| Autor |
Wiadomość |
|
-tojhs-
Dołączył(a): Wt mar 14, 2006 21:55 Posty: 59
|
 Zdrada w związku...
Chciałbym się z Wami podzielić tym co mnie spotkało. Jestem z dziewczyna juz przeszło 4 lata, nie jesteśmy narzeczeństwem, ale chcemy sie pobrać, chociaż w naszym związku różnie bywa - czasem jest pięknie, czasem się strasznie kłócimy. Zdarzają się nam chwile poważnego zwątpienia, czy nasz związek ma sens, czy nie lepiej go zakończyć. Jednak jesteśmy do siebie bardzo przywiązani, kochamy się, choć często tą miłość coś zakłóca. Ale jesteśmy razem i myślę, że nie możemy żyć bez siebie.. będziemy razem.
Na studiach poznałem inną dziewczynę, która jest dla mnie tylko koleżanką. Lubie ją, rozmawiamy (głównie przez Internet), żartujemy, trochę flirtujemy (tj. wtedy, gdy w moim związku nie dzieje się dobrze). Nasze rozmowy były coraz odważniejsze (nie ja to inicjowałem, ale też nie hamowałem, lubiłem te rozmowy).
Osatnio coś się zdarzyło. Rozmawialiśmy i wyszło, że: jest sama w domu przez kilka dni, ma likier i chęć żebym ją odwiedził (nigdy u niej nie byłem). Zrozumiałem, że ona chce się ze mną przespać i napisała mi to niemal wprost. Wiedziałem, czułem to, że ona mówi poważnie. Wiedziałem, że jak pójde do niej to będzie chciała mnie uwieść. Miałem świadomość tego, że gdy pójde, to mogę jej ulec. I w trakcie rozmowy zastanawiałem się, czy iść czy nie, wahałem się, naprawdę byłem niezdecydowany, byłem w kropce. Nie wiedziałem co postanowie.. wiedziałem tylko, że jak pójde to "to" się stanie.. to zdradze swoją dziewczynę. A mimo to.. A mimo to zostałem, nie poszedłem. Jestem tutaj (to wszystko działo się chwilę temu) i mam pewność, że zrobiłem dobrze. Jestem szczęśliwy i dumny i czuje pragnienie podzielenia się tym z Wami.
A zdrada.. z całą pewnością jest to największa krzywda, którą można zrobić ukochanej osobie. Dlaczego sie wahałem? Sam nie wiem, może dlatego, że moj związek nie jest idealny, tak jak bym chciał. Może dlatego, że mężczyzna jest słaby, a kobieta potrafi prowokować. Dlaczego zostałem? .. Bo nie mogłem inaczej:).. Bo kocham moją dziewczynę.. Bo "widziałem" jej łzy.
Napisałem to w nadzieji, że kiedyś komuś tym postem mogę pomóc, komuś kto będzie szukał jakiegoś usprawiedliwienia zdrady zauroczeniem lub stanem nietrzeźwości. Nie ma żadnego usprawiedliwienia.
Macie jakieś przemyślenia/doświadczenia dotyczące zdrady? Jeśli tak to piszcie trochę:).
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę, Ty tylko mnie poprowadź Panie mój." - a to jest najpiękniejsza piosenka w naszym Układzie Słonecznym:). Ktoś się (nie)zgadza :>  ??
_________________ Ty tylko mnie poprowadź
Tobie powierzam mą drogę
Ty tylko mnie poprowadź
Panie mój
|
| Cz mar 30, 2006 21:46 |
|
|
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
*
Poprowadź jak jego prowadzisz
Przez drogi najprostsze z możliwych
I pokaż mi jedną
Tę jedną z nich
A kiedy już głos twój usłyszę
I karmić się będę nim co dzień
Miej w sobie tę ufność
Nie lękaj się
*
Tojhs, gratuluje pracy nad soba i nie tylko......
|
| Cz mar 30, 2006 23:45 |
|
 |
|
-tojhs-
Dołączył(a): Wt mar 14, 2006 21:55 Posty: 59
|
Lucynka dziękuję  .
