Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So lis 22, 2025 7:35



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 52 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
 Czy mozna stracic uczucie milosci? 
Autor Wiadomość
Post 
jo_tka napisał(a):
Bez względu na to, co powiedziano w którejkolwiek telewizji, w kościele katolickim nie ma ani rozwodów, ani unieważnień małżeństwa. Istnieje coś takiego, jak uznanie małżeństwa za od początku nieważne

Ależ ja włąśnie o tym ciągle piszę. Określenie przez Ciebie wyboldowane jest to pewna formułka stowrzona przez KK, żeby wyjść z twarzą z takiej decyzji i być wporżadku z doktrynami, ale jak pisałem wczesniej intencja jest niezmienna - rozwód (cywilny, a koscielny ślub uznany za nieważny) i w konsekwencji możliwość zawarcia ponownie ślubu w kościele. Czy Ty/kościół to nazwiecie "małżeństwem od początku nieważnym" czy jakkolwiek inaczej nie ma tutaj różnicy, bo dla ludzi liczy się przede wszystkim ponowna możliwość zawarecia ślubu w kosciele, tym razem z inną osobą. I to jest główna motywacja wniosków o unieważnienie małżeństwa. Bo ludzie z nowymi partnerami chcą mieć kościelną ceremonię i tę całą otoczkę i założę się, że jest to główny powód.




pozdrawiam,
michał


Pt mar 24, 2006 18:39
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22
Posty: 1845
Post 
queer, no i zgoda człowieku. Za co się obrażać?! Ale tematem z założenia było wygaśnięcie miłości, o czym w podanym przez jo_tkę linku mowy nie ma. Bo ty, uważam poruszasz tu całkiem inna kwestię, co nie znaczy, że mniej ważną.
Natomiast, co do otoczki, jak piszesz całej ślubnej ceremonii, to na pewno nie jest ona głównym powodem zawierania małżeństw w Kościele. To totalna pomyłka. Bo, dla mnie ważnym było zawarcie ślubów przed Bogiem i nami samymi nawzajem, a nie cała ta otoczka.
Co prawda jest to przyjemne, ale to detal dla pary młodej.

_________________
Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego, jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Mk12,33


So mar 25, 2006 19:20
Zobacz profil
Post 
bobo napisał(a):
Co prawda jest to przyjemne, ale to detal dla pary młodej.

Mów za siebie.
Oczywiście, że tacy jak Ty też są, ale nie zmienia to faktu, że jest całę gro par, którym zależy na ślubie w kościele tylko dlatgo, że jest bardziej widowiskowy i ceremonialny. Myślę, że w dzisiejszym świecie jest coraz więcej takich par (jeśli nei większość). Dla mnie to oczywiste.

Być może Ty jesteś przykładną katoliczką, być może interesujesz się wielce sprawami wiary i kościoła, ale jesłi myślisz, że tacy są te 800mln katolików to się grubo mylisz. To masy, z czego wększość nawet do końca nie wie w co wierzy (wierzą bo taka jest tradycja), nie zna formułek, doktryn, nie zagłbia się i nie bardzo ich to interesuje. Wierzą bo wierzą. Prawdziwych katolików jest garstka. Moja rodzina tez jest katolicka, z czego mało kto chodzi do kościoła (tylko w czasie świat), nie wspominając już o fakcie, że mają gdzieś więksozść z tego co kościół głosi. Traktują kościół jako miejsce (budynek), gdxzie można pokontemplować, ksiadz odprawia ceremonialną mszę i tyle. Nie ma to jednak nic wspólnego z wypłnianiem katolickich norm. Podobnie moi znajomi, pdobnie młodzierz, mają gdzieś więksozść kościelnych nakazów i zakazów, a pomimo tego określaja sie jako "katolicy".

Tak samo jest uważam ze ślubami, tylko garstka naprawdę przeżywa tę ceremonię jako zaprzysieżenie przed bogiem. Dla większości to po prostu wielka feta, ceremonia i zabawa. Takie jest moje zdanie i wcale tego nie potępiam.



pozdrawiam,
michał


N mar 26, 2006 12:12
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 15, 2005 17:06
Posty: 968
Post 
queer napisał(a):
bo dla ludzi liczy się przede wszystkim ponowna możliwość zawarecia ślubu w kosciele, tym razem z inną osobą. I to jest główna motywacja wniosków o unieważnienie małżeństwa.
Ci, którzy fałszują prawdę o zawartym sakramencie (bo np. był ważny), będą się sami z oszustwa tłumaczyć przed Bogiem Ojcem, więc... śpię spokojnie, życząc wszystkim dobrej nocy i życia wiecznego :)

_________________
Nie smuć się zaraz z nieszczęść na świecie, bo nie znasz dobra zamierzonego w wyrokach Bożych, które one niosą z sobą dla wiecznej radości wybranych. (św. Jan od Krzyża)


Wt mar 28, 2006 0:10
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22
Posty: 1845
Post 
qeer, przecież ja mówię za siebie. Nikomu swoich mysli nie wkładam w jego usta.
I ty uwazasz tak, jak uważasz. To, że nie chodzi katolik do kościoła to nie jest wcale stwierdzeniem, że jest niewierzący. On jest niepraktykujący.
A doktryny, formułki, jak piszesz znane są katolikom z Katechizmu. Głębszą ich znajomością zajmują się duchowni. Duchowny to ksiądz, zakonnik itp. a ja lub ty, lub nam podobni to ludzie innyh zawodów. Ja w swoim zawodzie jestem i staram się być perfekcjonistką, ty zapewne też.

Chyba ta dyskusja zbłądziła w iinym kierunku, ale skoro poruszełeś te sprawy...
Członkowie twojej rodziny mają gdzieś większość z tego, co głosi Kościół-tak piszesz. A czy Kościół głosi coś złego: kradzieże, morderstwa, oszustwa?
Głosi tylko dobro.
To coś nie tak z twoją rodziną.

Młodzież-piszesz -ma gdzieś zakazy i nakazy kościelne. To nie wiem, gdzie ty mieszkasz?
Bo u nas młodzież wręcz lgnie na spotkania oazowe, na pielgrzymki, do kościoła, gdzie właśnie, jak piszesz może "pokontemplować".
Ale w tym znaczeniu tego słowa, że rozmawia z Bogiem.

Co do "fetowania" i "zabawy" to nie widziałeś chyba jeszcze biednych par małżeńskich, które po przysiędze złożonej przed Bogiem wracają do domu i są po prostu szczęśliwe. Mówię o młodych parach, z których każda ze stron jest sierotą w wypożyczonym/ej fraku lub sukni ślubnej na 2 godziny za małą kasę.

_________________
Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego, jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Mk12,33


Wt mar 28, 2006 9:56
Zobacz profil
Post 
bobo napisał(a):
Członkowie twojej rodziny mają gdzieś większość z tego, co głosi Kościół-tak piszesz. A czy Kościół głosi coś złego: kradzieże, morderstwa, oszustwa?
Głosi tylko dobro.

KK głosi dobro w aspekcie ogólnie pojmowanego dobra, w bardzo
bobo napisał(a):
pdoobnej definicji jak niemal wszystkie światopoglądy - ogólny zarys ten sam, natomiast kościół też głosi wiele innych rzeczy, co do któych nie jestem w stanie się z tą instytucją zgodzić, a w niektórych aspektach wręcz potępiam postawę kościoła.

bobo napisał(a):
To coś nie tak z twoją rodziną.

Co za bezczelność.
Nie wp.... się do mojej rodziny, ok?
Z moją rodziną wszystko ok, i wcale nie potrzeba do tego respektowania wszystkiego co głosi KK.

bobo napisał(a):
Młodzież-piszesz -ma gdzieś zakazy i nakazy kościelne. To nie wiem, gdzie ty mieszkasz?

Pod moim nikiem jest wyraźnie napisane gdzie mieszkam.

bobo napisał(a):
Bo u nas młodzież wręcz lgnie na spotkania oazowe, na pielgrzymki, do kościoła, gdzie właśnie, jak piszesz może "pokontemplować".
Ale w tym znaczeniu tego słowa, że rozmawia z Bogiem.

A u nas młodzierz chodzi do kościoła w niedzielę, bo rodzice każą. Oczywiście bardziej bogobojni chłopcy i dziewczynki chodzą często tak jak mówisz na te wszystkie kółka, pielgrzymki i inne. Ja nie mam na mysli zagorzałych fanów, tylko raczej ogół.

Być może moje zdanie to kwestia środowiska w jakim się obracam, być może to kwestia takich a nie innych znajomych.

bobo napisał(a):
Co do "fetowania" i "zabawy" to nie widziałeś chyba jeszcze biednych par małżeńskich, które po przysiędze złożonej przed Bogiem wracają do domu i są po prostu szczęśliwe. Mówię o młodych parach, z których każda ze stron jest sierotą w wypożyczonym/ej fraku lub sukni ślubnej na 2 godziny za małą kasę.

No pewnie tacy też się zdażają, jednak ja mówię o tendencji. Co, może zaprzeczysz, że w obecnym świecie ludzie już nieco inaczej traktują śluby niż dawniej? Że bardziej liczy się zabawa, wesele i potańcówa? Że ludzie coraz mniejsze znaczenie przywiązują do aspektu duchowego małżeństwa?




pozdrawiam,
michał


Wt mar 28, 2006 18:21
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22
Posty: 1845
Post 
queer, nie wiem za co potępiasz Kościół, to może pytanie na inny już temat, ale wolno ci mieć taką postawę. Nie mnie oceniać twoje mysli i odczucia.

Twojej rodziny nie chciałam obrazić, a tak się wyrażając miałam na mysli to, że są jakimiś dziwnymi ludźmi-katolikami, którzy nie odczuwają potrzeby respektowania wszystkiego, co głosi KK.

Widzisz, wszyscy z nas katolików musieli by być niewiernymi Tomaszami. A z drugiej strony każdy kto wątpi ten siebie ulepsza. Takie jest moje zdanie. Nie ma człowieka nie błądzącego. Ale właśnie błądząc naprawiamy siebie.

Twoje miejsce zamieszkania wcale mnie nie interesuje, miałam na myśli ścisłe środowisko, w jakim się obracasz, w jakim mieszkasz. A pod nickiem można wypisywać bzdety.

Wydaje mi się, że twój stosunek do światopoglądu głoszonego przez KK bierze się właśnie ze środowiska, w jakim się obracasz. Zalezy też od ludzi, z jakimi obcujesz. Ja absolutnie go nie neguję, jakże bym śmiała!

A, jeśli chodzi o twoje ostatnie zdanie, które uparcie powtarzasz i przy którym trwasz, to mam do tego taki stosunek:
Tacy jak ja i mnie podobni przywiązują znaczenie, duże znaczenie do duchowego aspektu sakramentu małżeństwa (Kropka)

_________________
Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego, jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Mk12,33


Śr mar 29, 2006 10:14
Zobacz profil
Post 
bobo napisał(a):
queer, nie wiem za co potępiasz Kościół, to może pytanie na inny już temat, ale wolno ci mieć taką postawę. Nie mnie oceniać twoje mysli i odczucia.

Cieszę się.

bobo napisał(a):
Twojej rodziny nie chciałam obrazić, a tak się wyrażając miałam na mysli to, że są jakimiś dziwnymi ludźmi-katolikami, którzy nie odczuwają potrzeby respektowania wszystkiego, co głosi KK.

A któa rodzina katolicka dzisiaj ma taką potrzebę, żeby repsektować abslutnie wszystko?

bobo napisał(a):
Widzisz, wszyscy z nas katolików musieli by być niewiernymi Tomaszami. A z drugiej strony każdy kto wątpi ten siebie ulepsza. Takie jest moje zdanie. Nie ma człowieka nie błądzącego. Ale właśnie błądząc naprawiamy siebie.

Alem oja rodizna wierzy w boga. Oni nie są niewierni.

bobo napisał(a):
Twoje miejsce zamieszkania wcale mnie nie interesuje, miałam na myśli ścisłe środowisko, w jakim się obracasz, w jakim mieszkasz. A pod nickiem można wypisywać bzdety.

Hmm sodowisko. Ludzie młodzi po prostu, 20-30 lat :)
Część gejów, część hetero. Większość to studenci, ludzie z liberalnym podejściem do życia. I większośćjest należy dodać wierżaca w boga, ale nie w wydaniu katolickim, pomimo tego, zę określają się tka niektózy z nich jako katolicy włąśnie.

bobo napisał(a):
Wydaje mi się, że twój stosunek do światopoglądu głoszonego przez KK bierze się właśnie ze środowiska, w jakim się obracasz. Zalezy też od ludzi, z jakimi obcujesz. Ja absolutnie go nie neguję, jakże bym śmiała!

Cieszę się, że go nie negujesz :)
I oczywiście, kiedy idę do klubu gejowskiego to wiadomo, że nie spotkam tam raczej ludzi wyznających poglądy kościoła katolickiego. Przecież nie po to idę do takiego klubu, nie po to obracam się w takim a nie innym środowisku, żeby spotykac zagorzałych katolików i się z nimi kłucić na światopoglady. Wiadomo, że jak idę do klubu to po to aby spotkać "swoich", a nie wrogie mi osoby, czy też patrzące z politowaniem na mój styl życia. To chyba oczywiste? Tak samo jak podejrzewam Ty idąc do kosćioła nie spodizewasz sie w nim ujrzeć pary facetów całujących się przed ołtarzem - to na zasadzie analogii.

bobo napisał(a):
A, jeśli chodzi o twoje ostatnie zdanie, które uparcie powtarzasz i przy którym trwasz, to mam do tego taki stosunek:
Tacy jak ja i mnie podobni przywiązują znaczenie, duże znaczenie do duchowego aspektu sakramentu małżeństwa (Kropka)

No spoko, ja jednak nie miałem na myśli jednostek, tylko tendencje ogólną jaka ma miejsce od jakiegoś czasu w kościele.




pozdrawiam,
michał


Śr mar 29, 2006 11:25
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22
Posty: 1845
Post 
queer napisał(a):
I oczywiście, kiedy idę do klubu gejowskiego to wiadomo, że nie spotkam tam raczej ludzi wyznających poglądy kościoła katolickiego. Przecież nie po to idę do takiego klubu, nie po to obracam się w takim a nie innym środowisku, żeby spotykac zagorzałych katolików i się z nimi kłucić na światopoglady. Wiadomo, że jak idę do klubu to po to aby spotkać "swoich", a nie wrogie mi osoby, czy też patrzące z politowaniem na mój styl życia. To chyba oczywiste?


A ja znam geja, który od czasu do czasu chodzi do kościoła. Jest bardzo superowym facetem Ma serce na dłoni i myślę, że takich nie trzeba przekreślać. Błądzi, błądzi, aż się odnajdzie w tej ciemnej dla siebie otchłani życia.

Roza założyła ten wątek, a my jakby coraz bardziej odbiegamy od jego sedna.
I zastanawiam się teraz, czy aby ona nie powątpiewa w uczucie miłości do męża, bo...

Czy to możliwe, żeby człowiek bez zmiany powierzchowności, zmienił się wewnątrz siebie? Niech krzyknę: o jejku! chyba to niemożliwe!

_________________
Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego, jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Mk12,33


Śr mar 29, 2006 14:04
Zobacz profil
Post 
bobo napisał(a):
A ja znam geja, który od czasu do czasu chodzi do kościoła. Jest bardzo superowym facetem Ma serce na dłoni i myślę, że takich nie trzeba przekreślać. Błądzi, błądzi, aż się odnajdzie w tej ciemnej dla siebie otchłani życia.

Oj, ale co to ma do rzeczy?
To tylko przykąłd, że homoseksualizm nie determinuje negatywnie życia, skoro postrzegasz w tym człowieku pzoytwną postawę.
Ja też znam geja, któy chodzi dso koscioła, ba - wielu wuerzących gejów uczęszcza na msze i co z tego? Swego czasu spotykałem się z pewnym chłopakiem (niestety nie wyszło nam razem) który mnie od czasu do czasu ciągał po kościołach, zazwyczaj za dnia i w takie godziny, kiedy nie było prawie wcalel udzi w kościele. Chodził tam, żeby kontemplować, wyciszyć się i rzeczywiście sam swtierdzam, że to dobre miejsce ku temu, aby "odpocząć" od hałasu, zwolnić nieco tempo :)

bobo napisał(a):
Roza założyła ten wątek, a my jakby coraz bardziej odbiegamy od jego sedna.
I zastanawiam się teraz, czy aby ona nie powątpiewa w uczucie miłości do męża, bo...

Czy to możliwe, żeby człowiek bez zmiany powierzchowności, zmienił się wewnątrz siebie? Niech krzyknę: o jejku! chyba to niemożliwe!

Ja jej poradziłem, aby sluchała głosu serca i zrobiła przede wszystkim to, co czuje, żę będzie dla niej najlepsze, ale żeby było to poparte naprawdę solidnymi przemyśleniami i próbami ratowania związku. Tu nie ma żadnej konkretnej recepty.



pozdrawiam,
michał


Śr mar 29, 2006 15:07
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22
Posty: 1845
Post 
Co do twjego ostatniego stwierdzenia (ostatnie zdanie), to przychylam się do tego. Zresztą na nic nie ma jednej wspaniałej recepty, ani na udany związek, ani na wielką szaloną miłość.

Z jaką ironią ty piszesz: "ciągał po kościołach".
Przecież nie musiałeś tam chodzić. Ale kościół to nie tylko miejsce do "odpoczynku" od hałasu, do zwolnienia tempa. Wydaje mi się, że piszesz o wizytach w Domu Bożym nieco ironicznie. Dlaczego?

Takiego wyciszenia możesz zaznać równie w parku, w muzeum, w lesie...

Piszesz, co ma do rzeczy fragment mojej wypowiedzi, jaki zacytowałeś na wstępie ostatniego posta.
W ogóle zjechaliśmy z tematu, a, że ty poruszyłeś temat gejów, ja się ustosunkowałam do twojej wypowiedzi.

A ogólnie jeszcze raz powiem, że ważna jest w przypadku Rozy
geneza tego związku małżeńskiego.

_________________
Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego, jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Mk12,33


Cz mar 30, 2006 7:41
Zobacz profil
Post 
bobo napisał(a):
Z jaką ironią ty piszesz: "ciągał po kościołach".
Przecież nie musiałeś tam chodzić. Ale kościół to nie tylko miejsce do "odpoczynku" od hałasu, do zwolnienia tempa. Wydaje mi się, że piszesz o wizytach w Domu Bożym nieco ironicznie. Dlaczego?

Oj nie. Mi nie zależało na obrażaniu kogokolwiek. Po prostu tak mi się powiedziało. I pewnie, że nie musiałem się godzić, ale co miałem zrobić, odmówić mu? Zwłaszcza, że byliśmy w tamtym czasie w sobie zakochani.
To w ogóle były dla mnie bardzo zabawne i wręcz śmieszne sytuacje z tym kościołem (ale nie obrażaj się, bo nie jest to moim celem, aby kogokolwiek czy cokowleik dyskredytować), bo np idziemy gdzieś, albo rano po jedzonka na śniadanie i wracamy (a ten kościół jest jakieś 200m od jego bloku) a on mi gada, żebyśmy wstąpili na chwilię do kościoła. No to ja właśnie poprzez szacunek dla jego wiary się zgodziłem, bo wiem, ze jakbym odmówił to on by sam nie psozedł. Co mi zależąło, w końcu posiedziałem sobie trochę z nim (on sie modlił ja siedziałem) i tyle. Nawet czasem mu przeszkadzałem w tym modleniu bo co chwile go zagadywałem (i od razu jakie echo na cały kościół :cojest: ), bo mi nudno było tak siedieć w milczeniu i nic nie robić to on sie denerwował, ale mu szybko przechodziło :P

bobo napisał(a):
Takiego wyciszenia możesz zaznać równie w parku, w muzeum, w lesie...

Co Ty. W parku ptaszki śpiewają, natura żyje, wszystko szeleszczy, szumi, a w kościele to cisza jak makiem zasiał, tylko takie echo ciagle bije. Można to porównać do siedzienia w jaskini :)

bobo napisał(a):
A ogólnie jeszcze raz powiem, że ważna jest w przypadku Rozy
geneza tego związku małżeńskiego.

Ja natomiast uważam, że najważniejsze jest co Róża do niego czuje, bo jeśli już go nie kocha, jeśli już go nie pragnie, to jaki jest sens trwania w takim marazmie?




pozdrawiam,
michał[/url]


Cz mar 30, 2006 8:56

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
queer napisał(a):
Ja natomiast uważam, że najważniejsze jest co Róża do niego czuje, bo jeśli już go nie kocha, jeśli już go nie pragnie, to jaki jest sens trwania w takim marazmie?


Nie chodzi o trwanie w marazmie, ale o drogę wyjścia z niego. Jeśli przysięgałeś drugiej osobie miłość do grobowej deski, to należy dołożyć wszelkich starań, aby wyjść z marazmu razem z tą osobą.


Cz mar 30, 2006 11:12
Zobacz profil
Post 
Aha więc rozumiem, że przysięga najważniejsza, tak?
A co jeśli ona go już nie kocha? Co wtedy?
Ma zostać przy nim, bo przysięgała tak?[/url]


Cz mar 30, 2006 11:15

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
queer napisał(a):
Aha więc rozumiem, że przysięga najważniejsza, tak?
A co jeśli ona go już nie kocha? Co wtedy?
Ma zostać przy nim, bo przysięgała tak?


Nie przysięga jest najważniejsza, ale człowiek, któremu przysięgała. Przysięga po prostu zobowiązuje przysięgającego do jej dochowania. Chyba, że wcześniej umówiła się z mężem na "przysięgę dla ceremonii", którą od początku będą uważali za niewiążącą.

I nie chcę tu rozstrzygać, czy Roza ma zostać z mężem czy nie, a jedynie wyrazić swoje zdanie, że wygaśnięcie (uczucia jakim jest zakochanie) nie oznacza końca miłości i nie musi oznaczać marazmu w małżeństwie.


Cz mar 30, 2006 11:30
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 52 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL