Autor |
Wiadomość |
Moria
Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12 Posty: 2721
|
Adoracja a tajemnica Eucharystii
Adoracja była przeżywana w sposób najwznioślejszy na Krzyżu w sercu Branka ofiarowanego[17] z Jego boskiej miłości Syna względem swojego Ojca (serce umiłowanego Syna było złożone w ofierze i ofiarowane by uwielbić Ojca). Rozumiemy więc dlaczego Bóg w swojej mądrości chciał by tajemnica Krzyża pozostała realnie obecna dla nas przez i w Eucharystii, ukryta poprzez i w symbolu chleba i wina oraz, by to był testament Jezusa dla nas.
Tajemnica Eucharystii została przez Jezusa zapowiedziana w sposób profetyczny na samym początku Jego życia apostolskiego w Kanie[18], w czasie uczty weselnej, kiedy to dokonał cudu przemiany wody w wino – i to w wino lepsze niż pierwsze wino, w wino dane w nadobfitości. Tajemnica Eucharystii została również zapowiedziana w czasie rozmnożenia chleba[19]. Sam Jezus objaśnia znaczenie tego znaku ukazując, że On jest prawdziwym chlebem: "Jam jest chleb życia. Jam jest chleb, który z nieba zstąpił"[20]. Zaś na końcu swojego apostolskiego życia, w swoim ostatnim apostolskim tygodniu, sam Jezus ustanawia tajemnicę Eucharystii jako nową Paschę dla swoich Apostołów oraz dla swojego Kościoła[21]. Całe życie apostolskie Chrystusa jest niejako otoczone ową tajemnicą nadmiernej miłości, która zapowiada Krzyż i nam go daje w sposób symboliczny, w Bożym symbolu: sakramentów i słowa Bożego. Dla wierzącego, będącego uczniem Jezusa, symbol ten sprawia – w jego żywej wierze – to, co oznacza: rzeczywistą, ukrytą, mistyczną obecność Jezusa, ofiarującego na Krzyżu całego siebie Ojcu, adorującego Go "w duchu i prawdzie" jako Jego umiłowany Syn. Podwójna konsekracja: chleba, który staje się Ciałem Jezusa ukrzyżowanego oraz wina, przemienionego w Jego Krew, symbolizuje i sprawia – w czasie – w samej głębi serca chrześcijanina, będącego sercem dziecka Ojca, w jego woli przekształconej przez chrześcijańską miłość-agape, Bożą rzeczywistość tajemnicy Krzyża, akt miłującej adoracji umiłowanego Syna. Według mądrości Ojca i Jego umiłowanego Syna dar ten dokonuje się poprzez i w symbolu chleba i wina abyśmy – w naszej wierze umiłowanych uczniów – przylgnęli w pełni do tego daru, który jest przyporządkowany temu, by dokonać substancjalnej jedności życia z Chrystusem: "Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne"[22]. Życie samego Jezusa bierze nas w posiadanie. "Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus"[23]. To Jezus ofiarowany i wydany żyje dla mnie i we mnie.
Symbolikę chleba i wina charakteryzuje jedyny w swoim rodzaju realizm: ten, kto się karmi chlebem przekształca go w siebie; ten zaś kto spożywa "chleb eucharystyczny", sam zostaje przekształcony w Chrystusa i żyje od tej pory Jego sercem i Jego krwią – mówi o tym święty Augustyn[24]. Sam Chrystus przemienia go w siebie; jest to Chrystus adorujący Ojca, ofiarujący Mu całe swoje ludzkie życie, całe życie umiłowanego Syna; dokonuje się to w całkowicie miłującej adoracji, w której wszystko zostaje spalone w Jego miłości umiłowanego Syna. To On się ofiarował i wydał. Owa obecność względem Ojca – która jest nam w pełni dana – jest tą obecnością z Krzyża, kiedy to wszystko jest spalone w miłości, w posłuszeństwie Ojcu. To właśnie ta obecność jest nam dana, jest to obecność Jezusa jako "chleba Ojca", obecność umiłowanego Syna względem Ojca. Tą samą miłością Jezus na Krzyżu jest cały dla Ojca, cały dla Maryi, cały dla Jana i cały dla każdego z nas. Oto nasza Pascha, w oczekiwaniu na jasne i miłujące widzenie, którym będziemy żyli na wieki jako umiłowani synowie.
W pierwszym przymierzu ze swoim ludem Ojciec daje na początku przykazanie adoracji; z kolei Syn, który wieńczy dzieło Ojca, daje nam za ostateczne przykazanie miłości, przykazanie, by żyć Jego miłującą adoracją umiłowanego Syna na Krzyżu. Jest to miłująca adoracja Syna i Sługi, Syna i Wysłannika Ojca, sługi Ojca, który nas zbawia poprzez i w swojej miłującej adoracji. Przez to Chrystus nas zbawia, odkupuje, oczyszcza i wprowadza do swojego wiecznego życia umiłowanego Syna Ojca.
Adoracja przekształcona przez miłość-agape w sercu Jezusa wypływa zarazem z ukrytej adoracji Jego duszy, która jest stworzeniem Ojca oraz z miłości umiłowanego Syna dobrowolnie ofiarującego się Ojcu na Krzyżu. Bóg Ojciec, w swojej mądrości, jednoczy się w Boski sposób z sercem swojego Syna; zaś w tej jedności i przez nią, jednoczy się z sercem Maryi na Krzyżu, z sercem Jana, z sercem Marii Magdaleny. Owe "jedności" niesie On przez i w modlitwie umiłowanego Syna[25]. Czyż nie jest to wielki sekret Nowego Przymierza? Przymierze to wypełnia Pierwsze Przymierze spełniając pierwsze przykazanie właśnie w taki, ostateczny sposób: poprzez umiłowanego Syna Ojca. W ten sposób Syn zaprasza wszystkich grzesznych ludzi to stania się na nowo umiłowanymi synami Ojca, w płonącej adoracji całopalnej ofiary umiłowanego Syna.
[17] "I ujrzałem pośrodku tronu i czterech Żyjących i pośrodku Starców stojącego Baranka, jakby zabitego" (Ap 5, 6).
[18] J 2, 1-12.
[19] J 6.
[20] Por. J 6, 35-41.
[21] Por. Łk 22 i J 13.
[22] J 6, 54.
[23] Ga 2, 20.
[24] Por. Wyznania VII, X, 16.
[25] "I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś" (J 17, 22-23).
Marie-Dominique Philippe OP Tajemnica adoracji
http://www.swjan.pl/
_________________ Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog: http://ojcowiewiary.blogspot.com/
|
Cz lis 08, 2007 20:14 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Pielgrzym
Gdziekolwiek zwrócę wzrok, wszędzie mi jedno
na północ pójdę czyli na południe:
wszędzie napotkam cień od spieki słońca
i znajde studnię.
Wszędzie nad głowę znajdę dach wśród nocy
i wszędzie mogę za grosz kupić chleba
i nawet nie wiem, czego ludziom w życiu
więcej potrzeba
Kazimierz Przerwa-Tetmajer

|
So lis 10, 2007 0:58 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Nie sądź po ustach do uśmiechu skorych,
Nie sądź po ustach do uśmiechu skorych,
ze się ból w czyjejś nie zagnieździł duszy;
nie wiesz, jak często nieraz walczyć trzeba
nim się jęk śmiechem zdławi i zagłuszy.
Bóg tylko jeden patrzy w ludzkie serca
i widzi raka co tyle ich toczy,
widzi te rany straszliwie krwawiące-
i sam On musi precz odwrócić oczy!
Kazimierz Przerwa-Tetmajer

|
So lis 10, 2007 22:33 |
|
|
|
 |
renia
Dołączył(a): Pt lut 17, 2006 19:17 Posty: 149
|
Nasze dzwony
Poranne dźwięki dzwonu
budzą mieszkańców wioski
w Imię Ojca... pielgrzymie
modlitwą oddal troski
W południe na Anioł Pański
z dzwonnicy obok kościoła
Zdrowaś Maryjo łaski pełna
radośnie ich serce woła
A kiedy wieczór zapada
cichym spokojnym tonem
kołyszą do snu świat cały
który zasypia z dzwonem
One niosą nam radość
sieją też w sercu trwogę
kiedy żałosne ich tony
prowadzą w ostatnią drogę
I ciągle nam towarzysząc
ich dźwięki to w sobie mają
że znacząc ślad wędrówki
wciąż inną melodię grają
Renia
|
So lis 10, 2007 23:30 |
|
 |
Moria
Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12 Posty: 2721
|
Powrót do źródła wymaga aktu woli. Myślę nawet, że akt woli ma tutaj znaczenie zasadnicze. Jeżeli brak nam woli, to dlatego, że przerwaliśmy adorację. Może wam się to wydać dziwne, ale to głęboko prawdziwe. Osoba, która przestała adorować, czuje się zagubiona i z pewnością popłynie z prądem, gdyż zabraknie jej woli. By wracać do źródła, trzeba tego chcieć. By uczynić akt adoracji, trzeba tego chcieć. Dlatego w czasie rekolekcji powinniśmy uczyć się adoracji. Proście Ducha Świętego, żeby was jej nauczył, gdyż to On uczy nas adoracji. Ja do was mówię, kieruję wami, ale gdy rozpoczniecie, Duch Święty będzie tam z wami, żeby was nauczyć adorować, nauczyć was tego podstawowego aktu. Adoracja jest podstawą, fundamentem naszego życia chrześcijańskiego.
Znacie te zadziwiające słowa Pana: kiedy budujecie dom (wszyscy budujemy dom — świątynię Ducha, którą jesteśmy), nie stawiajcie go na ruchomym piasku, gdyż runie. Budujcie go na skale (por. Mt 8,24-27 i Łk 6,47-49). Adoracja jest odkryciem skały, odkryciem głębokiego kontaktu z Bogiem, tego kluczowego miejsca bliskości, w którym od Niego zależymy... Odkryciem obecności Stwórcy w najgłębszych pokładach naszej istoty. Bóg — według określenia św. Augustyna — jest głębiej obecny w nas, niż my sami w sobie. Jest tak dlatego, że ogarnia nas od wewnątrz, pomiędzy nim a nami nie ma dystansu. Chodzi więc o to, by odkryć tę obecność, by odkryć źródło, „tryskające źródło”, gdyż Bóg jest pierwszym źródłem, z którego tryska wszelkie światło, wszelka miłość, z którego wszystko pochodzi.
Odkryć źródło! Możemy to uczynić jedynie w postawie uczuciowej, miłującej adoracji. Akt adoracji jest w rzeczywistości aktem miłości, ale miłości bardzo szczególnej: ukrytej w nas najgłębszej miłości, dzięki której składamy nasze życie w ręce Boga. Wiemy, że od Boga wyszliśmy i do Niego wracamy. Stajemy przed Bogiem — to zadziwiające. Dlatego mówiłem, że akt adoracji jest w gruncie rzeczy gestem grzeczności wobec Boga. Uznajemy, że jest obecny. A skoro jest obecny, stajemy w normalnej postawie stworzenia, które chce trwać w cudownej obecności swego Stwórcy. Bóg jest obecny na samym dnie naszego serca. Bóg jest obecny w największej głębokości naszego ducha. A my to uznajemy.
Adorujemy razem z Jezusem, razem z Maryją. Zawsze... Nie sposób adorować bez Chrystusa. „Beze mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5). Adoracja to pierwsza rzecz, jakiej uczy nas Chrystus. Przyszedł, aby nas jej nauczyć. Gdy zaczynamy adorować, czynimy to z Nim. I zawsze jest przy nas Maryja...
To bardzo ważne zrozumieć, że naprawdę możemy adorować jedynie z Chrystusem, gdyż chodzi o adorację „w Duchu i prawdzie” (J 4,23), adorację w miłości. Lubimy być blisko Boga, bo wiemy, że nas kocha i chcemy poznać tę Pierwszą Miłość, która nas kocha w sposób absolutnie jedyny. Odpowiadamy na nią adoracją, tym gestem bardzo szczególnym, bardzo osobistym. Każdy z nas ma w rzeczywistości swój własny sposób adorowania, sposób kochania. Właśnie na tym polega nasza oryginalność. Jeśli szukamy oryginalności na zewnątrz, to znaczy, że nie zrozumieliśmy, iż prawdziwa oryginalność kryje się wewnątrz. Gdy raz to do nas dotrze, wtedy to, co zewnętrzne, wyda nam się nieważne, drugorzędne. Tym, co się liczy, jest właśnie nasza głęboka oryginalność, nasz sposób powrotu do źródła, by odkryć obecność Boga. Największa oryginalność każdego z nas to sposób adorowania Boga. Nikt nie czyni tego tak samo jak jego sąsiad — to przecież wspaniałe. Mówi się czasem, że nie ma dwóch identycznych liści — to prawda. Nie ma dwóch identycznych żywych istot. Adoracja to właśnie sposób, w jaki żyjemy, głęboko oddychamy, jako ludzie, istoty złożone z ducha i ciała. Czy nie jest to dla człowieka akt najgłębiej naturalny? Człowiek jest w pełni człowiekiem tylko wtedy, gdy adoruje Boga. Jeśli przestał adorować, to dowodzi, że zapomniał o tym, co go charakteryzuje... — to straszne! Bardzo szybko roztopi się w anonimowości. Dlaczego tak wielu ludzi roztapia się w anonimowości? Dlaczego tak wielu ludzi daje posłuch najdziwniejszym prądom politycznym, socjologicznym, czy psychologicznym? Dlatego, iż zagubili najgłębsze znaczenie swej istoty, swojego życia, to znaczenie, które jedynie adoracja może przed nimi odsłonić.
Adoracja jest najbardziej osobowym, fundamentalnym aktem ludzkim... W porządku wychowania powinna iść pierwsza. Duch Święty nie może nas uczyć, jeśli nie adorujemy. To niemożliwe. Jeśli ktoś utrzymuje, że popycha go Duch Święty, a nie adoruje, możecie być pewni, że się myli. Adoracja to zasadnicze kryterium. Ktoś mi mówi:
— Prowadzi mnie Duch Święty.
— To bardzo dobrze, bardzo dobrze.
— Duch Święty mnie oświeca.
— A czy trwasz na adoracji?
— Nie wiem, co to takiego...
Możecie być wówczas pewni, że nie chodzi o Ducha Świętego. To raczej wyobraźnia niż Duch Święty. Duch Święty może w nas działać jedynie wtedy, gdy adorujemy. Dlatego tak istotne jest, byśmy odkryli adorację
Marie-Dominique Philippe
Iść za Barankiem. Rekolekcje o Ewangelii św. Jana (I)
Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa, marzec 2007
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/M/MR ... m1_00.html
_________________ Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog: http://ojcowiewiary.blogspot.com/
|
N lis 11, 2007 10:13 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Pan Jezus chodzi po świecie
O! nie rozpaczaj tak, dziecię,
Że nie masz ojca i matki!
Pan Jezus chodzi po świecie
I zrywa na łąkach kwiatki.
Chodzi od wioski do wioski
I z kwiatów wianeczki zwija.
Szczęśliwym uśmiech ojcowski
Do chaty rzuca - i mija.
Lecz gdy sierotę napotka
W chacie zwalonej od gromu,
Natenczas zjawia się słodka
Twarz Jego na progach domu.
I boskie wyciąga dłonie,
Aby przytulić sierotę,
Niesie jej blaski i wonie,
Kwiatki niebieskie i złote.
A każdy kwiatek niebieski,
Którymi Pan Jezus obdarzy,
Osusza sieroce łezki
Wejrzeniem matczynej twarzy.
I w sercu nabrzmiałym łzami
Wciąż pączki wypuszcza świeże
Jasnymi niebios barwami
Duszę sieroty ubierze.
A każdy kwiatuszek złoty
W przewodnią gwiazdę się zmienia
I lśni nad czołem sieroty
Iskrą czystego natchnienia.
Choć pójdzie drogą boleści,
Choć nie zna rodzinnej strzechy,
w swych piersiach dziedzictwo mieści
Pełne niebiańskiej pociechy.
Więc nie rozpaczaj tak, dziecię,
Że nie masz ojca i matki!
Pan Jezus chodzi po świecie
I zrywa na łąkach kwiatki.
Adam Asnyk

|
Pn lis 12, 2007 2:46 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Matka Boska z Krużlowej
Taka jesteś ładna
i zwyczajna
jakbyś nigdy nie była
Wieżą z Kości Słoniowej
Królową Męczenników
Panną Czcigodną
ale prostą dziewczyną
która wróciła
przed chwilą
z wiadrem wody
od studni
a teraz niesie
gołego malca
żeby go wykąpać
w drewnianej balii
Małgorzata Hillar
Matka Boska z Dzieciątkiem z Krużlowej, ok. 1420r., rzeźba w drewnie, polichromowana i złocona
|
Wt lis 13, 2007 0:10 |
|
 |
Moria
Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12 Posty: 2721
|
"To bardzo ciekawe; im bardziej Jezus wydaje się wymagający od ludzi, którzy mają dużo talentów, tym bardziej jest wyrozumiały wobec tych, którzy cierpią, wobec tych, którzy generalnie zaakceptowali bycie upokorzonymi, wobec ludzi starych, którzy w głębi serca zgadzają się z tym, że się starzeją, że się ich zostawia... Jeśli raz na jakiś czas są niecierpliwi, Jezus od razu im to przebacza. Poprzez życie pełne upokorzeń i cierpienia są uprzywilejowani, by zjednoczyć się z Maryją, żyjąc tym życiem ukrytym, które jest tak cenne w oczach Boga."
Thomas Philippe OP
MĄDROŚĆ RÓŻAŃCA
Przełożyła Dorota Szczerba, Wydawnictwo "M", Kraków 2001
_________________ Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog: http://ojcowiewiary.blogspot.com/
|
Wt lis 13, 2007 12:20 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Do dzieci należy Królestwo Niebieskie."
(Mt 19, 14)
Z powodu swej wiedzy odrzuciłeś prostotę. W końcu przekonałeś się, że nic nie wiesz. Co poznałeś? Jedną więcej stronicę księgi, która ustawicznie rośnie, w miarę jej kartkowania. Jedno więcej słowo opowiadania, które zawsze ma dalszy ciąg. Pomnożyłeś swoje pragnienia, ale nie powiększyłeś swojej radości. Aby rozwiązać jeden węzeł, wiążesz z niego drugi, gdyż początek przędzy nie znajduje się w twoich rękach. Prawdziwa wiedza czyni nas zawsze mniejszymi.
Zrezygnowałeś z łaski, aby zdobyć siłę, a straciłeś największą siłę na ziemi - niewinność. Uśmiech niewinnego silniejszy jest niż kij tyrana.
Zawsze będą bohaterowie, którzy będą opierać się gwałtownikom. Kto zaś potrafi oprzeć się dziecku, które prosi?
Porzuciłeś swoje małe, niewinne zabawy. Dałeś pierwszeństwo orgiom i bachanaliom. A jednak uśmiechu utraconego dzieciństwa, nie powróciły ci ani pieniące się puchary, ani najpiękniejsze maski czy środki odmładzające.
Zrezygnowałeś z prostoduszności na rzecz przebiegłości i dyplomacji wielkich ludzi. Nauczyleś się okłamywać wszystkich, a wrzeczywistości okłamujesz siebie. Nie masz zaufania do nikogo, a teraz nie ufasz nawet samemu sobie. To już nie jesteś ty. Jesteś teraz kimś innym, byle kim.
Drwiłeś z baśni i dawnych bajek, teraz zaś boisz się feralnych dni, wróżb cyganek i tłumaczy snów.
Wzgardzileś niewinnymi zabawami, by mieć poważne rozrywki. Teraz znajdujesz splamione krwią ręce, serce szarpane wyrzutami sumienia a w uszach słyszysz placz wdów i szloch sierot.
Rozczarowany swoją wiedzą, przytłoczony swymi babilońskimi budowlami, zaskoczony politycznymi intrygami, udręczony monotonią życia, prześladowany konkurencją bliżnich, przegnębiony obłudą środowiska, w gorzkim płaczu oglądasz się często wstecz. Dławi cie nostalgia za słodkimi latami niewinności. Wołasz wtedy za Ibsenem: "Boże, oddałbym całą mądrość świata za to, bym mógł zwrócić się do Ciebie w modlitwie dziecka".
Czy trzeba w takim razie cofać się wstecz?
Nie trzeba. Wystarczy ponownie obudzić w sobie uśpione dziecko, ponownie umiłować dobroć i niewinność, a potem zawołać: "Ojcze nasz!"
Dlatego Jezus mówi: "Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego".

|
Śr lis 14, 2007 0:47 |
|
 |
Moria
Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12 Posty: 2721
|
"Duch Święty uczy nas, zawsze gdy cierpimy, by ofiarowywać nasze cierpienia za innych. Uczy nas innego sposobu cierpienia, który polega na traktowaniu cierpienia jako oczyszczenia z własnych grzechów i jako trampoliny pozwalającej bardziej kochać Boga. Już to jest bardzo dużo. Ale odkąd Jezus przyszedł na ziemię, odkąd umarł na krzyżu, cierpienie może nas łączyć bezpośrednio z Jezusem-ofiarą. Jezus pomaga nam zrozumieć, że w większym stopniu dowodzimy naszej miłości, jeśli umiemy cierpieć dla przyjaciół, niż gdy zadowalamy się radowaniem ich obecnością. Są przyjaciele, którzy znajdują się zawsze, gdy można się razem zabawić, ale gdy tylko źle się mamy, znikają. Prawdziwi przyjaciele są z nami w chwilach cierpienia i to największego. Trzeba wiedzieć, że apostolat jest zawsze ciężki i że nie będzie płodny inaczej niż przez cierpienie, ale Maryja uczy nas natychmiast ofiarowywać za innych wszystkie cierpienia, jakie Bóg dopuszcza."
Thomas Philippe OP
MĄDROŚĆ RÓŻAŃCA
Przełożyła Dorota Szczerba, Wydawnictwo "M", Kraków 2001
_________________ Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog: http://ojcowiewiary.blogspot.com/
|
Śr lis 14, 2007 18:03 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Dobranoc, Głowo święta Jezusa mojego,
Któraś była zraniona do mózgu samego.
Dobranoc Kwiecie różany,
Dobranoc Jezu kochany, dobranoc!
|
Cz lis 15, 2007 1:38 |
|
 |
Moria
Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12 Posty: 2721
|
Należy teraz mocno podkreślić, że ci, którzy idą za Barankiem, jako „mający imię Jego i imię Jego Ojca wypisane na czołach” (14, 1), i którzy zostali opieczętowani jako należący do „stu czterdziestu czterech tysięcy” (7, 4), nie należą jednoznacznie ani do ziemi, ani do nieba. Wprawdzie w rozdziale siódmym zostają oni „opieczętowani” na ziemi, zaraz potem jednak ukazują się „przed tronem i przed Barankiem”. „Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy” (7, 9). W rozdziale czternastym ci sami stoją razem z Barankiem „na górze Syjon” (14, 1). Ta zaś jest, jak się wydaje, na ziemi. Następnie rozlega się głos z nieba — porównywany tu z hukiem wód, gromami i dźwiękiem harfy — i zaraz potem czytamy: „I śpiewają jakby pieśń nową przed tronem i przed czterema Istotami żyjącymi i przed Starcami, a nikt tej pieśni nie mógł się nauczyć prócz stu czterdziestu czterech tysięcy” (14, 2-3). Teraz znajdują się niewątpliwie w niebie. Pytanie tylko, czy w tym, co ich dotyczy, należy rozróżniać między ziemią i niebem, czy też raczej mogą oni być jednocześnie w obydwu miejscach. Tak właśnie o chrześcijanach mówi Paweł: (teraz, jako żyjący na ziemi) umarli i powstali z martwych, a życie ich jest ukryte w Bogu i ukaże się razem z Chrystusem (Kol, 3, 1-3). Albo List do Hebrajczyków: że przystąpiliśmy do góry Syjon, do Miasta Boga żywego — Jeruzalem niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów (Hbr 12, 22). Zatem nie musimy umrzeć fizycznie, żeby żyć w ich ojczyźnie, w niebie, gdzie mamy prawdziwą ojczyznę (Flp 3, 20). Ta prawda, ciągle na nowo powtarzana chrześcijanom, w Apokalipsie jest ukazana w obrazie. O orszaku Baranka jest dalej powiedziane, że wszyscy są dziewicami oraz że idą wszędzie tam, dokąd On idzie (14, 4). Jest to dziewictwo tych, którzy nie zdradzili Boga (w starotestamentowym znaczeniu) idąc za innymi bogami, lecz wiernie kroczą Jego śladami, albo jak powiedziano — łącząc Stary Testament z Nowym — „strzegą przykazań Boga i mają świadectwo Jezusa” (12, 17). Nie ulegli propagandzie drugiej Bestii, dlatego „w ustach ich kłamstwa nie znaleziono”; są (znowu wyrażenie starotestamentowe) „bez zarzutu”. Są oni także, co zostało dwukrotnie powtórzone, „wykupieni z ziemi” — oczywiście „krwią Baranka” (5, 9) „na pierwociny dla Boga i dla Baranka” — terminologia kultowa, wyrażająca pierwsze i najlepsze z tego, co Bóg zbiera z ziemi i co ona może Mu ofiarować (Jk 1, 18].
Świadek, mártys, to kluczowe słowo Apokalipsy. Oznacza ono nie tylko tych, którzy fizycznie przelali krew za Chrystusa, lecz także wszystkich tych, którzy całą swą egzystencję z absolutną powagą poświęcają na służbę Baranka. Istnieje dłuższe i bardziej bolesne męczeństwo od tego, które musi wycierpieć męczennik w węższym znaczeniu tego terminu. Takie, szeroko rozumiane, męczeństwo wycierpiały owe „dusze pod ołtarzem” (6, 9), które „łakną i pragną sprawiedliwości” (Mt 5, 6). Albo też wszyscy ci, „którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i w krwi Baranka je wybielili” (nie we własnej krwi) (7, 14), albo dwaj arcy-Świadkowie, którzy będą dawali świadectwo przez całe swe życie, aż na koniec „Bestia, która wychodzi z Czeluści, wyda im wojnę, zwycięży ich i zabije” (11, 7); potem dadzą oni jeszcze najwyższe świadectwo przez powstanie z martwych i wstąpienie do nieba (11, 11-12). A kiedy czytamy o Nierządnicy — Babilonie, „pijanej krwią świętych i krwią świadków Jezusa” (17, 6), znowu chodzi tu o wszystkich szczerze wierzących.
Hans Urs von Balthasar
KSIĘGA BARANKA Medytacje nad Apokalipsą św. Jana, wyd.: WAM 2005
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TB ... ka_00.html
_________________ Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog: http://ojcowiewiary.blogspot.com/
|
Cz lis 15, 2007 9:43 |
|
 |
Moria
Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12 Posty: 2721
|
„Bóg jest Miłością”, stwierdza św. Jan. Pozostawia człowieka wolnym: wolnym, by Go przyjąć albo odrzucić, wolnym, by sprawić Mu radość albo Go zranić. Nieustannie rodzi nas do życia wiecznego, a nie dokonuje się to w Nim bezboleśnie. Bóg jest wszechmocny w swoim miłosierdziu i współodczuwaniu. Wszystko w Nim jest jedynie przyjmowaniem i dawaniem; na tym polega życie i miłość. „Któż może opisać to, co [Duch] pozwala zrozumieć duszom rozmiłowanym, w których mieszka?”, zastanawia się Jan od Krzyża w Prologu do Pieśni duchowej.
Kto ośmieli się wyrazić słowami to, co On im daje odczuć? Kto wreszcie może wyrazić pragnienia, które On w nich wznieca? Na pewno nikt, nawet same te dusze, które to przeżywają. I to jest przyczyna, dla której nie w ścisłych naukowych określeniach, lecz raczej w słowach pełnych przenośni, obrazów i porównań dają nam one poznać nieco ze swych przeżyć i z pełności ducha wylewają głębię tajemnic i misteriów. Jeśli tych podobieństw nie czyta się z prostotą ducha miłości i w znaczeniu im właściwym, wydają się one raczej niedorzecznością, niż istotną prawdą.
Postępując tropem Dobrej Nowiny o zbawieniu w Jezusie Chrystusie możemy zwracać się do Boga naszymi ograniczonymi słowami i odpowiadać na Jego pragnienie naszymi niedoskonałymi uczynkami. Nic co ludzkie, nie jest przed Bogiem ukryte. Chcieć być na miarę Boga to najpierw być w pełni człowiekiem. Nasze głębokie człowieczeństwo rzuca niepowtarzalne światło na samego Boga, na Jego pragnienie, by kochać i być kochanym, zwłaszcza wówczas, gdy człowieczeństwo jest udziałem takich geniuszy miłości jak Teresa z Lisieux i Matka Teresa. Pocieszały one Boga z powodu braku miłości, jaki może On odczuwać wobec takiej obojętności; niosły Mu ulgę, przyjmując nagromadzone w Nim zasoby miłości; pragnęły sprawiać Mu przyjemność, zapominając o sobie i czyniąc wszystko z miłości. „Sprawić przyjemność Jezusowi”, określenie jakże bliskie Małej Teresie, łączy się z dewizą Matki Teresy, „Only all for Jesus”.
Święta Teresa i Matka Teresa: te dwie duchowe siostry to jakby dwa zwierciadła, które odbijają siebie nawzajem, każda wydobywa to, czego w pierwszej chwili nie widać u drugiej... Święta Teresa i Matka Teresa to dwaj nieodłączni świadkowie, których Bóg wybrał, aby objawić swoją spragnioną miłość, powołanie ludzkości do tego, by kochać i być kochaną, oraz „małą drogę” dostępną dla wszystkich.
Jacques Gauthier
Pragnę! Od Małej Teresy do Matki Teresy
Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa, Kwiecień 2005
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/2teresy_00.html
_________________ Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog: http://ojcowiewiary.blogspot.com/
|
Pn lis 19, 2007 9:53 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Serdecznie zachecam do przeczytania artykulu o malo znanej poetce, malarce i pieknej kobiecie.
http://www.myslpolska.org/?article=645
|
Pn lis 19, 2007 23:58 |
|
 |
Moria
Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12 Posty: 2721
|
Chrześcijaństwo jest jedynum światopoglądem, który c i e r p i e n i u, wszelkiemu cierpieniu, jest w stanie przypisać pozytywny sens. Wszystkie pozostałe religie są technikami, przy pomocy których można uciec przed cierpieniem, bądź też technikami, dzięki którym można je będzie w przyszłości maksymalnie zredukować. Chrzescijaństwo w żadnym razie nie miłuje cierpienia dla cierpienia, ale jest solidarne z tymi wszystkimi, którzy w miarę możliwości próbują je złagodzić. Nie zatrzymuje sie ono na granicy, poza którą człowiek nic więcej nie jest w stanie uczynić. Teihard de Chardin wraz ze wszystkimi wielkimi myślicielami i świętymi podkreślał z naciskiem, że to nieodwołalne, po ludzku patrząc beznadziejne cierpienie, a nawet sama śmierć, mają pozytywny sens. Cierpiący człowiek może przekazać również cierpienie, a może właśnie cierpienie, jako kosztowny dar. Ono pomaga, oczyszcza, czyni zadość, udziela Bożych łask. Cierpienia matki mogą przywieść na właściwą drogę zbłąkanego syna, cierpienia chorych na raka lub trąd mogą, kiedy są podarowane Bogu, stać się dla Niego kapitałem, który przynosi owoce w najbardziej niespodziewanych miejscach. Cierpienie, za które się dziękuje i które jest podarowane, uczestniczy w przynoszeniu owocu przez to wszystko, co ma swe źródło w radości Boga, a następnie powraca do Niego różnymi okrężnymi drogami.
W centrum tych przemysleń z pewnością stoi wielkie misterium, a mianowicie zastępcze ciepienie Jezusa na krzyżu. Oto stało się możliwym, by ktoś wziął na siebie naszą winę i związaną z nią właściwą przyczynę naszego smutku i naszego braku nadziei i w ten sposób ponownie otworzył nam dostęp do bezwarunkowej radości. Stary Testament opowiada o Samsonie, który nocą wyjął i wyniósł bramy miasta Gazy. Podobnie Jezus w noc opuszczenia przez Boga wyważył o wiele mocniej zaryglowane bramy naszego zagubienia, a w poranek Wielkanocny otworzył nam drogę do niezmierzonej krainy Bożej. Tym samym otworzył nam również drogę do czegos takiego, jak współcierpienie z Nim. Paweł natychmiast wyciągnął z tego wniosek, czemu dał wyraz w kilku miejscach swych listów :...ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół (Kol 1,24). Chrześijańskie cierpienie szczególnie wtedy jest owocne, gdy bez naszego udziału prowadzi w duchową ciemność. Nie w tym rzecz abyśmy życzyli sobie opuszczenia przez Boga, by w ten sposób lepiej urzeczywistnić solidarność z naszymi braćmi oddalonymi od Boga. Coś takiego nigdy nie przyszło Pawłowi do głowy! Gdy jednak zostanie nam odebrana odczuwalna radość, wtedy wolno nam żywić nadzieję, że dzięki naszej ciemności w sercach innych ludzi stanie się jaśniej.
Hans Urs von Balthasar "Wieńczysz rok darami swojej dobroci", Wydawnictwo WAM, Kraków 1999

_________________ Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog: http://ojcowiewiary.blogspot.com/
|
Śr lis 21, 2007 13:31 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|