chrzestny od wielkiego święta
| Autor |
Wiadomość |
|
Anonim (konto usunięte)
|
 chrzestny od wielkiego święta
Niedługo będę obchodzić pierwszą rocznicę chrztu mojego chrześniaka. Pomodlę się za Miłoszka, zadzwonię do niego. Nie pójdę , nie przytulę.. dzieli nas 400 km.
Etap 1 - zdziwienie
Kiedy przyjaciółka poprosiła mnie na chrzestną, wszyscy znajomi się dziwili ... bo przecież ona ma kilka sióstr, a wybrała kogoś obcego. No a chrzestnym powinien być ktoś z rodziny.... podobno. Bo obcy nie będzie się dzieckiem interesował.
Etap 2 - kalkulacja
Po oswojeniu się z myślą, że jednak zostanę chrzestną "poza rodziną" zaczęto mi wyrażać ubolewanie z powodu czekających mnie w związku z tym wydatków ... Bo już na sam chrzest wypada dać 50 zł najmniej, o Komunii nie wspominając- komputer by się przydał, żeby dziecko się nie wstydziło... ( to na moją odpowiedź, że dostanie Biblię dla dzieci) ....
... mój chrześniak otrzymał ode mnie niepowtarzalną szatkę do chrztu ( sama ją wyhaftowałam i uszyłam) oraz pamiątkowy album. Napisałam do niego list.
Wg mnie bycie chrzestnym jest duchowym rodzicielstwem. Podając dziecko do chrztu bierzemy razem z rodzicami odpowiedzialność za kształtowanie jego wiary.
Oczywiście nie mówię stanowczo " nie " prezentom, ale jestem przeciwna dostrzeganiu pełnienia tej pięknej funkcji tylko przez pryzmat portmonetki.
Mama mówiła mi, że mogę się nie zgodzić ze względu na pieniądze ( nie zarabiam dużo). Niektórzy faktycznie odmawiają twierdząc, że ich nie stać... ale czy naprawdę nie stać kogoś na miłość?
Tak niestety pamiętam mojego chrzestnego... pojawiał się na chwilę, dawał pieniądze i na tym się kończyło. Chrzestny z rodziny.
Mam nadzieję, że Miłosz zrozumie, co jest w życiu ważne . Modlę się o łaskę bycia dobrą chrzestną, chociaż nie wiem do końca, co to znaczy...
I co jeszcze- oprócz modlitwy i telefonu mogę zrobić w trosce o rozwój duchowy mojego chrześniaka będąc chrzestną na odległość ?
Lepszy niepraktykujący chrzestny z rodziny , czy niespokrewniona osoba, która będzie się cieszyć i interesować rozwojem dziecka?
Chrzestny po sąsiedzku, dający pieniądze przy każdej wizycie ( lub unikający wizyt) , czy może ktoś mieszkający daleko ?
Co zrobić, by bycie chrzestnym nie kojarzyło nam się z wyciąganiem odświętnego garnituru przesyconego drażniącym zapachem pustych kieszeni?
Trochę dużo tych pytań... Wybaczcie
Nowy Rok skłania do refleksji
|
| So sty 01, 2005 14:53 |
|
|
|
 |
|
Zoe
Dołączył(a): So gru 11, 2004 17:35 Posty: 1082
|
moj chrzestny nie jest z rodziny (moj tato jest jedynakiem) i nie widzialam go hmmmm jakies 10 lat conajmniej ... nie byl nawet na mojej I Komunii (fakt mieszka w Niemczech no ale... )
jezeli dziecko bedzie wychowane prawdziwie po chrzescijansku (wiesz o co mi chodzi) to w momencie gdy ofiarujesz mu Biblie nie bedzie zawiedzione ... gozej gdy bedzie to chrzescijanin jakich wielu ... i Biblia zawedruje na polke a Ty staniesz sie troche mniej lubiana ciocia...
_________________ Życie jest walką, z której nie możemy się wycofać, ale w której musimy odnieść zwycięstwo.
|
| So sty 01, 2005 16:51 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
"Bycie chrzestnym" - to - jak bardzo słusznie zauważyłaś, Baranku, - przede wszystkim bycie przewodnikiem duchowym dla dziecka.
