bratt
Dołączył(a): Pn sie 21, 2006 14:36 Posty: 69
|
 Sumienie nauczyciela
SUMIENIE NAUCZYCIELA
Dzień, w którym obchodziła 25-lecie swojej pracy nauczycielskiej postanowiła przeżyć najpiękniej i najprawdziwiej, jako człowiek, który kocha swoje powołanie, utożsamia się z nim bez reszty, a przez to wciąż stara się być otwarty, odkrywczy i twórczy. Właściwie nikt nie wiedział o jej święcie - ani w domu, ani w pokoju nauczycielskim, ani tym bardziej w jej klasie. Postanowiła nikomu o tym nie mówić. Misja wychowawcy musi być bezinteresowna, ofiarna, a nawet heroiczna - tak sobie zawsze powtarzała. Na dzisiejszej lekcji uczniowie mieli napisać wprawkę do matury, czyli odpowiedź na pytanie: "Dlaczego wśród młodzieży jest powszechny zanik ideałów romantycznych?"
Już sama reakcja uczniów na podany temat była częścią odpowiedzi... Ale popędzani straszakiem matury zabrali się do pisania. Patrzyła na nich dzisiaj ze szczególnym wzruszeniem. Prowadziła tę klasę przez 4 lata, poznała ich dobrze. To były wciąż dzieci. Zagubione, bezradne, szczere, przeciążone obowiązkami - za słabe i zbyt bezbronne wobec świata, jaki stworzyli im dorośli.
Zatrzymała wzrok na Radku, swoim ulubieńcu, bardzo zdolnym, odważnym i twórczym. Pisał z pasją, jak nikt inny. Ostatni kwadrans lekcji miał być przeznaczony na dyskusję. Radek skończył pierwszy i od razu zapytał, czy mógłby głośno przeczytać swoją wypowiedź. Nie czekając na zgodę, zaczął:
"Jest to forma listu - listu do dorosłych:
Szanowni nieromantyczni, ale i niepozytywistyczni, trochę infantylni, trochę podstarzali Edukatorzy! To was oskarżam i czynię winnymi za naszą nijakość. Sami bowiem zdradziliście swoje ideały, więc niczego nam nie przekazaliście, a przynajmniej nie przekonaliście nas do nich. Wasz Bóg, to zgrzybiały starzec w skansenie świątecznych tradycji. Wasza wiedza, to opanowane na pamięć skrypty z wiadomego okresu. Wasze pasje, to jak zdobyć podwyżkę i kupić sobie coś, czym się zabłyśnie przed resztą grona. Jesteście sfrustrowani i nudni. Podtrzymujecie tę instytucję, zwaną szkołą, bo boicie się tego, co byśmy mogli robić bez niej i gdzie moglibyście zarobić te swoje nędzne kilkaset złotych. Nie wymagacie wiele od siebie, to i od nas nie macie prawa wymagać. Podlizujecie się nam, bo czujecie swoją słabość wobec naszej siły. To przez was nie mamy wiary, nadziei i miłości. Tej ostatniej zabraniacie nam, boście się sami na niej zawiedli. Podcinacie nam skrzydła ciągłym krakaniem: <<Nie wolno. Nie należy>>. Sami nie macie pomysłu na życie, a chcecie nas w to życie wprowadzać. Mówicie nudno o romantyzmie, który się dawno przeżył, a pozytywistami (czyli przedsiębiorczymi i sprytnymi) być nie potraficie. Narzucacie nam zmurszałe poglądy nie pytając nas o zdanie, bo was też nikt nie pytał, ale to były inne czasy. To nie romantyzm jest w zaniku, ale wy, szkoła i wszystkie formy nacisku, indoktrynacji i przemocy. To wy jesteście winni, że my jesteśmy tacy bylejacy i inni być nie możemy!".
Radek skończył i rozejrzał się po klasie, z dumą słuchając oklasków i pokrzykiwań. Ona też zaklaskała, a gdy ucichło, powiedziała: "Jestem z ciebie dumna, Radku. Cenię twoją szczerość i przenikliwość diagnozy. Wskazałeś winnych tego marazmu i apatii, która u wielu z was przeradza się nawet w agresją (zupełnie zrozumiałą). Ja jestem jedną z tych winnych... ". I nagle w przypływie jakiejś żarliwości, dokonała czegoś w rodzaju spowiedzi przed klasą. Wyznała swoje niekompetencje: zbyt częste nieprzygotowanie do lekcji, pewne moralne niekonsekwencje i zachowanie nie licujące z godnością nauczyciela i wychowawcy, brak charyzmy i talentu pedagogicznego, a może i niewłaściwy wybór zawodu. Potem przeprosiła wszystkich za to i za wszystko inne...
Spodziewała się sympatii, a może oklasków za szczerość i odwagę, ale napotkała w czyichś oczach zawód, w innych drwinę, a nawet pogardę... A Radek zapytał wprost: "Czy wobec tego zamierza pani dalej uczyć i zarażać następnych ludzi swoją nieautentycznością?". Zabolało ją to, ale dzwonek przerwał tę kłopotliwą sytuację.
Wracając do domu przez park, zobaczyła Radka, jak dość zdecydowanie dawał wyraz swojemu pożądaniu wobec Joli z I "b". Zatrzymała się i powiedziała: "Radku, tak nie można. Jola to jeszcze prawie dziecko. A ty dopiero wczoraj ukończyłeś swoje 18 lat. Trzeba zachować choć minimum przyzwoitości". Chłopak spojrzał na nią wściekły i powiedział: "Jakie ma pani prawo narzucać mi swoje obyczaje? One dawno się już przeżyły! Poza tym sama pani się dziś przyznała do moralnych odstępstw. Zresztą, potwierdziła dziś pani, że to wy, dorośli, winni jesteście tego, że jesteśmy niekochani... więc sobie to rekompensujemy!" - Ale, Radku - powiedziała z wyrzutem - trzeba mieć sumienie!". Chłopak parsknął śmiechem wraz z wtulającą się w niego dziewczyną i wyrecytował: "Co mi tu pani o sumieniu! Pani ma swoje, a ja mam swoje. Moje czuje się świetnie, a pani niech swoje da do naprawy!".
Pytania o granice:
- Jakie są granice brania odpowiedzialności przez wychowawców za bylejakość uczniów?
- Jak określić granicę partnerstwa, szczerości i zaufania między nauczycielem i uczniami?
- Jak pojmuje się teraz, w demokracji, wolność sumienia i jakie są granice tej wolności?
_________________ bratt
|