Autor |
Wiadomość |
Bartas
Dołączył(a): N wrz 24, 2006 18:13 Posty: 2267 Lokalizacja: Poznań
|
Dziękuję Wam wszystkim bardzo za rady. Spróbuję to jakoś wszystko sobie poukładać, zmienić.
Bóg zapłać! 
_________________ [i]Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam[/i] :)
|
Wt wrz 18, 2007 12:31 |
|
|
|
 |
olinka
Dołączył(a): Cz wrz 06, 2007 21:26 Posty: 520
|
Bartas, dopiero teraz trafiłam na Twój wątek i ...
Myslę, że przede wszystkim powinieneś trafić do dobrego kierownika duchowego. On Ci wyjaSni, że Bóg jest miłością i nasza wiara oraz efekty nawrócenia powinny tę miłość odzwierciedlać.
Nie ma też sensu pisać o nawróceniu używając cudzysłowu. Nawrócenie jest możliwe nawet wtedy, gdy formalnie nie doszło do zerwania więzi z Bogiem. Wystarczy, że z "letniego" katolika stałeś się "gorącym". To duża zmiana.
Prawdziwe nawrócenie jednoczy człowieka z Kościołem, którego częścią są również kapłani i wierni. Kiedy jednoczysz się z Bogiem, również zaczynasz kochać ludzi. Wszystkich, także tych wkurzających CIę.
Wszyscy stają się Ci bliscy, doceniasz również to, co wnoszą do Twojego życia poprzez swoje niedoskonałości. Nie można powiedzieć, że Twoi znajomi są gorsi od Ciebie. Ty też nie jesteś gorszy od nich. Bóg jest dla wszystkich i darzy miłością wszystkich w takim samym stopniu.
Kiedyś pewien ksiądz na rekolekcjach, aby wyjaśnić powstawanie więzi między wierzącymi, użył porównania do kręgu: w centrum stoi Bóg, my jesteśmy ustawieni na okręgu w dużej odległości od Niego i bliźnich; gdy zaczynamy się wszyscy zbliżać do Boga jednocześnie zbliżamy się do siebie nawzajem.
Ja Ci radzę skorzystać z porady jakiegoś Jezuity, znajdziesz ich także w Poznaniu.
Szkoda czasu na przechodzenie przez to wszystko samemu

_________________ Make a good thing better.
Mój Bóg i moje wszystko.
|
Wt wrz 18, 2007 16:10 |
|
 |
Bartas
Dołączył(a): N wrz 24, 2006 18:13 Posty: 2267 Lokalizacja: Poznań
|
Cytuj: Ja Ci radzę skorzystać z porady jakiegoś Jezuity, znajdziesz ich także w Poznaniu.Szkoda czasu na przechodzenie przez to wszystko samemu
Dzięki, ale jak znam życie to tacy mnie po prostu potępią, "zjadą" od najgorszego, uniosą się ambicją. Doświadczyłem już zranienia przez ksiądza w czasie spowiedzi, która miała charakter rozmowy duszpasterskiej.
Więc ... księża odpadają! Mam dość ich środowiska. To pyszkałki, którzy nic lepsi od wiernych nie są. [/code]
_________________ [i]Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam[/i] :)
|
Śr wrz 19, 2007 16:45 |
|
|
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
Zakonnicy statystycznie są lepsi w obyciu niż księża, tak więc nie wykręcaj się tylko idź. Widać, że sam sobie z tym rady nie dajesz i idziesz w błędne wnioski właśnie dlatego, że jesteś pozbawiony odpowiedniego nauczyciela.
Ja dopiero teraz gdy przeszedłem na buddyzm zrozumiałem jak ważne jest mieć odpowiedniego nauczyciela i z pewnością w chrześcijaństwie też tak jest. Idź porozmawiaj z jakimś Jezuitą tak jak Ci radzą.
|
Śr wrz 19, 2007 16:50 |
|
 |
pedziwiatr
Dołączył(a): Cz paź 02, 2003 20:44 Posty: 3436
|
Bartas, przestan wreszcie oceniac i osadzac innych. Dopoki nie spojrzysz uczciwie w glab swojego serca, ten drugi zawsze bedzie dla Ciebie tym "gorszym". Tylko uczciwe staniecie przed Bogiem w prawdzie pozwoli Ci dostrzec drugiego czlowieka w lepszym swietle niz widzisz go teraz. Kiedy stajemy przed Bogiem z pokora i rzeczywiscie w prawdzie, wtedy okazuje sie, ze wcale nie jest z nami tak dobrze, jak sobie to wyobrazamy. Czesto okazuje sie wtedy, ze odsadzilismy kogos od czci i wiary, a tymczasem to my potrzebujemy jego przebaczenia lub ze to w nas cos siedzi, co utrudnia nam przebaczenie drugiemu. Zwykle ten gniew, uraza, jakas chorobliwa "pamietliwosc" niszcza nas samych i coraz trudniej jest z tego sie wydostac.
Na poczatek nie szukaj kaplana do rozmowy duszpasterskiej. Najpierw skorzystaj z sakramentu pojednania, gdzie bedziesz oskarzycielem ale tylko samego siebie, wyznaj grzechy, a nie wdawaj sie w dyskusje na temat kaplanow, a wtedy zobaczysz, ze nikt Cie nie "potępi, zjedzie od najgorszego, uniesie się ambicją." Zaden ksiadz nie uzurpuje sobie prawa byc Twoim sedzia, a przynajamniej nie powinnien. Jesli szukasz pojednania z Bogiem, to musisz najpierw pojednac sie ze soba, ze wspolnota, w ktorej zyjesz i z Kosciolem.
_________________ Oto wyryłem cię na obu dłoniach. *** W swej wszechmocnej miłości BÓG ma zawsze przygotowane dla Ciebie wsparcie i pomoc na tyle, na ile tego potrzebujesz.
|
Śr wrz 19, 2007 17:01 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Bartas - polecam Ci książkę "Mój Chrystus połamany" Ramona Cue Romano SI - myślę, że pomoże Ci w rozwikłaniu Twojego problemu...może zaczniesz patrzeć na ludzi innymi oczami 
|
Śr wrz 19, 2007 18:10 |
|
 |
olinka
Dołączył(a): Cz wrz 06, 2007 21:26 Posty: 520
|
Bartas napisał(a): Cytuj: Ja Ci radzę skorzystać z porady jakiegoś Jezuity, znajdziesz ich także w Poznaniu.Szkoda czasu na przechodzenie przez to wszystko samemu Dzięki, ale jak znam życie to tacy mnie po prostu potępią, "zjadą" od najgorszego, uniosą się ambicją. Doświadczyłem już zranienia przez ksiądza w czasie spowiedzi, która miała charakter rozmowy duszpasterskiej. Więc ... księża odpadają! Mam dość ich środowiska. To pyszkałki, którzy nic lepsi od wiernych nie są. [/code]
Och, dla Ciebie to warto by wrócić do stosowania kar cielesnych.
Aby wrócić (trafić) do Boga, powinieneś użyć duchownego. I nalepiej zakonnika z przygotowaniem psychologicznym.
Nikt Cię nie "zjedzie", nie będzie krzyczał, nawet jeśli powiesz, że straciłeś wiarę. Sprawdziłam na sobie! Moim zdaniem właśnie Jezuici są do tego świetnie przygpotowani, i Salwatorianie także. Można a nawet nalezy powiedzieć wszystko nie ukrywając najtrudniejszych i wstydliwych spraw. Tylko nie obrażaj nikogo personalnie, to nie uniesie się ambicją.
Masz rację mówiąc, że księża nie są lepsi od nas. Przecież jak my, są ludźmi, mają prawo do błędów itd.
Ale z drugiej strony, powinieneś przyjąć pewne pouczenia, czy uwagi bez obrażania się. Potrzebna jest pokora, aby zobaczyć siebie prawdziwego, przyjąć swój nowy obraz, żeby zastanowić się nad sobą i mieć szansę na rzeczywisty rozwój. Ostatecznie to Syn naszego Boga zginął na krzyżu, poniżony i pogardzany, opuszczony przez prawie wszystkich.
Pamiętasz, jak się wtedy zachowywał? Nie krzyczał o nieśprawiedliwości jakiej doświadcza, mimo że był najbardziej niewinnym ze wszystkich.
_________________ Make a good thing better.
Mój Bóg i moje wszystko.
|
Śr wrz 19, 2007 18:29 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Bartas - przemyśl Ty sobie aforyzm F.de la Rochefoucaulda:
- "Niejeden chce być pobożny, ale nikt nie chce być pokorny".
Ty non stop wytykasz wady, błędy kapłanów...a nie pomyślałeś, że postępujesz podobnie do nich - im brak pokory i przekonanie o swojej świętości przeszkadza w samoocenie....a Tobie w ocenie innych ludzi.
|
Śr wrz 19, 2007 19:45 |
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
Bartas napisał(a): post usuniety ze wzgledu na wyjatkowo obrazliwy charakter - pedziwiatr
Masz szczęście, że potrafię się ugryźć w język bo bym Ci napisał kilka słów po których przyjemnie by Ci nie było.
A tak po prostu nie będę się więcej zajmował Twoją sprawą. Odrzucasz rady innych, nie chcesz do "klechów", to siedź sobie w swoim bagnie i użalaj się jakie to masz beznadziejne życie i jaki to samotny jesteś.
Bóg Ci posyła ludzi, aby Ci pomóc, ale nie to nie. Wracaj płakać nad piwem tylko nie śmiej narzekać, że pijesz sam - w końcu sam napisałeś że przecież cały czas jesteś z Bogiem.
|
Śr wrz 19, 2007 19:49 |
|
 |
pedziwiatr
Dołączył(a): Cz paź 02, 2003 20:44 Posty: 3436
|
Temat zamykam, przynajmniej chwilowo, aby dac czas autorowi watku na przemyslenie, czy potrzebuje jeszcze pomocy. Jesli tak, to prosze o zdeklarowanie checi rozmowy uwzgledniajacej szacunek dla KAZDEJ OSOBY LUDZKIEJ i powiadomienie mnie o tym via PW.
PW z deklaracja otrzymalam, tak wiec zgodnie z umowa, watek otwieram ponownie 
_________________ Oto wyryłem cię na obu dłoniach. *** W swej wszechmocnej miłości BÓG ma zawsze przygotowane dla Ciebie wsparcie i pomoc na tyle, na ile tego potrzebujesz.
|
Śr wrz 19, 2007 20:00 |
|
 |
Bartas
Dołączył(a): N wrz 24, 2006 18:13 Posty: 2267 Lokalizacja: Poznań
|
Należą się słowa przeprosin i podziękowania
Chciałem Wam najserdeczniej, jak tylko potrafię, podziękować za wszystkie rady, jakie od Was otrzymałem. To naprawdę dało mi dużo do myślenia przez te ostatnie kilka dni. Faktycznie. Przekraczałem z czasem granice przyzwoitości na tym forum, ale ... zrozumcie, że trudno mi jest żyć z myślą, że w Kościele mego Mistrza, Jezusa Chrystusa, jest taka obłuda. Po prostu tak bardzo pragnę, aby kapłani głosili Chrystusa swoją normalnością, normalnym przebywaniem z ludźmi, przeżywania ich problemów codziennych a nie osądzania i wtykania nosa w politykę. Stąd właśnie ta moja niechęć do księży. Przemyślałem jednak wszystko i postanowiłem, że sądy i kary Panu zostawię, zacznę miłować bliźniego swego jak siebie samego... choć siebie nie powinienem miłować, prawda? Jestem, tak na prawdę, krytyczny wobec siebie.
Co do mojej duchowości, to jest z nią coraz lepiej, ale nadal zastanawiam się czy można to wszystko połączyć z moimi wszelkiego rodzaju pasjami, zainteresowaniami i przekonaniami. Czy można żyć wiarą i jednocześnie pełnią entuzjazmu korzystając życia.
_________________ [i]Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam[/i] :)
|
So wrz 22, 2007 22:13 |
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
Bartas napisał(a): choć siebie nie powinienem miłować, prawda?
Powinieneś i jest to o tyle istotne, że każdy człowiek sam dla siebie jest najlepszą bramą do zrozumienia innych. Dopiero gdy poznamy i zrozumiemy siebie, możliwe będzie zrozumienie innych osób. Bez poznania i zrozumienia zaś nie może być mowy o autentycznej miłości. Jeśli nie będziesz kochał siebie samego, utrudnisz innym kochanie siebie, będziesz wytwarzał grawitację jednostronnej relacji, która będzie ich spychać w pychę, lenistwo lub gniew.
Jeśli Twoja religia koliduje z Twoją osobowością (na którą składają się też zainteresowania i pragnienia związane z hobby), to masz przed sobą wybór - albo zachowasz siebie i odrzucisz religię, albo zachowasz religię ale staniesz się kimś innym. Oczywiście nie uważam, że stanie się kimś innym jest złe, ale trzeba być tego świadomym. Człowiek może wpłynąć na własne potrzeby oraz własne postrzeganie świata i to tak bardzo, że na siebie z przeszłości będzie patrzał jak na młodszego brata lub wcześniejszy model. Teoretycznie możesz spojrzeć na siebie jak na całe społeczeństwo rozciągnięte w dniach Twojego życia i odwiedzać w myślach swoje przeszłe wersje jak dobrych znajomych. Tobie to by chyba wyszło na dobre, biorąc pod uwagę to że czujesz się samotny i co za tym idzie, na dobre wyjdzie Ci trzymanie się drogi, zmiany niż trzymanie się niezmiennego siebie - takie jest moje zdanie.
|
So wrz 22, 2007 22:37 |
|
 |
olinka
Dołączył(a): Cz wrz 06, 2007 21:26 Posty: 520
|
Bartas napisał(a): Należą się słowa przeprosin i podziękowania  zacznę miłować bliźniego swego jak siebie samego... choć siebie nie powinienem miłować, prawda? Jestem, tak na prawdę, krytyczny wobec siebie. Co do mojej duchowości, to jest z nią coraz lepiej, ale nadal zastanawiam się czy można to wszystko połączyć z moimi wszelkiego rodzaju pasjami, zainteresowaniami i przekonaniami. Czy można żyć wiarą i jednocześnie pełnią entuzjazmu korzystając życia.
Nie tylko możesz, ale również musisz kochać siebie. Zen już Ci to też wcześniej napisał, więc nie będę powtarzać.
Ale jedno - Bóg Cię kocha, więc jak Ty śmiałbyś nie kochać siebie? Chcesz być mądrzejszym od Niego? Znowu ten brak pokory?
Jeżeli mówiąc o korzystaniu z życia masz na myśli mądre korzystanie, to oczywiście możesz z niego korzystać, a nawet powienieneś. Powinieneś także rozwijać swoje pasje, talenty itp.
To wszystko są dary Boga, nie wolno ich zmarnować.
Chyba nie istnieje religia, która by zabraniała cieszyć się życiem. Nasza religia to wręcz nakazuje 
_________________ Make a good thing better.
Mój Bóg i moje wszystko.
|
So wrz 22, 2007 22:53 |
|
 |
Bartas
Dołączył(a): N wrz 24, 2006 18:13 Posty: 2267 Lokalizacja: Poznań
|
Zapytam jeszcze raz wprost: czy można miłować Boga, iść za Jezusem i mieć hobby np słuchać muzyki, interesować się historią, zjawiskami muzycznymi.
To mnie najwięcej martwi. Jakoś nie potrafię żyć bez tego, a przecież kocham Boga.
_________________ [i]Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam[/i] :)
|
So wrz 22, 2007 22:56 |
|
 |
olinka
Dołączył(a): Cz wrz 06, 2007 21:26 Posty: 520
|
Bartas napisał(a): Zapytam jeszcze raz wprost: czy można miłować Boga, iść za Jezusem i mieć hobby np słuchać muzyki, interesować się historią, zjawiskami muzycznymi.
To mnie najwięcej martwi. Jakoś nie potrafię żyć bez tego, a przecież kocham Boga.
No, Bartas teraz to ściemniasz.
Może nie wszystkie gatunki muzyki są odpowiednie, ale wystarczająco dużo ich pozostaje.
To, że Curt Cobain umarł taką śimercią, nie oznacza, że nie wolno o nim czytać itd
To nie hobby jest ważne, ale nasz stosunek do niego, czy pasja nie przeszkadza normalnie funkcjonować w Kościele i społeczeństwie.
_________________ Make a good thing better.
Mój Bóg i moje wszystko.
|
So wrz 22, 2007 23:05 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|