| Autor |
Wiadomość |
|
FAuStyŚka ;-)
Dołączył(a): So sty 20, 2007 19:45 Posty: 23
|
Ta sytacja w której jesteś może być też próbą dla twojej własnej wiary. Jeżeli twoja dziewczyna nie wierzy w Boga to oznacza, że miała błędy w podstawowym wychowaniu. Pomóż jej poznać Boga, bądź wytrwały, słuchaj jej i odpowiadaj na jej pytania związane z wiarą. Będzie to również nauką dla ciebie. Próbuj ją przekonywać, ale nie na siłę - możesz za każdym razem zrobić inne podejście. Możecie też wybrać się razem na rozmowę z księdzem, jeżeli już oboje nie dajecie rady.
|
| So sty 20, 2007 21:11 |
|
|
|
 |
|
Ninurta
Dołączył(a): N gru 17, 2006 14:05 Posty: 295
|
FAuStyŚka  napisał(a): Jeżeli twoja dziewczyna nie wierzy w Boga to oznacza, że miała błędy w podstawowym wychowaniu.  błędy? mogła być wychowana we wzorowej katolickiej rodzinie i zostać ateistką- wszystko zależy od jednostki... FAuStyŚka  napisał(a): Możecie też wybrać się razem na rozmowę z księdzem, jeżeli już oboje nie dajecie rady.
z góry mówię, że najprawdopodobniej nic to nie da. dla ateistki przeciętny ksiądz nie jest żadnym autorytetem.
|
| N sty 21, 2007 16:38 |
|
 |
|
graziano
Dołączył(a): Wt wrz 19, 2006 13:17 Posty: 10
|
Macie rację, ksiądz dla niej nie jest żadnym autorytetem, o tym się przekonałem na samym początku, żaden ksiądz nie jest autorytetem dla Niej  boli to strasznie.
Próbuje powoli drążyć, i drążyć ale czy to coś da...czy aby nie marnuje czasu jej i mojego...chyba tylko czas jest mi wstanie odpowiedzieć.
Błędy w wychowaniu...no cóż racja, trudno wychowywać po katolicku, wierzyć w Boga, gdy rodzice rozwiedzeni, a matka nie wierzy wogóle w Boga, jedynie ojciec...ale moja dziewczyna mieszka z matką ....
Ehh ciężki żywot, jest ciężkie decyzje do podejmowania...
...ale walcze bo ją kocham...ale nie wyobrażam sobie życia bez Boga...bo gdy w rodzinie nie będzie Boga, czy to będzie dla mnie dobra rodzina?
|
| Wt sty 23, 2007 17:46 |
|
|
|
 |
|
Ninurta
Dołączył(a): N gru 17, 2006 14:05 Posty: 295
|
nie wydaje Ci się, że ciut egoistycznie do tego podchodzisz?
że liczy się tylko to co TY czujesz? nie uważasz, że ją takie nawracanie i podchody też mogą męczyć?
jeśli czujesz, że tego "nie przeskoczysz", jeśli przesłania Ci to wszystkie dobre strony związku, to może faktycznie nie ma sensu?
wybacz mi takie słowa, ale staram się być w życiu realistką 
|
| Wt sty 23, 2007 19:52 |
|
 |
|
graziano
Dołączył(a): Wt wrz 19, 2006 13:17 Posty: 10
|
Ninurta nie masz pojęcia nawet na jakie ustępstwa musiałem pójść, żeby nie było konfliktów.
Wiem może jestem czasami egoistyczny....ale...czy to, że patrze w naszym związku przez pryzmat wiary, i przyszłości dalszej nie jest warte nieco egoizmu? Czy jeśli miałbym być teraz egoistyczny, ale dzięki temu może i ja i moja dziewczyna zostalibyśmy zbawieni czy nie warte byłoby teraz być ciut egoistycznym?
I w końcu czy nie było by wielkim egoizmem gdyby powiedzmy po naszym ślubie doszliśmy do wniosku że tak żyć nie można...że dzieli nas zbyt wiele...
Wiesz tak szczerze mówiąc...
To Ona od pewnego czasu, zaczęła chodzić ze mną do Kościoła...
I tutaj jest drugim problem...bo ja nie chce żeby ona chodziła ze mną do Kościoła na siłę, nie chcę by wierzyła bo ja wierze...bo to bez sensu....ja bym chciał żeby naprawdę uwierzyła...a to już nie kwestia mojego zachowanie, nawracania, czy to mądrego czy męczącego...ale kwestia jej serca...a w to absolutnie nie ingeruje (w zasadzie to już ostatnio w ogóle odpuściłem, i nie rozmawiamy na te tematy, w ogóle to chyba na żadne tematy, które by miały mieć jakiś związek z moimi przekonaniami czy to aborcja, eutanazja, czy księdzem dobrym czy złym...)
Kiedyś JP II powiedział że Bez Boga nie ma przyszłości.... mi zależy tylko na jej szczęściu, tak że nawet gdybym miał wybór...uwierzy na serio i odejdzie ode mnie, czy nie uwierzy i bedziemy trwali tak jak teraz...wybrałbym to pierwsze...Bo Bóg daje szczęście i miłość jakiej nikt z nas nigdy nikomu nie może dać.
|
| Wt sty 23, 2007 20:21 |
|
|
|
 |
|
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
Moim zdaniem nie da się zbudować trwałej rodziny, trwałego związku, jeśli nie będzie porozumienia na poziomie wartości. To podstawa, by budować cokolwiek, taka skała, bez której - prędzej czy później - dom się rozleci.
graziano, podziwiam Twoje starania  Mogę się zapewnić, że takie cuda się zdarzają  Mój bliski kolega zaczął wierzyć dzięki dziewczynie. Może na początku ma się wrażenie, że dana osoba wierzy dla drugiej, ale powiem Ci, że to dobry początek. Z czasem wiara staje się bardziej samodzielna i okazuje się, że to "wierzenie dla kogoś" było niezbędnym impulsem.
Powodzenia! 
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
| Wt sty 23, 2007 20:34 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Ja zgodzę się z rozalką, że nie da się zbudować rodziny bez porozumienia na poziomie wartości. Jednocześnie jednak zapewniam Was, że takie porozumienie może być zawarte pomiędzy ateistą i katolikiem, jeśli tylko są dojrzali i potrafią myśleć.
Crosis
|
| Śr sty 24, 2007 17:29 |
|
 |
|
Nusia
Dołączył(a): N sty 28, 2007 22:19 Posty: 2
|
Witam wszystkich!
Graziano, chcialabym ci powiedziec, ze podziwiam i doceniam twoje starania.
Ja bylam w takiej samej sytuacji z ta roznica, ze to ja bylam niewierzaca. Niedawno cos sie we mnie zlamalo i to nie dlatego ze moj chlopak to na mnie wymogl... Przynajmniej nie bezposrednio.
Dzis bylam na mszy. Po raz pierwszy w zyciu tak naprawde. Plakalam prawie caly czas. Mojego ukochanego ze mna nie bylo... zaluje ze nie widzial tego na co tak dlugo czekal. Wczoraj powiedzial, ze nie wie czy mnie jeszcze kocha i pojechal... Nie wiem czy moj dotychczasowy brak wiary byl jedynym powodem. Moze to, ze bylam zaborcza, zazdrosna, nie potrafilam sie pogodzic z jego wyjazdem do innego miasta. Dzis wiem, ze wlasnie dzieki temu co odkrylam bede mogla byc lepsza kobieta dla niego, jesli stwierdzi, ze wciaz mnie kocha.... Jesli bedzie chcial mnie poznac na nowo... Ja go wciaz bardzo kocham. Mam nadzieje, ze jeszcze nie jest za pozno...
Zycze Wam wszystkiego najlepszego. Jestem dopiero na poczatku mojej drogi, ale nauczylam sie, ze nie wolno watpic, a juz na pewno tracic nadziei.
|
| N sty 28, 2007 23:42 |
|
 |
|
Enigma
Dołączył(a): Pt sty 26, 2007 18:46 Posty: 786
|
@ Crosis i rozalka: porozumienie na poziomie wartości? A cóż to takiego? Sugerujecie, że ateiści nie kierują się żadnymi wartościami i dlatego nie ma z nimi porozumienia? A może wyznają jakieś zasady, tylko, że są one nie do zaakceptowania przez chrześcijan? Heh, niezłych potworów z nas robicie  Ja powiem tyle, jesli Wy- wspaniali chrześcijanie nie zmienicie stosunku do nas- niewierzących, to nigdy nie dojdziemy do porozumienia. Tutaj mamy tego przykład: on wierzący, ona- nie. Ona się nie czepia, za to on- bez przerwy!
A pzrecież tak naprawdę, wszyscy, zarówno wierzący, jak i niewierzący, opieramy się na podobnym systemie wartości, na którego podstawie jesteśmy w stanie zbudować razem rodzinę (jeśli już się dobierzemy w sposób chrześcijanin-ateista/ ateista-chrześcijanka).
@ Nusia: Twoje zachowanie jest dziecinne. Nie chcesz jeść szpinaku, bo Ci się nie podoba, ale jak zabrano Ci ukochaną zabaweczkę- polubiłaś szpinak! Tylko dlatego by odzywskać zabawkę...
_________________ "Doch gestohlen ist er wertlos,
Und dann brauch' ich ihn nicht"
|
| Wt sty 30, 2007 14:33 |
|
 |
|
angua
Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25 Posty: 7301
|
Enigma napisał(a): porozumienie na poziomie wartości? A cóż to takiego? Sugerujecie, że ateiści nie kierują się żadnymi wartościami i dlatego nie ma z nimi porozumienia? A kto pisał, że nie jest możliwe porozumienie? Wręcz przeciwnie - Crosis wyraźnie napisał, że takie porozumienie jest możliwe... Każdy człowiek ma jakiś system wartości, trzeba tylko pokonać jakoś różnice pomiędzy systemami dwójki ludzi, prawda? Ja również uważam, że tworzyć rodzinę można wtedy, kiedy stworzy się porozumienie na poziomie wartości. Owszem, niekoniecznie musi to być proste, ale żeby od razu niemożliwe? Nie wiem, jak z takiego zdania coś takiego wywnioskowałaś... Albo że "ateiści nie kierują się żadnymi wartościami"... Enigma napisał(a): @Nusia: Twoje zachowanie jest dziecinne. Nie chcesz jeść szpinaku, bo Ci się nie podoba, ale jak zabrano Ci ukochaną zabaweczkę- polubiłaś szpinak! Tylko dlatego by odzywskać zabawkę...
Byłabym ostrożna z takim osądzaniem po jednym poście, naprawdę. Aż mi się przykro zrobiło...
_________________ Czuwaj i módl się bezustannie, a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie. Nie ma piękniejszego zadania, które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia, niż kontemplacja. P. M. Delfieux
|
| Wt sty 30, 2007 15:50 |
|
 |
|
Nusia
Dołączył(a): N sty 28, 2007 22:19 Posty: 2
|
To przykre, ze z taka latwoscia przyszlo ci ocenianie ludzi ktorych tak naprawde nie znasz i nie wiesz co czuja.
Szpinaku nie lubie i nie wiem czy kiedykoloiek polubie. Bez sensu byloby wmawiac sobie, ze go lubie, przy kazdej okazji krzywiac sie z niesmakiem za plecami tego, ktory mnie namawia do jedzenia. Takie klamstwa zawsze wyjda na jaw....
Kiedys swietnie mi szlo oklamywanie innych i samej siebie. To juz nie te czasy...
|
| Wt sty 30, 2007 15:59 |
|
 |
|
graziano
Dołączył(a): Wt wrz 19, 2006 13:17 Posty: 10
|
@Enigma
Podstawowy błąd w myśleniu popełniłeś...nigdy ale to nigdy nie czepiałem się prosto, bezpośrednio mojej narzeczonej...
...nigdy jej nie powiedziałem... że było mi przykro że wykluczyła ślub kościelny...
...nigdy jej nie powiedziałem... że boli mnie że uważa że chrzest dziecka to przeżytek
...nigdy jej nie powiedziałem... że straszne jest że myśli iż można zabijać dziecko nienarodzone kiedy tylko się chce, że można dokonać eutanacji...
....nigdy w końcu jej nie powiedziałem.... że jest strasznie jednostronna że atakuje każdego księdza a nie widzi ani jednego dobrego,
.l..nigdy się jej nie czepiałem...
... w zasadzie to wielu powiem że już dawno powinienem odejść...ale niestety za bardzo ją kocham żeby odpuścić...
...moje czepianie się polega jedynie na tym że mówie jej jak wg mnie jest, że nie wyobrażam sobie żebym miał wziąć tylko ślub kościelny, to już wolę w ogóle i lepiej być samym, że moje dzieci nie będą bez chrztu, że wierze w Boga, i tylko tyle mówie, i że jade do Częstochowy czy Łagiewnik nigdy jej nie powiedzialem że ma ze mną jechać, nigdy...nigdy nie było żadnego czepiania...bo nie tędy droga...więc Enigma nieco mylisz pojęcia...a rozbieżności w wartościach są dosyć spore
|
| Wt sty 30, 2007 16:16 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
@Enigma - ja przecież wyraźnie napisałem, że jest to jak najbardziej możliwe. A różnice w wartościowaniu i podejściu do pewnych rzeczy zawsze między ateistą a wierzącym będą istniały.
Przeczytaj jeszcze raz mojego posta  Sam jestem ateistą
Crosis
|
| Wt sty 30, 2007 17:22 |
|
 |
|
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
Enigma chyba jest przeczulona na punkcie swojego ateizmu
Ja też nigdzie nie pisałam, że związek między człowiekiem wierzącym a niewierzącym jest niemożliwy.
Pisałam natomiast, że dwoje ludzi powinno mieć porozumienie na płaszczyźnie wartości. Czy wiara jest jedyną wartością w życiu? 
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
| Wt sty 30, 2007 17:38 |
|
 |
|
Enigma
Dołączył(a): Pt sty 26, 2007 18:46 Posty: 786
|
@ graziano: do niczego nie przymuszałeś narzeczonej? To dobrze. To Ci się chwali. Nie ma chyba nic gorszego niż zmuszanie i ciągłe namawianie do czego, czego i tak nigdy nie zrobi. To może wywołać odwrotny skutek
@ Crosis: fakt- ateiści są bardziej otwarci na nowości, typu aborcja, środki antykoncepcyjne, euntazja, kara smierci...
@ Nusia: nie zrozumiałaś.
@ rozalka: napisałaś: "Czy wiara jest jedyną wartością w życiu? "- i to jest dobre pytanie kończące mój post... 
_________________ "Doch gestohlen ist er wertlos,
Und dann brauch' ich ihn nicht"
|
| Śr sty 31, 2007 19:19 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|