No to teraz ja

Wracam do pytania: czekać czy nie czekać?
Czytam właśnie książkę na ten temat

(W. Półtawska „Przygotowanie do małżeństwa”)
Autorka podaje kilka powodów, dla których należy zachować czystość przed ślubem: argumenty biologiczne, społeczne, etyczne, moralne i argument teologiczny.
Argument biologiczny jest troszkę nawet banalnym, ale do mnie przemawia

A mianowicie jest to budowa kobiety. Mam tu na myśli błonę dziewiczą. Z jednej strony jest to bariera ochronna przed zakażeniem, a z drugiej ma wymiar symboliczny. Może zostać zniszczona tylko jeden raz w życiu. Błona ta nie odrasta i nie regeneruje się. Jest to symbol tego, że stało się coś, po czym dziewczyna jest już inna, odmieniona na zawsze. Nie dziwię się, że Pan Bóg tak to obmyslił
Poza tym do argumentu biologicznego można też zaliczyć aspekt psychologiczny. Bowiem przedarcie błony dziewiczej zapada w świadomość i zapisuje się w niej na zawsze. Pierwszy stosunek seksualny zapada kobiecie w pamięci na zawsze i nie da się o nim zapomnieć nigdy.
Dlatego, gdy moment ten jest przeżyty w sposób negatywny, z poczuciem winy, poczuciem krzywdy, wstydu, żalu lub choćby niepokoju, może to pozostawić w psychice kobiety uraz wobec przyszłych przeżyć seksualnych.
Argument społeczny opiera się głownie na założeniu troski o los dziecka. Oczywiste jest, że owocem współżycia może być potomstwo i z tym należy się liczyć zawsze. Myślę, że człowiek odpowiedzialny nie będzie podejmował tego ryzyka. Pisze „ryzyka”, bo faktycznie jest to ryzyko. Ryzykuję tym, że w wyniku współżycia zostanie poczęte dziecko, a więc możliwe, że nie będzie miało domu i ,co najważniejsze, rodziców z prawdziwego zdarzenia, którzy chcą być ze sobą przez całe życie, dla których dziecko będzie darem, a nie przekleństwem i ciężarem.
Argument etyczny. Czy to co robię jest obiektywnie dobre? Czy wypływa z miłości? Czy przypadkiem nie jest powodowane egoizmem i pragnieniem osobistej przyjemności? Egoizm nie jest wartością pozytywną, więc współżycie przed ślubem obiektywnie też nie jest pozytywne.
Argument teologiczny i chyba najważniejszy. Dla człowieka wierzącego, dla którego Pan Bóg jest najważniejszy, ten argument zawsze powinien wystarczyć. Nie liczy się moje zdanie, to co ja chcę, ale to co Bóg ode mnie chce. A Bóg mówi jasno : nie cudzołóż.
Czasem ten zakaz Kościoła odnośnie współżycia kojarzy się nam bardzo negatywnie. Ktoś lub coś pozbawia nas czegoś pięknego, wyrażania swej miłości do drugiego człowieka itp.
Teraz pozostaje tylko pytanie jak tą miłość wyrażać skoro w taki sposób nie wolno? Czy da się ją wyrażać w inny sposób? Jak to zrobić, by druga osoba wiedziała, że ją kocham?
Te pytania wydają mi się retoryczne

Pary powinny wiedzieć o czym mówię
To wszystko nie jest łatwe – wiem o tym. Jednak możliwe, jeśli tylko dwoje ludzi tego chce i oprze to pragnienie na Bogu
Pozdrawiam serdecznie
