| Autor |
Wiadomość |
|
Tadeusz44
Dołączył(a): Śr sty 23, 2008 11:33 Posty: 42
|
vahanara napisał(a): Ludzie maja zyc ze soba a nie obok siebie, jezeli oboje maja ochote na takie eksperymenty i sprawai im to przyjemnosc to czy zasluguja na potepienie? .
No własnie to jest dobre pytanie. Ja uważam że nie. Przecież nie robia nic przeciw naturze. Obdarzaja siebie miłością w sakramentalnym związku i starają sie drugiej osobie dać jak najwiekszą radosc i przyjemność.
Grzechem według mnie byłoby traktowanie żony przedmiotowo jak np w burdelu. seks za pieniądze . A ciągle przewijajacy sie motyw ze nasienie musi byc złożone w pochwie jest dla mnie mało przemawiajace. To według mnie takie stwarzanie iluzji że chociaz wiem ze jest okres niepłodny i współżyje z żoną to otwieram sie na nowe życie. To poprostu bzdura. No własnie dlatego współżyje z żoną w okresie nie płodnym aby nie zaszła w ciażę bo nie stac nas na kolejne 6 dziecko.
|
| Cz sty 24, 2008 14:53 |
|
|
|
 |
|
intact
Dołączył(a): Śr sty 23, 2008 22:04 Posty: 3
|
Chciałbym odnieść się do stawianych argumentów:
1. marnowanie nasienia - czy w takim razie polucje które miewam mimo, iż gówniarzem już nie jestem, a wynikające ze wstrzemięźliwości są grzechem? Przecież to nie zależy ode mnie co mi się przyśni i czy znowu będę musiał prać piżamę. Ponadto, idąc tym rozumowaniem, grzechem jest też świadome uprawianie seksu w dniach na pewno niepłodnych (po owulacji) przecież sperma się wówczas zmarnuje.
2. nie rozumiem zupełnie tej odporności na jakąkolwiek przyjemność płynącą z seksu w małżeństwie. Sam niecierpliwie z narzeczoną czekam na ten dzień i wybaczcie, ale seks nie służy tylko masowej produkcji dzieci ale także pogłębieniu miłości małżeńskiej, bliskości, dania świadectwa zaufania partnerowi itp. Tutaj też można by nawiązać do sprawy antykoncepcji w uważaniu Kościoła, która też budzi moje wątpliwości. Wyobraźcie sobie sytuacje, że antykoncepcja przestała istnieć. Niech teraz te miliardy ludzi żyjących na świecie zaczną się rozmnażać tworząc co 9 miesięcy kolejne dziecko, biorąc pod uwagę niską śmiertelność w dzisiejszych czasach i długie życie przeciętnego człowieka w ciągu trzech lat wzrośnie liczba ludności co najmniej 2 krotnie (wklepałem kilka szacunkowych liczb na kalkulatorze, ale nie chodzi przecież tu o dokładność obliczeń). I te statystyka będzie rosła wraz z dorośnięciem dzieci od momentu gdy będą mogły się rozmnażać. A nie da rady by ludzie na świecie przestali uprawiać seks.
Kiedyś jak wiadomo gromadka dzieci była konieczna, 3/4 umarło na choroby reszta pomagała w polu - dodatkowe ręce do pracy. W dzisiejszych czasach śmiertelność wśród noworodków jest znikoma, jak również styl życia się zupełnie zmienił, nie żyjemy już w Średniowieczu i trzeba to jakoś regulować a nie każdy jest na tyle silny by stosować NPR, jak również nie każdy może (swoją drogą to też jest sposób regulowania - ingerowania w Boską moc, jakby ktoś próbował udowadniać wyższość NPR). Chodzi mi generalnie o to, że antykoncepcja jest potrzebna, ale nie może sprawiać by zaprzestano chęci posiadania dzieci czy też seks stał się traktowany przedmiotowo, i to z tym trzeba walczyć, a nie z samą antykoncepcją.
A tak w ogóle to zacznijmy po prostu żyć tak jak Jezus nauczał w Piśmie Św., bądźmy dla siebie dobrzy, miłujmy bliźnich a wszystkie problemy znikną i nie będzie potrzeba żeby księża zaglądali nam do łóżka.
|
| Cz sty 24, 2008 15:58 |
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
Tadeusz44 napisał(a): Przecież nie robia nic przeciw naturze. Obdarzaja siebie miłością w sakramentalnym związku i starają sie drugiej osobie dać jak najwiekszą radosc i przyjemność. A jednak, Deklaracja Kongregacji Nauki Wiary "Persona Humana" rok 1975 mówi: Cytuj: Bez względu na świadomy i dobrowolny motyw, użycie władz seksualnych poza prawidłowym pożyciem małżeńskim w sposób istotny sprzeciwia się ich celowości. W takich przypadkach brakuje bowiem relacji seksualnej wymaganej przez porządek moralny, która urzeczywistnia w kontekście prawdziwej miłości pełny sens wzajemnego oddania się sobie i przekazywania życia ludzkiego. Do tej prawidłowej relacji należy odnieść ocenę wszelkiej świadomej i dobrowolnej aktywności seksualnej.
I tu - przy okazji - jest odpowiedź na pierwsze pytanie intacta o "marnowanie nasienia" w sytuacji niepełnej świadomości i dobrowolności.
|
| Pt sty 25, 2008 7:57 |
|
|
|
 |
|
Tadeusz44
Dołączył(a): Śr sty 23, 2008 11:33 Posty: 42
|
No jeżeli będziemy patrzeć z punktu widzenia kongregacji to mozna miec wątpliwości. Pytanie tylko ile razy członkowie Kongregacji spali z żoną?
Moim zdaniem problem złożenia nasienia w pochwie jest problemem sztucznym nie istotnym jak chodzi o miłośc w malzeństwie. Czy przez to że złożę nasienie w pochwie będę bardziej kochał żonę? A moze żona będzie mnie bardziej kochała? Czy ograniczając wpółżycie w malżeństwie tylko do dni niepłodnych z góry nie nastawiamy sie na nie przekazywanie życia? Myślę że kontakty fizyczne , a dokładniej seksualne maja budowac wieź i miłość miedzy małżonkami i to powinno być główna troską Kongregacji. Czepianie sie gdzie ma byc złożone nasienie jest małostkowe to takie szukanie dziury w całym chyba pozostałosc z epoki włosienicy. Przytulając i pieszcząc sie z żoną ,a nie kończac tego orgazmem powodujemy u siebie tylko frustrację. Nie moge przeciez patrzeć na żonę jako źródło grzechu, a tak byłoby gdybym zbliżał się do niej w dni płodne z założeniem ze musze w odpowiednim momencie przerwac aby nie popełnic grzechu.
Tak samo jest również w przypadku gdy całkiem zrezygnuje z kontaktów fizycznych z z żoną. Motywacja jest taka sama tzn nie mogę okazywac pieszczot żonie bo moze zakończyc się to grzechem czyli moja żona jest powodem do grzechu. Idąc dalej trzeba by ją "wyłupać" jak to oko które jest powodem do grzechu. Jeśli pozbawia się małżonków kontaktów seksualnych wtedy kiedy mają na to ochotę może to prowadzic do oziebłości bo przecież nie zawsze mamy ochotę na seks. A jak wiemy "w tym cały jest ambarans aby dwoje chciało naraz". Wówczas ilość kontaków maleje, przez co zmniejsza sie pociąg fizyczny. Powiem wam coś z własnego doswiadczenia. Ograniczenie kontaktów seksualnych z moją żoną doprowadziło do tego, że zaczęła interesowac się kim innym. No wiec pytam co jest ważniejsze milość i nierozerwalność małżeństwa czy wymóg złożenia nasienia w pochwie. I na tym bym zakończył.
|
| Pt sty 25, 2008 10:15 |
|
 |
|
paweł28
Dołączył(a): Śr sty 23, 2008 15:28 Posty: 174
|
 Grzech czy nie?
marlonk11 napisał(a): A teraz praktyka. Zaspokajam żonę. Sam nie mam orgaznu. Nie marnuję życiodajnego nasienia. W odniesieniu do żony masturbacją (samogwałtem) to nie jest, bo nie zaspokaja się sama. Czy grzeszymy?
Ja uważam że grzeszycie, dlatego bo we współżyciu małżonków chodzi o otwarcie sie na życie- jako dar od Boga a nie o sprawianie sobie cielesnej przyjemności. Takie jest moje zdanie w tym temacie.
_________________ Pozdrawiam:)
Paweł
|
| Pt sty 25, 2008 16:13 |
|
|
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
 Re: Grzech czy nie?
paweł28 napisał(a): bo we współżyciu małżonków chodzi o otwarcie sie na życie- jako dar od Boga a nie o sprawianie sobie cielesnej przyjemności. Takie jest moje zdanie w tym temacie.
Polecam lekturę encykliki Humanae Vitae - tam są opisane cele małżeństwa. Rozdział II Zasady doktrynalne, pkt 9 - "Jej cechy charakterystyczne"
|
| Pt sty 25, 2008 16:25 |
|
 |
|
paweł28
Dołączył(a): Śr sty 23, 2008 15:28 Posty: 174
|
 Re: Grzech czy nie?
mateola napisał(a): Polecam lekturę encykliki Humanae Vitae - tam są opisane cele małżeństwa. Rozdział II Zasady doktrynalne, pkt 9 - "Jej cechy charakterystyczne"
Dzięki.
Może coś zacytujesz, jak możesz to bardzo Cię proszę.
Pewnie głupoty pisałem nie? 
_________________ Pozdrawiam:)
Paweł
|
| Pt sty 25, 2008 16:53 |
|
 |
|
czeresniowa
Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25 Posty: 731
|
Tadeusz44 napisał(a): No własnie to jest dobre pytanie. Ja uważam że nie. Przecież nie robia nic przeciw naturze. Obdarzaja siebie miłością w sakramentalnym związku i starają sie drugiej osobie dać jak najwiekszą radosc i przyjemność. Grzechem według mnie byłoby traktowanie żony przedmiotowo jak np w burdelu. seks za pieniądze . A ciągle przewijajacy sie motyw ze nasienie musi byc złożone w pochwie jest dla mnie mało przemawiajace. To według mnie takie stwarzanie iluzji że chociaz wiem ze jest okres niepłodny i współżyje z żoną to otwieram sie na nowe życie. To poprostu bzdura. No własnie dlatego współżyje z żoną w okresie nie płodnym aby nie zaszła w ciażę bo nie stac nas na kolejne 6 dziecko.
Może nic szczególnie nowego nie wniosę do tej dyskusji, ale powiem Ci Tadeuszu, że nie spodziewałam się spotkać tu tak mądrego człowieka, o tak zdrowym podejściu do życia, mimo swojej wiary (a może dzięki niej?).
Nazwałeś i wymieniłeś chyba wszystkie najważniejsze elementy "za":
1. Miłość. Sama w sobie Miłość dwojga ludzi, formalnie wolnych ludzi, albo tym bardziej ludzi żyjących ze sobą w legalnym związku (ślub cywilny, albo i kościelny) małżeńskim nie może być niczym złym. Tak samo jak i przejawy tej miłości, zależnie od etapu związku - będą różne, ale dobre.
2. Wzajemna zgoda. Krzywdą byłoby zmuszanie kogokolwiek do seksu (oralnego, nie oralnego) czy innych eksperymentów z tą delikatną sferą życia. Chcecie tego oboje... a przy tym seks oralny nie należy do niebezpiecznych dewiacji sugerujących czyjeś poniżenie, fascynacje przemocą.
3. Przyjemność. No tak, nie jest to wprawdzie istotą życia katolika (ani żadnego innego człowieka, chyba że hedonisty)... ale nie jest też niczym potępionym jako samo w sobie, czy zabronionym. A wręcz wydaje mi się, że obdarzanie przyjemnością (ogólnie pojętą, nie zawsze erotyczną, choć też) osoby najbliższej nie jest niczym złym. Dla katolików warto podkreślić - tym bardziej w małżeństwie.
4. Świętość nasienia. No jak najwięcej szacunku dla Was, mężczyzn i Waszego świętego nasienia. Ale i tak nie uniknie się sytuacji niezależnych, kiedy nasienie zostanie zmarnowane nie ze "złej" woli. (Sny i ich efekt).
5. Zakłamanie metod NPR. I tak w danym momencie nie nastawiacie się na dziecko, a wręcz planujecie wszystko tak, by go nie było. Ale seks oralny nie, przynajmniej nie "do końca" do orgazmu. Bo to za dużo przyjemności, więc musi być przez religię katolicką zakazane, a przecież wszyscy wiedzą jak bardzo różni się taki orgazm od tradycyjnego.
6. Ostatni ale najważniejszy punkt. Dojrzałość i odpowiedzialność. Zdolność (materialna i nie tylko) do wychowywania kolejnych dzieci. Nawet w modelu iście chrześcijańskiej rodziny, w pewnym momencie następuje kres możliwości i na to 6 czy 7 dziecko kogoś już nie stać (nie tylko materialnie)... a zarazem chyba logiczne, że tylko z tego powodu nie powinno się okaleczać małżeństwa odbierając sobie współżycie całkowicie. Na takim etapie bardziej pewne metody zapobiegania zapłodnieniu powinny być przez kościół akceptowane. Ale to już moje zdanie zupełnie na marginesie, tym będę się kierować i nikogo nie będę agitować.
Tadeuszu pozdrawiam!
_________________ Prof. dr hab. Joanna Senyszyn: "Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica." http://powiedz-nie.c0.pl/
|
| Wt sty 29, 2008 18:17 |
|
 |
|
Tess
Dołączył(a): Pt lut 04, 2005 2:06 Posty: 899
|
 Re: Grzech czy nie?
marlonk11 napisał(a): Cytat: "Seks oralny traktowany jako rozbudzanie się do orgazmu poza stosunkiem seksualnym podlega pod takie same zasady moralne jak masturbacja czy stosunek przerywany. Podejmując go małżonkowie są świadomi, że takie bezpośrednie pobudzanie narządów płciowych, związane z tak intensywnymi doznaniami, będzie prowadzić do osiągniecia maksymalnej przyjemności. Okres wstrzemieźliwości nie jest czasem poszukiwania tak silnych doznań, jakie są związane z seksem oralnym. Może on towarzyszyć „normalnemu współżyciu seksualnemu, którego kulminacją jest wprowadzenie członka do pochwy i wytrysk w pochwie". A teraz praktyka. Zaspokajam żonę. Sam nie mam orgaznu. Nie marnuję życiodajnego nasienia. W odniesieniu do żony masturbacją (samogwałtem) to nie jest, bo nie zaspokaja się sama. Czy grzeszymy? dlaczego "okres wstrzemieźliwości nie jest czasem poszukiwania tak silnych doznań, jakie są związane z seksem oralnym"? A może z innego powodu. Proszę nie odsyłać mnie do innych tematów, bo tam nie znalazłem konkretnej odpowiedzi, a odpowiedzi typu "stosowanie technik seksualnych nie nastawionych na życie jest grzechem ciężkim jest powierzchowne i ogólnikowe, czemu już raz dałem wyraz tutaj viewtopic.php?t=14004 Będę bardzo wdzieczny za konktetne wskazówki. Pozdrawiam 
Wedlug mnie Kosciol nie powinien wtracac sie w pozycie malzenskie.Jest to sprawa wylacznie malzonkow.Niby utrata nasienia to grzech. A co powiedziec o reszcie plemnikow, ktore nie dojda do jaja i nie zaplodnia malznki  Przeciez one gina a wedlug nauki kosc. to grzech.
Jezeli jestesmy juz przy tym temacie to co powiecie na masturbacje przepisana przez lekarza.Wedlug opinii lekarzy ludzie niezonaci powinni sie masturbowac gdyz to sluzy zdrowiu.Czytalem dosc sporo na ten temat i rzeczywiscie zgadzam sei z opinia lekarzy.
_________________ Duchu Swiety daj zasluge mestwa, daj wieniec zwyciestwa, daj szczescie bez miary.
Pozdrawiam
|
| Śr sty 30, 2008 2:38 |
|
 |
|
czeresniowa
Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25 Posty: 731
|
Tess,
Nie jestem mężczyzną i prawdę mówiąc nie wiem na co może szkodzić "nadmiar nasienia", czy też "nadmiar napięcia" który ma miejsce w przypadku długotrwałego braku partnerki czy w ogóle braku partnerki/żony. Nie wiem też jakie konkretne choroby można by leczyć (bądź wspomagać leczenie) w ten sposób. Ale można się domyślać, że skoro natura przewidziała dla mężczyzny coś takiego jak wytrysk, to znaczy, że pewnie czasem choćby i tylko dla zdrowia i zachowania pewnej równowagi, trysnąć musi (czasem to się rozwiązuje samo w czasie snu np.)... Jakkolwiek... no, na pewno jeśli lekarz coś takiego zaleca, to pewnie ma poważne medyczne powody ku temu. I jeśli ktoś miał wcześniej dylematy moralne, to w danym momencie na pewno nie powinien ich mieć, wszak dbałość o zdrowie jest jednym z naszych obowiązków nadrzędnych.
_________________ Prof. dr hab. Joanna Senyszyn: "Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica." http://powiedz-nie.c0.pl/
|
| Śr sty 30, 2008 8:15 |
|
 |
|
arc
Dołączył(a): Pt maja 19, 2006 16:23 Posty: 950
|
Tess napisał(a): Wedlug mnie Kosciol nie powinien wtracac sie w pozycie malzenskie.Jest to sprawa wylacznie malzonkow. Masz rację... i tak jest. Czy w Twojej sypialni Kościół zamontował kamery? A może wysłał księdza, który stoi na straży? Oczywiście, że nie. "Jest to sprawa wylacznie malzonkow", a Kościół może co najwyżej podpowiedzieć to i tamto, a Ty możesz się z tym zgodzić lub nie i zrobić, co zechcesz. Co do utraty nasienia... Nie jest to żadnym argumentem za lub przeciw czegokolwiek. Nie wiem czemu przeciwnicy moralności katolickiej ciagle do tego wracają... czeresniowa napisał(a): Nie jestem mężczyzną i prawdę mówiąc nie wiem na co może szkodzić "nadmiar nasienia", czy też "nadmiar napięcia" który ma miejsce w przypadku długotrwałego braku partnerki czy w ogóle braku partnerki/żony. Nie wiem też jakie konkretne choroby można by leczyć (bądź wspomagać leczenie) w ten sposób. Ja jestem mężczyzną i też tego nie wiem. czeresniowa napisał(a): Ale można się domyślać, że skoro natura przewidziała dla mężczyzny coś takiego jak wytrysk, to znaczy, że pewnie czasem choćby i tylko dla zdrowia i zachowania pewnej równowagi, trysnąć musi
Owszem - stąd polucje nocne, co sama zauważyłaś.
_________________ arcarc
|
| Śr sty 30, 2008 9:30 |
|
 |
|
czeresniowa
Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25 Posty: 731
|
arc napisał(a): Masz rację... i tak jest. Czy w Twojej sypialni Kościół zamontował kamery? A może wysłał księdza, który stoi na straży? Oczywiście, że nie. "Jest to sprawa wylacznie malzonkow", a Kościół może co najwyżej podpowiedzieć to i tamto, a Ty możesz się z tym zgodzić lub nie i zrobić, co zechcesz.
Oczywiście, że każdy z nas powinien robić to na co tylko ma ochotę i to na co tylko pozwala mu własna wolność (ograniczana wolnością drugiego człowieka, w szczególności w tym wypadku partnera: który jeśli z kolei nie chce, nie musi w tym uczestniczyć, tego słuchać/czytać, ani na to patrzeć). Nic kościołowi do tego i nikt nie ma prawa ingerować. A dialog? Jak ten tu... Czasem szczerze się zastanawiam, skąd w nas (niemal wszystkich tu obecnych) chęć dzielenia się swoimi poglądami, przemyśleniami, stanowiskami i jednak trochę przekonywania innych do swojego zdania, jakkolwiek te zdania mamy czasem skrajnie różne (zastanawia mnie to równo przy katolikach i niekatolikach, żeby nie było, nawet przy sobie samej). A może ciutkę przesadzam, i to tylko taka zwykła, całkiem neutralna, ludzka chęć rozmowy, zdolność do rozmowy na każdy temat. Albo... jednak gdzieś w nas jest potrzeba społecznej akceptacji tych norm. A przecież są takie sfery życia, których jednak nikt (poza naszym partnerem) nie musi zaaprobować uprzednio, byśmy mogli być szczęśliwi, robiąc to co robimy prywatnie, w swojej sypialni, czy w swoich 4 ścianach (nie czyniąc przy tym krzywdy właściwie ani sobie wzajemnie, a tym bardziej osobom trzecim). arc napisał(a): Ja jestem mężczyzną i też tego nie wiem.
Nie czuję się teraz osamotniona w swej niewiedzy 
_________________ Prof. dr hab. Joanna Senyszyn: "Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica." http://powiedz-nie.c0.pl/
|
| Śr sty 30, 2008 10:42 |
|
 |
|
arc
Dołączył(a): Pt maja 19, 2006 16:23 Posty: 950
|
czeresniowa napisał(a): Oczywiście, że każdy z nas powinien robić to na co tylko ma ochotę i to na co tylko pozwala mu własna wolność (ograniczana wolnością drugiego człowieka, w szczególności w tym wypadku partnera: który jeśli z kolei nie chce, nie musi w tym uczestniczyć, tego słuchać/czytać, ani na to patrzeć). Nic kościołowi do tego i nikt nie ma prawa ingerować. No właśnie dziwi mnie to całe oburzenie, jakoby Kościół ingerował w sprawy intymne małżeństwa. Chyba, że samo to, że Kościół ośmiela się zwracać uwagę na pewne aspekty (a robi to przecież z dobrej woli, bo czyż nie "lepiej" dla niego zamknąć byłoby usta?), komuś odbiera wolność? Jeżeli ktoś czuje się katolikiem, to czy będzie w szkole, w pracy, czy w sypialni, zawsze pozostaje katolikiem, a to - że nim pozostaje - wynika tylko z jego własnej osobistej wolnej woli. czeresniowa napisał(a): dialog? Jak ten tu... Czasem szczerze się zastanawiam, skąd w nas (niemal wszystkich tu obecnych) chęć dzielenia się swoimi poglądami, przemyśleniami, stanowiskami i jednak trochę przekonywania innych do swojego zdania, jakkolwiek te zdania mamy czasem skrajnie różne
Też się nad tym zastanawiałem. Mógłbym tu napisać do jakich wniosków doszedłem, ale... lepiej nie kusić moderacji  (z całym szacunkiem oczywiście!:) )
_________________ arcarc
|
| Śr sty 30, 2008 11:30 |
|
 |
|
Krzysztof_J
Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08 Posty: 928
|
arc napisał(a): Jeżeli ktoś czuje się katolikiem, to czy będzie w szkole, w pracy, czy w sypialni, zawsze pozostaje katolikiem, a to - że nim pozostaje - wynika tylko z jego własnej osobistej wolnej woli.
Prawda, prawda.
Pozostaje jednak cała masa (jak mi się zdaje) tych, którzy chcą być katolikami i się nimi czują, ale w sypialni robią rzeczy, których Kościół Katolicki zabrania (lub inaczej: uznaje za grzech ciężki). I w tym sensie czują się ograniczani (czy nie-wolni), troszeczkę rozdarci. Bo z jednej strony czują się katolikami, z drugiej - mają poczucie takie jak piszesz powyżej: powinni nimi pozostawać również w sypialni.
Stąd takie problemy.
|
| Śr sty 30, 2008 12:34 |
|
 |
|
arc
Dołączył(a): Pt maja 19, 2006 16:23 Posty: 950
|
Ale gdzie tkwi problem? Czy Kościół powinien dostosować się do tych, których jest cała masa (jak Tobie i mnie się zdaje) i zmienić naukę wbrew swoim przekonaniom?
Taki przykład (na szybko): Chcę być studentem i się nim czuję, ale w domu robię rzeczy, których mi prowadzący zabrania (lub inaczej: uznaje za lenistwo). I w tym sensie czuję się ograniczany (czy nie-wolny), troszeczkę rozdarty. Bo z jednej strony czuję się studentem, z drugiej mam poczucie, że powinienem nim zostać również w domu. 
_________________ arcarc
|
| Śr sty 30, 2008 13:22 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|