Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Śr wrz 10, 2025 23:09



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 7 ] 
 jak dialaja Sakramenty Swiete 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pn kwi 17, 2006 16:58
Posty: 51
Post jak dialaja Sakramenty Swiete
"człowiek może rozpoznać działanie Boga w swoim sercu, w świecie, w bliźnich. Dzieje się tak dzięki darom Ducha Świętego, które nie są abstrakcyjnymi pojęciami, lecz konkretnym wyposażeniem wierzącego otrzymanym w sakramentach chrztu i bierzmowania"

Mam osobiste pytanie a propos tego cytatu ( cytat z tekstu opisujacego Rachunek Sumienia na sposob Sw. Ignacego):
bylam ochrzczona, jako 8-latka przezylam Pierwsza Komunie Swieta a w 8 kl bierzmowanie. Wszystko to odbieralam, jako prawie magoczne znaki i ufalam, ze cos zmieniaja we mnie w moim zyciu. Chodzilam do kosciola sluchalam kazan, na swoj sposob sie modlilam i chyba czekalam, az to wszystko w koncu jakos sie stanie prawda, zeby to chyba jakos poczuc. Wszystko zmienilo sie kiedy sie zakochalam i postanowilam zyc z moim chlopakiem (niestety bez zachowania zasad koscielnych dotyczacych malzenstwa). Wtedy chyba pierwszy raz zaczelam cokolwiek czuc do drugiej osoby. Pierwszy raz sobie na to pozwolilam. Wczesniej sympatia, bliskosc, otwarcie, szczerosc (rowniez w mowieniu o tym co przeszkadza w relacji z drugim) bylo pod ryzykiem nieczystych intencji, albo zranienia drugiej osoby, zbytniego narzucaniasie. Pewne zakazy wynosilam z kosciola, ale moze je zle rozumialam. Tylko zeby je dobrze zrozumiec trzeba chyba zostac ksiedzem, albo miec zawsze takiego w poblizu.
Chodzi o to, ze cokolwiek z tego co dzialo sie w kosciele zrozumialam ( jakos poczulam) dopiero wtedy kiedy sprzeniewierzylam sie jego zasadom lub temu jak je rozumialam i wprowadzalam w zycie. Czy skramenty moga "dzialac" z takim opoznieniem?;) Czy to czy spelniaja swoja role zalezy po prostu od osobistego zycia, doswiadczen, moze wlasnego ryzykowania, myslenia . Z moich doswiadczen wynika mi, ze rozumie sie cokolwiek wtedy kiedy zacznie sie zyc nie myslac o Bogu (lub nie w taki sposob jak dotychczas-co w danym momencie wydaje sie sprzeniewierzeniem), nie starajac sie sledzic jedynie wskazowek ksiezy, ale chyba moza powiedziec wlasne serce i rozum. Kiedy postanowilo sie przyjac rzeczywistosc i realia zycia, gdzie nie ma idealow, trzeba pracy i checi, zeby zycie bylo ciekawe i zeby nie sciagnac na siebie nieszczesc przez zbytnie czasem skrupuly (oczywiscie nie jestem za pozbawianiem sie zupelnym sumienia), ze wazna jest wlasna decyzja, wiernosc sobie i odpowiedzialnosc i przyjecie dobrych i zlych konsekwencji wlasnych czynow, ze to jest wazniejsze niz znaki i papiery, certyfikaty. Bo nie jest sie przeciez tym kim sie jest na papierze. Przpraszam z gory za patos, ale dzieki jesli ktos cos odpowie, Pozdrawiam

_________________
a gdybysmy byli ludzmi?


Pn gru 04, 2006 15:37
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Dortes

Czy ja dobrze rozumiem, że oczekiwalaś że po przyjeciu sakramentów zaczniesz przeżywac wiarę emocjonalnie? Ewentualnie - życie zacząć przeżywac emocjonalnie? Wiara to nie emocje, choć mogą jej towarzyszyć. Życie też nie z samych emocji się składa...

Po drugie - myslę, że coś było nie tak z Twoim podejściem do uczuć. I nie ma to nic współnego z tym, czego uczy Kościoł. Bo jesli - jak mówisz -
Cytuj:
sympatia, bliskosc, otwarcie, szczerosc (rowniez w mowieniu o tym co przeszkadza w relacji z drugim) bylo pod ryzykiem nieczystych intencji, albo zranienia drugiej osoby, zbytniego narzucania sie
to udało ci się zablokowac kompletnie w relacji z drugim człowiekiem...

Człowiek po to ma uczucia, żeby się nimi posługiwał. One wnoszą ważne informacje, choć trzeba nad nimi umieć panować (co nie oznacza: przestać czuć). Człowiek nie powinien być sam. Nie jest dobrze, żeby był sam. Człowiek rozwija się w kontakcie z drugim. W bliskości, otwarciu, mówieniu o tym co cieszy i boli. To trudna sztuka czasem. Ale do nauczenia.

To dobrze, że się otworzyłaś. Spróbuj też powoli otworzyć się na innych ludzi. Otwarcie nie musi się wiazać ze współzyciem - byłoby to absurdalne.

W sakramencie bieżmowania otrzymałaś dary Ducha Świetego - mądrości, rozumu, rady, męstwa, umiejętności, pobożności, bojaźni Bożej. To jak talent - muzyczny, rzeźbiarski, pisarski - trzeba go kształtowac, rozwijać. Może przede wszystkim - trwając przy Bogu i przyjmując sakramenty... I nie ma to nic wspólnego z emocjami, jeśli już - raczej pozwala nimi sterować...

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pn gru 04, 2006 15:52
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lis 22, 2006 15:18
Posty: 318
Post 
Sakrament to pewien potencjał, któremu musimy pozwolić działać ;) jak pozwolimy - jest to o czym mówisz. Gratuluję że dałaś im przestrzeń:)


Pn gru 04, 2006 17:41
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn kwi 17, 2006 16:58
Posty: 51
Post 
Cytuj:
Czy ja dobrze rozumiem, że oczekiwalaś że po przyjeciu sakramentów zaczniesz przeżywac wiarę emocjonalnie? Ewentualnie - życie zacząć przeżywac emocjonalnie? Wiara to nie emocje, choć mogą jej towarzyszyć. Życie też nie z samych emocji się składa...


Nie chodzilo mi emocjonalne przezywanie wiary, z reszta jako 10 czy 15 latka to srednio sie wie o co chodzi z wiara (o ile sie nie ma jakies formacji chyba). Oczekiwalam jakiejkolwiek zmiany nie wiem w rozumieniu. Ze w koncu cokolwiek stanie sie oczywiste z tego co slyszalam w kosciele. Myslalam, ze to stanie sie jesli bede wytrwala i cierpliwa. A cokolwiek zaczelam rozumiec jak zajelam sie wlasnym zyciem (moze niestety po swojemu) i wlasnie tego nie rozumie. Nie przestalam na przyklad czytac Pisma, ale samodzielnie myslac coraz wiecej widze, ze to jest prawdziwa prawda dotyczaca realnego zycia.

_________________
a gdybysmy byli ludzmi?


Wt gru 05, 2006 19:06
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lip 30, 2006 9:08
Posty: 1456
Post Re: jak dialaja Sakramenty Swiete
dortes napisał(a):
Czy skramenty moga "dzialac" z takim opoznieniem?;) Czy to czy spelniaja swoja role zalezy po prostu od osobistego zycia, doswiadczen, moze wlasnego ryzykowania, myslenia . Z moich doswiadczen wynika mi, ze rozumie sie cokolwiek wtedy kiedy zacznie sie zyc nie myslac o Bogu (lub nie w taki sposob jak dotychczas-co w danym momencie wydaje sie sprzeniewierzeniem), nie starajac sie sledzic jedynie wskazowek ksiezy, ale chyba moza powiedziec wlasne serce i rozum. Kiedy postanowilo sie przyjac rzeczywistosc i realia zycia, gdzie nie ma idealow, trzeba pracy i checi, zeby zycie bylo ciekawe i zeby nie sciagnac na siebie nieszczesc przez zbytnie czasem skrupuly (oczywiscie nie jestem za pozbawianiem sie zupelnym sumienia), ze wazna jest wlasna decyzja, wiernosc sobie i odpowiedzialnosc i przyjecie dobrych i zlych konsekwencji wlasnych czynow, ze to jest wazniejsze niz znaki i papiery, certyfikaty.


Jak na mój gust, to toczy działają zależy w dużej mierze od myślenia. Od myślenia o tym co się robi, od słuchania głosu sumienia (czy to co robie jest zgodne z moją wiarą, moimi zasadami), od myślenia, czy to co robię nie skrzywdzu drugiego człowieka.

A to, co powie Ci własne serce i rozum też w pewnym stopniu zależy od ludzi z którymi się stykasz, w tym także od księży :), człowiek nie jest samotną wyspą, żyje wśród ludzi i ci ludzie mają na niego wpływ, byłoby pięknie gdyby to był wyłącznie dobry wpływ, ale z tym róznie bywa. Na to co mówi Twoje serce i rozum wpływa także Twoje doświadczenie życiowe.

Jak można ściagnąć na siebie nieszczęście poprzez zbytnie skrupuły? Bo tego nie rozumiem. Co masz na myśli?

Własna decyzja, jak to napisałaś, tez jest ważna (rozumie, że chodzi o swiadomość, że decyzja, którą podejmuję jest moją decyzją jestem gotowa ponieść za nią odpowiedzialność). Ale z wiernością sobie bardzo bym uważała, człowiek jest omylny błądzi, więc myśląć przede wszystkim o tym, żeby być wiernym sobie, można się zapędzić w ślepy zaułek.

