Autor |
Wiadomość |
k66
Dołączył(a): Cz lut 09, 2006 15:38 Posty: 661
|
...coz moge dodac - poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli.
Owocnych przemyśleń.
|
Pt mar 10, 2006 13:32 |
|
|
|
 |
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
Jaką prawdę?
k66 chcesz obalić skuteczność NPR, udowodnić, że antykoncepcja hormonalna jest super, zachęcić do jej używania?
Nie bardzo dostrzegam cel tej całej rozmowy.
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
Pt mar 10, 2006 13:59 |
|
 |
Hebamme
Dołączył(a): N paź 17, 2004 15:47 Posty: 342
|
k66 napisał(a): angua napisał(a): NPR to nie kalendarzyk. Nie opiera się tylko i wyłącznie na regularności cykli. A właściwie nie opiera się w ogóle. opiera sie na zmianach temp. i gestosci sluzu - tylko, ze jeden i drugi czynnik tez ulegaja zmianom pod wpywem infekcji, przemeczenia, stresu a takze samym stosunkom (lubrykacja sluzu).
Człowieku a czy Wy kiedykolwiek spróbowaliście prowadzić takie obserwacje?Widzisz najbardziej narzekają na NPR Ci , którzy tak naprawdę znają tylko teorię a praktyki "0".
"Złej baletnicy to i rąbek u spódnicy przeszakadza".
Jestem alergikiem, biorę leki, w okresie jesienno-zimowym choruję. Podróżuję, miewam nieprzespane noce z racji opieki nad dwojgiem małych dzieci, które też często chorują. Karmiłam piersią i długo po porodzie nie miałam miesiączki. I jakoś to wszystko nie przeszkodziło nam w interpretacji cykli. Dzieci poczęliśmy świadomie.
Kiedyś brałam pigułki ale z powodów zdrowotno- osobistych przeszliśmy na met.obj.-term. Nigdy w życiu nie zamienilibyśmy jej na antykoncepcję, dlatego , że na własnej skórze doświadczyliśmy wartości jakie płyną z takiego stylu życia.
|
Pt mar 10, 2006 14:38 |
|
|
|
 |
Hebamme
Dołączył(a): N paź 17, 2004 15:47 Posty: 342
|
A co do manipulacji to chyba nadal nie nauczyłes się czytać?
A mozoe myślisz, że położna to pewnie angielskiego nie zna?
An IARC Monographs Working Group has concluded that combined estrogen-progestogen oral contraceptives and combined estrogen-progestogen menopausal therapy are carcinogenic to humans
ORAL CONTRACEPTIVES INCREASE RISK OF SOME CANCERS AND DECREASE RISK OF OTHERS
Use of OC's increases risk of breast, cervix and liver cancer…
|
Pt mar 10, 2006 14:42 |
|
 |
chester
Dołączył(a): So lut 26, 2005 22:56 Posty: 270
|
Do k66:
Coz jesli bede ojcem to tylko bede sie z tego cieszyl (w przeciwienstwie do Ciebie bo po przeczytaniu Twoich postow mozna jednoznacznie powiedziec ze ojcostwo jest Ci "nie na reke"
A swoja droga to ja nie zamierzam wierzyc tak po prostu firmom ktore ciagna niemale pieniadze z ludzi. Po to ucze sie na lekarza zeby pomagac ludziom. U nas zakorzeniona jest niestety medycyna naprawcza - jak cos sie stanie to dopiero bedziemy interweniowali. Pseudohormony to jest niepotrzebne obciazanie organizmu kobiety - temu nie mozesz zaprzeczyc. Bo nie masz 100% pewnosci ze nic sie nie stanie...
NPR jest dla wszystkich - biednych i bogatych. Trzeba tylko sprobowac. Jak juz wczesniej napisalem - nie jest mi obojetne co stanie sie z moja kobieta. Bo jesli cos sie stanie to tylko jej....
Pozdrawiam
|
Pt mar 10, 2006 16:36 |
|
|
|
 |
KP
Dołączył(a): Pn lut 20, 2006 14:41 Posty: 56
|
Ja chciałem tylko przekazać dzisiejszy list z forum poświęconego NPR:
"jestem załamana moze wy mi pomożecie w jakiś sposób. Od 6 lat stosuję antykoncepcje. Przez ostatni rok stosowałam zastrzyki depo. W październiku 2005 odstawiłam je i juz nie biorę żadnych środków. Do dnia dzisiejszego nie dostałam miesiaczki. Ciążę wykluczam. Mam 25 lat i jeszcze nie rodziłam dzieci. Słyszałam że przy stosowaniu takich zastrzyków kobiety mogą przejsć menopauze czy to prawda? Jestem załamana nie wiem juz co robić latam tylko od jednego ginekologa do drugiego i zadne nie mówi nic konkretnego. Zrobiłam nawet wynik prolaktyny na początku był podwyższony ale po wzięciu środków na obnizenie teraz jest raczej w normie. Proszę pomóżcie moze ktos również ma taki problem . czekam"
Autorka listu pewnie znajdzie tam jakąś pomoc, tutaj przekazuję jej list, by poprosić wszystkich o modlitwę w jej intencji.
|
Pt mar 10, 2006 17:15 |
|
 |
k66
Dołączył(a): Cz lut 09, 2006 15:38 Posty: 661
|
Hebamme napisał(a): A co do manipulacji to chyba nadal nie nauczyłes się czytać? A mozoe myślisz, że położna to pewnie angielskiego nie zna?
[i]An IARC Monographs Working Group has concluded that combined estrogen-progestogen oral contraceptives and combined estrogen-progestogen menopausal therapy are carcinogenic to humans
Co do manipulacji to nadal czekam na zrodlo z ktorego wzielas, ze tabletki powoduja ruchy antyperystaltyczne w jajnikach.
I cos cienkie mials arumenty, bo zaden sie nie obronil.
A co do angielskiego - popros kogos kto ci tlumaczyl ten fragment zdania :
that combined estrogen-progestogen oral contraceptives and
zeby ci jeszcze podpowiedzial co znaczy menopausal therapy
i zloz sobie to w calosc.
|
Pt mar 10, 2006 21:04 |
|
 |
k66
Dołączył(a): Cz lut 09, 2006 15:38 Posty: 661
|
chester napisał(a): Do k66:
Coz jesli bede ojcem to tylko bede sie z tego cieszyl jest to postawa jak najbardziej godna nasladowania i zycze wielu sukcesow na tym polu. chester napisał(a): Po to ucze sie na lekarza zeby pomagac ludziom. i mam nadzieje, ze twoje osobiste przekonania nie beda ci przeszkadzaly w obiektywnym doborze metod pomocy. chester napisał(a): NPR jest dla wszystkich - biednych i bogatych. Trzeba tylko sprobowac. tylko to troche jak z saperami - myla sie raz chester napisał(a): Bo jesli cos sie stanie to tylko jej.... to oczywiste, ze ona zajdzie w ciaze nie ty 
|
Pt mar 10, 2006 21:10 |
|
 |
k66
Dołączył(a): Cz lut 09, 2006 15:38 Posty: 661
|
rozalka napisał(a): Jaką prawdę?
k66 chcesz obalić skuteczność NPR, udowodnić, że antykoncepcja hormonalna jest super, zachęcić do jej używania? Nie bardzo dostrzegam cel tej całej rozmowy.
a co chca mi udowodnic wszyscy moim wspoldyskutanci? ze antykoncepcja to szatan wcielony, ze nie ma innych metod innych niz NPR?
|
Pt mar 10, 2006 21:12 |
|
 |
k66
Dołączył(a): Cz lut 09, 2006 15:38 Posty: 661
|
KP napisał(a): Ja chciałem tylko przekazać dzisiejszy list z forum poświęconego NPR:
swietnie sie skalda bo ja tez mam kilka z forum NPR(przeczytajcie z uwaga):
1.
Nasze współżycie niestety jest bardzo rzadkie. Powodów wiele.
1. bardo nieregularne cykle miesiączkowe od 16 do 50 dni.
2. bardzo niewyraźne objawy śluzowe i szyjkowe
3. wykresy temperaturowe to na przemian 4 dni wyższej temperatury, 3 niższej i tak co najmniej przez 3 tygodnie (chyba, że trafi się ten krótszy cykl).
W takich warunkach nie da się próbować współżycia w I fazie. A powstrzymywanie się jest bardzo trudne. Zwykle mężczyzna ma z tym kłopoty a u nas bardziej cierpi z tego powodu właśnie żona. Jest mi tak bardzo smutno, że nie mogę jej dać w tym czasie tego, czego tak bardzo pragnie.
Niestety, gdy już doczekamy do fazy poowulacyjnej (czasami udaje się to stwierdzić, z tym że najczęściej się okazuje, ze to zaledwie kilka dni przed menstruacją) to wtedy żona przestaje zupełnie tego chcieć. Jest oziębła, zmęczona, apatyczna, najchętniej wszystko by przespała. Najczęściej próby rozbudzenia jej nie dają efektu a kończą się u mnie "brakiem męskości" i luż nie ma o czym mówić.
Jak już nawet do czegoś dojdzie to u mnie są problemy z odpowiednim wydłużeniem okresu współżycia bo napięcie zbyt duże po tak długiej przerwie, a żonę trudno doprowadzić w tym stanie do wymarzonego stanu rozkoszy.
2.
Mam problem, w moim pojęciu dość poważny.
Jestem mamą dwójki maluchów. Córa ma dwa lata, a Synuś osiem miesięcy. Jak widzicie różnica wieku jest niewielka, a wszystko dlatego, że niewłaściwie oceniłam śluz (temperatura była ok.). po pierwszej miesiączce (7 miesięcy po porodzie). Miałąm straszny galimatias jeżeli chodzi o cykl. A że byłam zupełną nowicjuszką, więc stało się i 9 m-cy później pojawił się synek. Kocham go nad zycie, ale do dziś pamiętam łzy, i to wcale nie szczęścia, gdy zobaczyłąm wynik testu. Mąż był bez pracy od pół roku, mieliśmy straszne długi i w zasadzie żyliśmy na koszt rodziców. Dlatego długo nie umiałam się cieszyć z faktu, że ZNOWU zostanę mamą. Na dodatek mój chłopczyk urodził się z poważną wadą nerek i choć teraz wszystko sie unormowało, to jest to taka bomba z opóźnionym zapłonem - nigdy nic nie wiadomo. Dlatego teraz jestem szczególnie ostrożna. Może aż za bardzo. Najgordze jest to, że mój Mężuś pracuje z granicą i widzimy się przez tydzień w miesiącu. I naprawdę jesteśmy za soba straszliwie stęsknieni. I to pod każdym względem... Maluch ma już osiem miesięcy. Oczywiście go dokarmiam i karmię piersią tylko w nocy i rano, zatem powrot płodności może nadejść lada dzień. Na dodatek miałam tydzień temu coś jakby okres. Coś, bo to była taka brunatna wydzielina ze śladami błony śluzowej, trwała pięć dni i koniec. Teraz czuję wilgotność w środku, ale nic poza tym. Temperaturę mam na poziomie 36.0. I nic. I już sama nie wiem, co mam robić. Od trzech miesięcy nie kochaliśmy się.
3.
Czy znacie jakiś sposób żeby dojść z mężem do konsensusu w sprawie częstotliwości zbliżeń? Piszę to w tym temacie „Inne problemy związane z npr” bo moim zdaniem jest to problem npr –nie dość że w grę wchodzi zwyczajne ograniczenie z racji „ochoty na seksik” to jest przede wszystkim ograniczenie czasowe – można wtedy, gdy kobiecie najmniej się chce. U nas I faza nie wchodzi w grę bo mam dość długie miesiączki (7 dni). Skok po szczycie śluzu przychodzi najczęściej dopiero po ok. 2, 3 dniach - może ktoś na forum będzie wiedział co to oznacza? W każdym razie zostaje nam tylko kilka dni...
4.
Stosuję metody naturalne od początku małżeństwa. Mamy 2 dzieci, jesteśmy młodzi.Zarówno dla mnie jak i dla męża są to jedyne metody akceptowane przez nas. Jesteśmy osobami wierzącymi i nie znieślibyśmy świadomości zabijania dziecka przez jakąkolwiek antykoncepcję. Jednak NPR to nie takie proste.
W dniach "zakazanych" tj. płodnych wstrzemięźliwość dla nas jest szczególnie trudna i uciążliwa. Chodzi głównie o męża, który mimo, iż wie że nie powinniśmy, zawsze do mnie "startuje", mówiąc iż w tych dniach jestem jakaś inna.I zamiast mi pomagać,tylko wszystko utrudnia. Ja niestety z miłości nieraz się uginam, a potem zawsze do 1-go dnia miesiączki się denerwuję. Czy tak już musi być? Czy naprawdę małżeństwa stosujące NPR są takie wstrzemięźliwe, a tylko my jesteśmy tacy inni? Z mężem ten temat przerabiałam już wiele razy i na wiele sposbów, ale jakoś bezskutecznie. Czy ja muszę ciągle się już tak denerwować? A przecież 2-gie dziecko ma zaledwie kilka miesięcy.
5.
Z zaciekawieniem śledzę dyskusję na tym forum. Jesteśmy małżonkami z 10 letnim stażem i od początku stosowaliśmy NPR. Nie mamy zazwyczaj żadnych technicznych kłopotów interpretacyjnych. Oboje jesteśmy przed czterdziestką, mamy dwójkę wspaniałych dzieciaków.
To przykre, co powiem, bo przecież jako głęboko wie rzący człowiek podchodziłem do NPR z wielką nadzieją i ufnością.
Dziś niestety myśląc o sferze seksualnej naszego małżeństwa odczuwam rozgoryczenie. Nie mówię o różnych pokusach bo te oddaję Bogu.
Być może problem leży we mnie, nie wiem - powiem tylko jak sprawa wygląda z mojej strony. Od początku małżeństwa miałem wrażenie, że moja żona traktuje seks jako nieprzyjemny i zbędny dodatek do romantycznej miłości. Pewnie związane to było z jakąś ogromną wstydliwością i strasznymi zahamowaniami a potem bolesnością przy współżyciu. Dość powiedzieć, że odnoszę wrażenie, że moja żona nie ma NIGDY ochoty na współżycie. Nigdy też przez 10 lat małżeństwa nie była osobą inicjującą seks. Zawsze to byłem ja i to z różnym najcześciej negatywnym skutkiem. Wiele razy słyszałem też z jej ust, jakie to "beznadziejne" zajęcie, "dlaczego Pan Bóg to tak beznadziejnie wymyślił" że "wolałaby, żeby dzieci poczynały się jako efekt przytulania". I to niezależnie od tego czy miała orgazm czy nie. Kiedy miała to słyszałem że to "w sumie przereklamowana sprawa" "nic takiego nadzwyczajnego" "parę skurczów" "kilka sekund czysto wegetetywnego uczucia", "i o to wybuchały wojny?". Takie odczucia nasilały się oczywoście w oresie poowulacyjnym, w którym jako jedynym obecnie wpółżyjemy. Natomiast nie zależą one od moich romantycznych "zabiegań". Kwiaty, kolacje, czułość - to wszystko oczywiście sprawie mojej żonie wiele radości pod waunkiem że nie jest znakiem pt "kochanie może to dzis wieczorem...?" Wtedy słyszę - no tak - ty to wszystko potrafisz zepsuć (prosząc o współżycie w trakcie romantycznego wieczoru).
Teraz doszło większe zmęczenie codzienną pracą i dziesiątki małych trosk (choroby dzieci, stan zdrowia rodziców, przeprowadzka, kredyt...).
W sumie zatem wychodzi tak, że mamy może 10 dni w miesiącu na współżycie (2-3 dni przed menstruacją nie liczę z oczywistych przyczyn - wtedy wszystko jest źle), a współzyjemy wtedy może1 może 2 może 3 razy. 5 razy to prawdziwy rekord od dawna nie pobity . I tak jest co miesiąc. I co miesiąc obiecuję sobie, że za mięsiąc będze lepiej i nie jest. Dla mojej żony to nie problem ale dla mnie tak. Próbuję tłumaczyć, że na czułości i romantyczność mamy 30 dni w miesiącu a na wspózycie tylko 10, ale to nie jest argument i jestem oskarżany o "próby wyrobienia normy". Dziś na przykład zaczyna sie teoretycznie okres bezpłodny poowulacyjny, ale prawie na pewno nie będziemy współżyć bo żona wraca o 19 z pracy (ma tam spotkanie wigilijne). To dla mnie problem z powodu narastającego i nierozładowanego napięcia. Ale także problem uczuciowy. Drogie panie, dla kochającego męża najważniejsze nie jest jego własne zaspokojenie, ale świadomość, że żona kocha i PRAGNIE z nim współżyć. Jak tego nie ma dłuższy czas to - przykro mi to mówić - moje serce się zamyka i pojawia się rozgoryczenie i żal. Przestaję się starać i tak kółko się zamyka. Ile razy obiecywałem sobie,że już nigdy nie zaproponuję żonie współżycia - ale w ten sposób tylko ukarałbym siebie samego.
Znacznie lepiej było podczas obu ciąż, kiedy współżycie było bardziej regularne (wcale nie takie baardzo częste- moze 3 -4 razy w tygodniu), ale pozbawione presji czasu (typu:pewnie za 4 dni menstruacja, a dziś znowu się nie kochamy) i spontaniczne.
Pozostają też problemy niby czysto fizjologiczne ale też duchowe - pojawiająca się czasami masturbacja ( nie dość że grzech to jakież to upokarzające i ohydne). Teraz ostatnio (może to początek słynnego kryzysu wieku średniego) przekonanie, że jeszcze kilka lat do czterdziestki a moje życie małżeńskie jest nieudane a życie intymne w nim to gruzowisko. Jakieś dziwne stany depresyje i (to zupełne nowość) totalny spadek popędu seksualnego. Przepraszam za sarkazm ale to pewnie będzie ostateczne rozwiązanie problemu "jakiegoś tam seksu".
Tak - robię się zgorzkniały i sarkastyczny. Teraz z mojej strony pojawiają sie zgryźliwe komentarze. Oglądamy telewizję i jest jakaś "namiętna" (nie pornograficzna) scena to mówię na głos "Ech, ale ta telewizja kłamie, przecież kobiety tak sie nie zachowuja w łóżku". Ale tak naprawdę chce mi się płakać.
|
Pt mar 10, 2006 23:03 |
|
 |
KP
Dołączył(a): Pn lut 20, 2006 14:41 Posty: 56
|
rozalka napisał(a): Nie bardzo dostrzegam cel tej całej rozmowy.
Sensu rzeczywiście nie ma, bo k66 wykazuje absolutną odporność na wszelkie argumenty i fakty. Ale myślę, że te wszystkie pojawiające się przy okazji świadectwa osób, które korzystają z NPR, mogą komuś pomóc. Również wypowiedzi k66 paradoksalnie mogą komuś pomóc. Jasno przecież z nich widać, że uprzedzenia do NPR są na zasadzie "nie bo nie". Myślę, że widząc "argumentację" k66 ktoś uprzedzony do NPR może się zastanowić, czy jego sprzeciw też przypadkiem nie jest tak płytki i bezsensowny.
|
Pt mar 10, 2006 23:06 |
|
 |
KP
Dołączył(a): Pn lut 20, 2006 14:41 Posty: 56
|
k66 napisał(a): swietnie sie skalda bo ja tez mam kilka z forum
Znakomicie. Prosimy o jeszcze. Piękny przykład wrażliwości na ludzkie problemy. Na pewno te cytaty bardzo pomogą tej kobiecie, w intencji której prosiłem o modlitwę.
|
Pt mar 10, 2006 23:13 |
|
 |
Agatka
Dołączył(a): Pn kwi 12, 2004 7:42 Posty: 320
|
listy zacytowane przez k66 sa wstrząsające dla mnie - jako dla kobiety jak i dla psychologa. Pokazują bowiem, jak niewłaściwe podchodzenie do seksualności w małżeństwie i stawianie NPR na ołtarzyku powoduje ogromne spustoszenie w pożyciu dwojga ludzi.
Jak może, powtarzam, może odebrac radośc z tego, co Bóg dał cennego w małżeństwie - seksualności, przeżywania miłości cielesnej bez wstydu i poczucia nieustającego grzechu.
Nie jestem przeciwna NPR - jak komus z tym dobrze, to bardzo się ciesze, podziwiam hebamme, że masz takie uregulowane cykle, że tak ci wszystko wychodzi, że mąż taki spolegliwy i nie nalega na współzycie poza czasem niepłodnym. Że wam tego nie brak i lubicie wstrzemięźliwość.
jest jednak rzesza małżeństw, dla których NPR to katorga i zabijanie miłości małżeńskiej. A to jest nie do odrobienia i rzutuje na całę życie w związku. Pozdrawiam, k66, Ciebie też 
_________________ słowa są dla mnie ważne, jestem w połowie drogi:)))
|
Pt mar 10, 2006 23:18 |
|
 |
Agatka
Dołączył(a): Pn kwi 12, 2004 7:42 Posty: 320
|
KP napisał(a): Znakomicie. Prosimy o jeszcze. Piękny przykład wrażliwości na ludzkie problemy. Na pewno te cytaty bardzo pomogą tej kobiecie, w intencji której prosiłem o modlitwę.
Już gdzies pisałam, że nie wszystko się da omodlić, zamodlić i odsunąć od siebie. Rzeczy nie wyjaśnione, tłumione lęki, strach, wstyd, bezradność o tym trzeba rozmawiać, nie modlić się nad nimi. Wyjaśniać, dochodzić przyczyn, pomagać się pozbyć na drodze rozsądku.
to tak jak z kłótniami w małżeństwie. Co z tego, jesli małożonka czy małżonek omadlają konflikty, jeśli ich nie rozwiązują? Nagle te konflikty znikną? przeciez to bez sensu, unikanie rozmów o sprawach trudnych, bolesnych i niewygodnych - to zwykłe tchórzostwo. Potem takie nieprzepracowane sprawy wracaja z podwójna siłą. Tak jest też z NPR, jak ktos sobie zada gwałt i stosuje NPR nie będąc do tego przekonanym nic z tego dobrego nie wyniknie. Na co Bogu roczna abstynencja seksualna i rozpad małżeństwa. Czy Bóg naprawdę jest tak surowy, jak go przedstawiaja niektórzy katolicy i wymaga aż tak wielkich poświęceń? I miłe mu jest rozpadanie się sakramentalnego związku?
W tych wszystkich rozważaniach brakuje zdrowego rozsądku, widzę zapalczywość i chęc udowodnienia jedynej racji. Każdy ma sumienie i każdy decyduje o swoim życiu.
_________________ słowa są dla mnie ważne, jestem w połowie drogi:)))
|
Pt mar 10, 2006 23:29 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Osobiście mam wrażenie, że w tych małżeństwach problem NPR - przynajmniej w większości - jest problemem dodatkowym. Że większość problemów wymagałaby rozmowy dużo szerszej i sama antykoncepcja niczego nie załatwi...
Cytuj: Na co Bogu roczna abstynencja seksualna i rozpad małżeństwa. Raczej na nic. Natomiast warto czasem poszukać innych rozwiązań niż najprostsze... Cytuj: że tak ci wszystko wychodzi, że mąż taki spolegliwy i nie nalega na współzycie poza czasem niepłodnym
No istotnie - wyjątek na skalę prawie światową - człowiek, który miłość do żony i wiarę stawia wyżej niż popęd. Ciekawe tylko, co byłoby gdyby taki żona takiego "niespolegliwego" męża zachorowała w sposób uniemożliwiający współżycie. Małżeństwo ma się rozpaść? Bóg je zniszczył (widać Mu zależało?  ), bo ona zachorowała?
Dla mnie stwierdzenie "ja już się dogadałem się ze swoim małym, kto tu rządzi - zależy mi przede wszystkim na Tobie" (wypowiedziane zresztą przez agnostyka) świadczy o dojrzałości. Po prostu.
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
So mar 11, 2006 9:01 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|