przywiązanie, przymus, szantaż, przyzwyczajenie... obłęd.
| Autor |
Wiadomość |
|
anonimowyużytkownik
Dołączył(a): Śr lut 13, 2008 18:14 Posty: 11
|
 przywiązanie, przymus, szantaż, przyzwyczajenie... obłęd.
postaram się krótko opisać sytuację z którą sobie nie radzę.
miałam kiedyś świetnego przyjaciela, zktórym łączylo mnie może nawet coś więcej, jednak w pewnym momencie pojawil się ktoś inny dla kogo "stracilam glowę". z kim do tej pory jestem bardzo szcześliwa.... ostatecznie wtedy rozmówilam się ztamtym chłopakiem, że zostaniemy tylko przyjaciółmi. jednak on nie potrafilsię pogodzić z moją decyzją....
i to trwa już przez kilka dobrych miesięcy. przez cały czas staraliśmy się być nadal dobry,mi przyjaciółmi, jednak on naprawdę nie mógł pozbierać się po tym co zrobiłam. niby było dobrze, ale CIĄGLE się kłóciliśmy...
ja nie potrafię się uwolnić od tego człowieka... był mi tak bliski, nadal chciałabym mieć w nim dobrego przyjaciela, przywiązalam się.
ale po tych słowach które ciągle od niego słyszę, powinnam już dawno zerwać z nim calkowity kontakt. niby mówi że mnie nadal kocha, że nie może sobie tego darować, że nienawidzi mojego obecnego chłopaka, w końcu że mnie nienawidzi... itd. prawie po każdej rozmowie z nim czeka mnie zapłakana noc.
ja nie wytrzymuję już tego psychicznie. wiele razy chciałam odsunąć się od niego, mimo że to nie byłoby łatwe. ale wszystko jest dodatkowo utrudnione z tego względu że ja się poprostu boję... najpierw był strach o niego, że zrobi sobnie krzywdę, naprawdę się bałam, bo wiele razy mówil o samobójstwie. teraz za to ciągle mnie szantażuje, że zniszczy mi życie, że porozmawia z moim chłopakiem, że wtedy się nie pozbieram, że jemu zrobi krzywdę, albo porpostu coś mu powie na mój temat o czym niepowinien wiedzieć.... ja naprawdę się boję
ja nie wiem zupełnie co robić. ja nie mogę poprostu zerwać kontaktu, ale nie ;otrafię też codziennie się z nim kłócić i słuchać wszystkich przekleństw i wyzwisk :,-(
czuję że ma nade mną ogromną włądzę, nie da się z nim normalnie porozmawiac jak kiedyś. a ja już wykańczam się psychicznie. nie mogę z nikim o tym porozmawiać, a sama coraz bardziej upadam. on już w ten sposó niszczy mi życie, niszczy moją psychikę niszczy mnie.
ja kocham nad życie mojego chłopaka i dziękuję Bogu, że mi go dał.
|
| Śr lut 13, 2008 19:42 |
|
|
|
 |
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Wiesz, co?
Bogu dzięki, że tamten już nie jest aktualny, jeśli tak się zachowuje. Pamiętaj o jednym: szantaż nigdy nie jest przejawem miłości, tylko przemocy. I metoda jest jedna: przestać się bać.
Co by było, gdybyś o tym pogadała z obecnym chłopakiem?
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
| Śr lut 13, 2008 20:15 |
|
 |
|
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
Musisz zerwać tą znajomość definitywnie. Nie bój się, masz swojego chłopaka, masz ojca - do nich zawsze możesz się zwrócić i oni nie pozwolą aby stała Ci się krzywda. Kontynuowanie tej znajomości tylko pogorszy wszystko, zauważ że ta relacja szkodzi nie tylko Tobie, ale i temu chłopakowi - zobacz w co go ta sytuacja zmieniła. To jest toksyczna znajomość, Ty musisz się od niej uwolnić - powiedz o tych problemach swojemu chłopakowi i swoim rodzicom - oni Ci bardziej pomogą niż my, ludzie na forum. Na nich będziesz mogła liczyć i na pewno pozwolą Ci spojrzeć na to wszystko z innej perspektywy, dodadzą odwagi. Gdy ten chłopak zobaczy, że to definitywny koniec, będzie miał szansę się "wypalić" - wyrwać się z tej spirali gniewu. Wiem, że do zerwania tej znajomości trzeba dużo siły i odwagi, dlatego porozmawiaj z rodzicami i chłopakiem, oni Ci tej siły i odwagi dodadzą. Wszystko będzie dobrze.  Nie możesz żyć w strachu i dać się szantażować, bo jak tak dalej pójdzie to za jakiś czas nie będzie już kogo ratować ani po jednej ani po drugiej stronie - zostaniecie wewnętrznie zniszczeni. I na koniec - pod żadnym pozorem nie dawaj temu chłopakowi żadnej obietnicy, żadnej szansy że jeśli się zmieni, to jeszcze kiedyś będziecie przyjaciółmi. Musisz całkowicie zerwać tą znajomość na zawsze, dla dobra wszystkich.
|
| Śr lut 13, 2008 20:22 |
|
|
|
 |
|
anonimowyużytkownik
Dołączył(a): Śr lut 13, 2008 18:14 Posty: 11
|
też cieszę się idziękuję Bogu, że postawił na mojej drodze w odpowiednim czasie kogoś innego....
ja nie wiem czy on zawsze taki był, może ja tego nie dostrzegałam albo on się z tym ukrywał, a może rzeczywiście aż tak się zmienił. tego nie wiem.
boję się, że tamten czlowiek jest w stanie zrobić wszystko, żeby zniszczyć mój obecny związek. ale z drugiej strony jest na tyle dobrym człowiekiem, że nie zrobil tego do tej pory.
ja zawsze ufałam mu bezgranicznie, byłam przekonana o jego dobroci miłości i wiem że się wtedy nie myliłam. on naprawdę mnie kochał i robił wszystko żeby bylo dobrze.
teraz nie potrafię tego pojąć. nie wiem już nic, strasznie się pogubiłam.
przepraszam że moje wypowiedzi są tak chaotyczne. ale te zwierzenia wywołują we mnie tyle emocji..........
|
| Śr lut 13, 2008 20:27 |
|
 |
|
anonimowyużytkownik
Dołączył(a): Śr lut 13, 2008 18:14 Posty: 11
|
ja nie wiem sama co Wam odpisać..
nie potrafię zerwać kontaktu z nim, ponieważ wiem że wtedy moje życie ległoby w gruzach
nie powiem chłopakowi, bo on też będzie chciał abym zerwała z nim kontakt, a wtedy zrobiłabym to, ale wiem że skutek byłby taki sam
ten strach jest paraliżujący, ja czuję się zupełnie bezradna
|
| Śr lut 13, 2008 20:39 |
|
|
|
 |
|
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
Twoje życie legnie w gruzach jeśli właśnie nie zerwiesz tego kontaktu. Nie legnie jak budynek wyburzany dynamitem, ale jak rozbierany cegła po cegle - aż w końcu nie zostanie nic.
Chciałbyś żeby Twój chłopak ukrywał swoje kłopoty przed Tobą? Związek to zaufanie, to dzielenie się trudnościami - nie możesz tego trzymać dla siebie. Zaufanie to zaufanie.
Obecnie nakręcasz się sprzężeniem zwrotnym - im bardziej się boisz, tym bardziej pozostajesz bierna; im dłużej pozostajesz bierna, tym bardziej się boisz.
Wiem, że to radykalna zmiana w życiu - zakończyć taką znajomość, ale to jest konieczne, nie ma innego wyjścia. Już teraz prowadzisz sekretne życie przed najbliższymi osobami - zwlekaj dalej to całe życie Ci się rozwali. Nie zachowuj się tak jakby bardziej Ci zależało na tym człowieku który Cię prześladuje niż na własnym chłopaku.
|
| Śr lut 13, 2008 21:21 |
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
Nie lekceważ tego, co Ci już napisano ...
Najprawdopodobniej jesteś uwikłana w niezdrowy związek, o toksycznym charakterze.
Cytuj: Do tych bardziej subtelnych, co nie znaczy, że mniej bolesnych wariantów skutecznego zatruwania związku przez jedną ze stron należy manipulacja emocjami drugiej osoby. Szantaż emocjonalny tym bardziej niszczy im bardziej narusza naszą autonomię i kłoci się z naszym ja. Jednym z jego wariantów jest używanie litości jako metody na zatrzymywanie przy sobie drugiej osoby. Pojawienie się tego typu niedających się zlikwidować toksyczności w przestrzeni związku jest sygnałem do odejścia. Ale to się okazuje niewykonalne. I tu dochodzimy do istoty wszystkich toksycznych związków - obsesyjne trwanie przy osobie, która rani i wykorzystuje. Siła przywiązania do takiej relacji jest wprost proporcjonalna do kosztów, jakie się w niej ponosi. Chodzi o bycie w związku pomimo tego, a wręcz tym uporczywiej, im bardziej jest on niszczący. A skoro pomimo wszelkich racjonalnych przesłanek do zerwania osoba uwikłana w taka relację nie dość, że w niej tkwi, to paradoksalnie jest w niej coraz mocniej zaangażowana to jest to nic innego jak miłość toksyczna – obsesyjne uzależnienie od drugiego człowieka, a ściślej mówiąc od relacji z nim.
http://theppd.org/index.php?id=37,50,0,0,1,0
|
| Cz lut 14, 2008 9:05 |
|
 |
|
Monika=)
Dołączył(a): N lut 17, 2008 9:19 Posty: 5
|
witaj  rozumiem Cię, ale posłuchaj Jezus przyszedł po to, aby nas uwolnić. odpowiedz sobie na pytanie, w głębi duszy , czy masz czyste sumienie, czy zrobiłaś cokolwiek, by mu pomóc? z tego, co napisałaś widzę, że naprawdę jest dla Ciebie ważny ten człowiek,jego dobro. chodzi mi po prostu o to, abyś miała spokojne sumienie. ten chłopak nigdy Cię nie kochał, bo miłość daje wolność, troszczy się o dobro i szczęście dla ukochanej osoby, jeśli kocha-daje wolność, pozwala odejść. On chce Cię zniewolić, mieć za wszelką cenę dla siebie, a jego postępowanie nie jest uzasadnione miłością, tylko może chorobliwą zazdrością, zemstą, a może chorobą psychiczną. nie wiadomo na pewno, co "siedzi " w drugim człowieku. On Ci po prostu grozi, chce zabrać Ci wolność,szczęście,a jeśli skrzywdzi osoby, które kochasz? według mnie powinnaś zerwać z nim kontakt,. Myślę, że to chodzi o to , że Ty nie chcesz go skrzywdzić,ale przez to krzywdzisz siebie i osoby Ci bliskie, tak nie można żyć!!!on wykorzystuje Twoją dobroć. porozmawiaj z rodzicami. jeśli będzie Ci wysyłał jakieś grożby(tylko przypuszczenie) to zgłoś to na policję. wiesz,że istnieje coś takiego,jak przemoc psychiczna? i to też jest karalne. oddaj to wszystko Jezusowi,On Cię nie opuści, nie zostawi samej , bo Cię kocha. "LECZ CI, CO ZAUFALI PANU, ODZYSKUJA SILY, OTRZYMUJA SKRZYDLA JAK ORLY, BIEGNA BEZ ZMECZENIA, BEZ ZNUZENIA IDA"(Iz 40,31) Głowa do góry!!!! powodzenia, szczęść Ci Boże 
|
| N lut 17, 2008 11:47 |
|
 |
|
anonimowyużytkownik
Dołączył(a): Śr lut 13, 2008 18:14 Posty: 11
|
tak własnie jest, że on znęca się nade mną psychicznie. czego ja już coraz bardziej nie wytrzymuję.
na samą myśl o tym wszystkim łzy stają mi w oczach :,-( ja kompletnie się zagubiłam... nie potrafię zrobić żadnego kroku bo naprawdę się boję
niepotrafię nawet opisać dokładnie co czuję
|
| Pn lut 18, 2008 20:32 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Przede wszystkim udawaj, ze się go nie boisz...płacz w domu, ale nie przy nim...rób wrażenie, jakby jego docinki nie sprawiały ci bólu...udawaj całkowicie obojętną...
prawdopodobnie on czerpię satysfakcję z kontroli jaką ma nad Tobą, ze strachu jaki w tobie powoduje...lub czerpie przyjemność z jakiejkolwiek reakcji jaką u ciebie wywołuje...jesli nie będzie mial tej gratyfikacji, jego zachowania agresywne mogą osłabnąć...
Jesli trudno Ci powiedzieć nie w oczy- to nie odbieraj telefonów, nie przychodź na umówione spotkania...
Co do szantażu- nie wiem co zrobiłaś, ale najlepiej sama powiedz o tym swojemu chłopcu- jesli odejdzie- będzie to przykre, ale lepiej teraz niz np. już po ślubie, gdy dowie się o tym...
Badz konsekwentna- jesli raz odmówisz spotkania z natrętem, a potem za 2 dni się zgodzisz- to wracasz do początku pozbywania się natręta...
Gdy idziesz do niego- specjalnie ubieraj brudne ciuchy,śmierdzące... nie maluj się- wyglądaj obleśnie- będzie mu wstyd pokazać się z Tobą na ulicy..,
Powiedz, ze zachorowałaś na wysiłkowe nietrzymanie moczu- to choroba dotykająca kobiety polegająca na tym, ze podczas kaszlu, śmiechu czy kichania, mięsie Kegla nie są w stanie utrzymać moczu i po prostu sikamy w majtki..posikaj się u niego w mieszkaniu...najlepiej przy kumplach...
kobiety robiły to podczas wojny- smarowały się gównem, by uniknąć gwałtu...
powiedz przynajmniej jednej osobie o sprawie...wymyśl jakis kod w razie niebezpieczeństwa- np. nie mogę dzisiaj się spotkać- gdy naprawdę nie umawiałyście się na spotkania- będzie to znak dla tej osoby, by natychmiast dzwonila na policję...to juz naprawdę gdyby kolesiowi odbiło juz na maxa i np. nie chciał cię wypuścic z domu...
daj znac jak się rozwija sytuacja i przede wszystkim szukaj pomocy takze w realu- moze u psychologa, moze zadzwon na niebieską linię, nie bądź sama z problemem...
|
| Pn lut 18, 2008 23:56 |
|
 |
|
0bcy_astronom
Dołączył(a): So lut 09, 2008 16:40 Posty: 2603
|
Ja bym zrobił na pewno jedną rzecz...
Obojętnie od wszystkiego co podejmiesz to nie daj się szantażować. Ale w ten sposób, że porozmawiasz ze swoim chłopakiem i powiesz mu prawdę o sobie.
Wtedy tamten nie będzie miał argumentu do szantażu i straci władzę ( przynajmniej w tym miejscu) nad Tobą.
Nie wiem co nabroiłaś.
Czy tylko ukradłaś cukierka ze sklepu i Ci wstyd czy no nie wiem, uprawiałaś sex grupowy ze zwierzętami.
I tak i tak będziesz musiała mu kiedyś powiedzieć, jeżeli on tego nie zaakceptuje to lepiej, żeby to było od raz. A jeżeli zaakceptuje to przybliży was to do siebie jak nic. (w zależności od "wagi" przewinienia może nie przez pierwsze kilka dni ale w końcu przybliży).
Bo nie wiem czy chciałabyś trzymać przed nim tajemnice aż do końca życia.
Odnośnie tego plany z hasłem to jest dobry.
Jakby no nie wiem odbiło mu to powiesz, że musiałaś gdzieś iść i że wyślesz esa że Cię nie będzie. I wtedy poślesz ustalonego esa do wtajemniczonej osoby "Wiesz co... wypadło mi coś bardzo ważnego, nie będzie mnie dziś" albo coś w tym stylu. Tak jak sobie ustalisz.
A tak w ramach ciekawostki powiem, że ja też mam takie hasło ale bardziej w ramach jaj...
Brzmi ono "ślimaki wyruszyły na żer" i oznacza "zrób coś i mnie stąd odciągnij"
I np jak zarywała do mnie taka dziewczyna, której nie trawiłem i już tak mnie męczyła długo że chciałem żeby ktoś mnie od niej odciągnął to powiedziałem kumplowi, który przechodził "ślimaki wyruszyły na żer"
a on doszedł i za 20 sekund wrócił z krzykiem do mnie "Słuchaj tam Cię woła twój kolega pilnie, biegnij do niego szybko"
Ale to już w ramach nie tamatu a rozrywki trochę.
_________________ I pomyśleć, że na początku był tylko chaos... i komu to przeszkadzało?...
Tomasz Olbratowski.
|
| Wt lut 19, 2008 0:18 |
|
 |
|
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
anonimowyużytkownik napisał(a): na samą myśl o tym wszystkim łzy stają mi w oczach :,-( ja kompletnie się zagubiłam... nie potrafię zrobić żadnego kroku bo naprawdę się boję
Wiem, że to brzmi okrutnie, ale jeśli nie masz sił/zamiaru czegokolwiek zrobić, to po co ten temat? Jeśli nie czujesz sie na siłach zrobić cokolwiek, to po co pytasz się co robić?
|
| Wt lut 19, 2008 1:06 |
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
Zencognito napisał(a): jeśli nie masz sił/zamiaru czegokolwiek zrobić, to po co ten temat? Jeśli nie czujesz sie na siłach zrobić cokolwiek, to po co pytasz się co robić? To, że zdała sobie sprawę ze swojego położenia i że w ogóle porusza ten temat - to przecież jest już pierwszy krok do wyplątania się z tej sytuacji. A sprawa nie jest taka prosta, bo takie powiązanie - jak sam zauważyłeś - działa na zasadzie sprzężenia zwrotnego.
Jest trochę książek na temat toksycznych związków, np. była taka: Robin Norwood - "Kobiety, które kochają za bardzo"; Pia Mellody
"Toksyczna miłość", czy Susan Forward - "Toksyczne namiętności" - gdzie przedstawione są przyczyny wikłania sie w toksyczne związki i podane konkretne sposoby postępowania z takimi osobami. Albo tejże autorki "Szantaż emocjonalny".
Warto też mieć kogoś bliskiego, kto cierpliwie wysłucha. Oczywiście, najlepiej miec fachowe wsparcie w postaci psychologa.
|
| Wt lut 19, 2008 8:23 |
|
 |
|
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
mateola napisał(a): To, że zdała sobie sprawę ze swojego położenia i że w ogóle porusza ten temat - to przecież jest już pierwszy krok do wyplątania się z tej sytuacji.
Niekoniecznie - nie jeden raz byłem świadkiem sytuacji w której ludzie wplątali się w jakieś głupie sytuacje i choć pozornie wykazywali chęć wybrnięcia z tego, to nie podejmowali żadnych działań, nie realizowali żadnych rad.
Może w przypadku założycielki tematu będzie tak samo, a może nie.
|
| Wt lut 19, 2008 11:05 |
|
 |
|
hitman
Dołączył(a): Wt sty 29, 2008 9:47 Posty: 866
|
Przepraszam za to, że będę brutalny, ale muszę to powiedzieć. Nie ma miłości między wami. Jest przywiązanie. Prawdopodobnie dziecięce. Oboje macie w sobie jaką pustkę, którą próbujecie "zapchać" drugą osobą. A zapychanie pustek osobowych drugim człowiekiem to nie jest miłość. Doskonale widać to na przykładzie Twojego chłopaka - boi się, że Cię straci i nie umie się z tym pogodzić. Jest to dla niego tak trudne, że aż Cię w tym wszystkim zniewala. To świadczy o tym, że ma w sobie jakąś ogromną pustkę, która sprawia, że boi się być sam. Najprawdopodobniej jesteś dla niego bardziej matką niż dziewczyną. On boi się stracić matkę a nie dziewczynę. W tym problem. Tu nie ma miłości oblubieńczej - jest miłość dziecięca, a to dwie różne sprawy. Ty też go bardziej potrzebujesz niż kochasz. Taka jest prawda. Wiem jak trudne to jest, bo to przeżyłem sam. Sam straciłem narzeczoną bo byłem niedojrzały. Szukałem w niej matki a nie żony. Byłem dzieckiem. Wiem jak to jest. Są tu dwa wyjścia:
- Trudne, ale dla większości ludzi nieosiągalne: wpuścić w to wszystko Pana Jezusa, ale trzeba wiedzieć jak, trzeba mieć wsparcie ze strony jakiejś wspólnoty, innych ludzi i dużo czasu. Jezus może wszystko naprawić, ale to nie będzie zrobione na wczoraj. Macie oboje poranione serca i potrzeba tu "przekopania" waszej historii życia i całego wnętrza do samego dna, a na to potrzeba czasu. Jeśli traficie na kogoś, kto was poprowadzi to, w zależności od waszej wiary i dojrzałości, zajmie to od 1 do 4-5 lat. Już teraz jest między wami tak olbrzymi mur braku zaufania, że go sami nie rozbijecie nigdy. Nawet nie drgnie a bez zaufania nie będzie miłości, bo zawsze będzie strach, a gdzie jest strach, tam nie ma miłości. W miłości bowiem nie ma lęku. Kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości.
- Łatwe, choć bolesne: rozstanie.
Powiem Ci wprost: jesteście dziećmi. Jeśli ktoś się wami obojgiem nie zaopiekuje, nie przejdziecie tego. Wierz mi, bo wiem co mówię. Naprawdę gdyby mną się Kościół nie zaopiekował, nie pisałbym tego teraz. Nie byłoby mnie już. Bardzo dobrze robisz, że szukasz pomocy. Jeśli chcesz porozmawiać o tym bardziej poważnie, wyślij mi prywatną wiadomość to może porozmawiamy na gadu gadu albo nawet przez telefon.
|
| Wt lut 19, 2008 12:12 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|