Wiecie - to jeszcze raz ja. Wróciłam się tu bo na innym forum przeczytałam (przypadkiem?), że święty Paweł napisał w jakimś liście do Koryntian, że każdy, nawet Ci, co nie wierzą w Boga bo nie mają takiej łaski itp. z łaską Bożą mogą być zbawieni". I już raczej tu bym się skłaniała.
Powiem wam też, że od małego miałam bardzo dobre rozeznanie rzeczy ostatecznych - Sąd Ostateczny, piekło, czyściec, niebo. Bóg dla mnie był kosmosem i kamieniem...filozoficznym? Czytałam książki archeologiczne ale oczywiście czy to miało sens w moim przypadku?
Całe życie ewoluujemy więc Bóg mi się uczłowieczył. Kiedyś miałam taką manię, że ciągle się zastanawiałam kiedy ja umrę. Były takie dni, że byłam pewna, że się nie obudzę na tym świecie. Naprawdę. To wszystko było tak dawno temu. Ale jakoś się budziłam i to mnie dziwiło. Nawet nie to, że chciałam się "rozmyć", ale takie miałam przeczucie. I wiecie...nawet takie rozczarowanie - "i znowu tu samo"

.
Nawet się bałam iść spać bo myślałam sobie "koniec ze mną. amen".
Ale jakoś zawsze nie.
Też tak mieliście?
Nie wiem czy chciałam się "wynieść" już czy nie. Ale zawsze jakoś tak ... no i musiałam mieć w podświadomości ten powrót. Trudno orzec.
Moim zdaniem jednak świat nie jest aż tak tajemniczy. A żyjemy po to by go odkrywać. Uczymy się o jego prawach. Mamy intuicję i czasem wpada nam do głowy jakaś myśl. To jest nauka. Inni mają jakieś wizje. Albo coś im się śni. Czy to nie podobnie?
Mnie się wydaje - to też moja intuicja - że Bóg jest Bogiem rzeczy widzialnych i niewidzialnych. Coś tam widzimy, a ile jest zakryte?
Zależy też czy chcemy to poznać i co robimy by wiedzieć więcej?
A także - po co nam to w sumie. No bo jak po nic? Po nic z sensem?
I tyle chciałam napisać. Czy ktoś miał kiedyś podobne przeżycia do moich z innych, lepszych czasów? Ciekawszych chyba i... prostszych.
Wtedy wszystko dla mnie było takie oczywiste. 2 + 2 = 4. Teraz niby też tak powinno być, ale mimo wszystko jakiś taki smutek pozostał we mnie, że ... no właśnie. Że co?
Moim zdaniem nic się nie dzieje przypadkiem. Nie ma przypadków.
Każda sekunda tego życia ma znaczenie. Ile razy ja byłam pewna, że tak, że każdy włos na twojej głowie jest policzony, każdy ruch jest jakiś określony celowy, nawet jeśli nie ma sensu. Cały kosmos jest matematyką, nieskończoną logiką, to wszystko nas tak przerasta, że lepiej nad tym nie myśleć. Tak zawsze uważałam. I powiem wam, że Bóg był raz lepszy, a raz jak kamień. Jak kamień. Kiedyś pamiętam siedziałam na oknie i myślałam, że kamienie na ziemi są bardziej ludzkie niż gwiazdy na niebie. To było coś okropnego. Miałam wtedy strasznego doła. Nie wiem skąd mi się to wzięło.
Później naczytałam się różnych książek, doszłam jakoś do siebie i miałam takie jedno marzenie. Raz przeczytałam w jednej książce takie zdanie i tak sobie pomyślałam "Ale fajnie". A teraz znowu chciałabym inaczej coś bo znowu coś innego przyszło mi do głowy.
A co będzie dalej? Ale przypadków nie ma. Wszystko się dzieje z sensem. Nawet gdy w to nie wierzymy to tak jest. To trzeba w to wierzyć.
?
teraz powiedzcie mi co to znaczy być niewiernym? Jeśli na przykład ja kiedyś rozumiałam Boga jako jego dzieła. Dzieła Boga - ziemia i wszystko co jest na niej. Kosmos również, ale już nie tak bardzo mnie interesował kosmos. To co widziałam to już bardziej. I w ogóle fenomen życia. Co to jest życie? No co to znaczy żyć? Wiecie?
Czemu żyjesz? Kiedy nie żyjesz?
Takie tam rzeczy.
I uczyłam się uczyłam i zrozumiałam, że po prostu ...nic nie rozumiem.
Czyli nie tędy droga. To znaczy nie tego szukam. W tym nie było prawdy.
I w ogóle jeszcze się załamałam. itp. itd. ale czym w sumie jest życie.
Nawet bakterii. Nie wiem do dziś. Zjawiskiem. Samym w sobie i tyle.
Hahaha - boicie się? Ja już nie, ale kiedyś miałam stracha. Teraz w sumie też , ale inne jego powody są. Bardziej prozaiczne choć też ważne.
....