_________________
Nie mam nic, co bym mogła Tobie dać,
Nie mam sił by przed Tobą, Panie stać...


Wt gru 05, 2006 20:06
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn kwi 17, 2006 16:58
Posty: 51
Post 
Cytuj:
Jak można ściagnąć na siebie nieszczęście poprzez zbytnie skrupuły?
Bo tego nie rozumiem. Co masz na myśli?
Własna decyzja, jak to napisałaś, tez jest ważna (rozumie, że chodzi o swiadomość, że decyzja, którą podejmuję jest moją decyzją jestem gotowa ponieść za nią odpowiedzialność). Ale z wiernością sobie bardzo bym uważała, człowiek jest omylny błądzi, więc myśląć przede wszystkim o tym, żeby być wiernym sobie, można się zapędzić w ślepy zaułek


Zbytnie skrupuly, zbyt wielkie poczucie winy. Rozumie racje myslenia o tym czy sie nie skrzywdzi kogos czy o tym zeby to co robie bylo dobre dla innych. Ale zyje sie czasem z ludzmi, ktorzy np. sa srednio dorosli i twoje dzialanie ich krzywdzi choc nie masz tego na celu, ale wiesz o tym, ze to kogos skrzywdzi. Jest plynna granica miedzy moim uwazaniem na nie krzywdzenie kogos, a jakas dojrzaloscia tej drugiej strony. Jest pelno osob, ktore obrzucaja poczuciem winy na prawo i lewo, czesto przybieraja je w slowa prawd obiektywnych (ze ktos cos powinien, ze tak ma byc lub tak byc nie powinno). Nie potrafia przyjac rzeczywistosci, w ktorej czlowiek ciagle sie myli, bo ciagle jest czegos nieswiadomy (albo jakiegos faktu albo sposobu rozwiazania konfliktu miedzy czyjas "krzywda" a wlasna wolnoscia zycia. Ktos ze zbytnimi skrupulami ze zbyt silnym poczuciem winyy ( zbyt silnym albo moze opartm na wlasnych wyobrazeniach) lapie sie na kazdy zarzut, kazde dzialanie moze miec dla niego zle skutki, ale czy to znaczy, ze ma je zupelnie zaprzestac? CZesto w tedy ma sie tak, ze albo sie zaprzestaje realizacji czegokolwiek albo potem sie odgrywa nie zwazajac zupelnie na to ze sie kogos krzywdzi ( lub myslac, ze ma sie do tego "prawo" bo wczesniej sie tyle wycierpialo, albo inne formy )albo dusi sie w sobie cale to pomieszanie z poplataniem az sie nie wybuchnie, lub wlasnie nie sciagnie na siebie nieszczescia .

_________________
a gdybysmy byli ludzmi?


Śr gru 06, 2006 18:51
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lip 30, 2006 9:08
Posty: 1456
Post 
dortes napisał(a):
Jest pelno osob, ktore obrzucaja poczuciem winy na prawo i lewo, czesto przybieraja je w slowa prawd obiektywnych (ze ktos cos powinien, ze tak ma byc lub tak byc nie powinno). Nie potrafia przyjac rzeczywistosci, w ktorej czlowiek ciagle sie myli, bo ciagle jest czegos nieswiadomy (albo jakiegos faktu albo sposobu rozwiazania konfliktu miedzy czyjas "krzywda" a wlasna wolnoscia zycia. Ktos ze zbytnimi skrupulami ze zbyt silnym poczuciem winyy ( zbyt silnym albo moze opartm na wlasnych wyobrazeniach) lapie sie na kazdy zarzut, kazde dzialanie moze miec dla niego zle skutki, ale czy to znaczy, ze ma je zupelnie zaprzestac?


Ja właśnie byłam w takiej sytuacji, to znaczy nadal jestem, ale zmieniłam podejście do rzeczywistości w której przyszło mi brać udział. Usłyszałam kilka razy ostanio, że jestem osoba konfliktową. Nie jestem w stanie dogadać się w pracy z dwoma osobami, podczas gdy z pozostałymi siedmioma mam doskonały kontakt. Wzięłąm sobie do sreca tę moją konfliktowość. Długo się nie gryzłam. W takiej sytuacji dobrze jest poradzić się kogoś mądrzejszego, bezstronnego. U mnie wyglądało to tak, że pewien ksiądz wylał mi kubeł zimnej wody na głowę. I powiedział, że mam prawo walczyć o swoje i nie przejmować się hmm, oględnie mówiąc głupszymi od siebie (ujął do bardziej dostadnie, acz kulturalnie). Więc problem rozwiązałam dosłownie dzięki sakramentowi. :)

_________________
Nie mam nic, co bym mogła Tobie dać,
Nie mam sił by przed Tobą, Panie stać...


Śr gru 06, 2006 18:59
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 7 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL