to naprawdę Bóg.
- Dobrze Ekscelencjo. A Jaka to próba?
- Powie pani do Boga: „Objaw mi, proszę, prywatne i osobiste grzechy mojego biskupa". Jeśli to naprawdę Bóg się pani objawia, wówczas wyjawi moje grzechy. Po tym wróci pani tutaj i powie mi, co powiedział, do mnie, i do nikogo innego. Zgoda?
- Tak właśnie zrobię. Ekscelencjo.
Miesiąc później kobieta poprosiła o przyjęcie przez biskupa, który zapytał ją:
- Objawił się pani na nowo Bóg?
- Wierzę, że tak. Ekscelencjo.
- Zapytała Go pani tak, jak Jej przykazałem?
- Oczywiście Ekscelencjo.
- I co pani Bóg odpowiedział?
- Powiedział do mnie: „Powiedz biskupowi, że ja już zapomniałem jego grzechy".

Bruno Ferrero


Pn sty 09, 2006 19:05
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz gru 22, 2005 12:46
Posty: 96
Post 
Syn samotnej matki, urodził się w pewnej zapadłej mieścinie. Rósł w innej osadzie, gdzie pracował jako stolarz aż do trzydziestego roku życia. Następnie przez trzy lata obchodził ziemię, nauczając.
Nie napisał żadnej książki.
Nie otrzymał nigdy publicznego urzędu.
Nie miał własnej rodziny ani domu.
Nie uczęszczał na uniwersytet.
Nie oddalił się więcej niż trzydzieści kilometrów od miejsca swoich narodzin.
Nie osiągnął niczego, co można nazwać sukcesem.
Nie miał żadnych pism uwierzytelniających, tylko samego siebie.
Miał zaledwie trzydzieści trzy lata, gdy opinia publiczna obróciła się przeciw niemu. Jego przyjaciele uciekli. Został sprzedany swoim wrogom i osądzony w pożałowania godnym procesie. Przybito go do krzyża, pomiędzy dwoma złoczyńcami. Gdy umierał, jego oprawcy pogrywali w kości o jego ubranie – jedyną własność, jaką posiadał na ziemi. Kiedy umarł, został złożony do grobu, użyczonego przez przyjaciela, powodowanego litością.
Trzeciego dnia ten grób był pusty.
Minęło dwadzieścia wieków i oto dzisiaj On stanowi centrum historii ludzkości.
Nic nie zmieniło tak bardzo życia człowieka na ziemi: ani przemarsze wojsk, ani przemieszczające się floty, ani obradujące parlamenty, ani królujący władcy czy myśliciele i naukowcy zebrani razem - jak to jedno samotne istnienie.

Bruno Ferrero


Pn sty 09, 2006 19:05
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz gru 22, 2005 12:46
Posty: 96
Post 
W czasach antyreligijnej propagandy w Rosji, na pewnym spotkaniu komisarz ludowy przedstawił w błyskotliwy sposób powody ostatecznego sukcesu nauki. Odbywały się pierwsze loty kosmiczne. Ogromna sława cieszył się pierwszy kosmonauta, Gagarin. Powróciwszy na ziemie potwierdził on, ze miał piękny, czysty widok nieba — a Boga nigdzie nie widział. Komisarz w końcowym wniosku swego wystąpienia obwieścił ostateczna kieskę religii. Sala wypełniła się hałaśliwymi glosami ludzi. Spotkanie dobiegało końca.
- Czy są jakieś pytania?
Z głębi sali pewien staruszek, który śledził z uwagą dyskusje, powiedział pokornie: „Christos anesti" — „Chrystus zmartwychwstał". Jego sąsiad powtórzył trochę głośniej: „Christos anesti". Inny wstał i wykrzyknął te słowa: potem następny i jeszcze następny. W końcu wszyscy stali i krzyczeli: „Christos anesti!" — „Chrystus zmartwychwstał! "
Komisarz wycofał się, zmieszany i pokonany. Niezależnie od wszystkich doktryn i wszystkich dyskusji, istnieje pewien fakt. Do jego opisania wystarcza jedno krótkie zdanie: „ Christos anesti". Mieści się w nim cale chrześcijaństwo. Jeden fakt - i nijak nie można go pokonać. Filozofowie mogą pominąć go milczeniem. Ale nie ma innych stów, zdolnych poderwać ludzkość: Chrystus zmartwychwstał'

Bruno Ferrero


Pn sty 09, 2006 19:06
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz gru 22, 2005 12:46
Posty: 96
Post 
Młodzieniec siedział sam w autobusie. Wzrok miał nieprzerwanie skierowany za okno. Wyglądał na niewiele ponad dwadzieścia lat; byt piękny, z twarzą o delikatnych rysach. Pewna kobieta usiadła obok niego. Po zamienieniu kilku słów o pogodzie - ciepłej, wiosennej - młodzieniec niespodziewanie rzekł: - Byłem w więzieniu przez dwa lata. Wyszedłem dzisiejszego ranka i wracam do domu.
Słowa wypływały z niego jak rwąca rzeka, kiedy opowiadał, jak dorastał w biednej, uczciwej rodzinie i jak jego przestępcza działalność przysporzyła rodzinie bólu i wstydu.
Przez te dwa lata nie miał od nich wieści. Wiedział, że rodzice byli zbyt biedni, aby pozwolić sobie na podróż do więzienia, i zbyt prości, aby pisać listy.
On sam przestał do nich pisywać, ponieważ nie odpowiadali. Trzy tygodnie przed zakończeniem kary uczynił ostatni, desperacki krok, który miał mu pozwolić na powrót do ojca i matki. Przeprosił ich za zawód, jaki im sprawił, i poprosił o wybaczenie. Po wyjściu na wolność wsiadł do autobusu, który miał go zawieźć do jego miasta, i którego trasa wiodła obok ogrodu i domu, gdzie dorastał i gdzie nadal mieszkali jego rodzice.
W liście napisał, że rozumie ich zachowanie. Dla ułatwienia sprawy poprosił, aby dali mu znak, który mógłby zobaczyć z przejeżdżającego autobusu. Jeśliby mu przebaczyli i chcieliby go przyjąć, mieli przyczepić białą wstęgę do starej jabłoni w ogrodzie. Gdyby znaku nie było, młodzieniec nie wysiadłby z autobusu i opuściłby miasto, odchodząc na zawsze z życia rodziny.
W miarę jak autobus przybliżał się do celu, młodzieniec stawał się coraz bardziej nerwowy, do tego stopnia, że bał się spoglądać przez okno, pewien, że nie zobaczy żadnej wstęgi.
Po wysłuchaniu jego opowiadania kobieta ograniczyła się tylko do prośby: - Zamień się ze mną. Ja będę wyglądała przez okno.
Autobus jechał dalej, mijając jeszcze kilka domów. I w pewnej chwili kobieta zobaczyła drzewo. Dotknęła delikatnie ramienia młodzieńca i powstrzymując łzy, wyszeptała: - Spójrz! Spójrz! Obwiesili całe drzewo białymi wstążkami!

Jesteśmy bardzo podobni do bestii, gdy zabijamy.
Jesteśmy bardzo podobni do ludzi, gdy osadzamy.
Jesteśmy bardzo podobni do Boga, gdy przebaczamy.

Bruno Ferrero


Pn sty 09, 2006 19:07
Zobacz profil
Post 
Co zginęło

Szukam co było zginęło
co Ci zginęło Panie
gwiazdy nie ruszyły się z miejsca
nie zmieniły adresu
księżyc staroświecki został po dawnemu
choć jak podeptany
tak jak przedtem
półtora miliona gatunków chrząszczy
w dalszym ciągu kaczka ma dwanaście tysięcy piór
wiatr kręci się w kółko tak stale potrzebny że bezradny
zgodnie z planem wędruje w marcu łosoś w górę rzeki
niebieski i szary
gryfon wystawia ptaki wodne unosząc przednią łapę
gęś tylko pod skrzydło chowa głowę
jeśli się mrówki zgubią to się same odnajdą
bo mrowisko zawsze przy drzewie od południowej strony
podobno małp przybywa --- nie ubywa
tylko człowiek stale Ci się gubi
urodzony dezerter


s.p. ks. Jan Twardowski


Wt sty 31, 2006 0:38
Post 
Prośba

Boże przywróć rzeczom blask utracony
oblecz morze w jego zwykłą wspaniałość
a lasy ubierz znowu w barwy rozmaite
zdejm z oczu popiół
oczyść język z piołunu
spuść czysty deszcz by zmieszał się ze łzami
nasi umarli niechaj śpią w zieleni
niech żal uparty nie wstrzymuje czasu
a żywym niechaj rosną serca od miłości.


Chwila

Dana jest tylko chwila
a teraz rzuć się w jej bezdenną głąb
krąż wokół niej jak wskazówka zegara
jak ramię cyrkla bierz z niej miarę

Ciągle mówimy by nic nie powiedzieć
a chwila i tak zaskakuje naszą krew bez zwiastowania
komórki ciała przekazują ją sobie jak ból

Wieczne odpoczywanie nam
w chwili


Koncert

Grały żaby w błocie.
Jedna na fagocie,
druga na flecie,
trzecia na klarnecie.
Czwarta, jak to żaby,
na skrzypcach aby-aby.
Piąta na fortepianie.
Szósta na mandolinie,
siódma na okarynie,
ósma mamo kochana,
ćwiczyła na organach.
Dziewiąta na wiolonczeli,
a jakże, żebyście wiedzieli.
Dziesiąta, tak jak wy czasami,
biła w bęben pałkami.
A jeszcze te szpinety,
dzwonki i kastaniety,
gongi, basy, harmonie,
organki i fisharmonie!
Aż taki się zrobił hałas,
że chyba uciekać zaraz!
Tylko dzieci i poeci
stali na brzegu strumyka
i zachwycali się,
jak to dzieci i poeci:
- Ach, jaka piękna muzyka!

Anna Kamienska


Śr lut 01, 2006 0:39
Post 
Procesja w dzień Matki Boskiej Gromnicznej


Lumen
Ad revelationem gentium.

Spójrz czule, Jezu, tam gdzie przychodzimy,
Jak nowy Szymon, ażeby zapalić,
Każdy z nas, u Twojej dziecięcej ofiary własnego życia świecę.

I gdy Twój płomień obraca się w wiele języków,
Spójrz, jak Jedność pomnożona jest pośród setek nas!
I wstępuje między pokornych, i pociesza nasz ród grzeszników.

Po to przyszliśmy,
Aby, klękając, każdy otrzymał jeden płomień:
Ad revelationem gentium.

Nasze istnienia, jak świece, wymawiają ten prosty symbol:
Niech płacz podobny naszemu cielesnemu życiu, słodkiej pracy pszczół,
Osłodzi świat Twoją powolną ofiarą.
A to niech będzie naszą chwałą:
Że naszym radosnym kosztem wola Ojca naszego
Spaliła i pochłonęła nas dla przypowieści.

I nie płońmy teraz brunatnym ni dymnym płomieniem lecz jasnym,
Aż dokona się nasza ofiara,
(Przez którą nie my lecz Ty będziesz sławiony)
I potem, gdy będziemy wracać do naszego Ojca, po jednemu,
Oddaj nam nasze istnienia jak mądre woskowe światła.

Thomas Merton


Cz lut 02, 2006 0:25
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 852 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18 ... 57  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL