Czy mozna stracic uczucie milosci?
| Autor |
Wiadomość |
|
Anonim (konto usunięte)
|
SweetChild napisał(a): I nie chcę tu rozstrzygać, czy Roza ma zostać z mężem czy nie, a jedynie wyrazić swoje zdanie, że wygaśnięcie (uczucia jakim jest zakochanie) nie oznacza końca miłości i nie musi oznaczać marazmu w małżeństwie.
No dla mnie wygaśnięcie miłości = koniec związku. To nieuchronne. Inaczej to jest martwy związek, inaczej to jest pomyłka, mylenie przyjaźni ze związkiem partnerskim.
Uczucie miłości to nie tylko uczucie pierwszego zauroczenia. Ja doskonale rozumiem, zresztą nauka taak głosi, że "stan zakochania, zauorecznia" trwa bogajże ok 2 lat i potem gaśnie. Jednak w przypadku, gdy nie ma już całlkwowicie miłości, gdy osoba po prostu źle się czuje mieszkając/żyjąc z daną osobą, gdy czuje że to jednak "nie to" to uważam za całkowicie usprawiedliwioną i należną decyzję o rozstaniu się - bz względu na przysięgi.
Co jest ważniejsze - przysiega, czy szczeście?
I czy przysięga jest klątwą rzuconą raz na zawsze, która musi obowiązywać do śmierci?
pozdrawiam,
michał
|
| Pt mar 31, 2006 9:19 |
|
|
|
 |
|
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
queer napisał(a): Co jest ważniejsze - przysiega, czy szczeście? Jak dla mnie, to szczęście Tylko wiesz... to bardzo subiektywne odczucie, które może nas zapędzić w skrajny egoizm. Bo przecież niekoniecznie to moje "szczęście" będzie szczęściem dla mojego męża czy dzieci... queer napisał(a): I czy przysięga jest klątwą rzuconą raz na zawsze, która musi obowiązywać do śmierci?
Nie jest klątwą, ale może się przysłużyć mobilizacji, gdy zapomnimy co jest ważne. Jeśli traktuje się Boga jak najbliższą Osobę, to przysięga Jemu dana, będzie świętością. To tak jakbyś przyrzekał coś swojemu najbliższemu przyjacielowi. Mimo że czasem będzie ciężko w dotrzymaniu jakiejś obietnicy, to jej dotrzymasz, bo przecież obiecałeś... 
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
| Pt mar 31, 2006 9:29 |
|
 |
|
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
queer napisał(a): No dla mnie wygaśnięcie miłości = koniec związku. Ja tego nie neguję, upieram się jedynie, że miłość zależy od nas. Trzeba dołożyć wszelkich starań, aby przysięga "ślubuję ci miłość małżeńską aż do śmierci" została dotrzymana i ta miłość nie wygasła. Nie chcę tu udawadniać, że zawsze jest to możliwe, dlatego nie mogę rozstrzygać w konkretnym przypadku Rozy, ale jestem przekonany, że należy walczyć do końca. Nie zgadzam się z definicją miłości jako tylko i wyłącznie uczucia, które jest nam jakby dane od losu i od nas w dużej mierze niezależne. Miłość to jeszcze pewien "akt woli", za który człowiek ręczy całym sobą. queer napisał(a): Co jest ważniejsze - przysiega, czy szczeście? I czy przysięga jest klątwą rzuconą raz na zawsze, która musi obowiązywać do śmierci?
Przede wszystkim uważam, że ważna jest odpowiedzialność za własne słowa. Jeśli przysięgasz "miłość małżeńską aż do śmierci", to jest to zoobowiązanie dożywotnie. Trzeba zrobić wszystko (a może nawet trochę więcej), aby na tej bazie budować szczęście.
Co więc ważniejsze, przysięga czy szczęście? Zauważ, że przysięgasz nie "trwanie przy małżonku", ale "miłość małżeńską". A miłość to szczęście. Gdy uda Ci się w pełni dochować przysięgi, szczęście dostajesz jako "bonus" 
|
| Pt mar 31, 2006 11:01 |
|
|
|
 |
|
Leniobec
Dołączył(a): Pt mar 31, 2006 7:55 Posty: 25
|
elka napisał(a): no cóz  wcale mnie twoje odczucia nie dziwią Rozo  kiedy myśmy byli 7-8 lat po ślubie, mielismy tak potężny kryzys w małżenstwie, że aż opierało sie o rozwód - i tylko dzięki miłosci mego męża do tego nie doszło - okazało sie, ze mimo wielu szczytnych mysli i mnieman o sobie [jak to bardzo mi zalezy na naszym malzenstwie, a ono jest takie nijakie] to własnie we mnie byla duza niedojrzałość do bycia w związku małżenskim:) dzięki pomocy spowiednika, wielu przegadanym godzinom, dzieki wspolnej modlitwie z dziecmi, jakos ten czas przetrwalam - czas posuchy, zimna, "obojętności", niemalże niechęci i nienawiści  - potrzebna byla moja decyzja, że skoro kiedys powiedzialam A, to teraz należy mówić B i C itd - czyli wytrwać w przysiędze, złożonej przed Bogiem... teraz mija nam 14 lat małzenstwa, biegnie 15 rok i wierz mi  rodzina juz ma dość naszego zakochania wzajemnego, uważności, jaką sobie okazujemy, takiej radosci, jaka w nas jest dlatego, ze ukochany/ukochana siedzi obok  tego trzymania sie za ręce, cmoknięc, patrzen w oczy  ostatnio wujek powiedzial, ze już ma tego dość  no cóż, pewnie tez wiąże sie to okazywanie uczuc z tym, ze ja jestem osobą uczuciową i sie uczuc nie wstydze ani nie boję  ale wiem też, ze we mnie samej jest duzo wiecej milosci, radosci, spokoju, pewności - i że "zawdzięczam" to wierności przysiędze - po prostu Bóg błogosławi tych, którzy są Mu wierni i starają się dochowywac wierności Jemu i sobie nawzajem  mam nadzieję, ze moje słowa dodadzą ci trochę otuchy w tym trudnym czasie - pamietaj tylko by nie zrywać więzi z Bogiem, by czasem zacisnąć zęby i nie poddawać sie wyłącznie temu, co ci sie "wydaje" teraz - by poddac to pod osąd zaufanej osoby [moze stałemu spowiednikowi?] i naprawdę - pomaga ogromnie wspólna modlitwa z dziećmi! oj, pomaga  a równie mocno pomaga poczucie humoru i nabieranie dystansu do siebie samej  ileż to razy poważne kłótnie rozmywały sie, bo dostrzegalismy w nich jakies komediowe akcenty  miłość to nie wyłącznie uczucie, to jest ważne, ale z czasem milosc oczyszcza sie z nalecialosci czasu narzeczenstwa, zmienia sie, dojrzewa - i jak gąsienica z kokonu - czasem boli przeobrazanie sie w motyla
Matko jakie piękne słowa...! Elu trafiłąś w sam środek!
_________________ Najbliższa sercu, Miłość Boża.
|
| Pt mar 31, 2006 12:02 |
|
 |
|
Leniobec
Dołączył(a): Pt mar 31, 2006 7:55 Posty: 25
|
queer napisał(a): bobo napisał(a): Co prawda jest to przyjemne, ale to detal dla pary młodej. Mów za siebie. Oczywiście, że tacy jak Ty też są, ale nie zmienia to faktu, że jest całę gro par, którym zależy na ślubie w kościele tylko dlatgo, że jest bardziej widowiskowy i ceremonialny. Myślę, że w dzisiejszym świecie jest coraz więcej takich par (jeśli nei większość). Dla mnie to oczywiste. Być może Ty jesteś przykładną katoliczką, być może interesujesz się wielce sprawami wiary i kościoła, ale jesłi myślisz, że tacy są te 800mln katolików to się grubo mylisz. To masy, z czego wększość nawet do końca nie wie w co wierzy (wierzą bo taka jest tradycja), nie zna formułek, doktryn, nie zagłbia się i nie bardzo ich to interesuje. Wierzą bo wierzą. Prawdziwych katolików jest garstka. Moja rodzina tez jest katolicka, z czego mało kto chodzi do kościoła (tylko w czasie świat), nie wspominając już o fakcie, że mają gdzieś więksozść z tego co kościół głosi. Traktują kościół jako miejsce (budynek), gdxzie można pokontemplować, ksiadz odprawia ceremonialną mszę i tyle. Nie ma to jednak nic wspólnego z wypłnianiem katolickich norm. Podobnie moi znajomi, pdobnie młodzierz, mają gdzieś więksozść kościelnych nakazów i zakazów, a pomimo tego określaja sie jako "katolicy". Tak samo jest uważam ze ślubami, tylko garstka naprawdę przeżywa tę ceremonię jako zaprzysieżenie przed bogiem. Dla większości to po prostu wielka feta, ceremonia i zabawa. Takie jest moje zdanie i wcale tego nie potępiam. pozdrawiam, michał
Wtrącę się do rozmowy:
Dokładnie masz rację. I zobacz ile nieszczęścia na około? Ile rozbitych związków, ile rozstań w narzeczeństwie. Dlaczego wszyscy wszędzie się rozchodzą, do tego stopnia że stało się to aż modne, tematem przewodnim dla mediów. Na zachodzi już nawet powstały firmy które zarabiają na rozkładach. W taką stonę pędzi dzisiaj świat i ludzie którzy nie wiedzą co znaczy "na zawsze". Współczuję takim ludziom, bo prędzej czy później tylko pozornie nowa miłość i nowy partner będzie tą prawdziwą. Z czasem będzie to ten sam przypadek i te same błędy. Skacząc tak z kwiatka na kwiatek, ludzie narobią tylko niechcianych dzieci które staną sie powodem do rozpraw sądowych i almientów, a gdy przyjdzie choroba i starość, nie będzie tak naprawde tej miłosci i osób które wezmą opiekę nad nimi. Będzie dom starców i lament nad zmarnowanym życiem i samotnością. Powodzenia!
_________________ Najbliższa sercu, Miłość Boża.
|
| Pt mar 31, 2006 13:27 |
|
|
|
 |
|
wiedxma
Dołączył(a): Pn lut 13, 2006 15:32 Posty: 127
|
Ja myśle, ze to uczucie może minąć, gdy osoba, którą kochasz (kochałaś) bardzo cię skrzywdzi.
_________________ Kto się urodził, musi umrzeć...
|
| Cz lip 06, 2006 21:04 |
|
 |
|
Futer8
Dołączył(a): Cz lut 16, 2006 23:54 Posty: 184
|
Jak przeczytałem gdzieś miłość trwa od 3 do 8 lat, potem wszystko się konczy lub następuje jakaś tam równowaga, hormonalna czy inna skutkująca przywiązaniem.
|
| N lip 09, 2006 3:17 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|