Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Śr sie 13, 2025 16:56



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 852 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26 ... 57  Następna strona
 Piękne teksty 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Wiara nie jest jakimś odczuciem ani jakimś rozumowaniem; jest rzuceniem się w ciemność ku Bogu, który jest ciemnością dla naszej ludzkiej natury. A jest ciemnością nie ze względu na brak światła, ale dlatego, że bije od Niego blask ponad naszą miarę i do tegoż blasku nie potrafimy się przyzwyczaić w naszej bardzo krótkiej historii (AC).

Cierpienie, a zwłaszcza cierpienie duchowe, jest wielkim skarbem życiowym; dojrzewa ono w samotności i fermentuje powoli. Wszystko inne jest zaledwie dość powierzchownym i nietrwałym przygotowaniem. Mijają lata naszych ludzkich sukcesów, i nie zostawiamy po sobie ani śladu; mijają minuty cierpienia, i oto budujemy wieczność (LA).

Prawdziwa wiara nie musi odczuwać - ona po prostu wierzy. Dojrzała wiara nie musi widzieć - ona po prostu wierzy. Karmi się ciszą, nie hałasem, kontemplacją, nie jakimiś nadzwyczajnymi sprawami, słowem Bożym, a nie przesądami (PM).

Prawdziwa modlitwa zaczyna się wówczas, kiedy szukamy woli Bożej (CS).

Eucharystia jest rzeczywiście milczeniem Boga, Jego słabością. Stać się tylko chlebem i milczeniem pośród świata tak hałaśliwego, tak rozgorączkowanego! Można by powiedzieć, że świat i Eucharystia zmierzają w przeciwnych kierunkach, oddalając się coraz bardziej od siebie. Potrzeba wiele odwagi, by nie dać się ponieść światu, ale także wiele wiary i woli, by iść pod prąd, ku Eucharystii - by zatrzymać się, zamilknąć i oddać się adoracji (LD).

Brama, którą jest Chrystus, obejmuje swoją miłością i niebo, i ziemię; na ziemi miłość jest ukrzyżowana, a w niebie pełna chwały. Ziemia, to co widzialne, zmysłowe, czas i przestrzeń - jest "stąd"; niebo, to co niewidzialne, wieczne, nieskończone - jest "stamtąd" (IF).

źródło:
Carlo Carretto
TAJEMNICE PUSTYNI
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS ... wstep.html

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Śr sty 24, 2007 11:58
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
W celu dokonania „rozróżnienia duchów”, a więc intencji, jakimi kierujemy się w naszej służbie, jest rzeczą pożyteczną zobaczyć, które posługi spełniamy chętnie, a od których staramy się na wszelki sposób uwolnić. Zobaczyć także, czy nasze serce gotowe jest opuścić - gdy tego od nas zażądają - posługę zaszczytną, przynoszącą chwałę dla jakieś pokornej, której nikt nie doceni. Najpewniejsze posługi to te, które spełniamy tak, że nikt, nawet ten, kto ich doświadcza, nie zdaje sobie z tego sprawy, ale wie o nich tylko Ojciec, który widzi w ukryciu. Jezus podniósł do rangi symbolu jeden z najbardziej pokornych gestów, jakie znano w Jego czasie, i które powierzano zazwyczaj do spełnienia niewolnikom; umycie nóg. Św. Paweł upomina: „Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne” (Rz 12, 16).

źródło:
R. Cantalamessa, Eucharystia nasze uświęcenie, Warszawa 1994, s. 97-101.
http://liturgia.wiara.pl/index.php?grup ... 1115658817

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Cz sty 25, 2007 10:30
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Kościół składa się z trzech „obszarów”, trzech „przestrzeni”, lub raczej (jak życie) z trzech stanów, które są różne i komplementarne.

1. Kościół pielgrzymujący na ziemi, wędrujący w czasie.

2. Kościół w oczekiwaniu na chwałę, mianowicie to, co nazywamy czyśćcem <Więcej o tej tajemniczej i cudownej rzeczywistości w ostatniej książce z tej serii.>.

3. Kościół w swojej ojczyźnie, w niebie.


Między tymi trzema sposobami istnienia zachodzi nieustanna wymiana miłości, a więc życia. Nie istnieje między nimi żadna granica, żadna bariera, żadna międzyprzestrzeń, żaden pas ziemi niczyjej. Zaledwie zasłony światła. Zaledwie strefa tranzytowa...

Każdy z nich jest żywotnie powiązany z dwoma pozostałymi, non stop wysyła do nich i otrzymuje od nich sygnały, nieustanne komunikaty, prowadzi nieprzerwaną wymianę.

Na ziemi żyjemy w nieustannej łączności ze świętymi, ponieważ jesteśmy wszczepieni w Serce Boga, jednocześnie prosząc za duszami w czyśćcu. Święci nie przestają nas kochać. To znaczy pomagać nam, zachęcać nas, pociągać nas do siebie. Bóg pozwala nam być tym dla naszych bliskich w czyśćcu, czym święci są dla nas, i robić dla nich to, co święci robią dla nas. A bliskie nam dusze czyśćcowe nie przestają nas kochać.

Modlitwa jest rzeczywiście skuteczniejsza od sieci internetowej, bo łączy nas między sobą bezpośrednio i natychmiast. To nasza heaven connection („niebieska” łączność).

W każdym momencie tłumy przechodzą ze strefy pierwszej do trzeciej, z częstym tranzytem przez drugą. W tym samym czasie inni przechodzą z drugiej do trzeciej.

Pierwsza jest zanurzona w czasie i przestrzeni, dwie pozostałe są ponad przestrzenią i poza czasem.

Dwie pierwsze są przejściowe, dążą do ostatniej, która jako jedyna będzie trwała wiecznie. Nadzieja i wiara przeminą, walka i oczekiwanie znikną. Pozostanie tylko chwała: ostatecznie rozbłyśnie miłość, całkowicie, maksymalnie rozżarzone światło.

Nieustanna Pięćdziesiątnica. Przejściowy Adwent. Wieczna Pascha.

źródło:
Daniel Ange
Kościele, radości moja
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TD ... ieler.html

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Pt sty 26, 2007 9:23
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Modlitwa zawsze jest potrzebna, ażebym w każdym położeniu została wierna. Najpierw, oczywiście, należy się modlić za tych, którzy więcej cierpią niż ja i nie są tak zakotwiczeni w wieczności. (święta Teresa Benedykta od Krzyża)

Rodzisz się w doczesnym świecie, gdy po dziewięciu miesiącach pobytu w łonie twej matki słyszą twój krzyk, zwiastun narodzin nowego człowieka. Rodzisz się także dla wieczności, gdy w chwili śmierci wracasz do źródła Miłości, skąd wziąłeś swe istnienie. Pomiędzy tymi dwoma jest wiele innych narodzin, równie ważnych. To o nich mówił Jezus do Nikodema: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić" (J 3, 5–7).

Rodzisz się z Ducha za każdym razem, gdy przełamujesz krąg zainteresowania sobą i dostrzegasz innych. To nie jest łatwe, bo wszystkich nas cechuje tendencja skupiania się na sobie, na własnych przeżyciach, trudnościach, doświadczeniach. Dużo i często o nich mówimy. Chcemy, by nas wówczas słuchano. Bywa, że modlitwa również służy byciu w centrum uwagi. Gdy tej tendencji nie kontrolujesz, staje się sposobem życia, wykrzywiając całą rzeczywistość otaczającego cię świata. Kurczy się on wówczas gwałtownie do twoich własnych spraw, nie pozwalając zobaczyć innych ludzi i otworzyć się na nich.

Każdy człowiek coś cierpi, każdy się z czymś zmaga, każdy pokonuje trudności. Gdy uczciwie popatrzysz na świat, ten, który jest poza końcem twego nosa, zauważysz, że są tacy, którzy bardziej się trudzą niż ty, cierpią więcej od ciebie i "mniej są zakotwiczeni w wieczności". Wychodzenie poza własne sprawy jest konieczne dla zdrowego funkcjonowania psychiki i ducha. Dostrzeżone problemy twych bliźnich pomogą ci nabrać zdrowego dystansu do własnych przeżyć. Pozwolą odetchnąć psychice znacznie nieraz napiętej z powodu zamknięcia się z jakimś problemem w pokoju bez okien i drzwi. Twoja modlitwa, jeśli ma być narzędziem nowych narodzin, musi uwzględniać sprawy drugiego człowieka. "Często, nie wiedząc o tym – pisze święta Teresa od Dzieciątka Jezus – łaski i oświecenia zawdzięczamy jakiejś ukrytej duszy, albowiem Pan Bóg chce, aby święci przekazywali jedni drugim łaskę za pośrednictwem modlitwy, aby w niebie mogli się miłować miłością wielką, o wiele większą niż miłość w rodzinie, i to najbardziej idealnej rodzinie. Ileż razy myślałam, że mogłabym zawdzięczać wszystkie otrzymane łaski modlitwom duszy, która mi je wyprosiła u Pana Boga, a którą poznam dopiero w niebie".

Losy ludzi, nawet tych, którzy się zupełnie nie znają, przenikają się wzajemnie jak sploty perskiego dywanu. Świat wzajemnych zależności sięga głęboko w sferę ludzkiego ducha. Święci umieli dostrzegać tę tajemnicę.

Doskonaląc swoją modlitwę, doceń poradę świętej Teresy Benedykty. Bez wątpienia ważne są wszystkie twoje sprawy. Gdy jednak pokonasz egoizm serca, zobaczysz, że wokół ciebie są ludzie, znani ci i nieznani, którzy cierpią i zmagają się więcej od ciebie, a przez to potrzebują twojej modlitwy. Nie mają również zbyt wiele nadziei, brak im także ufności. Są ci zadani przez Bożą mądrość.

Spójrz uczciwie na swoją codzienność. Rano wstajesz trochę niewyspany, bo w nocy przebudził cię komar. Tej samej nocy nieznana ci kobieta wstawała kilka razy do płaczącego dziecka. Podobnie jak i ty, musi zacząć dzień pełen obowiązków. Boli cię głowa, bo zmieniło się ciśnienie. W tym samym czasie leżący w szpitalu młody człowiek dostaje morfinę, lekarstwo uśmierzające niewyobrażalny dla ciebie ból spowodowany przez nowotwór. Zjadłeś dzisiaj obiad, który był według ciebie niesmaczny. W tym samym czasie na kontynencie afrykańskim tysiące ludzi od rana nic nie miało w ustach. Masz dzisiaj fatalne psychiczne samopoczucie. W tym samym czasie w szpitalnych salach wielu leczy się na ciężkie depresje i różne psychiczne choroby. Wydarzenia dnia tak się potoczyły, że nie interesowano się tobą. W tym samym czasie w domach opieki społecznej wielu wiekowych rodziców przeżywa wieloletnie odtrącenie ze strony własnych dzieci. Zechciej dostrzec tych ludzi i pomódl się za nich, zanim poprosisz we własnych intencjach.

źródło:
Jak się modlić?
Jerzy Zieliński OCD, fragment, (pogrubienie tekstu moje)
http://www.karmel.pl/lektorium/modlitwa/index.html

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


N sty 28, 2007 14:00
Zobacz profil
Post 
Piotr stanął cicho na uboczu, lecz już jego współudział, a przy tym wyraz głębokiego smutku malujący się w obliczu, musiały podać go w podejrzenie u nieprzyjaciół Jezusa. Właśnie zbliżyła się do ognia odźwierna; wszyscy rozprawiali wśród łajań o Jezusie i Jego uczniach, więc i ona wtrąciła się śmiało do rozmowy, jak to zwykły śmielsze kobiety, a po chwili, spojrzawszy na Piotra, rzekła: „Ty także jesteś jednym z uczniów Galilejczyka !" Piotr, zmieszany i zatrwożony, zląkł się, że i jego to pospólstwo zacznie czynnie znieważać, więc rzekł: „Kobieto, nie znam Go; nie wiem i nie rozumiem, co chcesz powiedzieć." I zaraz wstał i wyszedł z atrium, by zejść im z oczu. A właśnie był czas, kiedy kur piał za miastem. Nie przypominam sobie, czy słyszałam to pianie, ale czułam, że tak było. Gdy wychodził, ujrzała go druga dziewka i rzekła do stojących w koło: „Ten także był z Jezusem z Nazaretu!" Obecni zbliżyli się zaraz, pytając podejrzliwie: „Może i ty jesteś jednym z Jego uczniów?" Biedny Piotr jeszcze bardziej zmieszał się i zatrwożył i zaczął zapewniać uroczyście: „Zaprawdę! to nie ja byłem! Nie znam tego człowieka!" I zaraz wybiegł z pierwszego dziedzińca na zewnętrzny. Zapłakany był i tak przejęty trwogą o sobie i o Jezusa, iż nawet nie zastanowił się nad tym, że już dwa razy zaparł się Jezusa. Na zewnętrznym dziedzińcu było także pełno ludzi, między nimi i przyjaciół Jezusa, których nie wpuszczono dalej; wdrapywali się więc na mury, by coś zobaczyć i usłyszeć. Była tu także garstka uczniów Jezusa, których niepokój wypędził z grot na górze Hilnom, gdzie byli ukryci, więc wkradli się tu po wiadomości. Ujrzawszy Piotra, otoczyli go zaraz, płacząc, a on w tym gwałtownym smutku i trwodze, by się nie zdradzić, kilku tylko słowy dał im poznać grożące niebezpieczeństwo i radził, by zaraz odeszli. Usłuchali go i odeszli zaraz do miasta, on zaś błąkał się w koło, dręczony głębokim smutkiem. Wspomnianych uczniów było około szesnastu, między nimi Bartłomiej, Natanael, Saturnin, Judas Barsabas, Symeon, późniejszy biskup Jerozolimy, Zacheusz i Manahem, ów ślepo urodzony, uzdrowiony przez Jezusa, obdarzony duchem proroczym.
Piotr nie poszedł za nimi do miasta, bo miłość ku Jezusowi trzymała go tu na uwięzi; coś ciągnęło go z powrotem na wewnętrzny dziedziniec. Wpuszczono go, dzięki poprzedniemu wstawiennictwu. Nikodema i Józefa z Arymatei. Nie poszedł jednak do atrium, jak przedtem, lecz zwrócił się na prawo wzdłuż domu do drzwi owej okrągłej sali, po której właśnie, jak to wyżej wspomnieliśmy, włóczono Jezusa z naigrywaniem. Drzwi oblężone były przez służbę i ciekawych, przypatrujących się okrutnemu widowisku. Piotr zbliżył się bojaźliwie; poznał zaraz, że podejrzliwie nań patrzą, ale trwoga o Jezusa przemogła obawę o siebie, więc przecisnął się przez drzwi. Właśnie wleczono Jezusa w koło sali, ustrojonego w koronę słomianą. Poważnie i przestrzegająco spojrzał Jezus na Piotra, w którym walczyły na przemian ogromna boleść nad Jezusem i obawa o siebie; gdy jeszcze usłyszał szepty koło siebie: „Co to za jeden", wybiegł znowu na dziedziniec i chodził chwiejnym krokiem, dręczony współczuciem i trwogą. Lecz i tu zwracał na Siebie uwagę, więc wszedł znowu do atrium, przybliżył się do ognia i siedział tam dobrą chwilę. Wtem przyszło kilku, co widzieli go w sali na dworze i zauważyli jego zmieszanie, więc zaraz opadli go; najpierw zaczęli lżyć Jezusa i potępiać Jego działanie, aż wreszcie jeden rzekł do Piotra: „Zaprawdę i ty należysz do Jego stronnictwa; jesteśGalilejczykiem, poznać to po mowie." Piotr zaczął się wymawiać i chciał odejść, lecz wtem zastąpił mu drogę brat Malchusa i rzekł: „Jak-to? Czyż nie widziałem cię z nimi w Ogrodzie oliwnym? Czyż nie ty zraniłeś ucho brata mego?"
Piotr w tym kłopocie stracił prawie zmysły, wyrwał się im i jak to on był prędki, zaczął zaklinać się i przysięgać, że nie zna zupełnie tego człowieka, poczym wybiegł z atrium na dziedziniec. Właśnie zapiał kur, a Jezusa prowadzono z okrągłej sali przez dziedziniec do więzienia, znajdującego się pod salą. Jezus przechodząc zwrócił się w stronę Piotra i spojrzał nań wzrokiem żałosnym, rozdzierającym; i zaraz jak uderzenie gromu przypomniały się Piotrowi słowa Jezusa: „Nim kur dwakroć zapieje, trzykroć się Mnie zaprzesz." Zmożony trwogą i troską, zapomniał zupełnie swego chełpliwego przyrzeczenia na Górze oliwnej, że prędzej umrze ze swym Mistrzem, niż się Go zaprze, — i Jego ostrzegającego upomnienia; teraz jedno spojrzenie Jezusa przywiodło mu to w pamięć i dało mu odczuć cały ciężar popełnionej winy. Poznał, że zgrzeszył, a zgrzeszył względem swego Zbawiciela udręczonego, niewinnie osądzonego, w milczeniu znoszącego najstraszniejsze katusze, względem Mistrza, który z takim przywiązaniem Go ostrzegał. Odchodząc od zmysłów z żalu, zapłakał gorzko, a zakrywszy twarz, wybiegł na dziedziniec zewnętrzny. Już teraz nie troszczył się o to, czy go kto zaczepi, każdemu byłby wyznał, kim jest i jak wielka wina na nim ciąży.
Któż mógłby zaręczyć o sobie, że przy takim dziecinnym, a zarazem zapalnym usposobieniu okazałby się stalszym od Piotra, gdyby jeszcze tak jak on znajdował się w takim niebezpieczeństwie, trwodze, ucisku i pomieszaniu, w takim rozdwojeniu i rozterce między obawą a miłością, znużony, strudzony, niewyspany, odchodzący od zmysłów z boleści nad smutnymi wypadkami tej strasznej nocy? Pan pozostawił go jego własnym siłom; więc okazał się słabym, jak wszyscy, którzy zapominają o słowach: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie!"

A.K. Emmerich


Wt sty 30, 2007 17:20
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
Przyzwyczajeni jesteśmy do tego, by liczyć, i w naszym życiu, i w życiu Kościoła, na środki bogate. Tak bardzo chcielibyśmy zobaczyć zwycięstwo i tryumf Chrystusa, Jego moc i władzę. Tymczasem On ukrywa się: jest ubogi w Betlejem, jeszcze uboższy na Kalwarii i może najbardziej ubogi w Eucharystii. Posuwając tak daleko swoje ubóstwo i uniżenie, podkreśla On wagę środków ubogich.

Jezus w swoim działaniu zbawczym wybiera przede wszystkim środki ubogie, pokorne. Żaden znak potęgi nie towarzyszy Jego narodzeniu. Jezus przychodzi do nas jako małe Dziecko, zdane całkowicie na łaskę otaczających Je ludzi. Jest od nich zależny, nikomu nie stawia oporu, nie może przeprowadzić swojej woli ani się bronić. Daje się poznać przede wszystkim przez swoje ubóstwo, uniżenie, słabość. Taki ukazał się w chwili narodzenia i taki będzie w swojej męce. Wskazał, że i ty masz być ogołocony, obumarły dla siebie, wybierający to co najbardziej skuteczne - środki ubogie.

Nie znaczy to, że Jezus nie stosował środków bogatych. Tryumfalny wjazd do Jerozolimy to przecież środek bogaty, to tryumf Chrystusa. Jezus chciał pokazać, że jeżeli zechce, tłumy oddadzą Mu najwyższy pokłon i będą płaszcze przed Nim słać, że On potrafi zrobić wszystko. Ale właśnie w niedzielę palmową, dokładnie po tym tryumfalnym wjeździe do Jerozolimy, żeby Apostołom nie zawróciło się w głowach, tak jak to nieraz bywa, żeby się nie pomylili, Jezus wypowiedział słowa, które dla wielu musiały być wstrząsem: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity" (J 12, 24).

W życiu Jezusa były cuda, był Tabor, ale przede wszystkim używał On środków ubogich. W czasie pojmania widzimy jeszcze raz zastosowany przez Niego środek bogaty: oprawcy będą musieli na słowa Jezusa paść przed Nim na twarz (zob. J 18, 6), rzuci ich na ziemię, pokaże im swoją moc i potęgę. Ale potem pozwoli się naigrawać, wyszydzać, pozwoli, że będą pluli na Niego i będą wołać pod krzyżem: "Ej, Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, zejdź z krzyża i wybaw samego siebie […]. Innych wybawiał, siebie nie może wybawić" (Mk 15, 29-31). Jezus z całym Bożym spokojem przyjmie to wszystko, podejmie te ubogie środki, zbawiające świat.(...)

Jeżeli nie zrozumiałeś wartości środków ubogich, to właściwie nie zrozumiałeś, czym w ogóle jest w swojej głębi chrześcijaństwo. Jeżeli bowiem nie rozumiesz wartości i sensu środków ubogich, to nie rozumiesz krzyża, a krzyż jest przecież w centrum Kościoła. To z krzyża Jezus wszystko pociągnął ku sobie, z tego krzyża, pod którym stała Jego Matka, nie cofająca w obliczu strasznych cierpień Zbawiciela swojego - "tak". To z krzyża spływa nieustannie Boża łaska odkupienia i uświęcenia świata. Zbawiciel pociąga cię nie swoim tryumfalnym wjazdem do Jerozolimy, ale krzyżem i z krzyża woła cię, abyś poszedł za Nim, byś ukochał Go tak, jak On ukochał ciebie - "aż do końca".

Patronką środków ubogich jest Maryja, Ta, która, według ludzkich sądów, nie dokonała w swoim życiu żadnego wielkiego dzieła. W Jej życiu nie ma w ogóle środków bogatych; jest ubóstwo, milczenie, życie ukryte, pokora, posłuszeństwo, modlitwa, kontemplacja, oddanie się Bogu. Jej życie, pełne prostoty i wykorzystywania środków ubogich, było życiem ukrytym w Bogu. Ona do takiego życia i ciebie zaprasza. Ona chce, byś żył wiarą, by i w twoim sercu dominowało pragnienie stosowania środków ubogich - na wzór Nazaretu. Chce, byś zrozumiał prawdę zawartą w stwierdzeniu św. Jana od Krzyża: "Odrobina czystej miłości - środek ubogi - jest bardziej wartościowa przed Bogiem i wobec duszy i więcej przynosi pożytku Kościołowi niż wszystkie inne dzieła razem wzięte" (Pieśń duchowa, strofa XXIX, 2).

źródło:
ks. Tadeusz Dajczer
ROZWAŻANIA O WIERZE
Z zagadnień teologii duchowości, rozdz. 3, fragment
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS ... ra_00.html

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Śr sty 31, 2007 12:41
Zobacz profil
Post 
Prawda
( nuncjuszowi apostolskiemu w Polsce
abp Józefowi Kowalczykowi)

W lochu więziennym, pośród nocy
otwarły się przed Prawdą drzwi...
Ktoś wołał Boga, ktoś pomocy,
a inny tylko liczył łzy.

Wiatr zachichotał, potem załkał,
kropla po murze skapywała…
We drzwiach stanęła naga prawda,
w źrenicy naga łza błyszczała.

Za biurkiem siedział on, notował,
nie spojrzał nawet w Prawdy stronę.
wiatr się unosił i wciąż wołał,
poniósł cierpienie nieskończone...

- Nazwisko!?
- Prawda!
- Kłamiesz suko!
- Nazwisko!?
- Prawda!
- Ot zeznanie...
Bykowiec w celi zabrzmiał głucho:
- Nazwisko!?
- Prawda!
- Kłamiesz!... Kłamiesz!

On miał skórzaną czapkę ciemną,
bykowiec też skórzany był.
Wiatr wbił się w niebo, w nieśmiertelność
i żalił się, i łkał, i wył!

A on z kabury wyjął broń:
- Nazwisko!?
- Prawda... Przecież wiesz!
Wysyczał mierząc prosto w skroń:
- Ty podła suko, ciągle łżesz!

Kropla po murze skapywała,
gdy naga prawda umierała...

On tylko krzyknąć zdążył jeszcze:
- To za to… że ty suko… jesteś!!!

A dziś tak samo. W środku nocy,
przed prawdą się otworzą drzwi!
Boga zawoła ktoś! Pomocy!
Znów zalśnią Prawdy krople krwi...

Lusia Ogińska


Śr sty 31, 2007 15:12

Dołączył(a): Wt lip 25, 2006 7:40
Posty: 997
Post 
Lucynie

A sędzia patrzył na drżącą dziecinę,


Na ręce nagie, wychudłe i sine,


Na pierś zapadłą i nędzne łachmany,


Na blask tych oczu zmącony i szklany,


Gdzie przecież mogły odbić się niebiosy...


Na drobną główkę, gdzie myśl głucho śpiąca


Nie znała światła innego prócz słońca


I innych wrażeń ożywczych prócz rosy.


(Maria Konopnicka)

_________________
Polska jest jak twórczość Lucasa: 1980 Gwiezdne Wojny, 1981 Imperium Kontratakuje, 1989 Powrót Jedi, 1993 - 2005 Mroczne Widmo... A teraz mamy Atak Klonów... Strach myśleć o Zemście Sithów...


Śr sty 31, 2007 16:20
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt lut 17, 2006 19:17
Posty: 149
Post 
Cierpienie


W niemocy choroby
ciało ogniem płonie
z bólu i cierpienia
w pięść ściśnięte dłonie
i ten wzrok uparcie
w Chrystusa utkwiony
który to snem śmierci
na krzyżu złożony.
Chrystus mu przykładem
w cierpieniu i męce
całe swoje życie
złoży w Jego ręce.
W geście pożegnania
bo koniec się zbliża
zmęczoną powiekę
podnosi do krzyża.
Odchodząc usłyszał
jeszcze szept daleki
czekałem na Ciebie
mój Synu przez wieki.


Daj jej Boże nadzieję

Z żałości i rozpaczy
strumienie łez z oczu leje
Daj Jej Ojcze Niebieski
jeszcze jakąś nadzieję


Pozwól by krzyż który niesie
nie był ponad jej siły
by ufność w Twe miłosierdzie
nadzieją w sercu ożyły


Daj by ten ciężar boleści
mogła unieść z godnością
bo Ten Syn ukochany
był Jej jedyną miłością


Krzyże jak człowieczy los

Są krzyże drewniane
i są betonowe
gładko ociosane
i proste surowe


Są takie przy drodze
co na straży stoją
zmurszałe i stare
czasu się nie boją

I krzyże co pięknem
oko zachwycają
i te które w lasach
cicho umierają


Jedne kryją przeszłość
cierpieniem znaczoną
inne tajemnicę
przysięgą złożoną


A każdy a nich inny
tak jak los człowieka
na kartach historii
zapisany czeka


Cz lut 01, 2007 23:24
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
NASZA BROŃ DO WALKI [Ef 6,10-18]

W końcu bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Jeśli myślimy o walce duchowej, walce z szatanem i jego demonami, to musimy mieć głębokie przekonanie, że moc do walki pochodzi wyłącznie od Boga, bo to "Pan, dzielny i potężny, Pan, potężny w boju" [Ps 24]. Nie jest to tylko przekonanie o naszej słabości, ale jest to równocześnie przekonanie, że mamy dostęp do takiej mocy, której kusiciel nie jest w stanie sprostać. Jest nią siła potęgi Boga, który jest Panem Zastępów. By z tej mocy móc korzystać, potrzeba więzi z Bogiem i zaufania do Niego. Są to dwa warunki niezbędne do podjęcia walki duchowej.
Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. To Bóg daje nam pełną zbroję, ale trzeba ją stale nosić na sobie. Ta zbroja pozwoli się ostać. Metoda działania diabła to jego podstępne zakusy: on kusi, zwodzi, uwodzi, knuje, oszukuje, kłamie zastawiając pułapki, sidła, zasadzki.
Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich. To nie drugi człowiek jest naszym przeciwnikiem, lecz "bóg tego świata", "władca złych duchów", "władca tego świata", "władca mocarstwa powietrza", który najchętniej działa w ukryciu. Jest duchem upadłym z wyżyn nieba.
Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko. Te słowa są powtórną zachętą do przyjęcia pełnej zbroi od Boga. A dzień zły - to dzień walki ze Złym. Otrzymana zbroja umożliwia nie tylko przeciwstawienie się zakusom diabła i ostanie się wobec nich, ale daje możliwość zwalczenia wszystkiego, czyli pokonania Złego, powalenia go na ziemię. Stańcie więc do walki przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość głoszenia dobrej nowiny o pokoju. Tym zdaniem Słowo Boże dodaje odwagi i zachęca do podjęcia walki. Trzeba pokonać ojca kłamstwa i dlatego potrzebny jest pas prawdy. Pancerz osłania całe ciało sprawiedliwością. Jako że szatan sieje zamęt i niepokój i głosi zawsze złą nowinę, więc potrzeba obuwia głoszenia dobrej nowiny o pokoju. A ponieważ jest to obuwie, więc służy do zdeptania, jak to zapowiada psalmista: "Będziesz stąpał po wężach i żmijach, a lwa i smoka będziesz mógł podeptać" [Ps 91,13] i potwierdza Jezus: "Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi" [Łk 10,19]. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego.
Bez takiej tej tarczy ani rusz! Skoro Pismo święte nam ją zaleca, to jak widać pancerz i pas nie wystarczą wobec tych pocisków Złego, które mogą nas zapalić do zła. One nie mogą być dopuszczone do kontaktu z nami nawet przez pancerz. Muszą skończyć swój żywot na tarczy, gdzie zgasną. Wiara je gasi, ale dobrze, by to była wiara czysta i przeźroczysta, by przez nią było widać zbliżające się pociski, bo inaczej będziemy zmuszeni do wychylania się poza tarczę. Czym są te pociski, tak rozżarzone i niebezpieczne? To oskarżenia Złego, którymi pluje w nas, jak to czynił wobec Jezusa na pustyni i na krzyżu, które zakorzenione są w tym podstawowym: "Bóg Cię oszukał, On tak naprawdę Cię nie kocha, nie jesteś Jego umiłowanym dzieckiem, nie ma w Tobie upodobania". W swej perfidii Zły posuwa się często do cytowania Słowa Bożego. Naśladując postawę Jezusa na pustyni, nie można wchodzić w dyskusje, przekonywać szatana, że nie ma racji, dawać argumentów. To wszystko musi spłynąć po tarczy mojej głębokiej wiary opartej na Bożych obietnicach i moim doświadczeniu bliskości Boga jako Ojca i Przyjaciela; "Każde słowo Boga w ogniu wypróbowane, tarczą jest dla tych, co Doń się uciekają" [Prz 30,5].
Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże wśród wszelakiej modlitwy i błagania. Hełm uchroni głowę przed odpryskami pocisków rozbijających się o tarczę: to głęboka wiara w to, że mocą krzyża jestem zbawiony. Miecz to najważniejsza część uzbrojenia, bo służy nie tylko do obrony, ale i do pokonania wroga. Takim mieczem Jezus walczył na pustyni z kusicielem. Nie wystarczy do tego znać Słowo Boże, lecz trzeba być uległym Duchowi, bo inaczej porażka gwarantowana, gdyż egzegeza szatańska jest bardzo inteligentna, jak to widać na pustyni i na krzyżu wobec Jezusa. Szatan ma potężny miecz słowa, ostry kłamstwem i fałszem. Aby mu nie ulec, musimy używać naszego miecza słowa Bożego "wśród modlitwy i błagania", gdyż to modlitwa gwarantuje więź i umacnia zaufanie do Boga, którego moc się objawia, a także zapewnia uległość Duchowi, który Słowem włada.
Kończąc, przypomnijmy nauczanie Kościoła łączące walkę duchową z walką o wierność modlitwie: "Wielcy ludzie modlitwy Starego Przymierza przed Chrystusem, jak również Matka Boża i święci wraz z Chrystusem pouczają nas, że modlitwa jest walką. Przeciw komu? Przeciw nam samym i przeciw podstępom kusiciela, który robi wszystko, by odwrócić człowieka od modlitwy, od zjednoczenia z Bogiem. Modlimy się tak, jak żyjemy, ponieważ tak żyjemy, jak się modlimy. Jeśli nie chcemy stale postępować według Ducha Chrystusa, nie możemy także stale modlić się w Jego imię. "Duchowa walka" nowego życia chrześcijanina jest nieodłączna od walki modlitwy" [KKK 2725].
Dlaczego więc kusicielowi tak zależy, byśmy się nie modlili, i robi w tym celu wszystko? Bo modlitwa to miejsce przylegania do dłoni Boga, która daje moc do walki duchowej. Bez modlitwy nie będziemy "mocni w Panu", nie będziemy mieli dostępu do Jego potęgi, będziemy mieli zamiast zbroi zwykłe ubranie i pokona nas w walce byle zły duch, bez potrzeby angażowania szatana czy nawet jakiegoś "oficera" jego armii. Bez modlitwy, nawet gdybyśmy znali na pamięć Pismo Święte, nie będziemy mieli Ducha i choćbyśmy sięgnęli po miecz słowa Bożego, nie będziemy w stanie go podnieść, a co dopiero nim walczyć. Kusiciel odciąga nas od modlitwy, bo w ten sposób nas rozbraja.

źródło:
WALKA DUCHOWA, fragment
Tadeusz Hajduk SJ
http://www.oat.com.pl/t065.htm#ha

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Pt lut 02, 2007 10:21
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lut 14, 2005 22:27
Posty: 46
Post 
"Od jutra będę smutny, od jutra.

Dzisiaj jednak będę szczęśliwy:
Do czego służy smutek, do czego?
Dlatego, że wieje nieprzychylny wiatr?
Dlaczego mam się dzisiaj martwić o jutro?
Może jutro będzie wszystko jasne
Może jutro zabłyśnie już słońce.
I nie będzie żadnego powodu do smutku.
Od jutra będę smutny, od jutra.
Ale dzisiaj, dzisiaj będę szczęśliwy
i powiem do każdego smutnego dnia:
Od jutra będę smutny.

Dzisiaj nie. "
-
Wiersz znaleziony w gettcie w 1941 r.


Pt lut 02, 2007 23:01
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lut 14, 2005 22:27
Posty: 46
Post 
ślady na piasku
We śnie szedłem brzegiem morza z Panem
oglądając na ekranie nieba całą przeszłość mego życia.
Po każdym z minionych dni zostawały na piasku
dwa ślady mój i Pana.
Czasem jednak widziałem tylko jeden ślad
odciśnięty w najcięższych dniach mego życia.
I rzekłem:
“Panie postanowiłem iść zawsze z Tobą
przyrzekłeś być zawsze ze mną ;
czemu zatem zostawiłeś mnie samego
wtedy, gdy mi było tak ciężko ?”
Odrzekł Pan:
“Wiesz synu, że Cię kocham
i nigdy Cię nie opuściłem.
W te dni, gdy widziałeś jeden tylko ślad
ja niosłem Ciebie na moich ramionach.”

Anonim


Pt lut 02, 2007 23:02
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
"...Maryja też przeżywała Eucharystię, przeżywała ją jako Matka Jezusa. On w Jej sercu jako pierwszym złożył pragnienie swojego Serca, by mogła być bardzo blisko Niego. To właśnie w sercu Maryi Jezus mógł najpełniej złożyć pragnienie swojego Serca, by je zachowała i żyła nim w swoim sercu Matki. Ona powinna być także Matką naszych pragnień. Matka to ta, która rodzi i formuje serce swego dziecka. Czyż w stosunku do nas, którzy chcemy być w pełni chrześcijanami i żyć Eucharystią, Maryja nie odgrywa tej tak ważnej roli? Bóg chce, by działała w naszym sercu, by ono pełniej żyło Eucharystią i by Eucharystia za każdym razem, gdy ją przyjmujemy lub ją adorujemy, rodziła w nas coraz więcej owoców. Maryja bardzo pragnie, byśmy pełniej i lepiej karmili się tym sakramentem, by nasze serce coraz szerzej otwierało się na ten dar, który otrzymujemy. Tylko stając blisko Maryi Matki i prosząc Ją, by złożyła w naszym sercu swoje pragnienie, będziemy mogli przyjmować Eucharystię z takim samym pragnieniem jak Ona. Trzeba Jej o tym mówić i o to prosić, by mogła działać w naszym sercu z całą siłą i czułością Matki. Wtedy zrodzi swoje pragnienie w sercach dzieci, które są blisko Niej, by one coraz bardziej karmiły się tym darem. Matka dba o to, by dzieci dobrze się odżywiały. Prośmy więc Maryję, byśmy każdą
z naszych Eucharystii przeżywali razem z Nią i w Niej..."

o. Marie Jacques de Belsunce "Eucharystia i pragnienie Boga"
http://www.katolicki.net/publikacje/zes ... _boga.html

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


N lut 04, 2007 21:22
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
„Nic nie może nas oddzielić od miłości Bożej!”

Trzecim słowem, które św. Paweł głosi w związku z miłością Boga, przedstawioną w Liście do Rzymian, jest słowo egzystencjalne. Zwraca naszą uwagę na codzienne życie i na jego najbardziej powszedni wymiar, to znaczy na cierpienie. Ton wypowiedzi św. Pawła podnosi się na nowo i staje się duchowy: We wszystkim tym (a mówi o prześladowaniach, trudnościach, strachu, głodzie, niebezpieczeństwie) odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym (Rz 8, 37-39).
Święty Paweł pokazuje nam sposób, w jaki możemy zastosować światło miłości Bożej do naszej konkretnej egzystencji. Przeciwnikami i niebezpieczeństwami dla miłości Bożej, które wylicza, są: strach, prześladowanie i miecz (por. 2Kor 11,23nn). Wszystko to rozważa w swoim umyśle i dochodzi do wniosku, iż nic nie może równać się z siłą miłości Bożej.
Wszystkie rzeczy, które wydają się tak wielkie i niezrównane, w świetle Bożej miłości wydają się tak małe. On zachęca nas do czynienia podobnie, to znaczy do patrzenia na własne życie w taki sposób, by widzieć wszystkie nasze smutki, zagrożenia, kompleksy, defekty fizyczne i moralne w świetle myśli, iż Bóg nas naprawdę kocha. Zaprasza do pytania: co jest takiego w moim życiu, co usiłuje mnie zwyciężyć?
Apostoł w drugiej części listu przechodzi od życia osobistego do świata, który go otacza. I tutaj również obserwuje swój świat ze wszystkimi mocami, które mu zagrażały oraz ze śmiercią i jej tajemnicą, z życiem i jego pochlebstwami, z mocami niebieskimi i podziemnymi, które tak bardzo terroryzowały człowieka starożytnego. Również my wezwani jesteśmy do czynienia podobnie, by patrzeć spojrzeniem, które uzyskaliśmy poprzez objawienie miłości Bożej, na świat, który nas otacza i którego się lękamy. To, co Apostoł nazywa wysokością i głębokością, jest dla nas teraz niezmierzonymi przestrzeniami kosmosu, nieskończenie wielkie w swej wysokości i nieskończenie małe w swej małości wszechświata i atomu. Wszystko sprzymierzyło się, aby nas zgnieść; człowiek jest tak mały, iż nawet w bezkresnym kosmosie staje się zagrożeniem w wyniku swych nowych odkryć naukowych. Jednak nic nie jest w stanie odłączyć nas od miłości Bożej. Bóg, który stworzył wszystkie te rzeczy i kocha nas, trzyma te rzeczy w swym pewnym ręku! Bóg jest dla nas ucieczką i mocą, łatwo znaleźć u Niego pomoc w trudnościach. Przeto się nie boimy, choćby waliła się ziemia, i góry zapadały w otchłań morza (Ps 46).
Jakże bardzo różni się ta wizja od obrazu świata jako „rozpadającego się mrowiska” i człowieka jako „nieużytecznej namiętności”, jako „chmurki na morskiej plaży, którą nadpływająca fala niszczy”.
Kiedy św. Paweł mówi o miłości Boga i Jezusa Chrystusa wydaje się być zawsze do głębi „poruszonym”: Umiłował mnie – woła – i samego siebie wydał za mnie! (Ga 2,20). Pokazuje nam, co musi być pierwszą i podstawową reakcją, która powinna się w nas budzić po usłyszeniu objawienia Bożego – głębokie poruszenie. Kiedy jest szczere i płynie z głębi serca, poruszenie to jest najbardziej adekwatną odpowiedzią i zarazem najbardziej godną człowieka, wobec wielkiej miłości i wielkiego cierpienia. Żadne słowo ani gest, ani dar nie są w stanie go zastąpić, dlatego że tylko ono jest najpiękniejszym darem. Jest jakby otwarciem własnego bytu na drugą osobę. I dlatego właśnie staje się ono rzeczą najbardziej intymną i świętą, w której człowiek doświadcza, iż nie należy do siebie, ale do kogoś innego. Nie można całkowicie ukryć własnego poruszenia dla kogoś innego bez pokazania mu w jakiś sposób tego, gdyż to poruszenie należy właśnie do niego. Jezus nie ukrywa własnego wzruszenia; wzruszył się głęboko przed wdową z Nain oraz przed siostrami Łazarza (J 11, 33-35). Ale wewnętrzne poruszenie potrzebne jest przede wszystkim nam, którzy staramy się przyjąć miłość Bożą w nowy sposób w nasze życie. Ona jest jak orka, która poprzedza siewcę, porusza serce i przygotowuje je do przyjęcia nasienia... Kiedy Bóg chce podarować człowiekowi jakieś słowo ważne w jego życiu, wzbudza w nim poruszenie wewnętrzne i właśnie to poruszenie staje się znakiem, iż słowo to pochodzi od Boga. Prośmy więc Ducha Świętego o dar poruszenia głębokiego i dobrego. Przypominam sobie, jak ten dar został udzielony również mnie. Słuchałem wtedy fragmentu z Ewangelii, w którym Jezus mówi do swoich uczniów: Już was nie nazywam sługami (...), ale nazwałem was przyjaciółmi (J15,15). Słowo „przyjaciele” dotarło do mnie na głębokości nigdy wcześniej nie doświadczanej, tak że przez pozostałą część dnia chodziłem i powtarzałem do siebie: nazwał mnie przyjacielem! Jezus z Nazaretu, Pan i mój Bóg! Nazwał mnie przyjacielem! Ja jestem Jego przyjacielem! I wydawało mi się, iż jestem w stanie biegać po dachach miasta i przejść przez ogień z tą pewnością.
Usiłowałem być wysłannikiem, który dotarłszy do pewnego miejsca, chce przekazać wszystkim jak najszybciej wiadomość, którą posiada. Chciałem wszystkim oznajmić tę nowinę, że Bóg nas kocha, ale tak, by brzmiała ona nie jak nowina ludzka, lecz by miała prawdziwe cechy nowiny Boskiej. Kiedy słowo Boga okazuje się dla nas surowe, także dla nas i dla naszego grzechu, musimy powtarzać sobie to przesłanie: „Bóg mnie kocha” i „nic nie jest w stanie odłączyć mnie od miłości Boga, nawet mój własny grzech!”...

Fragment książki „Nasze życie poddane Chrystusowi” o. Raniero Cantalamessa OFM Wydawnictwo M

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Wt lut 06, 2007 7:25
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12
Posty: 2721
Post 
bł. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej (1880 - 1906)


Tajemne spotkanie

Oto wyznaczam ci, Siostro, sam na sam spotkanie,
Spotkanie Boskie i poufne, tajemnicze,
Ukryjmy się, schowajmy w podwójnej otchłani:
Tam czeka pokój nieba. Mamy go dziedziczyć.

Umiejmy zawsze schodzić na miejsce ostatnie,
Jeżeli do Oblubieńca chcemy być podobne:
Wtedy blask Jego twarzy ponad nami zalśni
- On skłania się niezmiennie ku cichym, pokornym.
Ale, by w obecności jego wciąż przebywać,
Musimy w wyniszczeniu na zawsze pozostać:
Niech poniżenie stanie się naszą siedzibą
I królewskim pałacem i własnym domostwem.

* P 120, napisany 3 października 1906 dla s. Marii Ksawery od Jezusa.

Mieszkajmy w Jego twarzy ukrytej

Małgorzatko, mieszkajmy w Jego twarzy ukrytej,
W wiekuistym milczeniu, w tajemnicy głębokiej,
Ona będzie w wieczności naszym miejscem pobytu
I już teraz możemy nasze niebo rozpocząć.

* P 97, koniec kwietnia (?) 1906. Prawdopodobnie dołączony był do listu do siostry autorki, Małgorzaty.

źródło:
http://www.karmel.pl/elzbieta/index.html

_________________
Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog:
http://ojcowiewiary.blogspot.com/


Śr lut 07, 2007 14:01
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 852 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26 ... 57  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL