Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N lis 23, 2025 10:30



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 25 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
 Białe? Czarne? Szare? 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post Białe? Czarne? Szare?
To fragmenty tekstu z Polityki... Ktoś wymyślił, że sfotografuje marzenia dzieci...
Cytuj:
Iza lat 16, na zdjęciach jest dżokejką. Kiedyś naprawdę chciała nią być, gdzieś tak mniej-więcej od 7 r.ż. [...] Babcia, choć niechętnie, zapłaciła za parę lekcji jazdy, ale potem przestała płacić bo nie miała z czego. Iza jeżdziła więc tylko popatrzeć. Aż jej w stadninie powiedzieli że może jeżdzić nie płacąc w zamian za pracę przy koniach.
Pamiętam Tomusia i Sebka. (dzieci przyjeżdżające na hippoterapię - przyp.) Tomuś chciał być Batmanem, i był. Latał na koniu. Dla bezpieczeństwa trzymałam go za nogi. A Sebek był strasznie duży i otyły jak na swoje 12 lat, ale marzył że kiedyś zostanie biegaczem. Powtarzałam mu, że jasne, będzie kiedyś biegał, tylko musi ćwiczyć. I wtedy Sebek robił się szczęśliwy, i ćwiczył, ćwiczył. Aż w końcu zrobił te swoje najważniejsze parę kroków. [...]

Iza - dżokejka miała już pięć rozpraw przed sądem rodzinnym. O uchylanie się od obowiązku szkolnego, rozbój, czynną napaść na funkcjonariusza, w sprawie stwierdzenia stopnia demoralizacji (historia z Izbą Wytrzeźwień w tle). Czeka na miejsce w poprawczaku.
Do dziś Iza nie może wybaczyć ojcu, że kiedy jeszcze chciała wszystko naprawić, przeprowadzić się do niego od ojczyma i matki, podsumował krótko: Jesteś mniej niż nikim i nikim zostaniesz. To tak, jakbym powiedziała Sebkowi, że nigdy nie będzie biegaczem. [...]

Iza po tej sesji chce wrócić na stałe do stadniny. Może pojedzie na letni obóz jeździecki? (Mama dostała po latach pracę w firmie sprzątającej). Może pójdzie do technikum hodowli koni? (Problem w tym tylko czy ją na zajęcia będą wypuszczali z tego poprawczaka).
Człowiek się nakręca, gdy coś mu się wreszcie uda. Marzenia właśnie takie są, że niby ich nie ma, ale wystarczy jeden sukces i wyłażą. A jak człowiek w siebie nie wierzy, to jego marzenia też nie mają żadnych szans. A potem sam jest zaskoczony, że jeszcze na coś go stać.


Chyba mnie nie stać na komentarz... Pytanie tylko - może retoryczne? - jak pomóc choć jednemu (takich dzieci w artykule jest więcej, a w ogóle...)? Jak ich - nie przegapić? Póki jeszcze można?

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pn lip 05, 2004 6:49
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sty 06, 2004 19:08
Posty: 105
Post 
Jest takie słowo: zachęcenie (ksiazka Larry'ego Crabb'a o tytule "zachęcanie" o tym mowi). Powinniśmy się nauczyć zachęcać.
Po drugie modlitwa ma wielką moc. Po trzecie głosić tym dzieciom dobrą nowinę, mowić że Bóg ich kocha bez wzgledu na wszystko i chcial by być ich przyjacielem.

Oczywiście wszystko przy założeniu ze mamy z takimi dziecmi kontakt

_________________
Jezus umarł za nas jako za grzesznikow, gdysmy byli bezsilni


Pn lip 05, 2004 9:33
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 19, 2003 8:14
Posty: 487
Post 
Jo_tko uważnie przeczytałem to, co wkleiłaś.
Zaraz pomyślałem sobie, że najczęściej nie potrafię dziękować za to, co mam.
Bardzo trudno żyć komuś Np. tej Izie w poczuciu, że „”””Jesteś mniej niż nikim i nikim zostaniesz”””” Przecież to jest „wyrok” – kto powinien zostać ukarany za <przestępstwa> Izy ?

Dojo – czy sama modlitwa i głoszenie Dobrej Nowiny nie jest trochę za mało? Przecież ta dziewczyna nie uwierzy w żadna dobrą nowinę skoro została oszukana przez najbliższych i strącona do bycia „nikim”.
Komu obcemu uwierzy, że jakaś „dobra nowina” ja czeka ? Ja chyba bym też nie uwierzył …. W każdym razie i wytrącony z życia i wtrącony poza jego nawias.
W zakładzie poprawczym będąc „mniej niż nikim” wśród takich samych odrzuconych - przez rodziców, nauczycieli i tych, którzy się modlą, nauczy się być „”kimś” ale nie po linii dobrej nowiny.

Dodam dwa opowiadania:

#
Pewien wielki i znany na całym świecie święty asceta mieszkał w ukrytej jaskini. Przez cały dzień zagłębiał się w medytacji, a jego myśli były zawsze zwrócone w stronę Boga.
Jednak pewnego dnia, kiedy oddawał się rozmyślaniu, z dziury wyszła myszka i zaczęła obgryzać mu sandały. Pustelnik otworzył oczy ze wściekłością.
- Dlaczego mi przeszkadzasz medytować?
- Bo jestem głodna - zapiszczała żałośnie myszka.
- Uciekaj stąd, paskudztwo - krzyknął asceta - jak śmiesz przeszkadzać mi właśnie wtedy, kiedy rozmawiam z Bogiem?
- Ciekawe w jaki sposób udaje ci się z Nim porozumieć - zapytała myszka - jeśli nie potrafisz rozmawiać nawet ze mną?

#

Pewnego zimowego popołudnia do sądu przyprowadzono staruszka trzęsącego się z zimna. Przyłapano go na kradzieży chleba w miejscowym sklepie. Zmusił go do tego głód.
Mądry i sumienny sędzia musiał się i w tym wypadku kierować prawem, co nie zna wyjątku. Dlatego też skazał staruszka na karę pieniężną 10 dolarów. Zaraz jednak sięgnął do portfela i zapłacił za oskarżonego. Następnie zwrócił się do obecnych na Sali i ukarał każdego grzywną w wysokości 50 centów. Umotywował to tym, iż wszyscy obywatele ponoszą winę za to, że ktoś w ich mieście musi kraść, aby nie umrzeć z głodu. Karę wyegzekwował natychmiast woźny. Oskarżony nie chciał wierzyć własnym oczom, gdy strażnik sprawiedliwości wręczał mu pokaźną sumę pieniędzy.


Bez komentarza - pozostawiam.


_________________
Bóg zna Twoją przeszłość, ofiaruj mu teraźniejszość a On zatroszczy się o twoją przyszłość.


Pn lip 05, 2004 11:30
Zobacz profil
Post 
Jak pomóc?
Trudno wyszukiwać w swoim środowisku takie dzieci, bo też nie wiadomo czy zechcą rozmawiać o sobie, o tym co ich boli.
Są jednak ludzie, którzy profesjonalnie zajmują się nimi, pomagają im żyć, doceniać własną wartość, poznawać Boga.
Ja mam taką zaprzyjaźnioną Świetlicę Terapeutyczną "SOS" oo. Pijarów dla Dzieci Zagrożonych Środowiskowo w Krakowie.
Aby mogła funkcjonować, dokarmiać, organizować pomoc w nauce, organizować wyjazd na wakacje - potrzeba pieniędzy - i to mogę zrobić, podzielić się, ofiarować (wg moich możliwości) pieniądze.


Pn lip 05, 2004 15:24
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Są ludzie powołani do takiej działalności... Ale gdzie są Ci ludzie Alusx? Gdzie Ci ludzie byli po kolejnych wyrokach tej dziewczyny?

Wyszukiwać pewnie się nie da... Ale patrzeć - widzieć - nie potępiać, a pomóc... Trudno :( Mnie również...
Pieniądze wiele mogą - ale nie załatwią wszystkiego. Tygodniowe chyba kolonie nad morzem w tej świetlicy o której mówisz to coś bardzo ważnego - nie przeczę (wczoraj widziałam ulotkę ;) ). Ale ile z tych dzieci to obejmie? Ile nie dotrze do świetlic, bo o nich nie wie? Chociażby - tylko?

Ten fotograf nie mógł wykrzesać z dzieci żadnych marzeń ponad: być sprzedawczynią, taksówkarzem... Dopiero jak im powiedział - a gdybyś żył gdzie indziej? W innym kraju? Wtedy z taksówkarza robił się Superman (9-latek)...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pn lip 05, 2004 15:32
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Cytuj:
Przecież ta dziewczyna nie uwierzy w żadna dobrą nowinę skoro została oszukana przez najbliższych i strącona do bycia „nikim”.
Komu obcemu uwierzy, że jakaś „dobra nowina” ja czeka ? Ja chyba bym też nie uwierzył


Lars - no właśnie... Jak uwierzyć Bogu bez ludzi? I jak spotkać Boga bez ludzi? Czy w ogóle się da?

A jeśli nie - to jak dotrzeć?

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pn lip 05, 2004 15:55
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 19, 2003 8:14
Posty: 487
Post 
Alux napisałaś


Jak pomóc?
Trudno wyszukiwać w swoim środowisku takie dzieci, bo też nie wiadomo czy zechcą rozmawiać o sobie, o tym co ich boli.


Św. Jan Bosko podszedł do jednego drugiego a później xxxx i do teraz chodzą za „nim” tłumy. Nasze patrzenie jest właśnie takie – są przecież świetlice – no i dobrze, że są. Są ludzie kompetentni też dobrze, ale czy to, że oni są i że są te świetlice zwalnia nas z obowiązku włączenia się ?? każdy na swoje możliwości – a jest ich mnóstwo może i powinien się włączyć.

Nie wierzę, że koło Ciebie czy kogokolwiek z nas Alux nie mieszka jakieś dziecko, które nie jest szczęśliwe. Ja widzę i spotykam ich wiele.

Piszemy w tematach na forum jak źle jest w Polsce i ile biedy , nędzy, jak dużo jest bezrobotnych – brak pracy i wszędzie tylko beznadzieja i dodatkowo wrzucamy nasze krytyki. Ktoś już wytykał kwiaty którymi przyozdobiony jest Pałac Prezydencki – a tylu ludzi nie mających co jeść. A gdzie jesteśmy my ?
Każdy człowiek, który nie mieszka na samotnej wyspie może przynajmniej porozmawiać z kimś, kto jest głodny jeśli nie ma co mu ofiarować. Nie musi uciekać przed „biedą”, która rodzi się z odtrącenia i podziałów. A może taka rozmowa jest ryzykowna, bo <kosztuje>
A co powiecie na „zło dobrem zwyciężaj”?
Wyobraźmy sobie taką podobną sytuację jak z tym staruszkiem z mojego poprzedniego postu.
Jakiś chłopak został przyłapany przez nas na kradzieży. Złapaliśmy go za rękę i co dalej? W miejsce stereotypowych „wyzwisk i konsekwencji” takiego czynu może zrobilibyśmy coś innego. Zainteresowanie się tym chłopakiem i spokojne słowa z pewnością przemówią do niego bardziej niż krzyk, czy przezwiska, bo do nich to on jest już przyzwyczajony.
Jednak tu znowu jest mały problem. Załóżmy, że właśnie tak postąpiliśmy a skutek żaden. Chłopak ma tzw. złe inklinacje i chyba to jest element kryminogenny.
Wtedy już mamy dowód, że ten chłopak jest niereformowalny i zasługuje na taki właśnie los. Nie walczymy o niego, zostawiamy go na ulicy no i z niego rośnie powiedzmy przyszły bandyta.
Czy zbyt szybko nie zrezygnowaliśmy z niego?
Pewnie powiemy no, tak, trzeba się za niego modlić … bo już po ludzku nic zrobić nie można. A jednak – to ten chłopak trafił na Ciebie czy na mnie i mamy obowiązek się nim zainteresować.
Czasami znacznie prościej dać pieniądze by mieć <spokojne sumienie> ale czy nie oszukujemy sami siebie?
Jeśli nie mamy co dać, to bądźmy życzliwi, dobrzy – autentycznie dobrzy a nie udawajmy, że się martwimy bo nie mamy szans na oszukanie kogoś, kogo <wychowuje> ulica.

Czytałem o pewnym chłopcu, który mieszkał w „domu dziecka” - Janusza Korczaka. Strasznie rozrabiał i szalał ten chłopak - tak, że postanowiono po wielu upomnieniach i karach zaprowadzić go do Dyrektora.
Chłopak przerażony powagą sytuacji stanął przed dyrektorem.
Panie wychowawczynie opowiadały cóż on wyprawia i, że nie ma możliwości dogadania się z nim, bo robi dokładnie wszystko na opak.
Korczak popatrzył chłopcu głęboko w oczy i spytał.
- Masz zeszyt od polskiego [tu padło chłopca imię – ku jego szalonemu zaskoczeniu]
- tak mam odpowiedział chłopak
Więc przynieś go szybko.
Ogólne zdziwienie i cisza, jaka zapanowała w oczekiwaniu na straszna karę wypełniła pokój dyrektora.
Przybiegł chłopak i podał zeszyt - Korczak oglądał i przypatrywał się – czytał.
W końcu powiedział – stawiasz śliczne ogonki przy literze „ t ”.
Odtąd stali się nierozłącznymi przyjaciółmi mały chłopak i dyrektor Korczak.





[/quote]

_________________
Bóg zna Twoją przeszłość, ofiaruj mu teraźniejszość a On zatroszczy się o twoją przyszłość.


Pn lip 05, 2004 16:55
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 14, 2003 14:31
Posty: 930
Post 
Jotka napisała:
Cytuj:
Gdzie Ci ludzie byli po kolejnych wyrokach tej dziewczyny?

Gdzie byli ludzie? obok Jotka. Patrzyli i obwiniali wszystkich o taki stan, oskarzali dziewczynę, krytykowali, krzyczeli, wyzywali ale nie dawali żadnej alternatywy. Niestety w naszym durnym narodzie postawa umoralniająca i wychowująca zakorzeniła się wyjatkowo dobrze. Upominać potrafimy wszyscy... ale niestety na tym się kończy. Rozproszenie odpowiedzialności stało się plagą tego społeczeństwa. To przykre, ale dziewczyna miałaby większą szansę na uzyskanie pomocy, gdyby tylko jedna osoba zauważyła, ze coś się z nią dzieje. W tłumie występuje najczęściej przerzucanie odpowiedzialności na kogoś innego. Podobnie jest gdy słyszymy krzyki u sąsiadów, myślimy- powinna się tym zając policja, powinna się tym zając jej matka, ci z naprzeciwka lepiej ich znają, ja znam ich dobrze wiec lepiej aby po policje zadzwonił ktoś kto u nich nie bywa. Skoro nikt nie reaguje, to dlaczego ja mam się wygłupiać?
Przepraszam, że tak pisze ale jestem pewna, że ważny jest tutaj stopien w jakim mozemy identyfikować się z tymi dziećmi. Przejdziemy obok i odwrócimy wzrok, mimo głodnego i zziębniętego cygańskiego dziecka, ale może inaczej zachowalibyśmy się, gdyby żebrała blondyneczka w typie naszej koleżanki,przyjaciółki, córki?
To my krzywdzimy te dzieci. Każdy z nas daje swiadectwo! Dzieci nas nie słuchają, ale doskonale naśladują. To miniaturowy swiat dorosłych. Ericson napisał, że "skoro młodzi muszą chodzić do psychoanalityka, to trzeba zmienić świat dorosłych". I w tym tkwi chyba klucz.

Lars napisał:
Cytuj:
Jeśli nie mamy co dać, to bądźmy życzliwi, dobrzy – autentycznie dobrzy a nie udawajmy, że się martwimy bo nie mamy szans na oszukanie kogoś, kogo <wychowuje> ulica.

Nie w dawaniu jest problem, ale w byciu obok.

i Alux

Cytuj:
Trudno wyszukiwać w swoim środowisku takie dzieci, bo też nie wiadomo czy zechcą rozmawiać o sobie, o tym co ich boli.


Nie trudno, wystarczy szeroko otworzyć oczy Alux. My jednak bardziej jestesmy zajęci swoim życiem. Przy permanentnej globalizacji występuje postępująca glokalizacja. Ona zaś prowadzi do izolacji w obrębie własnego mieszkania. Jak mamy zauważyć potrzebujące dzieci skoro nie wiemy jak nazywają sie sąsiedzi z naprzeciwka?


Pn lip 05, 2004 17:45
Zobacz profil
Post 
Akurat wiem jak nazywają się moi sąsiedzi i co nieco wiem o dzieciakach z sąsiedztwa.
Nie wszyscy są obojętni i nie dostrzegają nic poza czubkiem swego nosa.
Tylko wyjaśnijcie mi "technicznie" w jaki sposób udzielilbyście pomocy takiej dziewczynie?
Mówicie dawanie pieniędzy to "czyszczenie sumienia", załóżmy przestajemy "czyścić sumienie" - ile placówek padnie, ile dzieci pozbawionych zostanie czystego, spokojnego kąta, możliwości wyjazdu?
A nie pomyśleliście, że świadomość tych dzieci, że ktoś gdzieś daleki, obcy, pamięta o nich, będzie dla nich mobilizacją, pomoże im uwierzyć, zaufać ludziom.
Dywagacje, szukanie "złotych środków" nie uzdrowi sytuacji.
Lars pisze "ja widzę i spotykam ich wiele"... i co robisz?


Pn lip 05, 2004 21:49
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Alus - ja nie mówię że to złe... Ja mówię, że to nie wystarczy... Po prostu...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pn lip 05, 2004 21:54
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24
Posty: 3644
Post 
Cytuj:
Jesteś mniej niż nikim i nikim zostaniesz.

Słyszałam te słowa wiele razy... Jak mogę to skomentować? Chyba nie potrafię...

Lars napisał:
Cytuj:
Przecież ta dziewczyna nie uwierzy w żadna dobrą nowinę skoro została oszukana przez najbliższych i strącona do bycia „nikim”.
Komu obcemu uwierzy, że jakaś „dobra nowina” ja czeka ? Ja chyba bym też nie uwierzył …

A ja uwierzyłam. Nie było to łatwe. Było wiele wzlotów i upadków, odejść i powrotów. Osobiście uważam to za cud...

jo_tka napisała:
Cytuj:
Jak uwierzyć Bogu bez ludzi? I jak spotkać Boga bez ludzi? Czy w ogóle się da?

A jeśli nie - to jak dotrzeć?

Na te pytania nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć.
Jak to było u mnie?
Ten pierwszy głód Boga odczułam jakby sama z siebie. Nikt mi o Nim nie mówił, nie próbował nawracać. Mogę nawet powiedzieć, że wówczas szukałam Go jakby wbrew temu co wtedy myślałam, wbrew ludziom, z którymi wówczas przebywałam... poniekąd wbrew sobie...
Dopiero po momencie przełomowym, uznaniu tego, że potrzebuję Boga, spotkałam właściwych ludzi, którzy mi pomogli do Niego bardziej dotrzeć i poznawać :)

Cóż jeszcze dodać? Chyba tylko to, że cieszę się iż mimo tych niesprzyjających okoliczności JESTEM :)

_________________
Co dalej za zakrętem jest?
Kamieni mnóstwo
Pod kamieniami leży szkło
Szło by się długo
Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪


Pn lip 05, 2004 21:56
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sty 06, 2004 19:08
Posty: 105
Post 
Cytuj:
Dojo – czy sama modlitwa i głoszenie Dobrej Nowiny nie jest trochę za mało


Czy jest coś potężniejszego? Czy wskazesz mi coś, co ma wiekszą moc niż modlitwa? Słowo Boże także ma moc i myśle ze najpierw trzeba ludziom powiedziec sens zycia - ewangelie o zbawieniu, aby miały podstawy aby kroczyć do przodu a nie sie zalamywac.
Jezeli jestesmy w stanie dac wsparcie finansowe, to oczywiscie, mozemy nawet jakas zbiorke zorganizować w kosciele, ale relacja z Bogiem która mozemy odbudowac mowiac tym ludziom o dobrej nowinie moze zdzialac czasami duzo wiecej.

Cytuj:
Ps 127:1
Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą. Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże, strażnik czuwa daremnie.


Pamietajmy, ze cokolwiek czynimy, nie ma sensu, jezeli nie ma w tym Pana, dlatego modlitwa i dobra nowina bedac "połaczone" z Bogiem mają wieksza moc, niz gdyby nawet dac takiej osobie 1mln$. Bo pieniadze przemijają, a Pan Bóg trwa na wieki

_________________
Jezus umarł za nas jako za grzesznikow, gdysmy byli bezsilni


Wt lip 06, 2004 8:25
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Alus... Że wrócę do tego wątku... Jest czymś na pewno pięknym i ważnym wspomaganie takiej świetlicy - takich dzieci. Na pewno dla nich to jest ważne - dające nadzieję.

W tamtym artykule był fragment - może i "wyciskacz łez", może i manipulacja... Dotyczył tego 9-latka... "Dali mi batona - to był już drugi, więc uczciwie powiedziałem, że to może być pomyłka. Ale mimo to mi go nie zabrali więc zjadłem połowę a połowę zabrałem do domu."

Nie wiem, co można zrobić. Zastanawiam się - na ile wokół mnie tego nie ma - na ile nie widzę. Nie wiem. Zastanawiam się... I może kiedyś - dzięki temu - nie przegapię i zamiast odsunąć się z obrzydzeniem (bo brudny i agresywny) komuś podam rękę.

Bo troska o takie świetlice jest czymś ważnym. Tylko niestety nie wystarczy. I bez pieniędzy na ich rozwój się nie da. Ale jednak - dzieciakom niestety potrzeba przede wszystkim drugiego człowieka, kogoś kto będzie, oparcia.

Bo czasem i mają domy, pieniądze, wakacje, komputery, nie wiadomo co. I tylko tego jednego nie mają. I co z tych wszystkich rzeczy? :(

I tak myślę... Że może czasem warto nie tyle dać, za darmo, co - pozwolić sobie pomóc. Przyjąć. Czasem to że coś się dało bardziej buduje niż wszystko "wzięte". Buduje poczucie siły - poczucie że coś mogłem. Coś byłem wart. Coś zrobiłem dobrego. Więc może warto próbować?

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Wt lip 06, 2004 8:37
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Dojo - masz i nie masz racji. Modlitwa - tak. Pewnie nawet - przede wszystkim. Ale...
Cytuj:
Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: "Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!" - a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała - to na co się to przyda?

Jasne - sam aktywizm niczego nie załatwi. Ale powiedzieć "ja się za nich modlę i to wystarczy" to też jednak chyba zbyt mało? Chyba że nie jesteś w stanie inaczej...

"Głoszę im Dobrą Nowinę"
Dojo - Rozalka mówiła o cudzie... A ja Ci powiem tak - nie udało mi się uwierzyć w miłość Boga, póki nie uwierzyłam ludziom.
Co z tego, że mówisz Ojcze nasz, skoro słowo "ojciec" jest dla Ciebie pustym dźwiekiem? Skoro nijak się nie przekłada na to co znasz?
"Bóg Cię kocha" budzi - w najlepszym wypadku - uśmiech niedowierzania, nawet jak tego słuchasz tysięczny raz i nawet wierzysz w Boga i jakoś - Bogu.
"Jest miłosiernym Ojcem" - jedyne słowo które nie budzi zdumienia to "jest". Reszta równie dobrze mogłaby dotyczyć pingwinów na którymkolwiek biegunie. Nawet jak doświadczasz - jakoś - opieki i skuteczności modlitwy...

O pierwszych chrześcijanach mówiono: "patrzcie, jak oni się miłują", a nie - "patrzcie jak oni się za siebie modlą"...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Wt lip 06, 2004 8:52
Zobacz profil
Post 
Jotka
Trzeba umieć dać i umieć przyjąć.
Przyjąć biedne, chude, dziecko z zabiedzonej wsi z Białorusi z okolic skażonych po Czarnobylu.
Dziecko które trzeba ubrać, które trzeba pilnować, aby się nie rozchorowało z przejedzenia - bo chce się najeść na zapas, któremu pomimo tłumaczenia, że chleba nie zabraknie, wyciąga się po jego wyjeździe masę suchego zachomikowanego chleba.
Trzeba przyjąć, trzeba dać - nie są to kwoty które zbywają, z czegoś trzeba zrezygnować, aby dać.
Ale nie widzę możliwości biegania po ulicy i wyszukiwania potrzebujących.
Nie będę wchodzić do cudzego domu i próbować zmieniać ich życie.
Ponadto dziecko, czy dorosły o swoich problemach porozmawia z osobą znaną sobie, do której ma zaufanie, raczej nie otworzy się do obcej sobie osoby.
Są osoby, które nikomu nie potrafią o tym mówić i to trzeba uszanować.
Osoby biedne (nie naciągacze) najczęściej nie pójdą prosić o datki, z zawstydzeniem przyjmą rzeczy im oferowane.
Wiem coś na ten temat:dający ma poczucie zażenowania, bo pomimo, że daje ofiarę z potrzeby serca, czuje dyskomfort psychiczny - obdarzony też jest skrępowany.
Nie ma uniwersalnych rozwiązań, trzeba coś robić na miarę swych możliwości, bo nie znajdziemy remedium na wszystkie problemy.
"Najlepszym lekarstwem dla człowieka jest drugi człowiek - Bóg Człowiek" - Karl Rahner.


Wt lip 06, 2004 9:32
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 25 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL