| Autor |
Wiadomość |
|
Abditus
Dołączył(a): So kwi 08, 2006 19:22 Posty: 236
|
Killing-joke napisał(a): lucyna przeszla do winy za grzechy?? ciekawe kto zada pokutę:>:> Abditus napisał(a): Ale szydzenie sobie z czyjejś wiary chyba podchodzi pod regulamin? (to pytanie skierowane jest do moderacji) killing-joke napisał(a): Abditus: ... 3- jesli odboerasz moj zarcik za obraze religii to wybacz...ale ja zostalem nzawany deprawatprem mlodziezy i dewiantem
4- jakie mam zajmowac stanowisko skoro bog sie mnie brzydzi? ale znam gejow wierzacych...jest im bardzo ciezko zpoczucia winy...szkoda mi ich. Moje uwagi są takie: 1) Mam prawo do własnego zdania, a kontekst Twojej wypowiedzi Killing-joke wskazywał (tutaj też to widać) na chęć ośmieszenia wiary Lucyny (brak toleracji religijnej). A ktoś mówił o toleracji. Wymagać od innych, a nie wymagać od siebie? Jak można uczyć toleracji, kiedy samemu się jej nie zachowuje? A o obrazie uczuć religijnych jest coś w prawie. 2) Pytanie było adresowane do moderacji, więc czemu Twoja odpowiedź? 3) Nie wiem, jakie masz pojęcie Boga, ale na pewno nie katolickie, więc nie wtłaczaj swojego pojęcia w głowy innym, bo to staje się groteskowe. 4) Jak widać dalej ktoś uderza w nutę ideologiczną. [/quote="Killing-joke"] 1- to jest tylko opis biblioteczny jak jest napisane w tytule jest to opis interdyscyplinarny bo nie starczyloby na okladce miejsca na zapisanie wszystkiego, zapewniam ze w srodku jest ujete zagadnienie od kazdej prawie płaszczyzny. 2- jest tam równiez kilka stron opisujących tytuły naukowe i osiagniecia. na okładkach z reguły nie podaje sie tytułów naukowych,pojawiaja sie na 1 stronie tytuowej badz w nocie o autorze. tam jest kilka stron owszystkich.[/quote] Hehe - zabawne są te uwagi na temat tytułu, okładki, środka książki, stron tytułowych... A moja prośba była: Abditus napisał(a): b) Powoływałeś się na autorytety UJ, tymczasem wyszło na to, że chodziło Ci o nazwę UJ. Nie widzę, poza nazwiskami i imionami, które umieściłeś przy tych dwóch raptem pozycjach kto jaką funkcję naukową pełni. Proszę o uzupełnienie, aby się nie okazało, że znów rzucone słowa na wiatr.
Dziękuję, hehe. Napisałeś Killing-joke, że "zapewniasz", ale nie pomyślałeś, że po tym, co tu napisałeś, nie jesteś wiarygodny? Twoje zapewnienia mnie nie przekonują.
_________________ "Ty bowiem jesteś dla mnie skałą i twierdzą, przez wzgląd na imię Twoje kieruj mną i prowadź mnie" (Ps 31, 4)
|
| Pt maja 25, 2007 8:19 |
|
|
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Pozwole sobie wkleic ten tekst bo zapewne ksiazka ta zainteresuje sie wiele osob.
Tę książkę należy przeczytać
Mam na myśli książkę dr. Marka Czachorowskiego pod zagadkowym tytułem "Heterofobia", jednak z podtytułem wprowadzającym w pewien historyczny i filozoficzny problem: "Homoseksualizm a greckie korzenie Europy".
Rzadko zdarza się spotkać książkę łączącą w sobie tak odległe i niekiedy trudne do pogodzenia właściwości, jak na przykład: rozległość horyzontów myślowych i ścisłość dowodzenia, swoboda porównywania odmiennych epok historycznych i zarazem precyzja w uchwyceniu oryginalnego klimatu duchowego określonej epoki, zdolność widzenia rozwoju myśli ludzkiej jako ogólnoludzkiego i ponadepokowego dorobku pewnych pokoleń i zarazem konkretnej przygody indywidualnych myślicieli wtopionych niejako w kulturowy organizm danej epoki, wreszcie zdolność rozumienia człowieka jako niepowtarzalnego bytu osobowego i widzenie prawdy człowieka w całej sieci współzależności wytworzonej przez dynamizm społeczno-kulturowej ewolucji. Doktor Marek Czachorowski swobodnie porusza się po rozległym morzu kultury helleńskiej, jak i wewnątrz dżungli nietypowych pomysłów nowożytnej filozofii, szukając prawdy o człowieku; można (trawestując nieco powiedzenie Diogenesa "Psa") rzec, że "szuka człowieka", który szczególnie w dzisiejszym skomplikowanym świecie został uwikłany w sieć ideologicznych i politycznych sprzeczności.
Ten człowiek jako przedmiot (może podmiot?) poszukiwania nie jest jednostką samotną, z reguły nie żyje w izolacji od społeczeństwa lub świata. Jest to podmiot włączony egzystencjalnie i organicznie w dwa kręgi kosmosu: w społeczeństwo i świat materii, świat fizyczny, który coraz chętniej narzuca człowiekowi rządzące jego strukturami determinizmy. To poszukiwanie człowieka i odpowiedzi wyjaśniających specyfikę istnienia ludzkiego, dotyczącego zwłaszcza więzi między człowieczeństwem i małżeństwem oraz rodziną, odbywa się w dokładnie określonym kontekście historycznym, politycznym i kulturowym: w "Europie", która jako "zjednoczona" próbuje określić swoją tożsamość przez sięganie w taki czy inny sposób do swoich "korzeni", głównie do swoich źródeł kulturowych. Doktor Marek Czachorowski próbuje przyjść z pomocą tej "Europie", która niekiedy pod wpływem błędnych hipotez mylnie kojarzy swoje korzenie greckie, starożytne, z czymś, co było jedynie odpryskiem autentycznej kultury helleńskiej. Kultura grecka w swoim szczytowym rozwoju podniosła wysoko rolę rozumu nie tylko w dociekaniu prawdy o świecie, ale przede wszystkim w rozumieniu wewnętrznej autonomii i doskonałości osoby ludzkiej, która uzyskuje swoją wielkość nie inaczej jak przez cnotę.
Błędną hipotezę, jakoby homoseksualizm był czymś dominującym w Grecji w okresie jej szczytowego rozwoju kulturalnego, dr Czachorowski obala ściśle i dokładnie w oparciu o bezpośrednie źródła antyczne, zarówno filozoficzne, jak i prawnicze, a także literackie. Oczywiście jest pewien problem dodatkowy: dlaczego komuś zależy na tym, aby taką błędną hipotezę utrwalić w świadomości Europejczyków i jakie znaczenie mają z tego punktu widzenia pewne działania polityczne, w których główną rolę inspiracyjną, a nawet jako element nacisku, grają zorganizowane grupy homoseksualistów. Niezależnie nawet od samej manipulacji dokonanej przez historyków dr Marek Czachorowski stawia sobie pytanie: na drodze jakiej ewolucji myśli stało się logicznie i psychologicznie możliwe, że kulturalne przecież społeczeństwa, bazujące w ostateczności nie tylko na kulturze greckiej, lecz także na tradycji chrześcijańskiej, dopuściły do tego, iż związki homoseksualne i prawna legalizacja tych form egzystencji, stały się składnikiem europejskiej struktury prawno-politycznej i kulturowej?
Autor dochodzi do wyjaśnienia tego paradoksu w sposób spokojny, gruntowny i dla czytelnika wielce fascynujący. Pokazuje bowiem na dwóch poziomach "metamorfozy", czyli przemiany ludzkiej myśli - tego, co człowiek myśli o sobie samym, i tego, co myśli o obiektywnej (a może tylko quasi-obiektywnej, czyli subiektywnej) rzeczywistości. Z jednej strony - filozofia nowożytna w kolejnych fazach ewolucji dążyła do koncentracji uwagi poznawczej człowieka na samej świadomości, w ogóle na subiektywnym wymiarze wszelkich przeżyć poznawczych i dążeniowych, z drugiej strony - w miarę jak człowiek (jednostka) tracił stopniowo poczucie swojej zwartości i "gęstości" ontycznej, zauważał, że jego egzystencja, jego tożsamość i cały kierunek egzystencjalnego "stawania się" - także w perspektywie dążenia do szczęścia, stawały się coraz konsekwentniej składnikiem organicznym, jeśli nie wprost fizycznym, powszechnej "zbiorowości", pretendującej do roli absolutnego autorytetu moralno-prawnego.
W tej ewolucji rozgrywającej się poniekąd między dwoma skrajnymi biegunami: jednostka - ludzkość, zaginęła pewna istotna treść antropologiczna, związana z istotą małżeństwa i relacją osoby do rodziny. Proces ten znajduje uderzającą wprost ilustrację w fakcie, że rodzicielstwo zawsze rozumiane jako powołanie i zadanie rodziny zostało potraktowane jako przedmiot administracji państwowej (zob. s. 113). Cytuję tylko jeden moment, ale ilustracja tego faktu alienacji rodziny przez państwo jest bardzo bogata! Przy okazji - jak autor z naciskiem podkreśla, ginie pewien istotny składnik prawdy antropologicznej: człowiek przestaje być rozumiany jako podmiot rodzicielstwa, ale też tym samym proces "realizacji płodności" przez odniesienie do zdolności rozrodczej ukrytej w ludzkiej płciowości traci wymiar ludzki. Jest to tragiczne okaleczenie istoty ludzkiej (zob. na ten temat znakomity wywód na s. 129!).
Przy takim rozszczepieniu prawdy antropologicznej samo pojęcie "relacji płciowej" uległo zasadniczemu zubożeniu, a nawet pewnej dewiacji polegającej na zredukowaniu sensu płci do poszukiwania przyjemności. Wtedy w umysłach wielu ludzi brakowało światła, wedle którego dostrzegliby nie dającą się przekroczyć różnicę między małżeństwem a związkiem homoseksualnym. Z punktu widzenia filozoficznego dotykamy już jakby finału, ale autor bardzo interesująco naświetla genezę tej "Nowej Europy", która to geneza okazuje się bardzo podobna do genezy i historii III Rzeszy, zorganizowanej właśnie przez grupy homoseksualne. Przy okazji autor demaskuje różne kłamstwa i dezinformacje popełniane przez polityków "europejskich". To się czyta jak kryminał napisany na dobrym poziomie faktograficznym. Europa daleko odeszła od Sokratesa i Arystotelesa, już nie mówiąc o tym, jak daleko odeszła od Chrystusa. Jeśli Europa pójdzie dalej w tym kierunku, nie da się jej wróżyć jasnej przyszłości. Żeby wiedzieć, w jaki sposób możemy naprawdę pomóc Europie w odzyskaniu przez nią jej tożsamości duchowej, należy tę książkę przeczytać! To, co tu napisałem, to tylko kilka kropel tego "nektaru", którego w książce jest naprawdę dużo.
ks. prof. Jerzy Bajda

|
| Pt maja 25, 2007 15:37 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Dobrze lucynko, więc się pobawmy we wklejanie Homoseksualiści: słudzy Szatana czy mężowie Boży?[...] Zamieszczony tekst usunięto na prośbę autora. http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4236Wata polecenia jest książka "Homsoeksualizm", w której zawarto wiele informacji o tej orientacji płciowej. Napisana jest prostym, łatwym do zrozumienia językiem. Książka powinna zainteresować szerokie grono czytelników - seksuologów, psychologów, lekarzy i studentów. Książka podzielona jest na kilka częsci: Część I. Fizjologiczne i psychologiczne uwarunkowania homoseksualizmu Część II. Kulturowe, religijne i społeczne aspekty homoseksualizmu Część III. Seksualne, medyczne i obyczajowe aspekty homoseksualizmu 
|
| Pt maja 25, 2007 16:33 |
|
|
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Mala uwaga, moj post raklamujacy nowa ksiazke dr. Czachorowskiego nie ma na celu "zabawy we wklejanie", i nie jest on skierowany do osob, ktore tak to widza.
|
| Pt maja 25, 2007 16:42 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Lucynko, 80% twoich postów o homoseksualizmie to jest "zabawa we wklejanie". Wiedz, że od teraz, ilekroć będziesz spamowała dyskusję "bombardowaniem" jakimiś homofobicznymi tekstami, wiedz, że będę robił to samo, tyle że tekstami na przeciwległym biegunie nt homoseksualizmu. Skoro nie potrafisz robić nic innego tylko wklejać i wkeljać to niech przynajmniej będzie zachowana jakaś równowaga tych tekstów i niech ludzie mają szerokie spectrum poglądów.
|
| Pt maja 25, 2007 17:14 |
|
|
|
 |
|
Paschalis
Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24 Posty: 3666
|
Tylko jak już będziesz wklejał to może z lepszych źródeł. Bo akurat wolno myślący z racjonalista.pl znają się na egzegezie biblijnej mniej więcej tak jak ja na balecie rosyjskim.
|
| Pt maja 25, 2007 17:30 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
To już jest twoja prywatna subiektywna ocena. Dla wielu osób są to wiarygodne i rzetelne źródła. Nie jestem jakimś szczególnym sympatykiem racjonalisty, ale powyższy tekst mi się spodobał, bo uważam, że w sposób trafny przedstawia omawiane zagadnienie.
|
| Pt maja 25, 2007 18:17 |
|
 |
|
Abditus
Dołączył(a): So kwi 08, 2006 19:22 Posty: 236
|
Zgadzam się z Paschalisem. A kto jest autorem tego "wypracowania"? Anonim Gall? Ktoś nieracjonalnie potraktował sprawę. Tylko trzy przypisy w bibliografii (żadnego egzegety). Od kiedy bractwo Lew-Starowiczów stało się już autorytetem w sprawach Biblii. E... Baje. Ani jednego odniesienia do terminów hebrajskich, do greckich też nie wiele.
A... żeby się przekonać jak rozumieją po dziś dzień te sprawy semici wystarczy zorganizować marsz równości w Jerozolimie, albo w jakimś arabskim państwie. Zachęcam (wtedy można też powiedzieć, że Piśmie św. jest inaczej napisane).
_________________ "Ty bowiem jesteś dla mnie skałą i twierdzą, przez wzgląd na imię Twoje kieruj mną i prowadź mnie" (Ps 31, 4)
|
| Pt maja 25, 2007 18:29 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Spokojnie, Parada Równości się odbywa co roku w Jerozolimie 
|
| Pt maja 25, 2007 18:30 |
|
 |
|
Paschalis
Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24 Posty: 3666
|
Ale ogromna część cytowanego przez ciebie artykułu dotyczyła interpretacji Biblii w kwestii jej stosunku do homoseksualizmu, stąd warto sobie zadać pytanie, czy autor w ogóle umie Biblię interpretować. Biorąc pod uwagę, że nie podpisuje się imieniem i nazwiskiem, a jego przypisy (jak słusznie zauważył Abditus) ograniczają się do wielkiego biblisty prof. Lwa-Starowicza, można w to powątpiewać.
Lucyna może rzeczywiście zbyt często ogranicza się do wkelajnia artykułów, ale jej cytat przynajmniej pochodzi od dr. Marka Czachorowskiego, znanego etyka i antropologa, więc jeśli mówi o etycznym wymiarze homoseksualizmu to można się z nim zgadzać lub nie, ale ciężko go podejrzewać o brak wiedzy w tym zakresie.
|
| Pt maja 25, 2007 18:39 |
|
 |
|
Abditus
Dołączył(a): So kwi 08, 2006 19:22 Posty: 236
|
A... może ja też się dołączę do zabawy z wklejaniem. Ten link już podawałem
http://www.krytyka.org/pokaz_pracenaukowa.php?id=22
a, że dużo tam do czytania, to fragment, który mi się najbardziej podoba:
Cytuj: Dokładnie dziesięć lat później, w grudniu 1973, Rada Zarządu Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, w wyniku prawie jednomyślnego głosowania, powołując się na niezaprzeczalne dowody naukowe, zdecydowała się usunąć homoseksualizm z rejestru zaburzeń DSM. Ich decyzja została wsparta późniejszym referendum przeprowadzonym wśród szeregowych członków APA. W rejestrze DSM-III pojawiła się zatem nowa diagnoza, ego-dystoniczny homoseksualizm (czyli homoseksualizm osób, które odczuwają w związku z tym dyskomfort psychiczny), w poprawionej zaś wersji katalogu – DSM-III-R – homoseksualizm znikł już całkowicie jako jednostka chorobowa, pozostawiając jedynie po sobie enigmatyczne „zaburzenia seksualne w inny sposób nieokreślone”. Cała procedura sprawiała wrażenie w pełni demokratycznej, racjonalnej i naukowej. Jednak wydarzenia poprzedzające decyzję APA stawiają pod znakiem zapytania obiektywizm i niezawisłość procesu wprowadzenia zmian do rejestru zaburzeń. Nikogo nie może dziwić fakt, iż organizacje gejowskie, przechodzące po Stonewall okres szczytowy swojej działalności, prowadziły bardzo intensywne działania lobbingowe na rzecz wykreślenia homoseksulizmu z DSM. Jak twierdzi jednak Charles Socarides (1992), jeden z psychologów przeciwnych wykreśleniu, oprócz wypowiedzi publicznych szkalujących naukowców broniących wcześniejszych decyzji APA, można było zauważyć wiele innych niepokojących zjawisk: telefony z pogróżkami, obraźliwe listy czy nawet otwarte groźby zamachów terrorystycznych. W głosowaniu, które poprzedzone było ograniczonymi do pięciu minut wystąpieniami psychologów broniących stwierdzenia, iż homoseksualizm jest zaburzeniem psychicznym, wzięło udział jedynie nieco ponad dwie trzecie członków Rady APA – niewiele brakło, a kworum konieczne do podjęcia takiej decyzji nie zostałoby osiągnięte. Okazało się jednak w wyniku protestu podpisanego przez dwustu psychiatrów, decyzja APA musiała zostać poddana referendum. W kwietniu 1974 roku przeprowadzono głosowanie, w którym wzięło udział dziesięć tysięcy członków APA. Aż 40% nie zgodziło się z decyzją rady. Jak pisze Socarides, nie można jednak wyciągać z tego pochopnego wniosku, iż większość psychiatrów zgadzała się z Radą. Biorąc pod uwagę liczbę uprawnionych do głosowania, jedynie 25% z nich poparło decyzję rady. Mówiąc krótko: zawiodła frekwencja. Jakkolwiek argument Socaridesa nie jest zbyt mocny – demokracja rządzi się wszak swoim prawami, które nie zostały pogwałcone w tej procedurze – pojawia się pewna wątpliwość: czy decyzje naukowe mogą być podejmowane w tak pochopny sposób? Wątpliwości te pogłębia również fakt, iż cztery lata po usunięciu homoseksualizmu z rejestru chorób DSM czasopismo Medical Aspects of Human Sexuality donosiło, iż 69% psychiatrów nie zgadzało się z ustaleniami APA i wciąż uważało homoseksualizm za rodzaj patologicznego nieprzystosowania społecznego. Wątpliwości wzbudzają również ściśle naukowe przesłanki, stojące za usunięciem homoseksualizmu z rejestru DSM. Podstawą do tego były przede wszystkim badania Hooker (1957) nad funkcjonowaniem psychospołecznym osób o orientacji homoseksualnej. Badania te polegały na wykazaniu, iż grono sędziów kompetentnych, pośród których znaleźli się doświadczeni psychologowie kliniczni, nie jest w stanie zauważyć różnic w wykonaniu Testów Apercepcji Tematycznej oraz Testów Rorshacha między osobami homo- i heteroseksualnymi. Pominę w tym momencie fakt, iż techniki projekcyjne uznane są dziś za zawodne (Lilienfeld, Wood, Garb, 2002), a samo APA pomija je całkowicie w programie nauczania psychologii klinicznej na XXI wiek – wiedza ta nie była może obecna w latach 70. Co wydaje się istotniejsze to fakt, iż wnioski płynące z pracy Hooker można ograniczyć do stwierdzenia, iż homoseksualiści nie przejawiają zaburzeń psychopatologicznych w większym stopniu niż heteroseksualiści. Sama badaczka pisze jedynie, iż homoseksualizm „może być zaburzeniem ograniczonym jedynie do sfery seksualnej” (1957:31)., nie pisząc nic o samym charakterze homoseksualizmu. Widać wyraźnie, iż nawet jeśli uznamy wątpliwą metodologię badań, to twierdzenie samej badaczki nie prowadzi w prostej linii do uznania homoseksualizmu jedynie za „sposób, w jaki mniejszość naszej populacji wyraża ludzką miłość i seksualność” (Welch, 1990). Przesadza z pewnością Socarides porównując sposób wykreślenia homoseksualizmu z rejestru DSM do wykorzystania koncepcji Lamarcka przez Stalina dla celów politycznych. Analizując jednak okoliczności podejmowania decyzji, która miała olbrzymi wpływ na recepcję zjawiska homoseksualizmu w końcu XX wieku, należy stwierdzić, iż w oku 1973. APA nie dysponowało jednoznacznymi danymi naukowymi, które w oczywisty sposób prowadziłyby do zaprzestania traktowania homoseksualizmu jako zaburzenia. Będąc jednak dobrej wiary należałoby postawić sobie jednak kolejne pytanie: może decyzja została podjęta w wyniku zapotrzebowania społeczeństwa amerykańskiego i była jedynie formalnym wyrażeniem woli większości? Wertując doniesienia prasowe i sondaże z tamtego okresu trudno znaleźć jednak wyraźny i jednoznaczny sygnał pochodzący od społeczeństwa, który mógłby skłonić psychiatrów z APA do zrezygnowania ze swojej dotychczasowej polityki wobec homoseksualizmu. Wydaje się nawet, iż w chwili pracy nad nową wersją katalogu DSM, zarówno całe społeczeństwo amerykańskie jak i amerykańska społeczność naukowa, w większości uważała praktyki homoseksualne za godne potępienia. Zaraz po usunięciu homoseksualizmu z rejestru DSM, badania w USA wykazały, że ponad 70% populacji uważało kontakty homoseksualne dorosłych za „zawsze złe”. Co więcej, liczba ta nie zmieniła się aż do późnych lat 80., w roku 87 sięgając prawie 80%. W 1973 roku (National Opinion Research Center , za: Herek, 2003) homoseksualiście na publiczne wystąpienie pozwoliłoby jedynie 61% populacji Stanów Zjednoczonych! Na podobny trend wskazują również badania Gallupa – na pytanie „Czy myślisz że dobrowolne związki homoseksualne między dorosłymi powinny być legalne czy nielegalne”, postawione w roku 1977, aż 43% badanych odpowiedziało, że powinny być zabronione. W następnych latach liczba ta początkowo rosła, osiągając swój szczyt w roku 1988 (57%), potem zaś spadała sukcesywnie aż do dnia dzisiejszego. (za: Robinson, 2003).
No cóż, dzisiaj jest 2007, ale historycznie to, co tu napisane, może mieć wartość.
_________________ "Ty bowiem jesteś dla mnie skałą i twierdzą, przez wzgląd na imię Twoje kieruj mną i prowadź mnie" (Ps 31, 4)
|
| Pt maja 25, 2007 18:51 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
moja religijnosc jest tak samo prawdziwa jak 3/4 katolikow.... nie maja pojecia o czym mowia.
przeczytaj sobie ksiazke to wszystko ci sie wyjasni skoro nie umiesz sobie czegos wyobrazic.
zo do naukowca pana antropologa to powinien sie zajmowac antropologia i etnologią a nie etyka, naukowiec ktory próbuje wkladac swoje poglady do pracy naukowej zamiast obiektywizmu staje sie smieszny.
|
| Pt maja 25, 2007 20:17 |
|
 |
|
Paschalis
Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24 Posty: 3666
|
killing-joke napisał(a): zo do naukowca pana antropologa to powinien sie zajmowac antropologia i etnologią a nie etyka, naukowiec ktory próbuje wkladac swoje poglady do pracy naukowej zamiast obiektywizmu staje sie smieszny.
Tak się składa, że etyka i antropologia to działy bardzo istotnej nauki zwanej filozofią. A jeśli ktoś ocenia etyczną stronę homoseksualizmu, to wykształcenie etyczne i antropologiczne jest tu wartością niebagatelną.
|
| Pt maja 25, 2007 20:48 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Pan dr. Marek Czachorowski w 1987 roku obronil doktorat z etyki, a od 1988r jest pracownikiem naukowo-dydaktyczny Wydziału Filozofii KUL - Katedra Etyki.
|
| Pt maja 25, 2007 21:02 |
|
 |
|
Abditus
Dołączył(a): So kwi 08, 2006 19:22 Posty: 236
|
przemo napisał(a): Spokojnie, Parada Równości się odbywa co roku w Jerozolimie 
Tak z ciekawości zapytam: przechodzi przez dzielnicę chasydzką, czy muzułmańską?
_________________ "Ty bowiem jesteś dla mnie skałą i twierdzą, przez wzgląd na imię Twoje kieruj mną i prowadź mnie" (Ps 31, 4)
|
| Pt maja 25, 2007 21:12 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|