Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pt sie 15, 2025 0:42



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 502 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13 ... 34  Następna strona
 Mieszkanie z narzeczona przed slubem... 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 26, 2007 17:46
Posty: 2030
Post 
Lucyna napisał(a):
Czlowiek zraniony grzechem pierworodnym jest po prostu slaby. Ma slaba, grzeszna nature dlatego tez powinien unikac pokus(...)

Zdaje się że z podobnych przyczyn ortodoksyjni muzułmanie zakrywają kobiece twarze. Bo jest to pokusa i stwarza ochotę do grzechu.

_________________
Jestem panteistką.
"Nasze ciała są zbudowane z pyłu pochodzącego z gwiazd (...) Jesteśmy dziećmi gwiazd, a gwiazdy są naszym domem. Może właśnie dlatego zachwycamy się gwiazdami i Drogą Mleczną."
(Carl Sagan)


So gru 29, 2007 17:07
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
PTRqwerty napisał(a):
Sweet napisał(a):
PTRqwerty napisał(a):
Dlatego też proponuję nie robić listy grzechów ciężkich, tylko od tego momentu mówić po prostu o "grzechu ciężkim" bez wikłania się jaki to on jest.


Jestem za. Problem można więc sformułować w sposób ogólny jako "czy narażanie się na grzech ciężki jest grzechem ciężkim" i o ile wiem, odpowiedź na to pytanie według nauki Kościoła brzmi "tak".

W takim razie wyjaśnij co znaczy "narazić się".


Narażaniem się nazwałbym zwiększanie prawdopodobieństwa wystąpienia grzechu w wyniku określonego działania o wartość większą od zadanej wartości p0. Czyli np.:

1. jeśli na 1000 par, gdzie każde z narzeczonych mieszka do ślubu z rodzicami, współżycie przed ślubem przytrafia się 100.

2. jeśli na 1000 par, gdzie każde z narzeczonych mieszka do ślubu oddzielnie, współżycie przed ślubem przytrafia się 110.

3. jeśli na 1000 par, gdzie każde z narzeczonych mieszka do ślubu oddzielnie, współżycie przed ślubem przytrafia się 300.

to wówczas wspólne mieszkanie przed ślubem zwiększa prawdopodobieństwa wystąpienia grzechu z 10% do 30%, w przeciwieństwie do mieszkania osobno, gdzie prawdopodobieństwo wzrasta w granicach błędu. Zakładamy też, że za każdym razem te 1000 par jednakowo traktuje współżycie przed ślubem jako grzech ciężki.

Oczywiście ja żadnych danych nie mam, a te powyżej są wzięte z sufitu. Być może jednak Kościół ma jakieś przesłanki ku temu, aby chronić swoich wiernych przed zwiększonym ryzykiem popełnienia grzechu ciężkiego i wiecznym potępieniem. Muszę też przyznać, że dla mnie wspólne mieszkanie jak najbardziej sprzyja współżyciu i tu stanowisko Kościoła wydaje mi się logiczne (tzn. nie odbiega od wielu innych sytuacji, w których prawo prewencyjnie zabrania pewnych czynności, potencjalnie niebezpiecznych).


Śr sty 02, 2008 11:51
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 23, 2008 22:04
Posty: 3
Post 
Witam, chciałbym się podzielić swoimi doświadczeniami w sprawie mieszkania razem w okresie narzeczeństwa.

Od ponad pół roku mieszkam z narzeczoną, nie dawno dowiedziałem się, że jest to grzech. SZOK. W życiu nie przypuszczałem, że może być w tym coś złego, tym bardziej, że staraliśmy się zachować czystość i mimo, iż nie wychodziło nam to w 100%, to jednak nigdy nie doszło do stosunku. Zacząłem więc szukać informacji na ten temat w internecie (w ten sposób m.in tutaj trafiłem). Przemyślałem stawiane przez Kościół argumenty i uznałem, że może rzeczywiście coś złego w tym jest.
W między czasie porozmawiałem ze znajomym księdzem, który wiedział o mojej sytuacji i stwierdził, że w tej sprawie księża się różnią i lepiej nie mówić tego przy spowiedzi bo można trafić na kogoś uczulonego na tym punkcie. Podsumował to słowami, że najważniejsze jest sumienie i nim powinniśmy się kierować.

No, ale nie dałem za wygraną. Sumienie od tego momentu ciężko mi było zachować czyste, wiedząc, że Kościół zabrania mieszkania razem przed ślubem. Dodatkowo zszokowała mnie postawa Kościoła w tej sprawie, którą odkryłem kontynuując poszukiwania w internecie. Odnosiłem wrażenie wielokroć, że jest to najcięższy z możliwych grzechów, że lepiej uprawiać seks z byle kim przy byle okazji i się z tego wyspowiadać, niż mieszkać (nawet w 100% czystości) z osobą za którą można by w każdym momencie oddać, bez najmniejszego zawahania, własne życie (nieudzielenie rozgrzeszenia bo jest to stan "ciągły", brak chęci poprawy czyli rozstania). Wydawało mi się to bardzo absurdalne, ale cóż, postanowiłem, że porozmawiam z narzeczoną na ten temat (jest również wierząca i to dzięki niej sam się nawróciłem).

Po lekturze tych wszystkich wypowiedzi z różnych źródeł na ten temat, zacząłem próbować walczyć ze wszelkimi pokusami, bić się z myślami, rozważać zamieszkanie osobno (aczkolwiek jest to problem również natury finansowej - studia), czułem ogromne poczucie winy za wszystko, choć sam nie byłem w stanie do końca sprecyzować za co przepraszałem Boga, siebie i moją ukochaną, bo miłość z której to wszystko wynikało przecież nie powinna być powodem przeprosin. Dowiedzieliśmy się, że nawet nie możemy sobie pozwolić na pocałunki. To było normalnie jak jakiś obłęd. We wszystkim zacząłem dopatrywać się grzechu, w każdej myśli, czynności. Pierwszy raz tak silnie poczułem, że bardzo oddaliłem się od mojej narzeczonej. Zapomnieliśmy o jakiejkolwiek radości, wszędzie tylko był grzech. Nigdy się tak nie bałem, że nasz związek może się skończyć, zawsze byłem pewien, że jeżeli tylko Bóg pozwoli, to spędzimy razem całe życie.

Pewnego wieczoru porozmawialiśmy poważnie o tym wszystkim co przechodziliśmy i obiecaliśmy sobie, że nie popadniemy więcej w taką paranoję poszukiwania we wszystkim złego (nie chcę nikogo obrazić, ale nie umiem tego inaczej nazwać). Natychmiast odeszły wszystkie złe myśli, świat nabrał kolorów, znowu zaczęliśmy się cieszyć życiem i sobą nawzajem. Jednocześnie nie mam tu na myśli odejście od Boga, w żadnym wypadku. Ale doszedłem do wniosku, że nie można szukać jedynie dziury (czyt. grzechu) we wszystkim. Cały czas staram się postępować dobrze - to dla mnie znaczy przede wszystkim miłować bliźnich, służyć pomocą, do nikogo nie mieć żalu, modlić się i czytać Pismo Święte regularnie (pewnie parę jeszcze innych rzeczy, o których zapomniałem chwilowo, więc proszę nie czepiać się, że "coś nie jest dla mnie ważne"). I powiem Wam, że te czynności dużo łatwiej mi przychodzą teraz niż w tym czasie gdy dopatrywałem się grzechu w najszczerszej na świecie miłości do drugiej osoby.

Nie wiem, czy w związku z moim zamieszkaniem z narzeczoną mogę nazywać się dalej Katolikiem, ale wiem, że taki stan rzeczy sprawia, że staram się być dobrym człowiekiem i chrześcijaninem, a nie gburem szukającym diabła w rzeczach pięknych jaką jest niewątpliwie miłość do drugiej osoby.

ps. Nie chciałem w swojej wypowiedzi nikogo obrazić ani namówić do złego. Mam nadzieje, że moje doświadczenie doprowadzi do owocnej dyskusji, albo komuś pomoże rozwiązać podobny problem. Dziękuję za przeczytanie tego, bo sporo się uzbierało, ale chciałem możliwie precyzyjnie przedstawić moją sytuację.


Śr sty 23, 2008 23:59
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 23, 2008 22:04
Posty: 3
Post 
Chciałbym jeszcze odnieść się do argumentów Kościoła przeciw mieszkaniu razem.

1. Zgorszenie innych - czytając jakiś czas temu Pismo Św. natrafiłem na takie słowa:

"Lecz z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: "Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili". Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: "Zły duch go opętał". Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije. a oni mówią: "Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników". A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny." Mt 11, 16-19

Jak dla mnie z fragmentu tego jasno wynika, że już ówcześni ludzie dopatrywali się we wszystkim i każdym zła, dlatego czy podobnej analogi nie można wysnuć na temat mieszkania razem w narzeczeństwie (pod warunkiem zachowania czystości)? Zawsze znajdą się ludzie którzy będą sądzić, że jakieś orgie się wyprawiają w naszym mieszkaniu, tak samo jak znajdą się ludzie którzy będą pewni, że współżyjemy bo jesteśmy tak długo już ze sobą. Tak więc czy grzechem jest długie chodzenie ze sobą przed ślubem?

2. W sprawie narażania się na pokusę grzechu. Powiem tylko, że pokusa ta była znacznie większa gdy mieszkaliśmy osobno i widzieliśmy się raz w tygodniu i za każdym razem spotykaliśmy się bardzo stęsknieni za sobą - tak więc czy grzechem jest również zbyt rzadkie widywanie się ze sobą? Mieszkając ze sobą 24/7 mamy wiele wspólnych obowiązków i zajęć, traktujemy siebie poważnie i chcemy tworzyć poważny związek, bardzo byśmy chcieli podjąć już współżycie ale wiemy, że musimy zaczekać z tym do ślubu. Jest nam generalnie łatwiej zająć się naszymi wspólnymi, niełóżkowymi, sprawami bo teraz mamy takowych więcej i bez problemu wypełniają nasz czas (studia, obowiązki domowe, wyjście gdzieś wspólne)

Z tego co pamiętam to były główne zarzuty KK przeciwko mieszkaniu razem. Z własnego doświadczenia (odwołuje się do mojej poprzedniej wypowiedzi nieco wyżej) wiem, że takie nagłe zmiany, powodowane nie do końca uzasadnionymi przesłankami potrafią bardziej zniszczyć związek niż go podbudować. A przecież chyba nie o to chodzi Kościołowi by niszczyć szczerą miłość dwojga ludzi. Dlatego, konkludując, uważam że Kościół może czasem skrzywdzić niektóre osoby zakazami i nakazami które tak chętnie daje, a które nie są uniwersalne - dobre dla każdego. Ponadto tak liczne zakazy/nakazy powodują, że Kościół oddala się od wierzących, którzy przecież są zwykłymi grzesznikami jak każdy (tu mam na myśli wyłączenie z sakramentów dwojga szczerze kochających się osób, czekających na przyjęcie sakramentu małżeństwa). I w ten sposób zamiast czynić dobro i miłować bliźnich - co z pewnością najbardziej podoba się Bogu - skupiamy się na monitoringu spraw dwojga kochających się ludzi.

ps. Chciałbym tylko dodać, że jeszcze do niedawna byłem bardzo za KK, dziwiłem się jak można wierzyć i nie uznawać Kościoła. Teraz sam, z moją narzeczoną znalazłem się w odwrotnej sytuacji - wierzymy, a nie jesteśmy uznawani przez Kościół - bo on nas z naszą miłością najchętniej posłałby do piekła.


Cz sty 24, 2008 10:40
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 23, 2008 15:28
Posty: 174
Post 
Kamyk napisał(a):
Nie widze powodów dla których wspólne mieszkanie miałoby być grzechem :shock:



Kamyk nie masz racji, wspólne mieszkanie przed zawarciem małżeństwa jest grzechem, jest złem dlatego bo takie mieszkanie prowadzi do grzechu np...nieczystości, bo wiadomo że kiedy się ze sobą wspólnie mieszka, śpi się ze sobą, więc zazwyczaj prowadzi do współżycia seksualnego a współżycie seksualne przed zawarciem małżeństwa jest grzechem.
Mieszka ze sobą wspólnota małżeńska pobłogosławiona przez Boga.

_________________
Pozdrawiam:)

Paweł


Pt sty 25, 2008 16:31
Zobacz profil
Post 
wiem, że temat wspólnego mieszkania przed ślubem był omawiany w kilku wątkach i nie ma chyba większego sensu zakładać kolejnego.

temat nie daje mi spokoju, mimo że rozumiem sensowność argumentów Kościoła. dolewając sobie oliwy do ognia zaczęłam się zastanawiać nad pewnym przypuszczalnym dylematem moralnym: odnajmuję mieszkanie parze młodych ludzi żyjących bez ślubu, nie wiem nawet czy są katolikami.

zastanawia mnie ocena moralna mojego czynu. postępuje niewłaściwie?
jak (czy) ta ocena zmieniłaby się, gdyby wspomniana para była wierząca?


Pt kwi 04, 2008 19:42

Dołączył(a): Cz gru 07, 2006 8:54
Posty: 3956
Post 
Cytuj:
Kamyk nie masz racji, wspólne mieszkanie przed zawarciem małżeństwa jest grzechem, jest złem dlatego bo takie mieszkanie prowadzi do grzechu np...nieczystości, bo wiadomo że kiedy się ze sobą wspólnie mieszka, śpi się ze sobą, więc zazwyczaj prowadzi do współżycia seksualnego a współżycie seksualne przed zawarciem małżeństwa jest grzechem.


Hm... łączenie się w pary jest złem bo takie łączenie się prowadzi do grzechu np... nieczystości. Bo wiadomo, że kiedy dwoje ludzi się złączy to zaczynają się poznawać, najpierw są rozmowy, potem chodzą na randki, widują się od czasu do czasu i znają się coraz lepiej, dochodzą pocałunki i siadanie w autobusie na kolanach chłopakowi, potem znajdują się sami w domu, a to zazwyczaj prowadzi do współżycia seksualnego, a współżycie seksualne przed zawarciem małżeństwa jest grzechem.

Rozumiesz absurdalność swojego toku myślenia czy mam mniej metaforycznie wytłumaczyć?

_________________
"Problem z cytatami w internecie jest taki, że każdy od razu automatycznie wierzy w ich prawdziwość" - Abraham Lincoln


Pt kwi 04, 2008 21:54
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt mar 21, 2008 8:30
Posty: 409
Post 
trochę to bzdura że mieszkanie z kimś przed slubem jest grzechem.

to tak jakby zabronic spotykania się z dziewczyna bo to moze prowadzic do kontaktu seksualnego.


Pt kwi 04, 2008 21:58
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 19, 2006 16:23
Posty: 950
Post 
Myślę, że post SweetChild najlepiej pokazuje w czym problem.

Tu nie chodzi o jakieś tam ryzyko, ale o naprawdę poważne ryzyko.

_________________
arcarc


So kwi 05, 2008 9:06
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz gru 07, 2006 8:54
Posty: 3956
Post 
Cytuj:
Tu nie chodzi o jakieś tam ryzyko, ale o naprawdę poważne ryzyko.


W takim razie zabrońmy parom przed ślubem wyjeżdżać razem na wakacje.

_________________
"Problem z cytatami w internecie jest taki, że każdy od razu automatycznie wierzy w ich prawdziwość" - Abraham Lincoln


So kwi 05, 2008 9:07
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 19, 2006 16:23
Posty: 950
Post 
Nie, Mroczny. Tu nikt nikomu niczego (hehe) nie ma zamiaru zabraniać.

_________________
arcarc


So kwi 05, 2008 9:11
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt mar 21, 2008 8:30
Posty: 409
Post 
nie no jasne nie zabraniać ale wmawiać że jest to co się robi grzechem.


So kwi 05, 2008 9:29
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 19, 2006 16:23
Posty: 950
Post 
Raczej użyłbym słowa "ostrzegać" niż "wmawiać".

A tak w ogóle, to chyba nie wmówisz mi, że kwestia mieszkania razem przed slubem i grzechu z tym związanego jest absurdalna? ;)

_________________
arcarc


So kwi 05, 2008 10:15
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz gru 07, 2006 8:54
Posty: 3956
Post 
Ja nic nie będę wmawiać, ale imo tak właśnie jest.

Cytuj:
Nie, Mroczny. Tu nikt nikomu niczego (hehe) nie ma zamiaru zabraniać.


No jeśli teoretycznie chce żyć bez grzechu to nie może razem mieszkać. Więc ja się pytam co jeśli taka parka chce sobie gdzieś razem pojechać na wakacje?

_________________
"Problem z cytatami w internecie jest taki, że każdy od razu automatycznie wierzy w ich prawdziwość" - Abraham Lincoln


So kwi 05, 2008 10:27
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt mar 21, 2008 8:30
Posty: 409
Post 
oczywiście że nie jest absurdalna. jest to powiazane ze sobą.
ale dlaczego skoro jest to ostrzeżeenie to kosciol kaze sie z teog spowiadac..


So kwi 05, 2008 10:32
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 502 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13 ... 34  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL