Podejście do seksualności
Autor |
Wiadomość |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
 Podejście do seksualności
Jak budować szacunek dla ludzkiej seksualności? Jak o niej rozmawiać? O czym mówić, a o czym nie? Jak traktować seksualność w rodzinie, jak wprowadzać dzieci w ten temat? Co przyczynia sie do powstania zdrowego obrazu seksualności u młodego człowieka, a co go wypacza?
Do założenia tego wątku zainspirowała mnie dyskusja na podforum Moderacja, przy okazji omawiania kontrowersyjnego podpisu użytkownika.
Dlaczego w tak różny sposób reagujemy na to samo? Od czego to zależy?
|
Wt lis 28, 2006 8:05 |
|
|
|
 |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
 Re: Podejście do seksualności
mateola napisał(a): Jak budować szacunek dla ludzkiej seksualności? Jak o niej rozmawiać? O czym mówić, a o czym nie? Jak traktować seksualność w rodzinie, jak wprowadzać dzieci w ten temat? Co przyczynia sie do powstania zdrowego obrazu seksualności u młodego człowieka, a co go wypacza? Kłamstwa i zaniedbanie to wielkie grzechy w chrześcijaństwie. Dlatego dziwne, że są one tak powszechne w katolickich społeczeństwach (ale nie w nauce Krk) - oczywiście jeśli chodzi o ludzką seksualność. Dopiero ostatnio (po SV2) pojawiły się jakieś jaskółki odnowy, ale wiosny jeszcze nie dostrzegam - muszą wyginąć przynajmniej ze dwa pokolenia nim normalność będzie widoczna... Jak rozmawiać? Bez fałszu. Po prostu rozmawiać tak jak się umie. Prawda, tylko prawda i jeszcze raz prawda. Co do rodziny się nie wypowiem, bo to temat-moloch, ale co do powstawania "zdrowego obrazu seksualności u młodego człowieka" - trzeba dawać dobre świadectwo - wystarczy jeśli człowiek dorasta w otoczniu, gdzie seks dwojga kochających się ludzi nie jest uważany za zło. mateola napisał(a): Dlaczego w tak różny sposób reagujemy na to samo? Od czego to zależy? To zależy głównie od tresury społeczno-kulturalnej (zwanej wychowaniem). Jeśli wmawiać komuś od małego, że publiczne spożywanie pokarmów jest "obrzydliwe", to na widok pierwszej lepszej jadłodajni i jedzących tam ludzi, osoba taka będzie zszokowana, zawstydzona i będzie czuła odrazę do tego co widzi. Efekt owocu z drzewa poznania dobra i zła. Człowiek rodzi się bez wiedzy czym jest dobro i zło, inni go tego uczą. Tresura i tyle.
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
Wt lis 28, 2006 8:46 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Ludzka seksualność nie jest punktem wyjścia. Stosunek do niej jest tylko efektem wyznawanej filozofii życia. Weźmy przykład. Jeżeli człowiek jest zanurzony w obrazie świata ufundowanym przez filozoficzny materializm i determinizm, w jego sposobie patrzenia na świat nie będzie miejsca na tzw. moralność, gdyż nie będzie rozumiał co ona może oznaczać, gdyż skoro świadomość jest uwięziona w materii, a ta jest zdeterminowana, nie ma miejsca na zbrodnie, czy też zło. Mogą być ewentualnie czyny estetyczne i niestetyczne. Ale to nie jest odniesienie, gdyż trudno tu zarzucać komuś kto lubuje się nawet w czynach nieestetycznych, gdyż jest zdeterminowany.
A co można powiedzieć komuś kto nie uważa by istniała jedna prawda? Kto twierdzi, że każdy ma swoją własną prawdę? Taki irracjonalizm prowadzi do rozpaczy mniej lub bardziej widocznej, ale jest przecież powszechny.
Kiedy chrześcijanin mówi o moralności, to wiem o co mu chodzi. Żyje w świecie stworzonym przez Dobrego Boga, jest obdarzony wolną wolą operującą na naturze. Kiedy jednak o moralności mówi ktoś kto twierdzi w innych wypowiedziach, że świadomość jest uwięziona w zdeterminowanej materii, to nie mam pojęcia o co może chodzić. Niemniej wciąż się odnoszą do pojęć moralnych.. widać pozostałość po przodkach.
Przy czym chrześcijanie generalnie nie mają prawidłowego stosunku do seksualności. Może nie są po prostu zbyt chrześcijańscy. To jest tak jak wyżej również kwestia właściwej filozofii.
Zdefiniuj prawidłowo obraz świata, a będziesz miała właściwy stosunek do ludzkiej seksualności.
|
Wt lis 28, 2006 9:38 |
|
|
|
 |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
filippiarz napisał(a): Jak rozmawiać? Bez fałszu. Po prostu rozmawiać tak jak się umie. Prawda, tylko prawda i jeszcze raz prawda. - rozmawiać, jak się umie - przeważnie się nie umie... można poprzez rozmowę "jak się umie" wykrzywić w dziecku postrzeganie seksualności, na swoją modłę. - prawda, ale jaka? Czy to, co ja uznaję za prawdę (czego mnie nauczono, że jest prawdą), czy to, co aktualnie obowiązuje - bo spojrzenie na seksualność zmieniało się przez stulecia (skupmy się na jego postrzeganiu przez KK)? Inną "prawdę" przekaże osoba uznająca swoją seksualność za dobro, innną taka, która widzi w niej zagrożenie i źródło zła, która przeżyła zranienia w tym obszarze itd. Cytuj: wystarczy jeśli człowiek dorasta w otoczniu, gdzie seks dwojga kochających się ludzi nie jest uważany za zło. To bardzo ważne, ale nie wiem, czy wystarczy. Czy nie powinien być uważany za dobro i za szansę? PTRqwerty napisał(a): Przy czym chrześcijanie generalnie nie mają prawidłowego stosunku do seksualności. Może nie są po prostu zbyt chrześcijańscy. To jest tak jak wyżej również kwestia właściwej filozofii.
Nie bardzo się znam na filozofii. Nie operuję sprawnie tym językiem, niestety... Dlatego wolałabym się skupić na "chrześcijanie generalnie nie mają prawidłowego stosunku do seksualności", bo też tak uważam. Nie wiem jednak, czy to zdanie dla nas obojga oznacza to samo.
|
Wt lis 28, 2006 15:04 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Dla mnie ono oznacza, że jeśli wezmę 10 osób ze swojej ulicy, którzy zadeklarują chrześcijaństwo, to zapewne stwierdzę, że mają problemy z seksualnością. Pisząc tamto zdanie, chciałem zwrócić uwagę na to, że nie twierdzę, że u chrześcijan jest różowo. Natomiast cóż... to był taki wtręt by ktoś nie posądzał mnie o brak uczciwości intelektualnej. Jeżeli nie rozumiesz co napisałem wcześniej, a skupiasz się tylko na tym i jeszcze się zastanawiasz, czy rozumiem się podobnie, to trudno bedzie się nam porozumieć Ja zwracam uwagę na to, że stosunek do np. seksualności, ale też do pracy, do innych ludzi, wynika z wyznawanej filozofii. I to nie takiej teoretycznie wyznawanej podczas okazjonalnych dyskusji, ale tej codziennej, faktycznej.
|
Wt lis 28, 2006 16:12 |
|
|
|
 |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
PTRqwerty napisał(a): Natomiast cóż... to był taki wtręt by ktoś nie posądzał mnie o brak uczciwości intelektualnej. Jeżeli nie rozumiesz co napisałem wcześniej, a skupiasz się tylko na tym i jeszcze się zastanawiasz, czy rozumiem się podobnie, to trudno bedzie się nam porozumieć  Myślę, że możemy się porozumieć, o ile zechcesz się dostosować do poziomu przeciętnego rozmówcy, jakim jestem
To cenna umiejętność.