Śląska tradycja (naprawdę nie wiem, jak to wygląda w innych regionachPolski  ) nakazuje taki dobór osoby "Chrzestnego" by jednocześnie była to osoba która najprawdopodobniej będzie osobą szanowaną i lubianą przez dziecko, która może pomóc Rodzicom w religijnym wychowaniu dziecka oraz - pomóc w wychowywaniu dziecka w momencie, gdyby doszło do utraty jednego z Rodziców.
Także - przygarnąć dziecko w momencie, gdyby obydwoje Rodziców uległo wypadkowi.
Najbardziej wskazane zatem by była to osoba młoda, bardzo religijna o utrwalonych zasadach moralnych i religijnych - niekoniecznie z kręgu własnej rodziny.
Niestety  dość często dochodzi w naszych rodzinach do tego, że "bycie chrzestnym" staje sie sprawą prestiżu. Niezależnie od tego, jakie chechy charakteru dana osoba posiada. Niestety  "konsumpcjonizm" odciska się również i w tej dziedzinie naszego życia rodzinnego i religijnego.
A coś mi się wydaje, że chyba czas najwyższy z tym zacząć zrywać ...
W Twoim przypadku, Baranku  - wydaje mi się, że najważniejsze jest, byś próbowała budować więź ze swoją 'chrześnicą' przy każdej nadarzającej się okazji.
A sprawami finansowymi się nie przejmuj - wydaje mi się, że najważniejsze bedzie jak dasz swojej "podopoecznej" MIŁOŚĆ - taką, jaką potrafiłabyś dać swojej najlepszej przyjaciółce. Lub wręcz nawet podobną do tej, jaką potrafiłabyś dać - swojemu dziecku.
Pozdrawiam serdecznie 
|
| N sty 02, 2005 11:56 |
|
|
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
ddvi63  mam chrześniaka- Miłoszka, nie chrześnicę. Podobno to ma mi przynieść szczęście ( podawanie za pierwszym razem do chrztu dziecka płci przeciwnej). Osobiście nie wierzę w przesądy.
Jeśli chodzi o śląskie zwyczaje dotyczące chrztu, słyszałam o jeszcze jednym, który mi się bardzo podoba.
Jest tradycja uroczystego obchodzenia pierwszej rocznicy chrztu- tzw. Roczek. W moim regionie tego nie ma , u przyjaciółki też nie... ale zawsze można zaadoptować to, co dobre 
|
| N sty 02, 2005 21:12 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Osobiście również polecam błogosławieństwo rocznych dzieci
Przepraszam, ale nie wiedziałem, że "roczków" poza Śląskiem nie ma - wydawało mi się, że ten zwyczaj dotyczy całej Polski.
Życzę Wam niech "chrześniak" rośnie zdrowo ku zadowoleniu i radości zarówno Rodziców jak i Rodziców Chrzestnych.
Pozdrawiam serdecznie, Baranku 
|
| N sty 02, 2005 21:33 |
|
|
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Posty przeniesione
Awa napisał(a): Dzis niedziela chrztu Pańskiego w zwiazku z nią mam pytanie:czy wybierając chrzestnych bierzecie pod uwagę ich postawę chrzescijanską czy też kierujecie się względami rodzinnymi(pokrewieństwo ,przyjażń)? Jak poważnie traktujecie obietnice wspierania wychowania religijnego swoich chrześniaków?Takie refleksje nasuneły mi się po dzisiejszym kazaniu.Ja nie mam się specjalnie czym pochwalić.Cóż jestem matką chrzestną 3 (już nie dzieci) i jak dotąd głównie towarzyszyłam im w uroczystosciach religijnych bedących sakramentami ,oraz kultywowalam świeckie obyczaje obdarowania prezentów.Jak to wyglada u was? Monika75 napisał(a): Ja mam 2 chrzesniaków i oczywiście daję im dużo różnych prezentów  ale..... staram się dbać o to żeby powoli rozwijać w nich wiarę w Boga. To jeszcze malutkie dzieci więc na razie dostały ode mnie m.in. Biblię dla dzieci, historie biblijne w formie animowanej, itp. A w przyszłości..... postaram się troszkę bardziej zadbać o ich wychowanie religijne 
|
| N sty 08, 2006 22:37 |
|
 |
|
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
Mój chrzestny to osoba znana w mediach  Człowiek, z którym mam niewiele wspólnego, rzadko się widujemy - ale śmiało mogę powiedzieć, że jest dla mnie wzorem.
