Chodzić do spowiedzi mimo braku poprawy????
| Autor |
Wiadomość |
|
anek
Dołączył(a): Pn gru 05, 2005 14:02 Posty: 93
|
 Chodzić do spowiedzi mimo braku poprawy????
Ostatnio dochodzę do wniosku, że chyba nie warto chodzić do spowiedzi skoro i tak się "nawala" mino iż się człowiek bardzo stara.
U mnie ostatnio zaczęło się tak dziać, że im bardziej się staram walczyć z jakimś grzechem tym szybciej i boleśniej upadam
Dlatego zaczęłam się zastanawiać nad dalszym chodzeniem do spowiedzi. Jestem ciekawa co Wy myślicie w tej sprawie.
|
| Pn mar 20, 2006 17:22 |
|
|
|
 |
|
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
Wkleję tekst, który wczoraj padł na rekolekcjach:
Chciałbym, żebyśmy w czasie tych rekolekcji, szczególnie dzisiaj, zastanowili się: co zrobić, żeby nie tylko skupić się na tym, co jest na zewnątrz, na czynach, ale sięgnąć do korzenia, zwrócić się ku Bogu i wyrwać chwast - to, co jest niepotrzebne, to co nas od Pana Boga oddziela. Pierwszą rzeczą, żeby ten proces zacząć, jest stanięcie w prawdzie o sobie i zdawanie sobie sprawy, w jakim jestem momencie. (...) Może być tak, że człowiek przyzwyczaja się do takiego stanu, w jakim jest, pomimo że wszystko sugerowałoby, że powinien się zmienić - to trwa w tym stanie, przyzwyczaił się, jest mu dobrze. (...) To jest pierwsza rzecz - stanięcie w prawdzie przed sobą: Panie Boże, ja chcę być uzdrowiony. Dopiero wtedy Pan Bóg może zacząć działać. (...) Drugą rzeczą, o wiele bardziej ważną, jest stanięcie w prawdzie przed Bogiem i stanięcie w prawdzie o Panu Bogu. Bo może być tak, że mamy zupełnie nieprawdziwy obraz Boga - bóg jest, mówi do nas, my go znamy, ale może okazać się, że jest on tylko naszym wymysłem, że nie jest Bogiem, który się nam objawia. (...) Ojcu nie zależy, żeby syn (człowiek) odpracował za swoje grzechy, ale żeby przyjął na nowo godność dziecka Bożego. Syn nie ma dać czegoś - ale ma przyjąć. Ten warunek nazywa się pokorą, on jest istotą nawrócenia - istotą właściwego patrzenia na Boga, stworzenia w swoim sercu właściwego obrazu Boga. (...) Masz przyjąć to, co ci daję - mój dar przebaczenia. Popatrzmy na nasz obraz Boga - możemy się wielokrotnie spowiadać, otrzymamy przebaczenie grzechów, ale w nas ciągle będzie dążenie, żeby odpracować, odrobić. (...) W chrześcijaństwie jest to bardzo często obecne: mam być grzeczny, zachowywać przykazania, trochę się pomodlić - wtedy otrzymam zbawienie. Czyli zasłużyć. A Pan Bóg pokazuje nam coś zupełnie innego: mam przyjąć. Chrystus przychodzi, umiera za mnie na krzyżu - mam to przyjąć. Dopiero moją odpowiedzią na to, co Bóg mi daje, będzie życie prawe i zgodne z Ewangelią. To jest korzeń, który musimy wyrwać - myślenie: ja mam zasłużyć, zapracować, wtedy osiągnę zbawienie. (...) W tym momencie, mówi Jezus, Ty człowieku mnie nie potrzebujesz! Istotą powrotu do Boga jest pokora. (...) Dużo łatwiej jest dać niż przyjąć. Czas rekolekcji, czas przemiany, Wielki Post - to czas spojrzenia na Boga jako Tego, który daje - i przyjęcia tego, co Bóg daje.
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
| Pn mar 20, 2006 18:00 |
|
 |
|
klarowna
Dołączył(a): Śr paź 13, 2004 4:57 Posty: 441
|
Warto chodzić do spowiedzi w szczególności kiedy człowiek "nawala". Poprzez ten sakrament człowiek otrząsa się z grzechu, powstaje i ma szansę zacząć od nowa z "czystym kontem".Człowiek jest słaby i upada a sama chęc choćby ta minimalna pozwala na skorzystanie z sakramentu. 
_________________
|
| Pn mar 20, 2006 18:45 |
|
|
|
 |
|
angua
Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25 Posty: 7301
|
No to ja od innej strony... Na początek cytat z piątego rozdziału Jana - fragment o uzdrowieniu chromego nad sadzawką:
Rzekł do niego Jezus: «Wstań, weź swoje łoże i chodź!»
Tak, to właśnie są słowa uzdrowienia - weź swoje łoże i chodź! Weź swoje łoże!
I każdy z nas ma takie łoże, coś co go unieruchamia - słabości, zranienia, wspomnienia, kompleksy, zahamowania, grzechy. Ty też. Jeśli czekasz na to, że pewnego dnia się obudzisz, spojrzysz w lustro i stwierdzisz, że jesteś idealna, to raczej się nie doczekasz. Jezus nie dotknie Cię czarodziejską różdżką i nie uleczy w jednej chwili z tych wszystkich chorób. Nie, Jezus mówi "weź swoje łoże i chodź". Więc weź to łóżko pod pachę i zacznij z nim żyć.
_________________ Czuwaj i módl się bezustannie, a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie. Nie ma piękniejszego zadania, które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia, niż kontemplacja. P. M. Delfieux
|
| Pn mar 20, 2006 23:58 |
|
 |
|
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
W kontekście tego, co Angua napisała
Warto zwrócić uwagę na inne fragment:
I oto przynieśli Mu paralityka, leżącego na łożu. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: Ufaj, synu! Odpuszczają ci się twoje grzechy. Na to pomyśleli sobie niektórzy z uczonych w Piśmie: On bluźni. A Jezus, znając ich myśli, rzekł: Dlaczego złe myśli nurtują w waszych sercach? Cóż bowiem jest łatwiej powiedzieć: Odpuszczają ci się twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań i chodź! Otóż żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów - rzekł do paralityka: Wstań, weź swoje łoże i idź do domu! (Mt 9, 2-6)
Jezus uzdrawia fizycznie - ale zarazem kładzie nacisk na uzdrowienie wnętrza. Człowiek może chodzić, ale równocześnie (czy nie to jest ważniejsze?) ma odpuszczone grzechy. Jezus nie tylko jest w stanie fizycznie uleczyć - przede wszystkim chce człowieka uporządkować wewnętrznie.
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
| Wt mar 21, 2006 9:34 |
|
|
|
 |
|
anek
Dołączył(a): Pn gru 05, 2005 14:02 Posty: 93
|
Hmm... Tak sobie myślę, że chyba jednak macie rację, że trzeba zaufać Bogu. Jemu powierzyć nasze słabości.
W końcu nikt poza Bogiem nie jest idealny i każdy upada.
Częściej lub rzadziej, ale upada.
Ale najważniejsze jest to, żeby chyba powstawać po każdym upadku, a nie się zniechęcać i załamywać.
ToMu napisał(a): Pierwszą rzeczą, żeby ten proces zacząć, jest stanięcie w prawdzie o sobie i zdawanie sobie sprawy, w jakim jestem momencie. (...) Może być tak, że człowiek przyzwyczaja się do takiego stanu, w jakim jest, pomimo że wszystko sugerowałoby, że powinien się zmienić - to trwa w tym stanie, przyzwyczaił się, jest mu dobrze. (...) To jest pierwsza rzecz - stanięcie w prawdzie przed sobą: Panie Boże, ja chcę być uzdrowiony. Dopiero wtedy Pan Bóg może zacząć działać. (...) Drugą rzeczą, o wiele bardziej ważną, jest stanięcie w prawdzie przed Bogiem i stanięcie w prawdzie o Panu Bogu. Bo może być tak, że mamy zupełnie nieprawdziwy obraz Boga - bóg jest, mówi do nas, my go znamy, ale może okazać się, że jest on tylko naszym wymysłem, że nie jest Bogiem, który się nam objawia. (...) Ojcu nie zależy, żeby syn (człowiek) odpracował za swoje grzechy, ale żeby przyjął na nowo godność dziecka Bożego. Syn nie ma dać czegoś - ale ma przyjąć. Ten warunek nazywa się pokorą, on jest istotą nawrócenia - istotą właściwego patrzenia na Boga, stworzenia w swoim sercu właściwego obrazu Boga.
Bardzo mi się podobają słowa, które kiedyś usłyszałam od mojego spowiednika: " Oczywiście miło jest jeśli coś sobie postanowimy i po krótkim wysiłku udaje nam się to zrealizować. Cieszymy sie wtedy i patrzymy na siebie z podziwem - jacy jesteśmy zdolni, jacy dzielni, jacy wytrwali! Ale nie czarujmy się. Szybkie rezultaty, okupione któtkim i niewielkim wysiłkiem mogą dotyczyć tylko rzeczy niewielkich. Tam gdzie idzie o sprawy wielkiej wagi tam nigdy zwycięstwo nie pojawia się ani łatwo, ani od razu. A bycie dobrym, życie w bliskości z Jezusem czyli po prostu swietość realizowana kazdego dnia to - wierz mi - sprawa absolutnie ogromna i wyjątkowa. Potrzeba wiec ogromnej wytrwałości, cierpliwości, stanowczości, uporu i POKORY. Żeby umieć przyjąć porażkę, nie poddać się ani nie zniechęcić tylko kolejny raz (choćby i tysięczny) zmobilizować siły, wyciągnąć wnioski, oprzeć się na Jezusie i zacząć wszystko od nowa.
|
| Wt mar 21, 2006 10:42 |
|
 |
|
Black-White Sheep
Dołączył(a): N paź 09, 2005 13:54 Posty: 226
|
Trzeba zaufać Jezusowi, bo czasem droga uzdrowienia jest bardzo długa... Ale trzeba się zawsze podnosić. Jeśli tylko chcesz się poprawic i czynisz w tym celu jakieś wysiłki i żałujesz swoich słabości, mozesz iść spokojnie do spowiedzi. pozdrawiam!
_________________ "Wszystko mogę w Tym, Który mnie umacnia."
|
| Wt mar 21, 2006 15:52 |
|
 |
|
anek
Dołączył(a): Pn gru 05, 2005 14:02 Posty: 93
|
Black-White Sheep masz rację, że żałuję swoich grzechów i czynię ku temu wysiłki, żeby lepiej, choć odnoszę jak na razie więcej porażek niż zwycięstw.
Zawsze żałuję za grzechy tylko po prostu mimo wysiłków i starań nie zawsze układa mi się w życiu duchowym jakbym tego chciała.
Po prostu za szybko mam ochotę się poddać i muszę nad tym cały czas pracować, choć jest mi trudno... Nie wiem jak długo dam jeszcze radę...
|
| Wt mar 21, 2006 18:09 |
|
 |
|
akacja
Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17 Posty: 1998
|
Też chodzę do spowiedzi i pojawiają się ciągle te same grzechy, wciąż upadam, mam zbyt mało silnej woli, by zrealizować swe postanowienia.
Mimo wszystko warto chodzić do spowiedzi, gdyż gdy zaprzestanie się tej praktyki to słabości jeszcze bardziej rozprzestrzenią się jak chwasty. Częsta spowiedź jest ważna, rachunek sumienia pozwala stanąć w prawdzie o sobie i pozwoli bardziej kontrolować swoje postępowanie, a podjęty wysiłek pracy nad sobą pomaga powoli zwalczać słabości lub nie występują one w tak wielkim wymiarze.
Jeżeli grzech przekształcił się w wadę lub nałóg to dość trudno go zwalczyć, trzeba dotrzeć do źródła i korzenia tego grzechu, być może zmienić styl czy warunki życia. Czerpanie siły z sakramentu pokuty jest wazne w wykorzenieniu wad i słabości, choć może od razu nie widać owoców to spowiedź daje siły do walki z nimi.
|
| So mar 25, 2006 20:37 |
|
 |
|
Black-White Sheep
Dołączył(a): N paź 09, 2005 13:54 Posty: 226
|
Walcz i powiedz o tej słabości właśnie w sakramencie pokuty, powiedz o Twoich problemach, powierz to Panu. Staraj się walczyć małymi kroczkami. Nie wszystko da sie na raz- co nie zmnienia faktu, ze walczę z każdym grzechem, ale zwłaszcza koncentruję się na tym najcieższym, sprawiającym najwięcej problemów, oczywiście nie bagatelizujac innych. I często przystępuj do Komunii świętej, kiedy tylko jesteś na to gotowa, bo "bez Niego nic nie możesz uczynić."
Może poszukaj stałego spowiednika?? Pozdrawiam i wspomnę przed Panem!
_________________ "Wszystko mogę w Tym, Który mnie umacnia."
|
| N mar 26, 2006 9:36 |
|
 |
|
anek
Dołączył(a): Pn gru 05, 2005 14:02 Posty: 93
|
akacja napisał(a): Mimo wszystko warto chodzić do spowiedzi, gdyż gdy zaprzestanie się tej praktyki to słabości jeszcze bardziej rozprzestrzenią się jak chwasty. Częsta spowiedź jest ważna, rachunek sumienia pozwala stanąć w prawdzie o sobie i pozwoli bardziej kontrolować swoje postępowanie, a podjęty wysiłek pracy nad sobą pomaga powoli zwalczać słabości lub nie występują one w tak wielkim wymiarze. Jeżeli grzech przekształcił się w wadę lub nałóg to dość trudno go zwalczyć, trzeba dotrzeć do źródła i korzenia tego grzechu, być może zmienić styl czy warunki życia. Czerpanie siły z sakramentu pokuty jest wazne w wykorzenieniu wad i słabości, choć może od razu nie widać owoców to spowiedź daje siły do walki z nimi. Masz rację, że warto chodzić. Zrozumiałam to podczas środowej spowiedzi, choć wiem, że jak się cały czas upada to ciężko jest powstać, ale myślę, ze warto się podnosić i iść na nowo za Jezuem. Ja się walczę z grzechem nałogowo, ale wierzę w to, ze z Bożą pomocą i trzymając się rad spowiednika jestem w stanie wygrać tą walkę, choć wiem, że nie będzie to łatwe. Zgadzam się z Tobą w 100%, że spowiedź dodaje siły do walki, ja zawsze po spowiedzi jestem pełna optymizmu i radości, mam wtedy bardzo dużo sił do walki. Black-White Sheep napisał(a): Walcz i powiedz o tej słabości właśnie w sakramencie pokuty, powiedz o Twoich problemach, powierz to Panu. Staraj się walczyć małymi kroczkami. Nie wszystko da sie na raz- co nie zmnienia faktu, ze walczę z każdym grzechem, ale zwłaszcza koncentruję się na tym najcieższym, sprawiającym najwięcej problemów, oczywiście nie bagatelizujac innych. I często przystępuj do Komunii świętej, kiedy tylko jesteś na to gotowa, bo "bez Niego nic nie możesz uczynić."
Może poszukaj stałego spowiednika??
Powiedziałam o wszystki mojemu spowiednikowi. Powiem Ci też, że mam swojego stałego spowiednika od jakiś dobrych 6 lat.  Znamy się bardzo dobrze (różnież od strony prywatnej) Bardzo mi on pomaga w mojej walce z grzechem zwłaszcza z tym jednym (nałogowym) i wspiera mnie również swoją modlitwą. Tobie też dziękuję za modlitwę  Bardzo ona dużo dla mnie znaczy i na pewno pomaga w mojej walce. Do Komunii przystępuję jak mogę i jestem w kościel, a jestem dość często praktycznie codziennie i to też mi bardzo pomaga w mojej walce. Dziś jak na razie jest 5 dzień jak wygrywam nad moim grzechem, ale wierzę, że z Bożą pomocą będzie tych dni więcej. W każdym badź razie bardzo się staram i robię wszystko w tym kierunku.
|
| Pn mar 27, 2006 13:21 |
|
 |
|
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
Odpowiadając bezpośrednio na pytanie w temacie - tak. Chodzić, o ile jest ciągle wola i chęć zmiany. Nie jest powiedziane, że człowiek radzi sobie zawsze ze swoimi wadami i słabościami. Ale dopóki chce z nimi walczyć i podejmować ten wysiłek - a więc dopóki można mówić o żalu za grzechy i postanowieniu poprawy, jest po co iść do konfesjonału 
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
| Pn mar 27, 2006 17:34 |
|
 |
|
anek
Dołączył(a): Pn gru 05, 2005 14:02 Posty: 93
|
ToMu - zgadzam się z tym co napisałeś. Ja mam zawsze chęć poprawy. To prawda, że człowiek nie zawsze radzi sobie ze swoimi słabościami. Tak jest w moim przypadku, ale z Bożą pomocą myślę, ze uda mi się wygrać walkę. Bardzo podoba mi się stawierdzenie, że Bogu zależy na moich wysiłkach, a nie sukcesach
Walczę z moją jedną słabością szczególnie i często sobie z nią nie radzę, i ileś razy tak po ludzku mam ochotę się poddać, ale po takim myśleniu nachodzi mnie refleksja, że trzeba zawsze powstawać, choćby i tysięczny raz. Bóg zawsze jest mi w stanie przebaczyć, tylko muszę Go o to poprosić. W końcu kochać to znaczy powstawać. 
|
| Pn mar 27, 2006 18:25 |
|
 |
|
Dynks
Dołączył(a): N mar 12, 2006 17:30 Posty: 74
|
Ja nie chdzę już do spowiedzi od 12 roku życia i nie widze specjalnej różnicy ze spowiedzią czy bez 
_________________ Nie ma nic gorszego niz Jedi, który utracił zdrowe zmysły...
|
| Cz kwi 06, 2006 15:04 |
|
 |
|
Awa
Dołączył(a): Pt sie 05, 2005 12:10 Posty: 1239
|
MOZE NIE MASZ Z CZYM POROWNAC?:)do 12 roku to sie znowu za wiele nie wyspowiadałes.
|
| Cz kwi 06, 2006 18:51 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|