Jan Paweł II - To co najważniejsze (cytaty)
Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
Czy ten lęk, który nurtuje współczesnych ludzi, nie jest także w swoim najgłębszym korzeniu zrodzony ze "śmierci Boga"?
Nie z tej krzyżowej, która stała się początkiem Zmartwychwstania i źródłem uwielbienia Syna Bożego, a zarazem podstawą ludzkiej nadziei i znakiem zbawienia - nie z tej!
Ale z tej, którą człowiek zadaje Bogu w sobie, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich etapów swej historii, w swoim myśleniu, w swoim sumieniu, w swoim działaniu. To jest jakby wspólny mianownik wielu poczynań ludzkiej myśli i woli. Człowiek odbiera Bogu siebie i świat. Nazywa to "wyzwoleniem się od alienacji religijnej". Człowiek odbiera Bogu siebie i świat w tym mniemaniu, że tylko w taki sposób może wejść w pełne ich posiadanie, może stać się panem świata oraz swej własnej istoty. Człowiek więc "zabija Boga w sobie i w drugich. Służą temu całe systemy filozoficzne, programy społeczne, ekonomiczne i polityczne, żyjemy w epoce gigantycznego postępu materialnego i nieznanej przedtem negacji Boga. Taki jest obraz naszej cywilizacji. Dlaczego człowiek się lęka? Może właśnie dlatego, że w wyniku tej swojej negacji zostaje ostatecznie sam: metafizycznie sam... wewnętrznie sam.
A może? ... może właśnie dlatego, że człowiek, który zabija Boga, nie znajdzie także ostatecznego hamulca, aby nie zabijać człowieka. Ten ostateczny hamulec jest w Bogu. I ostateczna racja tego, ażeby człowiek żył, ażeby szanować życie i ochraniać życie człowieka - jest w Bogu. I ostateczna podstawa wartości i godności człowieka, i sensu jego życia jest ta, że jest on obrazem i podobieństwem Boga!
W OBLICZU LĘKU DZISIEJSZEGO ŚWIATA
Homilia przed katedrą w Turynie - 13 IV 1980
|
Śr kwi 25, 2007 0:47 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
W czasie swego ziemskiego życia Chrystus ze szczególną miłością pochylał się nad cierpiącymi. Uzdrawiał chorych, pocieszał strapionych, karmił głodnych, uwalniał od głuchoty, ślepoty, trądu i złych duchów, wskrzeszał umarłych. Uwieńczył swoją misję przyjmując mękę i śmierć ze świadomością, że właśnie przez krzyż miał dotrzeć do samych korzeni zła i dokonać dzieła zbawienia.
Przynaglany przez miłość, Chrystus dobrowolnie przyjął cierpienie, chociaż był niewinny, poświadczając w ten sposób prawdę miłości przez prawdę cierpienia, które dla Niego — jako Boga Człowieka — było ponad wszelką miarę bolesne. Ale właśnie przez tę ofiarę na zawsze związał cierpienie z miłością i w ten sposób je odkupił.
Najściślej związana z Jezusem w tej tajemnicy cierpienia i miłości jest Jego Matka Maryja. Jej ból łączy się z bólem Syna. Na Kalwarii Maryja staje się doskonałym wzorem uczestnictwa w krzyżu Chrystusa.
Każdy człowiek jest powołany do cierpienia; za przykładem Maryi każdy człowiek może się stać współuczestnikiem cierpień Chrystusa i tym samym Jego dzieła odkupienia. Oto Dobra Nowina, którą Kościół głosi nieustannie, zwłaszcza poprzez wspaniałe świadectwo licznych mężczyzn i kobiet, którzy z wiarą przyjmują i z miłością przeżywają cierpienia fizyczne i duchowe, jakie niesie im życie.
BÓG I CIERPIENIE
Anioł Pański. 8 lutego 1998
|
Cz kwi 26, 2007 16:40 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Niewątpliwie wielką zasługą współczesnej filozofii jest skupienie uwagi na człowieku. Wychodząc od tego i stając w obliczu wielu pytań, rozum jeszcze mocniej odczuł pragnienie coraz szerszej i coraz głębszej wiedzy. W rezultacie zbudowano złożone systemy myślowe, które zaowocowały rozwojem różnych dziedzin wiedzy, sprzyjając postępowi w kulturze i w dziejach. Antropologia, logika, nauki przyrodnicze, historia, język — w pewien sposób cały obszar wiedzy został objęty tym procesem. Pozytywne osiągnięcia nie powinny jednak przesłaniać faktu, że tenże rozum, skupiony jednostronnie na poszukiwaniu wiedzy o człowieku jako podmiocie, wydaje się zapominać, iż powołaniem człowieka jest dążenie do prawdy, która przekracza jego samego. Bez odniesienia do niej każdy zdany jest na samowolę ludzkiego osądu, a jego istnienie jako osoby oceniane jest wyłącznie według kryteriów pragmatycznych, opartych zasadniczo na wiedzy doświadczalnej, pod wpływem błędnego przeświadczenia, że wszystko powinno być podporządkowane technice. Rezultat jest taki, że — zamiast wyrażać jak najlepiej dążenie do prawdy — rozum chyli się ku samemu sobie pod brzemieniem tak rozległej wiedzy, przez co z dnia na dzień staje się coraz bardziej niezdolny do skierowania uwagi ku wyższej rzeczywistości i nie śmie sięgnąć po prawdę bytu. Nowoczesna filozofia zapomniała, że to byt winien stanowić przedmiot jej badań, i skupiła się na poznaniu ludzkim. Zamiast wykorzystywać zdolność człowieka do poznania prawdy, woli podkreślać jego ograniczenia oraz uwarunkowania, jakim podlega.
Doprowadziło to do powstania różnych form agnostycyzmu i relatywizmu, które sprawiły, że poszukiwania filozoficzne ugrzęzły na ruchomych piaskach powszechnego sceptycyzmu. W ostatnich czasach doszły też do głosu różne doktryny próbujące podważyć wartość nawet tych prawd, o których pewności człowiek był przekonany. Uprawniona wielość stanowisk ustąpiła miejsca bezkrytycznemu pluralizmowi, opartemu na założeniu, że wszystkie opinie mają równą wartość: jest to jeden z najbardziej rozpowszechnionych przejawów braku wiary w istnienie prawdy, obserwowanego we współczesnym świecie. Od takiej postawy nie są wolne także pewne koncepcje życia pochodzące ze Wschodu: odbierają one bowiem prawdzie charakter absolutny, wychodząc z założenia, że objawia się ona w równej mierze w różnych doktrynach, nawet wzajemnie sprzecznych. W takiej perspektywie wszystko zostaje sprowadzone do rangi opinii. Mamy tu do czynienia jakby z ruchem pozbawionym stałego kierunku: z jednej strony refleksja filozoficzna zdołała wejść na drogę zbliżającą ją coraz bardziej do ludzkiej egzystencji i do form, w których się ona wyraża, z drugiej zaś woli zajmować się raczej zagadnieniami egzystencjalnymi, hermeneutycznymi lub językowymi, które omijają zasadniczą kwestię prawdy o życiu osobowym, o bycie i o Bogu. W wyniku tego ukształtowała się w ludziach współczesnych, a nie tylko u nielicznych filozofów, postawa ogólnego braku zaufania do wielkich zdolności poznawczych człowieka. Pod wpływem fałszywej skromności człowiek zadowala się prawdami cząstkowymi i tymczasowymi i nie próbuje już stawiać zasadniczych pytań o sens i najgłębszy fundament ludzkiego życia osobowego i społecznego. Można powiedzieć, że stracił nadzieję na uzyskanie od filozofii ostatecznych odpowiedzi na te pytania.
ENCYKLIKA
FIDES ET RATIO
|
Pt kwi 27, 2007 15:34 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Możemy zatem powiedzieć, że swoimi przemyśleniami Izrael zdołał otworzyć rozumowi drogę ku tajemnicy. Dzięki Objawieniu Bożemu mógł badać głębiny, do których bezskutecznie próbował dotrzeć rozumem. Opierając się na tej głębszej formie poznania, naród wybrany pojął, że rozum musi przestrzegać pewnych podstawowych zasad, aby jak najlepiej wyrażać swoją naturę. Pierwsza zasada polega na uznaniu faktu, że ludzkie poznanie jest nieustanną wędrówką; druga wyraża świadomość, iż na tę drogę nie może wejść człowiek pyszny, który mniema, że wszystko zawdzięcza własnym osiągnięciom; trzecia zasada opiera się na «bojaźni Bożej», która każe rozumowi uznać niczym nieograniczoną transcendencję Boga, a zarazem Jego opatrznościową miłość w kierowaniu światem.
Gdy człowiek nie przestrzega tych zasad, naraża się na niepowodzenie i może ostatecznie znaleźć się w sytuacji «głupca». Według Biblii tego rodzaju głupota niesie z sobą zagrożenie dla życia. Głupiec bowiem łudzi się, że posiada rozległą wiedzę, ale w rzeczywistości nie potrafi skupić uwagi na sprawach istotnych. Nie pozwala mu to zaprowadzić ładu we własnym umyśle (por. Prz 1, 7) ani przyjąć właściwej postawy wobec samego siebie i najbliższego otoczenia. Gdy wreszcie posuwa się do stwierdzenia, że «Boga nie ma» (por. Ps 14 [13], 1), ujawnia z całkowitą jasnością, jak znikoma jest jego wiedza i jak daleko mu jeszcze do pełnej prawdy o rzeczach, o ich pochodzeniu i przeznaczeniu.
ENCYKLIKA
FIDES ET RATIO
|
So kwi 28, 2007 4:37 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
W Dziejach Apostolskich ewangelista Łukasz opowiada, jak podczas jednej ze swoich podróży misyjnych Paweł przybył do Aten. Miasto filozofów było pełne posągów przedstawiających rozmaite bóstwa. Zwłaszcza jeden z ołtarzy przykuł uwagę Pawła, który niezwłocznie skorzystał z tej inspiracji, aby znaleźć wspólną podstawę do nawiązania rozmowy i rozpocząć od niej głoszenie kerygmatu. «Mężowie ateńscy — przemówił (...) — widzę, że jesteście pod każdym względem bardzo religijni. Przechodząc bowiem i oglądając wasze świętości jedną po drugiej, znalazłem też ołtarz z napisem: 'Nieznanemu Bogu'. Ja wam głoszę to, co czcicie, nie znając» (17, 22-23). Po takim wstępie św. Paweł zaczyna mówić o Bogu jako Stwórcy, jako o Tym, który przerasta całą rzeczywistość i jest źródłem wszelkiego życia. W dalszym ciągu swej mowy stwierdza: «On z jednego [człowieka] wyprowadził cały rodzaj ludzki, aby zamieszkiwał całą powierzchnię ziemi. Określił właściwe czasy i granice ich zamieszkania, aby szukali Boga, czy nie znajdą Go niejako po omacku. Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas» (17, 26-27).
Apostoł ukazuje tutaj prawdę, do której Kościół przywiązywał zawsze wielką wagę: w głębi ludzkiego serca zostało zaszczepione pragnienie Boga i tęsknota za Nim. Przypomina o tym z mocą także liturgia Wielkiego Piątku, kiedy zachęcając do modlitwy za niewierzących, mówi: «Wszechmogący, wieczny Boże, Ty stworzyłeś wszystkich ludzi, aby zawsze Ciebie szukali, a znajdując Cię, doznali pokoju».22 Istnieje zatem droga, którą człowiek — jeśli chce — może przemierzyć; jej zaczątek stanowi zdolność rozumu do tego, by wzniósł się ponad to, co przygodne i poszybował w stronę nieskończoności.
Na różne sposoby i w różnych epokach człowiek dowiódł, że potrafi wypowiedzieć to wewnętrzne pragnienie. Literatura, muzyka, malarstwo, rzeźba, architektura i wszelkie inne wytwory jego twórczej inteligencji stały się środkami wyrażania niepokoju, który skłania go do nieustannych poszukiwań. To dążenie znalazło szczególne ujście w filozofii, która przy pomocy swoich środków i właściwych sobie metod naukowych wyraziła owo uniwersalne pragnienie człowieka.
ENCYKLIKA
FIDES ET RATIO
|
N kwi 29, 2007 12:48 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Od pewnego czasu instytucja rodziny narażona jest na nieustanne ataki. Zamachy te są tym bardziej niebezpieczne i podstępne, że polegają na negacji niezastąpionej wartości rodziny opartej na małżeństwie. Proponuje się nawet fałszywe alternatywy dla rodziny i żąda się ich uznania przez prawodawstwo. Kiedy jednak prawa, które winny służyć rodzinie jako podstawowemu dobru społeczeństwa, zwracają się przeciw niej, stają się niebezpiecznym czynnikiem destrukcji.
1999r Przemówienie do uczestników plenarnego zgromadzenia Papieskiej Rady ds. Rodziny
|
Wt maja 08, 2007 0:04 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Liczne problemy współczesnych rodzin, zwłaszcza w społeczeństwach ekonomicznie rozwiniętych, wynikają stąd, że coraz trudniej jest się porozumiewać. Ludzie nie potrafią ze sobą przebywać, a być może nieliczne momenty, kiedy można być razem, zostają pochłonięte przez telewizję. Podjąć na nowo odmawianie różańca w rodzinie znaczy wprowadzić do codziennego życia całkiem inne obrazy, ukazujące misterium, które zbawia: obraz Odkupiciela, obraz Jego Najświętszej Matki. Rodzina, która odmawia razem różaniec, odtwarza poniekąd klimat domu w Nazarecie: Jezusa stawia się w centrum, dzieli się z Nim radości i cierpienia, w Jego ręce składa się potrzeby i projekty, od Niego czerpie się nadzieję i siłę na drogę.
LIST APOSTOLSKI
ROSARIUM VIRGINIS MARIAE
DUCHOWIEŃSTWA I WIERNYCH
O RÓŻAŃCU ŚWIĘTYM

|
So maja 12, 2007 2:23 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Zamach na moje życie z 13.V.1981 w pewien sposób potwierdził słuszność słów zapisanych w czasie rekolekcji z 1980 r. (24.II - 1.III).
Tym głębiej czuję, że znajduję się całkowicie w Bożych Rękach - i pozostaję nadal do dyspozycji mojego Pana, powierzając się Mu w Jego Niepokalanej Matce (Totus Tuus).
W dniu 13. maja 1981 r., w dniu zamachu na Papieża podczas audiencji na placu św. Piotra, Opatrzność Boża w sposób cudowny ocaliła mnie od śmierci. Ten, który jest jedynym Panem Życia i śmierci, sam mi to życie przedłużył, niejako podarował na nowo. Odtąd ono jeszcze bardziej do Niego należy..
Testament Ojca Świętego Jana Pawła II
Testament z dnia 6.III.1979

|
N maja 13, 2007 12:21 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Od zarania dziejów góry stanowią dla ludzkości uprzywilejowane miejsce spotkania z Bogiem i Jego nieskończoną wielkością. (...) W górach milknie bezładny zgiełk miasta, panuje cisza bezmiernych przestrzeni, która pozwala człowiekowi wyraźniej usłyszeć wewnętrzne echo głosu Boga. Patrząc na szczyty, ma się wrażenie, że ziemia wznosi się ku górze, jak gdyby pragnęła dotknąć nieba; człowiek widzi w tym niejako wyjaśnienie własnego dążenia do transcendencji i nieskończoności.

|
Cz maja 17, 2007 4:03 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Dziś przypada rocznica urodzin Jana Pawła II.
"W tym mieście, w Wadowicach wszystko się zaczęło. I życie się zaczęło, i szkoła się zaczęła, i studia się zaczęły, i teatr się zaczął, i kapłaństwo się zaczęło".

|
Pt maja 18, 2007 1:04 |
|
 |
Moria
Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12 Posty: 2721
|
_________________ Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog: http://ojcowiewiary.blogspot.com/
|
Pt maja 18, 2007 8:32 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
W miarę, jak zbliża się kres mego ziemskiego życia, wracam pamięcią do jego początku, do moich Rodziców, Brata i Siostry (której nie znałem, bo zmarła przed moim narodzeniem), do wadowickiej parafii, gdzie zostałem ochrzczony, do tego miasta mojej młodości, do rówieśników, koleżanek i kolegów ze szkoły podstawowej, z gimnazjum, z uniwersytetu, do czasów okupacji, gdy pracowałem jako robotnik, a potem do parafii w Niegowici, i krakowskiej św. Floriana, do duszpasterstwa akademickiego, do środowiska ... do wielu środowisk ... w Krakowie, w Rzymie ... do osób, które Pan mi szczególnie powierzył - wszystkim pragnę powiedzieć jedno: «Bóg Wam zapłać»!
Testament Jana Pawła II

|
So maja 19, 2007 1:55 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Dziękuję Opatrzności za to, że mogłem razem z wami modlić się w sanktuarium św. Józefa. Jest ono znane w całej Polsce i nawiedzane przez rzesze pielgrzymów. Ma ono jeszcze szczególną wymowę, która związana jest z ostatnim półwieczem naszej historii. To sanktuarium było i jest często nawiedzane przez kapłanów, byłych więźniów obozu koncentracyjnego w Dachau. Żyje ich już coraz mniej. Tych, którzy żyją, pragnę tu szczególnie pozdrowić, tak jak ich pozdrawiałem w przeszłości jako metropolita krakowski. Pozdrawiam w szczególności arcybiskupa Adama Kozłowieckiego, misjonarza z Zambii, arcybiskupa Kazimierza Majdańskiego i biskupa Ignacego Jeża - ostatnich żyjących jeszcze polskich biskupów, więźniów Dachau. Pragnę podziękować im za tę inicjatywę, jaka zrodziła się w straszliwych dniach obozu koncentracyjnego, sponiewierania ludzkiej godności, w czasach pogardy związanych z drugą wojną światową, z hitlerowskim zniewoleniem społeczeństwa. Pragnę w imieniu własnym, a także wszystkich tu zgromadzonych, podziękować kapłanom, więźniom z Dachau, za to, że nawiązali łączność z kaliskim sanktuarium św. Józefa i że temu, który jest opiekunem Kościoła Bożego, zawierzyli swoje cierpienia, swój więzienny dachauowski los. Również i za to, że po wyjściu z Dachau trwają w dziękczynieniu i - pielgrzymując do sanktuarium św. Józefa w Kaliszu - corocznie modlą się za swoich prześladowców, a także pamiętają o tych swoich braciach, którym nie było dane przeżyć obozu i doczekać dnia wolności w Ojczyźnie.
Pielgrzymka do Ojczyzny 1997
HOMILIA W CZASIE MSZY ŚW. ODPRAWIONEJ PRZED SANKTUARIUM ŚW. JÓZEFA
Kalisz, 4 czerwca 1997
|
N maja 20, 2007 12:45 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Moi Drodzy Rodacy i Pielgrzymi! Przede wszystkim pragnę Warn bardzo podziękować za to, żeście tutaj przywieźli z sobą ten kawał Polski, jakim jest nabożeństwo majowe, które się odprawia w każdym kościele na ziemi polskiej. [...] To nabożeństwo jest nam drogie, ponieważ zawsze nam uświadamia, że mamy Matkę.
Kiedy sobie przypominam od najmłodszych lat nabożeństwa majowe, w których uczestniczyłem naprzód jako dziecko, potem jako młodzieniec, jako student, a potem już jako kapłan czy biskup, to głównym owocem każdego nabożeństwa i wszystkich razem była ta właśnie świadomość, że mamy Matkę. I to Matkę, którą Bóg sam wybrał dla swojego Syna, a przez to, że wybrał Ją dla swojego Syna jako człowieka, jako Syna Człowieczego, wybrał Ją dla każdego człowieka. I dla każdej ludzkiej wspólnoty.
Ufam, że i to dzisiejsze nabożeństwo majowe odprawiane tutaj, w sercu pałacu watykańskiego, domu papieskiego, umocniło w nas tę świadomość, te pewność, że mamy Matkę, że Matkę ma Kościół, że Matkę ma Papież, że Matkę ma każdy z nas i że Matkę ma nasz Naród. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, jaka to jest ogromna siła dla człowieka: świadomość, że ma Matkę. Bo każdy człowiek ma Matkę, ale świadomość, że ma Matkę, świadomość macierzyństwa Matki jest ogromną siłą moralną dla każdego człowieka i dla każdej wspólnoty. Myśmy w ciągu wieków tej właśnie siły doświadczali wielokrotnie, doświadczamy także dzisiaj. Siły macierzyństwa Maryi. Siły płynącej z tej świadomości, z tej pewności, że jako naród mamy Matkę. I do tej Matki się zwracamy, indywidualnie i społecznie, w różnych okolicznościach radosnych i trudnych. Najczęściej w trudnych. Mamy tę pewność, że Matka nie zawodzi. Więc życzenie moje dla Was wszystkich. Drodzy Rodacy i Pielgrzymi, jest przede wszystkim to, ażebyście w tej świadomości nadal trwali; i każdy z osobna, i w Waszych wspólnotach, i w całej naszej Ojczyźnie, gdzie zwłaszcza ostatni okres bardzo pogłębił świadomość, że mamy Matkę. I wreszcie w Kościele. Kościół ma Matkę, którą dał mu Chrystus przez to samo, że sobie Ją za Matkę wziął.
MAMY MATKĘ
Polskie nabożeństwo majowe w Watykanie, 19 V 1980 r.

|
Cz maja 24, 2007 17:10 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Obok głodu fizycznego człowiek doświadcza jeszcze innego głodu, głodu, którego zwyczajny pokarm nie jest w stanie zaspokoić. Chodzi tutaj o głód życia wiecznego. Znak manny był zapowiedzią przyjścia Chrystusa, który zaspokaja człowieczy głód wieczności przez to, że sam staje się «chlebem Bożym», który «daje życie światu». I oto słuchacze proszą Jezusa o spełnienie tego, co znak manny zapowiadał, może nie zdając sobie sprawy z tego, jak daleko sięga ich prośba: «Panie, dawaj nam zawsze tego chleba!» Jakże wymowna prośba! Jakże hojne i jak zaskakujące jej spełnienie. «Ja jestem chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie. (...) Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim» (J 6, 35. 55-56); «Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym» (J 6, 54). «Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie» (J 6, 57).
Jakże wielką godnością zostaliśmy obdarzeni! Oto Syn Boży daje nam samego siebie w Sakramencie Ciała i Krwi swojej. Jakże nieskończenie hojny jest Bóg! Odpowiada na nasze najgłębsze pragnienia, które nie są tylko pragnieniami ziemskiego chleba, lecz sięgają horyzontów życia wiecznego. Zaprawdę, oto wielka tajemnica wiary.
CHLEB, KTÓRY DAJE ŻYCIE ŚWIATU
Wrocław, 31.05.1997. Rozważanie podczas adoracji Najświętszego Sakramentu w katedrze

|
Pt maja 25, 2007 13:36 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|