A jeśli chodzi o tą piosenkę;). Może masz jakąś legalną wersję mp3 :] 
_________________ Ty tylko mnie poprowadź
Tobie powierzam mą drogę
Ty tylko mnie poprowadź
Panie mój
|
| Cz mar 30, 2006 23:52 |
|
|
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
-tojhs-, pięknie postąpiłeś 
|
| N kwi 16, 2006 21:02 |
|
 |
|
Julia
Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24 Posty: 3075
|
hmmm.... powiem tak, to co zrobiles bylo mysle potwierdzeniem tego co jest dla ciebie wazne. wazna jest dla ciebie twoja dziewczyna, pomimo pokusy pokonales ja, chociaz wierze, ze nie bylo latwo (zwlaszcza jesli byl kryzys w zwiazku).
Jesli sa zdrady w zwiazku, przed slubem i byly one lekarstwem na kryzysy, istnieje ryzyko, ze po slubie bedzie podobnie.
moja taka refleksja na temat zdrady, zawsze o zdradzie sie mowi, jesli dojdzie do zblizenia, krotko mowiac, ona z nim sie przespi, ale to nie bedzie jej facet, czy to jego kobieta. Wtedy wszyscy mowia o zdradzie i wielkie halo. Ale zdrada jest tez obdarzanie uczuciem inna osobe ktora nie jest zona czy mezem, takim uczuciem ktorym powinno sie obdarzac tylko malzonka, ta jedna jedyna osobę.
_________________ Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
|
| N kwi 16, 2006 23:32 |
|
|
|
 |
|
Videq
Dołączył(a): N kwi 09, 2006 9:55 Posty: 77
|
Wiecie, co kiedyś słyszałem? Może to ściema, ale chodzi o sens zdania.
Pytanie skierowane do dziewczyny, która chce zacząć współżycie ze swoim chłopakiem:
- "Chcesz być pier***na, czy kochana?"
Bezpośrednie i ostre, ale jakże wymowne.
_________________ "A wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy."
|
| Pn kwi 17, 2006 16:21 |
|
 |
|
Leniobec
Dołączył(a): Pt mar 31, 2006 7:55 Posty: 25
|
-tojhs- a teraz ja podzielę się swoim doświadczeniem o zdradzie.
Poznałem się z cudowną skromną dziewczyną kilka lat temu, mieliśmy wspaniałe chwile. Jednak nasza młodość skłaniała nas ku pokusom, zaczęliśmy zabawę naszymi ciałami, początkowo było to miłe ale potem usychało i stało się codziennością, pustką. Nasza miłość zaczęła usychać podupadliśmy na wierze nie wiedziałem co się dzieje. Pojawiła się pewna dziewczyna, w szkole młoda całkiem ładna. Ta sama sytuacja jak u Ciebie. Tyle że ja poszedłem do jej domu, świadomie popełniłem błąd. Po wszystkim poczułem coś... strasznego! Uświadomiłem sobie, że skrzywdziłem najcudowniejszy kwiat w moim życiu! Spanikowałem i wyszedłem. Starałem się wszystko ukryć, ale Bóg w bardzo krótkim czasie wszystko jej wyjawił. Próbowała odejść, ale jej miłość do mnie dała mi "szansę" aby to naprawić. Byliśmy ze sobą jeszcze 5 lat, nasz miłość odradzała się i usychała, bo ciągle budowaliśmy dom na piasku nie na litej skale. Odeszła. Po 7,5 roku bycia razem stwierdziła że jesteśmy różni. Zapytałem Ją. "Błagam powiedz kiedy, w którym momencie życia zgubiłem Cię...?" Odpowiedziała. "To ciągnęło się od dawna. Od czasu kiedy mnie zdradziłeś..." Potem myślałem nad tymi słowami. Wiem że walczyła sama z sobą, kochała mnie bardzo nawet po zdradzie, ale kiedy przychodziły jej słabe chwile, nie było już w niej myśli, ten człowiek jest tym jedynym, nigdy mnie nie skrzywdził. Przez 5 lat w chwilach zwątpienia tliła się w niej myśl że ją zraniłem, że odrzuciłem jej miłość. Ona nigdy mnie nie zdradziła! Owszem, miałem szanse naprawić to wszystko, ale brakował Ciągle Boga. Dzisiaj jestem 25 letnim człowiekiem, z doświadczeniem 8-mio letniej rozszarpanej przez szatana miłości. Nawet sobie nie zdajecie sprawy jak to wiele, że Bóg taką dał mi nauczkę. Jednak dziś muszę nieść krzyż cudownych wspomnień o niesamowitej miłości, która nadal we mnie żyje, ale już nie ma obok Anioła którego zostawiłem w domu u kobiety którą chciałbym zapomnieć. Boże wybacz...
_________________ Najbliższa sercu, Miłość Boża.
|
| Wt kwi 18, 2006 8:43 |
|
 |
|
-tojhs-
Dołączył(a): Wt mar 14, 2006 21:55 Posty: 59
|
Leniobec
Bardzo smutna historia:(. Nie wiem co moge Ci powiedziec, jedynie życzyć szczęścia. .. Jak czytam to co napisałeś, to tak jakbym czytał to co mogło mnie spotkać. Jak to czasem jedna decyzja może zmienić całe życie.. a nawet nie decyzja, ale jeden gest, jakiś przypadek.. często się na tym łapie.
Może podam przykład: gdy chodziłem do szkoły podstawowej, w szóstej/siódmej klasie przeniosła się do nas pewna dziewczyna. Chłopaków było kilkunastu w mojej klasie i niemal wszyscy się w niej kochali. Dla mnie wydawała się bardzo ładna, ale jakoś nie ciągnęło mnie tak bardzo.. aż do jednej wycieczki. W drodze powrotnej, dziwnym trafem siedzieliśmy obok siebie (albo siedzenie za siedzeniem). Rozmawialiśmy, żartowaliśmy i zaczęło się - zadużyłem się:). Byłem raczej nieśmiały, w szkole za dużo nie rozmawialiśmy, choć często zdarzało się, że spędzałem z nią cała przerwę (tą 15 minutową:)). Zmieniłem nawet miejsce w klasie, żeby siedzieć przed nią:). Potem podstawówka się skończyła i trzeba było zdecydować co dalej. Brałem pod uwagę dwa dobre licea, jedno z nich wydawało mi się rygorystyczne, surowe. Drugie troche bardziej przyjazne. Jednak wahałem się.. ale moja miłość zdecydowała się na to przyjazne liceum, wiec i ja też tam złożyłem papiery. Nie byłem też zdecydowany co do profilu.. złożyłem na taki jak i ona. Po roku nie poradziła sobie i zmieniła szkołę, a ja zostałem. Teraz studiuje z ludźmi, z tego liceum do którego nie poszedłem i wydają mi się lepsi, widocznie tam poziom był wyższy. Czasami żałuję. Gdybym poszedł do tego innego liceum, pewnie wiedziałbym więcej, lepiej bym sobie radził na studiach, utrzymywał kontakty z ludźmi z tego liceum (należą do najlepszych na roku), zająłbym się pewnie nauką, może bym pracował naukowo. A tak, to nie wiem co będę robił, powoli kończe studia i nie mam koncepcji co dalej, tylko obawy, że sobie nie poradzę. .. i tu zaczyna się "gdybanie".. gdybym z nią nie rozmawiał wtedy w autokarze, to prawdopodobnie teraz byłoby zupełnie inaczej.. a jeśli ona zdecydowała się na to liceum z jakiegoś błachego powodu, przypadkiem.. wszystko wygląda jeszcze ciekawiej:).. swoje życie oddaje Bogu, niech On mnie prowadzi: "Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam swą drogę, Ty tylko mnie poprowadź Panie moj".
_________________ Ty tylko mnie poprowadź
Tobie powierzam mą drogę
Ty tylko mnie poprowadź
Panie mój
|
| Śr kwi 19, 2006 11:45 |
|
 |
|
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
Videq napisał(a): Wiecie, co kiedyś słyszałem? Może to ściema, ale chodzi o sens zdania.
Pytanie skierowane do dziewczyny, która chce zacząć współżycie ze swoim chłopakiem:
- "Chcesz być pier***na, czy kochana?"
Bezpośrednie i ostre, ale jakże wymowne.
Tak, najwięcej mówi o tym, który takie pytanie zadał.
|
| Śr kwi 19, 2006 12:34 |
|
 |
|
Łukasz_Sz
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 17:48 Posty: 3
|
A ja powiem cos o sobie, to mój pierwszy topic, może ostatni, może nie...
Mam 26 lat, wcześniej byłem z dziewczyną którą poznałem gdy miałem 16 lat. Jak to w związku, raz było lepiej, raz gorzej. W każdym razie po 4 latach pobraliśmy się. Byliśmy z sobą 3 lata (od roku 2000) po czym odeszła do gościa który jej imponował tym że jest napakowany, łysy, dresiarz, itd... Na dzisiaj ma z nim dziecko a on ją co jakisz czas leje i poniewiera (jak sama stwierdziła rozwód to był największy błąd w jej życiu). Rzecz tkwiła w tym że jestem osobą straszliwie wręcz się przywiązującą, poświęciłem kolegów, przyjaciół, kilkuletnią prace z młodzieżą - wszystko dla tej jedynej. Skakałem koło niej, przytulałem, udowadniałem jej swoją miłość na różne sposoby, chciałem dziecka... Jej odejście to był dla mnie straszliwy cios... do dziś mi się śni, do dziś mi smutno, pół roku na psychotropach... jakoś się wygramoliłem. Ale z pewnym poczuciem : czy ja potrafie jeszcze kochać ? Gdy to piszę łzy cisną mi się w oczach hmmm... czego to może być wyraz... chyba pożałowania samego siebie.
Po jakimś czasie od rozwodu - jakoś w 2004 roku poznałem dziewczyne. Delikatna, zawsze czuła, kochająca, wyrozumiała - poprostu gatunek na wymarciu. Czuje się w naszym związku chyba jak moja była żona. Czyli mam świadomość że ta druga osoba kocha mnie mocniej niż ja sam, a może poprostu tak mi się wydaje? Lecz spotkałem się z dziewczyną, choć wiele razy wcześniej jej odmawiałem - nastolatką - no i mówiąc wprost uprawialiśmy sex. Gdy jechałem na spotkanie wiedziałem żę będe żałował, przeczówałem...
TO co czuje teraz to hmm katastrofa ? Porażka ? Gorzej, nie moge sobie spojrzeć w oczy...
gdybym przeczytał Twój post wcześniej, może i bym tego nie robił...
Jestem osobą która jak zrobi coś złego, to żałuje, myśli, zadręcza się, zastanawia. Tak jak i teraz... A co by było gdyby zaszła?, a co ... a co.. a po co...
Faceci nie płaczą - heh, teoria...
Ja jestem gościem którego w zaciszu domu wzruszają piosenki, filmy, historie... W normalnym życiu twardy zawodnik - i kto by pomyślał.
Pytanie mam w sumie jedno - takie puszczone w niebo... :
co zrobić by się z tego oczyścić, by bydz spowrotem na dobrej drodze, bym mógł powiedzieć sobie - masz wybaczone, nie rób tego więcej.... ?
Puki co pozmieniałem numery gg, maila, powyrzucałem strony np na sympatii czy ilove które tylko kusiły do spotkania i pokasowalem swoje profile, wywaliłem wszelkie nieczyste rzeczy jakie miałem w komputerze a na koniec ? Wpisałem się na listę dawców szpiku kostnego (kiedyś pare razy oddawałem krew). Pomyślałem, że może jak ktoś otrzyma odemnie szanse na normalne życie to też je będe miał, że może tak się poczuje lepiej, że strach przed zostaniem dawcą który miałem wcześniej gdy o tym myślałem to nic w porównaniu ze strachem który mam teraz. Poprostu się boje, wszystkiego a do tego te uczucie pustki i pytanie :
- po co żeś to zrobił  ??? Przecież wiesz, że nie jesteś z tego typu ludzi którzy dzisiają robią źle a jutro o tym zapominają...
Mam nadzieje tylko, że wszystko skączy się dobrze tzn. nie będzie konsekwencji ze spotkania z tą nastką, moja dusza zostanie z tego oczyszczona ale przede wszystkim wróce do Boga od którego kiedyś odszedłem. Jest mi poprostu wstyd, myśle że to taki efekt mojej nieudanej młodzieńczej miłości, poszukiwanie w zły spoób różnych odpowiedzi....
Może ktoś zmówi "zdrowaśke" aby wszystko posżło po mojej myśli, tej Dobrej myśli... 
_________________ Cappo DI Tutti Cappi
|
| Pt lis 17, 2006 19:20 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Łukaszu, ja obiecuję modlitwę
Może jestem naiwna, ale jesli twoja zona mówi, że rozwód to byl błąd to może spróbujecie jeszcze raz?
Jesli zawarliście małżeństwo w Kościele, to przed Bogiem nadal jesteście mężem i żoną...
|
| Pt lis 17, 2006 20:00 |
|
 |
|
Łukasz_Sz
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 17:48 Posty: 3
|
na powroty nie ma juz szans ani możliwości, wiem że kobieta która jest przy mnie to dar od Boga...
thx za modlitwe, napewno pomoże...
_________________ Cappo DI Tutti Cappi
|
| Pt lis 17, 2006 20:21 |
|
 |
|
_Big_Mac_
Dołączył(a): Cz wrz 21, 2006 18:43 Posty: 923
|
Łukasz_Sz napisał(a): Pytanie mam w sumie jedno - takie puszczone w niebo... : co zrobić by się z tego oczyścić, by bydz spowrotem na dobrej drodze, bym mógł powiedzieć sobie - masz wybaczone, nie rób tego więcej.... ?
Nie pomoże modlitwa, nie pomoże zadręczanie się ani ksiądz w konfesjonale. Postąpiłeś nieuczciwie wobec innej osoby i teraz właśnie to u tej innej osoby leży rozwiązanie twoich wyrzutów sumienia. Jeśli chcesz się oczyścić, nie szukaj sztucznego ukojenia, powiedzenia sumieniu "już, spoko, nic się nie stało, jest ok", bo w ten sposób najwyżej egoistycznie uspokoisz siebie, a wobec niej wciąż będziesz nie fair.
Powiedz jej. Tylko ona może powiedzieć Ci "masz wybaczone, nie rób tego więcej", każdy inny, czy to ksiądz, czy Ty sam, może najwyżej zdusić wyrzuty sumienia.
_________________
gg 3287237
|
| Pt lis 17, 2006 20:41 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Zdrada w związku...
Seks nie jest zdradą, zdradą jest zmiana życiowych celów na odwrotne niz oczekuje partner. To tylko w katolickiej strefie obyczajowej seks jest złem.
|
| Pt lis 17, 2006 20:54 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: To tylko w katolickiej strefie obyczajowej seks jest złem. taak? to dlaczego podczas rozwodu jako powód do rozwodu wystarcza współżycie małżonka z kimś innym niż ze swoim współmałżonkiem? i wtedy jest wyraźnie określone, że seks pozamałżeński to zdrada?
|
| Pt lis 17, 2006 21:05 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|