Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn sie 11, 2025 14:19



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 43 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona
 Adopcja 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pn mar 13, 2006 7:57
Posty: 7
Post adopcja ze wskazaniem
Chciałam cię oddać nie porzucić ..
--------------------------------------------------------------------------------------
Kiedy na kolejnym badaniu związanym z moją chorobą lekarz zapytał mnie „czy wiem coś o dzidziusiu”, nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać. Ponieważ jestem poważnie chora i mamy już sporą gromadkę, wiedziałam, że nie dam rady zajmować się malutkim dzieckiem, a ciąża jeszcze pogorszy mój stan zdrowia. Lekarz sugerował aborcję.
Nie była to łatwa decyzja – chodziło przecież o niewinne życie i też o moje zdrowie.
Długo się nad tym zastanawialiśmy zanim podjęliśmy z mężem decyzję, że je urodzę i znajdziemy mu rodziców. Żeby mieć jak najmniej wątpliwości zgłosiłam się na badania prenatalne. Kiedy okazało się, że wszystko jest w porządku zaczęliśmy działać.
O adopcji niewiele wiedziałam, znałam kilka rodzin adopcyjnych i te rodziny się znały z rodzicami biologicznymi, co nie przysparzało im żadnych problemów.
Wtedy myśleliśmy, że skoro tylu ludzi przeżywa tragedię nie mogąc mieć własnych dzieci, to chyba znajdzie się ktoś, kto nie będzie się bał adopcji ze wskazaniem. Chodziło nam o to żeby ewentualni przyszli rodzice naszego dziecka mogli nas poznać przed podjęciem decyzji. Ponieważ poprzez internet mieliśmy już kontakt z ludźmi oczekującymi na adopcję, za ich radami (żeby wszystko było zgodne z prawem) zgłosiliśmy się do Ośrodka Adopcyjno Opiekuńczego, na którego pomoc liczyliśmy. Tak bardzo chciałam żeby przyszła mama była z dzieckiem od początku, żeby mogła je oglądać na USG, była przy jego narodzinach, a ja bym miała uczucie, że to, co robię jest słuszne i najlepsze dla dziecka, a mi oszczędziłoby wstydu i upokorzenia w szpitalu. Rozmawiałam o tym w ośrodku, ale tam nie podzielano mojego zdania. Nawet te sześć tygodni, które dziecko musi czekać w pogotowiu rodzinnym jest podobno nieistotne, bo dziecko jest malutkie i nic nie będzie pamiętało. Ja to widzę trochę inaczej, ale może nie mam racji, bo nie jestem ekspertem, jestem tylko matką.
Rolę ośrodków adopcyjnych wyobrażaliśmy sobie trochę inaczej, skoro potrafią dokładnie sprawdzać kandydatów na rodziców, organizować im szkolenia, powinni również bardziej interesować się rodzicami biologicznymi. Wiem, że są rodzice biologiczni, przed którymi należy wręcz chronić dzieci, ale nie wszyscy są tacy. I nie widzę przeszkód żeby ludzi oczekujących na dziecko z adopcji pytać czy nie chcą poznać rodziców biologicznych i zdecydować się ewentualnie na adopcję ze wskazaniem.
Wiem, że takie rozwiązanie dla przyszłych rodziców wiąże się pewnymi obawami i lekami, ale wierzę, że tacy by się znaleźli. Jeżeli ośrodki brałyby pod uwagę taką formę adopcji. Wiem, że to dobro dziecka było motywem naszej decyzji i to samo uczucie nie pozwoliłoby nam na jakąkolwiek ingerencję w jego nowej rodzinie.Wydaje się, że w działania ośrodków polegają na tym żeby przekonać rodziców biologicznych żeby zapomnieli o fakcie oddania dziecka do adopcji i że brak jakichkolwiek wiadomości o dziecku jest dla nich najlepszym rozwiązaniem. W takim przypadku ośrodek do niczego nie jest mi potrzebny, bo „porzucam” dziecko w szpitalu i zrzekam się praw. Z mojego punktu widzenia nie ma tu żadnej roli dla ośrodka. Odnoszę wrażenie, że my rodzice biologiczni zawracamy im tylko niepotrzebnie głowę, bo to, co dla nas robią to przekonują nas, że jesteśmy nieprzewidywalni i nie wiadomo jak się kiedyś zachowamy.
Chciałam oddać dziecko, znaleźć mu rodziców i móc dalej normalnie żyć. Liczyłam na pomoc instytucji do tego powołanych, ale nikt mi tej pomocy nie udzielił. Zostałam ze swoją niepewnością o los dziecka i ze świadomością, że je „porzuciłam”. Dlaczego rodzice adopcyjni mogą sobie wybierać dziecko( chłopiec lub dziewczynka, jasne włoski lub ciemne), a my nie możemy nawet zdecydować o tym czy dziecko ma się wychowywać w rodzinie katolickiej. W tej chwili nie będziemy nawet wiedzieć czy dziecko żyje a nie oto nam w tym wszystkim chodziło


Cz lip 05, 2007 18:03
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn mar 13, 2006 7:57
Posty: 7
Post 
Po kilku latach nieskutecznego leczenia podjęliśmy decyzję o adopcji. zgłosiliśmy się do OA w .. na początku maja 2003 r.
Ekspresem zgromadziliśmy dokumenty, tydzień później mieliśmy odwiedzinki w domu i praktycznie zaczeliśmy spotkania indywidualne z częstotliwością - 2 w tygodniu.
2 czerwca przed 8.00 dostaliśmy telefon ze szpitala .., że właśnie urodziła się dziewczynka i matka jest zdecydowana ją zostawić w szpitalu. za namową lekarza ekspresem udaliśmy się do tego szpitala . Tam p. ordynator podała nam dowód osob. dziewczyny z prośbą o skserowanie, ponieważ chciała ona jeszcze w tym dniu opuścić szpital.
nie mieliśmy zielonego pojęcia jak do tej sprawy się zabrać. to wszystko tak szybko się działo.
wspomnę jeszcze, że wcześniej podczas spotkań w ośrodku pytaliśmy czy mogą pomóc przy zrzeczeniu blankietowym jeśli my wskażemy dziecko. Nasz OA wykluczył taką możliwość, przestrzegając nas i nastawiając, że takie działanie może być obarczone ryzykiem kontaktu z matką (perspektywa nachodzenia przez całe życie), a poza tym matka ma 6 tyg. na podjęcie ostatecznej decyzji. co za tym idzie - może się rozmyślić, a wtedy ból kontaktujących się z dzieckiem niedoszłych rodziców adopcyjnych .jest nie opisywalny. Szczerze mówiąc takie tłumaczenie wydawało się być jak najbardziej logiczne.
Dlatego też, póki nie byłam pewna, że będę mogła adoptować to dziecko nie widziałam go.
ale mój mąż tak. w dniu jej urodzin.
nie mieliśmy pojęcia co robić, o adopcji ze wskazaniem nic nie słyszeliśmy - jedyny pomysł jaki nam się nasunął to próbować dyskutować w OA .
Tak też zrobiliśmy. poinformowaliśmy ośrodek o narodzinach dziecka, o naszej chęci adopcji i ku naszemu olbrzymiemu zaskoczeniu dyrektor tegoż OA w drodze wyjątku zadeklarował pomoc,.ale cały czas uprzedzał, że matka ma 6 tygodni.
spakowaliśmy tegoż urzędnika do samochodu wraz z pracownikiem socjalnym i zawieźliśmy do szpitala by mogli porozmawiać z matką biologiczną.
oczywiście zadeklarowaliśmy wszelaką pomoc dla dziecka - do OA dostarczaliśmy pieluchy, mleko, ubranka, pokrywaliśmy koszty badań i szczepień, wizyt lekarza - na podstawie przedstawianych nam rachunków.
Wiedzieliśmy, że mała umieszczona jest w pogotowiu rodzinnym, że matka nie kontaktuje sie i pewnie nie zmieni zdania.
strasznie dłużył nam sie ten czas - 43 dni. w ich trakcie dokończyliśmy szkolenia w OA W …. ..,uzyskaliśmy kwalifikację ,przekazaliśmy dokumenty do OA w G …i kupiliśmy wszystkie niezbędne rzeczy potrzebne dziecku.
kiedy nastał ten magiczny dzień byłam cała w skowronkach, jakież było moje zaskoczenie kiedy p.dyrektor oznajmił, że matka nie zgłosiła się do sądu a oni nie mają prawa jej do niczego zmuszać i musimy czekać.
tydzień, dwa, trzy, cztery - zero ruchu ze strony matki czy OA. Paranoja! a dziecko niech czeka, jaka to różnica - miesiąc czy dwa.
postanowiliśmy działać.
znając dane matki - wysłaliśmy list z prośbą o kontakt - i nasz numer komórki.
Maria zadzwoniła, całą noc rozmawiałyśmy. ona badała nas a my ją. prosiłam ją by poszła do sądu jeśli chce naprawdę oddać małą. Poznałam całą historię jej życia a ona moją, nie widziałam jej na oczy, nie widziałam dziecka a czułam, że nas coś łączy. tego nie da się opisać.
te nasze telefoniczne rozmowy trwały jeszcze 2 dni. Maria kazała mi obiecać, że jak podpisze papiery to mała trafi na pewno do nas - przyrzekłam jej.
trzeba ty też wspomnieć, że nie miała żadnej pomocy od OA. nie wiedziała nawet gdzie jest mała.
19sierpnia o 11.00 dostałam sms: "Anna Maria - takie Waszej córce dałam imiona, przytul ją mocno".

Poinformowaliśmy OA, że matka podpisała dokumenty w sądzie, na pytania skąd o tym wiemy odpowiedzieliśmy ., że znamy parę osób w sądzie rodzinnym w ….
Ponieważ mąż akurat miał szkolenie w pracy sama pojechałam do ośrodka by wiedzieć jak mamy dalej postępować.
Dyrektor potwierdził, że faktycznie matka była w sądzie, teraz jako ośrodek muszą zwołać komisję by zakwalifikować rodzinę.
oczywiście zdumiona zapytałam dlaczego - na to usłyszałam odpowiedź, że taka jest procedura ale "jego głos jest decydujący - on jako dyrektor decyduje o doborze rodziny". w tych słowach zawarł całą prawdę, tyle, że ja go nie zrozumiałam. podziękowałam pięknie, myśląc, że mamy w nim wsparcie i powiedziałam, że zadzwonię koło 17.00 - wtedy miało zakończyć się to zebranie - by umówić się na pierwsze spotkanie z maleństwem.
tak też zrobiłam, jakież było moje zdziwienie gdy usłyszałam że jednak zostala wyznaczona inna rodzina, że pewne okoliczności przemówiły na korzyść innej pary.
i w tym momencie dotarło do mnie - zrozumiałam sens jego słów, zrozumiałam jak można wpłynąć na jego decyzję - całe moje jak najlepsze zdanie na temat tych ludzi, wiara w sens ich pracy szlak trafił.
ale ja szybko się nie poddaje. kontakt z prawnikiem - co można zrobić, dowiadujemy się o możliwości adopcjji ze wskazaniem, kontaktujemy się z Marią - obiecuje pomóc.
ale jest już 18.00 - sąd nieczynny. umawiamy się z Marią o 7.00 następnego dnia. o 7.30(tak otwierają OA) odbieramy nasze dokumenty i pędem z osrodka do innego miasta do Sądu.
Maria anuluje podpisane wcześniej zrzeczenie, piszemy wnioski o adopcje ze wskazaniem i składamy na dzienniku podawczym. następnie po konsultacji z sędziną (super babka) piszemy prośbę o tymczasową pieczę. to wszystko rozgrywa się bardzo szybko, zanim stworzyliśmy to drugie pismo podchodzi do nas sędzina i mówi, że mamy duże szczęście. gdybyśmy spóźnili sie 5 minut - byłoby po sprawie, bo wpłynął wniosek z OA a Maria przecież podpisała wcześniej blankiet.
5 minut. cud.
od razu dostaliśmy zgodę na preadopcję, łącznie z pismem wystosowanym do OA o przekazanie dziecka.
w trójkę udaliśmy się spowrotem do OA - jednak w ośrodku adopcyjnym usłyszeliśmy tylko, że jak zaczeliśmy załatwiać wszystko sami to napewno świetnie damy sobie radę bez ich udziału,
adres, gdzie przebywa Ania otrzymaliśmy dopiero w PCPR.
Jedziemy. ja szczęśliwa i jednocześnie pełna obawy, że Maria jak zobaczy Anię to zmieni zdanie. jednocześnie świadomość mojej nieopisanej radości że zaraz zobacze moja córkę, że zaraz będę mogla ją przytulić - a z drugiej strony świadomość tragedii i bólu Marii.
nigdy nie zapomnę tej chwili. i wiesz co, w pierwszym momencie patrzyłam na reakcję matki biologicznej - cholernie się jej bałam.
niestety to nie koniec - rodzina opiekująca się małą nie może nam jej oddać bez pisemnej zgody MOPS.
Powrotem, wyprawa do innego miasta do AO, kolejne biurokratyczne schody - MOPS nie wyda zgody bez odpowiedniego pisma z sądu. na wycieczkę do sądu w innym miescie brakuje czasu - telefon, nasza kochana sędzina wydaje wymagany papier i przesyła faksem. oryginał wysłany jest pocztą. Opornie ale w końcu dostajemy zgodę. wracamy po nasz Skarb,.
już w czwórkę odwozimy Marię do domu, przy okazji poznajemy rodzeństwo Ani ,
jeszcze trochę rozmawiamy i w drogę do domku.
I czekanie na sprawę adopcyjną - cholerny strach, chociaż wtedy już nikomu nie oddałabym mojej córki. zwiałabym z nią na koniec świata.
12 grudnia - Ania jest nasza!
na szczęście wszystko dobrze się skończyło, Maria miała jeszcze co prawda sprawę o porzucenie dziecka i pokrycie kosztów pobytu małej w pogotowiu - ale wszystko Sąd umorzył.
5 minut zadecydowało o losach tylu osób. Szczęście? Przeznaczenie?
teraz to nieistotne, sporo przeszliśmy ale dziękuję Bogu za to. Ból, cierpienie - ponoć z tego rodzą się największe miłości i przyjaźnie. i faktycznie tak jest.
Często słyszę, ale czy to, że mamy kontakt z matką biologiczną jest dobre dla Ani ? nie wiem, bo i skąd.
ale zadaje sobie pytanie czy "podwójna porcja macierzyńskiej miłości" może zaszkodzić? Ania nie ma w swoim życiu tego "Pustego" rozdziału. w każdej chwili gdy tylko poczuje potrzebę poznania swoich korzeni będzie miała tą możliwość.
dla mnie matki adopcyjnej to na pewno będzie trudne, ale tu nie chodzi o mnie, tu chodzi o dziecko. jestem po to by być i ją wspierać, moim zadaniem jest dawać jej poczucie, że jest potrzebna, ważna i kochana bo tylko wtedy wyrośnie na pewną siebie, szczęśliwą kobietę.


Cz lip 05, 2007 18:06
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 15, 2007 17:12
Posty: 32
Post 
A czy to jest w porządku - z tą cała adopcją? Jedni się kochają - tzn współżyją - a potem jak dziecko to? Niech sobie inny wychowa! Problem z głowy. Genialne rozwiązanie! To jest niesprawiedliwe! Nie ma w tym żadnego uzasadnienia biologicznego - dawać promocję cudzym genom kosztem własnego zdrowia i życia. To pasożytnictwo i tyle.


Śr sie 15, 2007 19:55
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 10, 2005 22:06
Posty: 167
Post 
Aribeth, a tak właściwie o co Ci chodzi? :?

Maryla, czy to Twoja historia? Czytałam ją na kilku innych forach.

Czekam na adopcję, ale nie ryzykowałabym takiej ze wskazaniem.

Musisz zrozumieć, że Mamy biologiczne najczęściej PORZUCAJĄ swoje dziecko, a nie ODDAJĄ. Znam, niestety, jedną historię, kiedy ojciec biologiczny dziecka adoptowanego dręczył jego nową rodzinę wizytami i telefonami prosząc o pieniądze. Stało się tak, ponieważ mama ado zbytnio rozwiązała język w necie. :?
Co do Twojej historii, myślę, że mogłabyś poprosić, by Twoje dziecko trafiło do rodziny katolickiej - są OAO katolickie, a w nich mnóstwo czekających małżeństw. :)

Nie wiem, czy to Twoja historia, ale dziękuję wszystkim Mamom biologicznym, które z jakiegoś powodu nie mogą wychowywać swoich dzieci, że zdecydowały się na ich urodzenie. I nieważne, że często przekazały tym dzieciom różne choroby i uzależnienia. Dzięki Mamie biologicznej my zostaniemy rodzicami adopcyjnymi. :-D

Pozdrawiam :-)

_________________
Nasz pierwszy CUD
Nasz drugi CUD


Śr sie 15, 2007 21:52
Zobacz profil

Dołączył(a): N mar 25, 2007 18:09
Posty: 3852
Post 
Maryla41 napisał(a):
Często słyszę, ale czy to, że mamy kontakt z matką biologiczną jest dobre dla Ani ?
Marylo mam dwoje dzieci córke i synka w wieku 7 i 5 lat ,nie planowalismy tych dzieci i bardzo je kochamy .Nie potrafie sobie wyobrazić jak można oddać własne dziecko chociaz było by ono dwónaste innej osobie .Lecz jezeli dowolna matka i nie nazywajmy ją biologiczną ,bo dla dziecka nie ma czegos takiego jak biologiczna mama czy adopcyjna .W kazdym bądż razie jeżeli dzieciątko musi opuścić swoją mamusie i chodzby ta mamusia była nie wiem jak okrótna ,to jest to dla niego niezwyle traumatyczne przeżycie ,powiem nawet ,że ono wolało by aby ta mamusia je zaniedbywała była okrutna i biła ,ale żeby nie pożuciła ,bo to jest dla dziecka najwyższe cierpienie .Między matką a dzieckiem jest niezwykle silny związek .Dziecko jeszczse zanim sie urodzi poznaje już świat ,słyszy głos mamy ,tata ,dziadków i po urodzeniu rozpoznaje mame po zapachu po głosie ,po dotyku ,również mama zauroczona jest zapachem i widokiem swojego serduszka swojej istotki która nosiła przez tyle miesięcy w brzuszku .Z tego miejsca nikt mi nie wmówi ,że rozstanie sie matki z dzieckim jest przyjemnym aktem ,że jest to tylko pozbycie sie kłopotów .Jest to niezwylke traumatyczne i bolesne przeżycie szczególnie dla dziecka które poza matką nie zna nikogo i nie chce znaZ nikogo wiecej.Z tego punktu widzenia karał bym niezwykle okrótnie wyrodne i pozbawione naturalnych instnktów osoby które nazywam wynaturzone .Nawet nieprzypuszczasz Marylo jaką wielką radość sprawisz temu nieszczęsliwemu dzieciątku kiedy bedzie mogło ono jescze raz poczuć zapach swojej ukochanej mamy. Skoro ta wyrodna matka odrzuca swe dziecko to nie pozwól aby ono z tego powodu cierpiało ,niech odwiedza swoją mame jej mama zrozumie tez ,ze nie utraciła tak do końca swojego dziecka i że jest w dobrych i serdecznych rekach ,których jej zabrakło .Z biegiem czasu dziecko zrozumie ,że ją mama nie chciała ,lub że nie mogła mieć i pokocha cie na równi z prawdziwa matką .W ten sposób wszystko może sie szczęsliwie ułożyć i wszyscy bedziecie szczęsliwi bez niepotrzebnych zgrzytów i checi zawładniecia nad dzieckiem które może byc emocjonalnie rozszarpywane i zdruzgotane.Musisz zrozumieć ,że jestes dla dziecka tylko matką zastepczą i dajesz dziecku to co jest mu do zycia niezbedne a zobaczysz ,że dziecko to pokocha Cie tak samo jak matke prawdziwą i bedzie miało dwie ukochane mamusie .


Śr sie 15, 2007 23:13
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25
Posty: 7301
Post 
Posty dotyczące in vitro i innych tajemniczych metod zachwalanych przez Zlemijest1 wydzieliłam tutaj.

_________________
Czuwaj i módl się bezustannie,
a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie.
Nie ma piękniejszego zadania,
które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia,
niż kontemplacja.

P. M. Delfieux


Pt sie 17, 2007 10:01
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 10, 2005 22:06
Posty: 167
Post 
Inny_punkt_widzenia napisał(a):
nie nazywajmy ją biologiczną ,bo dla dziecka nie ma czegos takiego jak biologiczna mama czy adopcyjna

Jest, jest: i jedna i druga.


Cytuj:
W kazdym bądż razie jeżeli dzieciątko musi opuścić swoją mamusie i choćby ta mamusia była nie wiem jak okrutna ,to jest to dla niego niezwyle traumatyczne przeżycie

Tu się w pełni zgadzam.

Cytuj:
powiem nawet ,że ono wolałoby, aby ta mamusia je zaniedbywała była okrutna i biła ,ale żeby nie porzuciła, bo to jest dla dziecka najwyższe cierpienie

I tu juz się nie zgadzam. Pracuję w szkole przy domu dziecka, do którego zaniedbywane a często maltretowane i zagłodzone dzieci zgłaszają się czasem same i nie chcą znać swoich rodziców, nie chcą korzystać z przepustek nawet na Boże Narodzenie. Oczywiście są i takie przypadki, że dziecko lgnie do patologicznej rodziny, choć zawsze wraca z przepustek poranione na ciele i duszy :-(

Cytuj:
Między matką a dzieckiem jest niezwykle silny związek .Dziecko jeszczse zanim sie urodzi poznaje już świat ,słyszy głos mamy ,tata ,dziadków i po urodzeniu rozpoznaje mame po zapachu po głosie ,po dotyku

Oczywiście.

Cytuj:
również mama zauroczona jest zapachem i widokiem swojego serduszka, swojej istotki, którą nosiła przez tyle miesięcy w brzuszku.

To jest naprawdę piękne, ale czasem prawda jest brutalna. :(

Cytuj:
Z tego miejsca nikt mi nie wmówi ,że rozstanie sie matki z dzieckim jest przyjemnym aktem ,że jest to tylko pozbycie sie kłopotów

I tak i nie.

Cytuj:
Jest to niezwykle traumatyczne i bolesne przeżycie szczególnie dla dziecka które poza matką nie zna nikogo i nie chce znać nikogo wiecej.

Zgoda.

Cytuj:
Z tego punktu widzenia karałbym niezwykle okrutnie wyrodne i pozbawione naturalnych instnktów osoby, które nazywam wynaturzone.

:shock:
Bez komentarza

Cytuj:
Skoro ta wyrodna matka odrzuca swe dziecko to nie pozwól aby ono z tego powodu cierpiało ,niech odwiedza swoją mame jej mama zrozumie tez,ze nie utraciła tak do końca swojego dziecka i że jest w dobrych i serdecznych rekach ,których jej zabrakło.
Z biegiem czasu dziecko zrozumie ,że ją mama nie chciała ,lub że nie mogła mieć i pokocha cie na równi z prawdziwa matką .W ten sposób wszystko może sie szczęsliwie ułożyć i wszyscy bedziecie szczęsliwi bez niepotrzebnych zgrzytów i checi zawładniecia nad dzieckiem które może byc emocjonalnie rozszarpywane i zdruzgotane.

Tak jest czasem w rodzinach zastępczych i dopiero dziecko przeżywa rozdarcie!

Cytuj:
Musisz zrozumieć ,że jestes dla dziecka tylko matką zastepczą i dajesz dziecku to co jest mu do zycia niezbedne a zobaczysz ,że dziecko to pokocha Cie tak samo jak matke prawdziwą i bedzie miało dwie ukochane mamusie.

Przy adopcji zostaje się prawdziwą rodziną: prawdziwym tatą, prawdziwą mamą i prawdziwym dzieckiem tych rodziców. W dniu 18 urodzin dziecko ma prawo dowiedzieć się wszystkiego o swojej adopcji, choc że jest adoptowane, wie od początku i nikt nie wychowuje go w nienawiści do rodziców biologicznych.

Poza tym, otwórz oczy! Dzieci do adopcji rzadko pochodzą ze zdrowych rodzin, które po prostu nie mogą pozwolić sobie na wychowanie jeszcze jednego dziecka. Prawie nigdy nie sa to sieroty. Zwykle pochodzą z rodzin patologicznych, nieraz nie wiadomo, kto jest ojcem. Rodzice zdarzają się różnej maści: pijacy, narkomani, upośledzeni umysłowo, bezdomni, młodociani, przestępcy, pedofile...
Nadal uważasz, że wszystkie dzieci powinny wychowywac się w swoich rodzinach?

Czy takiej matce powierzyłbyś własne dzieci, które tak kochasz?

_________________
Nasz pierwszy CUD
Nasz drugi CUD


So sie 18, 2007 21:20
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn mar 13, 2006 7:57
Posty: 7
Post adopcja ze wskazaniem
"Poza tym, otwórz oczy! Dzieci do adopcji rzadko pochodzą ze zdrowych rodzin, które po prostu nie mogą pozwolić sobie na wychowanie jeszcze jednego dziecka."

Ja się z tym nie zgadzam , założyłam grupę wsparcia dla kobiet ktore odddają dzieci i uwazam że własnie tak jest matki ktore w naszych polskich realjach nie mogą wychowac kolejnego dziecka odddają je do adopcji ,
a dzieci rodzicow patologicznych lądują w domach dziecka ..

zapraszam na forum o adopcji www.adoptujmnie.fora.pl


Pn sie 20, 2007 1:26
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt sie 05, 2005 7:31
Posty: 555
Post Re: adopcja ze wskazaniem
Maryla41 napisał(a):
"Poza tym, otwórz oczy! Dzieci do adopcji rzadko pochodzą ze zdrowych rodzin, które po prostu nie mogą pozwolić sobie na wychowanie jeszcze jednego dziecka."

Ja się z tym nie zgadzam , założyłam grupę wsparcia dla kobiet ktore odddają dzieci i uwazam że własnie tak jest matki ktore w naszych polskich realjach nie mogą wychowac kolejnego dziecka odddają je do adopcji ,
a dzieci rodzicow patologicznych lądują w domach dziecka ..

zapraszam na forum o adopcji www.adoptujmnie.fora.pl


Dziękuję.


Pn sie 20, 2007 7:42
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 10, 2005 22:06
Posty: 167
Post 
No to, Maryla, znasz problem z drugiej strony. Pewnie jest i tak i tak. Nam panie w OAO o zdrowych rodzicach (szeroko rozumiejąc pojęcie) opowiadały jako o wielkiej rzadkości. Właściwie cały czas przygotowują nas na dziecko z rodziny patologicznej lub z rodziców upośledzonych. Ucieszę się, jeśli będzie inaczej, choć przyjmiemy po prostu to dziecko, które nam zaproponują. :-D

Do naszego domu dziecka trafiają dzieci z patologii o nieuregulowanej sytuacji prawnej. Wkrótce większość z nich trafi do rodzin zastępczych. Jednak w kilku przypadkach ich nowo narodzone rodzeństwo, dzięki różnym interwencjom, zostało adoptowane.

I ja dziękuję ci za założenie stowarzyszenia. Wiem, że gdybym była zmuszona do oddania własnego dziecka, potrzebowałabym wsparcia właśnie w takiej formie.
Czy możesz napisać, ilu Was jest? Mogłabym na spotkaniu o Was opowiedzieć, tym bardziej że juz raz wypłynął temat "syndromu matek oddających dziecko". Mówiono nam o kobiecie, która przeraziła się, że jej dziecko kiedys dowie się o niej. Pewnie ile sytuacji, tyle rozterek...

Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję. :)

_________________
Nasz pierwszy CUD
Nasz drugi CUD


Pn sie 20, 2007 8:05
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N gru 18, 2005 9:16
Posty: 289
Post 
Jeśli Bóg nie uczyni cudu, nim dobijemy ze stażem malżeńskim, zaczniemy starania o adopcję. Ale zawsze rozmawialiśmy tylko o adopcji całkowitej. Zamierzamy nie ukrywać przed dzieckiem faktu adopcji, ale wykluczamy jakąkolwiek możliwość kontaktu biologicznych rodziców z dzieckiem.

_________________
Synuś już jest z nami:)


Pn sie 20, 2007 9:10
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 10, 2005 22:06
Posty: 167
Post 
Sachmett, to tak jak my. Z tym że jeśli nasze dziecko po ukończeniu 18 roku życia będzie chciało odszukać rodzinę biologiczną, zamierzamy mu pomóc.

Pomodlę się o cud dla Was. Kiedys też potrzebowałam takiej modlitwy. a właściwie cały czas jej potrzebuję. :-D

Pozdrawiam

_________________
Nasz pierwszy CUD
Nasz drugi CUD


Pn sie 20, 2007 10:05
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N gru 18, 2005 9:16
Posty: 289
Post 
Jak będzie dorosłe, to oczywiście, że zaakceptujemy decyzję dziecka i pomożemy. Ale nie wyobrażam sobie takiego zamieszania wokół dziecka, jedna mama, druga mama.... Dziecko musi mieć jeden dom, w którym czuje sie bezpieczne, kochane i najważniejsze na świecie.

_________________
Synuś już jest z nami:)


Pn sie 20, 2007 10:18
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 10, 2005 22:06
Posty: 167
Post 
Sachmett :comk2:

Dziś byliśmy przy okazji w naszym OAO, żeby spytać o wyniki testów psychologicznych. Pani nam odpowiedziała, że wszystko w porządku, ale żebyśmy mogli zobaczyć wyniki, musi je dla nas opisać na czysto. 8)

W niedzielę mieliśmy nieoficjalne spotkanie małżeństw z naszej grupy szkoleniowej, ot zwykły grill zacieśniający więzi. Było świetnie. Okazało się ponadto, że jedni z nas zostali rodzicami dla rodzeństwa :-D To nam uświadomiło, że nasze Dziecko już tuż tuż... :razz:

_________________
Nasz pierwszy CUD
Nasz drugi CUD


Cz sie 30, 2007 20:37
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N gru 18, 2005 9:16
Posty: 289
Post 
Cieszę się razem z Wami :)

_________________
Synuś już jest z nami:)


Pt sie 31, 2007 5:47
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 43 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL