Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So sie 23, 2025 15:26



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 131 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 5, 6, 7, 8, 9  Następna strona
 Homoseksualizm a Biblia 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sty 29, 2006 23:32
Posty: 58
Post 
Cytuj:
Ani@ napisał:
To Twoim zdaniem istnieje "zły seks"? Słyszałam o złym dotyku, ale żeby "zły seks"? "Zły seks"? Bo co? Bo pozycja nieodpowiednia, bo się komuś nie podoba jakaś para? Bo homoseksualizm to dzieło Szatana ? Rozumiem, pedofilia zła, zoofilia też, nekrofilia zła. To jest faktycznie złe, ale chyba nie to miałeś na myśli?


Cytuj:
Wracając do "korzeni", Ani@ pytała mnie o to, jaki seks jest dobry. Odebrałem to jako pytanie o moje własne zdanie, a nie o zdanie Kościoła (wówczas pytanie powinno brzmieć według mnie "W takim razie powiedz mi jaki seks jest dobry według (nauki) Kościoła?").


Zdanie kościoła na temat seksu interesuje mnie tylko wtedy, gdy dotyczy homoseksualizmu, bo jeśli chodzi o stosunki heteroseksualne... to to, co kościół ma do powiedzenia na temat seksu na pewno nie wpłynie na moje przyszłe pożycie seksualne.

Pisałam "(...)Twoim zdaniem(...)", więc logiczne jest, że pytałam, co na ten temat sądzi osoba o pseudonimie "SweetChild". Niemniej jednak dziękuję za linki.

_________________
Nie ważne, czy człowiek jest ateistą, czy katolikiem. Nie ważne, czy ktoś jest homo czy hetero. Chrystus nie dzieli ludzi na lepszych i gorszych, wbrew temu, stara się nam wmówić Kościół Katolicki.


Śr lut 01, 2006 18:58
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sty 29, 2006 23:32
Posty: 58
Post 
Cytuj:
Zdanie kościoła na temat seksu interesuje mnie tylko wtedy, gdy dotyczy homoseksualizmu, bo jeśli chodzi o stosunki heteroseksualne... to to, co kościół ma do powiedzenia na temat seksu na pewno nie wpłynie na moje przyszłe pożycie seksualne.

Miałam na myśli rzecz jasna to, ze nie będę się sugerować opinią kościoła, nie powiedziałam, ze jestem lesbijką. Chociaż kto wie... to się okaże w przyszłości.

_________________
Nie ważne, czy człowiek jest ateistą, czy katolikiem. Nie ważne, czy ktoś jest homo czy hetero. Chrystus nie dzieli ludzi na lepszych i gorszych, wbrew temu, stara się nam wmówić Kościół Katolicki.


Śr lut 01, 2006 19:01
Zobacz profil
Post 
Cytuj:
nie powiedziałam, ze jestem lesbijką. Chociaż kto wie... to się okaże w przyszłości.


Dziecko!! O czym ty chcesz gadać? Skoro nawet nie znasz swojej orientacji seksualnej.....Ile ty masz lat? .....12....


Śr lut 01, 2006 21:49
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sty 29, 2006 23:32
Posty: 58
Post 
Nie. 14.

_________________
Nie ważne, czy człowiek jest ateistą, czy katolikiem. Nie ważne, czy ktoś jest homo czy hetero. Chrystus nie dzieli ludzi na lepszych i gorszych, wbrew temu, stara się nam wmówić Kościół Katolicki.


Śr lut 01, 2006 22:26
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sty 29, 2006 23:32
Posty: 58
Post 
Ale wiek nie zawsze idzie w parze z inteligencją człowieka i bagażem wiedzy, jaki posiada.

_________________
Nie ważne, czy człowiek jest ateistą, czy katolikiem. Nie ważne, czy ktoś jest homo czy hetero. Chrystus nie dzieli ludzi na lepszych i gorszych, wbrew temu, stara się nam wmówić Kościół Katolicki.


Śr lut 01, 2006 22:35
Zobacz profil
Post 
Zatem....finito. Koniec rozmów.
Nie jestem od tego by z nieletnim rozmawiac o seksie....PA


Śr lut 01, 2006 22:36
Post 
Cytuj:
Nie jestem od tego by z nieletnim rozmawiac o seksie....PA


Miało byc :
"OBCYM nieletnim"......Bo co innego własne dziecko, a co innego czyjeś.


Śr lut 01, 2006 22:38

Dołączył(a): Wt mar 09, 2004 21:33
Posty: 732
Post 
dwie uwagi do gaya:

1. Gdybyśmy pozwlali na wszystko czego Jezus wprost nie potepił, to bylibyśmy biedni.
2. Zdaje sobie sprawe, że dla homoseksualistów nie do pomyslenia jest istnienie męskiej przyjaźni wolnej od podtekstów erotycznych, ale to jest niestety typowo gejowskie ograniczenie perspektywy, którym nie powinni się kierować w swej intepretacji Biblii.

jedna uwaga do Ani@:

Miość Boga jest w tym potężna, że kocha On ludzi nawet wtedy, gdy nienawidzi ich złych czynów.


Wt lut 07, 2006 10:52
Zobacz profil
Post 
Rozumiem, że Biblia potępia czyny homoseksualne, a więc seks gejowski (analny), a co z seksem oralnym, co z pocałunkami? Czy Biblia coś o tym wspomina? I przede wszystkim, czy Biblia odnosi się jakoś do miłości homoseksualnej? I co z lesbijakmi? Zdaje się, że Biblia o nich nie wspomniała ani jednego słowa.

Zatem wszystko, moi drodzy katolicy, co sobie dopowiadacie o homoseksualizmie na płąszczyźnie religijnej jest tyko i wyłącznie wasza subiektywną (nad)interpretacją tegoż co jest napisane w Biblii, na której sie tak chętnie wzorujecie i słuchacie.

pozdrawiam,
michał


Wt mar 07, 2006 12:00
Post 
MIT:

"Homoseksualizm jest grzechem"

FAKTY:

Kościół katolicki rzeczywiscie potępia homoseksualizm, powołując sie na słowa Biblii. W Starym Testamencie praktyki homoseksualne są dwukrotnie potępione jako "obrzydliwe" (Kpł 18,22; 20,13). Jednak w innych nakazach dotyczących Izraelitów tym samym słowem, tłumaczonym jako "obrzydliwe", określa się także: jedzenie małży, dotykanie skóry martwych świń, noszenie przez kobiety ubrań jednocześnie z wełny i bawełny, przycianie włosów wokół skroni przez mężczyzn, zapalanie ognia podczas sabatu, zblizanie się do ołtarza ludzi z defektami fizycznymi.

W Piśmie Świętym znajdujemy też wiele informacji o karze śmierci, na którą zasługują dzieci przekilnające swoich rodziców, czarodzieje, osoby pracujace podczas sabatu, bluźniercy, osoby, które zniewolą i sprzedadzą członka swojego plemienia jako niewolnika. Z drugiej strony akceptowane jest psoiadanie niewolników, jeśli pochodza z innego narodu, lub sprzedanie własnej córki do niewoli. Większosć praw i zakazów opisanych w Starym Testamencie nie obowiązuje chrześcijan, jednak w swej oficjalnej doktrynie Kościół katolicki uparcie trwa przy tych, które odnoszą sie do homoseksualzimu.





pozdrawiam,
michał[/url]


N kwi 02, 2006 8:13
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Queer - w Biblii nie ma dosłownie napisanych bardzo wielu rzeczy. Nie ma np ani słowa o zakazie zrzucania bomby atomowej na dowolne miasto - mam rozumieć, że jest to czyn dozwolony?

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


N kwi 02, 2006 8:25
Zobacz profil
Post 
jo_tka napisał(a):
Queer - w Biblii nie ma dosłownie napisanych bardzo wielu rzeczy. Nie ma np ani słowa o zakazie zrzucania bomby atomowej na dowolne miasto - mam rozumieć, że jest to czyn dozwolony?

Nie, nie oto mi chodizło. Piszesz o rzeczach, któe są nie napisane w Biblii, a ja pisałem o rzeczach opisanych w Biblii o zakazach i nakazach. Kościół katolicki traktuje je wybiórczo, bo wiele z nich chrześcijan nie obowiązują, co więcej, za wiele z nich ludzie zostaliby w dzisiejszym świecie skazania na kary wiezienia.



pozdrawiam,
michał


N kwi 02, 2006 9:52
Post 
ESEJ O POGODZENIU HOMOSEKSUALIZMU Z WIARĄ W BOGA


O tym, jak w Boga wierzy autor

Jedną z najważniejszych rzeczy w tym eseju (jeśli nie najważniejszą) jest osoba autora, czyli moja osoba, a konkretnie moje podejście do Boga. Bo na pewno inaczej wyglądałby ten esej gdyby pisał go ksiądz, inaczej, gdy ksiądz, który nie wyznaje celibatu, a jeszcze inaczej - gdy ateista. Kim więc jest autor (czyli ja)? Odpowiedź na to istotne pytanie rozpocznę od krótkiego opowiadania: Pewnego razu Marek powiedział do swojego najlepszego przyjaciela Szymona:
- Bardzo cię lubię i doskonale czuję się w twoim towarzystwie. Ale dziwi mnie to, że nigdy się nie zgadzamy w żadnej kwestii.
- Po prostu zawsze, gdy poruszasz jakiś temat, ja przyjmuję postawę przeciwną do twojej, tak, żeby z Tobą polemizować - odparł Szymon.
- Zawsze tak robisz? Nawet, gdy tak naprawdę zgadzasz się z moimi poglądami?
- Tak.
- Dlaczego?
- Bo gdy zaprzeczam temu, w co wierzę - czasem okazuje się, że po tej drugiej stronie jest więcej prawdy. Chociaż czasem okazuje się, że to w co wierzyłem jest niepodważalnie słuszne. Często też jest tak, że było w tym i trochę prawdy i trochę fałszu.
Po co przytoczyłem to opowiadanie? Bo podobnie było z moją wiarą, a dokładniej - tak, jak w trzecim przypadku opisanym przez Szymona.
Wychowałem się w rodzinie rzekomo katolickiej. Piszę "rzekomo", bo tak naprawdę w rodzinie tej kult religijny stał zawsze na bardzo niskim poziomie, a mama tak naprawdę tylko udawała osobę wierzącą, żeby nie mieć problemów z takimi rzeczami, jak ślub, czy chrzest dzieci. Tak naprawdę zaczęła wierzyć dopiero, gdy mój brat zachorował na bardzo ciężką chorobę, a lekarze nie dawali mu zbyt dużych szans na przeżycie. Jedyną dla niej nadzieją była modlitwa, ale jakże to modlić się do Boga, w którego się nie wierzy? Brat przeżył i cieszy się dzisiaj zdrowiem, jakiego niejeden mógłby pozazdrościć. Ale odbiegamy od tematu. Tak czy inaczej - mimo niskiego poziomu własnych praktyk religijnych - rodzice zawsze zachęcali, czy wręcz zmuszali nas do chodzenia do kościoła, na lekcje religii i tym podobne. Wychowywali nas po katolicku, tak jak przysięgali na ślubie. Tak więc od dzieciństwa żyłem w wierze, że Bóg istnieje. Tak mi po prostu powiedziano i nie kwestionowałem tego, bo małe dzieci nie kwestionują rzeczy, które mówią im dorośli, a które nie bardzo mogą sprawdzić, jak np. obecność żołądka w brzuchu dziecka, czy właśnie Boga na sklepieniu niebieskim. Z wiekiem jednak, gdy dowiedziałem się, że wiele rzeczy, które dorośli wciskali w dzieciństwie, można sprawdzić i potwierdzić, postanowiłem zabrać się za ich weryfikację. Żołądek dało się zobaczyć na rysunkach, lub wręcz fotografiach rozciętych zwłok, lub operowanych ludzi. Ale Bóg? Bóg był tylko na rysunkach. I wszyscy o nim mówili. I nic poza tym. Nie można było go dotknąć, powąchać, zasmakować. Ludzie mówili, że Bóg mówi do ludzi, a że rozmową z Bogiem jest modlitwa. Dlaczego więc gdy się tak modliłem i modliłem nie usłyszałem ani razu jak Bóg powiedział do mnie cokolwiek? Podobno Bóg się objawia - dlaczego więc nie objawił się mi, chociaż prosiłem go o to? Nie widziałem Boga, nie słyszałem Boga, nie dotknąłem Boga, jak więc mógł naprawdę istnieć?
Przestałem wierzyć, zostałem ateistą. Zainteresowałem się za to nauką, a szczególnie biologią, która rozwiewała wszelkie wątpliwości dotyczące różnych rzeczy, o których mowa w Biblii, czy wręcz udowadniała, że rzeczy te są nieprawdą. Na przykład: Bóg wcale nie stworzył człowieka, bo człowiek wyewoluował od małpy. Bóg wcale nie stworzył kosmosu, bo powstał on podczas tzw. Big Bang'u.
Żyłem więc jako ateista przez spory okres czasu. Nie przyjąłem bierzmowania.
Do grona nauk, którymi się interesowałem dołączyła psychologia, a po pewnym czasie, w ślad za tą ostatnią - parapsychologia. Ciekawiły mnie rzeczy mistyczne, niewytłumaczalne, irracjonalnie, jak telepatia. Jedno z praw parapsychologii brzmi mniej więcej tak: "jeśli naprawdę silnie w coś wierzysz, to to się spełni". Co więcej - okazało się ono być nie tylko hipotezą, ale zaczęło zyskiwać poparcie w badaniach naukowych, które były dla mnie przecież podstawą pojmowania świata. W tym momencie mój umysł znowu zaczął spekulować nad Bogiem i wiarą, tak jak to poczynił, gdy kiedyś postanowił udowodnić istnienie "wmówionego" Boga. Cóż wymyśliłem? Ano pomyślałem tak. W telewizji mówili, że gdy komputer losował przypadkowo cyfrę spośród jedynki i zera i pewna osoba "prosiła" w myślach komputer, żeby wylosował jedynkę a nie zero, to maszyna w ok. 6 milionach na 10 milionów losowań wybierała właśnie jedynkę. To nie może być przypadek, bo to jest absolutnie sprzeczne z rachunkiem prawdopodobieństwa. Tak więc pojedyncza osoba może mieć niewątpliwy wpływ na zjawiska niematerialne. A skoro jedna osoba może mieć taki wpływ, to co dopiero mówić o milionach, czy miliardach osób? A na świecie przecież tak wiele osób wierzy w jednego boga. W jakiegoś Jahwe, czy w Allacha, czy w innych bogów, ale przecież ogrom ludzkości wierzy w jakiegoś pojedynczego boga. A skoro już pojedyncza osoba może mieć wpływ na to w co wierzy, to gdy w tego Boga wierzyły całe masy, to na pewno ich wiara nie poszła w pustkę. Na pewno z głębokiej wiary tych osób powstała jakaś istota, która w dużej mierze jest właśnie taka, w jaką wierzą - jest wszechobecna i ma wgląd na wszystko co dzieje się na świecie. To był kolejny etap w ewolucji mojej wiary. W zarysie wyglądała ona tak: świat powstał podczas Big Bangu, potem powstało życie (samo z siebie), potem człowiek, człowiek zaczął wierzyć w siłę wyższą i przez tę wiarę ową siłę wyższą stworzył. Potem nie było to już tak skomplikowane. Nauczyłem się odnajdywać szczęście w życiu. Proces jakim się to odbywało był jednak dość złożony i jest tematem na inny esej, dlatego ograniczę się do opisania roli Boga w odnajdywaniu tego szczęścia. Wierzyłem w siłę wyższą - siłę stworzoną przez ludzi, i czuwającą nad nimi, bo w taką właśnie wierzyli. Skoro czuwała nad wszystkimi - to na pewno również nade mną. Nazywałem ją wtedy Nadświadomością, lub Opatrznością. W miarę jak poznawałem różne ciekawe osoby wierzące w Boga bardzo głęboko, aczkolwiek w bardzo rozmaity sposób - uczyłem się od nich, że wszystko co się dzieje w naszym życiu ma jakiś cel i jest precyzyjnie przez ową siłę wyższą zaplanowane. Nie wiedziałem, czy to prawda, dopóki nie zacząłem zastanawiać się nad swoim życiem, odtwarzać je i analizować. Zauważyłem wtedy, że faktycznie - wiele ważnych zdarzeń w moim życiu wydawało się być wręcz zaplanowanymi. Wszystko było precyzyjnie ułożone tak, żebym mógł dzisiaj znajdować się na poziomie emocjonalnym, na jakim się znajduję. Gdyby chociaż jedno z tych wydarzeń nie zdarzyło się, zdarzyłoby się w inny sposób, lub w innym czasie - cały "plan" wziąłby w łeb. Wtedy mniej więcej przestałem wahać się przed nazwaniem Nadwiadomości - Bogiem. Wtedy zacząłem czuć, że Bóg jest naprawdę i że mówi do mnie, że wystarczy go słuchać. Nie objawia mi się w postaci jakichś świateł, czy innych bajerów, nie słyszę jakichś dziwnych głosów. Bóg zaczął mówić do mnie poprzez ludzi i przez naturę. A właściwie nie zaczął mówić, a jedynie ja zacząłem słuchać - Bóg mówił cały czas. Potrzeba było tylko trochę wrażliwości na jego słowa.
Tak więc moja dzisiejsza, niewzruszona wiara w Boga wyrosła po części dzięki temu, że zaprzeczyłem wszystkiemu, że przestałem w Niego wierzyć.
Gdzie przez ten cały czas była w moim życiu Biblia? Na pewno jako ateista ją odrzuciłem i zignorowałem. W miarę jak coraz uważniej słuchałem Boga - Biblia stawała mi się coraz bliższa, ale nie mogę powiedzieć nawet dzisiaj, że jest moją księgą świętą. Jest w niej wiele mądrości, wiele prawdy, którą zrozumiałem dopiero, gdy odrzuciłem to wszystko i miałem możliwość spojrzenia na to z dystansu. Wiem i rozumiem teraz, że Bóg jest wszędzie, że wszystko widzi i wie. Wiem i rozumiem, że Bóg jest w każdym człowieku i że krzywdzenie drugiego człowieka w większej perspektywie nie jest krzywdzeniem jednostki, ale ogółu. Ale w Biblii jest też wiele - mówiąc bez ogródek - śmieci. Wiele jest też kwestii, które dopiero zinterpretowane przez współczesny kościół zostały uznane za grzech. Dlaczego mam czelność nazywać niektóre słowa w Biblii śmieciami?

Zaraz postaram się to udowodnić.
O tym, co w Biblii, lub poza nią, jest uznawane za grzech i dlaczego. Bóg natchnął ludzi do spisania słowa Bożego. Jednak skąd mamy pewność, że wszystko co napisane jest w Piśmie Świętym jest naprawdę głosem Boga? Skąd pewność, że ludzie nie dodali tam od siebie tego i owego? Jaki jest na to dowód? Dowodów, mówiąc krótko - nie ma. Co więcej, przy lekturze ostatnich słów Apokalipsy natknąłem się na słowa, które dały mi do myślenia na temat wiarygodności zapisanych słów: "jeśliby ktoś do nich cokolwiek dołożył, Bóg mu dołoży plag zapisanych w tej księdze. A jeśliby ktoś odjął co ze słów księgi tego proroctwa, to Bóg mu odejmie dział w drzewie życia i w Mieście Świętym" (Ap 22, 18b-19a). Robi to na mnie wrażenie zabezpieczania się piszącego te słowa przez tym, żeby ktokolwiek mógł je zinterpretować zbyt swobodnie. Podobnie kościół nauczył traktować nas resztę Biblii - są to słowa święte, których nie wolno poważać. Ale jaki jest dowód na to, że do tych słów naprawdę nikt nie dodał nic od siebie?
W przypowieści o Onanie - Onan ginie za popełnienie grzechu. Grzechem tym jest stosunek przerywany i "wylewanie" nasienia na ziemię. Kościół jednak uznał to za masturbację (stąd nawet inna jej nazwa - onanizm) i zakwalifikował jako grzech. Tymczasem w Biblii nie ma słowa o masturbacji. To kościół poddał te słowa własnej interpretacji i ogłosił prawa Boże według własnych upodobań. Dlaczego? Nie wiem; jedyne co przychodzi mi do głowy to "my musimy żyć w celibacie, to niech zwykli śmiertelnicy nie ważą się odczuwać zbyt wiele przyjemności", bo przecież onanizm jest rozkoszą, którą można uprawiać samodzielnie. Oczywiście kościół ma swoje usprawiedliwienie dla uznania onanizmu za grzech - "zbyt wczesne zainteresowanie sprawami seksu, zbyt częste praktykowanie doznań seksualnych wypacza osobowość, sprawia, że człowiek zaczyna myśleć jedynie o seksie". Co więcej - są księża, którzy znajdują poparcie dla swoich poglądów w naukach takich jak psychologia i seksuologia. Istnieje mianowicie prawo zwane prawem pierwszych połączeń. Oto co ksiądz, którego wykładu na jednej z lekcji katechezy słuchałem, mówił na temat onanizmu i jego szkodliwości. Prawo pierwszych połączeń jest w miarę proste. Polega to na przykład na tym, że jeżeli dziecku, które jest bardzo głodne, podamy do jedzenia coś na przykład ciepłego i słodkiego, to dziecko to do końca życie będzie preferować jedzenie ciepłe i słodkie. Podobnie jest z bardzo wrażliwą strefą naszego życia - seksualnością. Jeżeli młody chłopak onanizuje się - jest to dla niego pierwsza rozkosz seksualna jakiej doznaje w życiu. Pierwsza - a zatem najlepsza, najwyższa; taka, do jakiej osiągnięcia będzie dążył w życiu dorosłym. Potem chłopcy tacy, gdy stają się mężami, żyją w związku nieszczęśliwym. Chodzą na wizyty do seksuologa i mówią "panie doktorze, mam problem - uprawiam seks z żoną, szczytuję, a potem idę się onanizować".<<
Cóż można o tym powiedzieć? Na pewno trochę prawdy w tym jest. Ale przedstawię teraz dowody świadczące przeciwko tej teorii. Po pierwsze ksiądz-wykładowca zapomniał (chyba celowo) wspomnieć o tym, że psycholodzy i seksuolodzy uważają zjawisko onanizmu za normalne, zdrowe, a niektórzy wręcz za pożądane. Dlaczego? Bo chłopiec nie "wyżywający" się seksualnie za młodu, może stać się potem sfrustrowanym seksualnym maniakiem. Możliwe, że nie będzie umiał poruszać się w sferze seksualnej. Inną bardzo ważną daną są procenty statystyczne - wg badań onanizuje się 95% chłopców, jeśli nie więcej. Czy jednak do seksuologa przychodzi 95% mężczyzn z wyżej wymienionym problemem? Czy może to właśnie te 5% procent przychodzi po poradę do lekarza? "Jeśli się znajdzie wśród ciebie człowiek nieczysty z powodu zmazy nocnej, wyjdzie z obozu i do obozu twego nie wróci. Pod wieczór wymyje się, a o zachodzie słońca może wrócić do obozu." (Pwt 23, 11-12)
Oto Biblia nakazuje pokutę człowiekowi, który doświadczył zmazy nocnej. To już jest bezpośredni dowód na "śmieciowatość" słów zawartych w samej Biblii, a nie ich interpretacji. Tu przydaje się znajomość biologii. O ile wiele grzechów ma bezpośredni związek z wolą człowieka (kradzież, bluźnierstwo itd.) o tyle zmazy nocne są zjawiskiem zupełnie niezależnym od woli człowieka, tak, jak zwężanie się źrenic pod wpływem światła. Czy Bóg mógłby uznać za grzech rzeczy od człowieka niezależne? Przecież to Bóg stworzył człowieka takim, jakim jest. To Bóg tak go zaprogramował, że przy braku bodźców zaspokajających seksualność chłopca świadomie - pojawia się polucja. To Bóg stworzył człowieka - tak mówi Biblia. Wprawdzie udowodniono, że to miliardy lat kształtowania się wszechświata i ewolucja stworzyły człowieka i że nie ma to dosłownego związku z tym co jest napisane w biblijnej kosmogonii, ale jest na to proste wytłumaczenie - kosmogonia jest symboliczna. 7 dni niekoniecznie oznacza 7 dni, ale np. 7 miliardów lat, a w każdym z tych miliardów powoli urzeczywistniało się to wszystko o czym mowa w księdze rodzaju. No więc wg Biblii to Bóg stworzył człowieka, a kosmogonia nie zgadza się z faktami naukowymi, bo ma wymowę symboliczną. A skoro człowiek jest dziełem Boga, to zapytuję jeszcze raz: jak w Biblii może być zapis o grzeszności zjawiska zaprogramowanego przez Boga? I zapytam jeszcze raz, skąd pewność, że to sam Bóg natchnął człowieka do napisania o grzeszności zmaz nocnych? Co w sprawach seksualności Biblia uznaje za grzech? Zoofilię, zmazy nocne, homoseksualizm (którym szczegółowo zajmę się za moment), a w interpretacji odpowiednich, i jakże kompetentnych do interpretowania Biblii osób - również onanizm. Owe osoby za grzech uznały również antykoncepcję, chociaż nigdy nie słyszałem, aby jakikolwiek fragment Biblii o antykoncepcji traktował. Co wspólnego mogą mieć ze sobą te wszystkie "występki"? Według własnych przemyśleń spostrzegłem, że jest to marnowanie materiału rozrodczego, który mężczyzna dostał od Boga - zoofilia, zmazy, homoseksualizm, onanizm, antykoncepcja - wszystko to kończy się wytryskiem, który nie doprowadzi do spłodzenia nowego życia, a przecież po to właśnie mężczyźni dostali od Boga spermę, aby mogli nią spładzać nowe życie. Uznanie marnowania nasienia za grzech wydaje się mieć nawet swoje poparcie w Biblii - w końcu przypowieść o Onanie mówi tak naprawdę nie o masturbacji, a o "wylewaniu nasienia na ziemię", czyli jego marnotrawstwie, za które Onan został ukarany śmiercią. Zastanówmy się jednak, czy można uznać marnowanie nasienia za grzech i równocześnie żyć bez grzechu.
Chłopiec, który wchodzi w okres dojrzewania zaczyna produkować nasienie - tak go stworzył Bóg i nic na to nie może poradzić. Również Bóg zaprogramował w nim wydzielanie dość wstrząsowych dawek testosteronu podnoszących popęd płciowy i ochotę na zaspokojenie tego popędu. Cóż biedny chłopiec może zrobić? Zaspokoić się sam nie może, bo to rzekomo grzech. Spłodzić dziecka - nie może (tzn. biologicznie rzecz biorąc w pewnym momencie jego życia w wydzielinie zaczynają pojawiać się sprawne plemniki, czyli dziecko spłodzić może, ale jest to wysoce niewskazane). Taki organizm - podniecony przez ciągle płynący w żyłach testosteron, niezaspokojony na naturalnej drodze "zużytkowania" nasienia - jest biologicznie zaprogramowany, aby jednak ten nadmiar nasienia z organizmu wydalić. I co się dzieje - pojawia się pierwsza zmaza nocna - czyli grzech. Jak więc młody mężczyzna biologicznie zdrowy, stworzony przez Boga, tak jak jest stworzony, może nie popełnić grzechu zmarnowania nasienia? Albo onanizm, albo zrobienie dziecka, albo mimowolna polucja - grzech tak czy inaczej. Czy to możliwe, aby Bóg stworzył człowiekowi takie prawa i zasady, według których niemożliwe byłoby niepopełnienie grzechu? I znowu nasuwa się pytanie: a skąd pewność, że to naprawdę sam Bóg kazał zapisać w Biblii takie właśnie słowa? Skąd pewność, że jakiś człowiek nie dorzucił czegoś od siebie?
Rozważając temat marnowania materiału rozrodczego przez mężczyznę nie sposób nie zapytać przy tym "a co z materiałem rozrodczym kobiety?". Oto zapytuję. W końcu każda miesiączka jest marnowaniem komórki jajowej, która potencjalnie mogła być zapłodniona. Według tego kryterium każda kobieta, która doprowadziłaby do zmarnowania tejże komórki, tzn. każda miesiączkująca - popełnia grzech. Dlaczego więc nie ma o tym mowy w Biblii?

Polemika autora z tym, co o homoseksualizmie pisze Biblia Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak obcuje się z kobietą. To jest obrzydliwość!" (Kpł 18,22) "Ktokolwiek obcuje z mężczyzną, tak jak obcuje się z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli." (Kpł 20, 13) "Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego." (1 Kor 6,9-10) Widzimy tu, jak Biblia potępia homoseksualizm, bez żadnego sprecyzowanego powodu. Czyż można uznać obrzydliwość za kryterium oceny czyjegoś zachowania? W kulturze europejskiej "bekanie" jest czynem uznawanym właśnie za obrzydliwy. Natomiast w kulturze dalekowschodniej osoba, która nie zmusi się do tego, aby jej się po posiłku odbiło, wyrazi w ten sposób brak szacunku do gospodyni, natomiast osoba, która "beknie" - ukaże tym swój szacunek i podziw dla przyrządzającej posiłek. Oto przykład tego, jak rzeczy obrzydliwe są bardzo względne i dowód na to, że nie można bezwzględnie i ostatecznie zaklasyfikować zachowań ludzkich na obrzydliwe i nieobrzydliwe. Dlaczego jednym seks dwóch mężczyzn wydaje się obrzydliwy a innym nie? Można odpowiedzieć, że nie wydaje się obrzydliwy tylko gejom, a już sama ich orientacja jest grzechem, także wszystko co z nią związane jest również grzechem. No więc zapytam, a co z mężczyzną, któremu seks dwóch facetów wydaje się obrzydliwy, a dwóch kobiet - piękny, czy wręcz podniecający? I dlaczego nie jest w Biblii napisane "nie będziesz obcować z drugą kobietą, to jest obrzydliwość"? Może dlatego, że Biblię spisywali mężczyźni, których matka natura (poza gejami) biologicznie zaprogramowała na podniecanie się na widok kobiety, a tym bardziej dwóch kobiet, a gdy do tego jeszcze uprawiają seks...! Widzimy tu więc względność i stronniczość Biblii wobec tego co obrzydliwe i wobec zjawiska homoseksualizmu wśród mężczyzn i wśród kobiet.
Jeśli chodzi o ostatni cytat (1 Kor 6,9-10) - umieszcza on homoseksualizm (ale tylko męski) wśród innych grzechów, takich, jak kradzież, czy pijaństwo. Jednak czy złodziej nie ma przed sobą możliwości wyboru: "ukraść, czy nie ukraść?", czy pijak, zanim wpadnie w głęboki alkoholizm, nie może kontrolować swojego pijaństwa? A czy gej staje w swoim życiu przed wyborem: "dziewczynki, czy chłopcy"? Odpowiedź zna każdy gej - brzmi ona "nie staje". Nie wybieramy swojej orientacji. Ona jest taka, jaka jest. Wielu z nas chodzi do psychologów, do psychiatrów, do seksuologów, czy (na własne nieszczęście) do księży. I co? Czasem udaje się przekonać siebie samego, że kobiety jednak są piękne i podniecające, a homoseksualizm jest zły. Czasem wmawiamy to sobie nawet bez chodzenia do wszystkich wyżej wymienionych lekarzy duszy. A potem wyrastamy na sfrustrowanych heteryków, którzy żenią się, robią dziecko (jedno lub więcej) i żyją w wiecznym fałszu przed sobą, żoną, dziećmi i całym światem. Doskonałe studium takiego właśnie przypadku przedstawił film "American Beauty". Większość z nas jednak odkrywa, że nie mogą przekonać siebie, że nie mogą wmówić sobie, że kobiety są lepszy od mężczyzn. Zaczynamy rozumieć, że jedyną rzeczą, jaką można zrobić, jest zaakceptowanie swojej "inności", polubienie jej i odkrycie, że nawet z tą "wadą" osobowości - można żyć pięknie.
Pojawiają się pytania w stylu "co z Biblią"? Ale ja zadam ważniejsze pytanie: "co z Bogiem?" Odpowiedź jest prosta: to Bóg, sam Bóg, takim mnie stworzył. Sam Bóg stwierdził, że muszę nauczyć się szukać szczęścia poza typowym schematem "dom, żona, dzieci". Bycie gejem pozwoliło mi zrozumieć dosyć prostą zasadę: to, co nie jest złe - jest dobre. Mowa tu o różnych rzeczach, od tych uznanych powszechnie za dobre, do tych uznanych przez ogół za złe. Bowiem komu w praktyce szkodzę tym, że jestem gejem, tym, że kocham się z mężczyzną? Zoofilia - to robienie krzywdy zwierzętom, pedofilia - dzieciom. Ale homoseksualizm? To nie wyrządzanie szkody jakiemukolwiek człowiekowi, ale odnoszenie satysfakcji w sposób inny niż u ludzi "przeciętnych". Komu tak naprawdę wyrządzam krzywdę podczas popełniania tej "obrzydliwości"? Kogo tym ranię? Co złego w ten sposób robię? Nic. Nie jest to nic złego - a więc jest dobre.
Bóg dał mi wspaniałego przyjaciela, którego znam już z górą od trzech lat. Niedawno powiedziałem mu o sobie. Ale on dalej mnie kocha. Dla niego to nie ma znaczenia. Przecież jestem ciągle tym samym człowiekiem, którym byłem przedtem. On też rozumie tę prostą zasadę, że to co nie jest złe - jest dobre. Można tu postawić pytanie "ale w jakich kategoriach rozpatrywać, co jest dobre, a co złe?" Żeby na nie odpowiedzieć, trzeba najpierw rozpatrzyć, dlaczego uznajemy niektóre rzeczy za złe. Weźmy "na warsztat" czynność prostą - pokazanie języka. Pokazując komuś język wyrażamy swoją pogardę w jego stronę. Ale dlaczego on to odbiera jako pogardę? Czyżby matka natura zaprogramowała nas tak, że widząc czyjś język czujemy się przez niego pogardzani? Czy pokazując język małemu dziecku (które nie wie co oznacza wytknięty język), narażamy je na poczucie niskiej wartości? Tak naprawdę, to gdy pokażemy temu dzieciakowi, który jeszcze niewiele wie o świecie, to on postąpi tak samo, a gdy się do tego uśmiechniemy - uzna to za gest sympatii. Jest to prosty przykład tego, jak społeczeństwo uczy nas swoich stworzonych wartości, uczy nas tego co dobre, a co złe. Stworzyliśmy kulturę, taką a nie inną (ale trzeba tu zaznaczyć, że "nie inną" tylko w określonym rejonie geograficznym, bo na dalekim wschodzie wytknięcie języka uznawane jest za wyraz zawstydzenia i zażenowania), kochamy ją, bo jest naszym duchowym "dzieckiem", pielęgnujemy i przekazujemy z pokolenia na pokolenie. Jednym z czynników kulturotwórczych jest właśnie Biblia i bezkrytyczne wierzenie w to co mówi, chociaż wybiórcze. Nie wydaje mi się, aby niektórzy dewoci czuli taką samą odrazę i obrzydzenie do złodziei, co do homoseksualistów, a przecież i tych i tych Biblia stawia na równi.
Tych, którzy nie przestrzegają kultury (a w tym Biblii) - potępiamy. Gdybym na przykład przyszedł na maturę w golfie i bojówkach zamiast garnituru - co by się stało? Moi profesorowie i profesorki uznałyby to za obrazę ich osoby. Dlaczego? Bo taka jest zasada, że na maturę, żeby wyrazić egzaminatorom szacunek, trzeba przyjść w garniturze. Skąd ta zasada? Znikąd. Tak jest i koniec. Ale zapytam, czy naprawdę nie szanuję osoby, przed którą staję w zwykłym golfie? Czy dziecko, któremu nikt nigdy nie powiedziałby co to garnitur, które nigdy na oczy nie widziałoby marynarki, i które przyszłoby na egzamin w zwykłym ubraniu - wyrażałoby bezwzględnie swój brak szacunku do profesorów?
Widzimy więc, że pojmowanie dobra i zła kształtuje się w człowieku nie w sposób naturalny, ale jest wpajane z zewnątrz, przez dorosłych, którzy sami byli kiedyś dziećmi i którym wpojono to samo. Odpowiedź na postawione na początku poprzedniego akapitu pytanie jest następująca: dobre jest to, co nie jest złe dla człowieka nieskażonego cywilizacją ani kulturą - dla małego dziecka. Czy dziecko (mówię oczywiście o wspomnianym nieskażonym dziecku) widzące całującą się parę hetero- i homoseksualną mogłoby wskazać, która z nich jest uosobieniem zła?

Podsumowanie
Kto może udowodnić, że każde słowo w Biblii naprawdę pochodzi od Boga? Dlaczego kościół po swojemu interpretuje przypowieść o Onanie i dlaczego własnowolnie dorzucił antykoncepcję do listy grzechów? Komu wyrządzam krzywdę będąc homoseksualistą i znajdując satysfakcję w obcowaniu z mężczyzną? Czy jest to złe? Homoseksualisto! Człowieku! Bracie!
Bóg stworzył Cię takim właśnie, jakim jesteś i takiego Cię kocha. Tak mówi nawet Biblia. Potępia Cię kościół, który bardzo swobodnie interpretuje to co mówi Biblia. To Bóg Cię stworzył, nie kościół, to Bogu masz służyć, nie kościołowi. Nie czyń zła. To wystarczy, to już jest dobro. Nie zabijaj w sobie tego, co kochasz i tego, jak kochasz, nie odwracaj się od tego. W tym właśnie możesz mieć szansę znaleźć Boga. Tak jak ja znalazłem w muzyce, czy w moim przyjacielu - mężczyźnie, którego kocham nad życie i który tak wiele mnie nauczył o prostocie dobra i zła.

Od Redakcji (gaypl.pl - przyp queer): Autorem powyższego tekstu jest nasz kolega z kanału #gaypl - Mozart.


So kwi 08, 2006 9:49
Post 
źródło>>
http://www.gaypl.pl/teksty/teksty.phtml?nazwa=Esej%20o


So kwi 08, 2006 9:50

Dołączył(a): Pt mar 24, 2006 18:23
Posty: 11
Post 
Człowiek zawsze stara się usprawiedliwić swój grzech lub go wybielić.
Grzech jednak pozostaje grzechem. Większość wyznań chrześcijańskich uznaje homoseksualizm, a raczej sam akt za grzech. I wątpliwe argumenty homoseksualistów tego nie zmienią.


N kwi 09, 2006 21:48
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 131 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 5, 6, 7, 8, 9  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL