Buddyzm a chrześcijaństwo
Autor |
Wiadomość |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
agar napisał(a): Odpowiedź i wykwalifikowanego nauczyciela nie dałaby mi pełnego zrozumienia.kiedy mam problem potrzebuję go omówić i poznac wiele opinii Ale chyba chcesz zrozumieć czym jest karma w buddyzmie, a nie dowiedzieć się co się komu na temat karmy wydaje?  Po prostu wykwalifikowany nauczyciel buddyjski z zezwoleniem na nauczanie powie Ci na pewno dokładnie tak jak to jest wprawdziwych naukach buddyjskich. Co do mądrości maluczkich - w kwestii nauk buddyjskich ta zasada nie działa. Tu naprawdę trzeba to dobrze zrozumieć i zdobyć wiedzę, to nie są proste rzeczy. agar napisał(a): Dlatego chciałam porozmawieć z kims kto może mi przybliżyc temat
Ok, ja Ci po prostu mówię jakie jest najlepsze wyjście jeśli chcesz mieć pewność, że to co Ci ktoś mówi to naprawdę buddyjskie nauki.
|
N lut 03, 2008 21:31 |
|
|
|
 |
agar
Dołączył(a): Cz sty 24, 2008 8:36 Posty: 102
|
Witam!
tak chce wiedzieć,ponieważ na ogół większość ma tylko jakieś wyrywkowe wieści.
Czyli poprostu karma to jest ścisła definicja,czysta wiedza matematyczna jak np 2+2 której nie można rozpatrzyc tylko poprostu poznac ok.
Wiesz mówiąc o maluczkich nie myślałam o głupich czy nie douczonych ale uważam że prawdziwą wiedzę i mądrość często mozna znaleźć w cichych i pokornych o wielkości których nie świadczą tytuły.
Zdziwiło mnie kiedy zobaczyłam twój wpis w kulturze choc bardzo mi przypadł do serca.zajrzałam potem do tematu czy buddyzm to religia ateistyczna i załapałam małe zdziwienie.
Jednakistnieje w buddyźmie pojęcie Boga . ale to jakieś dziwne.
Bóg któremu się wydaje,ze jest bogiem a może wydaje się tez ,że my jesteśmy.Czyli świat złudzenia?jest a właściwie nie ma..
Czy to ni jakis matrix.
Shalom!
|
Pn lut 04, 2008 11:22 |
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
agar napisał(a): Jednakistnieje w buddyźmie pojęcie Boga . Yhm, mi też się wydawało przez jakiś czas, że w buddyzmie nie ma Boga, bo na takie teksty natrafiałem w internecie. Gdy poznałem swojego nauczyciela, mnicha w tradycji Soto Zen, wyprowadził mnie z tego błędnego poglądu - dlatego jest istotny kontakt z nauczycielem, jeśli chce się wiedzieć o co naprawdę w buddyzmie chodzi. agar napisał(a): Bóg któremu się wydaje,ze jest bogiem a może wydaje się tez ,że my jesteśmy.
Iluzje w pojęciu buddyjskim to nie są fatamorgany albo jakieś hologramy. Iluzje są błędnym postrzeganiem tego, co jest.
|
Pn lut 04, 2008 11:55 |
|
|
|
 |
booker
Dołączył(a): Pn cze 18, 2007 10:06 Posty: 625 Lokalizacja: Londyn
|
agar napisał(a): Witam! Chcialoby się zapytać Ciebie Bookier ile masz lat,chyba jesteś jeszcze młody. 31. agar napisał(a): Ja próbuję przez rozmowę z wami zrozumieć pewne sprawy,choćby dlaczego syn wkroczył na waszą drogę co zaoferowaliście jemu,co mogło jego pociągnąc ,gdzie ja zrobiłam bład....
W jakiej szkole praktykuje Twój syn?
Hm. Błąd mówisz? Z tego co zauważyłem, jednym z największych błędów, które popełniamy my - ludzie idący ścieżkami religii - jest "wciskanie" komuś innemu swojej religi. Natręctwo, fanatyzm i ewangelizacja.
Po prostu - bardzo to odstrasza.
Inna rzecz jest też, kiedy inni obserwują nasze życie, i widzą, że mamy wiele problemów, ze soba (i z innymi), ale twierdzimy, że nasza scieżka jest wspaniała i debest. Wówczas taki człowiek nie będzie chciał iść tak jak my, widząc, jak bardzo jesteśmy zagubieni itp.
Pozdrawiam
/M
|
Pn lut 04, 2008 12:19 |
|
 |
czeresniowa
Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25 Posty: 731
|
Zastanwiam się czy na terenie górnego śląska możliwe byłoby spotkanie z kimś kto by na żywo, w miarę bezinteresownie i solidnie wytłumaczył to i owo o buddyzmie... Poszukam 
_________________ Prof. dr hab. Joanna Senyszyn: "Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica." http://powiedz-nie.c0.pl/
|
Pn lut 04, 2008 23:31 |
|
|
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
|
Pn lut 04, 2008 23:57 |
|
 |
agar
Dołączył(a): Cz sty 24, 2008 8:36 Posty: 102
|
Witam !
booker ja jestem daleka od wciskania komuś swojej religii.i nie nawracam nikogo.Jezus nas powołął aby byc z nim i swiadczyć o nim.Ewangelizacja hm można i tę rozmowę jak ktoś się uprze nazwać ewangelizacją.Bo to ,że powiem swoje zdanie na temat i uzasadnienie mojego poglądu to nazwiesz ewangelizacją?
Nie byłabym chrześcijanką gdybym mówiła ,że ta droga jest debest,to jest droga miłości poprostu,a ja człowiekiem idącym po tej drodze słąbym i jednocześnie mocnym.
Czy nazwiesz zagubieniem nazwanie spraw po imieniu..?
Ja raczej postrzegam drogę Buddy jako zagubioną gdzie nawet Bóg błędnie postrzega a co dopiero ludzie.Skąd pochodzi oświecenie..czy masz pewnośc ,że ono nie jest błędnym postrzeganiem rzeczywistości??gdzie potwierdzenie tego..
Na czym pewnym możesz się wesprzeć....nie masz nic takiego.
Jest to droga dla mądrych,trzeba miec nauczyciela.A co jeśli i on postrzega błędnie.
Widzisz mi w chrześcijaństwie wystarczy Biblia i serce otwarte i pokorne.
Tu też problem może się wyłonic co to znaczy pokorne dla mnie to odwrotnośc pychy.
Nie rozumiem tego problemu postrzegania,jest dla mnie nie do przyjęcia chyba.
Jaką szkołe syn praktykuje? -nie wiem tak daleko nie byłam z nim w rozmowie.
Shalom!
|
Wt lut 05, 2008 9:42 |
|
 |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
agar napisał(a): Nie byłabym chrześcijanką gdybym mówiła ,że ta droga jest debest,to jest droga miłości poprostu,a ja człowiekiem idącym po tej drodze słąbym i jednocześnie mocnym. Mnie droga miłości zaprowadziła przez Jezusa do buddyzmu  agar napisał(a): Skąd pochodzi oświecenie..czy masz pewnośc ,że ono nie jest błędnym postrzeganiem rzeczywistości??gdzie potwierdzenie tego.. Gdy zaistnieją pewne przyczyny dochodzi do skutku, przy odpowiednich przyczynach skutkiem jest Oświecenie. Nie mam żadnej pewności i potwierdzenia, ale ja nie rozmyślam o, ani nie pragnę Oświecenia - pragnąć Oświecenia oznacza się od niego oddalać, Oświecenie po prostu samo czasami się pojawia jako wynik pewnych przyczyn. agar napisał(a): Na czym pewnym możesz się wesprzeć....nie masz nic takiego. Jest to droga dla mądrych,trzeba miec nauczyciela.A co jeśli i on postrzega błędnie. Wcale nie trzeba mieć nauczyciela. Gdy wie się jak patrzeć to każdy człowiek i każda minuta życia jest nauczycielem, a każdy liść jest kartą świętej księgi zawierającej prawdę  No i buddyzm nie polega na się wspieraniu, wręcz przeciwnie - polega na stawaniu o własnych siłach. Jeśli szukasz wsparcia - pozostań przy chrześcijaństwie  agar napisał(a): Widzisz mi w chrześcijaństwie wystarczy Biblia i serce otwarte i pokorne. A nam Biblia nie jest potrzebna. Prawda jest wszędzie, także w nas. Jeśli ma się otwarty umysł, serce i pokorę - wystarczy przysiąść od czasu do czasu i poobserwować siebie i świat  agar napisał(a): Jaką szkołe syn praktykuje? -nie wiem tak daleko nie byłam z nim w rozmowie. Czemu?
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
Wt lut 05, 2008 10:19 |
|
 |
booker
Dołączył(a): Pn cze 18, 2007 10:06 Posty: 625 Lokalizacja: Londyn
|
agar napisał(a): Witam ! booker ja jestem daleka od wciskania komuś swojej religii.i nie nawracam nikogo.Jezus nas powołął aby byc z nim i swiadczyć o nim.Ewangelizacja hm można i tę rozmowę jak ktoś się uprze nazwać ewangelizacją.Bo to ,że powiem swoje zdanie na temat i uzasadnienie mojego poglądu to nazwiesz ewangelizacją?
Agar, nie chodziło mi o sposób Twojej aktywności tutaj - mówiłem baaaardzo, bardzo ogólnie, ok? agar napisał(a): Nie byłabym chrześcijanką gdybym mówiła ,że ta droga jest debest Rozumiem i szanuję to. Przykładowo, co do mojej osoby, wiem, że ścieżka buddyjska nie jest debest - wiem tylko, że jest debest, ale dla mnie. Wiem, że niektórym ludziom praktyka buddyjska po prostu nie pomaga - nie mają do niej predyspozycji, nie "czują" jej. Ale naprzykład pomaga im ścieżka Yogi, albo, tak jak np. w wypadku mojej rodzicielki - dla niej działa chrześcijaństwo. Zatem, w przypadku np. Twoim i mojej mamy, chrześcijaństwo jest debest. W przypadku moim, jest to buddyzm. W przypadku np. mojej żony, jest to Ashtanga Yoga. OK? A więc nie ma co absolutyzować - nie ma jednej debest ścieżki. Dlaczego? Dlatego, że to działa na zasadzie interakcji - jest nie tylko scieżka, ale jest też ten, który idzie tą ścieżką. Zatem, możemy iść buddyzmem albo chrześcijanizmem, ale robić bardzo brzydkie rzeczy. agar napisał(a): ,to jest droga miłości poprostu,a ja człowiekiem idącym po tej drodze słąbym i jednocześnie mocnym. No ale w buddyzmie też mamy wiele nauk i praktyk, które można by nazwać "drogą miłości". Rozwijamy aktywne współczucie w stosunku do innych, mamy praktyki tzkw. Bodhicitty, są praktyki Tonglen, (w których bierzesz cierpienie istot, przekształcasz je w miłość a następnie odsyłasz do nich), za każdym razem przed praktyką ślubujemy pomagać wszystkim istotom i tak dalej, i tak dalej. agar napisał(a): Czy nazwiesz zagubieniem nazwanie spraw po imieniu..?
Dlaczego mam nazywać nazywanie spraw po imieniu zagubieniem? agar napisał(a): Ja raczej postrzegam drogę Buddy jako zagubioną gdzie nawet Bóg błędnie postrzega a co dopiero ludzie. Agar, ale bież pod uwagę, że to jest tylko Twoja wizja - Ty tak to widzisz. Przykładowo ja zagubiłem się w chrześcijaństwie, odnalazłem w buddyzmie. agar napisał(a): Skąd pochodzi oświecenie.. Kiedy rozpoznajemy prawdziwą naturę własnego umysłu, z reguły można to nazwać oświecenie. Ale oświecenie ogólnie oznacza prawdę. Np. trawa jest zielona.  agar napisał(a): czy masz pewnośc ,że ono nie jest błędnym postrzeganiem rzeczywistości??gdzie potwierdzenie tego.. Mam pewność, że trawa jest zielona, a niebo jest niebieskie. Trawa to potwierdza, niebo to potwierdza. agar napisał(a): Na czym pewnym możesz się wesprzeć....nie masz nic takiego. Skąd to możesz wiedzieć? Mam dobre doświadczenia, staje się bardziej odpowiedzialnym człowiekiem, bardziej w tym świecie - tu i teraz. Stopniowo jestem w stanie pomóc samemu sobie, okazuje się też, że jestem w stanie pomagać innym (wedle tego, jakie mam możliwości). agar napisał(a): Jest to droga dla mądrych,trzeba miec nauczyciela.A co jeśli i on postrzega błędnie. W buddyzmie, jasne - nauczyciel jest ważny. Ale bardzo ważne też jest nie przywiązywać się do nauczyciela, ani do słów nauczania - stać się niezależnym. OK? Moge zadać Ci to samo pytanie - a co, jeżeli Jezus postrzegał błędnie? Jak sądze, w odpowiedzi dasz mi to samo, co ja bym dał Tobie - własne doświadczenie i wiarę w to, że jednak nie. Więc nie rozumiem Twojego pytania? agar napisał(a): Widzisz mi w chrześcijaństwie wystarczy Biblia i serce otwarte i pokorne.
Mi w buddyzmie wystarczy praktyka, pokora. otwarty umysł i wiara w to, że naprawdę jestem w stanie osiągnąć prawdziwą naturę własnego umysłu oraz pomagać innym. agar napisał(a): Nie rozumiem tego problemu postrzegania,jest dla mnie nie do przyjęcia chyba.
Jakiego problemu postrzegania?
Pozdrawiam
/M
|
Wt lut 05, 2008 12:48 |
|
 |
agar
Dołączył(a): Cz sty 24, 2008 8:36 Posty: 102
|
Witam!
booker rozumiem,może ja byłam zbyt atakująca ale sorry,
co do dróg to Jezus mówił o róznorodności,ucznom powiedział- kiedy ci się zalili ,że ktoś w jego imieniu działa-kto nie zwami ten nie przeciwko wam...
Wiesz,trochę chyba terminologia mi zgrzyta bo jakoś to praktykowanie brzmi dla mnie jakos tak..dla mnie poprostu masz stac się miłością,to ma stać się naszą podstawową cecha.Chyba poprostu inaczej rozumiem praktykę.
Pisaliście ,że Bogu wydaje się ,że jest Bogiem,no to czy my też nie jesteśmy w tej sytuacji?bo może nam też wydawać się ,ze jesteśmy ludźmi.Widzisz samo założenie nasuwa myśl taką Jezus mówi Ja jestem droga,prawda.Jezus mówi o Sobie z pewnością i siła mądrości,jak wygląda w tym zestawieniu obraz Boga który w postrzeganiu siebie też błądzi??Zreszta pisałam w temacie o proroctwach,autoryzujacych postać i nauki oraz to kto wpływa i ma moć wpływac i działac.
Nasze ludzkie prawdy bedą bardzo rózne,i kazda prawda może wykluczac inna prawde i co tu będzie PRAWDA.
Filippiarz a jeśli Ci sił braknie....nigdy nie wiesz kiedy osłabniesz,co wpłynie na to itd.
dązycie do oswiecenia a jednocześnie nie myślisz o nim...trzeba polegać na sobie a jednocześnie mówisz ,że nie pragniesz oświecenia..
Choć wiem ,że i w świętości można zbładzic kiedy ona stanie się celem sama w sobie.
Czemu nie rozmawiałam z synem o tym,nie bardzo wiedziałam ,że az taka różnorodnośc drug jest.Pozatym wspomniałam ,że trochę weszły w rozmowę emocje.
Pozdrawiam
Shalom!
|
Wt lut 05, 2008 16:03 |
|
 |
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
agar napisał(a): Pisaliście ,że Bogu wydaje się ,że jest Bogiem
Kto tak pisał?
Bóg jest Bogiem. Tyle, że wydaje mu się iż jest wszechmocny, wieczny itd. To, że ta istota nie jest wszechmocna i wieczna nie znaczy, że nie jest Bogiem - to tylko kwestia definicji Boga. To nie jet tak, że Bogu się wydaje że jest Bogiem, a tak naprawdę to jest aniołem lub kimś w tym stylu. To jest naprawdę wyjątkowa istota, po prostu nie jest wszechmocna, wieczna i wszechwiedząca. Podobnie niektórym ludziom się wydaje, że będą istnieć wiecznie i że Jan Kowalski będzie po śmierci Janem Kowalskim tylko w innym świecie. Znowu innym ludziom się wydaje, że znają siebie samych, a nagle zachodzi jakaś sytuacja i wychodzi na to, że nie mogą zrozumieć własnego postępowania. To są tego typu złudzenia.
|
Wt lut 05, 2008 16:21 |
|
 |
booker
Dołączył(a): Pn cze 18, 2007 10:06 Posty: 625 Lokalizacja: Londyn
|
agar napisał(a): Wiesz,trochę chyba terminologia mi zgrzyta bo jakoś to praktykowanie brzmi dla mnie jakos tak..dla mnie poprostu masz stac się miłością,to ma stać się naszą podstawową cecha.Chyba poprostu inaczej rozumiem praktykę. Tak terminologia zazwyczaj wiele miesza. W buddyzmie też mamy coś takiego jak "stać się miłością" - mniej więcej to właśnie oznacza "osiągnąć oświecenie i pomagać wszystkim istotom"- to oznacza po prostu to samo. Chodzi tylko o to, że "stając się miłością" oznacza stać się miłością przez duże M, nie przez małe 'm', gdzie kochasz tylko bliskich, ale nie pomożesz sąsiadce z pod 5-ki, bo Ci kiedyś złgała. (przykładowo). A zatem tam Miłość, oznacza, że Twoje serce jest całkowicie otwarte i nagie. Z drugiej strony, oświecenie oznacza, całkowicie otwarty umysł, to oznacza, że osiągasz naturalną mądrość, którą możesz użyć by właściwie pomagać wszystkim. Właściwa pomoc oznacza, że naprawde przychodzi się z pomocą dzięki mądrości, a nie dzięki temu "jak się nam wydaję, że będzie dla kogoś dobrze". W zasadzie, to jest to trochę podobne do cudu - to znaczy, takie aktywne współczucie (mądrość+miłość), manifestuje się we właściwy sposób spontanicznie i nie pochodzi z naszych ograniczeń intelektualnych, czy wiedzy zdobytej w szkole. Jest to sprawa niezależna od ilorazu inteligencji czy wykształcenia. To co podkreślamy, to to, że każdy ma już w sobie ten potencjał. I ten potencjał staramy się rozwijać, poprzez niwelowanie tego, co go przesłania. To co przesłania ten potencjał nazywamy to "niewiedzą". A zatem te dwie, rozwijamy równocześnie, np. nie czekamy na jakieś Oświecenie, żeby móc pomagać - po prostu, jak trzeba pomóc, to pomagamy najlepiej jak potrafimy. W między czasie staramy się praktykować metody - medytacje, pokłony, śpiewy itd. Nie oznacza to też, że nasza praktyka ma być jakoś oddzielona od życia - wręcz przeciwnie. agar napisał(a): Pisaliście ,że Bogu wydaje się ,że jest Bogiem,no to czy my też nie jesteśmy w tej sytuacji?bo może nam też wydawać się ,ze jesteśmy ludźmi. To jest temat o istocie, zwanym Mahabrahma. Osobiście nie czuje żadnej potrzeby wypiętrzania tego tematu z osobami wierzącymi. Robi sie tylko niepotrzebne zamieszanie. agar napisał(a): Widzisz samo założenie nasuwa myśl taką Jezus mówi Ja jestem droga,prawda.
Możliwe iż będziesz zaskoczona. W nauczaniu Zen, mistrza Seung Sahna, możemy przeczytać: "Biblia mówi: "Ja jestem drogą, prawdą i życiem. W Zen nauczamy tego samego."
Pozdrawiam
/M
|
Wt lut 05, 2008 17:06 |
|
 |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
agar napisał(a): Filippiarz a jeśli Ci sił braknie....nigdy nie wiesz kiedy osłabniesz,co wpłynie na to itd. dązycie do oswiecenia a jednocześnie nie myślisz o nim...trzeba polegać na sobie a jednocześnie mówisz ,że nie pragniesz oświecenia.. Choć wiem ,że i w świętości można zbładzic kiedy ona stanie się celem sama w sobie. Nie tyle dążymy do Oświecenia, co Oświecenie jest zwieńczeniem praktyki - to jakby skutek uboczny i po prostu dalej raczej ciężko zajść  Gdy buddyście brakuje sił to ma trzy schronienia, zwane też skarbami lub klejnotami - Buddę, Dharmę i Sanghę. Wiara w to, że Budda się przebudził i każdy to może zrobić, że istnieje Dharma czyli nauka buddyjska o Prawdzie oraz praktykowanie w ramach Sanghi, czyli wspólnoty wiernych - wiara i zaufanie do tych klejnotów dodaje sił w chwilach słabości - jak w każdej religii, czasem trzeba zaufać, że to jednak jest ta ścieżka  Wstać jednak trzeba w końcu o własnych siłach, wspólnota, wiara i nauki mogą tylko podtrzymać podupadłego ducha. agar napisał(a): Czemu nie rozmawiałam z synem o tym,nie bardzo wiedziałam ,że az taka różnorodnośc drug jest.Pozatym wspomniałam ,że trochę weszły w rozmowę emocje.
Emocje to zły doradca... Powodzenia następnym razem 
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
Wt lut 05, 2008 17:31 |
|
 |
agar
Dołączył(a): Cz sty 24, 2008 8:36 Posty: 102
|
Witam!
Zdaję sobie sprawę,że w tego typu rozmowach,nie poznam reguł innej filozofii wiary,zwłaszcza tak odmiennej mi kulturowo.
Jednak wiele mi przybliżyliście jest to ledwo musnięcie problemu,i żeby więcej zrozumieć potrzebny byłby nauczyciel.
Jednak to poznanie pomoże mi tolerować wybór syna choc jest niezgodny z moimi pragnieniami.
Zencognito,dlatego też uważam ,że do końca człowiek nie jest w stanie poznać siebie i zrozumiec.Co do istoty Boga tak zrozumiałam którąs z wtpowiedzi,choć uważam,że Bóg dlatego jest Bogiem,bo ma te cechy które ty odrzucasz,czyli nieśmiertelnośc ,wszechwiedze i poznanie.To włąśnie wyróżnia tę istotę od reszty.
Booker,Co do miłości to też tak pojmuję ją co innego nawet nie mazywam miłością.Zdziwiłam się.Ale jak Zen godzi nauki Jezusa ze swoimi?
Filippiarz myśę,że dzieki mojej modlitwie i rozmowie z wami,będę mogła w spokoju ducha z nim rozmawiac.
Postanowiłam,że to nie moja wola ma byc tu przewodnikiem tylko Boża,Jemu powierzyłam syna i niech On nim kieruje.
Miłośc i troska o niego powinna inaczej się przejawiac i nie mogę jego i siebie tym zabijac .
Shalom!
|
Cz lut 07, 2008 11:44 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Znow wpadlo mi dzis to swiadectwo przed oczy, dlatego osmielam sie je wkleic.
Szczęść Boże!!
Stwierdziłem, że mogę podzielić się moimi doświadczeniami odnośnie buddyzmu. Może wyjaśnię z jakiego powodu zainteresowałem się tą religią: Otóż ok. 2 lata temu, przeżywałem chwile które, bardzo źle wpływały na moją wrażliwość, na mój spokój duchowy, chwile które rozbijały mnie wewnętrznie: był to min. stres związany z egzaminami, z walczeniem o ciągłe wybijanie się, chęć bycia lepszym, usilne myślenie o konsekwencjach błędów i braków w nauce. W tym właśnie trudnym okresie zainteresowałem się z m.in. tych powodów buddyzmem. Rozwijało to się powoli: m.in. fascynacje spokojem duchowym mnichów buddyjskich, trzeźwością umysłu, opanowaniem. Tak powoli wkroczyłem w świat filozofii tej religii, chciałem poznać podstawy, wartości, poglądy na świat. Większość materiałów czerpałem z materiałów misi buddyjskich w Polsce m.in. "Trzy Schronienia".
I tutaj chcę przedstawić najważniejsze założenia tej religii: wszelkie bytowanie to ból i cierpienie - bolesne są narodziny, starość, śmierć, połączenie z niechcianym, rozłączenie z miłym, niezaspokojenie pragnień;
2) źródłem cierpienia jest niewiedza, z której poprzez różne stadia pośrednie wyłania się pożądanie i przywiązanie do życia zamykające człowieka w kręgu wcieleń (reinkarnacja)
3) istnieje możliwość położenia kresu cierpieniu; 4) stwarza ją tzw. Ośmioraka Ścieżka: należyty pogląd, należyty zamiar, należyta mowa, należyte działanie, należyty sposób życia, należyty wysiłek, należyta uwaga, należyta koncentracja;
Dalej - stwierdzenie: Buddyzm jest systemem autosoteriolegicznym: wskazuje drogę do samowyzwolenia, dostępną dla każdego, kto zechce ją w sposób właściwy praktykować. Nie odwołuje się Boga - zarówno Boga-Stwórcy, jak i Boga-Zbawcy. Wyklucza wręcz istnienie Boga jako Osoby.
Stwierdzenia z jakimi się spotkałem w większości "przypadły mi do gustu". Wydawały się interesujące, jednak pewne zdecydowanie NIE! Jak m.in. Wykluczanie istnienia Boga, tak więc w całej mojej edukacji (krótkiej) z góry uważałem za absurd tego typu ateistyczne założenia. Pomijając to buddyzm zawiera w sobie kawałek naprawdę zbliżonej do Chrześcijaństwa filizofii jak m.in: 5 przykazań buddyjskich: 1)nie zabijać lecz unikać agresji i przemocy, 2)nie kraść nie bogacić się rujnując innych, 3)nie uprawiać niewłaściwego seksu przynoszącego cierpienie innym, 4)nie kłamać, nie oszukiwać, nie lżyć innych, 5)nie spożywać alkoholu/narkotyków.
Kolejnym aspektem jest właściwa uważność i świadomość umysłu, w czynach, mowie, myślach, uspokojenie i wnikanie w swoje serce. Ja podczas zgłębiania filozofii jednocześnie nie chciałem przyjąć tego systemu, nie chciałem wyrzec się swojej wiary, być może dlatego że czułem że prawdą jest jedynie wiara w Chrystusa w Boga w Trzech Osobach, to było zakodowane w moim umyśle dlatego sądzę że nikt kto wychował się jako katolik nie posiądzie prawdziwego szczęścia w innej odmiennej religii.
Tak było też w moim przypadku: Poznałem system buddyzmu, lecz po mimo dłuższego okresu czasu nie czułem się spełniony (być może powodem było wykluczenie dużej części zasad i tego braku dogmatyki). Muszę tu przestrzec jednak inne osoby: Być może ta religia wydać się wam na początku interesująca, lecz zapewniam was nie przyniesie wam nic pożytecznego, nic prawdziwego, żadnego wzbogacenia duchowego (z wyjątkiem negatywnego zmącenia umysłu).
Drugą sprawą jest powierzchowne ukrycie głębi tej religii jaką jest praktyka duchowa. To nie jest wcale taki proste i jasne, ponieważ wszelki ceremoniał buddystyczny niesie za sobą poważne szkody. Jeśli chodzi o umysł osoby wierzącej, Buddyzm stwierdza że, nie istnieje Bóg, a jednak w swoich ofiarach min. Przez wypowiadanie "mantry" odnosi się np. do tu cytat: "OBECNE TU ZGROMADZENIE MNICHÓW OFIAROWUJE RECYTACJĘ MANTRY SIURANGAMA NIEBIAŃSKIM SMOKOM BRONIĄCYM DHARMĘ ORAZ CHRONIĄCYM ZIEMIĘ I ŚWIĘTE BUDYNKI ŚWIĄTYNI." Żadna medytacja wschodnia, praktyki jogi nie są przeprowadzane tylko dla przeprowadzenia. Pozorne uspokojenie niesie za sobą szereg groźnych skutków. W tych modlitwach(mantrach) często powierza się siebie w opiekę i w "schronienie"; np. duchowym strażnikom( strażnik ścieżki), lamom, wierząc w ich duchową obecność.
Ja miałem szczęście nie próbowania, głębokiej medytacji, "oczyszczania umysłu". Jestem z tego powodu szczęśliwy że Bóg wskazał mi właściwą drogę. Teraz dopiero kiedy naprawdę zgłębiłem naukę Chrystusa, miłuję się w teologii. Odnalazłem prawdziwy spokój, bo wiem że Jest ktoś kto czuwa nade mną. I zapewnia jednocześnie że Buddyzm pomimo swojej uniwersalności kłóci się z naszą religią w znaczny sposób, i dla osób które nie będą potrafiły spojrzeć na ten system w krytyczny sposób mogą wyrządzić sobie dużą szkodę duchową. Czym innym jest znanie filozofii danej religii, w sposób naukowy, a czym innym jest poznanie jej prawdziwej głębi w sposób empiryczny. Wyjście ze świadomości buddyjskiej medytacji bywa trudne. Dlatego PRZESTRZEGAM!
Bartek
ze str.
http://egzorcyzmy.katolik.pl//index.php ... &Itemid=66
|
Pt lut 08, 2008 17:26 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|