Autor |
Wiadomość |
pusţelnik
Dołączył(a): Wt maja 09, 2006 6:36 Posty: 93
|
jlp napisał(a): nie kobieta w moim przykladzie ma nadzieje w Bogu, ze chociaz on ja zrozumie. a zal ma przedewszystkim do siebie. Zauważ, że kiedy chcesz być zrozumiany przez kogoś, musisz zacząć mówić jego (w tym wypadku Jego) językiem... jlp napisał(a): - zal, ze czegos nie widziala - zal ze moze zostala manipulowana i poszla przed oltaz (rodzice, tescie, sasiedzi....) - zal ze dala sie uniesc emocja - zal ze uczucia ktorymi sie kierowala wlasnie do niego zaslepily ja - zal ze popelnila blad.... Przede wszystkim żal, że nie widziała też odpowiedzialności w miłości. jlp napisał(a): wile takich kobiet zaluje za swoj blad mlodosci, ktory byl wtedy dla niej nie przewidywalny i niemozliwy do unikniecia. zaluja naprawde szczerze, moze zbyt szczerze  Wiesz, myślę jednak, że gdyby jej ktoś powiedział: twój mąż za dziesięć lat zostanie alkoholikiem i będzie się nad tobą znęcał, mimo to wyszłaby za niego za mąż. jlp napisał(a): czego ona oczekuje? - troszke zrozumienia - wyrozumialosci - 2. szansy (przypominam, ze nie chce mowic o notorycznym bledzie cudzolustwa) Nie można naprawić błędu, który jest konsekwencją innego, o ile się nie naprawi wcześniej tego pierwszego. jlp napisał(a): ich alternatywa: - nie zalowac - wogole sie ta sprawa nie przejmowac => myslisz ze takie zachowanie byloby lepsze?
Jest jeszcze trzecia możliwość. Jeżeli nie chce naprawić swojego pierwszego błędu, Kościół dopuszcza dla niej życie wspólne z drugim wybrankiem na zasadzie "jak brat z siostrą", czyli bez korzystania z praw przysługujących małżonkom (takich jak współżycie seksualne). To jest załatwiane w porozumieniu z miejscowym proboszczem. Jeżeli chce żyć rzeczywiście w zgodzie z nauką Kościoła, niech pójdzie z tym do niego. Zajrzyj tu: http://www.mateusz.pl/ksiazki/js-pn/js-pn_35.htm
I niech pamięta o modlitwie za pierwszego męża, który jest przecież ojcem jej dzieci...
_________________ Memento mori...
|
Pt maja 12, 2006 8:27 |
|
|
|
 |
jlp
Dołączył(a): Pn maja 08, 2006 12:17 Posty: 512
|
Pustelnik:
Wiesz, myślę jednak, że gdyby jej ktoś powiedział: twój mąż za dziesięć lat zostanie alkoholikiem i będzie się nad tobą znęcał, mimo to wyszłaby za niego za mąż.
pewnie masz racje, ale jak juz wyzej ktos pisal, czy ludzie laczac sie w zwiazku malzenskim naprawde wiedza co robia?
czy naprawde kazdy mlody czlowiek zana roznice pomiedzy kochaniem a miloscia? Czy potrafi opanowac wlasny szal zmyslow? czy widzic cos w zaslepieniu zakochania?
mozna by tak dlugo rozmawiac, jednak dopuki kosciol nie zmieni ustosunkowania do tej tematyki, zawsze bedziemy w tym samym punkcie.
ludzie jak ty przedstawia teorie taka jak twoja, ktora z pewnoscia ma wiele racji. ktora jest napewno wspaniala teoria. natomiast inna grupa bedzie uporczywie przystawac przy pragmatycznym podejsciu do sprawy tak jak ja to robie.
potym co napisales jest tylko jeden wniosek dla mnie osobiscie.
aby nie skonfrontowac sie samemu z problemem cudzolustwa powinien kazdy:
- byc absolutnie pewien swej milosci
- byc absolutnie pewien milosci partnera
- nie ulec zadenje presji spoleczenstwa w zawieraniu zwiazku malzenstwa.
co znaczy, ze niemozna zawzec takie zwiazku bo kiedy mozna byc 100% pewien czego kolwiek? taka pewnosc za samego siebie graniczy na fantazji nie mowiac juz o pewnosci za innego nawet bliskiego czlowieka.
zycie przynosi nam codzien tyle niespodzianek, zycie uczy i zmienia nas codzien jak mozemy byc pewni ze cos sie nie zmieni, nie zmieni w nas nie zmieni w otoczeniu nie zmieni w osobie, ktora kochamy.
skad pewnosc, ze uczucie miedzy dwojga ludzmi to prawdziwa milosc a nie tylko kochanie, nie szal zmyslow?
absolutna pewnosc za czyn wyklucza go!
wyklucza bo my mozemy tylko wierzyc, ze dazymy miloscia, ze jestesmy nia obdazeni. wiedziec nie mozemy.
WIEDZIEC MOZE TYLKO BOG.
Po tym zastanowieniu zostaje tylko jedna droga: NIE ZAWIERAC MALZENSTWA.
|
Pt maja 12, 2006 8:52 |
|
 |
pusţelnik
Dołączył(a): Wt maja 09, 2006 6:36 Posty: 93
|
jlp napisał(a): co znaczy, ze niemozna zawzec takie zwiazku bo kiedy mozna byc 100% pewien czego kolwiek? Można mieć pewność, jeżeli ma się zaufanie do Boga. Zaufanie, że w każdej trudnej chwili życia Bóg będzie nas wspierał. Pod warunkiem, że o to wsparcie rzeczywiście zabiegamy. jlp napisał(a): Po tym zastanowieniu zostaje tylko jedna droga: NIE ZAWIERAC MALZENSTWA.
W którymś z postów powiedziałeś: nie mów, że powinna była o tym pomyśleć przed ślubem. Teraz widzisz, że rzeczywiście błędem jest przede wszystkim zawierać małżeństwo bez zastanowienia i zrozumienia choćby tego, że to kredyt nie na 5 lat, ale na całe życie. Nie jest jednak błędem samo zawieranie małżeństwa, bo rzadko które jest z góry skazane na niepowodzenie z przyczyn obiektywnych. To małżonkowie burzą to co budowali. Małżeństwo jest jak ogród: jeżeli nie usuwamy chwastów natychmiast po wykiełkowaniu, mogą się ukorzenić. Z czasem nawet zaczną wypierać kwiaty...
_________________ Memento mori...
|
Pt maja 12, 2006 9:49 |
|
|
|
 |
jlp
Dołączył(a): Pn maja 08, 2006 12:17 Posty: 512
|
pusţelnik napisał(a): jlp napisał(a): co znaczy, ze niemozna zawzec takie zwiazku bo kiedy mozna byc 100% pewien czego kolwiek? Można mieć pewność, jeżeli ma się zaufanie do Boga. Zaufanie, że w każdej trudnej chwili życia Bóg będzie nas wspierał. Pod warunkiem, że o to wsparcie rzeczywiście zabiegamy. jlp napisał(a): Po tym zastanowieniu zostaje tylko jedna droga: NIE ZAWIERAC MALZENSTWA. W którymś z postów powiedziałeś: nie mów, że powinna była o tym pomyśleć przed ślubem. Teraz widzisz, że rzeczywiście błędem jest przede wszystkim zawierać małżeństwo bez zastanowienia i zrozumienia choćby tego, że to kredyt nie na 5 lat, ale na całe życie. Nie jest jednak błędem samo zawieranie małżeństwa, bo rzadko które jest z góry skazane na niepowodzenie z przyczyn obiektywnych. To małżonkowie burzą to co budowali. Małżeństwo jest jak ogród: jeżeli nie usuwamy chwastów natychmiast po wykiełkowaniu, mogą się ukorzenić. Z czasem nawet zaczną wypierać kwiaty...
nie kazdy jest z powolania ogrodnikiem.
ale co chcialem przez to powiedziec: jesli ktos potrafi miec ta pewnosc to gratuluje, z mego punktu widzenia na tym swiecie jest tylko jedno pewne a to jest smierc.
pewnosc znaczy wiedziec a wiedziec jest ciezko za siebie nie mowiac juz wiedziec za kogos.
|
Pt maja 12, 2006 9:56 |
|
 |
pusţelnik
Dołączył(a): Wt maja 09, 2006 6:36 Posty: 93
|
jlp napisał(a): nie kazdy jest z powolania ogrodnikiem. Tak, nie każdy jest powołany do małżeństwa, ale jeżeli już je zawarł, jeżeli źle czyni, brak powołania go nie usprawiedliwia. jlp napisał(a): ale co chcialem przez to powiedziec: jesli ktos potrafi miec ta pewnosc to gratuluje, jlp napisał(a): pewnosc znaczy wiedziec a wiedziec jest ciezko za siebie nie mowiac juz wiedziec za kogos. To jest pewność wynikająca w wiary. jlp napisał(a): z mego punktu widzenia na tym swiecie jest tylko jedno pewne a to jest smierc.
To już jest pewność obiektywna, od wiary niezależna.
_________________ Memento mori...
|
Pt maja 12, 2006 10:16 |
|
|
|
 |
rafal3006
Dołączył(a): So lut 18, 2006 20:30 Posty: 1589
|
pusţelnik napisał(a): Nie jest jednak błędem samo zawieranie małżeństwa, bo rzadko które jest z góry skazane na niepowodzenie z przyczyn obiektywnych. To małżonkowie burzą to co budowali.
Pustelniku, chyba żartujesz
Dla co trzeciego człowieka zawarcie małżeństwa jest potwornym błędem, bo według Rocznika Statystycznego co trzecie małżeństwo się rozlatuje.
W skali świata na 6,5 miliarda ludności rozwody dotyczą aż 2,2 miliarda !
O jakich przyczynach obiektywnych ty mówisz - wszystko w naszym świecie jest subiektywne
To małżonkowie burzą to co budowali.
... czyli jedna trzecia ludzkości to IDIOCI, bo rozwody sprawiają im przyjemność ? 
_________________ Algebra Kubusia - nowa teoria zbiorów
|
Pt maja 12, 2006 10:19 |
|
 |
rafal3006
Dołączył(a): So lut 18, 2006 20:30 Posty: 1589
|
pusţelnik napisał(a): jlp napisał(a): pewnosc znaczy wiedziec a wiedziec jest ciezko za siebie nie mowiac juz wiedziec za kogos. To jest pewność wynikająca w wiary.
Gratuluję poczucia humoru pustelniku. Coś słaba ta twoja wiara bo w co trzecim przypadku zawodzi 
_________________ Algebra Kubusia - nowa teoria zbiorów
|
Pt maja 12, 2006 10:26 |
|
 |
rafal3006
Dołączył(a): So lut 18, 2006 20:30 Posty: 1589
|
Incognito napisał(a): rafal3006 napisał(a): Znasz jakis inny argument sądu Biskupiego, bo z moich informacji to jedyna możliwość unieważnienia małżeństwa przez KK .... Nie jedyna. Inną jest np. zatajenie impotencji lub zamiaru nieposiadania dzieci. rafal3006 napisał(a): Odrobina szaleństwa może przerodzić się w piekło życia w samotności do śmierci gdy np. niewierna żona ucieknie młodemu mężowi z kochankiem - tego żąda KK !  Dlatego Kościół uczy aby ślub brać z miłości a nie pod wpływem zakochania, ale jak ktoś naukę Kościoła olewa i spotkania przedmałżeńskie są dla niego pierwszym impulsem do formacji duchowej od czasu bieżmowania, to sam sobie jest winien, podobnie jak człowiek który nie chciał się uczyć powinien winić siebie za to, że kopie rowy zamiast pracować intelektualnie.
Incognito, chyba głosisz herezje !
Pomyśl tylko logicznie.
Jeśli zamiar nie posiadania dzieci ma byc powodem unieważnienia małżeństwa przez sąd Biskupi to dla rozwiedziony par bezdzietnych wspaniała wiadomość. Taki człowiek zawsze może powiedzieć, że druga strona nie chciała mieć dzieci i to był powód rozpadu małżeństwa - zatem "rozwód" w KK mamy w kieszeni
Podobnie z impotencją - przy braku dzieci można sie na nią powołać, bo niby jak sąd Biskupi to sprawdzi ?
Lansujesz tu teorię o dziecinnej wprost łatwości uzyskania unieważnienia małżeństwa w KK - a to chyba nijak sie ma do rzeczywistości
Poza tym pomyśl logicznie z innej strony:
Zatajenie impotencji to rzeczywiście bardzo ważna sprawa w małżeństwie, tylko jak katolik ma sprawdzić czy jest impotentem czy nie, skoro KK zezwala na pierwszy stosunek płciowy po ślubie ?
Może warto wprowadzić obowiązkową noc przedślubną, aby ten ważny fakt ustalic przed złożeniem przysięgi Bogu ?
Bo po przysiędze to będzie tragedia dla wszystkich.
Zauważ, że z grzechu stosunku przedmałżeńskiego można się łatwo wyspowiadać, a czy równie łatwo można uzyskać w tym przypadku "rozwód" kościelny ?
Dlatego Kościół uczy aby ślub brać z miłości a nie pod wpływem zakochania...
Incognito, ty chyba żartujesz
Podaj może jakieś kryteria oceny jak rozróżnić miłość od zakochania ! 
_________________ Algebra Kubusia - nowa teoria zbiorów
|
Pt maja 12, 2006 10:46 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
rafal3006 napisał(a): W skali świata na 6,5 miliarda ludności rozwody dotyczą aż 2,2 miliarda !
Oj, ale tutaj to kompletna nieprawda. 6,5mld to nie jst eliczba potencjalnych małżonków. Rzeczywista grupa ludzi, któzy w ogóle uznają cos takeigo jak małżeństwo i pobierają się, jest o wiele mniejsza. Natomiast co do tego, że rozwodzi się jedna trzecia zawieranych małżeństw sie zegadzam, ale to jest wartość eyliczona spośród liczby zawartych małzeństw, a nie liczny ludzi na swiecie. Poza tym, w niketórych państwach, jak chociażby w Niemczech liczba rozwodów jest o wiel większa, bo tam 70% małżeństw rozpada się w ciagu pierwszych 2 lat od zawarcia ślubu. Jakie było zdziwinie w naszej rodzinie jake do taty po latach zadzwoniła z Niemic jego danwa koleżanka ze studiów i ona się strasznie dziwiła, że tata wciaż jest z tą samą kobietą (ponad 20 lat małżeństwa), a ona już ma trzeciego męża. W Niemczech to jest coś niemal "nie do pomyślenia" taki długi staż. Tam posiadanie kilku partnerów/małżonków w ciągu życia jest czymś najzupełniej normalnym i oczywistym.
pozdr,
michał
|
Pt maja 12, 2006 10:47 |
|
 |
rafal3006
Dołączył(a): So lut 18, 2006 20:30 Posty: 1589
|
queer napisał(a): rafal3006 napisał(a): W skali świata na 6,5 miliarda ludności rozwody dotyczą aż 2,2 miliarda !
Oj, ale tutaj to kompletna nieprawda. 6,5mld to nie jst liczba potencjalnych małżonków. michał
W skali roku to oczywista nieprawda.
Ale w skali jednego pokolenia czyli okresu około 70 lat z 6,5 miliarda ludzi aż 2,2 miliarda dotknie problem rozwodu.
Oczywiście przy założeniu, że statystyka na swiecie jest zbliżona do polskiej.
Oczywiście wiele małżeństw zawieranych jest wielokrotnie - ci też fałszują trochę statystykę, że rozwód dotknie co trzeciego człowieka na ziemi.
Tak czy owak, problem rozwodów dotyczy ogromnej liczby ludności.
_________________ Algebra Kubusia - nowa teoria zbiorów
|
Pt maja 12, 2006 11:02 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Nie, ale ja się dalej nie zgaedzam, bo to nie jest tak, że wszyscy chcą się żenić i wyechodzić za mąż. Zapominasz o tych, którzy zwyczajnie nie uznają czegoś takiego jeak małżeństwo lub też ni mogą go zawrzeć z różnych powodów (choćby materialnyh, trendów w kulturze, etc). Odjać by ich wszystkich od 6,5mld i by ta liczba znacznie zmalała.
pozdr,
michał
|
Pt maja 12, 2006 11:33 |
|
 |
jlp
Dołączył(a): Pn maja 08, 2006 12:17 Posty: 512
|
queer napisał(a): Nie, ale ja się dalej nie zgaedzam, bo to nie jest tak, że wszyscy chcą się żenić i wyechodzić za mąż. Zapominasz o tych, którzy zwyczajnie nie uznają czegoś takiego jeak małżeństwo lub też ni mogą go zawrzeć z różnych powodów (choćby materialnyh, trendów w kulturze, etc). Odjać by ich wszystkich od 6,5mld i by ta liczba znacznie zmalała.
pozdr, michał
czy to wazne ile tych milionow jest?
jest ich wiele bardzo wiele. nasuwa sie pytanie:
skoro az tak wiele ludzie sie myli to moze trzeba by sie nad tym, problemem ponownie zastanowic. i nie mowic: pomimo strasznej praktyki teoria zostanie i bedzie nazucona bez skrupulow!
|
Pt maja 12, 2006 11:59 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Rafale, Incognito ma rację. Impotencja jest przeszkodą w ważności małżeństwa. Podobnie jak zamiar nieposiadania dzieci. Przy pierwszym przypadku jest to przeszkoda jako taka, a w drugim jest to tzw, błąd prawny co do małżeństwa. Błąd prawny to nieuznawanie katolickiej doktryny o małżeństwie, lub też jej części (np.: że małżeństwo nie jest sakramentem, nie jest nierozerwalne, że można nie chcieć mieć dzieci). Czym innym jest bezpłodność, a czym innym jest założenie na starcie, że małżonkowie nie chcą mieć dzieci.
Co do impotencji. Obecność tej przeszkoday może być oczywiście rozpoznana po ślubie. Ale ważność sakramentu liczy się nie tylko tym sakramentalnym "tak", ale także dopełnieniem tej decyzji poprzez akt małżeński. A impotencja to całkowicie uniemożliwia.
|
Pt maja 12, 2006 12:00 |
|
 |
jlp
Dołączył(a): Pn maja 08, 2006 12:17 Posty: 512
|
Pablo_Tychy napisał(a): Rafale, Incognito ma rację. Impotencja jest przeszkodą w ważności małżeństwa. Podobnie jak zamiar nieposiadania dzieci. Przy pierwszym przypadku jest to przeszkoda jako taka, a w drugim jest to tzw, błąd prawny co do małżeństwa. Błąd prawny to nieuznawanie katolickiej doktryny o małżeństwie, lub też jej części (np.: że małżeństwo nie jest sakramentem, nie jest nierozerwalne, że można nie chcieć mieć dzieci). Czym innym jest bezpłodność, a czym innym jest założenie na starcie, że małżonkowie nie chcą mieć dzieci.
Co do impotencji. Obecność tej przeszkoday może być oczywiście rozpoznana po ślubie. Ale ważność sakramentu liczy się nie tylko tym sakramentalnym "tak", ale także dopełnieniem tej decyzji poprzez akt małżeński. A impotencja to całkowicie uniemożliwia.
wiec jesli ktos nagle operacyjnie pozbawi sie mozliwosci splodzenia dziecka, to jego malzenstwo jest tym samym uniemozliwione a jednoczesnie niemozliwe rozpoczecie ponownego?
a jesli to zrobil przed jakim kolwiek malzestwem to praktycznie bylo owo swiadomie niewaznie zawarte?
|
Pt maja 12, 2006 12:05 |
|
 |
pusţelnik
Dołączył(a): Wt maja 09, 2006 6:36 Posty: 93
|
rafal3006 napisał(a): pusţelnik napisał(a): Nie jest jednak błędem samo zawieranie małżeństwa, bo rzadko które jest z góry skazane na niepowodzenie z przyczyn obiektywnych. To małżonkowie burzą to co budowali.
Pustelniku, chyba żartujesz Nie, ja tak rzeczywiście uważam. rafal3006 napisał(a): Dla co trzeciego człowieka zawarcie małżeństwa jest potwornym błędem, bo według Rocznika Statystycznego co trzecie małżeństwo się rozlatuje.
W skali świata na 6,5 miliarda ludności rozwody dotyczą aż 2,2 miliarda ! Dobrze, stań przy kościele czy USC i zapytaj każdą wychodzącą parę, która przed chwilą zawarła związek czy nie uważają, że popełnili błąd. Błędem ich jest to, że nie byli do tego małżeństwa przygotowani, a później, że go nie pielęgnują i nie starają się go uratować. rafal3006 napisał(a): O jakich przyczynach obiektywnych ty mówisz - wszystko w naszym świecie jest subiektywne Na przykład jedno z małżonków zachoruje na schizofrenię, co nie zależy od żadnego z nich rafal3006 napisał(a): To małżonkowie burzą to co budowali. ... czyli jedna trzecia ludzkości to IDIOCI, bo rozwody sprawiają im przyjemność ? 
Nie są ani idiotami, ani im to sprawia przyjemność. Po prostu od pewnego momentu budują już swoje małżeństwo z marnego budulca, jakim jest ich ego. Kiedy się zaś uwikłają tak, że nie mogą sobie poradzić, uciekają od problemu, którym dla nich jest właśnie ich związek.
_________________ Memento mori...
|
Pt maja 12, 2006 12:10 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|