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
| Pn sty 09, 2006 23:19 |
|
 |
|
cysia
Dołączył(a): So gru 10, 2005 22:06 Posty: 167
|
Oboje z mezem (przepraszam,uciekly wszystkie polskie literki  ) zostalismy rodzicami chrzestnymi malego Jana Pawla,choc nie jestesmy w zaden sposob spokrewnieni.Staramy sie bardzo, by mimo odleglosci 100 km odwiedzac jego i cala rodzine i spedzic z nim jak najwiecej czasu. Jakiez bylo nasze zdziwienie,gdy zaczelismy od roznych osob slyszec,ze malzonkowie nie powinni byc chrzestnymi u tego samego dziecka,bo to przynosi nieszczescie.  W dodatku glosza to ludzie uznajacy sie za gleboko wierzacych i podaja przyklady.Na razie wszystko wysmiewamy.Czy ktos z was slyszal kiedys cos podobnego?!
_________________ Nasz pierwszy CUD Nasz drugi CUD
|
| Wt sty 10, 2006 16:53 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
cysia napisał(a): Oboje z mezem (przepraszam,uciekly wszystkie polskie literki  ) zostalismy rodzicami chrzestnymi malego Jana Pawla,choc nie jestesmy w zaden sposob spokrewnieni.Staramy sie bardzo, by mimo odleglosci 100 km odwiedzac jego i cala rodzine i spedzic z nim jak najwiecej czasu. Jakiez bylo nasze zdziwienie,gdy zaczelismy od roznych osob slyszec,ze malzonkowie nie powinni byc chrzestnymi u tego samego dziecka,bo to przynosi nieszczescie.  W dodatku glosza to ludzie uznajacy sie za gleboko wierzacych i podaja przyklady.Na razie wszystko wysmiewamy.Czy ktos z was slyszal kiedys cos podobnego?!
Ja od "głęboko wiezących" słyszałam już najróżniejsze rzeczy, więc niestety nic mnie nie zdziwi
Kiedyś w jakiejś gazecie (nie wiem czy przypadkiem nie w GN) był artykuł, w którym opisane były rózne zabobony. Najbardziej poruszyła mnie opowieść jakiejś kobiety, która została poproszona na chrzestną. Postanowiła kupić chrzesniakowi złoty krzyżyk. W sklepie z dewocjonaliami (!!!) starano się jej to odradzic, bo..... ofiarowanie krzyżyka przyniesie dziecku pecha i da mu cięzkie zycie. 
|
| Wt sty 10, 2006 20:33 |
|
 |
|
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
ten ostatni zabobon stanął tez na przeszkodzie temu, by nasz syn, a pierwszy [i jedyny] wnuk moich teściów dostał na uroczystość chrztu świętego złoty krzyżyk po swoim pradziadku... tak twierdziła moja teściowa, że to przyniesie Kajtkowi samo "zło" [!] i dopiero mój teść, któy stoi z daleka od kościoła po prostu spytał sie mnie
ale tez musze sie przyznac, ze nie chcąc zostać matką chrzestną [  ] sama niecnie wykorzystalam pewien zabobon, ze kobieta w ciąży nie moze byc matką chrzestną, bo wtedy któreś z dzieci umiera ....  cóz, pozostaje mi jedynie modlitwa za niedoszła chrześniaczkę ...
a swoją drogą - czy jest sens zostawać chrzestną w rodzinie, gdy wiadomo, że rodzice są niewierzący i niepraktykujący?
_________________ Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]
|
| Wt sty 10, 2006 20:45 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
elka napisał(a): ale tez musze sie przyznac, ze nie chcąc zostać matką chrzestną [  ] sama niecnie wykorzystalam pewien zabobon, ze kobieta w ciąży nie moze byc matką chrzestną, bo wtedy któreś z dzieci umiera ....  cóz, pozostaje mi jedynie modlitwa za niedoszła chrześniaczkę ... Ten zabobon wywodzi się z dawnych czasów, kiedy śmiertelnośc przy porodach była bardzo wysoka. Chrzestna powinna w miarę możliwości opiekować się chrześniakiem, a o kobiecie ciężarnej nie wiadomo było czy za rok jeszcze będzie między żywymi. Oczywiście dziecku nic nie groziło jesli kobieta ciężarna zostałaby jego chrzestną, ale pewnie takim przesądem starano się jakoś uchronić dzieci przed szybką utratą chrzestnej (co i tak było bez sensu, bo w dawnych czasach kobiety rodziły dzieci co roku, więc jesli kobieta w danej chwili nie była w ciązy, to można się było spodziewać że będzie w najbliższym czasie  elka napisał(a): a swoją drogą - czy jest sens zostawać chrzestną w rodzinie, gdy wiadomo, że rodzice są niewierzący i niepraktykujący?
Myślę, że w takiej sytuacji ma to bardziej sens niż wtedy gdy rodzice są głęboko wierzący i praktykujący. JAko chrzestna możesz takie dziecko poprowadzić do Boga (oczywiście jesli nie wywoła to konfliktu z rodzicami).
|
| Wt sty 10, 2006 21:03 |
|
 |
|
Dorka
Dołączył(a): Cz gru 08, 2005 17:54 Posty: 69
|
Cytuj: a swoją drogą - czy jest sens zostawać chrzestną w rodzinie, gdy wiadomo, że rodzice są niewierzący i niepraktykujący?
U mnie w parafii właśnie ostatnio proboszcz ogłosił, że nie ochrzci dzieci z małżeństw niewierzących lub niepraktykujących, chyba że zgłosi się do niego osoba praktykująca, która oświadczy iż podejmie trud wychowywania tego dziecka w wierze katolickiej.
|
| Wt sty 10, 2006 21:04 |
|
 |
|
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
macie racje, jesli jest sie obok dziecka, ale jesli wiadomo [z racji odleglosci], ze wizyty bedą raz na miesiąc/dwa i nie zawsze da sie spotkac, to zmienia obraz rzeczy
poza tym jesli babcia tego dziecka [ktora jest na miejscu] nie potrafila wplynąć na wychowanie religijne, to coz dopiero matka chrzestna od święta i to wielkiego...
dzięki, Moniko, za wyjaśnienia 
_________________ Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]
|
| Wt sty 10, 2006 21:53 |
|
 |
|
cysia
Dołączył(a): So gru 10, 2005 22:06 Posty: 167
|
Róznie to u róznych proboszczów wyglada,ale jesli rodzice sa wierzacy i niepraktykujacy,to nie ma znaczenia,jaka jest babcia.Tak sobie mysle,ile rodzicow i chrzestnych po prostu klamie przy chrzcie,ze wychowaja dziecko w wierze katolickiej,a w ogole nie maja takiego zamiaru.
Ja na razie mam problem z zajsciem w ciaze,ale rodzinka juz dywaguje,kto bedzie chrzestnym.Tak sie sklada,ze nie mam braci,a maz (moze bardziej zrozumiale bedzie:malzonek  )ma jednego,wiec wniosek nasuwa sie sam.Wszystkim tylko nie mnie.I bede musiala stanac kiedys przed dylematem,czy poklócic sie z tesciami,czy wybrac dziecku wierzacych i praktykujacych chrzestnych.
_________________ Nasz pierwszy CUD Nasz drugi CUD
|
| Wt sty 10, 2006 22:12 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
cysia napisał(a): Tak sie sklada,ze nie mam braci,a maz (moze bardziej zrozumiale bedzie:malzonek  )ma jednego,wiec wniosek nasuwa sie sam.Wszystkim tylko nie mnie.I bede musiala stanac kiedys przed dylematem,czy poklócic sie z tesciami,czy wybrac dziecku wierzacych i praktykujacych chrzestnych.
A chrzestni muszą być z rodziny? Ja mam dwójeczkę - i żadne z nich nie jest moją rodziną.
|
| Wt sty 10, 2006 22:18 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|