Co to znaczy dla Ciebie, że nie jest różowo? Czy każdy z owych dziesięciu chrześcijan ma problemy? Czy są to te same problemy, czy różne?
|
Wt lis 28, 2006 16:30 |
|
 |
Annnika
Dołączył(a): Śr lis 22, 2006 15:18 Posty: 318
|
Utarło się widzieć chrześcijan, a w szczególności katolików jako ascetycznych przedstawicieli opozycji anty-seksualnej.
No cóż, nie da się ukryć, że taki a nie inny styl życia i moralność, jakby neei było chyba świadomie podjęta, wymaga pewnych ustępstw na polu wszechogarniającej i wszechobecnej samowoli na rzecz norm, przez tęże moralność ustalonych . I dla nie któtych - zonk. Owszem, nie przeczę, że jak każada skrajność prowadzi do trudnosci, tak i na polu przeżywania swojej seksualności na pewno sporo jest chrześcijan z jakimiś zahamowaniami czy problemami. Ale błędem byłoby przypisywać te truności większosci tylko dlateogo, że akurat chrześcijaństwo nie uznaje rozspasania i nie wiedzieć czemu walczy o czystość i wiernosć
Dlaczego uważa sie że pewne nakazy musza od razu wywoływać zahamowania, kompleksy i patologie
Dlaczego nie uważa się jakoś że istnienie przepisów drogowych jest powodem wypadków drogowych (pomijam konkretne skrajne wypadki)  W końcu pewne regulacje bazujące na naturze człowieka w nią nie godzą...
|
Wt lis 28, 2006 16:39 |
|
 |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
mateola napisał(a): - rozmawiać, jak się umie - przeważnie się nie umie... można poprzez rozmowę "jak się umie" wykrzywić w dziecku postrzeganie seksualności, na swoją modłę. Jak ze wszystkim... Chodzi o to, żeby w ogóle rozmawiać, żeby dziecko dowiedziało się o tym, że jest coś takiego jak seks jak najwcześniej i od rodziców, a nie w momencie utraty dziewictwa  mateola napisał(a): - prawda, ale jaka? Problem jest ogromniasty - przyznam, że się poddaję - nie chcę brnąć w filozofię i etykę religijną... Prawdą na tomiast jest fakt, że seks istnieje i najczęściej dochodzi do niego (powinno dochodzić) gdy dwoje ludzi się kocha... mateola napisał(a): Cytuj: wystarczy jeśli człowiek dorasta w otoczniu, gdzie seks dwojga kochających się ludzi nie jest uważany za zło. To bardzo ważne, ale nie wiem, czy wystarczy. Czy nie powinien być uważany za dobro i za szansę? Za dobro? No nie wiem... A czy jedzenie jest dobrem? Ludzie po prostu muszą jeść i nie da się tego zmienić - jeśli jest inaczej to mają duuuże kłopoty. Tak samo jest z seksem: ludzie potrzebują seksu i tego też się nie zmieni, tylko ewentualne kłopoty z jego brakiem nie są tak śmiertelne jak przy braku jedzenia
Tu chodzi raczej o to, żeby miłość fizyczna była czymś normalnym, a nie deprecjonowanym lub wynoszonym na piedestały kosztem innych wartości...
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
Wt lis 28, 2006 17:11 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
mateola napisał(a): PTRqwerty napisał(a): Natomiast cóż... to był taki wtręt by ktoś nie posądzał mnie o brak uczciwości intelektualnej. Jeżeli nie rozumiesz co napisałem wcześniej, a skupiasz się tylko na tym i jeszcze się zastanawiasz, czy rozumiem się podobnie, to trudno bedzie się nam porozumieć  Myślę, że możemy się porozumieć, o ile zechcesz się dostosować do poziomu przeciętnego rozmówcy, jakim jestem To cenna umiejętność. Co to znaczy dla Ciebie, że nie jest różowo? Czy każdy z owych dziesięciu chrześcijan ma problemy? Czy są to te same problemy, czy różne?
Okey. A zatem nie mam zielonego pojęcia jakie problemy będzie miało te 10 osób. Zakładam jednak, że jakieś będą mieli problemy, bo nie sądzę, by było statystycznie możliwe, aby byli od jakichś problemów wolni. Przy czym nie mam pojęcia jakie mieli by owi ludzie problemy. To, że Ty się spodziewasz usłyszeć jakieś konkrety wynika z tego, że jednak nie rozumiesz jaką rolę ma pełnić w moim rozumowaniu ten wtręt. Ja chciałem zwrócić uwagę na to, że ogromne znaczenie pełni tu filozofia jaką się wyznaje; skrytyłowałem nurt materialistyczny i napisałem w imię uczciwości, że chrześcijanie nie są wolni od takich problemów. Ty się podpaliłaś, że pewnie mógłbym to rozwinąć i usłyszysz teraz jakieś szczegóły i ciekawe opowieści. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo jestem zawiedziony Twoim ustosunkowaniem się do mojej pierwszej wypowiedzi.[/list]
|
Wt lis 28, 2006 20:34 |
|
 |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
Annnika napisał(a): błędem byłoby przypisywać te truności większosci tylko dlateogo, że akurat chrześcijaństwo nie uznaje rozspasania i nie wiedzieć czemu walczy o czystość i wiernosć Zgadzam sie z tym. filippiarz napisał(a): Za dobro? No nie wiem... A czy jedzenie jest dobrem? Ludzie po prostu muszą jeść i nie da się tego zmienić - jeśli jest inaczej to mają duuuże kłopoty. Tak samo jest z seksem: ludzie potrzebują seksu i tego też się nie zmieni, tylko ewentualne kłopoty z jego brakiem nie są tak śmiertelne jak przy braku jedzenia Tu chodzi raczej o to, żeby miłość fizyczna była czymś normalnym, a nie deprecjonowanym lub wynoszonym na piedestały kosztem innych wartości... Tak, filippiarzu, za dobro. Choćby dlatego, że cielesność była tak długo traktowana po macoszemu... nie zawsze, nie wszyscy potrafimy dostrzegać w seksualności dar Boży. Nie myślę wcale o wywyższaniu jej nad inne sfery życia, ale o cieszeniu się nią, jak każdym innym darem. I o przekazywaniu dzieciom tej radości. To jest "moja prawda"  PTRqwerty napisał(a): To, że Ty się spodziewasz usłyszeć jakieś konkrety wynika z tego, że jednak nie rozumiesz jaką rolę ma pełnić w moim rozumowaniu ten wtręt. (...) Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo jestem zawiedziony Twoim ustosunkowaniem się do mojej pierwszej wypowiedzi
Myślałam, że to już ustaliliśmy - nie jestem biegła w filozofii i uczciwie sie do tego przyznaję. Jeśli chcesz dalej ze mną rozmawiać, musisz sie dostosować do moich możliwości w tej dziedzinie. Możesz też sie na mnie obrazić i nie zabierać wiecej głosu.
|
Wt lis 28, 2006 23:40 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Okey. To inaczej podejdę do sprawy. Patrz:
1. Uważa ktoś o samym sobie, że mężczyzna powinien być silny i nie okazywać uczuć. Takie założenie będzie rzutowało na relacje z partnerką. Bo będzie wielki macho. Może się zdarzyć też, że stres by się spełnić, spowoduje, że będzie impotentem. I teraz tak. Jakby chciał go ktoś leczyć, to nie ma sensu szukać przyczyn w zachowaniu partnerki, albo w tym, że ma stresującą pracę (a może i ma przy takim nastawieniu). Trzeba natomiast dotrzeć do tego, jak on w istocie rozumuje; choć może nawet się do tego nie przyznaje.
2. Uważa ktoś, że człowiek wraz ze śmiercią kończy swoją egzystencję. Widział przy tym cierpienie swych rodziców przy kresu życia. To powoduje, że żyje w ukrytej rozpaczy. Nawet nie do końca jest jej świadom. To może rzutować na zachowania w rodzinie, czy zachowania seksualne. Byłoby dobrze wyodrębnić ten problem.
3. Uważa ktoś, że człowiek jest zdeterminowany. To w istocie oznacza, że nie ma w istocie miejsca na dobro, zło, na zbrodnię; bo co by człowiek nie zrobił, usprawiedliwia go determinizm. Można go oczywiście karać, ale już bez udziału moralności. Wtedy kara też jest zdeterminowanym aktem. Taki światopogląd musi rzutować na zachowania ludzkie. Człowiek przestaje traktować osobowo innych ludzi; siebie zresztą też.
A wszystko to rzutuje na zachowania seksualne. Dlatego piszę, że najpierw ustal poprawny obraz świata (znajdź go), a potem z niego będziesz miała poprawny (bo zgodny z rzeczywistością) stosunek do seksualności.
|
Wt lis 28, 2006 23:59 |
|
 |
Mark Zubek
Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36 Posty: 1414
|
PTRqwerty:
Czy jesteś geniuszem?
Czy to Twoje są słowa:
" Najpierw ustal poprawny obraz świata (znajdz go).........z tego poprawny
stosunek do seksualności".??
Myślałem że już nigdy się z Tobą nie zgodzę a tu takie miłe zaskoczenie.
A więc jak bardzo poprawny obraz świata mają ci których seksualność
jest powodem;
- morderstw dzieci poczętych?
- fobii prowadzących do samobójstw?
- rozpaczy porzuconych dzieci, opuszczonych podczas rozwodów
wynikających z seksualnych słabości rodziców?
Jaki obraz świata maja ci, których seks jest powodem;
ZGORSZENIA,
UPODLENIA,
WYZYSKU,
SZYDERSTWA,
ŚMIERCI ??????
Jaki jest to obraz świata PTRqwerty?
Nie filozoficzny,nie literacki,....nie "dla jaj"
Obraz REALNY i straszny w konsekwencjach bólu i cierpienia które stoją w cieniu radosnego fiku-miku w pościeli.
PS.
Kto ma za złe wiernym Kościóła że chcą widzieć świat poprawnie
poprzez poprawny stosunek do niebezpieczeństw wynikających z seksu?
|
Śr lis 29, 2006 1:34 |
|
 |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
PTRqwerty napisał(a): Okey.  Zadając pytanie o przekazywanie dzieciom wiedzy i postaw na temat seksualności i umieszczając je na podforum " rodzina chrześcijańska", w katolickim portalu WIARA, sądziłam, że obszar jest już określony. Sytuacje 2 i 3 raczej nie wchodzą w grę, ponieważ determinizm oraz przekonanie, że życie ma tylko ziemski wymiar - wykraczają poza ramy chrześcijaństwa. Naturalnie, oba podejścia moga mieć wpływ na postrzeganie - nie tylko seksualności, lecz życia w ogóle, ale zajmowanie się nimi teraz nie leży w polu moich zainteresowań. Co do sytuacji nr 1 - to sądzę, że pochodzi ona z innej niż poprzednie kategorii. Nawiązuje raczej do tego, w jaki sposób został ten człowiek ukształtowany przez wychowanie - np. zbyt duże wymagania w dzieciństwie, wyuczony przymus ciągłego udowadniania, że zasługuje się na uznanie i miłość rodziców (ojca). Taki człowiek będzie całe swoje życie traktował jak batalię o samopotwierdzenie, co naturalnie też będzie miało wpływ na jego życie seksualne. Macho oczywiście może być chrześcijaninem/ katolikiem, ale to raczej nie jest wzorzec. Przy okazji - zarówno osobowośc partnerki (roszczeniowa i wymagająca, bądź współczująca i empatyczna) jak i rodzaj wykonywanej pracy ma znaczenie w sytuacji mężczyzny, którego dotyka impotencja, choć macho naturalnie ma trudniej, bo z zasady nie dopuszcza do siebie mozliwości błędu, słabości. Mark Zubek napisał(a): Kto ma za złe wiernym Kościóła że chcą widzieć świat poprawnie poprzez poprawny stosunek do niebezpieczeństw wynikających z seksu? Marku, chciałabym ten wątek poświęcić prawidłowemu podejściu do seksualności, jakim powinien się charakteryzować wierny Kościoła - między innymi po to, by nie było tragedii, o których wyżej wspominasz. Bo skoro te nieszczęścia jednak zdarzają się także wśród katolików, to znaczy, że coś z tą seksualnością jest nie tak.
|
Śr lis 29, 2006 7:37 |
|
 |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
Mark Zubek napisał(a): Kto ma za złe wiernym Kościóła że chcą widzieć świat poprawnie poprzez poprawny stosunek do niebezpieczeństw wynikających z seksu? Ja. Bo niektórzy działają wybiórczo i jakoś nie chcą widzieć świata poprawnie poprzez poprawny stosunek do niebezpieczeństw wynikających z jedzenia.
Jedzenie służy dostarczaniu organizmowi energii i składników mineralnych - przedłużaniu życia, seks służy przedłużeniu gatunku.
Tymczasem, o zgrozo, wierni Kościoła jedzą dużo i co gorsza - jedzą rzeczy smaczne(!) - używają jedzenia do sprawiania sobie przyjemności - jest to wbrew naturze i naturalnemu przeznaczeniu jedzenia (podtrzymanie życia).
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
Śr lis 29, 2006 7:53 |
|
 |
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
Cóż... spróbuję określić swój pogląd na tę sprawę.
Myślę sobie, że kształtowanie szacunku do seksualności należy zacząć od wychowania dzieci na kobiece kobiety i męskich mężczyzn. Kiedy człowiek będzie żył w zgodzie z własną płcią, to będzie też akceptował swoją seksualność.
Przykład. Jeśli córka znajduje w ojcu akceptację siebie jako dziewczynki (ojciec chwali ją za jej wygląd, często mówi, że jest ładną dziewczynką), to akceptuje także swoją seksualność w późniejszym czasie. Podobnie jest, gdy matka chwali swojego syna za jego zdolności, siłę i odwagę.
Akceptacja przez rodziców jest, moim zdaniem, fundamentem dla akceptacji swojej seksualności. Potem pewnie są doświadczenia z płcią przeciwną w okresie dojrzewania i niestety to, co do nich dociera z mediów (gazety, filmy).
Niestety mnóstwo jest w tej dziedzinie sytuacji patologicznych, jak np. przestrzeganie przez rodziców dziewczynki przed chłopcami (np. "jak chłopak lubi piwo, to daj sobie z nim spokój, bo na pewno zostanie alkoholikiem", straszenie przed ciążą) i odwrotnie.
Pamiętam jak ojciec kilka razy powtarzał mi, że jak będę już "po", to on pozna i mi nogi z d... powyrywa... Takie słowa potrafią przynieść straszne skutki, nad którymi trzeba czasem dłużej popracować. Ja sobie z tym poradziłam, ale są takie dziewczyny, które nie poradzą sobie nigdy.
Seksualność człowieka jest darem od Pana Boga, zatem - jak każdy dar - należy ją rozwijać i dobrze wykorzystywać  Powinno się o niej mówić tylko w połączeniu z miłością, bez tworzenia atmosfery strachu czy tematu tabu.
Pozdrawiam.
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
Śr lis 29, 2006 9:11 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|